Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

środa, 12 marca 2008

Nie wierzę w przypadki.

  Przyjęło się zwykle mawiać, przy okazji pewnych nieprzewidzianych zdarzeń, że były one dziełem przypadku. Często używa się w tym wypadku pojęcia "czystego przypadku", chyba po to, aby odróżnić owe "czyste przypadki" od zdarzeń, które są nie tylko dziełem przypadku, ale  są też efektem jakichś wcześniej zaistniałych zdarzeń. 

   Spróbuję dziś omówić kwestię przypadku, jako takiego. Jak Wam się wydaje, co tak naprawdę jest dziełem przypadku?
   Moje rozważania nt. zaistnienia przypadku zacznę od naszych pradziejów, czyli od powstania wszechświata.
   Najbardziej tęgie głowy w historii ludzkości raczej zgodnie twierdzą, że kiedyś musiało mieć miejsce powstanie wszechświata. Mniejsza o to, czy powstał on w efekcie Wielkiego Wybuchu, czy też jakiegoś innego, bardzo nadzwyczajnego wydarzenia. Od siebie w tym wypadku dodam tylko taką refleksję, iż także w przypadku powstania wszechświata, od razu nasuwa się oczywiste skądinąd pytanie o to, czy to był przypadek. Ale zostawmy to, bo żadnych świadków tego zdarzenia raczej nie znajdziemy. A więc załóżmy po prostu, że wszechświat powstał i już.
   W efekcie powstania wszechświata mamy obecnie galaktyki grupujące setki tysięcy gwiazd i nie wiadomo, ile planet krążących wokół nich, mamy też mgławice, kwazary, czarne dziury, komety i nie wiadomo, co jeszcze, bo przecież nie wszystko jak do tej pory ludzie zdążyli odkryć, co do tego to chyba nikt nie ma wątpliwości. Swoistego smaczku całej tej sprawie dodaje też fakt, że to wszystko w dodatku jeszcze się rusza, czyli jest wobec siebie w nieustannym ruchu. Czy o tym kosmicznym porządku mógł zadecydować przypadek?

   Nie zapominajmy też, że oprócz tego wszystkiego mamy też naszą planetę, na której powstały różne formy życia.

   Jednym słowem, w efekcie powstał znany nam Wszechświat z całą swoją cudowną niezwykłością.

   Zastanówmy się teraz przez chwilę - czy to wszystko mogło powstać jako efekt zwykłego przypadku?
   Czy bogactwo życia na naszej planecie, z całą różnorodnością jego form, mogło powstać przypadkiem? Czy bardzo skomplikowane procesy biochemiczne, które zachodzą w organizmach żywych /nawet tych najprostszych - jednokomórkowych/, jak np. fotosynteza i oddychanie, mogą być efektem "czystego przypadku"?
   Czy łańcuch DNA z przypisanym doń kodem genetycznym, stanowiący w istocie bardzo skomplikowaną strukturę kwasów nukleinowych oraz możliwość dziedziczenia owego kodu w kolejnych pokoleniach, może stanowić przypadek?
   Czy taka sama proporcja w budowie wszystkich organizmów żywych /tzw. liczba fi, boska proporcja lub złote cięcie/, o której kiedyś pisała Adelina, a teraz pisze Kacper, to kolejny przypadek?
   Czy cudowna zdolność natury do samoregulacji poszczególnych populacji /tu podam pewien konkretny przykład, aby to Wam przybliżyć - bardzo szybko po inwazji mszyc, pojawia się też "wysyp" biedronek, dzięki czemu liczebność mszyc drastycznie spada - podobne przykłady można by jednak mnożyć/.
   Czy taka samoregulacja może być efektem przypadku?

   Weźmy też pod uwagę chyba najbardziej skomplikowany twór wszechświata /ale tylko spośród nam znanych!/ - ludzki mózg... czy mógł powstać przez przypadek?

   Ktoś mi tu zaraz powie, że jest to efekt trwającej miliony lat ewolucji... w porządku, dajmy na to, ale w tym momencie od razu nasuwa mi się kolejna zasadnicza wątpliwość.
   A mianowicie - czy to oznacza, że demiurgiem tego wszystkiego jest po prostu czas? Czy czekając wystarczająco długo czas zdoła sam stworzyć tak złożony twór, jakim jest ludzki mózg? Przy okazji nasuwa się też jeszcze jedno, bardzo interesujące pytanie - skąd natura "wiedziała", że w ogóle powinna ewoluować, czyli udoskonalać istniejące formy życia? Skąd się wzięła ta tendencja do samodoskonalenia natury?
   Czy to ma być kolejny przypadek???
   Czyżby takie "udoskonalanie" było naturze przypisane a'priori, bo to jest jedna z jej immanentnych cech?
   W takim razie, dlaczego tej zdolności samodoskonalenia nie wykazuje żaden  z produktów człowieka? Dlaczego nie remontowane pojazdy, mosty, czy też budynki, po pewnym czasie niszczeją? Dlaczego nie wykazują cech samodoskonalenia?

   Mógłbym tak ciągnąć jeszcze długo, ale chyba sami widzicie, że coś tu nie gra... trochę za dużo tych przypadków...

   Powiem Wam coś - otóż ja z autopsji znam zupełnie inną immanentną cechę natury, a mianowicie jej tendencję do maksymalizacji entalpii i entropii /ach, te wieczne porządki!/... tyle, że ta akurat cecha natury pozostaje moim zdaniem w rażącej sprzeczności z budową kosmosu, czy też powstaniem życia jako takiego, nie mówiąc już o stworzeniu tak skomplikowanego tworu, jakim jest ludzki mózg.

   Krótko mówiąc, jakoś nie wierzę, aby to wszystko mogło powstać przez przypadek. Wykluczam, aby o powstaniu wszechświata mógł zdecydować przypadek, wykluczam powstanie życia przez przypadek, nie wierzę, aby ludzki mózg był efektem przypadku. O tym wszystkim nie mógł zdecydować zwykły przypadek. Ja w to po prostu nie wierzę.

   Moje dalsze rozważania nt. przypadkowości w naturze są logiczną konsekwencją wcześniej przyjętego toku rozumowania. Skoro o naszych prapoczątkach nie zadecydował przypadek, to wszystko to co nastąpiło później, także nie mogło być zwyczajnym przypadkiem.
   No bo jak to? Na samym początku wykluczam, aby zaistniał przypadek, a wszystko, co było później miałoby być już zwyczajnym przypadkiem? Takie rozumowanie zawierałoby zwyczajny błąd logiczny, polegający na odmiennej interpretacji zdarzeń występujących w naszych pradziejach, niż zdarzenia występujące później. A takie coś w moim mniemaniu kłóci się z logiką - albo coś od początku do końca dzieje się przez przypadek, albo nie.

   Reasumując, nie wierzę w żadne przypadki. Dla mnie nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko stanowi tylko jedno z ogniw w odwiecznym łańcuchu przyczynowo - skutkowym.

   Ten post również nie został napisany przez przypadek. Pamiętacie pewnie mój listopadowy post pt. "Przeznaczenie w ujęciu chińskiej Księgi Przemian". Ten dzisiejszy post stanowi w pewnym stopniu rozwinięcie tamtych rozważań. Dlatego oba te posty wchodzą w skład pewnego blogowego tryptyku, który zamknę jeszcze jednym postem /ale zdaje się, że opublikuję go dopiero w listopadzie/, w którym postaram się postawić kropkę nad "i", a więc przedstawię Wam mój pogląd na istotę wszechrzeczy.


  
http://4.bp.blogspot.com/_6FqCi2EKMMg/TINMSatRYLI/AAAAAAAAAfk/HQ-rmomZKWA/s1600/Schlesser4.jpg