Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

piątek, 25 stycznia 2008

Jak Smurff Złą Wróżkę odczarowywał. Część II.

Akt II
Scena 1
Mała gliniana lepianka pewnej Czarownicy usytuowana na Bajkowej Planecie.
Pająki łażą po ścianach. Sowa siedzi w kącie i złośliwie łypie ciemnymi oczami. Wielki czarny kot wygrzewa się na przypiecku. Na środku izby siedzi Czarownica i oczywiście odczynia złe uroki /cokolwiek by to miało znaczyć/.
Nagle przez otwarte okno wlatuje jakiś wielki nietoperz.
 - Witaj Smurffie - przyjaźnie wita się Czarownica nawet nie podnosząc głowy - cóż to cię sprowadza? Jej głos był dość mocno skrzeczący, jak to zwykle u czarownic bywa.
Faktycznie, w tym momencie wielki nietoperz zamienił się w dobrze znanego nam już czarnoksiężnika.
Smurff nie pytał, skąd wiedziała, że to akurat on przyleciał - wiedział, że Czarownica wie naprawdę bardzo dużo, już niejeden raz miał okazję się o tym przekonać.
Zamiast tego, natychmiast po swojej przemianie  ze złością kopnął wstrętną pomarszczoną zgniłozieloną ropuchę, która akurat wypełzła spod zapiecka.*** Ropucha zatoczyła w powietrzu pięknego loba i z głośnym pluskiem wpadła wprost do garnka z gotującą się zupą.
 - Pięęękny strzał Smurffie... będzie zupa z wkładką, hehe... ale czemu jesteś taki zły? - zapytała spokojnym głosem.
 - Aaa, bo to zła kobieta była...
 - Kobieta? Jaka kobieta?
 - No... Wróżka... Zła Wróżka, znaczy się
 - odparł zgorzkniały Smurff.
Czarownica, na dźwięk tych słów od razu podniosła głowę.
 - Smurffie, a czy ty nie jesteś czasem kompulsywnym neurotykiem? - spytała patrząc na niego spode łba, przez co musiała na chwilę przestać odczyniać złe uroki /cokolwiek by to miało znaczyć/.
 - I tu mnie masz, Czarownico - Smurff uśmiechnął się posępnie - ale skąd o tym wiesz?
 - No bo wiesz Smurffie, kobietą się czasem bywa, ale czarownicą jest się zawsze
 - zarechotała złośliwie i zaraz potem zamieniła się w wielką, zieloną ropuchę.
 - Tylko nie próbuj mnie teraz kopać, jak to zrobiłeś z tym poprzednim ropuszyskiem, bo nie tylko noga ci od tego uschnie, ale wszystko od pasa w dół - zarechotała nagle znad podłogi.
Smurff, słysząc te słowa, pobladł mimo woli - perspektywa, że wszystko od pasa w dół ma suche, nie była dla niego zbyt zachęcająca...
 - Ty mnie lepiej nie strasz, tylko powiedz, co ja mam teraz zrobić z tą Złą Wróżką? - zapytał, odruchowo sprawdzając dłonią to i owo, czy mu aby nie uschło...
 - Ooo, to nie będzie takie proste, jak by się na pozór mogło wydawać - Czarownica na powrót  przyjęła swoją poprzednią postać -ale zdaje się, że jest pewien sposób...
 - To, że nie jest to takie proste, to już sam wiem - ale jestem bardzo ciekaw, jaki to sposób? - Smurff ciekawie nadstawił ucha.
 - No to posłuchaj, bo nie będę dwa razy powtarzać - Smurfff na te słowa, nie wiedzieć czemu,od razu przypomniał sobie serial, który swego czasu widział na Planecie Sztywnych Mugoli pt. "Allo czarodzieju! Allo!" - Jakim cudem ci sztywni Mugole wymyślili, aż tak dobry serial? - pomyślał, a tymczasem Czarownica kontynuowała swój tajemniczo brzmiący spicz.
 - Musisz... - Moja Droga Czarownico, ja nic nie muszę, bo to, co naprawdę muszę, to tylko jeść co nieco, oddychać, no i od czasu do czasu także wydalać - przerwał jej w tym momencie Smurff - chociaż prawdę mówiąc, bywają też inne rzeczy, które de facto muszę, jak np. płacenie podatków od magii, ale chyba raczej pominę milczeniem ten smutny fakt, gdyż... - Smurffusiu, czy ty jesteś zainteresowany tym, aby odczarować tę Złą Wróżkę, czy tylko tym, aby sobie trochę pofilozofować? - przerwała mu bez ogródek Czarownica.
 - Hmm... masz chwilkę Czarownico? Zaraz ogłoszę stosowny konkurs audiotele w tej galaktyce... niech głosują za pomocą gwiezdnych SMS-ów na mój numer 007 /prawda jak znajomo brzmi?  hehehe/, z końcówką 1 -tak, 2 -nie, 3 - nie wiem, o co chodzi, ale i tak chcę zapłacić, i już za parę godzin, dowiemy się, jak zadecydowała publika, a przy okazji zarobię parę groszy..., - no więc jak? - Smurff klarownie wyłożył Czarownicy swój pogląd na całą sprawę.
 - Ty gamoniu jeden! Ty ladaco! Ty nicpotem! A czy ty nie masz własnego rozumu, nie wiesz, czy ci na tym zależy, czy nie?! - wrzasnęła Czarownica, wściekła, jak diabli.
 - Co było "potem", bo nie jarzę? - przytomnie zapytał Smurff - oj, widzę Czarownico, że chyba PMS cię na serio dopadł, a może to matka - natura już powoli szykuje u ciebie wyposażenie dodatkowe w postaci klimy? - Smurff zarechotał złośliwie.
Na te słowa, Czarownica aż zzieleniała cała ze złości. Tym razem nie było w tym żadnych czarów. Zieloność była w niej całkowicie naturalna, nie spowodowana ani czarami, ani też żadnymi hennami, tudzież innymi paskudztwami koloryzującymi. Nic, tylko czysta natura.
Powoli, cedząc słowo za słowem, zjadliwie wyszeptała:
 - Ty łapserdaku jeden! Ja ci dam!!!
 - A co? - Smurff zrobił się jakiś dziwnie dociekliwy...
 - Jak się skubańcu zaraz nie zamkniesz, to cię zamienię w starego, wykastrowanego capa i to w dodatku z przetrąconym kulasem! - Czarownica, mówiąc to, dumnie podniosła głowę - a ty, różdżkarzu od siedmiu boleści, na pewno mi w tym nie zdołasz przeszkodzić! - Myślałem, że każdy cap jest wykastrowany, bo inaczej po prostu nie byłby capem - przytomnie zauważył Smurff - no i jeszcze jedno - może sprecyzuj, o jakiego kulasa ci chodzi? Bo jeżeli o tego, pisanego przez "l" w środku, to być może jeszcze jakoś da się z tym żyć...  - Powiedz jeszcze tylko jedno słowo, a zaraz sam się przekonasz!!! - wrzasnęła Czarownica głosem pełnym wściekłości - a jeżeli chodzi o capa, to nie zawsze musi być kastratem, ty ciemna maso! Jak nie wierzysz, to sprawdź to sobie sam na czarujących googlach!!! - w tym czasie Czarownica zmieniła barwę z zielonej na granatowo-siną.
 - Cóż za cudowna zdolność do mimikry - pomyślał sobie Smurff, ale tylko tak pomyślał, gdyż uświadomił sobie w tym momencie, że każde słowo z jego strony może mieć wprost fatalne następstwa... Dlatego wolał już siedzieć cicho, bo się wystraszył nie na żarty. Wbił więc swoje przenikliwe spojrzenie w żółto-zielone oczy Czarownicy i czekał, co też będzie dalej...
 - No więc musisz teraz dostać się za siódmą górę i siódmą rzekę, do Płonącej Góry. Na szczycie tej góry jest zamek, w którym Smok Trąbiasty pilnuje Śpiącej Królewny zamkniętej w wieży. Musisz tam się dostać, po czym obudzić i uwolnić Królewnę, bo tylko ona zna sposób na odczarowanie Złej Wróżki... - A co ty sobie myślisz Czarownico, że ja, to jestem jakiś książę z bajki, albo inny Shrek? - zapytał Smurff - naprawdę nie ma innego sposobu?Gdyby był, to bym o tym wiedziała... Chciałeś wiedzieć, to powiedziałam ci co wiem... a teraz idź już, bo mam po dziurki w nosie widoku twojej durnowatej facjaty!
Dziękuję ci moja czarująca - po tych słowach Smurff odwrócił się na pięcie i szybko, jak tylko mógł, jął się oddalać, byle tylko zejść Czarownicy z oczu - prawda była taka, że jednak bał się trochę jej czarów...
Spadaj - krótko pożegnała się Czarownica, ale gdy był już w odległości zamaszystego rzutu beretem, krzyknęła za nim
 - Acha! I jeszcze jedno! Radzę ci się wcześniej ubezpieczyć! Najlepiej od razu na szkodę wyrządzoną przez smoki! Bo wtedy możesz zrobić interes życia, zwłaszcza jak Trąbiasty Smok cię od razu zeżre! - zaśmiała się Czarownica.
 - Spokojna twoja rozczochrana moja droga! Baaaaaj! - odkrzyknął jej Smurf. Wobec Czarownicy musiał trzymać fason. Ale właśnie w tym momencie przypomniał sobie ofertę pewnego towarzystwa ubezpieczeniowego, które oferowało mu polisę na wypadek... szkody wyrządzonej mu przez smoki. Popukał się wtedy tylko palcem w czoło i kazał agentowi zmiatać gdzie pieprz rośnie... Teraz już wiedział, że działał nieco pochopnie i należało bardziej wnikliwie rozważyć tę ofertę...
Szedł szybko rozglądając się dokoła. Wciąż omiatał wzrokiem teren w poszukiwaniu krainy, w skład której wchodzi co najmniej siedem gór i tyle samo rzek...
Wreszcie zdecydował się wejść między dwa pękate wzgórza, których kształt był łudząco podobny do pięknego biustu, nieskażonego ręką chirurga plastycznego... Intuicyjnie czuł, że wchodzi do właściwej krainy...
  
*** Od autora - chciałbym zwrócić uwagę na pewien fakt mający miejsce wyłącznie w bajce, a mianowicie to, że brutalne kopnięcie ropuchy nastąpiło tylko i wyłącznie w rzeczywistości wirtualnej i to tylko z uwagi na potrzeby scenariusza mojej bajki.
W realnej rzeczywistości upraszałbym wszystkich o nie kopanie ropuch, a także o powstrzymanie się od przemożnej chęci czynienia im jakiejkolwiek szkody, gdyż pomimo odrażającego wyglądu są to bardzo pożyteczne stworzenia /bo zjadają larwy rozmaitych szkodników/.
Jeśli o mnie chodzi, to każdą napotkaną ropuchę najpierw delikatnie biorę na ręce, a następnie czule całuję w pyszczek /za każdym razem z nieśmiałą nadzieją, że to jest właśnie ONA - czyli zaklęta księżniczka oczywiście/, ale Was do takich czułości raczej nie zachęcam - wolałbym mieć wyłączność na... odczarowywanie  oczko