Nero ma cztery lata i jest czarnym mieszańcem składającym się z kilku psich ras. Nikt go nie pytał czy chce być mieszańcem... los zdecydował za niego. Nikt też go nie pytał, kto ma być jego panem... także i w tym wypadku los zdecydował za niego. Niestety, nie był to wybór korzystny... Nero miał okrutnego pana, który już od szczeniaka go regularnie tłukł, a prawdę powiedziawszy - katował za byle co. Właściwie to Nero do dziś nie wie za co... czy była to zemsta za to, że był psim mieszańcem, czy też dlatego, że nie potrafił się skryć przed czujnym wzrokiem swego srogiego pana...
Gdy Nero miał dwa lata, jego pan postanowił się go pozbyć i oddał go do schroniska, skąd dość szybko trafił do domu dobrych ludzi, którzy absolutnie nigdy go nie bili. Ba! Nawet nigdy nie podnieśli na niego ręki... pomimo tego Nero stale się kulił i ciągle był zalękniony, a w jego oczach stale widać było strach. Wystarczyło, aby ktoś w pobliżu Nero poruszył się gwałtownie, a pies natychmiast kulił się w oczekiwaniu na spodziewane razy...
Hanka ma trzydzieści lat i jest wysoką zadbaną brunetką o błękitnych oczach. Pomimo swej niewątpliwej atrakcyjności, Hanka jak dotychczas nie miała szczęścia do mężczyzn. Kochała ich w swoim życiu kilku, ale za każdym razem z jej miłości zostawały tylko żałosne strzępy...
Pierwszy facet Hanki okazał się despotą, który pomiatał nią i traktował gorzej jak szmatę.
Drugi często zaglądał do kieliszka, a pijany potrafił jej nieźle przyłożyć...
Trzeci grubiańsko wrzeszczał na nią i wyzywał od najgorszych, a gdy się napił - potrafił ją brać siłą, czy tego chciała, czy też nie...
W efekcie Hanka żyje teraz samotnie i nie wierzy w zapewnienia o uczuciach adorujących ją mężczyzn. Nie chce się angażować w kolejny nieudany związek. Nie rezygnuje z seksu, ale nie chce kochać, ani też nie chce być kochana. Boi się zasypiać przy mężczyznach z którymi uprawia seks...
Czy Nero przełamie kiedyś swój strach przed człowiekiem? Czy zrozumie, że ludzka ręka wyciągnięta w jego stronę wcale nie chce go uderzyć, a tylko chce go pogłaskać? Skąd ma wiedzieć, czy ta ręka nie zacznie go tłuc jak przed laty?
Czy kiedykolwiek uda się Hance przełamać swoją nieufność wobec mężczyzn? Czy uwierzy w szczerość uczuć kolejnego faceta który się wokół niej zakręci? Czy potrafi mu zaufać? Przecież może się okazać, że ma do czynienia z kolejnym brutalem...
Brzydzę się przemocą tak samo jak zdradą!! Niedopuszczalne jest dla mnie bicie słabszych, a silniejszych nie ma sensu ;-))Jedynym rodzajem przemocy dopuszczalnym w naszej rodzinie są łaskotki ;-))A na poważnie, to wątpię, by skrzywdzne zwierzę, czy człowiek kiedykolwiek odzyskali ufność w stosunku do ludzi.... a jeśli, to na pewno nie prędko...
OdpowiedzUsuńKiedy Pszczółka poszła do szkoły zdarzył się taki jeden ranek, kiedy wyjątkowo działała mi na nerwy... Nie chciała wstać, a jak już poszła do ązienki, to zamiast się myć stałą oparta o ścianę... Wkurzona krzyknęłam -Teraz to ci już chyba przyleję!! -Na co dziecko podniosło swoje niewinne oczęta i ze zdumieniem w głosie spytało -Tyle lat mnie nie biłaś i teraz nagle zaczniesz?! -Nie zaczęłam, chociaż byłam blisko... Przemoc świadczy jedynie o słabości bijącego... Pozdrawiam
chyba nigdy do końca...nie zapomina się "podniesionej ręki", krzywdy, to jest jak wyrok towarzyszący przez całe życie, choroba która wymaga lekarstwa do końca życia ale żyć się da i można łagodzić skutki...to nie jest kwestia zaufania, to moim zdaniem jest najłatwiej odbudować...najtrudniej pozbyć się strachu to są reakcje trwale zapisane w mózgu działające podświadomie, trzeba nauczyć się amnezji a to dość trudne...oduczyć się reagowania na podniesioną rękę, odzyskać swobodę reakcji, tą walkę ze sobą musi podjąć samo zwierzę i ta Dziewczyna...właśnie..dlaczego nie może zasnąć? nie boi się mężczyzn skoro pozwala na zbliżenia...boi się stracić kontrolę, chce trzeźwo patrzeć i kontrolować sytuację ciągle przygotowana na atak, w śnie jest bezbronna i tam nie pozwala wejść nikomu, jedyny zachowany bastion...tak mi się wydaje, że to coś w tym stylu...cóż, wszyscy mamy jakieś choroby ujawnione i te nieujawnione i każdy na swój sposób musi walczyć o życie bo najpiękniejsze są tylko chwile ...o które warto walczyć...trzeba tylko pobudzić do życia a zostało już tylko jedno koło ratunkowe...Miłość:) pozdrawiam pa:)
OdpowiedzUsuńaaa i jeszcze jedno...nie wszyscy musimy żyć tak samo, trzeba zaakceptować siebie swoje odmienności i potrzeby ...stworzyć warunki bezpieczeństwa i swobody wyboru, niewymuszonego wyboru...chore zwierzęta i ludzie potrzebują dużo więcej cierpliwości i miłości, którą czepią z zewnątrz dokąd nie naładują własnej pustki by ją potem móc oddać...za to ponoć te mieszańce ze schroniska są najwierniejsze i najbardziej oddane jakby znały prawdziwą wartość szczęścia...to może warto na to dłużej czekać...dobranoc :)
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś doświadczył w życiu przemocy, to nie tak łatwo mu zaufać ponownie. Boi się sytuacji, w których jest właściwie bezbronny.
OdpowiedzUsuńSiostra jednej z moich przyjaciółek wzięła suczkę ze schroniska. Suczka była regularnie bita przez poprzedniego właściciela. Dużo czasu zajęło tej dziewczynie, mojej przyjaciółce, ich siostrze i mamie, aby psinka przestała się ich bać, aby zaufała. A im trzeba było sporo cierpliwości, bo na początku zdarzało się, że suczka reagowała nawet agresywnie. Teraz jest w sumie dobrze, suczka czuje się bezpiecznie w ich towarzystwie, ale boi się obcych ludzi, bardzo się boi.
Z nami ludźmi też nie jest tak, że po doznanej przemocy łatwo jest zaufać. Ja się w sumie bohaterce notki nie dziwię, że się boi zasnąć, bo przecież w czasie snu jesteśmy tak bardzo bezbronni. Naprawdę trzeba dużego poczucia bezpieczeństwa i zaufania, aby być przy kimś tak bezbronnym jak we śnie, a ta druga strona musi się uzbroić w cierpliwość, ale czy w tak zabieganych czasach to możliwe?
Czemu Hanka twierdzi, że nie chce kochać? Pewnie ileś razy się sparzyła... A jeśli tak było, to może dla własnego poczucia bezpieczeństwa, spokoju nie chce już próbować?
Człowiek, jak pies... razy pamięta długo. Obawiam się, że na zawsze. Trzeba im obojgu kogoś bardzo oddanego, cierpliwego, kto nigdy ręki na nich nie podniesie, ani tonu gwałtownie nie zmieni... i wzbudzi zaufanie na tyle, by i pies i dziewczyna mogli zasnąć spokojnie. Nie wiem Smurffie, czy inaczej to będzie możliwe, by zapomnieć.
OdpowiedzUsuńPorównanie kobiety do psa? Nooo...odważnie Smurffie, odważnie ;))
OdpowiedzUsuńWróżka
Przemoc fizyczna, bo o tej wspomniałeś, choć dotkliwa cieleśnie nie jest tak okrutna w porównaniu do przemocy psychicznej, trudniejszej do wykrycia, stwierdzenia, udowodnienia. A zatem wiele kobiet (w mniejszym stopniu mężczyzn), przez całe swoje życie nie potrafi uwolnić się od oprawcy...który często szepce im do ucha: "jeśli odejdziesz, to i tak cię znajdę...i zabiję"..a na co dzień to mili, uczynni, pracowici ludzie..a w domu są tyranami..
OdpowiedzUsuńTo okrutne, ale prawdziwe - przemoc emocjonalna jest najgorsza..najtrudniejsza do zniesienia, a jednocześnie powoduje uzależnienie emocjonalnie od sprawcy, który najczęściej potrafi wpędzić swoją ofiarę w poczucie winy. A wówczas trudno uwolnić się od tyrana.
Tak, specjalizuję się w sprawach przemocy..za dwa tygodnie czeka mnie egzamin państwowy. I pamiętam, kiedy podczas jednego z wykładów na specjalizacji Pani psycholog kazała nam się zastanowić, dlaczego wybraliśmy akurat ten kierunek..ona dobrze wie, że nawet wybierając ten zawód, większość ludzi kierowała się własnymi doświadczeniami i chęcią pomocy innym..a czasem przez to i sobie.
Pozdrawiam :)
W pewnym sensie te dwa przykłady o jednym mówią,pamiętaniu przemocy fizycznej,jednak wydaje mi się,że jest pewna różnica.Pies inaczej "zapamiętowywuje" niż np.kobieta kiedyś poniżana.Jest to rysa psychiczna na pewno,może i na całe życie,ale....Nie za bardzo rozumiem tę kobietę z opowiadania.Bo jeżeli "uprawia" sex,myśle,że dla przyjemności jednak,to ta obawa zasypiania przy kochanku...jest dla mnie troszkę dziwna.Może ja inaczej odbieram kogoś,z kim bym "seksiła".Banie się zasypiac przy kimś jednak bliskim w pewien sposób,nawet teoretyzując,że to dla sportu...mija sie z celem.
OdpowiedzUsuńJednak domyślam się,że chciałeś podkreślic ,że długo pamięta się traumę z przeszłości i trudno jest znowu w pełni zaufac drugiej osobie,na tyle,żeby byc przy niej bezpiecznym,w chwili,gdy zamkną się drzwi.Przemoc fizyczna i psychiczna są jednakowo groźne,ta druga bardziej,bo otoczenie nie wie,nie widzi co ofiara przeżywa.Kat działa po cichu....
"Banie się zasypiac przy kimś jednak bliskim w pewien sposób,nawet teoretyzując,że to dla sportu...mija sie z celem"...
OdpowiedzUsuńnooo Crackie, a może powiesz nam, co miałaś na myśli pisząc to nieskładne zdanie...pod każdym względem nielogiczne, pomijając stylistykę oraz inne błędy w pisowni...treść jest dość dziwaczna..
Jeśli rozłożyć to 'stwierdzenie' na części wyjdzie nam coś takiego:
..strach przed zasypianiem przy kimś, z kim odbyło się seans, zwany seksem (nie wiem skąd pomysł, ze ten ktoś może być kimś bliskim, jeśli piszesz, że to tylko "numerek"?)...ale rozumiem, że dla Ciebie seks i bliskość, to jednoznaczna sprawa..a już stwierdzenie, że ta sytuacja, to coś, co mija się z celem jest dla mnie jakimś skomplikowanym (albo prymitywnym) myśleniem...o jaki cel Tobie chodzi..i dlaczego piszesz o mijaniu się z nim? W skrócie zabrzmi to tak:
"jak można bać się czegoś, co jest przypadkowe (mniej lub bardziej), no i świadczy to o jakiejś zażyłości (zero logiki)...no i mija się to wszystko z celem..który w związku z zaistniałą sytuacją nie był wyznaczony"...czyli nic z niczym się nie mija...coś się zdarzyło, coś każe uciekać, do niczego to nie prowadzi...
Pozdrawiam...zdezorientowana nieco ;)
Psina nigdy nie zaufa, nawet gdyby tylko raz oberwała zawsze będzie ostrożna.
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że niektóre kobiety, (może faceci też) mają jakby wdrukowany model swojego faceta i obojętne ile związków by zaczynały, za każdym razem wybierają podobnie. Hanka właśnie taką kobietę przypomina. Jej kolejni kochankowie mogą być powielaczami facetów z poprzednich związków i ma uzasadnione obawy.
Doro,zaraz Ci wytłumaczę o co mi chodzi,nie wiem dlaczego mnie nie rozumiesz,haha.Jeżeli Hanka nie boi sie uprawiac seksu z kimś,to dlaczego z tym kimś bała by się zasypiac?Ja tego nie rozumiem jednak....Przecież to jedno z drugim nie gra.O to mi chodzi.Nie wiem jak mam to jeszcze inaczej tłumaczyc.Ja tak to rozumiem.
OdpowiedzUsuńJedno mnie cieszy Doro,że analizujesz moje komentarze,ja nie raz dobrze namieszam,to moja specjalnośc ponoc,nie przejmuj sie,haha.Numerek,nie numerek,ale zrobienie takiego numerka i strach potem zasnąc,toż to jakiś nonsens...Czyli powinna od razu gościa za drzwi wyrzucic,no może najpierw pozwolic mu się ubrac?:P))))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam zdezorientowaną Dorę:))))
co do bicia zwierzaków /z tłuczeniem osła na klasyczne salami włącznie/, to mi nic już nie mów, bo mi się myślenie wyłącza i kierownictwo przejmuje ślepa furia...
OdpowiedzUsuńz kobitkami jest u mnie podobnie... pomijam przypadki, gdy tłuczemy babę, która nas napadła z nożem, bo to jest karanie bandyty, a nie bicie kobiety... tudzież konieczność klapsa w buzię nieprzytomnej lub histeryczki, bo to jest zabieg terapeutyczny... /sado-maso też odpada, bo jest to po prostu dopasowanie seksualne w związku :)))))/...
coś na rzeczy wspomniał Kacper... pierwszy facet nieraz wdrukowuje kobiecie w głowę schemat tego, jaki facet powinien być... trudno rokować, jak potoczą się losy Hani... może być tak, że na skutek urazu jedynym jej "facetem" pozostanie wibrator do końca życia... może być też tak, że będzie podświadomie lgnęła do podobnych typów, według wdrukowanego schematu... nie wiem, czy pamiętasz, ale na początku mojego blogowania opisałem taką historię /z życia wziętą/... kobieta odeszła ni z gruchy, ni z pietruchy od faceta... bo jej nie tłukł... wróciła do poprzednika /od którego wcześniej uciekła, bo ją lał/...
pozdrawiam :)))...
Witam wszystkich komentujących :)
OdpowiedzUsuńPomyślałem, że akurat w przypadku tego posta nie będę odpowiadał indywidualnie, bo bym musiał za każdym razem to samo napisać.
Na pomysł tego posta wpadłem jakiś czas temu w windzie obserwując zachowanie pewnego psa. Pies obserwował mnie i nerwowo przestępował z nogi na nogę, chociaż jego właścicielka starała się go uspokoić. W pewnym momencie poruszyłem się, a pies w tej samej chwili gwałtownie skulił się i przycupnął do podłogi. Wtedy już domyślałem się, co jest grane...
- wzięła go pani ze schroniska, prawda? - zapytałem właścicielkę psa.
- tak... skąd pan to wie?
- widzę po jego zachowaniu... musiał być bity... tak się zachowują psy bite przez ludzi.
- ma pan rację, ja też to obserwuję... no jest bardzo lękliwy i boi się obcych ludzi... myśli pan, że kiedyś pozbędzie się tego strachu?
- nie wiem.... chyba nie do końca... kiedyś człowiek go zawiódł i myślę, że ten lęk już w nim pozostanie, może nie tak widoczny jak obecnie, ale jednak pozostanie...
Wysiadając z windy myślałem o tym psie i postanowiłem, że kiedyś napiszę o tym post.
Później zdarzyło się coś jeszcze, co sprawiło, że postanowiłem połączyć historię tego psa z historią Hanki... i nie chodzi mi bynajmniej o porównywanie kobiety do psa /Wróżko, Ty niesforna figlaro! ;P/.
To, co łączy los Hanki z życiem Nero jest zawiedzione zaufanie. Gdy życie po wielekroć nas sparzy, coraz trudniej jest nam zaufać ponownie, przełamać w sobie ten lęk nabyty podczas poprzednich, nieudanych, prób uzyskania czyjegoś zaufania.
Nie wiem Dorciu, czy gorszy jest terror psychiczny, czy też fizyczny. Myślę, że jeden i drugi jest straszny, to jak wybieranie, czy się chce otrzymać cios, powiedzmy raz w ciągu dnia, czy też wolimy być ciągle straszeni, że ten cios znienacka otrzymamy... nie podejmuję się wybierać, nie mam żadnych własnych doświadczeń w tym zakresie...
Celowo napisałem o tej obawie Hanki przed zasypianiem po seksie... nie wymyśliłem tego bynajmniej i też chciałbym to zrozumieć, bo podobnie jak Crackie, dziwi mnie taka postawa. Przecież decyzji o pójściu z kimś do łóżka nie podejmuje się pochopnie, dla mnie jest to dowód zaufania do partnera, to jest pełne odsłonięcie się i akceptacja tego drugiego człowieka, pozwolenie, aby ten drugi człowiek uczestniczył w naszym wspólnym intymnym misterium, bo tak traktuję seks. Wydaje mi się, że obawa Hanki wynika z tego, że kiedyś w podobnych okolicznościach ktoś to wykorzystał - a więc okradł ją gdy spała lub przeczytał jej prywatną korespondencję, pobił ją we śnie lub też zdarzyło się coś podobnego - w każdym razie spotkała ją za to jakaś bolesna strata /w szerszym rozumieniu tego słowa/ i stąd teraz ten lęk przed zasypianiem.
Kacper pisze, że jest pewna grupa ludzi /bo to odnosi się także do facetów/, którzy mają gdzieś w podświadomości już jakby "wydrukowany" model swojego partnera. Myślę, że coś w tym jest. Np. są takie kobiety, które stale mają nieszczęście napotykać na swojej życiowej drodze facetów, którzy bardziej niż średnia krajowa /eufemistycznie rzecz ujmując/ lubią sobie wypić - a potem wszczynają głośne burdy i często zamieniają się w "damskich bokserów". Często taka przypadłość przechodzi też z matki na córkę, tj. najpierw kobieta ma takiego ojca, a potem - chociaż się zaklina, że nie podzieli losu swojej matki - męża. Nie wiem na czym to polega, ale wiem, że czasem tak bywa. Czy Hanka także należy do kobiet tego typu? Mam nadzieję, że nie.
Pozdrawiam wszystkich komentujących oraz zaglądających :)
Ptr, pamiętam ten post jak przez mgłę... ale coś mi tam świta... więc chyba możesz napisać już jakiś podobny, w końcu należę już zdecydowanie do czytelniczych oldbojów Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńPzdr.
Smutny ten Twój post, Smurffie, choć prawdziwy, niestety... Bo znam takiego Nero i znam taką Hankę. Temu "mojemu Nero" zdarza się do dziś uciekać przed próbą pogłaskania go. A "moja Hanka"? "Moja Hanka" ma syna, który jest całą jej radością. Chce go wychowywać sama. Bez mężczyzny. Zapytałam ją kiedyś o seks. Czy jej tego nie brakuje, czy za tym nie tęskni? Jej odpowiedź mnie zmroziła - seks w jej odczuciu to tylko jedna z szykan jakimi posługuje się partner-tyran wobec swej ofiary, a ona już nigdy nie chce czuć się ofiarą...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!;-)
A ja mam do Ciebie takie pytanie, po jakim czasie powinno się iść z kimś do łóżka? Po ślubie, czy może po obopólnym powiedzeniu, że się kocha? Tak naprawdę to zależy od dwojga ludzi i znowu nie tak rzadko się zdarza, że tych dwoje ludzi ląduje w łóżku bez miłości. Hanka jeśli coś takiego robi, nie jest w tym odosobniona.
OdpowiedzUsuńCzemu to robi (w sensie ma ten seks, a na noc zostać nie chce)? W czasie seksu kobieta ma kontrolę nad sytuacją (a przynajmniej tak jej się może wydawać), a kiedy śpi, nie ma jej i w sumie nikt jej nie ma, no chyba że ktoś umie spać z otwartymi oczami i widzieć, co się wokół dzieje ;)
Jeśli została przez kogoś bardzo skrzywdzona, to nawet jeśli znowu pokocha, nie znaczy to, że szybko zaufa na tyle, aby przy tym kimś postawić się w sytuacji, w której będzie zupełnie bezbronna.
Przecież nawet po kilku latach znajomości może wyjść z kogoś bestia. Ale tego człowiek się nie dowie, spotykając się z kimś raz czy dwa razy w tygodniu, nawet codziennie.
Ktoś kto został bardzo skrzywdzony nie odbuduje zaufania od razu. Nawet jeśli kogoś fajnego pozna, nie znaczy to wcale, że tak za jednym zamachem odwali cały swój problem psychiczny.
Bardzo łatwo jest powiedzieć, że coś tu nie gra, że ona jest dziwna, itd. A przecież jej zachowanie powodowane jest lękiem, a lęk może być tak silny, że paraliżuje. A skoro ona ma świadomość tego lęku, to może ten seks to taki krok naprzód, aby zaufać bardziej temu facetowi, z którym jest, bo może coś może więcej być? Większość ludzi pokonuje swój lęk etapami i u każdego to jest indywidualna sprawa. Nie wszyscy są super silni psychicznie.
Jeśli chodzi o ten sen... Mam taką znajomą, która kiedyś wybrała się z chłopakiem pod namiot. Seksu jeszcze nie uprawiali, ona nie była gotowa, on mówił, że ją rozumie. Już wcześniej wyjeżdżali kilka razy razem, spali obok siebie, w jednym namiocie, w jednym łóżku. I ten facet, którejś nocy, gdy ona zasnęła, zaczął się do niej dobierać. Ona się wybudziła, on był silniejszy i ją zgwałcił. Byli sami, niewiele mogła zrobić. Powiedział jej tylko tyle, że przecież tak się stara, tyle wokół niej chodzi, a ona nie chciała mu tego dać, więc sobie wziął, bo twierdził, że mu się należało. Dziewczyna wpadła po tym zdarzeniu w depresję, próbowała popełnić samobójstwo. Po długiej terapii wychodzi na prostą. Facet wykorzystał jej zaufanie, uczucie, bezbronność. Może Hanka boi się czegoś takiego?
Może być tak, że człowiek czy zwierzę, którzy doświadczyli przemocy więcej nie zaufają człowiekowi, nie powierzą komuś nawet fragmentu swojego losu, a czasem jakoś to zaufanie da się odbudować, choćby dla tej jednej osoby, której się przestaną bać i przestaną się bać wykorzystania bezbronności.
To ujmę to inaczej..w odpowiedzi dla Ciebie Crackie oraz szanownego Gospodarza..
OdpowiedzUsuńKrakuska opisała nie tyle kochanka, co faceta na jeden raz - bo jeśli faktycznie byłby długoterminowym kochankiem, to nie byłby to seks "dla sportu", no i bliskość zbudowana (jakaś taka, ale zawsze ;>)..no i zaznaczam, że my tutaj teoretyzujemy, a nikt nie wyraża swoich pragnień oraz oczekiwań..tudzież podejścia do spraw seksu..a teoretycznie to Crackie wyraźnie napisała o "przygodnym" seksie, ktory nie ma nic wspólnego z bliskością..albowim spać z kimś (obok kogoś), a się bzyknąć, to dwie odrębne sprawy..zakładam, że Hania spotyka facetów i jako, że ma potrzeby (niezaspokojone) w sferze seksu, to pozwala sobie na takie kontakty..a po wszystkim chce jej się uciec, być może nawet na koniec świata..wystarczy wczuć się w sytuację takiej osoby, troszkę pomyśleć, co może czuć..i dlaczego odrzuca taką bliskość..sądzę, że poszliście w złym kierunku w swoich założeniach. Ona nie tyle boi się zasypiać przy kimś..ona za bardzo tego pragnie, ale myślenie, że może znowu się nie "udać" blokuje ją..a może być wręcz przeciwnie - seks tak, ale związki, uczucia, bliskość, która daje ciepło (pozorne w przypadku partnerów Hani)dziewczyna absolutnie odrzuca (to również lęk przed bliskością). I nie ma się co dziwić i nie sprowadzać sprawy do białego i czarnego, tylko troszkę zgłębić takie tajemnice, które dotykają wielu. I nie trzeba doświadczać niczego na własnej skórze, aby pojmować pewne sprawy. A Wy tutaj zaraz o przyziemnościach w stylu kradzież, pobicie itp. chyba nie tędy droga.
Pozdrawiam, moi mili :)
cholera, a miałam taki fajny komentarz wyjaśniający to postępowanie Hanki i go wcięło...
OdpowiedzUsuńw skrócie tylko powiem, że lęk, który powoduje, iż Hanka zachowuje się tak, a nie inaczej, jest u każdego inny a przezwyciężamy go w indywidualny sposób.
Zresztą kiedy jest odpowiedni czas na pójście do łóżka? Po ślubie czy po wyznaniu miłości? Przecież ludzie sypiają ze sobą i bez miłości, i to nie tak znowu rzadko. Może nawet ten seks to krok naprzód w budowaniu zaufania, a może ona w takiej sytuacji ma poczucie kontroli nad sytuacją, a po tym całym zdarzeniu może iść sobie spokojnie do domu się wyspać i przemyśleć sytuację, a nie musi zostawać przy kimś, kogo przecież za bardzo nie zna. Zakładając nawet, że ta Hanka ma jakiegoś tam jednego pana, spotyka się z nim, podoba się jej, ona jemu, itd. To na ile go pozna, spotykając się z nim raz czy dwa razy w tygodniu? Nawet codziennie? Przecież i po kilku latach może wyjść z partnera bestia... Jeśli spotyka się z takim panem u niego, nic dziwnego, że nie czuje się bezpiecznie (jest na jego terenie), na terenie neutralnym też nie czuje się bezpiecznie, a na swoim terenie... cóż... facet na cudzym terenie może się zachowywać zupełnie inaczej.
Myślę sobie, że notka za mało o Hance mówi, za mało wiedzy daje o jej życiu, bo tak naprawdę niewiele o niej wiemy, a oceniać jest bardzo łatwo.
Może sprawa ze zwierzętami wydaje się łatwiejsza. Ale budowanie zaufania u takiego skrzywdzonego człowieka czy zwierzęcia wymaga cierpliwości, zrozumienia i niezmuszania go do postępowania wbrew sobie.
a jednak jest mój komentarz;)
OdpowiedzUsuńto ja coś o zwierzętach jeszcze.
Jak się uczyłam jeździć konno, to przypadła mi w udziale klacz bita przez poprzedniego właściciela. Czasem była przestraszona, a czasem agresywna w zależności od tego, kto próbował z obcych do niej podejść. Ja starałam się jej nie przestraszyć, mówiłam do niej spokojnym głosem, a po pewnym czasie jadła mi z ręki i nawet tylne kopyta dała sobie wyczyścić, a na to nie pozwalała nawet swojej właścicielce. Może też najlepiej mi się na niej jeździło, jak na żadnym innym koniu, przez tę więź zbudowaną. Początki były trudne, bo sama się jej trochę bałam.
Dora, też może być tak jak piszesz, że ona tego pragnie, tylko przez te nieudane jest tak a nie inaczej. Noo świat nie jest czarno - biały, a budowanie zaufania to cholernie ciężka praca z obu stron :)
OdpowiedzUsuńI Twój komentarz jest pełen racji, Czekolado..coś Ci powiem, ja w całym swoim życiu nigdy nie planowałam być w zwiąku, a kiedy spóbowałam, idąc za "owczym pędem", okazało się, że to nie dla mnie...bujam w obłokach i nie mam zamiaru przestać ;P:)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś wyhaczę jakiegoś emeryta, w sanatorium, jesli znudzi mu się samotność ;)
Wydaje się, że zdjęłam blokadę na blogu, jeśli teraz nadal nic z Twoich wpisów z nowym adresem, to już nic nie wiem... :(
OdpowiedzUsuńPrzypominam sobie, ze już kiedyś był podobny problem, jeszcze był na blogach Marius, wspólnie daliśmy radę i mógł zostawiać komentarze. No zobacz, czy nadal jest tak samo... Przepraszam za to... :)
czytając powyzsze wypowiedzi ,uważam,że każda ma trochę racji.Na pewno Hanka ma problemy,wynikające z poprzednich nieudanych jej związków z facetami,typu "brutale".Może tak jak Dora pisze,jej sex wynika z jakiś dużych potrzeb fizycznych i psychicznych,żeby odreagowywac,ale...nie potrafi tak do końca zaufać kochankowi.Od razu widzi w nim potencjalnego brutala.Piszę kochankowi,bo ona tez chyba tak ich traktuje.Bać sie zasypiać przy meżczyźnie ,z którym się kocha,to objaw strachu,totalnego braku zaufania.Ale również...braku poczucia bliskości z tym facetem,a to może byc powodem,że Hanka będzie popadac w skrajności.Bo będzie szukała sexu,a z drugiej strony nie będzie szukała bliskości.Nie zaufa mećzyźnie,ciągle się bojąc.Ja nawet ją rozumiem,ale ...po jakimś czasie szukając tylko sexu,dojdzie do wniosku,że tak naprawdę nic już "głębszego" nie przezyje.Byc może na jej drodze stanie ten jeden,któremu zaufa,ale...jak na razie szuka samej fizyczności w kontaktach z mężczyznami.Tak to odczuwam.
OdpowiedzUsuńSmurff pisze,że na razie nie chce kochac i nie chce byc kochana,ja myśle,że chce...bo każdy w podświadomości chce ,ale jej blokada "na dzień dobry" uniemożliwia to urzeczywistnienie marzeń,które gdzieś tam na dnie duszy tkwią.Po takich traumach dużo kobiet zamyka się.Seks traktują tylko jako coś bez zobowiązań,nie oczekując od partnera żadnych uczuć,z góry uważając te podchody jako objaw "sztuczek" by je(kobiety) ujarzmić.I potem sobie podporządkować.Rysa psychiczna zostaje.Może to nie dotyczy wszystkich kobiet,a nawet i facetów(bo to nieraz w obie strony działa)...ale tak sie zdarza.
Pozdrawiam wszystkich.:)
Dora, każdy powinien wybierać to, co mu odpowiada najbardziej :) Ja w myśl tej zasady nie chcę brać ślubu i może u mnie zmieni się to kiedyś, a może nie ;)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście się zgadzam, że tu każdy ma trochę racji w komentarzu :)
Pies długo będzie nieufny chyba bezgranicznie nie zaufa, z człowiekiem sądzę jest inaczej, człowiek wierzy, że za każdym razem będzie dobrze, że wreszcie życie nie da w kość, spróbuje prędzej czy później ufać. Dość dziś oględnie się wypowiadam, ale zbyt osobitych odniesień mam do tego tekstu. Miłego wieczorka :)
OdpowiedzUsuńCzłowieczeństwo poznaje się po stosunku do zwierząt i słabszych. Ja generalnie boję się psów szczególnie, a zwierząt w ogóle i schodzę im z drogi. Nie lubię tez traktowania psów jako maskotek.W końcu to śa żywe , czujące stworzenia. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNa początek mam słówko poza tematem, bo nt. komentowania tutaj.
OdpowiedzUsuńViola Silvestris w swoim komentarzu pod poprzednim postem napisała między innymi...
"O komentowaniu tutaj. Zawsze lubiłam prócz postów wyczytywać komentarze. Zdarzało mi się je również komentować, gdy czymś zafrapowały. Tutaj brak tej przejrzystości, którą daje "drabinka komentarzy" na Onecie, co utrudnia szerszą dyskusję ("szerszą" - czyli złożoną z kilku komentatorów omawiających pewien wątek, nie całość tekstu). Można wprawdzie i tutaj odnieść się do wcześniejszych komentarzy, ale wymaga to wyczytania ich wszystkich - a jeśli jest ich setka, lub więcej..?!".
Otóż ja mam odmienne zdanie, Violu.
W moim odczuciu komentowanie tutaj jest prostsze i wygodniejsze, bo nie trzeba latać po całym forum, aby znaleźć nowe komentarze, nie trzeba też za każdym razem ich wyświetlać. Wystarczy po prostu wrócić do tego komentarza, na którym się wcześniej skończyło, a następnie /jeśli kogoś interesuje tylko jakiś konkretny dyskutowany temat/ - śledzić kolejne komentarze pod kątem poruszanej tematyki. Do tego wystarczy tylko rzut oka i wg mnie nie zabiera to więcej czasu niż śledzenie forum na Onecie, tym bardziej, że tam nie zawsze jest przejrzyście i często z tych onetowych "drabinek" tworzy się taki galimatias, że w miejsce klarownej struktury powstaje zwykła "sieczka", a wtedy ciężko w ogóle się zorientować kto komu odpowiada. Być może nie masz takich problemów Violu z racji mniejszej liczby komentarzy, ale gdy ma się kilka stron komciów", gdzie trzeba otwierać każdą stronę oddzielnie, wtedy naprawdę robi się z tego problem.
Tutaj jest zawsze klarownie - bo zawsze wiadomo w jakiej kolejności wpisywane są kolejne komentarze, dlatego łatwo się zorientować jakie komentarze doszły /o ile się pamięta ostatni komentarz/. W przypadku polemiki z dowolną osobą spośród komentujących wystarczy wpisać nicka tej osoby, np. "Do Krakowianki" /piszę teraz przykładowo/, aby właściwa osoba wiedziała, że ten konkretny komentarz adresowany jest do niej. Zauważyłem też, że taka forma komentowania bardziej integruje komentujących ze sobą niż to ma miejsce w przypadku oddzielnych onetowych "ścieżek", zwłaszcza wtedy, gdy się ściśle przestrzega zasady nie ingerowania w cudze wątki.
To wszystko sprawia, że bardziej mi się podoba ten sposób komentowania niż to ma miejsce na Onecie.
Ciekaw jestem też Waszego zdania - co Wam się bardziej podoba - czy sposób komentowania na blogach Onetu, czy tutaj? Napiszcie o tym przy okazji parę słów.
Owszem Violu, smutny. Ja także znam takie psy i takie Hanki...
OdpowiedzUsuńMyślę, że Twoja "Hanka" jednak coś ważnego w życiu traci... bo wprawdzie można wyrzec się ważnych rzeczy, ale to wcale nie oznacza, że wyrzekając się tego czegoś, automatycznie jest się bardziej szczęśliwym, bo tego się nie ma... chociaż muszę też dodać, że w przypadku takiego postrzegania aspektu seksualnego w życiu jaki prezentuje Twoja "Hanka", jej wyrzeczenie uważam za naturalny objaw /pomimo, że naturalne to absolutnie nie jest/, podobnie jak w innych przypadkach traktujemy wyrzeczenie się grzechu czy też zła.
Cieszę się CzG, ze Twój komentarz jednak się uchował, bo to zawsze jakoś trochę zniechęca do komentowania jeśli nasz komentarz z jakichś powodów nie zostanie zapisany na blogu.
Niezbyt się z Tobą zgadzam, bo ja jednak widzę to inaczej. Pytasz mnie, po jakim czasie powinna zapaść decyzja o pójściu razem do łóżka. Oczywiście wtedy, gdy człowiek psychicznie dorasta do takiej decyzji i czuje, że to już. To się po prostu czuje, nie ma w tym wielkiej filozofii, przynajmniej ja takiej filozofii nie widzę. Oczywiście powinna być to decyzja wspólna, tego nie wolno nam robić w sposób egoistyczny - to, co zrobił ten chłopak ze swoją dziewczyną to było zwykłe draństwo, żeby nie nazwać tego jeszcze gorzej. Myślę, że zabrakło w tym wypadku szczerej rozmowy między nimi i postawienia sprawy jasno. Gdyby jej wcześniej powiedział o swoich oczekiwaniach, być może uzgodniliby jakiś wzajemny konsensus w tej kwestii, a jeśli nie, to by się rozstali, ale wówczas dziewczyna nie przeżywałaby żadnej traumy z tego powodu.
W kwestii zasadniczej powiem Ci tak - rozumiem Hankę i jednocześnie jej nie rozumiem. Rozumiem, że może być do facetów zrażona i nieufna. Ale nie rozumiem jak może podjąć decyzję, aby pójść z facetem do łóżka, a jednocześnie nie ufać mu na tyle, że boi się przy nim zasnąć. Ja nie oczekuję, że Hanka zawsze pójdzie z facetem do łóżka z miłości - w życiu bywają różne przypadki i czasem emocje biorą górę nad naszym rozsądkiem - mówi się na to "działanie w afekcie".
Zresztą, Hanka może iść do łóżka z facetem nawet całkiem "na zimno" - jej sprawa i jej decyzja. Ale w mojej ocenie to wcale nie tłumaczy tej jej obawy przed zasypianiem "po".
Cóż jestem facetem i być może dlatego nie potrafię tego zrozumieć - bo dla mnie jest czymś oczywistym, że jeśli podejmuję decyzję o pójściu z kobietą do łóżka, to ufam jej na tyle, że nie obawiam się zasnąć u jej boku. Więcej Ci powiem - oczekuję tutaj czegoś w rodzaju wzajemności. Dlatego, gdybym /zakładając teoretycznie/ podjął decyzję o pójściu z Hanką do łóżka i potem dowiedział się "po", że boi się przy mnie zasnąć, bo mi nie ufa /zakładając dalej teoretycznie, że Hanka powiedziałaby mi prawdę, bo w rzeczywitości z pewnością wykręciłaby się bólem głowy, albo czymś takim/, czułbym się tym faktem cholernie zniesmaczony, wręcz upokorzony, no i w rezultacie byłby to prawdopodobnie definitywny koniec naszej znajomości.
cd. - poniżej
...ciąg dalszy...
OdpowiedzUsuńMasz rację, czasem w człowieku siedzi bestia, która wyłazi z niego dopiero po pewnym czasie... ale ja nie zakładam a priori tej bestii w człowieku, co ozywiście nie oznacza, że od razu mam do ludzi pełne zaufanie. Przeciwnie, jestem raczej mało ufny i zanim zaufam, musi upłynąć sporo czasu. Tym niemniej, nie szukam tych bestii w ludziach, raczej staram się im przyglądać i analizować ich zachowanie, przez co eliminuję potencjalne zagrożenie - staram się też słuchać mojej intuicji, która na ogół w takich przypadkach mnie nie zawodzi.
CzG, w przypadku tej klaczy podałaś klasyczny przykład, jak można uzyskać zaufanie zwierzęcia, które wcześniej to zaufanie do człowieka straciło. Wiem, że można... i sądzę, że Nero także to zaufanie w stosunku do swoich nowych właścicieli odzyska... ale zauważ, że rzecz się ma już całkiem inaczej w przypadku obcych... zarówno ta Twoja klacz jak i Nero w stosunku do obcych ludzi prawdopodobnie już zawsze będą nieufni. Byłoby inaczej, gdyby te zwierzęta nie były bite... czyli raz straconego zaufania człowiek już nie odzyska, tylko szczególni, wybrani przez zwierzęta ludzie potrafią to zaufanie na powrót zdobyć.
Do Dory i Crackie. Jak już napisałem wyżej, postępowanie Hanki w kwestii niezasypiania "po" jest dla mnie niezrozumiałe i pomimo całej mojej empatii dla tej postaci nadal takie pozostaje. Zupełnie inną rzeczą jest życie uczuciowe Hanki. Nie podejmuję się odpowiedzieć na pytanie o stosunek Hanki do kwestii jej uczuć dla facetów. Myślę, że ona sama jeszcze tego nie wie. Być może z czasem okrzepnie na tyle, że rozkwitnie w niej uczucie dla jakiegoś konkretnego faceta. A może to nie nastąpi już nigdy... tego nie wiem i myślę, że Hanka też tego nie wie, czs jest tu pewnym balsamem, ale trudno powiedzieć, w jakim stopniu uleczy jej zbolałą duszę.
Widzę Wiolu /dla wyjaśnienia dodam, że jak piszę przez "W", to piszę do Violinki, a jak przez "V' to do Violi Silvestris - choć jeszcze czasem z rozpędu mi się myli ;)/, że całkiem nieświadomie dotknąłem także Twoich osobistych odniesień do tej historii... a to tylko potwierdza, jak wiele jest takich "Hanek" w różnych odmianach między nami...
Nie przepraszaj, nie Twoja wina, Bellatrix... mam nadzieję, że uda nam się wspólnie jakoś rozwiązać ten problem.
Ja bym do tego jeszcze dodał Andante, że nie wolno nam traktować zwierząt, ani jako żywe maskotki, ani też /a wręcz - tym bardziej nie/, jako worki treningowe...
Pozdrawiam wszystkich wieczorową porą.
Kiedy tak czytam te przydługawe nasze komentarze to czasem sobie myślę: po co tłuc w niepamięć..?
OdpowiedzUsuńDobrej nocy wszystkim...i miłego weekendu ;)))
wtrącę trzy grosze do dyskusji o tym /nie/spaniu po seksie... dla mnie to jest proste... Hania potrzebuje seksu, jak każda normalna kobieta, ale ma uraz do mężczyzn i traktuje ich przedmiotowo w tym temacie... kontroluje jakoś tam sytuację, lecz boi się, że ją utraci, gdy zaśnie... i to nie jest tak, że boi się konkretnego zagrożenia... zapytana o to sama zapewne nie umiałaby go precyzyjnie określić...
OdpowiedzUsuń*znaczy, tą kontrolę utraci, nie sytuację, oczywiście :))))...
OdpowiedzUsuńW sprawie komentowania jeszcze...
OdpowiedzUsuńW sumie wszystko jest chyba kwestią przyzwyczajenia. Do tej formy też z czasem przywyknę (przynajmniej taką mam nadzieję). Wymienianie na początku komentarza nicka osoby, do której się zwracasz to dla mnie żadne novum - praktykuje się taką formę na czacie, a jak wiesz zdarzało mi się tam kiedyś bywać aż nazbyt często;-)
Ale póki co trwam nadal w swojej opinii, że onetowe "drabinki komentarzy" dodawały przejrzystości. Na pierwszy rzut oka widziało się w którym wątku dyskusji pod postem brało się udział. Tu trzeba "przelecieć" wszystkie komentarze - nie zawsze trafiając na właściwe odpowiedzi. A im więcej komentarzy - tym trudność ze skompletowaniem wypowiadających się na temat danego wątku większa. Oczywiście mam tu na myśli tych, którzy "ściśle nie przestrzegają zasady nie ingerowania w cudze wątki." A'propos tego cytatu z Twojego komentarza - to było w formie informacji, nie przygany?;-)
Pozdrawiam cieplutko!;-)
Ja też się wypowiem w kwestii komentowania.W pierwszym odruchu miałam zamiar bronic "drabinki" onetowej,ale...dużo tu na blogspocie widzę plusów.Więcej jednak niż na onecie.Przede wszystkim kolejnośc komentarzy,nie szuka się,czy ktoś wcześniej skomentował odpowiedź blogera,nie musi się ponownie otwierac komentarzy,aby na nie powtórnie odpowiedziec.Przy dużej liczbie komentarzy trzeba się cofac i szukac,komu trzeba odpowiedziec,bo dał komentarz.I na nowo go otworzyc.Mnie się podoba tutaj takie uporządkowanie...jest to jakby przejrzystsze niż na onecie.A napisanie do kogo się zwracamy...to już pikuś,że zacytuję pewnego ciecia..."małe piwo przed śniadaniem"..haha.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWiesz, co Smurffik? Ja powiem dość ogólnie i być może banał, w który trudno uwierzyć, ale z reguły tak jest, że tylko czas leczy rany po wszelkich krzywdach i upokorzeniach, i dotyczy to obu przypadków. Lecz w przypadku Hani - pod jednym warunkiem; musi sobie wreszcie Hania zadać i odp. na pyt., dlaczego za każdym razem wybiera zimnych drani; co wtedy czuje i czy na pewno te uczucia są dla niej niemiłe... w przeciwnym wypadku - Hania już może pozostać kobietą na zakręcie... zawsze uciekającą od bliskości...
OdpowiedzUsuńMiłego dnia :)
Pewnie tak jest Ptr, boi się utracić kontrolę, wcale tego nie neguję. Jednak patrząc na to z perspektywy faceta muszę powiedzieć, że jest to pewnego rodzaju patologia. Wiem, że jest to spowodowane traumą nabytą przez Hankę w kontakcie z jej poprzednimi facetami, ale jednak jest to patologia, a nie coś naturalnego.
OdpowiedzUsuńW porządku Violu, niech każdy zostanie przy swoim zdaniu :) Absolutnie nie była to przygana z mojej strony. Co prawda zazwyczaj staram się przestrzegać zasady nie wtrącania się w cudze watki /a jeśli się wtrącam - to w wątki osób, które znam i co do których mam przekonanie graniczące z pewnością, że nie będą się o to na mnie boczyć/, ale czasem jak wiesz bywają "sytuacje awaryjne", gdy trzeba jakoś zareagować, bo się czuje taką potrzebę. Niemniej jednak, patrząc na to z drugiej strony - nie mam o to pretensji, gdy inne osoby wchodzą w mój wątek, a nawet podchodzę do takich osób z pewną aprobatą, gdyż wg mnie świadczy to o ich otwartym spojrzeniu i chęci do dyskusji, a ja takie cechy zawsze cenię :)
Dziękuję Ci Crackie za Twój głos w dyskusji w sprawie komentarzy na Blogspocie i cieszę się, że mamy w tej sprawie podobne poglądy :)
Pozdrawiam Was przedweekendowo :)
Ooooooo, jeszcze Dejanira się tutaj zjawiła :)
OdpowiedzUsuńTwoj kom. sugeruje, że to nie jest przypadek, iż Hanka wybiera sobie zimnych drani... wiesz, nie jestem pewien, czy tak rzeczywiście jest...
Jeśli masz rację - wtedy zgoda, powinna sobie sama odpowiedzieć na to pytanie. Ale może być też tak, że miała pecha po wielekroć - przecież nikt nie ma na czole napisane jakim jest człowiekiem...
Źle ulokowała swoje uczucia, tutaj pełna zgoda. Ale czy przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w niej same, czy też jest to czynnik losowy, niezależny od niej, tego nie podejmuję się tutaj rozstrzygać. Smutna prawda jest taka, że świat jest pełen facetów, którzy widzą tylko koniec własnego nosa, a kobiety traktują przedmiotowo... przykro mi to pisać jako facetowi, ale taka jest przykra prawda, wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, żeby to dostrzec. A Hanka mogła mieć po prostu pecha, że zawsze trafiała na facetów tego pokroju.
Pozdrawiam Ciebie także przedweekendowo :)
Aaa, no widzisz, tak to już jest, że pojawiam się na chwilkę, po czym znikam na chwilę :))
OdpowiedzUsuńWiesz, myślę, że nie ma większego znaczenia - kto z nas ma rację i na pewno o to nie będziemy kruszyć kopii :)
Sęk w tym, że zazwyczaj kobiety dłuuugo rozpamiętują gorycz porażki, rozczarowanie.., a miłosny zawód boli je tak, jak żaden inny i póżniej - najczęściej bardzo ostrożne angażują się ponownie w kolejne związki. I tak się składa, że ja nie bardzo wierzę w permanentnego pecha. Owszem, mogła Hania mieć pecha raz, drugi raz i dlatego żle lokowała swe uczucia. Po czym, mogła sobie nawet powiedzieć, np. 'O kurczę! Ależ ja miałam pecha..." Ale wątpię w to, że los jest aż tak bardzo zły, okrutny i mało łaskawy, iż za każdym razem podsuwał Hani takiego drania.
Następnie piszesz, że przecież "nikt na czole nie ma..." - owszem, masz całkowitą rację. Nikt czegoś takiego nie ma wypisane na czole i ludzie potrafią się przez pewien czas nieżle maskować/kamuflować pewne negatywne cechy... ale tylko do czasu. Zakładam, że Hania nie siedziała z tymi facetami tylko w czterech ścianach; musieli gdzieś razem wychodzić; do kina, kawiarni, pewno z czasem mieli wspólnych znajomych, pewnie widzieli się w momentach bardziej kryzysowych - wtedy, kiedy byli zdenerwowani, rozdrażnieni, żli, zestresowani... a tego typu sytuacje, mówią bardzo dużo o charakterze danej osoby. I wtenczas jest niezmiernie trudno kontrolować się, by ukryć te ciemniejsze strony swej osobowości... poza tym, przecież w ciągu jednej nocy, jednego dnia - nagle nie zmieniły się ich relacje. Musiały być wcześniej jakieś symptomy/znaki ostrzegawcze, które Hania raz za razem chyba lekceważyła lub kochała tak bardzo, że myślała, miała nadzieję, że potrafi zmienić tego faceta na lepsze. Różnie to bywa...
A na koniec - choć wiem, że facet może być największym wrogiem kobiety... i jak łatwo jest teoretyzować i ferować wyroki wtedy, kiedy nas coś bezpośrednio nie dotyczy... to jednak - mimo wszystko jest to na tyle smutne i przykre, że mam ochotę potrząsnąć Hanią, aby wreszcie nie pozwaliła nikomu na to, by tak ją krzywdził...
A ja pozdrawiam Cię weekendowo :)
Cześć Smurffik! Dopiero teraz się doczytałam jak obsłużyć to ustrojstwo...... A teraz na temat. Kiedyś czytałam, ze kobiety jakoś podświadomie powielają błędy pakując się w dziwne związki... Otóż, jeżeli kobieta kiedyś związała się z pijakiem, nawet po rozstaniu z nim będzie wiązać się w przyszłości z ...pijakiem. Nie wiem na czym to polega i czy rzeczywiście tak jest, ale kiedyś coś czytałam na ten temat. Myślę jednak, ze Hance uda się mimo wszystko ułożyć sobie życie - wbrew temu co kiedyś przeczytałam. Co do psa. Obawiam się, ze dla niego będzie to trauma i choć nie wiadomo jak dobrego miałby w przyszłości pana to pewnie już na zawsze będzie się bal. Milego wieczoru
OdpowiedzUsuńChyba masz rację Dejaniro... pewne oznaki musiały być widoczne, tylko Hanka ich nie dostrzegała bądź też je bagatelizowała... za dużo tutaj tych powtórzeń w męskich zachowaniach, to raczej wyklucza ten pech Hanki o którym pisałem, bardziej wskazuje na powtarzającą się tendencję do dokonywania przez nią złych wyborów w stosunku do mężczyzn. A skoro tak, to powinna zrobić tak jak piszesz - wykonać analizę swoich wcześniejszych wyborów, pod kątem tego, co wtedy zrobiła nie tak i starać się nie powielać tych błędów w przyszłości.
OdpowiedzUsuńCześć Wusi, miło że tutaj trafiłaś :)
Zgadzam się z tym, co napisałaś i sam wcześniej napisałem podobnie w odpowiedzi na komentarz Kacpra - może zacytuję, abyś nie musiała tego szukać w tym gąszczu komentarzy powyżej ;)
"Kacper pisze, że jest pewna grupa ludzi /bo to odnosi się także do facetów/, którzy mają gdzieś w podświadomości już jakby "wydrukowany" model swojego partnera. Myślę, że coś w tym jest. Np. są takie kobiety, które stale mają nieszczęście napotykać na swojej życiowej drodze facetów, którzy bardziej niż średnia krajowa /eufemistycznie rzecz ujmując/ lubią sobie wypić - a potem wszczynają głośne burdy i często zamieniają się w "damskich bokserów". Często taka przypadłość przechodzi też z matki na córkę, tj. najpierw kobieta ma takiego ojca, a potem - chociaż się zaklina, że nie podzieli losu swojej matki - męża. Nie wiem na czym to polega, ale wiem, że czasem tak bywa. Czy Hanka także należy do kobiet tego typu? Mam nadzieję, że nie."
Pozdrawiam Was dziś nieco melancholijnie.