Jeżeli ktoś, kto już wcześniej przeczytał zaplanowany temat niniejszego posta, pomyślał, że chodzi o urlop, to jest w błędzie. Owszem, urlop będzie już niebawem, ale wcale nie o urlop tym razem mi chodzi.
Czekałem na to chyba przez całe życie. Wcześniej, albo nie miałem na to czasu, albo nie było "pod ręką" żadnej odpowiedniej partnerki, albo były "po drodze" jakieś inne pilne sprawy, jakieś prace, jakieś dzieci, jakieś terminy, albo też po prostu, jakieś inne "pierdoły"...
No, ale wreszcie doczekałem się!!!
Już od kilku tygodni chodzimy z MKM na intensywny kurs tańca!
Taniec, to jest chyba to, co smurffy lubią najbardziej - przez cały czas szaleję po parkiecie, niespecjalnie przy tym przejmując się jakimiś tam krokami, przez co przyznaję, że czasem wprawiam instruktora w małą konsternację , gdyż w ten sposób udaje mi się, co jakiś czas, stworzyć jakieś nowe taneczne konstelacje do powszechnie znanych już tańców .
Ale "nic to", jak mawiał Mały Rycerz.
Ostatecznie, kroki dla tańca, czy taniec dla kroków?
Nie biorąc sobie zbytnio do głowy tanecznej kindersztuby, płynę sobie spokojnie po parkiecie w rytm muzyki i jest po prostu bosssko!