Co za koszmar... tej nocy Dreamholder śnił jej się po raz kolejny. Od ilu dni śni jej się ten sam sen? Tydzień, miesiąc, rok? Nie miała pojęcia... już dawno straciła rachubę czasu jeśli chodzi o ten sen... Tej nocy znowu ten sam - pijany, chamski i ordynarny grubas krzyczał na nią i wyzywał od najgorszych. Płakała, ale nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Nie mogła się od niego uwolnić... we śnie mieszkał razem z nią i cały czas jej pilnował.
Koszmarny sen... najgorsze, że śnił jej się na okrągło, już nie pamięta, aby śniło jej się coś innego. W myślach nazywała go "Dreamholder", bo to angielskie określenie według niej najbardziej pasowało do tej okropnej, sennej postaci.
"Chyba wreszcie powiem o tym wstrętnym grubasie Jankowi" - pomyślała gdy sen się skończył, po czym uśmiechnęła się do siebie... całe szczęście, że ten pijany grubas to tylko sen, a tak naprawdę ma Janka - czułego, troskliwego i kochającego mężczyznę.
"Tak, muszę koniecznie powiedzieć o nim Jankowi" - powiedziała sobie w myślach jeszcze raz i zajęła się przygotowaniem śniadania.
Janek co prawda jeszcze spał, ale tym lepiej; chciała zrobić miłą niespodziankę i podać mu śniadanie prosto do łóżka. Uwielbiała robić dla niego takie przyjemne niespodzianki, tylko dla niego, jej ukochanego mężczyzny.
Nie dziwiło jej, że Janek jeszcze spał. Ubiegłej nocy poszli późno spać. To była bardzo romantyczna noc. Wieczorem do kolacji wypili butelkę czerwonego wina, a potem Janek włączył nastrojową muzykę i poszli na spacer do pobliskiego ogrodu. Srebrna księżycowa poświata zalewała uśpione drzewa i kwiaty. W pewnym momencie Janek szarmancko się ukłonił i niemym gestem zaprosił ją do tańca. Tańczyli jakiś czas w świetle księżyca, a później wrócili do domu i zaczęli się kochać. Długo i namiętnie. Janek był wspaniałym kochankiem. Kilka razy doprowadził ją do ekstazy zanim zasnęła w jego czułych objęciach.
Nad ranem obudził ją jej własny szloch. Tej nocy Dreamholder nie poprzestał na samych krzykach i wyzwiskach... o nie, ten koszmar przybrał już naprawdę monstrualne rozmiary... Dreamholder we śnie ją zgwałcił. Był okrutny i brutalny. Na nic się zdał jej opór. Wciąż czuła wstrętny odór jego dawno niemytego ciała, zmieszany z ostrą wonią męskiego potu. Zaś z jego ust dobywał się wstrętny zapach dawno nie mytych zębów zmieszany z nie mniej wstrętną wonią taniej wódki. Na wspomnienie tych zapachów aż ją zemdliło... nie, nie powie o tym Jankowi... wiedziała, że znów będzie mu przykro... a przecież i tak nie mógł nic zrobić...
"Jak to dobrze, że mam ciebie, Janku" - pomyślała z rozrzewnieniem. Co tam Dreamholder... Janek był lekiem na całe zło, nawet na najgorsze sny.
Krzyczała przez sen... ach, jak ona go nienawidziła... Dreamholder jak zwykle był pijany... w pewnym momencie gwałtownie chwycił ją za ramię i zaczął do niej krzyczeć "ja ci wybiję z głowy te twoje chore fanaberie, suko! Chcesz, to mogę cię od razu zaprowadzić do tego twojego Janeczka! Cmentarz jest niedaleko stąd, a do jego grobu trafię nawet po ciemku! Chodź, to zaraz ci pokażę ten grób!" - to mówiąc ciągnął ją brutalnie za rękę. Opierała mu się z całych sił, ale był silniejszy... wlókł ją po ciemku w stronę cmentarza. Na szczęście w połowie drogi przejeżdżał patrol policji, a Dreamholder na widok stróżów prawa od razu czmychnął w pobliskie krzaki.
Już od dawna miał z policją na pieńku.
Jeszcze zanim otworzyła powieki poczuła na twarzy ciepłe promienie słońca. To była wspaniała, cudowna noc... kochała się z Jankiem tak, jak jeszcze nigdy przedtem... na samo wspomnienie tej cudownej nocy jej ciało zaczęło drżeć... "szkoda, że ta noc tak szybko się skończyła" - pomyślała zanim otworzyła oczy, aby jak zwykle pocałować Janka na dzień dobry. Słyszała go, leżał tuż obok... uniosła się na łokciach, aby ustami sięgnąć do jego warg i przelotnie ogarnęła jego twarz szybkim spojrzeniem... w tej samej chwili głośny krzyk przerażenia wypełnił niewielki pokój, a jej oczy natychmiast napełniły się łzami.
To nie był Janek...
Obok niej, pogrążony w ciężkim pijackim śnie, leżał na tapczanie Dreamholder.
Smerfie, niesamowite opowiadanie. Powaliło mnie na kolana. Czytuję Twe teksty i są raczej mierne, ale ten, to klasa światowa!!! Pozamiatałeś, rzuciłeś mną w kąt i zdeptałeś moje rozumienie Ciebie.
OdpowiedzUsuńGratuluję i wielki szacunek składam u stóp (nie wbij się w pychę - jedna jaskółka wiosny nie czyni:-P).
Oż kurna!!! Miodek z dużą dawką chili!
Sarmata.
Dziękuję Mości Sarmato :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, jedna jaskółka wiosny nie czyni, więc nie łudź się Wasze, że ochoczo spocznę na tym wysokim pułapie... znacznie bardziej pewnym jest, iż rychło powrócę do mojej powszedniej miernoty ;)
Pozdrawiam o północy.
Szkoda, bo to perełka, to majstersztyk! Rzadko można takowe cudeńka znaleźć w sieci. Napisane z polotem i swadą, ma klimat i ocieka ciężką tajemnicą. Niesamowite. Arcydziełko. Smerfie, gratuluję.
OdpowiedzUsuńAle to moje, subiektywne, prywatne odczucia.
Miłej nocy:)))
Nie trać wiary Mości Sarmato. Nie jest wykluczone, że tej ślepej kurze jeszcze się kiedyś jakieś niepoślednie ziarenko przytrafi ;)
OdpowiedzUsuńDobrej nocy.
..kartkę wyrwaną z Harlequina znalazłeś na śmietniku, mój drogi Smurffie..i w dodatku postanowiłeś coś z treści w niej zawartej wyłonić, na skróty..? Psia mać!
OdpowiedzUsuńA Mości Sarmata aż kipi i ocieka drwinami..a nawet jeśli nie, to nie potrafię inaczej tego odczytać, boć to skrajne zachowanie ;>
..no i niech będzie, że dziewczę leży i marzy, ale dlaczego o Janku..Muzykancie..? ;)))
Moja mama wpoiła we mnie treści, które do dziś wyczytuje u Joanny Chmielewskiej /nie ma tomu, którego by nie przerobiła/ oraz Agathy Christie...a Ty niemalże otarłeś się o Edgara Allana Poe..trza było tylko nieco więcej realizmu - w tej opowieści - ociekającego krwią ;)
Przynajmniej dodajmy do tej scenki muzyczne tło 'allanowe' /a będzie nieźle/ ;):
http://tiny.pl/hw6j2
Pozdrawiam..mroczną porą :***
..a Cat Stevens z jego "Lady d'Arbanville" to coś mocnego w całej tej historii..jak wino wytrawne, w kolorze krwi, z najlepszej winnicy w okolicy..uderza! ;)
OdpowiedzUsuńDoro, mój zachwyt jest prawdziwy. Nie kpię i nie drwię. Pozdrawiam z ranka:))))
OdpowiedzUsuńSarmata
O!!! piękne opowiadanie to fakt...ja jednak wolę tą szarą codzienność miernoty :P:)
OdpowiedzUsuńte piękne sny bokiem wychodzą podobnie jak te okropne...jeden grzyb co jest snem ...dalej nie można uciec do normalności gdzie jest trochę tego i trochę tego, byle proporcje były właściwe nawet jak się czasem zmieniają ...paa :)
Opowiadanie zrobiło na mnie wrażenie,coś jak horror?nie...raczej thriller, sen na jawie,marzenia senne...i realne przebudzenie,wiadomo jakie...niestety.Marzenia,które pozwalają choc na moment zapomniec o strasznie smutnej rzeczywistości.Bohaterka chyba sama zatraca poczucie rzeczywistości...a gdy czasem "powraca"do realnego świata,doznaje szoku.I czytelniczka niżej podpisana...też.
OdpowiedzUsuń:P))))
Pozdrawiam miło:))
P.S
I wróc Smurffie czasem do tych swoich "miernych tekstów",ja chętnie poczytam...jak zawsze.:))))
Ach, Sarmato, mimo Twoich szczerych chęci, przegiął żeś Waćpan! To "światowej" klasy krytyka..niemalże w zakończenie pleców Pisarza pocałowałeś ;)))
OdpowiedzUsuńNie, to niepodobne do Waszmości..i basta! ;P
Pozdrawiam..nie/dzielnie, a odważnie :)
Dziękuję Ci Dorciu, bo jak zwykle sprowadziłaś mnie na ziemię. Już gotów byłem uwierzyć w te obłudne zapewnienia Mości Sarmaty, że oto spłodziłem coś niepośledniego, a moje mocno napęczniałe ego gotowe było pofrunąć w kosmos. Dopiero Twój trzeźwy osąd sprawił, że przestałem lewitować i wróciłem tam, gdzie jest moje miejsce, tzn. na poniżej grubego poziomu mułu zalegającego na literackim dnie :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ironicznie ;)
Mości Sarmato, muszę przyznać, że miło mnie rozczarowałeś tym razem. Doceniam to, że potrafisz przełamać swoją niechęć ku mojej osobie i nagradzasz to, co Twoim zdaniem Twej nagrody jest warte. Tym samym dowodzisz, że człek o otwartym umyśle potrafi się wznieść ponad swoje uprzedzenia.
W pełni zgadzam się z Waszmością, że zbyt mało jest takich klimatów w blogosferze i tuszę, że kiedyś to się zmieni.
Kłaniam niedzielnie :)
I Tobie dziękuję Makowa, bo rozczuliłaś mnie tym, że lubisz czytać ową siermiężną miernotę, o której pisze Mości Sarmata.
OdpowiedzUsuńNo cóż, sny snami, a nam - szarym żuczkom, trzeba na co dzień wrócić do szarej rzeczywistości ;)
Pozdrawiam niedzielnie :)
Tobie też dziękuję Crackie, bo jesteś drugą osobą po Makowej, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że te moje mierne teksty też ktoś chce czytać ;)
A to moje opowiadanie skomentuję tutaj fragmentem wiersza E.A. Poe:
"To, co widzisz, co się zda
Jak sen we śnie jeno trwa"...
Pozdrawiam niedzielnie :)
Ależ proszę mój najmilszy, przecież wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć /w pewnych względach/..a teraz..
OdpowiedzUsuńteraz to napiszę, że wrócił jak bumerang temat bardzo tajemniczy..i to uchwyciłam w tym opowiadaniu /średnio treściwym - ale to moje subiektywne odczucie i nie ma tutaj zbytniego znaczenia ;>/...no to do tematu:
"to co widzisz, co się zda, jak sen we śnie jeno trwa"
dla złagodnienia okoliczności, dla Cię pieśń /kolejna? i cóż z tego ;)/
http://tiny.pl/hw6lr
Pozdrawiam :)
Bingo!!!
OdpowiedzUsuń:D
Znasz tę zabawę "ciepło - zimno", Dorciu? No więc - zimno :P
OdpowiedzUsuńAle nie trać wiary, może jeszcze kiedyś trafisz w cieplejsze rewiry :P
Zaś muzycznie proponuję oczywiście kontynuować rozpoczęty szlak:
http://tiny.pl/hw6l6
PS.
A maszerowałaś kiedyś "na azymut"?
W takim razie zwracaj proszę troszkę uwagę na pozostawione znaki :P
motyw "po której stronie snu jestem?" znałem wcześniej w kilku już realizacjach... zaś Ph.K.Dick pojechał najbardziej po bandzie w swoim "Ubiku" zamieniając sen na śmierć...
OdpowiedzUsuńnie traktuj tego Smurff'ie jako zarzut braku oryginalności bynajmniej, bo przecież sam mogłeś z siebie wpaść na ten pomysł... ja tylko uzasadniam swój kompletny brak emocji, gdy ten tekst czytałem...
skojarzenie harlequinowskie również miałem, podobnie jak Dora, ze względu na temat... dobre dla co poniektórych Pań, co by poszlochać nieco nad biedną, poniewieraną... czyli "babska literatura", jeśli chodzi o target czytelniczy...
natomiast w kwestii zgrabności napisania... hm... 7 na 10?... może być? :))...
tak swoją drogą, to nigdy wcześniej nie spotkałem zakończenia takiego, by ostateczne przebudzenie odbyło się po "lepszej" stronie lustra... jak jest kicha finałowa, to jest efektowniej jakoś tak... ciekawa sprawa, co? :)))...
No właśnie, jak to ładnie, po męsku ujął Ptr..i w tym rzecz ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli nie podobają się Tobie Smurffie moje doznania artystyczne, podyktowane moją wyobraźnią...to przejdźmy do kontynuacji wątku muzycznego, ściśle związanego z życiem oraz twórczością E.A. Poe, którego to osoba stanowiła inspirację dla Parsonsów /jakże świetnie im się to udało na tym debiutanckim albumie ;)/
A zatem...zapraszam, oto System doktora Smoły i profesora Pierza..
http://tiny.pl/hw68d
Natomiast jeśli miałabym podejść do sprawy w czysto komercyjny sposób, czyli chcąc zadowolić ‘większość’, to pod powyższym, zabójczo horrorystycznym tekstem umieściłabym tę oto piosenkę /znaną większości – pomimo, że to nadal The Alan Parsons..komercyjny nieco ;P/
http://tiny.pl/hw6sq
Ta kreskówka zawiera wszystko, co potrzeba: jest She, John i Dreamholder ;)))
:D
..ale co najważniejsze, jest happy end!!! ;)))
OdpowiedzUsuńKobieta śni, że jej wybrankiem jest królewicz, mężczyzna żyje w przekonaniu, że kobieta jest tym czym chciałby by była. Życie bywa przewrotne.
OdpowiedzUsuńZ pozdrowieniami
Cami ;)
Zapewniam Cię Ptr, że nie pretenduję do miana prekursora tego gatunku ;)Ph.K.Dick też nie powinien, ba, obawiam się, że nawet E.A.Poe nie był pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńAle nie o to chodzi - toż to jest tylko blogowe opowiadanie i nie pretenduję z nim od razu do Nagrody
Pulitzera ;)
Pomysł jest wyłącznie mój, nie korzystałem z żadnych cudzych motywów, a jeżeli, to nieświadomie.
Jeśli czytałeś bez żadnych emocji, to być może ten motyw już Ci się opatrzył lub zwyczajnie ta historia Cię nie wciągnęła.
Niemniej 7/10 to wg starej skali ocen co najmniej trója, czyli egzamin u Ciebie zaliczyłem, nie mówiąc o nowej skali, bo wtedy co najmniej czwórka :P
Trudno mi się odnieść do tego, czy to jest "styl harlequinowski", czy też nie, a to z tej prostej przyczyny, że żadnego "Harlequina" nigdy w życiu nie czytałem. Domyślam się, że Ty z Dorcią tak, w przeciwnym razie taka teza by w ogóle nie padła ;)
A samo zakończenie? Cóż, realne życie jest na ogół bardziej surowe niż byśmy sobie tego życzyli ;)
Pozdro :)
Dorciu, weź powiedz mi, co Wy tak wszyscy zaczęliście się nagle wdzięczyć do Ptr-a Kanalii, hę? Czyżby Kanalia wygrał "6" w Lotto? :P A jeśli nawet - dlaczego wszyscy o tym wiedzą, tylko ja nie? :P
To tyle tytułem wstępu, teraz przejdźmy do meritum, czyli do warstwy muzycznej. Myślę, że powinniśmy się trzymać wcześniej rozpoczętego wątku i nie zbaczać w kierunku muzycznej komercji, nawet jeśli przemawiają za tym pewne okoliczności ;)
No więc "na tę okoliczność" proponuję ten utwór:
http://tiny.pl/hw6bm
Pozdrawiam wieczorową porą :)
Jasne Cami, każdy na pierwszym planie widzi najpierw siebie i swoje szczęście, a na tym tle może być czasem poważny konflikt interesów ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wieczornie :)
Jeszcze słówko do Ciebie, Dorciu... bo tak generalniem, to już zapomniałem, kiedy coś mojego Ci się podobało, bo to chyba lata temu już musiało być...
W tej sytuacji zastanawiam się, czemu jeszcze w ogóle mnie czytasz - normalnie aż zaczynam mieć z tego powodu wyrzuty sumienia, że tak się ze mną ciągle męczysz :P
Podobno, tak mawiają - a jest to do sprawdzenia - nie trzeba przejść głębokiej wody, aby samemu stwierdzić, że ktoś się w niej utopił /wystarczy stać na brzegu i patrzeć, jak wyławiają denata/..to odnośnie czytania "lur" ;)
OdpowiedzUsuńTo było po pierwsze primo.
Po drugie: ten przytyk odnośnie wdzięczenia się do Kanalii jest raczej poza 'konkursem', a przynajmniej kompletnie nieadekwatny do tych kilku zdań potwierdzających pewną zgodność w temacie..tym bardziej, ze użyłeś standardowego określenia "wszyscy", a za to się ludzi taksuje, a więc skrawam to ;P A tak bardziej poważnie powiem, że nie od dziś wiadomo, iż mamy z Ptr-em wiele wspólnego, jeśli chodzi o spostrzeżenia..a dobry obserwator powinien to zauważyć..chyba, że woli tworzyć jakieś swoje teorie spiskowe..niemniej z wygraną w lotto nie ma to nic wspólnego /to dość ciekawa ucieczka w jakieś 'kminienie'/
Co tam jeszcze nabazgrałeś..? Aaaa..że niby ciągle mi się coś nie podoba i w związku z tym każdorazowo zastanawiasz się, dlaczego te Twoje "bzdety" czytam..? Odpowiedź jest prosta: nie wszystko jest tylko białe i czarne, jak Ty to widzisz..a jeszcze prościej: zwyczajnie jestem masochistką, zarzynam się takimi tekstami codziennie i mam z tego satysfakcję oraz przyjemność..ale sądzę, że Ty mniejszą..a więc logiczne jest to, że ja się nie męczę, ale zaraz nasuwa się kolejne pytanie: dlaczego nie postawiłeś tablicy z napisem: w komentarzach toleruję tylko i wyłącznie achy i ochy! No i oczywiście - NIEZADOWOLONYM WSTĘP WZBRONIONY..albo nawet pójdźmy dalej - Murzynom, Żydom, Ateistom, Filozofom, Myślącym inaczej itd. zakaz wstępu i komentowania ;))))))
A to sobie pośpię radośnie :D
Dobrej nocy...
Stan wojenny, to stan wojenny..ja już wymalowałam sobie na twarzy barwy wojenne ;)))
OdpowiedzUsuńDrżyjcie narody!...a Ty Smurffie uważaj, coby Ci litery z blogu nie pouciekały przede mną ;>>>
Aaaaa, i muzyka!
OdpowiedzUsuńZmiana trasy koncertowej..i nie tylko ;P
http://tiny.pl/hw6z1
Branoc ;)
cicho na razie, nie kłócić mi się tu :))...
OdpowiedzUsuńja tak apropos Pulitzera...
czy wiecie że...
nagroda Pulitzera jest przyznawana w dwudziestu jeden kategoriach...
za pierwsze dwadzieścia dostaje się po dwadzieścia tysi papiera na dziób...
za dwudziestą pierwszą /"służba publiczna"/ przysługuje jedynie złoty medal... "chlebowy" nie jest bynajmniej... to ja się teraz zastanawiam, ile musiałby ważyć ten medal, by się opylało prężyć i pisać coś "pro publico bono"... aha... i to gazeta dostaje ten medal, jakby co, w tym przypadku :P :))))...
koniec przerwy, możecie się żreć dalej :)))))...
Kto się żre..?! Gdzie? My tylko polemizujemy, coby zbytnio nudą nie zalatywało ;P
OdpowiedzUsuńA tak apropos Pulitzera..może dołożą 22 kategorię - "blogas" - a medal z kartofla ;P ;))
Nic tak nie grzeje jak płonne nadzieje ...
OdpowiedzUsuńTak to się zwykle kończy, gdy niepoprawne optymistki-masochistki wolą hodować 'niebieskiego ptaszka' pod dachem, zamiast zadzwonić na błękitną linię ...
Z wiekiem przestaja we mnie wzbudzać litość tego typu kobity. Jak dbasz - tak masz!
Pzdr,
Odkąd Smurffie tu na te..google zawitałes,to nie jest to za spokojna wyspa..oj nie..:P))))
OdpowiedzUsuńStatki korsarskie przypływaja..może szajby tu szukaja????
Pozdrawiam miło;)
Otóż Dorciu droga :)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze? Hipokrates rzekł "po pierwsze nie szkodzić" i może na tym się zatrzymajmy, albowiem Twoje "kazanie o głębokiej wodzie", jest trochę naciągane w opisywanym przypadku, chociaż nieszkodliwe.
"Usus magister est optimus" /Cyceron - doświadczenie jest najlepszym nauczycielem/ i tego bym radził się trzymać w analizowanym przypadku, zamiast wydawać pochopne sądy o rzeczach, których samemu się nie poznało.
Wątek PK i teorii spiskowych zostawmy na razie na boku, bo być może kiedyś wrócę do tego w specjalnym poście.
Zaś w kwestii Twojego marudzenia proponuję jeszcze utworzyć 23 kategorię - najbardziej marudzących. Będziesz tam mieć bezapelacyjnie pierwsze miejsce - a nagrodą niech będzie zepsuty gramofon ze zwolnionymi obrotami :P
Zaś w kwestii muzyki jak na razie nie zamierzam zbaczać z dotychczas przyjętego kursu...
http://tiny.pl/hwvxj
Pozdrawiam wojennie ;)
Ptr, ależ my się wcale nie żremy, to są po prostu nasze "czułe rosmurff-ówki", prawda Dorciu? :D
Aleś rzeczowo do tego podeszła Impu, normalne aż mi ręce opadają i nie tylko :P
OdpowiedzUsuńSwoją drogą interpretacja tego opowiadania jest kwestią wysoce subiektywną, każdy odbiera je po swojemu.
Pzdr.
Statki korsarskie mówisz, Crackie?
No i dobrze - przynajmniej jest jakiś ruch w interesie :P
Pozdrawiam, umalowany w barwy wojenne /bo toczę kolejną wojnę z Dorcią :P/ ;)
Gdyby tego typu babki nie dały sobie w kaszę dmuchać jak ja, to by Ci się nawet nie przyśnił pomysł na takiego posta, więc podziękuj im za inspirację ;P
OdpowiedzUsuńPzdr,
Drogi Smerfie.
OdpowiedzUsuńUmiem docenić kunszt piszącego i jakość dzieła w odróżnieniu od niektórych krytykantów i malkontentów, którzy by się od Ciebie spokojnie mogli uczyć tworzenia na luzie, z polotem, fantazją i klasą.
Tak im dopomóż... ;))))
Kłaniam z szacunkiem:)
Sarmata
Bardzo orzeźwiająca jest ta wojna :P:))) a mogę zapytać co sobie pomalowaliście...znaczy jaką część ciała:)) i w jakich kolorach?
OdpowiedzUsuńszkoda że literek nie możecie malować...byłaby w pełni kolorowa ta wojenka:))))
Armaty - na biało - czerwono:)))))
OdpowiedzUsuńSarmata
Sarmato...patrząc po kulach /muzycznych/ to jest to jakiś inny rodzaj broni :)))
OdpowiedzUsuńJak to co, Makowa? buzinki malujemy, w barwne motyle, tudzież inne gajory!;> Ja nadal z pacyfizmem się utożsamiam ;)))
OdpowiedzUsuńOczywiście Smurffik, że to nasze najczulsze czułości..ale to tajemnica, która się nieco wymknęła ;D
Waćpani Makowa
OdpowiedzUsuńNie strzelam kulami muzycznymi, a udział biorę armatę narychtowawszy, staję w obronie Gospodina, boć niesłusznie niektórzy dyrdymały na temat notki pisują.
Zazdrość??!!
Sarmata w biało - czerwonych barwach:))))
Smurffie, oby wszystkie Twoje opowiadania wywoływały tak żywą dyskusję;l jedno i drugie przeczytałam z 'zajęciem' ;-)))
OdpowiedzUsuńBuziaki****
Oj!!! to ta obrona taka słabiutka a nawet bym powiedziała cienko piszcząca mości Sarmato...o ile mnie pamieć nie myli to Waszmość piał zachwytami a to obronie słabo służy ...czy aby te armaty nie są kuszami ?
OdpowiedzUsuńa i ten kolor biało-czerwony nie wiadomo czy w poprzek czy wzdłuż i czy aby równo podzielony ale mniejsza o szczegóły :) ja tam jednak widzę siłę w dyrdymałach, może mniej zbrojne ale za to bardziej ruchliwe i wiernie służą swym psim szczekaniem :))))Strona obrony określona perfekcyjnie, to cenne :)Dygam promiennie ubarwiona :)
Zaglądam tu i co widzę,całe towarzystwo wymalowane jakąś farbą...noooo,nieee:)))
OdpowiedzUsuńA może uskutecznic tę grę,jak jej tam...paintball,ale by się działo...wooow!Ja już bym sobie odpowiednio nacelowała...ale to tajemnica...:P))))))
Pozdrawiam wszystkich,bez wyjątku:)
Doro...tak też pomyślałam, że myszki w motyle przerabiacie a buźki tęczowymi promykami ubieracie...a to co widać to tylko skutki tej przemiany..krew się nie leje a buźka mi śmieje :))) zresztą faceci z babami łączą się tylko w szczególnych wypadkach, zgrzyty muszą być jak to z biegunami :P:)))
OdpowiedzUsuńOj Smurffie, jaka to przerażająca prawda..Świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńFajne, podobało mi się i chyba o najlepsze Twoje opowiadanie Smurffie, nawet się kurna nie mam do czego przyczepić :) Chyba nie tego się po mnie spodziewałeś, ale cóż robić. Może treaz sen Dreamholdera? Pewnie też byłby ciekawy i kto czy nie bardziej Miłego wieczorka :))
OdpowiedzUsuń..bo najważniejsze jest to, aby był ruch w inter/necie/esie ;)))
OdpowiedzUsuń..a i ja usatysfakcjonowana nieco uwolnieniem szarych komórek z myśli wolno płynących, /p/oddaję się..boć to pokoju czas nastał..adwent! amen (?) ;P
czyli idziemy dalej Smurffie...tą drogą horrorów...
wiesz, ta przepiękna muzyka wciągnęła mnie aż do cna..
a oto kolejny jej fragment:
http://tiny.pl/hwvtb
który niesamowicie przywodzi mi na myśl Mike’a Oldfielda:
http://tiny.pl/hwvrh
nie należy zapominać o tym, że Alan Parsons to znakomity inżynier dźwięków,
który maczał swe paluchy przy tworzeniu „The Dark Side of the Moon” Pink Floyd..
i o czym tu gadać...i o co się kłócić...kiedy dobrze wiemy, iż tak naprawdę, muzyka kształtuje świat..i obyczaje ;)
..z całym szacunkiem, pozdrawiam :)
Może nieruchliwe, mniej krzykliwe, co nie znaczy gorsze. Waćpani zważaj na argumenty. Kłaniam i kończę, bo sensu w tej rozgrywce nie widzę...
OdpowiedzUsuńSarmata
No sama widzisz, Impu...
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że są jeszcze takie babki, które dają sobie dmuchać, bo to właśnie takie babki facetów najbardziej inspirują :P
Módlmy się więc za malkontentów wszelkiej maści Mości Sarmato, oby im Bóg wszczepił w serca radość i nadzieję ;)
Kłaniam Waszmości.
To nie widziałaś nigdy westernów, Makowa? Indianie głównie twarze malują, tak samo zresztą jak i komandosi.
OdpowiedzUsuńZauważyłem, że w barwach wojennych jest mi do twarzy :P
Pa :)
Tak Dorciu... to nasza tajemnica upubliczniona, można by rzec ;)
Howgh! :P
Dziękuję Kocurku, ale nie wiem czemu tak źle mi życzysz... popatrz, jaka wojna się tutaj rozpętała ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki :)
No to kogo byś nacelowała, Crackie?
Byle nie swoje odbicie w lustrze... :P
No sama widzisz Wróżko, jak ta przerażająca prawda może się czasem spodobać ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Ty nie masz się do czego przyczepić, Wiolu? Toż to do Ciebie niepodobne! ;) Dziękuję, faktycznie nie spodziewałem się takiej reakcji po Tobie. Może nie wchodźmy zbyt głęboko w sny Dreamholdera... bo jeszcze może się okazać, że "Koszmar na ulicy Wiązów" to przy tym betka ;)
Pozdrawiam ciepło choć dziś mroźnie :)
Jasne Dorciu, możemy toczyć wojnę na słowa, ale jednak muzycznie jesteśmy skazani na kooperację ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że ta muzyka nieco przypomina utwory M.Oldfielda.
To ja "polecę" teraz drugą częścią poprzednio zalinkowanego utworu:
http://tiny.pl/hwv1p
Miłego dnia :)
Hmmm....a zatem pozostała nam część 3 i 5, które w zasadzie są dość krótkie, a i oderwane od całości nie stanowią nic ;)
OdpowiedzUsuńhttp://tiny.pl/hwv47
http://tiny.pl/hwv4w
..dobrze wiesz, że takich płyt/opowieści należy słuchać w całości, bo tylko to daje oczekiwany efekt: wiele wrażeń...
myślę, że ostatni utwór z płyty przedstawię pod Twoją najnowszą notką :)
Ta powyższa wzbudziła /we mnie/ wiele kontrowersji..
Pozdrawiam
Masz rację Dorciu, takich płyt /i nie tylko takich/ należy słuchać w całości, bo jak się słucha tych utworów pojedynczo, to już nie jest ta sama bajka ;)
OdpowiedzUsuńA jednak wzbudziła kontrowersje...
Dobre i to ;)