Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

piątek, 11 lutego 2011

Źli ludzie czy zły świat? Kilka refleksji na temat względności pojmowania natury dobra i zła.

Czy pamiętacie końcową scenę w filmie "Pulp Fiction" Quentina Tarantino?
Jeśli nie, to nic nie szkodzi, bo właśnie chcę ją Wam przypomnieć.
Otóż w tej scenie doświadczony gangster, Jules Winnfield /którego gra Samuel L. Jackson - Oscar za tę rolę/ trzyma "na muszce" rabusia - Pumpkina /w tej roli Tim Roth/, który przed chwilą dokonał zuchwałego napadu na personel oraz gości przebywających w pewnej restauracji.
Pech chciał, że jednym z restauracyjnych gości był właśnie Jules, a rabuś, zupełnie nie wiedząc z kim ma do czynienia, zażądał od niego pieniędzy, podobnie jak od pozostałych osób przebywających w tym czasie w lokalu.
Co w tej sytuacji robi Jules?
Najpierw dobrowolnie wręcza napastnikowi 1,5 tys. dolarów, następnie recytuje fragment Biblii /Ezechiel 25:17/, potem wygłasza krótkie kazanie o naturze dobra i zła, a na końcu puszcza zuchwałego rabusia wolno. Wszystko w imię rzekomej przemiany, która właśnie się w nim dokonała.
A więc zatwardziały, wieloletni gangster wciela się tutaj w rolę księdza i wygłasza widzom homilię o tym, co jest dobre, a co jest złe.


Ta scena mocno zapadła mi w pamięć.
Ilekroć ją oglądam, za każdym razem zadaję sobie te same pytania
- jak to do cholery jest z tym dobrem i złem?
- kto jest dobry, a kto jest zły?
- i co w ogóle jest dobrem, a co jest złem?

Wspomniana scena odzwierciedla jak bardzo względne może być postrzeganie natury dobra i zła, w zależności od okoliczności w jakich się znaleźliśmy.
Jules myśli o sobie, że stał się dobrym człowiekiem. Spoglądając na całą sytuację oczami wziętego przez Julesa "na muszkę" Pumpkina,  faktycznie odbieramy Julesa za coś w rodzaju wcielenia dobra.
Z kolei dla pozostałych ludzi przebywających w restauracji gest Julesa jest bez znaczenia. Obrabowanych ludzi nie interesuje, kto z tej potyczki ujdzie z życiem, a kto nie. Przecież oni i tak zostali już obrabowani, nikt im pieniędzy ani zrabowanych kosztowności nie zwróci. Ich sytuację można więc porównać do stada owiec, które obserwują potyczkę dwóch wilków. Ale bez względu na wynik tej potyczki owce wiedzą, że i tak zostaną przez któregoś z tych wilków pożarte...

Nasze życie składa się z ciągłych wyrzeczeń, a co za tym idzie, z konieczności dokonywania ciągłych wyborów. W zależności od okoliczności raz jesteśmy "na wozie", a innym razem "pod wozem". Wielokrotnie właśnie z tej perspektywy widzimy otaczający świat i postrzegamy, co jest dobrem, a co złem.
Czy to oznacza, że to świat jest zły, a nie ludzie?

I tak, i nie.
Czasem życie stawia nas przed koniecznością dokonania wyłącznie złych wyborów - mówimy wtedy o wyborze tzw. "najmniejszego zła".
Innym razem ludzie mają wybór, ale świadomie wybierają złe rozwiązania. W takich przypadkach trudno zwalać winę na zły świat, to ludzie dokonali złych wyborów.


Przeanalizujmy teraz dwie przykładowe sytuacje.

1. Zmiana partnera/partnerki przez jedną ze stron.
Jedna strona /ta porzucona/ identyfikuje to z czymś złym, a ta druga /nazwijmy ją "świeżo przejęta"/ z czymś dobrym. Podobnie tę kwestię postrzegają bliżsi i dalsi znajomi każdej ze stron. Zaś postrzeganie tej sprawy przez osoby trzecie zależy od wielu okoliczności, ale na ogół trudno tutaj jest w tym wypadku wskazać, co jest obiektywnym dobrem, a co złem.

2. Zdrada w imię nadrzędnego celu.
Kto czytał "Konrada Wallenroda", ten wie o co chodzi. Mamy też dobry przykład współczesnego Konrada W., jakim bez wątpienia jest postać pułkownika Kuklińskiego. Jedni Polacy ciągle nazywają go zdrajcą, podczas gdy dla innych jest bohaterem narodowym, któremu chcą stawiać pomniki.
Skąd się biorą aż tak skrajne opinie, które wciąż dzielą polski naród? Sądzę, że wynika to z diametralnie odmiennej interpretacji wzorców moralnych, jakimi kierujemy się w życiu.
Dla jednych złożona przysięga zawsze taką pozostaje. A wówczas, choćby się przysięgało samemu diabłu, raz złożonej przysięgi już nie da się cofnąć, bo wówczas zostaje się zdrajcą.
Dla innych ludzi najważniejszy jest cel. Tacy ludzie kierują się nadrzędną zasadą "szlachetny cel uświęca środki" a skoro cel był szlachetny, zatem w ich oczach całkowicie rozgrzesza on winowajcę z wcześniej popełnionego czynu.
Czy możliwy jest w tym wypadku jakiś kompromis?
Raczej w to wątpię. I sądzę, że postać pułkownika Kuklińskiego będzie dzielić polski naród jeszcze bardzo, bardzo długo.

Poruszony temat jest bardzo szeroki, zdaję sobie sprawę, że tym postem zaledwie go liznąłem. Ciekaw jestem Waszych przemyśleń w poruszonej kwestii, może w komentarzach uda nam się dopowiedzieć to, czego teraz nie napisałem.


A na koniec jeszcze raz nieodżałowany Gary Moore... kolejny piękny utwór w wykonaniu tego wybitnego muzyka.

27 komentarzy:

  1. Hej Smurffie :)) najpierw odwołania do przytoczonych przez Ciebie przykładów, film i scenę oczywiście pamiętam, czy w bohaterze filmowym dokonała się przemiana? raczej watpię. Co do Kuklinskiego, to zgadzam się z Tobą, że teoria Makiawellego "byc lisem i lwem" jasno daje do zrozumienia, że ocena nie jest jednoznaczna, postac Kuklińskiego budzi emocje czego przykładem jestem ja i mój brat, dwie odręne kwestie a dylemat jak z tragedii antycznej. Tu właśnie zaraz nasuwa mi się na myśl kilku bohaterów literackich: Ziembiewicz z "Granicy", Antygona czy choćby mój ulbiony Makbet. Kazdy z nich inaczej pojmował problem dobra i zła. Co do meritum, uważam, że są pewne ogólnie przyjęte normy moralne a ich złamanie kojarzy nam się ze złem i tak są postrzegane. Jednak zło i dobro to kwestia nader problematyczna. Wydaje mi si, że te dwie kategorie postrzegane sa bardzo subiektywnie, a przyłady przez Ciebie przytoczone zdają się to potwierdzać. pamietasz jedna z moich dyskusji na Twoim forum onetowym n/t niedźwiedzia? No własnie, za swoje poglądy nie popularne z resztą zostałam potraktowana jak ktoś całkowicie wyzbyty uczuć, bezduszny, niekochający zwierząt. A jednak zawsze przypominając sobie tamta historie pojawia mi się obraz tonącego dziecka i tonącego psa, kogo ratować jesli nadrzędnym staje się zwierzę? Czy gdybym ratowała psa byłabym zła, a może ratując dziecko okazałbym się znów bezduszna. Uważam, że nasze zycie nie jest jednoznaczne, tak jak nie sa jednoznaczne wybory, których musimy dokonywać. Cały sęk w tym czy dokonując tych wyborów kierujemy się ogólnie pojętymi zasadami moralnymi. Piszesz o zmianie partnera, tak się zdarza i to nierzadko, problem w tym jak taka partner zostaje zmieniony. Jesli odchodzący nie potrafi uszanować uczuć drugiego dla mnie już nie jest dobrym człowiekiem. Sądzę, że zawsze wazny jest człowiek, nasze podejście do niego nawet jeśli jest nam obcy a życie postawiło go na naszej drodze. Mówi się, że ktoś z natury jest dobry lub zły, ja w to nie wierzę, dla mnie ludzie są dobrzy, tylko gubią się w otaczającej ich rzeczywistości i zatracają swoją dobroć. Czasami wola być źli, bo nie chca być skrzywdzeni, ale to tylko skorupa. Może to naiwny pogląd, ale znasz mnie frajerka :)) Milutko pozdrawiam weekendowo:))

    OdpowiedzUsuń
  2. i przepraszam za literówki i błąd w słowie "niepopularne" jakoś tak samo mi się ten komentarz opublikował, że nawet nie zdążyłam przeczytać co tam nabazgrałam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smurffie,zanim Cie skomentuję,zapraszam na mój blog. .Niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. dobro to jest coś co potrafimy przyjąć patrząc przez siebie...przez własne wartości, jeżeli cos odbiega od tych własnych wartości to jest złem...dlatego czasem potrafimy zło przyjąć jako dobro lub nieszkodliwą wartość bo sami podobnie byśmy postąpili lub potrafimy wybaczyć...nie ma złego ani dobrego świata tak samo jak nie ma złych i dobrych ludzi...jest tylko grono podobnie myślących i odbierających świat - dobrych i tych co myślą inaczej niż my sami...dobry świat budujemy sobie sami wokół siebie...coś co jest dobre dla mnie nie musi być dobre dla innych tak samo może mi sie podobać ktoś, kto sie innym nie podoba...bo ja po prostu znajduje w nim wartości podobne do moich...miłego weekendu..paa:)

    OdpowiedzUsuń
  5. toś Pan, Panie Kolego, przymierzył się do "grubego" tematu :))))...
    mógłbym skomentować to lakonicznie:
    "dobrem jest to, co jest dobre dla mnie"...
    znakomicie, tylko tu już zaczynają się pierwsze schody...
    co jest dla mnie dobre?...
    weźmy sobie sobie na warsztat, na ten przykład, ból /taki zwykły, fizyczny/..
    czy ból jest dla mnie dobry, czy zły?...
    jest zły, bo sprawia mi przykrość... jest zły, bo czyni mnie mniej sprawnym, uniemożliwiając mi, odcinając mi dostęp do czegoś innego, być może dobrego...
    ale jednocześnie, ból to sygnał ostrzegawczy, że coś się dzieje nie tak w moim ciele i mogę coś z tym zrobić, by uniknąć większej dolegliwości... ból także ma walor "treningowy", uodparnia mnie na inne bóle w przyszłości, w efekcie czego jestem doskonalszy... ergo - ból jest dobry...
    ten temat można rozwijać bardzo długo... ja nawet porządnie go jeszcze nie zacząłem... nie wyszedłem w tych krótkich rozważaniach poza pojęcie bólu i poza granice swojego prywatnego mikrokosmosu... ale już tu widać stopień komplikacji, niemożność jednoznacznej oceny co jest dobre, co złe... coś dobre teraz w dłuższym dystansie może się okazać złe... coś złe teraz, w sumarycznym bilansie okazać się może dobrem...

    na razie tyle :)))...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Wiolu :)
    Ja też wątpię w to, że Jules wewnętrznie się zmienił, nic na to nie wskazuje.
    Dla mnie makiawelizm odnosi się raczej do powiedzenia "cel uświęca środki" lub "po trupach do celu", czyli w tym wypadku cel nie musi być ani bardzo szczytny, ani też szlachetny, jak to ma miejsce w omawianym przypadku.
    Kwestie wyborów moralnych są poruszane w wielu dziełach literackich i filmowych, przykładów jest całkiem sporo. A tak swoją drogą, to myślę, że taki temat pracy maturalnej: "Pułkownik Kukliński jako współczesny Konrad Wallenrod" mógłby być bardzo ciekawy i jednocześnie na czasie. Tylko chyba zbyt nawiązujący do polityki, aby osoby odpowiedzialne za tematy maturalne mogły się na ów temat zdecydować ;)
    Zgadzam się z Tobą, że istnieje kilka nadrzędnych zasad, czyli norm moralnych, którymi staramy się w życiu kierować i na tej podstawie pojmujemy też kwestię dobra i zła. Takie normy moralne ma chyba każdy naród i w ogólnych zarysach są one do siebie podobne /mam tutaj na myśli np. niektóre przykazania z dekalogu, które nie odnoszą się bezpośrednio do Boga, ale także inne normy, jak np. unikanie stosunków kazirodczych/.
    Dyskusję na temat niedźwiadka oczywiście pamiętam. Cóż, doszły wówczas emocje podyktowane osobistym zaangażowaniem w tę sprawę, trzeba brać na to poprawkę. Poza tym tamta dyskusja zeszła z tematu zasadniczego w kierunku zawoalowanego ataku ad personam w stosunku do Twojej osoby, trzeba to sobie uczciwie powiedzieć. A jak wiesz, jestem daleki od takiego sposobu prowadzenia dyskusji i staram się od tego dystansować.
    Co do podanego przez Ciebie przykładu z dzieckiem i psem. Czasem stajemy przed takimi wyborami i właśnie wtedy musimy wybrać coś, co w naszej ocenie będzie najmniejszym złem. Ja ze swojej strony podałbym w takim wypadku przykład długo wyczekiwanej ciąży, którą lekarze zalecają usunąć ponieważ zagraża życiu matki. Mam tutaj na uwadze np. wybór Agaty Mróz...
    W dwóch ostatnich poruszonych przez Ciebie kwestiach nie bardzo się z Tobą zgadzam, Wiolu.
    Sądzę, że zawsze opuszczenie partnera siłą rzeczy musi działać na jego uczucia i emocje, tego się nie da zrobić bezboleśnie /oczywiście jeżeli między partnerami wcześniej zachodziły jakieś relacje uczuciowe, nie piszę o tzw. "związkach z rozsądku"/. Można oczywiście starać się, aby zminimalizować owo zranienie uczuć byłego partnera, ale trzeba pamiętać o tym, że mamy do czynienia z żywym człowiekiem, a nie z automatem. A człowiek zawsze ma emocje, zawsze czuje i cierpi. Dlatego też zawsze w takich wypadkach zostaje zraniony.
    Nie podzielam Twojej opinii, że ludzie są z gruntu dobrzy, tylko gubią się w otaczającej ich rzeczywistości i przez to zatracają swoją dobroć. Myślę, że w każdym z nas istnieją pierwiastki dobra i zła, ale bywają też ludzie z gruntu dobrzy i z gruntu źli, ale w tym drugim wypadku nie jest to efektem zagubienia, tylko charakteru, a czasem także ich wychowania i tego, jak byli traktowani w okresie swego dzieciństwa.
    Dziękuję Ci za obszerny komentarz, literówek nie zauważyłem, więc chyba nie za bardzo rzucały się w oczy ;)
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. A cóż to za niespodzianka, Crackie? ;)

    Nie Makowa, nie zgodzę się z Tobą, bo to wcale nie jest takie proste. Niejednokrotnie zostajemy postawieni w sytuacji pomiędzy jednym złym wyborem, a drugim i nasz system wartości niewiele nam w tym wyborze może pomóc. Gdyby to było takie proste jak piszesz, to nie byłoby w ogóle potrzeby pisać tego posta ;)
    Paa :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie Ptr, to jest grubszy temat, który w dodatku źle mi się pisało ;) Nie jestem zbytnio zadowolony z tego posta, pomysł z końcowym fragmentem "Pulp Fiction" uważam za dobry, ale później już było gorzej. Jednak ten temat jest tak obszerny, że zwyczajnie nie mogłem tego ogarnąć ;)
    Co do Twojej dewizy, cytuję "dobrem jest to, co jest dobre dla mnie" to nie zgadzam się z tym, bo czasem jesteś zmuszony do czegoś, co wcale nie jest dla Ciebie dobre, ale w konsekwencji przynosi dla Ciebie jakieś spodziewane korzyści, czyli jest dobre, ale niejako tylko wtórnie, a nie pierwotnie.
    Co do bólu to mogę się z Tobą zgodzić, ale mając na uwadze to, że ból także jest kwestią wtórną /jako odczuwalna oznaka niedomagania czegoś lub też hartowania organizmu/, to znów potwierdza się to, co napisałem wyżej.
    Pamiętam też nasze poprzednie dyskusje związane z tematem dobra i zła, np. kwestię "przepisów drogowych" które omawialiśmy kiedyś na blogu Sami ;) O ile mogę się z Tobą zgodzić, że kwestie odbioru dobra i zła często bywają sprawą względną, to jednak zgadzam się także z tym, co wyżej napisała Violinka, że w każdym społeczeństwie istnieje zbiór norm moralnych, którym to społeczeństwo stara się kierować i na tej podstawie ocenia, co jest dobre, a co jest złe. I tu jest zdaje się różnica między nami, tak mi się przynajmniej wydaje.
    Jak już napisałem w poście, zdaję sobie sprawę, że znacznie ograniczyłem poruszany temat, częściowo z tego powodu, aby moich czytelników zbytnio nie zanudzać, a częściowo z braku weny ;)
    Chyba najlepiej pisze mi się spontanicznie, a ten temat "wlókł się" za mną zbyt długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam tego filmu,Smurffie,ale na podst.fragmentu,Twojego tekstu,mogę powiedziec,że nagle taka przemiana bohatera jest niemożliwa.Może bardziej jednak dobrym by był,jakby zrobił coś dla tych ludzi,trzymanych "pod bronią".Może jego wybór dobra powinien polegac właśnie na zatrzymaniu tego złodzieja a nie wypuszczeniu go,po kazaniu,które chyba bardziej jemu było potrzebne,by się jakoś dowartościowac przy tym złodziejaszku.
    Bywa tak,że w życiu,ktoś,kto czynił zło,nagle pod wpływem jakiś zdarzeń,albo najczęściej,pod wpływem innego człowieka ,miłości do tegoż...zmienia się wewnętrznie o 360 stopni.
    Niemniej jednak,pojęcie zła i dobra nie jest jednakowe,przykładowo: u np.dwu różnych osób.I na tej podstawie w całej naszej populacji.Jedno wiem,że nikt nie rodzi się złym.
    Źli ludzie ,czy świat?...jednak ludzie,bo oni tworzą ten...świat.
    To bardzo szeroki temat....
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moja praca maturalna dotyczyła narodzin zła, jego genezy, przyczyn i skutków. To była dla mnie wspaniała i wciągająca zabawa, kiedy ślęcząc nad książkami i przede wszystkim wszelakimi artykułami rozmyślałem nad jego istotą. W mojej pracy doszedłem do wniosku, iż kręgosłupem naszego świata, jego podstawą, jest zło. A dobro jest jedynie reakcją na nie, podobnie jak przyjmowanie leków jest reakcją na chorobę. I tego się trzymam. Niezależnie od postrzegania świata i moralności przez każdego człowieka - zło jest jedno. Przykład: ta słynna zdrada. Małżeństwo się rozpadło, za to narodził się nowy, "wspaniały związek" dla, powiedzmy, męża i jego kochanki. Mimo że według nich to coś dobrego, ogółem, jest to złe. Podobnie z morderstwem- niezależnie od pobudek jakimi kieruje się morderca, nawet jeśli są one najbardziej szlachetne- nikt nie upoważnił nas do odbierania życia innym. Jeśli szlachetny rycerz zabije króla tyrana - robi źle, król powinien trafić do lochu, zamiast ponosić śmierć. Mało wyszukany przykład, ale jedyny, jaki w tym momencie przyszedł mi do głowy :) I mimo że ja jestem za karą śmierci, wiem, że to jest złe. Ale każdy z nas zostanie rozliczony z tego co zrobił i niezależnie od ludzkich opinii, zło jest tylko jedno. Polecam artykuł Marii Makarskiej "Zło istotą i absurdem ludzkiego istnienia" (z "Polonistyki" nr.8, rok 1999), niestety w internecie raczej niedostępny, prawdopodobnie dostępny jedynie w czytelniach ;)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma ludzi dobrych i ludzi złych-są jedynie mądrzy i głupi-to łatwiejsze do pojęcia (przynajmniej przeze mnie) niż szukanie odcieni szarości:)

    dr_brunet

    OdpowiedzUsuń
  12. rzeczywiście Smurrf'ie, napisało Ci się to dość mamałygowato... wolałem to przemilczeć, ale skoro sam to widzisz, to nie pozostaje mi nic innego, jak potwierdzić :)))...
    w poprzednim komentarzu wspomniałem o pierwszych "schodach"... ale dalej są następne i w końcu "półpiętro", czyli dobro i zło w kontekście stosunków międzyludzkich... tu z kolei ja nie chcę się rozmamlać, ale generalnie wiele się nie zmienia w kwestii względności oceny co jest dobrem/złem, jedynie bardziej komplikuje, bo im więcej osób w danej sytuacji, tym więcej punktów widzenia...

    natomiast tamta nasza dyskusja dotyczyła raczej zasad, którymi się kierujemy i ról, jaką mogą one odgrywać w ludzkim życiu... oraz kwestii /nie/istnienia jednego absolutnego kodeksu moralnego... pamiętam, że trochę się chyba zaczęliśmy wtedy gubić, mówić o nieco różnych sprawach... jak wmieszałeś w to jeszcze "prawo stanowione" /Kodeks Drogowy/, zrobiło się za dużo wątków i dyskusja nam się "rozjechała" kompletnie :)))...

    OdpowiedzUsuń
  13. suplement /o "Pulp Fiction"/...
    mnie ta scena kojarzy się z /podobno/ autentyczną historią, kiedy to trzech Polaczków pojechało dilować w Berlinie Zachodnim... znaleźli miejsce, gdzie przychodziły miejscowe ćpuny i pierwszy dzień znakomicie im szło... nazajutrz jednak sprawy poszły inaczej... miejscowy gang /ludzie "konkretni"/, szybko się zorientował, co się dzieje na ich terenie... do chłopaków podjechał samochód z miejscowymi, którzy pokazali "klamki" i... uwaga... pozwolili im działać jeszcze do którejś tam godziny, po czym się wynosić... /dwóch posłuchało, trzeci został i już do domu nie wrócił, znaleziono go na śmietniku kilka przecznic dalej/... pytanie brzmi, dlaczego tak ich potraktowano?... przecież mogli ich pogonić od razu /tak, jak Jules mógł szybciej ogarnąć temat z Pumpkinem/... "ludzkie" odruchy?... "solidarność zawodowa"?... a może "przemiana wewnętrzna", o której mówił Jules?... nic z tych rzeczy, nie bądźmy naiwni... czysty racjonalizm! /choć kalkulacja odbywa się raczej na poziomie podświadomym/... zminimalizowanie "dymu"... gangster na poziomie nie będzie generował "zbędnej złości", nawet jeśli z różnicy klas wynika, że odwet raczej mu nie grozi...
    to, co zrobił Jules /i berlińscy gangsterzy/ było wybraniem najlepszej opcji dla SWOJEGO dobra...

    OdpowiedzUsuń
  14. No i co ja mam Ci napisać, jak wszystko na temat zdrady już powiedziałam...? Może tylko, obyśmy nigdy nie musieli stawać przed takimi wyborami... Pozdrawiam serdecznie, ale coś mi się widzi, że w kwesti pułkownika mamy różniste bardzo zdania... Szanuję Twoję i cieszę się, że Ty szanujesz moje i nie próbujesz mnie nawracać ;-))

    OdpowiedzUsuń
  15. ps. No a gdzie przykład Kmicica?!

    OdpowiedzUsuń
  16. Co do tego filmu Crackie, to jest w polskiej wersji na YT, dlatego zresztą mogłem zamieścić ten zalinkowany przeze mnie fragment.
    Sądzę, że jest wart obejrzenia.
    Jeśli zaś chodzi o tę scenę, to problem polega na tym, że gdyby przekazał tych rabusiów w ręce policji to sam też zostałby niewątpliwie przez policję zatrzymany jako groźny gangster /analiza balistyczna posiadanej przez niego broni mogłaby wykazać, że za jej pomocą pozbawił życia wielu ludzi, co mogłoby stanowić twardy dowód dla prokuratory/.
    Jak widać nie dokonała się w nim aż tak głęboka przemiana, aby miał w więzieniu odpokutować za swe dawne grzechy ;)
    Jeśli chodzi o rozgraniczenie dobra i zła, to myślę, że każdy z nas ma nieco inny system wartości i z tego powodu to co jest uznane za zło/dobro dla jednej osoby, niekoniecznie musi być tak samo uznane przez drugą osobę. Stąd biorą się różne postawy i różne oceny nt. postaw innych ludzi.
    Tak, to bardzo szeroki temat i trudny do ogarnięcia w jednym, stosunkowo krótkim poście.
    Pozdrawiam niedzielnym rankiem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. W swojej analizie doszedłeś do ciekawych wniosków Kamilu, niemniej nie zgadzam się z Tobą.
    Nie sądzę, że podstawą funkcjonowania naszego świata jest zło, zaś dobro stanowi jedynie reakcję na to przejawione zło. Myślę, że zarówno w nas samych, jak i w otaczającym nas świecie tkwią zarówno elementy dobra jak i zła. Jedno i drugie występuje samoistnie, nie jest tak, że dobro występuje wyłącznie w reakcji na zło. Gdyby tak było jak piszesz, wówczas bez zła nie mogłoby być dobra. Ja tak nie uważam, raczej sądzę, że zarówno dobro jak i zło potrafi wystąpić samoistnie, a nie w reakcji na coś z gruntu przeciwnego.
    W podanym przez Ciebie przykładzie zdrady, punkt widzenia zależy oczywiście od "punktu siedzenia". Zdrada postrzegana z punktu widzenia strony zdradzonej postrzegana jest jako coś złego, ale z punktu widzenia tej drugiej strony, już niekoniecznie, bo wszystko zależy od przyczyn owej zdrady. Bo przecież nic nie dzieje się bez powodu.
    Morderstwo stanowi wykroczenie przeciwko powszechnemu prawu obowiązującemu niemal w wszystkich społecznościach, które mówi "nie wolno zabijać drugiego człowieka" i jako takie utożsamiane jest ze złem.
    Jeśli szlachetny rycerz zabije króla tyrana, ale zrobi to w uczciwym pojedynku, to zauważ, że nie jest to utożsamiane z morderstwem, ani z czymś złym, a przeciwnie - taki czyn uważa się za godny chwały.
    Ja także optuję za karą śmierci, ale nie uważam jej za coś złego, uważam ją po prostu za najwyższy wymiar kary, który powinien mieć zastosowanie w przypadku najbardziej okrutnych morderstw i najbardziej zwyrodniałych przestępców.
    Pozdrawiam niedzielnie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Brunecie, podział ludzi na mądrych i głupich też jest sprawą umowną. Czy wariat, który równocześnie jest matematycznym geniuszem /a tak czasem bywa/ jest wg Ciebie mądry, czy głupi?

    Tak Ptr, "napisane mamałygowato" jest dość dobrym określeniem w przypadku tego posta ;)
    Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że poruszony temat jest naprawdę trudny i jakoś ciężko mi było ogarnąć to wszystko w stosunkowo krótkim poście.
    Zgadzam się z Tobą, że im więcej osób ocenia daną sytuację, tym więcej różnych punktów widzenia, bo każdy z nas ma trochę inny /a czasem wręcz diametralnie inny ;)/ system wartości.

    Tak, tamta nasz dyskusja, chyba się pod koniec rozjechała... zresztą podobnie było przy okazji niedawnej dyskusji nt. egoizmu. Myślę, że jedną z głównych przyczyn tych "rozjazdów" jest fakt stosowania przez nas całkowicie odmiennych sposobów argumentacji, których druga strona nie tylko sama nie stosuje, ale nawet nie do końca rozumie... w ten sposób nasza dyskusja zbacza na tory "rozmów głuchego ze ślepym", co w takich przypadkach nie może się inaczej zakończyć ;)

    Co do analizowanej sceny z "Pulp Fiction"...
    Dostrzegam pewne podobieństwo z opisaną przez Ciebie historią.
    Ale ta historia także ma pewne odniesienie do konfliktu dwóch wilków walczących o stado owiec, co już wcześniej opisałem w poście.
    W naturze też chyba tak jest, że pokonany wilk nie zostaje zagryziony, lecz zwyczajnie odchodzi, a zatem postępowanie Julesa i opisywanych przez Ciebie berlińskich gangsterów byłoby raczej zgodne z naturą ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Zauważ Trutu, że w w kwestii pułkownika Kuklińskiego to jak na razie w ogóle nie wypowiedziałem swojego zdania... ani w tamtym poście o życiu Hrabiego Dzieduszyckiego, ani teraz w tym. Przedstawiłem po prostu tę sprawę z różnych punktów widzenia, ale swego zdania na ten temat nie wypowiedziałem.
    Dlaczego?
    Ponieważ zdaję sobie sprawę, że w tym wypadku ocena nie może być jednoznaczna. Zakładając, że pułkownik od samego początku działał kierując się szlachetnymi pobudkami /co zawsze twierdził, ale co jest trudne do udowodnienia, podobnie zresztą jak przeciwna teza, a więc wykazująca, że mówiąc to mijał się z prawdą/, a zatem jeśli tak założymy, to trzeba sobie jasno powiedzieć, że przyłożył on ręki do tego, że po wielu latach sowieckiej/rosyjskiej dominacji, wreszcie udało nam się z tej dominacji uwolnić /co zresztą zostało zamienione na amerykańską dominację, ale to tak nawiasem ;)/.
    Czyli faktycznie zdradził, ale zdradził z premedytacją, kierując się nadrzędnym dobrem swego kraju.
    Czy to jest zdrada swoich ideałów? Nie, bo on wierzył w swój kraj, który chciał uwolnić od obcych wpływów, a więc swoich ideałów jednak nie zdradził...
    Czy ten prezentowany pogląd jest diametralnie odmienny od Twojego?
    Oceń to sama :)
    Przypadek Kmicica jest nieco inny, bo Kmicic zawsze miał na celu dobro kraju i przez cały czas sądził, że działał w tym kierunku, bo go Książę Janusz Radziwiłł zwyczajnie oszukał. Dopiero Książę Bogusław Radziwiłł nie całkiem świadomie wyjawił mu prawdę, co sprawiło, że Kmicic wreszcie przejrzał na oczy.
    Ale myślę, że generał Jaruzelski także jest bardzo problematycznym typem bohatera w ujęciu szekspirowskim, wystarczy wspomnieć coroczne dyskusje w okolicy 13-go grudnia optujące za i przeciw wprowadzeniu stanu wojennego, aby się o tym przekonać ;)
    Pozdrawiam niedzielnie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Dzieki Smurffie za wytłumaczenie mi tej sceny,to mnie teraz utwierdza w tym,że jak pisałam,nie dokonała się w bohaterze wewnętrzna przemiana.Dlaczego tak zrobił?..chyba dla samego siebie,wybrał dogodną dla siebie opcję.Tylko dla siebie...a więc nie możemy postrzegac jego zachowania jako dobre.
    Myśle,że dobro i zło,zawsze będą inaczej postrzegane przez każdego...bo tak naprawdę jedno z drugiego wypływa, dlatego będą te znaczenia zawsze razem.
    Może też jest tak,że nadmiar zła,rodzi właśnie tę potrzebę czynienia dobra,zauważania wokół siebie dobrych ludzi,zachowań?...

    Pozdrawiam niedzielnie:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Wiesz Crackie, wydaje mi się, że taki gangster jak Jules w ogóle nie myśli tymi kategoriami. Dla niego sam fakt, że puścił Pumpkina wolno i w dodatku dał mu "na drogę" swoje własne 1,5 tys dolarów stanowi wystarczający dowód, że się stara być lepszym człowiekiem. Nawet przez myśl mu nie przeszło, aby wydać Pumpkina policji, bo to jest właściwa droga wiodąca do tego, by stać się lepszym człowiekiem. Obawiam się, że on w ogóle nie myśli tymi kategoriami. Dla niego takie myślenie to frajerstwo, a ograbieni przez Pumpkina ludzie, którzy leżą na podłodze /a więc zwyczajni ludzie/, to zwykli frajerzy urodzeni po to, aby można było ich ograbiać. Taki jest tok myślenia gangstera, który "się stara", nie mający nic wspólnego z tokiem myślenia zwykłego człowieka, jak Ty czy ja ;)

    Dobro stanowi alternatywę dla zła i vice versa, dlatego oba te pojęcia będą zawsze szły ze sobą w parze. Sądzę jednak, co już napisałem dla Kamila Jovena, że zarówno dobro jak i zło mogą występować samoistnie, a nie w reakcji na występowanie alternatywnego zjawiska. Czyli nie zawsze musi zaistnieć dobro w reakcji na przejawiane zło i na odwrót.
    Pozdrawiam walentynkowo :)

    OdpowiedzUsuń
  22. 'Kali ukraść krowę- to dobrze. Kalemu ukraść krowę- to źle'. Myślę, że to lapidarne stwierdzenie wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o ludzką naturę i postrzeganie zła i dobra. Gdzieś tam, w środku, każdy z nas ma taki 'dzwoneczek', który nam mówi co jest, a co nie jest dobre, ale staramy się go ignorować, lub naginamy nasze poglądy do potrzeb chwili. Niebieskie, ze słońcem w tle ;-))*

    OdpowiedzUsuń
  23. No cóż, niestety - można rzec, że jesteśmy 'pułapką w pułapce', gdyż nie tylko świat, ale i człowiek ma dwoistą naturę/skłonność zarówno do dobra jak i zła. Potrafi wzruszać, zachwycać, tworzyć rzeczy piękne... ale też straszne, okrutne, niesprawiedliwe... Hmm, być może celowo tak już jest urządzony ten świat, że zło jest wpisane w istotę życia, musi być cieniem dobra, abyśmy je mogli odróżnić i docenić...
    Miłego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Aaaaa, mam jeszcze 'suplement muzyczny' :)) - byle do wiosny, Duszku - a wtedy, to już na pewno - http://tiny.pl/hcbcr

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak Kocurku, chyba wszyscy mamy w środku taki malutki dzwoneczek, który czasem nam dzwoni... nazywamy go także "sumieniem" ;)
    Niebieskie moje, już lekko wytęsknione :*)

    Pytanie tylko Dejaniro, czy to my sami stanowimy tę "pułapkę w pułapce", czy też to świat zastawia na nas tę pułapkę? Obawiam się, że jedno i drugie. Natura człowieka potrafi być bardzo zmienna. Czasem bywamy wzniośli i promienni, a czasem na odwrót - jesteśmy bardziej ciemni niż ciemna strona Księżyca..
    Dziękuję Ci za ten piękny, podtrzymujący na duchu muzyczny suplemencik :)
    Masz rację, byle do wiosny! :)
    Pozdrawiam ciepło, choć za oknem wciąż bardzo mroźno :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Wiesz, Duszku - skoro przyjmuję, iż człowiek jest częścią wszechświata, a pokrętna natura jednego i drugiego stanowi immanentną część naszego życia - to nie rozwieję Twoich obaw, niestety... Jednakże pocieszającym może być fakt, że mimo wszystko - wierzymy w dobro i dlatego staramy się zmieniać na lepsze. Co prawda, z różnym skutkiem... ale jeśli liczą się dobre chęci, to może jesteśmy/bywamy na dobrej drodze...
    Cieszę się, że ta lekka piosenka, choć w minimalnym stopniu tchnęła optymizmem, ponieważ taki właśnie miałam zamysł :) Bo na wiosnę, jak to na wiosnę - cała przyroda budzi się do życia wraz z nami... a wtedy zawsze mamy nadzieję/widoki na lepsze jutro, nieprawdaż? :)
    A ja pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dejaniro, ja też tak uważam, że człowiek stanowi immanentną część Wszechświata, a zatem tytułowe pytanie "Źli ludzie czy zły świat" jest źle postawione - bo skoro jedno wynika z drugiego, więc podział jest sztuczny, mówimy o dwóch stronach tej samej monety, ewentualnie o dwóch końcach tego samego kija ;)
    Starać się na pewno warto /zauważ, że w tym momencie nieświadomie powróciliśmy do końcowego fragmentu "homilii" Julesa, który także zadeklarował, że się stara co piszę raczej ironicznie ;)/, tylko trzeba mieć także świadomość tego, czym /podobno/ piekło jest wybrukowane ;)
    Masz rację, wiosna to bardzo sprzyjająca pora roku jeśli chodzi o optymizm i widoki na lepsze jutro - czego życzę dla nas obojga :)
    A do tych życzeń załączam stosowną muzyczkę ;)
    http://tiny.pl/hczvd
    Pozdrawiam z nutką optymizmu :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P