Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 7 grudnia 2010

Obok siebie.

Ona...

Znowu siedzi i milczy ... zrobił się taki małomówny... ze mną, od kiedy wrócił z pracy, może dwa słowa zamienił... dlaczego jest dla mnie  taki oschły?
Kiedyś był inny... czuły i opiekuńczy... mieliśmy zawsze tyle tematów do rozmowy...
Teraz prawie się do mnie nie odzywa... mijamy się bez słowa krążąc po mieszkaniu... a kiedyś byliśmy tacy sobie bliscy... gdzie się ta bliskość podziała?
No i te gorące namiętne noce, ten żar, który w nas wtedy płonął... a dziś?... lepiej nie mówić... nawet jak się czasem kochamy, to tak jakoś bez uczucia, niemal mechanicznie... Przestał mówić, że mnie kocha, przestał o mnie zabiegać... chyba już mu na mnie nie zależy... 

Czasem zastanawiam się, czy ja go jeszcze kocham?
Gubię się z tą miłością... czy to jeszcze jest miłość?

On...

Znowu patrzy w telewizor... ile można się gapić w to pudło? Przestało jej na mnie zależeć i okazuje mi to na każdym kroku... kiedyś była inna... miła i uśmiechnięta... a teraz zawsze chodzi nadąsana i nieprzystępna... jak już się odezwie, to tylko z pretensją w głosie... nic jej nie pasuje, wszystko co robię jest złe, stale mnie krytykuje... kiedyś tak świetnie się ze sobą rozumieliśmy, a dziś?... każde sobie rzepkę skrobie... noce też już nie te, co dawniej... kiedyś była namiętna i gorąca, a teraz leży jak jakiś manekin i po prostu czeka aż skończę...
Czasem zastanawiam się, czy ja ją jeszcze kocham?

Czy to, co jest między nami można jeszcze nazwać miłością?



Żyją ze sobą, ale tak naprawdę obok siebie...
Najczęściej są to pary z kilkunastoletnim stażem.

Ile ich jest? Sądząc po rosnącej liczbie rozwodów - dużo.
Co jest tego przyczyną? Ludzka skłonność do egoizmu? Egocentryzm?

Brak szczerych rozmów między partnerami przez te minione lata?
Czy jest to znudzenie związkiem i jego monotonią, czy też przyczyn tego stanu należy upatrywać w powszechnym braku czasu, co bardzo często jest efektem trudnej i nierzadko stresującej pracy?
A może przyczyną jest dokonujący się postęp naukowo - techniczny, te wszystkie nowinki techniczne, które pozwalają na pogłębianie swoich pasji bez żadnego udziału drugiej strony? Już nie tylko prasa radio i telewizja, ale także Internet, komórki i te wszystkie "szatańskie wynalazki", które stopniowo rozbijają tradycyjny model rodziny?
A może to po prostu norma, coś co prędzej czy później spotyka każdy związek i tylko nieliczne pary potrafią się temu skutecznie przeciwstawić?
Może w naturze człowieka tak naprawdę leży poligamia, bo miłość z czasem wygasa i wybucha z nową siłą dopiero w kolejnym związku?

35 komentarzy:

  1. jak czytam "przestał o mnie zabiegać", chce mi się rzygać... może tu leży jedna z przyczyn, w takim schemacie kobiecego myślenia?...
    ale nie najważniejsza chyba...
    znieczulenie na bodźce, którymi zasypuje, zawala nas świat?... owszem... obszerny, osobny temat wręcz to jest...
    egoizm?... pshaw... nie wiem, o czym mowa... z tego słowa zrobiono pejoratyw, którym się manipuluje, by wyrwać coś od kogoś dla siebie... "altruistycznie" oczywiście :P :)))...
    mam taką swoją teoryjkę od dawna, że wiele /czy większość, tego nie wiem/ ludzi nie tworzy związków po to, by BYĆ ze sobą, ale po to, by "być w związku"... ot, taki automatyzm, bo "się tak robi"...
    może wystarczy chwilowo...
    aha... jakby co... problem "monogamia vs poligamia" powstał w chwili, gdy wymyślono te dwa słowa...
    pozdro :))...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to chyba nie powinnam się wypowiadać, choć mnie się zdawało, że nie jesteśmy obok, ale razem, a jednak sie nie udało. Zdaje mi się, w przeciwieństwie do Piotra, że to jednak poziom egoizmu, o ile umiemy zapanować nad własnym egoizmem, o tyle tworzymy udany związek, taką mam teorię Miłego wieczorka Smurffie

    OdpowiedzUsuń
  3. Niektórym osobom wydaje się, ze jak są już po ślubie, to mogą sobie "odpuścić"... Po co umawiać się z własnym mężem na randkę, jak się ma go na co dzień w domu...? Po co się amlować, jak się siedzi samym... Że o słynnych papilotach już nie wspomnę!! No i mężowi, jako własności można powiedzieć każdą, nawet najgorszą przykrość, bo po co się starać?! Kiedyś spytałam przyjaciółce, czy do mnie potrafiłaby się odezwać tak, jak do swojego męża? Popatrzyła na mnie jak na głupią! "Przecież ty jesteś moją przyjaciółką! Mogłabym cię urazić!" A mąż, a żona nie mają uczuć?! Traktujmy współmałżonka jak przyjaciela! To i w łóżku można się pośmiać i nie ma dzięki temu problemów! I pogadać o wszystkim, i pomilczeć, kiedy przychodzi czas refleksji! Małżeństwo trzeba pielęgnować jak przyjaźń! I wtedy będzie dobrze do końca!! Pozdrawiam ps. Przyjaciółka jest w trakcie sprawy o separację... Nie chciało się ani jednemu, ani drugiemu...

    OdpowiedzUsuń
  4. oczywiście MALOWAĆ, nie amlować ;-))

    OdpowiedzUsuń
  5. krakowianka7.12.2010, 20:58

    Duzo jest takich związków.Spowszedniało im to życie,nie robią nic,żeby wzniecic choc małą iskrę ożywiającą tę monotonie .Wydaje im się,że to jest normalne,że juz za nimi uczucie.Teraz jak są siebie pewni,to każde robi co chce,ale...osobno.Dopiero jak jednemu czegoś brakuje..zauważaja ,że cos nie tak....że życie tak naprawde kręciło się często dla dzieci,a teraz...dwoje obcych ludzi.Nie mają nawet wspólnych tematów.Zachowują się nie jak przyjaciele,ale...lokatorzy.I to juz koniec...jeżeli już na tym są etapie.

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie się wydaje Ptr, że niemal każda kobieta lubi jeśli jej facet wciąż o nią zabiega. Kobiety lubią jak ich mężczyźni dają kolejne tego dowody. A jeśli tego nie robią, to po jakim czasie ich faceci spotykają się z zarzutem, że tego nie robią... Drogie Panie zaprzeczcie, jeśli nie mam racji...
    Masz rację, z tego znieczulenia na nawał zasypujących nas bodźców można z powodzeniem zrobić temat na oddzielny post, tutaj wtrąciłem to w zasadzie tylko hasłowo.
    Związek "dla związku"? Pewnie częściowo tak, ale myślę, że większość par tworzy związki podyktowane uczuciem, a tak "na zimno" to chyba raczej mniejszość.
    Kiedyś inaczej się to nazywało niż monogamia i poligamia, ale też o to chodziło ;)
    Pozdro.

    Nawet tak nie myśl Wiolu... nikogo tutaj nie knebluję i każdy ma takie samo prawo głosu.
    Z pewnością te pary, które potrafią zapanować nad swoim własnym egoizmem na rzecz poświęcenia się dla drugiej strony mają większą szansę stworzyć udany związek, myślę w tym przypadku podobnie jak Ty.
    Pozdrawiam Cię wieczornie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam się Trutu, stworzony związek nikogo nie zwalnia ze starania się o bycie atrakcyjną/ym w oczach tej drugiej osoby. Kobiety lubią być wciąż zdobywane, a mężczyźni też lubią być wyjątkowymi facetami dla swoich pań. To jest wpisane w naszą naturę, a postęp cywilizacyjny bynajmniej tego nie zmienia. Wzajemne okazywanie sobie szacunku też służy podtrzymaniu dobrych relacji, odnoszenie się do partnera jak do byle ciecia obniża jego samoocenę, a w konsekwencji może doprowadzić do pogorszenia wzajemnych relacji.
    Tak jak piszesz - o związek trzeba dbać i muszą to robić obie strony.
    Pozdrawiam.

    A może to jeszcze nie jest definitywny koniec związku, Crackie? Może jeśli obie strony będą w stanie dostrzec swoje błędy i zaczną o tym szczerze ze sobą rozmawiać i starać się je w przyszłości wyeliminować, to jest jeszcze szansa na uratowanie takiego związku? Może po prostu potrzeba dużo chęci z obu stron, aby taki związek zrewitalizować?
    Przecież nic jeszcze nie jest przesądzone, to tylko od danej pary zależy przyszłość ich związku, oczywiście jeśli w grę nie wchodzi jakaś trzecia osoba, która stanowi namacalny efekt niewierności jednej ze stron.
    Pozdrawiam wieczorową porą :)

    OdpowiedzUsuń
  8. "Obok siebie"..hmmm...tzn..nie może być za blisko...ani za daleko..za mało słów, ani też za dużo..ani też obojętnie, ani obco zupełnie..wesoło i smutno - też na równi..domysłów być nie może wcale, bo i po co, jeśli wszystko można nazwać..ale dystans musi panować, w kręgu wolności..żeby przyciągać się, zawsze ze zdwojoną siłą..symulacja obcości jest wskazana /czyli: nie znamy się, nawet z widzenia/...w końcu dwoje obcych ludzi się spotyka, żyje ze sobą, partneruje, kwitnie i przekwita..dobrze hodowane - patrz wyżej - rośnie długo i nie więdnie!
    :)
    Pozdrawiam..zamyślona w cholerę....

    OdpowiedzUsuń
  9. krakowianka8.12.2010, 00:24

    Smurffie,zawsze jest szansa,ale jeśli dwoje nie chce zbliżyc się do siebie,żyja jak lokatorzy,i to powtórzę,na zasadzie każde osobno pod wspólnym dachem,to niestety,może się pojawic "ta druga"."ten drugi",który uzmysłowi,że...można jeszcze...coś przeżyc,że wiek nie gra roli,w dawaniu sobie radości i ciepła.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  10. wiesz, Smurff'ie... w kwestii "zabiegiwania", to rzecz tak naprawdę w subtelności znaczeniowej tego słowa...
    bez względu na to, co nazwiemy "zabiegiwaniem", to tak się dziwnie składa, że faceci także od kobiet tego "zabiegiwania" oczekują, choć może to oznaczać jakieś inne zachowania na poziomie detali /i przeważnie tak jest/...
    obie strony powinny "zabiegać"... zabiegać o to, by trzymać pewien poziom wymagań od siebie samych, by dalej być kimś ważnym dla tej drugiej osoby...
    jeśli chodzi o "związek dla związku", to nie mam na myśli zimnej kalkulacji, ale psychiczne ukierunkowanie "na związek", nie "na osobę" /filozofia "byle był(a)"/... sorry, ale w dwóch słowach nie potrafię tej niuansowej różnicy rozwinąć...

    OdpowiedzUsuń
  11. Ludzie muszą sobie uświadomić, że nie zawsze będa te "motyle w brzuchu", że codzienne problemy przygaszą zauroczenie. Najtrwalsze są małżeństwa - związki z rozsądku, no chyba,że spadnie na nas zakochanie jak grom z jasnego nieba i odbierze nam zdolność myślenia. Dlatego przychylam się do opinii, że w każdym związku najwazniejsza jest przyjaźń. Trzeba tę drugą osobę po prostu lubić

    OdpowiedzUsuń
  12. To znaczy jak, Dorciu?
    A może po prostu nie ma złotego środka i zawsze należy zdać się na intuicję? Tylko co wtedy, gdy intuicja nas zawodzi? ;)
    Pozdrawiam przekornie ;)

    Tak Crackie, to jest efekt życia obok siebie... prędzej czy później pojawia się ktoś trzeci, który wypełni tę uczuciową pustką powstałą po wypaleniu się poprzedniego uczucia... oczywiście nie jest to reguła, ale często tak to się kończy, co w zasadzie tylko pieczętuje rozpad poprzedniego związku.
    Pozdrawiam takoż :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zgoda Ptr, faceci też tak mają z tym "zabiegiwaniem", ale nie akcentują tego tak bardzo jak kobiety... no i w efekcie nie wytykają tego bezpośrednio swoim partnerkom, a przynajmniej nie tak często jak robią to kobiety.
    Nie mam pewności, czy Cię rozumiem jeśli chodzi o utworzenie "zwiazku" jako takiego... a to dlatego, ponieważ ostatnimi czasy dzieje się coś zupełnie odmiennego, moim zdaniem... ale o tym niedługo więcej napiszę, bo wydaje mi się to na tyle ciekawe, że chętnie poczytam, co inni moi czytelnicy mają na ten temat do powiedzenia.

    Wydaje mi się Anno, że przyjaźń w związku to jest taki fundament na którym buduje się dom. Ale ten dom nie jest ulepiony z przyjaźni, tylko z miłości, to jest najtrwalsze spoiwo... gdy tego zabraknie, cały dom może runąć, chociaż fundament przyjaźni pozostanie, to cała konstrukcja może runąć.

    OdpowiedzUsuń
  14. Eeee Smurffie..zaraz tam intuicja zawodzi (chyba Ty zawodzisz..w sensie marudzenia ;>)
    a jeśli faktycznie zawiedzie, to wiesz:
    http://tiny.pl/hwsxq

    OdpowiedzUsuń
  15. krakowianka8.12.2010, 16:02

    Zapomniałam dodać, mój ulubiony Elton John!
    Co jeszcze, a propo posta,przepis na udany związek,na udane życie we dwoje jest bardzo prosty,ale,jak życie pokazuje, zarazem trudny do zrealizowania.Myślę,że obojętnie ile lat jest sie ze soba,powinno się patrzyc w jednym kierunku...ktoś tak rzekł kiedyś,jakiś poeta.
    I jeszcze jedno - wolnośc, bo często tworzy sie ciasną klatkę dla siebie,lub dla tej drugiej osoby,brakuje po prostu...POWIETRZA.Też tak bywa...
    Pozdrawiam miło;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Miłość, mmiłość... ale przecież przyjaźń to rodzaj dojrzałej miłości. O przyjaźnie zazwyczaj dbamy, staramy sie nie urazić, bywamy delikatni i współodczuwający, choć czasem wyrąbiemy prawdę prosto z mostu. I jeszcze raz powtórzę, w związku musimy się po prostu lubić, choć niektórym może to wydawać się za mało.

    OdpowiedzUsuń
  17. Moim zdaniem, to nie jest tak...nie jest tak że któregoś dnia dochodzimy do takiej obojętności jakbyśmy sie obudzili z pięknego snu miłości...ten opisany stan to jest już rezygnacja, trwanie w czymś czego nie udało sie uratować...jednak odruchy życia ( miłości też) zawsze przechodzą drogę walki i jak trafiają na beton to dopiero tracą nadzieję, trwają przywiązani wygodą albo jakimś innym, zewnętrznym powodem...dobra cywilizacji, telewizory, kochanki i szał pracy jest tylko zasłoną, wypełnieniem czasu żeby nie myśleć, zająć myśli, złagodzić ból...paaa miłego wieczoru:)

    OdpowiedzUsuń
  18. To ja może zacytuję M. Samozwaniec: "A kobieta, jako taka, zmienną ma być – i basta! Jednakowość, nawet najczulsza i najsłodsza, sprzykrzy się mężczyźnie szybko. Nierówność zaś kobiecego usposobienia zdenerwuje go wprawdzie, rozzłości, do szału doprowadzi… ale zaciekawi! I o to chodzi! Bądź mu więc niespodziewana, prawie że nieobliczalna. Spodziewa się awantury, na którą zasłużył? Daj mu czułość i zrozumienie. Przywykł do tego, że zawsze jest między wami dobrze? Zamiast spodziewanej szklanki gorącej herbaty potraktuj go wtedy porcją lodów!"
    Coś w tym jest...
    Pozdrawiam Cię z uśmiechem Smurffie :)

    Krysia

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiadomo , do "tanga trzeba dwojga" , a w sporach nigdy nie ma winy jednej strony wyłącznie. Może być różnica procentowa . Ale gdy konflikt idzie na przysłowiowe noże to jeden drugiemu musi udowodnić , że nie jest - wielbłądem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Coś zaczynasz ostatnio marudzić Dorciu... czyżbyś więc powoli szykowała się do roli teściowej? :P

    Wiesz Crackie, z tym patrzeniem w jednym kierunku to jest trudna sprawa, bo co zrobić jeśli dla obu stron wydaje się, że patrzą w jednym kierunku, ale to wcale nie jest ten sam kierunek? ;)
    Na pewno nie powinno się osaczać partnera, zabierać mu przestrzeń - tutaj oczywiście się zgodzę.
    Mnie też ten utwór Eltona bardzo się podoba :)

    Pozdrawiam Drogie Panie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Będę konsekwentny Anno... trzeba się lubić, przyjaźnić, ale i kochać, tak uważam. Samo lubienie się i przyjaźń to wg mnie ciut za mało aby stworzyć udany związek.

    Jasne Makowa, taki stan nie bierze się "ni z gruszki ni z pietruszki". Związek cały czas ewoluuje, a opisany stan to pewna wypadkowa na skutek długotrwałych zaniedbań z obu stron. W miarę upływu czasu oboje zamykali się przed sobą i taki jest efekt. Teraz trudno im będzie się przebić przez te zgrubiałe skorupy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Z pewnością coś w tym jest Krysiu, dziękuję Ci za ten, bardzo interesujący moim zdaniem, cytat M. Samozwaniec. Znakomicie pasuje do większości kobiet, takie jest moje zdanie na ten temat ;)
    Pozdrawiam Cię także z uśmiechem :)

    Mnie też tak się wydaje Andante, że wina z reguły leży po obu stronach, tylko proporcje mogą być różne.
    Jeśli już są konflikty "na noże" to przyszłość takiego związku widzę raczej w ciemnych barwach, bo spory też trzeba umieć załatwiać i nie posuwać się do ostatecznych środków. Myślę, że zawsze powinien być wzajemny szacunek, jeśli tego zabraknie, to trudno mówić o czymś więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  23. bellatrix20099.12.2010, 21:08

    Może masz i rację z tą poligamią, Sir... Ale często jest też tak, że kiedy mijają wspólne lata...tak dobrze poznajemy tę drugą osobę, że uczucie samo gdzieś znika... Okazuje się bowiem, że nie można na nią liczyć, że się nie ma wsparcia, kiedy tego trzeba itp, itd... Myślisz, że to sprawka opadniętych klapek z oczu?
    Owszem... można tak trwać... /ja trwam - 29 rok!/, tylko po co... W imię czego? Dzieci, które są już dorosłe i idą swoimi dróżkami? Człowiek potrzebuje bliskości, nie odosobnienia.
    Cóż... smutne..., nie?

    OdpowiedzUsuń
  24. A Ty ogólnie piszesz od rzeczy..nie łapię tych twoich tekstów..ja teściową..? i ma to związek z marudzeniem...czy Ty może masz jakieś doświadczenia w tym temacie? :/
    Chrzanisz Smurffie :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Przestaniesz podlewać ulubioną roślinę, to zwiędnie. Zapomnisz karmić ukochanego psa - zdechnie. Przestaniesz pielęgnować uczucia, to ich koniec będzie gwałtowny, bo wtedy "są one na kształt prochu zatlonego, co wystrzeliwszy... gaśnie."

    Ciepły uśmiech dla Ciebie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. _Impulsywna_10.12.2010, 08:24

    Co więcej, She: Jeśli trzymasz miłość zbyt słabo, odleci; jeśli ją ściśniesz za mocno, umrze. Oto jedna z zagadek (((-;

    A tu, dla Smurffa i innych garść porad, jak przeżyć z sobą 30 lat z różnicą nawet 20 lat! (((-;
    http://witwicka.blog.onet.pl/Einmal-ist-keinmal-czyli-o-czy,2,ID417515416,n
    Pzdr,

    OdpowiedzUsuń
  27. Czyli co, Bella? Najpierw się tych wszystkich negatywnych stron nie widzi, bo się sercem patrzy? Albo coś, na co kiedyś przymykało się oczy, po pewnym czasie zaczyna drażnić? A może to ludzie się zmieniają na gorsze? Coś przecież musi być przyczyną.
    Tak, masz rację, to smutne.
    Pozdrawiam.

    Nie łapiesz Dorciu? No to chyba kawałów o teściowych nie słyszałaś... albo jesteś blondynką :P

    OdpowiedzUsuń
  28. Zgoda She. Tyko, że to pielęgnowanie uczuć wcale nie jest tak samo łatwe i proste jak podlewanie kwiatów, czy też nakarmienie psa. Ale przy dobrych chęciach każdej ze stron jest spora szansa na powodzenie ;)
    Pozdrawiam :)

    A czy Ty myślisz Impu, że Mme Witwicka ma na to jakiś patent? Bo ja obawiam się jednak, że żadnych patentów na szczęśliwy związek jeszcze nikt nigdy nie wymyślił ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. _Impulsywna_10.12.2010, 14:04

    Nie wierzę, że w ciągu 5 minut przeczytałeś 'Moją wojnę trzydziestoletnią' Magdaleny Samozwaniec i 'Trzydzieści lat życia z Madzią' Zygmunta Niewidowskiego ;P

    Nikt nie ma recepty na bycie z sobą, dlatego zaznaczyłam, że 'garść dobrych porad' można tam znależć ;P A skoro Madzia, będąc 20 lat starszą od Zygmusia, przeżyła z nim 30 lat, to dlaczego nie skorzystać z ich cennych spostrzeżeń, hm...?

    OdpowiedzUsuń
  30. Moze po prostu,swój musi trafić na swego..i lata bycia ze sobą nie wpływaja na oziębienie stosunków?Głównym hasłem jest miłośc.Ale musi być ona połączona z przyjaźnią,wzajemnym szacunkiem.I ciągłym,nawet może nie zawsze widocznym dla oka...dbaniem o siebie...i interesowaniem sie sobą w różnych płaszczyznach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. dobra wróżka10.12.2010, 18:01

    Brak komunikacji. Ot co.

    OdpowiedzUsuń
  32. W zasadzie to tylko gra słów..czyli spoko ;)
    Miłego weekendu ;) :*

    OdpowiedzUsuń
  33. Ciekawe, ze jednym się udaje, a innym nie. Pytanie dlaczego nie zawsze daje prosta, jeśli w ogóle, odpowiedź. Myślę,że musi być spełnionych kilka warunków, ale podstawowy, to wiedzieć, że życie w małżeństwie, to nie tylko fajerwerki, ale i trudności wszelkiego rodzaju, które będzie trzeba razem rozwiązywać, że to nie tylko 'przyjemności', ale i wiele obowiązków. Podchodząc do tego w taki sposób, unikamy wielu rozczarowań.
    Buziaki refleksyjne ;-))**

    OdpowiedzUsuń
  34. Skończyłem kurs szybkiego czytania Impu, dlatego 5 minut to aż zanadto :P
    A czy ja mówię, że te rady Madzi nie mogą się przydać? Wszystko się może przydać, co nie dopuści do rutyny i znudzenia związkiem.
    Pozdro :)

    Też mi się tak wydaje Crackie :) Ale zauważ, że tak już jakoś jest, że z reguły każdy z nas jest lepszy w teorii niż w praktyce ;)
    Pozdrawiam późnowieczorowo :)

    OdpowiedzUsuń
  35. Brak komunikacji na pewno też, Wróżko :)

    Oczywiście, że tak Dorciu, czyli spoko ;)

    Z pewnością masz rację, Kocurku... każdy związek to nie tylko same konfitury, czasem trzeba też połykać gorzkie pigułki i ludzie powinni mieć tego świadomość.
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P