Kilka dni temu jakiś kompletnie pijany kretyn /bo wg mnie trzeba być kretynem, aby w takim stanie w ogóle siadać za kierownicą/ wjechał w grupkę ludzi spokojnie spacerujących chodnikiem. Pozbawił życia sześć osób.
No i się zaczęło. Czego by człowiek nie włączył, słyszał jedną śpiewkę - co powinniśmy zrobić, aby wreszcie pozbyć się plagi pijanych kierowców. Oprócz wielu różnych pomysłów mówiło się także o tym, aby obowiązkowo zamontować w pojazdach aparaturę wykrywającą, czy czasem kierowca nie jedzie "na podwójnym gazie", która to aparatura będzie w takich wypadkach uniemożliwiać korzystanie z pojazdu.
Nie jest to zły pomysł, obawiam się jednak, że może być bardzo drogi.
Minęło zaledwie kilka dni i oto dziś mamy "powtórkę z rozrywki"; tym razem to pijany motorniczy tramwaju pozbawił życia dwie osoby. Spodziewam się, że od jutra znowu wszyscy będą trąbić o tym samym, czyli jak się pozbyć plagi pijanych kierowców...
Skoro wszyscy stale o tym trąbią, to ja też pozwolę sobie zabrać głos na ten temat - moim zdaniem eliminowanie pijanych kierowców powinniśmy zacząć od komunikacji publicznej. Jak pokazuje ten dzisiejszy przykład, tam też można znaleźć pijanych kierowców, a to grozi znacznie poważniejszymi konsekwencjami niż w przypadku korzystania z komunikacji prywatnej /z racji masowego korzystania z komunikacji publicznej/.
Widzę to tak, że każdorazowo przed prowadzeniem publicznego środka transportu kierowcy powinni obowiązkowo badać się atestowanym alkomatem, a dokument potwierdzający udział w takim badaniu oprócz samego zainteresowanego powinien podpisać również przełożony tego kierowcy /w celu uniknięcia ewentualnych oszustw/.
Dalej sprawa jest prosta - oczywiście jedzie tylko ten, komu alkomat wykaże, iż nie jest pod wpływem alkoholu. A jeżeli później takiemu kierowcy udowodni się, że był "pod wpływem" już w momencie rozpoczęcia pracy /bo teoretycznie mógł się jeszcze "wstawić" już będąc w pracy, ale praktycznie jak wiadomo jest to dosyć trudne do realizacji/, wtedy odpowiedzialność karną ponosi zarówno sam kierowca, jak i jego przełożony /który wcześniej potwierdził, że kierowca badał się atestowanym alkomatem/.
Pomysł jest prosty i w odróżnieniu od aparatury zamontowanej w pojazdach prywatnych - niezbyt drogi /bo chyba każdą firmę świadczącą usługi komunikacji publicznej stać na zakup jednego atestowanego alkomatu/.
W ten sposób najprawdopodobniej można by uniknąć dzisiejszej katastrofy drogowej, a pasażerowie korzystający z komunikacji publicznej /autobusy, busy, trolejbusy, tramwaje, pociągi i samoloty/ będą mieli wówczas większą pewność, że pojazdem nie kieruje pijany gość, który absolutnie nie powinien tego robić.
Myślę, że od tego powinniśmy zacząć, a dopiero w drugiej kolejności zastanawiać się, w jaki sposób nie dopuścić do kierowania prywatnymi pojazdami przez pijanych kierowców.
ja jutro wsiadam z przodu i oglądam kierowce autobusu...jak będę jechała do pracy...już mam jakiś lęk...
OdpowiedzUsuńtak naprawdę to masz dużo racji Smurffie,można tańszym sposobem sprawdzic ,czy kierowca nie pił,jeszcze zanim wsiądzie za kierownicę,czyli zapobieganie,asekuracja w pewnym sensie,a nie sprawdzanie kierowcy jak juz jest na trasie i jest niebezpieczny...
pozdrawiam nocą:)
Właśnie o to mi chodzi, Skoro kierowcy transportu publicznego także siadają nietrzeźwi za kierownicą /o czym świadczy ten dzisiejszy przykład/, należy się przed tym zabezpieczyć. A ponieważ w tym wypadku chodzi o dużo większą liczbę osób korzystających z publicznych środków transportu, dlatego należy zabezpieczyć się systemowo wprowadzając odpowiednie przepisy, które skutecznie wyeliminują możliwość kierowania publicznymi środkami transportu przez pijanych kierowców. Myślę, że jako społeczeństwo powinniśmy domagać się natychmiastowego wprowadzenia takich przepisów w życie. Przecież chodzi o nasze bezpieczeństwo.
Usuńpowiem Wam, że jestem wrogiem przegiętej profilaktyki, ale w tym wypadku taka forma profilaktyki jest jak najbardziej na miejscu... pozostaje tylko kwestia dopracowania procedur i wygospodarowania kasy na ich realizację... głównie na pensje dla kontrolerów, ale to świetna okazja dla firm transportowych, by przejrzeć strukturę zatrudnienia... uważam też, że budżet powinien dołożyć swoje... a jest z czego, na przykład z "korkowego", które często jest po prostu marnowane...
UsuńPer saldo powinno to się opłacać, bo koszty wprowadzenia takich procedur będą mniejsze niż koszty napraw i odszkodowań za spowodowanie takich katastrof drogowych jak ta wczorajsza.
Usuńwygląda na to, że się w tej sprawie, z Tobą zgadzam :)
OdpowiedzUsuńŁadna piosenka.
Wygląda na to, że czasem nie masz innego wyjścia, jak się ze mną zgodzić :)
UsuńLubię Czerwone Gitary. Chyba niedługo zapodam cały post poświęcony tej grupie :)
Dopóki będzie społeczne przyzwolenie na tego typu zachowania kierowców i pobłażliwość sądów w wydawaniu ostrych wyroków, dopóty będziemy czytali o tego typu przestępstwach. Ustawę o wychowaniu w trzeźwości mamy, kodeks karny także, wystarczy się stosować. Jaśmi
OdpowiedzUsuńTo wszystko prawda. Gdyby sądy były mniej pobłażliwe dla takich wybryków, a nasze społeczeństwo mniej wyrozumiałe dla takich zachowań, zapewne nie mielibyśmy plagi pijanych kierowców na drogach. No i gdyby ludzie wreszcie zaczęli się stosować do obowiązujących przepisów... sęk w tym, że ludzie nie chcą się stosować i trzeba to na nich jakoś wymusić.
Usuńwiększość tego ogólnego trąbienia sprowadza się do utyskiwania nad "społeczną pobłażliwością" na nadużywanie tego narkotyku /a siadanie za kierownicę czy inna konsolę sterowniczą tramwaju jest jedną z form nadużywania/, ale tak naprawdę na utyskiwaniu sprawa się zwykle kończy... owszem, potrzebna jest praca nad świadomością innych ludzi w otoczeniu, by /na przykład/ koleś, który przeżył ze śmiertelnym promilem jawił się jako idiota, a nie bohater, zaś /np./ Zagłoba jako zwykły ćpun, ale to jest praca na całe lata...
OdpowiedzUsuńa tu mamy konkret... rozwiązanie eleganckie, piękne w swojej prostocie... skoro zatrudnia się ludzi, którzy czuwają w zajezdni nad wypuszczaniem sprawnych wozów na miasto, to co szkodzi zatrudnić dodatkowego kontrolera, by czuwał nad wypuszczaniem sprawnych kierowców /motorniczych/?... i co więcej, ten projekt nie koliduje bynajmniej z innymi działaniami długoterminowymi...
brawo Smurff, jestem za...
pozdrawiać :D...
Obejrzałem dziś w TV "Wiadomości" i okazuje się, że część firm świadczących usługi komunikacji publicznej już to robi i traktuje jako standardowe postępowanie, chociaż nie ma jeszcze takiego wymogu prawnego. Myślę, że czas po temu, aby takie badanie kierowców zrobić obowiązkowym.
UsuńPozdro :)
Słuchałem kilka partyjnych konferencji i wszystkie ograniczyły się do; jak nas pokarzą kiedy będziemy pijani jeździć, i tak co jakiś czas. Nie słyszałem o żadnych żadnych działaniach prewencyjnych, mimo, że dziennikarze pytali o takie. Czekam już chyba z utęsknieniem, kiedy nasi rządzący zaczną wreszcie rozmawiać, że zrobią nam coś dobrego, że pomyślą o ludziach jak o kimś o kogo też trzeba zadbać. Nie tylko traktować jak potencjalnych przestępców.
OdpowiedzUsuńMyślę, że warto przeczytać też artykuł, na który ostatnio się natknąłem, bo daje wiele do myślenia w sprawie wypadków:
http://wyborcza.pl/1,95892,6828746,Morderca_jest_kim_innym_niz_to_opisuja_media.html?utm_source=facebook.com&utm_medium=SM&utm_campaign=FB_Gazeta_Wyborcza
Polecam szczególnie ostatni akapit. Pozdrawiam.
Przeczytałem artykuł. Pewnie ten lekarz ma rację, media kreują fałszywy obraz rzeczywistości na drogach. Obawiam się jednak, że jest to głos wołającego na puszczy, motocyklista pędzący 250 km/godz, który nie zatrzymuje się na czerwonym świetle bardziej działa na wyobraźnię publiki, a więc siłą rzeczy jest o wiele bardziej nośny medialnie niż "zwykła" pani w mercedesie, która właśnie zabiła staruszka usiłującego przejść przez pasy.
UsuńPozdrawiam.
Na pewno masz rację, ale oglądając poszczególne konferencje prasowe zastanawiałem się czy tu ktoś czegoś nie chce znowu ukryć, doszedłem do wniosków które mnie zmartwiły. Jeden z nich znalazłem przed chwilą na Facebooku.
Usuń"Plebiscyt na najwyższą karę dla kierowcy "pod wpływem" ma wyłącznie pijarowski aspekt i odsuwa odpowiedzialność od prawdziwego sprawcy. Największego dilera - Państwa. Diler ten czerpie krociowe zyski z rozprowadzania najpopularniejszego narkotyku w tym kraju - alkoholu. Równocześnie skutecznie uchyla się od odpowiedzialności jaka na nim spoczywa gdy ludzie otumanieni tym narkotykiem popełniają przestępstwa. Co diler wtedy proponuje - więzienie. Nie, nie handlarzy i dilerów, dla uzależnionych."
Wszystko zależy od punktu widzenia na daną sprawę. Można się też przyczepić do sprzedawców samochodów /gdyby nie sprzedawali - nie byłoby wypadków/, ale wg mnie trzeba jednak karać rękę, a nie narzędzie. A państwo dopuszczające sprzedaż alkoholu i sprzedawcy samochodów to w tym wypadku wg mnie są tylko narzędzia, zaś ręką są ludzie dopuszczający się jazdy po alkoholu. I to ich należy w tym wypadku karać, to oni ponoszą bezpośrednią winę.
UsuńNa pewno masz rację, tylko problem w tym, że ostatnio zafundowano nam festiwal wyciągania armat na muchy, bo kiedy zajrzy się w statystyki to okazuje się że liczba pijanych kierujących przy coraz częstszych kontrolach maleje. Ostatni rok to 1,8 % na wszystkich skontrolowanych kierujących. Z czego połowa to rowerzyści. Nie mówię, że problemu niema, bo jest. To co proponujesz ma sens i każdy dobry pomysł by ich ograniczyć ma sens. Podkreślam dobry pomysł. Zwiększanie kar, rozszerzaniem odpowiedzialności na... służy innemu celowi. Nie sądzę by celem było tylko wyeliminowanie pijanych kierowców.
UsuńDuża część tych pomysłów to wg mnie zagrania typowo "pod publikę", chodzi o to, aby zyskać kilka głosów więcej w nadchodzących wyborach.
UsuńJa uważam, że to są wszystko półśrodki. Należy przywrócić karę śmierci i pijanych kierowców natychmiast wieszać na szubienicach umieszczonych przy drodze. Myślę, że działałoby to odstraszająco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Masz rację, takie coś z pewnością działałoby odstraszająco. Problem w tym, że kraje UE całkowicie zniosły karę śmierci, a więc takie rozwiązanie można rozpatrywać wyłącznie na gruncie teoretycznym.
UsuńPozdrawiam.
Kto raz wsiadzie po kielichu za kierownicą zrobi to i drugi i trzeci aż coś się nie stanie .Jak to się mówi gadał dziad do obrazu.Za niskie kary!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cie mój kawalerze kochany:))
Czyli "póty dzban wodę nosił, dopóki się ucho nie urwało" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię milutko moja panno :)
Tu jestem, Smurffie, zdecydowanym pesymistą, nawet wobec niegłupich pomysłó i środków zaradczych. Prewencja pownna polegać na rutynowych kontrolach i obserwacjach tych, którym jazda po pijaku niemal weszła w krew. Każdy przypadek sąd winien rozpatrzyć indywidualnie ,stosując karę adekwatną do przewiny!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na terapeytyczną dawkę prawdziwego kretyństwa.
serdeczności
Sęk w tym, że różnie z tymi karami bywa. Pijani rowerzyści idą do pierdla, a kierowcy, którzy są sprawcami wypadków po pijaku nierzadko otrzymują "zawiasy".
UsuńNa kretyństwo nie zdążyłem, ale za to załapałem się na pkanalię ;)
A mnie przeraził tytuł w Angorze. " A kiedy ciebie zabije pijany kierowca" Ze strachu tekstu nie czytałam.Wszystko juz zostało powiedziane. Vale Smurffie...!..
OdpowiedzUsuńFaktycznie tytuł brzmi groźnie...
UsuńVale :)
W moim mieście pijany motorniczy zabił trzy osoby. badany był alkomatem, alkohol kupił sobie na krańcówce i popijał. Nie chce nawet myśleć , czy wsiadając do środków komunikacji miejskiej, będzie mnie wiózł trzeźwy czy pijany kierowca.
OdpowiedzUsuńZostawiam serdeczności.
No cóż... życzę Ci, aby to był zawsze trzeźwy kierowca...
UsuńPozdrawiam.
Hej Smurffie :), a mnie się wydaje, że obydwa pomysły i tak nierealne w konfrontacji z rzeczywistością. Po pierwsze, co z tego, że w samochodzie będzie sprzęt, jak pijak i tak z niego nie skorzysta tylko pojedzie. Przecież sprzęt nie zabierze kretynowi (tu się zgadzam z określeniem) kluczyków. Co zaś do sprawdzania np motorniczych, hmmm nie ma gwarancji, że gdzieś tam na dłuższym przystanku nie łyknie jak będzie go suszyło. Słowem trzeba zmienić mentalność, myślenie i mieć odpowiedzialność, ale problem w tym, że nie da się tego wprowadzić żadnymi prawami, urządzeniami i czym tam jeszcze. Problem w tym, że nie traktuje się u nas pijaków za kierownicą jak potencjalnych morderców, a dla mnie takimi są, a gdy policja złapie pijaka, który tym razem nikogo nie zabił, tylko został zatrzymany, mówi się o nim "miał pecha, złapali go", słowem nie ma potępienia tylko współczucie znajomych. Jest społeczne przyzwolenie na siadanie za kierownicą pod wpływem, trzeźwi nie reagują, nikt takim nie zabiera kluczyków, a skutki mogą być straszne. Gorzej z tymi od komunikacji miejskiej, tu niejako pat, wszystko zależy od człowieka. Miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńHej Wiolu :)
UsuńZ pewnością masz rację, w pierwszym rzędzie należy zmienić nastawienie społeczne. Ważne, aby siadanie za kierownicą "po spożyciu" spotykało się z powszechnym potępieniem, a nie z dość powszechnym przymykaniem oczu na tego typu przypadki. Jeśli odbiór społeczny będzie jednoznacznie negatywny, wtedy z pewnością liczba pijanych za kierownicą zacznie szybko spadać.
Myślę, że powinno się w tym celu wprowadzić specjalne programy, które powoli zmieniałyby nastawienie społeczne i to już na etapie przedszkolnym /bo czym skorupka za młodu.../. Można np. uczulać przedszkolaki na takie zachowania w stylu "tato, jesteś pijany, nie jadę z tobą". Może przedszkolaki są jeszcze za małe na taką akcję, ale dzieci szkolne, to już na pewno są na to gotowe. I tego typu programy powinno się wdrażać, na pewno nikomu by to nie zaszkodziło.
Co do alkomatów - zgadzam się z Tobą, że pijany i tak nie będzie się badał. Powiem więcej - dla mnie też alkomat się nie przyda - a to dlatego, że stosuję się do zasady "Piłeś? Nie jedź".
Pozdrawiam, miło Cię tutaj widzieć z powrotem :)