Na temat wirtualnej miłości napisano już sporo postów. Moim zdaniem najlepszy był post napisany przez Niedzisiejszą pt. "Wirtualna miłość".
Bardzo sobie cenię ten post, nie tylko z tego powodu, że został on napisany z pewną swadą i humorem, ale też z tej racji, że jest całkowicie zgodny z moimi poglądami na ten temat. Dlatego o tym aspekcie wirtualnej miłości raczej nic już nie napiszę, bowiem Niedzisiejsza doskonale wyraziła moje własne odczucia w tej kwestii.
Czytając te wszystkie posty, zacząłem się zastanawiać, czy rzeczywiście możliwa jest wirtualna miłość w czystej postaci - platonicznej, gdy do spotkania oblubieńców w Realu w ogóle nie dochodzi, a samo uczucie "miłość" pozostaje wyłącznie w sferze wirtualnej.
Taka wirtualna miłość rodzi też kolejne pytanie - czy do uprawiania miłości potrzebny jest kontakt bezpośredni? Pisze o tym Ptr w swoim poście pt. "konwersacja czyli kompensacja".
Czy zatem dwoje kochających się ludzi może wspólnie odczuwać intymną bliskość wyłącznie poprzez kontakt wirtualny? Czy rzeczywiście zdarzają się przypadki takich intymnych spotkań za pomocą Sieci?
Jako jeden z wielu możliwych i różnorodnych przykładów wirtualnej miłości w takiej formie, wyobraziłem sobie parę wirtualnych kochanków - powiedzmy, że oboje, czyli ona i on tkwią w nieudanych związkach, z których mają kilkuletnie lub kilkunastoletnie dzieci. Oboje mają każdego dnia swobodny (a jeśli nie swobodny, to zrobią w miarę rozwoju znajomości wszystko, żeby był jak najczęstszy) dostęp do Sieci. Tam się stopniowo poznają, a z czasem ich wzajemne zafascynowanie swoją osobowością przekształca się w bardzo bliski, wirtualno - intymny kontakt. Po jakimś czasie wyznają sobie miłość. Oboje czują, że już nie potrafią bez siebie żyć - stale do siebie piszą, rozmawiają za pomocą komunikatorów i przez telefony komórkowe. Z czasem wykorzystują też możliwości, jakie dają kamery podłączone do Internetu…
Wirtualni kochankowie godzą się na taką formę miłości, za wszelką cenę nie chcą robić rewolucyjnych zmian w swoim dotychczasowym życiu, gdyż przedkładają dobro swoich rodzin nad swoje własne. Świadomie nie chcą się ze sobą spotkać, zdają sobie sprawę, że porwałaby ich fala wzajemnej fascynacji i ta namiętność, która się w nich nagromadziła podczas wirtualnych kontaktów, musiałaby wówczas znaleźć swoje ujście. To z kolei mogłoby już zamienić się w rwącą rzekę prowadzącą ku obopólnemu zatraceniu, z której mogłoby już nie być możliwości powrotu do status quo...
Wiedzą o tym oboje i właśnie z tego powodu poprzestają wyłącznie na miłości w formie wirtualnej, niespełnionej w Realu, świadomie rezygnując z miłości tradycyjnej, utożsamianej do tej pory z bliskością fizyczną wraz z całym pięknem i ideą tego uczucia.
Niedawno poznałem w Sieci parę, która z grubsza rzecz biorąc, pasuje do opisanej przeze mnie historii. Z tą tylko różnicą, że brak kontaktu bezpośredniego, stał się dla nich po jakimś czasie niewystarczający, okazał się czymś, co nie zastąpi prawdziwych chwil upojnego konsumowania miłości. W ich przypadku nigdy do spotkania nie doszło, a znajomość ta, jako związek uczuciowy dwojga ludzi, został przerwany ze względu na wspomniane przeze mnie wyżej rewolucyjne zmiany w ich rodzinach i drogę do zatracenia. O miłości - uczuciu muszą zapomnieć. Niestety…
Poniżej zamieszczam fragment listu , jaki kiedyś otrzymałem od Pani która współtworzyła tę wirtualną parę /fragment zamieszczony jest za zgodą Autorki listu/:
"(…) W Sieci można poznać naprawdę dobrze drugiego Człowieka. Zachowując jedną regułę - szczerość. Można poznać się, jak przysłowiowe "łyse konie". Do takiego stopnia, że czasami ma się wrażenie porozumiewania telepatycznego.
Jeśli chodzi o samo uczucie MIŁOŚĆ, to ok. Jest możliwe. Może trwać. Nawet bardzo długo bez spełnienia, bez dotyku, bez tego kontaktu, który jest urzeczywistnieniem związku. Ale przychodzi taki moment, kiedy czułe słowa i brak kontaktu cielesnego, to za mało. I do tego momentu ta "wirtualna miłość w czystej postaci" jest możliwa. Ale nigdy nie trwa długo. A już na pewno nie jest możliwa na zawsze. W tym momencie trzeba podjąć decyzję. (…)"
No a co z pożądaniem i seksem? Potrzebny jest ten kontakt bezpośredni, czy wystarczy tylko wirtualny?
Odpowiedź na to pytanie otrzymałem, czytając komentarz zamieszczony na pewnym z blogów, którego fragment pozwolę sobie zacytować, ale po niewielkich jego przeróbkach /zgodnie z życzeniem Autorki/.
"...w moim życiu był kiedyś związek z facetem /nazwijmy go X/, który to został porzucony przez kobietę /Y/, której nigdy nie widział a znał ją tylko przez Internet. Nie spotkali się nigdy, pomimo trzy letniej znajomości bo ona mieszkała w /..../ i jakoś nie kwapiła się do przyjazdu.
Kiedy jednak ten jakby związek się skończył, zawiązała się moja znajomość z X i w tym momencie ex Y się odezwała, no i ta dziwna miłość odżyła, co więcej Y wysyłała setki maili miłosnych do X, w których mnie obrażała... Cóż miałam zrobić, skoro X nie mógł się zdecydować. Odeszłam od niego. Dziwna to była znajomość. Nigdy nie myślałam że można się tak zaangażować by net, ba, nawet uprawiać sex jak to było w przypadku X i Y..."
No i teraz już wiem na pewno, że "wirtualna miłość w czystej postaci" jest możliwa.
Czy chcecie poznać moją własną opinię w tej kwestii?
Jeśli tak, to zapraszam na moje forum, które zdecydowałem się nieco odświeżyć, bo zaczęło mi powoli pokrywać się wirtualną pajęczyną