Jest matka, która mieszka razem z ośmioletnim synem. Nazwijmy go Olkiem.
Matka Olka kilka lat temu zdecydowała się na rozwód ze swoim mężem, który jest biologicznym ojcem chłopca. Kobieta absolutnie nie żałuje tego, że zdecydowała się na rozwód. Co prawda została w ten sposób samotną matką, ale dzięki temu ma wreszcie święty spokój.
O jej byłym mężu nie można powiedzieć niczego dobrego. Od dawna jest czynnym alkoholikiem, który w domu doprowadzał do nieustających scysji i dzikich awantur. Często w trakcie tych awantur sięgał do "ostatecznego argumentu" tj. do argumentu siły...
Zależało mu jedynie na tym, aby się napić, a los żony i syna był mu całkowicie obojętny. Facet zaraz po wypłacie lubił przesiadywać w okolicznych knajpach, skąd wracał późno w nocy głośno się awanturując, a czasem nie wracał w ogóle. Jak się później okazało, gość oprócz picia lubił też romansować i czasem korzystał z noclegu oferowanego przez jedną z jego kochanek.
Dlatego kobieta absolutnie nie żałowała swojej decyzji o rozwodzie, a jedyne czego było jej żal, to fakt, że podjęła tę decyzję tak późno. Sąd na rozprawie orzekł rozwód i zasądził od ojca płacenie alimentów na rzecz syna. Mieszkanie należało do matki chłopca, dlatego po ogłoszeniu wyroku były mąż musiał się wyprowadzić. Syn został z matką, co ojciec uznał z góry za sprawę oczywistą, dlatego o przygarnięcie syna w ogóle nie zabiegał.
Kobieta pomimo rozwodu wciąż utrzymuje kontakt z byłym mężem, bo zależy jej na tym, aby syn miał kontakt z ojcem. Robi to pomimo tego, że były mąż w ogóle nie interesuje się losem Olka. Nie pomaga jej w wychowywaniu syna i albo nie płaci w ogóle zasądzonych alimentów, albo płaci tylko część tej kwoty, którą zasądził sąd na procesie rozwodowym.
W efekcie kobieta wpuszcza byłego męża do swojego domu, który bardziej niż synem interesuje się tym, aby coś wynieść z mieszkania i szybko zastawić w lombardzie, a pieniądze przeznaczyć na alkohol. Niedawno podczas "ojcowskiej wizyty" takim "łupem" okazał się tablet syna...
Eks mąż raczej rzadko przychodzi w odwiedziny, ale jak się już pojawi, to nie omieszka powiedzieć byłej żonie kilka "ciepłych słów". W zależności od nastroju wyzywa ją wówczas od suk, szmat lub ścierek. Nie zapomina jednak przy tym, aby mieć przy sobie "dyżurną" pustą reklamówkę. Ostatnio dzięki temu udało mu się skutecznie "wyczyścić" byłej żonie lodówkę - bo przecież żarcie też kosztuje, a on, biedny, nie ma kasy...
Na pytanie, dlaczego kobieta wciąż utrzymuje kontakt z takim padalcem zamiast już dawno kopnąć go w "cztery litery", odpowiada:
- To nie jest takie proste. Już dawno zerwałabym z nim kontakt, gdyby nie syn. Robię to dla niego. On bardzo kocha tatę. Ciągle o nim mówi. Dzwoni do niego albo pisze na FB. Ciągle to robi, chociaż ojciec ani nie odbiera tych telefonów, ani mu nie odpisuje. Ale to synowi nie przeszkadza. Cały czas go zaprasza. Mówi mu, że tęskni za nim, że go kocha i prosi, aby wrócił i zamieszkał razem z nim. On nie rozumie, że ojciec najzwyczajniej w świecie ma go gdzieś...
Ja nie chcę już teraz burzyć jego dziecięcego świata, bo kiedyś, gdy także miałam 8 lat, moja babcia powiedziała mi prosto z mostu, że mój ojciec to jest wyjątkowy sukinsyn, który cały czas bardzo krzywdził moją mamę i nie chciał abym się urodziła, a po moim urodzeniu po prostu nie chciał mnie znać. Było to tak gorzkie i bolesne, że tę chwilę zapamiętałam jako straszną traumę, którą rozpamiętuję przez całe dalsze życie. To był moment, kiedy babcia brutalnie wyrwała mnie ze świata dziecięcej ułudy i gwałtownie przeniosła w świat dorosłych.
Bardzo chcę oszczędzić tego bolesnego rozczarowania mojemu synowi. On i tak z czasem pozna prawdę o swoim ojcu, ale wolę, aby odbyło się to stopniowo, w miarę jak zacznie coraz więcej rozumieć, a nie gwałtownie, tak jak to było ze mną.
Co Waszym zdaniem będzie lepsze w rozważanej sytuacji - zerwać całkowicie wszelkie kontakty z tym gadem i zburzyć przez to naiwną wiarę syna, że ojciec go kocha, czy nadal utrzymywać obecne status quo, czyli wciąż dawać się wyzywać i okradać byłemu mężowi, ale dzięki temu oszczędzić synowi brutalnego przekroczenia progu pomiędzy światem dziecka a światem dorosłych?
ja tę kobietę troche rozumiem,ma syna,który jest w sumie dzieckiem,na pewno widzi,że ojciec ich oszukuje,ale...on tak bardzo chce mieć tego swojego tatusia,że wyidealizował sobie jego postać i nie dopuszcza realiów...
OdpowiedzUsuńz drugiej strony,powinna jakoś walczyć o te alimenty,żeby syn miał lepiej,bo to są dla syna pieniądze...nie mjusi tej walki prowadzić na oczach dziecka,ale konsekwentnie walczyć o pieniądze,prawo jest za nią...i tego nie rozumiem...bo w sumie dziecko musi mieć zapewnione minimum,na żywność,naukę,książki...ona pośrednio krzywdzi dziecko...
może podczas wizyt kochanego tatusia zaprosić kogos z rodziny,żeby był świadek ...przy MOPS-ach są darmowe porady prawników...
Z tego co mi wiadomo, ta kobieta podjęła już kroki prawne, aby wymusić regularne spłaty alimentów w pełnej wysokości. Efekt jest taki, że gdy go czasem prosi, aby na jakiś czas zaopiekował się synem, ten ją szantażuje:
Usuń- nic z tego szmato, najpierw wycofaj pozew o alimenty...
to daje jej przepustke tylko do jednego-wypad z mojego domu...z synem musi powoli pewne rzeczy tłumaczyć, a jak dorośnie,pewne rzeczy mu powiedzieć...w sumie jako 8 letni chłopczyk chyba widzi już jak wygląda wizyta tatusia...
UsuńOn chyba idealizuje postać ojca, widzi go takim, jakim chciałby go widzieć, a rzeczywistego obrazu nie dopuszcza do siebie.
UsuńFakt faktem, że ja bym tego gada w ogóle do domu nie wpuszczał, nie po tym, co on tam zdążył nawyprawiać.
Smurffie,zerknij prosze na maila...:)
UsuńZerknąłem :)
Usuńdobre i po dwóch dniach, hahaha...:-)
UsuńNajlepiej, gdyby eks mężowi przytrafił się nieszczęśliwy wypadek, ale tak, żeby żona miała 100% alibi. Wtedy mogłaby przyprowadzać syna na grób i opowiadać mu o wspaniałym i mądrym tatusiu.
OdpowiedzUsuńSzczerze współczuję temu chłopcu. Niby ma ojca, a tak naprawdę, to wcale go nie ma...
UsuńUbiegłeś mnie , Dibeliusie !
UsuńTak, to najlepsze miejsce na spotkania ojca z synem, jeszcze przed wypadkiem.
Usuńech, Kocham cię życie...
Jak widać, czasem lepiej jest wcale nie mieć ojca niż mieć ojca - kanalię.
Usuńja bym się nie posunęła do tak dalekich stwierdzeń, obawiam się że żadne dziecko takiej tezy nie poprze i nikt nie ma prawa mu tego ojca odebrać, chyba że sąd.
UsuńLepiej nie mieć żadnego ojca niż takiego, zdecydowanie!
UsuńKontakt z takim potworem, krok po kroku, niszczy chłopca.
Tak, zgadzam się z Dibeliusem - to drastyczne ale życie to nie bajka.
poza tym przerażająca jest ilość osób która by tego faceta uśmierciła...aż strach pomyśleć, że ktoś mógłby pójść tym tropem, nie mówiąc o dziecku, które mogłoby to przeczytać.
Usuńja chyba faktycznie nie jestem z tego świata.
Myślę Makowa, że zbyt dosłownie to rozumiesz.
UsuńJa to rozumiem w ten sposób, że teoretycznie rozważamy pewną alternatywę, typu "co by było, gdyby..."
to raczej koszmarne teorie.
UsuńDibelius jak zwykle żartobliwie, acz zarazem inteligentnie skomentował poważny problem. Cóż, faktycznie, takiemu śmieciowi powinien się przydarzyć wypadek. Chociaż ja bym od razu nie zabijała.
OdpowiedzUsuńBo inaczej co? Czy ktokolwiek mógłby przemówić mu do sumienia?
O jakim sumieniu mówisz? Jak taki gad, który kradnie tablet własnemu synowi po to, aby zdobyte w ten sposób pieniądze przeznaczyć na alkohol może mieć sumienie?
Usuńjakieś sumienie to tam jest, ale za grubą, matową, brudną szybą stworzoną przez uzależnienie... a co do wypadku, to zdarza się, że nagły wypadek wywoła wstrząs i taki ptyś zaczyna coś ze sobą robić, częściej jednak zwali winę na "niedobry świat" i gdy się podkuruje, będzie grzązł dalej... niestety w większości przypadków, by ćpun się zaczął leczyć, musi dotknąć dna i porządnie się w nim ufajdać... w przypadku alkoholu jest to szczególnie przewlekły proces...
Usuńale matka nie jest od tego, bo sama jest współuzależniona, jej priorytetem ma być dobro dziecka i albo je odciąć od ojca kompletnie, albo starannie te kontakty kontrolować... a gdy ojciec np. skręci kark po pijaku, to naprawdę nie jest jej problem do przejmowania się...
a wbrew temu, co sugeruje Dibi, to wizyty na cmentarzu owszem, ale zero kłamania o mądrym tatusiu...
p.s. używam tu słowa "współuzależnienie"... to bynajmniej nie oznacza ćpania samemu /lub razem z ćpunem/, ale odrębna kategoria, jednostka chorobowa, stan psychiczny wynikły z uwikłania w relację z taką osobą... być może niepotrzebnie to piszę, ale spotykałem się z mylnym rozumieniem tego pojęcia...
Usuń@ Smurff
UsuńPrzydałby się tutaj ktoś, kto by spuścił tatulkowi solidny wpierdol.
@ Ptr
UsuńOczywiście pewne współuzależnienie tutaj występuje /Brunet dalej też o tym pisze/, ale nie bardzo wiem, jak miałaby konkretnie wyglądać kontrola kontaktów ojca z synem... bo moim zdaniem tu bardziej trzeba pilnować "tatusia", aby znowu czegoś tam z domu nie wyniósł, zaś co do samych kontaktów, to widzę to w kategoriach "tak" lub "nie", bo co taka staranna kontrola może zmienić?
@ Kira
Jasne że tak, tylko kto miałby to zrobić?
Mieszkam z córką i wnusią, samotnie wychowuje dziecko. Ojciec alkoholik i psychopata, dziecko jednak wspomina tatę ( mówi o nim po imieniu) Pyta dlaczego nie odwiedza jej.
OdpowiedzUsuńJa się cieszę ,że on nie interesuje się moją wnusią, bowiem lepsze to niż ma dziecko widzieć ojca, który nie zasługuje na to miano.
Nie płaci na dziecko, a córka nie chce od niego alimentów, bowiem woli mieć święty spokój.
Nie ocenia tej kobiety, może sama kiedyś zrozumie ,że taki ojciec nic dobrego dla dziecka nie zrobi.
Jak widać, jest więcej takich przypadków jak ten opisany w poście.
UsuńNajbardziej poszkodowane w takich relacjach są dzieci, bo dorośli więcej rozumieją i inaczej to postrzegają. Dlatego priorytetem w tego typu sytuacjach wg mnie powinno być dobro dzieci i dorośli przede wszystkim o to powinny zabiegać.
@Smurff
UsuńZgadzam się - najważniejsze jest dobro dziecka, a dla dobra opisanego przez Ciebie malca na pewno nie przyczynia się obecność agresywnego, podłego ojca.
na świecie jest wielu dupków, mój były mąż nie potrafił używać słowa przepraszam,
OdpowiedzUsuńa kobiety zbyt oszczędne są w zadawaniu bólu, a szkoda, bo niepotrzebnie przejmują go na siebie.
Taka jest natura kobiet, często w takich sytuacjach biorą czyjś krzyż na swoje barki zamiast dać takiemu delikwentowi porządnego kopa w d.
Usuń@Makowa
UsuńZgadzam się i nie rozumiem tego pociągu kobiet do życia w roli ofiary.
to nie jest taki oczywisty krzyż, to moim zdaniem naturalne zachowanie, jeżeli jedno z rodziców niedomaga albo, jak w tym przypadku, jest chore, drugie przejmuje opiekę za dwoje...
Usuńsorry ale ja też się tak zachowałam jak ta Pani i nie dałam kopa swojemu byłemu bo widziałam jak bardzo tęskni trzylatek, pomimo tego, że ojca praktycznie nie widzi, a może właśnie dlatego, zrobiłam to dopiero jak dziecko miało 15 lat...wprawdzie mój nie był alkoholikiem ale dom mi prawie wyniósł, i co z tego? albo co za różnica na co...
a tak w ogóle to kradzież jest karalna.
po prostu za mało korzystamy z pomocy profesjonalistów, a za dużo stosujemy samosądów.
Marzeno, mamy w naturze uległość, a nawet podległość, pewnie dlatego zawsze się znajdzie ktoś kto chce tego nadużyć.
Usuń@Makowa
UsuńMoja kuzynka przez niemal 10 lat była z mężem, ojcem swoich dzieci. Nie był agresywny, jednak nałóg alkoholowy narastał z roku na rok. W ostatnich latach wyniósł z domu wszystko, co nie było na stałe wmurowane w ściany. Dzieciaki znosiły wszystko mężnie bo tata, gdy był trzeźwy to potrafił się z nimi bawić, mówił im, że ich kocha etc. Niby wszystko znosiły, jednak wystarczył jeden raz za dużo i zbuntowały się. Dziewczynka miała taką podświetlaną lampkę nocną z migającymi rybkami, dostała ją od taty parę miesięcy wcześniej. Gdy wróciła z podstawówki nakryła ojca, jak wynosił lampkę pod swetrem. Wtedy poprosiła mamę, żeby nie wpuszczała już taty do domu, brat ją poparł. Niedawno dotarły do nas wieści, że człowiek ten umarł z powodu wycieńczenia organizmu w domu siostry. Niestety, wpływ ojca na dzieci przyniósł zgniłe owoce. Chłopak siedział w poprawczaku za rozprowadzanie narkotyków, teraz ma nad sobą kuratora. Dziewczyna jest w specjalnym ośrodku opiekuńczo-wychowawczym, była uzależniona od dopalaczy, które dostarczał jej troskliwy brat. Co z nimi będzie w przyszłości? Nie wiem. Dziewczyna ma szansę, gdyż znalazła coś, co ją pociąga, w czym jest niezła i dzięki temu jest obecnie czwórkową uczennicą, poważnie myśli o studiach. To, co z nimi się stało to był skutek obecności w ich życiu ojca, wyobraź sobie, że gdy dzieciaki "wpadały" to mówiły matce, że to przecież nic złego robią, że tata tak robił i nic mama mu nic nie mówiła. Ich mama natomiast nie chciała awantur, wolała przemilczeć niż stresować dzieci,dlatego zdejmowała buty pijanemu mężowi, przykrywała kocem a rano robiła gorące śniadanie, aby kac nie był aż tak widoczny - chciała stworzyć potomstwu dobre dzieciństwo.
Kuzynka nie skorzystała nigdy z pomocy profesjonalistów, mówiła że nie powiedzą jej oni niczego, czego ona sama by już nie wiedziała.
Zastanowiłam się nad tą uległością we mnie i to będzie szczere, gdy powiem, że jej nie mam. Ale z drugiej strony w kontaktach interpersonalnych z osobami, na których nie zależy mi zbytnio, potrafię przemilczeć przytyk, gdyż chcę zachować spokój np. rozmowa z obcymi ludźmi spotkanymi u znajomych, zdarzyło mi się spotkać osobę bardzo agresywną dyskusyjnie - kobietę- przemilczałam jej szalenie nietaktowne zachowanie, żeby nie doszło do kłótni (do kłótni jednak doszło, nie wytrzymał gospodarz domu).
nie wiem co chciałaś udowodnić Marzeno, ale rezygnacja z pomocy specjalistów, to współuzależnienie jak tutaj podano w komentarzach i bierny udział w tym co się działo, jednak cokolwiek by nie było, to nastawanie na cudze życie jest zbrodnią nie tylko w rozumieniu wiary ale też i prawa, wywożenie kogoś na drugi koniec świata albo wystrzelenie w kosmos, to też trochę chamska metoda pozbycia się problemu,
Usuńw moim rozumowaniu trzeba szukać odpowiedzi na pytanie:
nie, dlaczego on mi to zrobił
tylko zadać sobie pytanie, dlaczego mu na to pozwoliłam
wtedy jest łatwiej działać.
Ja też mam problem z uległością szczególnie jak muszę ulec głupszemu, tylko dlatego, że jest szefem/fową, albo facetem :)
a tak w ogóle to tęsknie za tą uległością której mogę oddać stery, to jednak jest w mojej naturze :)
Pozdrawiam.
Dlaczego chamską metoda nazywasz wywiezienie kogoś ? Pochyl się może nad psychiką i sytuacją takiej kobiety- owszem, optymalnym rozwiązaniem byłaby jej terapia, jednak nie żyjemy w świecie idealnym, tylko realnym. Tylko osoba, która wie, co to znaczy trud samotnego wychowywania dziecka wie, jakie to jest przedsięwzięcie logistyczne. Pomijam oczywistą sprawę emocji, skupię się wyłącznie nad sprawami "przyziemnymi"- czas i pieniądze. Z reguły samotny rodzic nie ma ani jednego, ani drugiego w wystarczającej ilości. Brak pieniędzy generuje coraz większy brak czasu- bo trzeba zarabiać, by zapewnić byt dziecku. Ten czas kradnie się w pierwszej kolejności swoim przyjemnościom, potem odpoczynkowi, potem zdrowiu, potem dziecku. Harmonogram napięty do granic możliwości (pamięta się to i w ćwierćwiecze później) i wciśnięcie tam terapii graniczy z cudem. Oczywiście-można wszystko, jak się ponoć chce. Druga sprawa- funkcjonowanie naszej służby zdrowia, tez w zakresie pomocy psychologicznej - jak się w końcu odczeka to trzeba dostosować swój harmonogram do innych, co skutkuje- patrz wyżej. Lub prywatny psycholog - patrz pieniądze. Jasne- ucieczka to nie jest to samo co walka, nie brzmi dobrze, nie jest szlachetna.... Chamska ? w stosunku do kogo ? do typa, który zmasakrował życie swoje i cudze ?
UsuńNatomiast zadać sobie pytanie, dlaczego się na to pozwoliło jest rzeczywiście konieczne , może nawet nie tyle do działania co do uporania się z problemem w sensie emocjonalnym.
dlatego że:
Usuń- człowiek nie jest przedmiotem żeby go przestawiać według czyjegoś widzimisię,
- nie jest też śmieciem nawet jeżeli jest pijakiem i ćpunem
- kto zapewni temu facetowi mieszkanie, utrzymanie? Ty go przyjmiesz pod swój dach, czy może zgodzisz się żeby był Twoim sąsiadem? kogo lub który rejon w kraju uszczęśliwimy patologią? zauważ że takich osób jest więcej, to pomoc osiągnie efekt masowy, czyli co?
mam zadzwonić do Oświęcimia i zapytać czy mają jakieś wagony do przewozu ludzi niechcianych, a potem do Putina czy na wolne miejsca na Syberii? wiem, że to drastyczne ale tak właśnie mi się kojarzy.
poza tym
nie można takim ludziom odbierać szansy na poprawę, i odebrać im iskierkę nadziei, że są dla kogoś ważni, to raczej w psychice chorego jest decydujące i pomimo tego, że dzisiaj nie widzi jak ważny jest dla syna, to wytrwałością syna można ten stan odwrócić
a jeżeli syn będzie wytrwały, a ojca wywiozą ,to będzie chciał go odwiedzać i albo będzie uciekał z domu albo zmusi matkę żeby go tam zawiozła
ludzie zagubieni w nałogu odporni są na atak bo wiedzą że źle robią i organizm się uodparnia i żeby osiągnąć cel (wyciągnąć ich z tego) trzeba działać odwrotnie czasem zaciskając zęby...
nie wyciśniesz ze mnie łez nad losem biednych samotnych matek,
bo sama jestem matką dwójki dzieci i nie miałam alimentów ani też nie liczyłam na żadne cuda, zaciskałam zęby i osiągnęłam to co chciałam, chłopcy mają kontakt z ojcem lepszy niż ze mną, a ja wzięłam na siebie ich utrzymanie, to czy On wywiązał się z obowiązków rodzicielskich, to nie moja sprawa, za to rozliczą go dzieci, albo mu darują, nie wiem, to ich pieniądze nie moje.
co do służby zdrowia to nie moja wina, że tak wygląda, ale też nie jest tak strasznie, i jak ktoś chce, to pomoc znajdzie.
mam nadzieję że nie będę musiała kontynuować tej dyskusji bo swoje powiedziałam i nie przeszkadza mi cudze odmienne zdanie
u mnie zadziałało dobrze, i to mi wystarczy.
Pozdrawiam serdecznie.
a tak w ogóle
Usuńdupek, to też facet tyle że bez jaj
facet, który nie potrafi przeprosić kobiety, to też dupek tyle, że w kapciach
Mężczyzna, to też facet tyle, że w kapeluszu na właściwej głowie, z jajami nie tylko w rozporku, i w różowych kapciach na nogach
bo
ma kapelusz, żeby mógł się ukłonić kobiecie,
jaja, żeby mógł doprowadzać ją do szaleństwa
a kapcie żeby nie rysować jej podłogi
:P
Miłego wieczoru :)
Swiadomie napisałam "\samotny rodzic"- nie samotna matka. I nie jest moim celem budzenie współczucia, tylko sucha konstatacja faktu. Co do pomocy ze strony służby zdrowia- oczywiście, można ją znaleźć, nie napisałam , ze nie. W końcu. A Twoja wina na pewno nie. Teraz co do faceta- cóż, chyba rozmawiamy nie o sytuacji potknięcia , ale o sytuacji mocno patowej. Ile można dawać szansę na poprawę ? To już każdy musi ocenić. Ja nie sądzę, by kobieta musiała tę szansę dawać w nieskończoność, kosztem swojego życia. Trudno też przewidzieć, co będzie lepsze - odseparowanie dziecka czy nieodseparowanie. A PRZEDE WSZYSTKIM- mnie chodzi o przeprowadzkę MATKI I DZIECKA, nie przeprowadzkę tatusia - wydawało mi się to dość logiczne i absolutnie oczywiste , że raczej nie można wywieźć osoby nieubezwłasnowolnionej. UCIECZKA , nie wywózka. Więc wstawki o Oświęcimiu czy Putinie jakoś tak od czapy....no i przygarnięciu patologii również. Patologia zostaje na miejscu:)) .
UsuńCiekaw jestem Makowa co byś napisała, gdybyś w swoim życiu trafiła na takiego łajdaka jak ten opisany w poście. Czy też byłabyś taka wyrozumiała, gdybyś raz i drugi dostała od niego manto, gdyby Cię wyzywał od szmat i ścierek, gdyby Cię okradał, gdyby okradał Twoich synów.
UsuńMyślę, że wtedy darowałabyś sobie pisanie takich pierdół jak "dawanie drugiej szansy", "traktowanie po ludzku", itp. bzdety.
Miałaś szczęście, bo nie trafiłaś na takiego drania. Myślę, że gdybyś na takiego trafiła, to przestałabyś marzyć o facetach typu macho, bo miałabyś wówczas przesyt takich "silnych facetów". Bo teraz, jak widzę, masz niedosyt :)
Ok. An_Ka niech będzie, mniejsza o szczegóły
Usuń:)
sorry Smurff, co to znaczy trafiła? wybrała chyba!
Usuńskąd wiesz, że nie był draniem?
skąd wiesz o kim marzę? przeczytałeś w internecie? czy czujesz, że nie o Tobie,
przykro mi ale ciekawość Twoja pozostanie dziewicza :P
Pa :)
Hmmmm...mam deja vu, E.L reaktywacja ?
UsuńKażda kobieta na początku myśli, że wybiera dla siebie księcia na białym koniu. Potem bywa z tym różnie, tzn. raz trafia lepiej, a innym razem gorzej. Stąd "trafia".
UsuńCałą resztę opierałem na tym, co napisałaś wcześniej. Czytanie ze zrozumieniem tekstu napisanego po polsku nie jest w moim przypadku czymś, co bym określił jako "Mission: Impossible" :)
podobał mi się ten film
Usuńobraz takiego wypaczonego świata - Elizjum
https://www.youtube.com/watch?v=wKjWUY26laM
nie sadzę Smurff, gdybyś tak czytał, to już dawno byś się na mnie obraził :)
Usuńpa,pa.
An-Ka - ???
a tak w ogóle, żebyś za dużo nie rozbujał wyobraźnię, to wyjaśniam, że gdybym chciała Cię obrazić, to bym zrobiła to wprost,
Usuńale nie chciałam!
to zastosowałam swoje skróty myślowe, stąd wiem, że nie wszystko czytasz w moich myślach :P
chciałam tylko zwrócić Ci uwagę jak naprawić błąd, ale to nie jest tak bardzo ważne, to nie ma co robić larum :)
ot, takie moje dywagacje :)
Było, minęło..
Miłej nocy. Pa.:)
Nie tak łatwo się obrażam, blogerzy i politycy z konieczności muszą mieć grubą skórę, inaczej codziennie musieliby się na kogoś obrazić :)
UsuńChyba wyraźnie napisałem "po polsku" a MSM-ów nijak nie da się podłączyć do tej kategorii, nawet przy najlepszych chęciach :)
Błąd? Wg mnie nie popełniłem żadnego błędu w tej dyskusji, toteż nie widzę potrzeby, aby cokolwiek naprawiać.
właśnie Ty nie widzisz, a ja się źle poczułam w gronie Twoich gości. Niestety nie jestem gruboskórna ...tym się zasadniczo różnimy.
UsuńŚledziłam Twoją rozmowę z Dibeliusem na temat zachowania się gospodarza wobec komentujących ( na blogu An-Ki http://an-ki-nieanki.blogspot.com/2015/01/list-otwarty-czyli-memento.html) i muszę przyznać Ci rację, że te bardziej kontrowersyjne komentarze należy publikować wyłącznie u siebie na blogu albo w przyjaznym środowisku albo wcale, bo po co komu złe samopoczucie, nawet jeżeli jest wyłącznie wirtualne.
a ten ciąg komentarzy jest nieprzyzwoicie za długi!!!!
sorry i spadam!
Makowa - twierdzisz, że nie przeszkadza Ci, że ktoś ma odmienne zdanie, jednak właśnie prezentowanie przez kogoś cudzego zdania traktujesz jako atak na siebie, a to nie jest prawda. Natomiast Twoje komentarze często nie bywają rozmową a są pełne nieuprawnionych sugestii i przypuszczeń , co przy "cienkiej skórze" łatwo może spowodować , że to właśnie Ty możesz spowodować czyjeś złe samopoczucie w gronie gości. Nie było moim celem Cię urazić i nie wiem, co mogło to zrobić, ale przepraszam. Natomiast sugeruję, że może warto spojrzeć na swoje komentarze...
UsuńAn-Ka "w gronie Twoich gości" - myślałam o sobie, jako gość tego blogu
Usuńale Dziękuję!
Przykro mi Makowa.
UsuńNie spodziewałem się, że jesteś aż taka wrażliwa na swoim punkcie.
To już wiesz.
UsuńMiłego!
Pa.
typowym dylematem, jak się "ustawić" psychicznie w stosunku do osoby uzależnionej, która funkcjonuje destrukcyjnie w stosunku do otoczenia /a tak jest w większości przypadków, "nieszkodliwe ćpuny" istnieją, ale są w przeważającej mniejszości/, to pytanie, czy to osoba chora, czy po prostu "zła"... traktując ją jako tylko chorą, automatycznie, wręcz podświadomie zdejmujemy z niej sporą część odpowiedzialności /co zresztą jest po myśli osoby uzależnionej, której koronnym argumentem jest "odczepcie się, ja jestem tylko chory(a)/... optimum to traktowanie takiej osoby "po ludzku" z poprawką na jej chorobę, jednocześnie jednak zero tolerancji dla jakichkolwiek destrukcyjnych zachowań...
OdpowiedzUsuńtyle teorii, natomiast jak to się odnosi do opisanej sytuacja i na jaką strategię przekłada?...
zacznijmy od samej obserwacji ojca z dzieckiem... jak ojciec odnosi się do dziecka?... jakie emocje przekazuje?... bo niewykluczone jest, że traktuje to dziecko tylko narzędziowo, by mieć przepustkę do domu matki /gdzie może coś usępić, ukraść/... istotna jest też kwestia, jakie wzorce zachowań dziecku nieświadomie przekazuje... dziecko jest bardzo chłonne i obserwując ojca przejmuje różne odzywki, reakcje typowe dla pijackiej subkultury, co w dalszej przyszłości może się na nim niekorzystnie odbić...
ergo...
postuluję bezwzględny zakaz wjazdu do domu dla tego ojca... jeśli rości sobie ojcowskie prawa do kontaktu z dzieckiem, to tylko na zewnątrz, pod kontrolą matki, na jej warunkach... koniec, kropka... oczywiście zero takich pomysłów, by prosić ojca o opiekę nad dzieckiem w chwilach, gdy ona naprawdę nie ma go z kim zostawić...
a jak to wszystko wytłumaczyć dziecku?... najtrudniejszy punkt... myślę, że najprostszymi słowami, np. "tata jest chory i dopóki nie wyzdrowieje, to nie ma do domu wstępu, bo nam znowu coś ukradnie"...
niestety, gdy się operuje raka, to kawał zdrowej tkanki też trzeba wyciąć, więc argument "nie chcę burzyć dziecięcego świata" nie przechodzi, bo ochrona tego świata zaowocuje później jeszcze gorszym wstrząsem dla dziecka...
kolejna sprawa, to pomoc instytucjonalna... terapia dla współuzależnionych /bo ona JEST współuzależniona/ oraz twarde kroki prawne /egzekwowanie alimentów via sąd/...
...
no i tyle, tu nie ma co tworzyć kwadratowych jajek... zdaję sobie sprawę, rzeczna jasna, że w tej chwili tak sobie tylko teoretycznie pitolę w naszym gronie, że w realnej sytuacji /np. kobitka przychodzi do mnie po fachową pomoc/ pojawia się mnóstwo detali i o każdy z nich może się ten plan sypnąć, że nie wystarczy jej raz czegoś powiedzieć, tylko wymaga to konsekwentnego monitoringu... niemniej jednak przy tych szkicowych punktach wspominanych wcześniej będę się upierał, bo bez tego wyjdzie kicha dla wszystkich, a przede wszystkim dla dziecka...
pozdrawiać :)...
Wobec tego cofam wcześniejsze pytanie, na czym ma polegać kontrola kontaktów ojca z synem, bo w tym komentarzu mi to wyjaśniłeś. W ogóle muszę przyznać, że Twoja metoda postępowania w opisanej sytuacji trzyma się kupy i myślę, że jest dość klarowna, także z uwagi na ewentualne szkody psychiczne dla chłopca, jakie może przynieść utrzymywanie obecnego status quo.
UsuńPozdrawiać :)
@Pkanalia
UsuńWszystko i na temat - pozwól, że "podpiszę się" pod twoją wypowiedzią.
Jeżeli ta kobieta boi się uciąć tych kontaktów to to będzie się wlokło za nimi i dziecko stanie się rzeczywiście typowa ofiara alkoholika. Poza opcją unicestwienia tatusia przez los sensowna byłaby przeprowadzka na drugi kraniec kraju. Mama zadowolona , bo nikt jej nie zarzuci, ze zabrania kontaktów (często w takiej sytuacji kobiety boją się takich pretensji ze strony dziecka) a tatuś na pewno się pofatyguje.
OdpowiedzUsuńTfu - nie pofatyguje, oczywiście
UsuńTak, przeprowadzka na drugi koniec kraju to w tej sytuacji bardzo skuteczna metoda pozbycia się toksycznego tatusia.
Usuńjest jeszcze jedno...i tu zgodziłabym sie z P.Kanalią,żeby odciąć wizyty tatusia,czyli bezwzględny zakaz wjazdu,bo to stwarza jeszcze jedno niebezpieczeństwo,a mianowicie tatuś zacznie grać sprytnie na uczuciach dziecka,a co najgorsze,buntować przeciwko matce,alkoholik ma szeroki wachlarz sposobów na ukazanie siebie w korzystnym świetle,wyczuł,że matka jest nieco zdeterminowana, a dziecko naiwne.To jest jakiś najgorszy gatunek tatusia,bo żeby jeszcze wynosił z jej domu żywność,wiedząc,że jej sie nie przelewa,że syn będzie być może głodny...to bandyta po prostu.To przemawia za tym,by jednak nie wpuszczać go do domu i nie prosić o pozostawanie przy dziecku...bo będzie coraz gorzej,pijak kupi mu jakis drobiazg za parę groszy by przekupić,a przy okazji zrobi ofiarę z siebie,że mamusia jest niedobra i zabrania mu wizyt domowych...i jeszcze gorzej będzie...
OdpowiedzUsuńkobieta słaba,szczególnie przy synu,nie zyskuje szacunku, chłopiec dlatego lgnie do ojca często...może to wygląda na niewdzięczność syna,ale w tym wieku potrzebuje po prostu ojca,wyobraża go sobie jako silnego faceta,bo matke widzi ciągle słabą psychicznie...
powoli,konsekwentnie ,albo i nie powoli...zakazac zakazać wizyt domowych,niech tatuś spotyka sie z synem na mieście,jak taki dobry ojciec...
ale dla ich wspólnego dobra,to ja bym z tym pospolitym złodziejem zerwała wszelkie kontakty,jedynie wyegzekwować alimenty należne dziecku
To zagrożenie ze strony ojca, o którym piszesz, jest bardzo realne.
Usuń"Tatuś" faktycznie lubi manipulować i przedstawiać siebie w pozycji ofiary, któremu była żona bardzo utrudnia życie.
Generalnie jestem za tym, aby stosować się do rozwiązań sugerowanych przez Kanalię, przemawia to do mnie i tego bym się trzymał będąc na miejscu tej kobiety.
Właśnie dla dobra, szczęścia i spokoju dziecka - mama czym prędzej powinna zerwać wszelkie kontakty z ojcem.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom, dzieci są bardzo dobrymi obserwatorami - więc jeśli chłopczyk był/jest świadkiem awantur, myślę, że zrozumie postępowanie mamy.
Pozdrawiam w niedzielne popołudnie :)
Ja także skłaniam się do takiego rozwiązania, chociaż zdaję sobie sprawę, że chłopiec początkowo może poczuć się rozczarowany.
UsuńAle to jest najlepsze rozwiązanie, także ze względu na jego dobro.
Pozdrawiam niedzielnym wieczorem :)
nie robi tego dla dziecka, a jedynie dla siebie, jest koalkoholikiem
OdpowiedzUsuńPewnie masz rację, ale ona nie zdaje sobie z tego sprawy.
UsuńJa myślę bardzo podobnie jak Dibelius.
OdpowiedzUsuńChyba jest więcej tutaj takich osób, które myślą podobnie.
UsuńNa miejscu tej kobiety nie pozwoliłabym ojcu zbliżać się do dziecka - co czuje mały, gdy słyszy epitety pod adresem kochanej mamy? Taki mały człowiek jest bardzo delikatny emocjonalnie, kontakty z ojcem awanturnikiem, złodziejem i krzykaczem mogą w przyszłości dać straszne owoce.
OdpowiedzUsuńMam wątpliwości, czy te kontakty są rzeczywiście dla dziecka (narażać syna na agresję słowną, na patologiczne zachowania ojca typu notoryczne okradanie kobiety i syna)...
Myślę, że to zagrożenie ze strony ojca jest całkowicie realne. Syn po dłuższych kontaktach z ojcem może przejąć jego styl bycia, czyli przejąć jego najgorsze cechy. Matka chłopca powinna zdawać sobie sprawę z tego zagrożenia. W efekcie te kontakty ojca z synem mogą przynieść więcej złego niż dobrego.
UsuńUważam, Smurffie, że kontakty ojca z synem powinny być albo ograniczone, albo objęte odpowiednim nadzorem! Chyba prawo rodzinne przewiduje taką możliwość.
OdpowiedzUsuńIstnieje przecież niebezpieczeństwo, że syn dorastając do "trudnego wieku" może ulec przez tego sqrviela demoralizacji.
serdeczności
Masz rację, istnieje poważne ryzyko, że syn po pewnym czasie przejmie najgorsze cechy "tatusia". Dlatego dalsze kontakty ojca z synem nie są wskazane.
UsuńUkłony.
wystarczy, że dzieciak przyuważy, jak ojciec podprowadza coś z domu... uruchamia się wtedy mechanizm: "skoro tata to robi, znaczy jest to w porządku"... dalej chyba nie muszę rozwijać?...
UsuńZgadzam się całkowicie z Brunetem. Potrzebna jest terapia dla tej kobiety. Gdy zrozumie, sama będzie umiała przerwać ,, chore kontakty,, swoje i dziecka z ,,tatą,,.
OdpowiedzUsuńZgadza się, ona jest współuzależniona i jako taka również potrzebuje terapii.
UsuńPowiem tak: niezależnie od tego, jak dużo powie Ci o swojej sytuacji dana osoba, nikt nie jest w jej skórze. Można rozważyć z nią w spokojnej rozmowie wszystkie opcje i najbardziej potencjalne ich następstwa. Ale decyzja należy do tej osoby - to ona zna swoje dziecko i tylko ona tak naprawdę wie, co z byłym mężem przeżyła. Ja w wieku ośmiu lat byłam świadoma wad swojego ojca i gdyby przegiął pałę (a było blisko), to sama zaczęłabym namawiać mamę na rozstanie z nim, żebyśmy miały w domu święty spokój. A tu - jak czytam, dziecko jest zapatrzone w "ojca" jak w obrazek. To też z czegoś wynika. Jeśli tak podrośnięte dziecko nie widziało, co się w domu dzieje, kiedy "tatuś" zaczyna działać, to prawdę mówiąc trochę mnie to zbija z tropu.
OdpowiedzUsuńTo zapatrzenie w ojca może wynikać z różnych przyczyn. Gdybym miał obstawiać najbardziej prawdopodobne teorie, założyłbym że chłopiec idealizuje sobie postać ojca, bo bardzo mu go brakuje. Ale możliwe są też inne przyczyny i ich też nie powinno się w tej historii wykluczać.
UsuńByć może matka nie powie złego słowa na eksa w obecności ich wspólnego syna i to także ma wpływ na postrzeganie tego gościa przez dziecko.
UsuńSwoją drogą ojca syn nie interesuje, unika z nim kontaktu; do mieszkania eks żony przychodzi tylko wtedy, kiedy chce coś wynieść...
Kobieta pisze: "Bardzo chcę oszczędzić tego bolesnego rozczarowania mojemu synowi. On i tak z czasem pozna prawdę o swoim ojcu, ale wolę, aby odbyło się to stopniowo, w miarę jak zacznie coraz więcej rozumieć, a nie gwałtownie, tak jak to było ze mną." Cóż, ja myślę, że ośmioletnie dziecko zazwyczaj rozumie dużo więcej, niż tej kobiecie się wydaje. Jej syn być może włączył sobie jakąś blokadę albo szuka poczucia bezpieczeństwa gdzieś indziej, poza osobą matki, a ze nie zna zbyt dużo osób dorosłych, padło na "tatę".
PS. Uważam, że pewne rzeczy trzeba mówić dziecko jasno i bezpośrednio, choć nie tak mocnymi słowami jak to zrobiła babcia tej pani, typu: "Twój ojciec ma Cię gdzieś, zawsze miał i to się nie zmieni". Zachowanie ojca może mieć wpływ na przyszłe zachowania syna - w tym zgadzam się z przedmówcami; bo chłopiec może stawiać sobie ojca za przykład męskiego postępowania.
UsuńMyślę, że trzeba w tym wypadku znaleźć coś w rodzaju złotego środka, a więc z jednej strony podczas rozmów z chłopcem nie wynosić ojca na piedestał, ale z drugiej strony - nie mieszać go totalnie z błotem. Wydaje mi się, że jedno i drugie stanowi pewne zagrożenie dla psychiki chłopca.
UsuńI krytykować czyny, nie samego człowieka: "tata robi tak i tak - to jest złe, nie w porządku wobec innych"
UsuńWłaśnie tak. Niech dziecko pozna daną osobę poznając jej czyny, a po jakimś czasie samo dojdzie do własnych wniosków względem tej osoby.
UsuńPs Ludzie piszą tu o współuzależnieniu; a ja jeszcze dodam inną opcję: ta kobieta chyba jest bardzo samotna, skoro mimo wszystko kurczowo trzyma się takich znajomości i to pod pozorem dobra dziecka (kontakty z ojcem, choćby nie wiem co). Dziecko jest już wystarczająco duże, żeby zacząć z nim rozmawiać o tym, co jest dobre a co złe w kontaktach międzyludzkich.
OdpowiedzUsuńFaktycznie musi to być osoba samotna skoro pomimo tylu złych doświadczeń nadal utrzymuje kontakt z ojcem dziecka.
UsuńAle powiem ci, że osoba samotna poszukuje raczej normalnych relacji, a tu widać jakąś szaloną destrukcję.
UsuńRzeczywiście, patrząc na to z boku, dobrze to nie wygląda.
UsuńTo jest uzależnienie jak każde inne.Je po prostu należy leczyć.
OdpowiedzUsuńGdyby to było takie proste to by nie było problemu.
UsuńNiektóre trudności piętrzą sobie sami ludzie - brak wiary: "nie uda się" na wstępie skreśla choć minimalny sukces
UsuńTak, czasem największe bariery nie do pokonania tkwią w głowie,
Usuń