Zacznijmy od poprzedniego postu. Jak pewnie pamiętacie, poprosiłem w nim o Wasze szczere opinie nt. mojego bloga. Ta moja prośba z pozoru wygląda całkiem naturalnie. Przecież często prosi się kogoś o szczerą opinię. A jednak, jak się nad tym trochę głębiej zastanowić, to tego typu prośba jednak nie brzmi naturalnie. Bo niby dlaczego o szczerość trzeba prosić? Czyżby szczerość to było coś extra, taki dodatek nadzwyczajny, który codziennie nam się nie zdarza? Dlaczego szczerość nie leży w naszej naturze, nie jest czymś naturalnym? Czymś, co przychodzi nam z łatwością?
Powiedzmy to sobie otwarcie - w naszych codziennych kontaktach nie jesteśmy całkiem szczerzy wobec siebie. Brakuje tej szczerości w zwykłych kontaktach międzyludzkich. Brakuje jej na ogół w związkach dwojga ludzi. Brakuje jej też w rodzinach, zwłaszcza w relacjach pomiędzy rodzicami a dziećmi, choć nie tylko tam. Ten brak szczerości ma często poważne konsekwencje, może prowadzić do różnych konfliktów i zaburzeń. Ludzie zarzucają sobie później nawzajem ten brak szczerości, ale to wcale nie powoduje, że się potem potrafią zmienić. Wcale nie, na ogół w późniejszym czasie wciąż tej szczerości brakuje, ludzie nie potrafią wyzbyć się wzajemnego braku szczerości.
Czasem zastanawiam się, cóż takiego jest w szczerości, że się jej tak lękamy? Dlaczego tak często karmimy się nawzajem słodką słowną papką, która z prawdziwą szczerością ma raczej niewiele wspólnego? Dlaczego lubimy w ten sposób nawzajem się oszukiwać? Czyżby nie zależało nam na szczerości i po prostu wolimy takie wzajemne mydlenie sobie oczu?
Na ww. pytania nie ma jednej uniwersalnej odpowiedzi, można by rzec, że brak szczerości leży niejako w naturze ludzkiej. Przyjęło się wręcz uważać, że nadmierna szczerość jest źle widziana, bo łatwiej w ten sposób zrazić kogoś do siebie niż tą szczerością temu komuś zaimponować. Trochę to dziwne, bo z tego wynika, że wolimy usłyszeć coś mało szczerego, bardziej dla nas przychylnego, niż zazwyczaj mniej przyjemną, czy też mniej dla nas wygodną, ale za to szczerą prawdę. W efekcie żyjemy w świecie ułudy, który sami sobie stworzyliśmy - świecie mało szczerym, lecz za to pełnym różnych zafałszowanych deklaracji i pustych, nic nieznaczących zwrotów, w rodzaju typowo "amerykańskiego" dialogu, jak np.
- Cześć Franek, jak się masz?
- Dziękuję, dobrze - odpowiada Franek, podczas gdy naprawdę zaledwie godzinę temu dowiedział się, że ma zaawansowaną chorobę nowotworową, a niecałe dwie godziny wcześniej otrzymał niespodziewane wypowiedzenie z pracy...
Może to i tragikomiczne, ale tak w gruncie rzeczy jest - myślę, że się w tym przypadku ze mną zgodzicie. Szczerości w naszym życiu jest raczej niewiele. Szczerych ludzi unika się, nie są oni zbyt lubiani, a ich szczerość zazwyczaj obraca się przeciwko nim.
A ja szczere osoby cenię sobie niezwykle - uważam ich za ludzi odważnych, którzy potrafią przedstawić swoje własne zdanie wbrew ogólnie przyjętej modzie na fałsz i pustosłowie. Myślę, że w ich szczerości tkwi także wielka siła - bo jeżeli tacy ludzie mówią, np., że coś im się podoba, to znaczy, że im się podoba naprawdę. A to dla mnie znaczy bardzo wiele.
Ten dzisiejszy post dedykuję w sposób szczególny dla dwóch Pań.
Shereni - teraz już wiesz, dlaczego niedawno tak u mnie przypunktowałaś. Nigdy nie obawiaj się, że mnie urazisz swoją szczerością. Wiele rzeczy może nam się wzajemnie nie podobać w naszej twórczości, ale to jest przecież sprawa naszych gustów, czyli czegoś, co po prostu jest w nas samych i czego raczej nie da się zmienić. Można nad tym ubolewać, ale wolę usłyszeć od Ciebie prawdę, niż kiedykolwiek czytać komentarze podszyte fałszem.
Druga Pani nie pisze u mnie komentarzy na blogu, mamy ze sobą tylko kontakt mailowy. Ponieważ jest bardzo szczerą osobą, dlatego nazwę Ją w tym poście Prawdomówną, bo myślę, że swoją szczerością zasłużyła sobie na takiego nicka. Właśnie zaczyna obchodzić swój bardzo szczególny tydzień, dlatego pozwólcie, że na koniec zwrócę się bezpośrednio do mojej Prawdomównej.
Dziękuję Ci Moja Droga za ten rok naszych wirtualnych kontaktów. Przyznaję, że Twoja szczerość na początku przyniosła nam chyba więcej szkód niż pożytku i musiało minąć trochę czasu zanim zrozumiałem, że to, co początkowo tak mnie w Tobie drażniło jest w gruncie rzeczy Twoją wielką zaletą, Twoim wspaniałym atutem. Bądź pewna, że gdybyś wtedy nie nawiązała tej naszej wirtualnej znajomości, to z całą pewnością nie napisałbym dziś tego postu, a ten mój blog byłby pewnie nieco inny niż jest obecnie.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego, choć myślę, że najlepszy prezent od losu, o jakim chyba najbardziej w ostatnim czasie marzyłaś , już otrzymałaś parę dni temu. A dziś przyjmij po prostu na tę okoliczność moje szczere, choć tylko wirtualne buziaki
*******************************************
Dopisek z 14.02.2008 r.
Po przeczytaniu wszystkich zamieszczonych do tej pory komentarzy, postanowiłem dziś napisać parę zdań z wyjaśnieniem, "co autor miał na myśli".
Pisząc tego posta nie miałem zamiaru zarzucać komuś tego, że jest nieszczery, nie zachęcam też nikogo do absolutnej szczerości wobec wszystkich, bo dobrze wiem, że nie miałoby to większego sensu...
Nie jestem też zwolennikiem szczerości, nazwijmy to, brutalnej, charakteryzującej się mówieniem bez ogródek, bez taktu i absolutnie bez żadnego wyczucia, prawd uznawanych powszechnie za bolesne...
Zgadzam się też z aforyzmem, że przynajmniej w niektórych wypadkach "milczenie jest złotem"...
O co mi więc chodziło?
Pisząc tego posta chciałem, po pierwsze skłonić Was do refleksji nt. zafałszowania naszych międzyludzkich relacji, które wynikają właśnie z braku zachowania wzajemnej szczerości. Czy odpowiada Wam taka nieco zafałszowana rzeczywistość? Czy nie macie czasem wrażenia, że poruszacie się w niej "po omacku"?
Po drugie, chciałem Wam uświadomić, że sami komplikujemy sobie nasz ludzki świat - bo przecież budujemy go na tym, co widzimy i słyszymy, ale jednak z takim wewnętrznym "filtrem" wynikającym właśnie z braku zaufania do ludzi. Wszak niemal wszyscy doskonale wiemy, jak się sprawy mają, wiemy że nie wszystko, co ludzie mówią jest szczere...
Stąd wynika dość retoryczne pytanie - czy ten nasz świat nie byłby mniej skomplikowany, gdyby wszyscy ludzie byli wobec siebie po prostu szczerzy?
Po trzecie, chciałem w dość zawoalowany sposób przedstawić Wam swój punkt widzenia na kwestię szczerości. Wydaje mi się, że w naszym mocno zafałszowanym świecie, siłą rzeczy stąpamy po dość grząskim gruncie składającym się z mieszaniny prawd, półprawd oraz fałszu. Jeżeli o mnie chodzi, to cenię sobie szczerych ludzi właśnie dlatego, że w relacji z nimi czuję bardziej twardy grunt pod stopami i lepiej wiem, czego mam się trzymać.
Inaczej mówiąc, mam wtedy większą pewność, że nie grozi mi żadne "tąpnięcie"...
A tak już poza tematem, to dziś Walentynki, więc pozdrawiam Was walentynkowo , a dla Pań mam
**************************************
Dopisek z 16.02.2008 r.
Wasze dość zróżnicowane komentarze nt. utopijnej wizji szczerego świata skłoniły mnie do wydzielenia tej kwestii, jako tematu do oddzielnej dyskusji - a więc, jeżeli chcecie podyskutować ze mną na ten temat, to zapraszam Was do Forum Smurffa.
Natomiast, jeżeli chodzi o szczerość, to pozwolę sobie zakończyć ten post krótkim, ale za to dość dosadnym cytatem z ostatniego artykułu Tomasza Beksińskiego, który został zamieszczony w piśmie "Tylko Rock" /"Fin de siecle" - Nr 1 z 2000 r./. Artykuł ten nie bez przyczyny uważa się za testament tego znakomitego dziennikarza i tłumacza, gdyż kilka dni po przekazaniu go do redakcji, Tomek skutecznie targnął się na swoje życie...
"Najbardziej ze wszystkiego brzydzi mnie hipokryzja i zakłamanie. Wolę usłyszeć od kobiety brutalne "odpieprzże się" niż pokrętne teksty w rodzaju "kochanie, może byś tak sprawdził, czy cię nie ma w drugim pokoju, i został tam, bo pokój nie lubi być pusty"."
Nie wyciągajcie na tej podstawie pochopnych wniosków - to nie jest mój ostatni post...