Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 11 lutego 2014

Kasować czy nie kasować? Oto jest pytanie.

Poprzedni post o blogochlewikach był w mojej ocenie zbyt długi, abym poruszył tam jeszcze jedną sprawę związaną z podjętą w tamtym poście tematyką. Postanowiłem zatem napisać o tym bezpośrednio w moim kolejnym poście - i oto słowo stało się ciałem :)
Chodzi o reagowanie przez gospodarza bloga na przypadki schodzenia do poziomu blogochlewika przez komentujących tam gości. Na blogach różnie z tym bywa. Jedni skrupulatnie pilnują porządku i nie dopuszczają do łamania nawet najmniejszych i najbardziej niewinnych przejawów zasad kulturalnej rozmowy. Takie blogi nazwałbym na użytek tego posta "blogami niepokalanego savoir-vivreu". Nie są to liczne blogi, ale w swojej blogowej przygodzie natknąłem się na kilka. 
Na drugim biegunie znajdują się blogi, na których gospodarz bloga nie robi absolutnie niczego, a więc w ogóle nie reaguje na to, co się na jego blogu dzieje i dopuszcza każdy komentarz bez wyjątku. Te z kolei blogi na użytek tego bloga nazwałbym "blogami wolnej amerykanki". Chciałbym tutaj od razu przestrzec przed schematem myślowym typu "no, jeśli to jest "blog wolnej amerykanki" to musi tam być niezły blogochlewik". 
Nic z tych rzeczy. 
Poziom komentowania na danym blogu zależy tylko i wyłącznie od ludzi, którzy tam komentują, a nie od posunięć stosowanych przez gospodarza. Łatwo więc /przynajmniej w teorii/ wyobrazić sobie sytuację, gdy "blog wolnej amerykanki" okaże się w praktyce "blogiem niepokalanego savoir-vivreu", a to dlatego, ponieważ żadna z komentujących tam osób nie zejdzie poniżej poziomu uznawanego na tym drugim blogu za dopuszczalny. To jak ze skokami wzwyż; pomimo tego, że poprzeczka zawieszona jest centymetr nad ziemią, żaden ze skaczących nie skacze poniżej dwóch metrów - bez oglądania się, gdzie w istocie jest ta poprzeczka zawieszona.
Zdecydowana większość blogów zawiera się jednak gdzieś pomiędzy opisanymi wyżej dwoma skrajnymi sposobami utrzymania porządku na blogu. Jedni oczywiście reagują bardziej zdecydowanie, inni z kolei są w tej kwestii bardziej tolerancyjni.
Omówmy teraz "dyscyplinujące narzędzia", jakie gospodarz każdego bloga ma do swojej dyspozycji i w każdej chwili może ich użyć, aby przywołać komentujących gości do porządku. 
Utrzymując zwyczajowo przyjętą na blogach gradację od najbardziej łagodnych po te najbardziej ostre będą to: upomnienie słowne, ewentualne powtórne upomnienie słowne z zawartą groźbą wykasowania komentarza, wykasowanie pojedynczego komentarza, wykasowanie całego wątku, uniemożliwienie dalszej rozmowy pod danym postem, wykasowanie tego posta, uniemożliwienie dalszego komentowania wybranej osobie lub kilku wybranym osobom /banowanie/, całkowite uniemożliwienie komentowania wszystkim komentującym /zamknięcie możliwości komentowania/ pod danym postem lub na całym blogu, rezygnacja z dalszego blogowania i wreszcie - wykasowanie całego bloga. 
W przypadku tych ostatnich posunięć źle się wyraziłem mówiąc o "narzędziach" - bo to są już bardziej akty desperacji. Wcale nie takie rzadkie, jak się okazuje. Myslę, że gdyby wśród blogerów, którzy porzucili lub wykasowali swoje blogi zrobić ankietę z pytaniem - dlaczego to zrobili, pewnie niemal połowa z nich wybrałaby odpowiedź "z powodu komentarzy". Znam kilka naprawdę dobrych blogów, których właściciele nie umieli sobie poradzić z komentującymi /ale muszę przyznać, że w tym wypadku komentujący atakowali na ogół autora bloga, a nie siebie nawzajem/, co kończyło się dezercją autora z danego bloga bądź też jego wykasowaniem.
Wróćmy jednak do owych "dyscyplinujących" narzędzi, jakie ma w swoim ręku gospodarz każdego bloga. Jednym z najważniejszych jest możliwość kasowania "nieprawomyślnych" komentarzy. Ma to na celu uświadomienie autorowi takiego komentarza, że posunął się za daleko i dlatego komentarz musiał zostać usunięty. Przenosząc fakt usunięcia komentarza na piłkarskie boisko można go porównać z żótą kartką.
Zdania na temat "kasować czy nie kasować komentarze" są wśród blogerów podzielone.
Oddajmy tutaj na chwilę głos dla dwójki blogerów - oto, co na ten temat mówi bloger o nicku Kamil Politowicz:

"(...)Natomiast NIGDY nie kasować komentarzy - świadczą one o poziomie rozmówcy i ich skasowanie ma skutek przeciwny do zamierzonego - inni uczestnicy dyskusji nie mogą sobie wyrobić własnego zdania i zaczynają podejrzewać właściciela bloga o manipulacje."

Z tą opinią nie zgadza się Kira:

Cóż, tutaj się różnimy. Pozostawianie chlewu w swoim blogu tylko po to, żeby reszta gości mogła wydać "wyrok" na uczestników "dyskusji", wydaje mi się co najmniej dziwne. Czy potrzebujemy osądu naszych bliźnich, by wiedzieć, co jest słuszne, a co nie?

Celowo przytoczyłem te dwie opinie, bo ta druga jest wyraźnie ZA kasowaniem komentarzy, a ta pierwsza - PRZECIW.

A jaka jest moja opinia w tej kwestii?
No cóż, muszę przyznać, że mam ambiwalentne odczucia w tej sprawie. A więc w pewnym stopniu przyznaję rację Kamilowi gdy pisze, że odbywa się to ze szkodą dla dyskusji, a jednocześnie przyznaję rację Kirze, która stoi na stanowisku, że pewnych komentarzy tolerować po prostu nie można. 
A więc w tej kwestii stoję mniej więcej pośrodku pomiędzy wspomnianą wyżej dwójką blogerów /co by chyba znaczyło, że jestem ZA, a nawet PRZECIW ;)/.
Najbardziej mi bliska w tej kwestii jest chyba zasada blogowej prewencji, która mówi, że należy uczulić komentujących gości na zachowanie pewnego poziomu komentarzy, aby nie trzeba ich było później kasować - bo w ten sposób /pod warunkiem, że taka polityka zdaje egzamin/ w ogóle unika się dylematu - kasować czy nie kasować?

Na koniec tego posta pozwolę sobie podać częściowe wyniki ankiety, która jest obecnie zamieszczona na blogu Kiry /nie zgłosiłaś swojego veta Kiro gdy napisałem, że będę chciał opublikować te wyniki u siebie, więc mam nadzieję, że uzyskałem na to Twoją zgodę :)/.

ANKIETA PT.
JAKIE DZIAŁANIA POWINIEN PODJĄĆ AUTOR BLOGA, GDY ZAUWAŻA, ŻE KOMENTUJĄCY OBRAŻAJĄ SIĘ NAWZAJEM?

1. W żadnym wypadku się nie wtrącać - 2 głosy (14%)

2. Starać się ułagodzić obydwie strony, a jeśli to nie podziała – odpuścić sobie - 2 głosy (14%)

3. Starać się ułagodzić obydwie strony, a jeśli to nie podziała – kasować komentarze - 0 głosów (0%)

4. Starać się ułagodzić obydwie strony, później – kasować komentarze, a w przypadku recydywy – banować agresora - 2 głosy (14%)

5. Dać jedno neutralne ostrzeżenie, a jeśli to nie podziała – kasować komentarze - 3 głosy (21%)

6. Dać jedno neutralne ostrzeżenie, później – kasować komentarze, a w przypadku recydywy – banować agresora - 1 głos (7%)

7. Opieprzyć tego, kto zaczął, a jeśli to nie podziała – kasować komentarze - 1 głos (7%)

8. Opieprzyć tego, kto zaczął, później – kasować komentarze, a w przypadku recydywy – banować agresora - 1 głos (7%)

 9. Nie mam zdania - 2 głosy (14%)

Liczba oddanych głosów do tej pory: 14 - wiem, że to trochę za mało głosów, aby na tej podstawie wyciągać daleko idące wnioski, ale tę ankietę podałem jako swego rodzaju głos w dyskusji na temat poruszony w niniejszym poście. Jednocześnie zachęcam wszystkich czytających ten post do wzięcia udziału w tej ankiecie /jest umieszczona po prawej stronie bloga Kiry/ - dzięki temu zwiększy się liczba oddanych głosów i wyniki będą bardziej wiarygodne.

W wyżej zamieszczonej ankiecie oddałem swój głos na opcję, która jak na razie zdobyła najwięcej głosów tj. odpowiedź nr 5: "Dać jedno neutralne ostrzeżenie, a jeśli to nie podziała – kasować komentarze". Ale gdyby w tej ankiecie padła odpowiedź "Stwarzać na blogu taką atmosferę, aby komentujący nie obrażali się nawzajem" - to bez wątpienia wybrałbym właśnie taką odpowiedź.


61 komentarzy:

  1. No proszę, "na wszelki wypadek" odświeżyłam stronę, przeczytawszy pierwej dopisane komentarze pod poprzednim wątkiem (sporo tego, ufff... ;)) i voila - Smurff wkleił nowego posta! :)

    Dzięki za darmową reklamę mojej ankiety. Mam nadzieję, że weźmie w niej udział więcej osób, bo na razie cieniutko...

    Myślę, że owa blogowa "atmosfera" zależy wyłącznie od komentujących. Ale z kolei ci komentujący są czymś do danego bloga przyciągani, a mianowicie - tematyką. Tak więc pośrednio gospodarz odpowiada za to, kogo do siebie ściąga.

    W dawnym blogu nie kasowałam komentarzy (poza przypadkowymi dublami, rzecz jasna), za to wywaliłam z hukiem bodajże dwie osoby, okraszając wyrok banicji nieprzystojnym słownictwem. I nie wstydzę się tego. W obecnym blogu wszakże postanowiłam nie zamęczać się pyskówkami i postanowiłam sobie, że nie ma mowy o przyzwalaniu na dłuższe spory, które opierają się wyłącznie o ataki na osobę. Kasacja jest według mnie OK, jeśli ucinamy cały wątek, zduszając jakąś absurdalną potyczkę w zarodku.

    Nie podoba mi się natomiast wybiórcze kasowanie komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzięki za darmową reklamę mojej ankiety. Mam nadzieję, że weźmie w niej udział więcej osób, bo na razie cieniutko..."

      Nimozaco :)
      Za chwilę skoryguję ten post i dopiszę pod ankietą prośbę, o wzięcie w niej udziału, to tak w ramach podziękowań za zgodę na jej zamieszczenie.

      Ja tu na tym blogu naprawdę rzadko kasuję komentarze. Wychodzę z założenia, że napisany komentarz świadczy o jego autorze, a więc jeśli dany komentarz odbiega od przyjętych norm, to niech się jego autor za to wstydzi, a nie ja.

      Usuń
    2. Nie, nie proś. Kto zechce, sam zajrzy. :)

      Czasami pyskówka odstrasza wartościowszych komentatorów. Czyli takich, którzy jeśli już atakują, to treść, nie osobę.

      Ale ostatnio zostawiłam jeden chamski komentarz, który rzuciła osoba zwykle u mnie nie bywająca (pod "Głupota jest rodzaju żeńskiego", w odniesieniu do słów PKanalii). Oczekiwałam jakiegoś wytłumaczenia tej żenującej wypowiedzi. Nic z tego. Cóż, gdyby jeszcze chciał się u mnie produkować, to niech się lepiej ma na baczności, bo nie zamierzam tolerować takiego chamstwa. Nawet ja mam granice... ;)

      Usuń
    3. Za późno, już zmieniłem - ale nie prosiłem, tylko zachęciłem ;)

      "Ale ostatnio zostawiłam jeden chamski komentarz..." - tak, widziałem. Sam nie wiem, co bym zrobił na Twoim miejscu...
      Ale przy okazji opowiem Ci jeden z ostatnich przypadków, gdy ja skasowałem... otóż pod jednym z postów wywiązała się gorąca dyskusja pomiędzy dwiema Paniami, które były stałymi czytelniczkami mojego bloga. W pewnym momencie jedna z Pań zasadziła drugiej dość parszywą insynuację - z gatunku "wycieczek osobistych" odnoszących się do najbliższej rodziny tej drugiej Pani. Skasowałem natychmiast jak tylko to przeczytałem informując Autorkę, że komentarz został przeze mnie skasowany. Nie było żadnych wahań z mojej strony - dziś zrobiłbym dokładanie to samo. Ale Autorka tego komentarza poczuła się urażona i od tamtej pory już u mnie nie komentuje. Pomimo tego, jak już wczesniej napisałem, nie żałuję, że skasowałem ten komentarz. Miałem o tym napisać w tym poście, ale i bez tej historii jest trochę przydługi ;)

      Usuń
  2. tu będzie zawsze spór,ja w sumie tez jestem pośrodku...ale kiedys wykasowałam komentarze,ktore pojawiały się od kogos,po to tylko,by mnie brazic...więc tzw.czarna lista i był spokój...Blogowanie ma mi sprawic przyjemnośc,przyjemnośc dyskusji,wymiany poglądów,albo i fajnej pogaduszki,jeśli post jest humorystyczny.Jeśli ktoś probuje za każdym razem mnie obrazic,to fora ze dwora...tu jestem niestety niełaskawa...D
    Nie jestem za kasowaniem komentarzy ,,jeśli najpierw nie daje upomnienia ogólnego...jeśli jest wzajemne obrażanie,ale wykraczające poza wszelkie granice...to tylko usuwanie ,bo nie mają nic wspólnego z dyskusją,a przeszkadzają w czytaniu innych komentarzy...
    w sumie to nie mam tu na blogspocie tych problemów,jakie miałam na onecie...ale nie można na swoim blogu robic jakiegoś totalnego błota...
    Nie chodzi tu o wybiorcze traktowanie komentarzy,ale tylko te chamskie i obraźliwe.
    :)
    Zdaje sobie również sprawę,że nie jest to łatwe,gdy jest tych komentarzy bardzo dużo,tam trudno faktycznie zapanowac nad sytuacją...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obrażają Cię na Twoim własnym blogu, to jeszcze pół biedy - w razie czego bierzesz "skalpel" - "ciach" i po kłopocie. Gorzej, gdy dzieje się to cudzych blogach. Pamiętam taki czas, gdy do Bruneta "przyssał się" jakiś gość. Łaził za nim wszędzie i permanentnie go obrażał. Także na moim blogu. Brunet nie chciał być mu dłużny, wywiązywała się pyskówka, za którą chwilę później Brunet przepraszał, chociaż to nie on atakował, a tylko się bronił. Był w kropce, bo sytuacja miała miejsce na cudzych blogach. Ludzie różnie reagowali. Jedni kasowali te ataki na Bruneta, inni zostawiali. Ja zostawiłem, bo u mnie aż takiej kichy wtedy nie było. Ale tak ogólnie patrząc pod kątem Bruneta, to miał wtedy sytuację nie do pozazdroszczenia... na szczęście jakiś czas potem ten gość odpuścił i Brunet mógł odetchnąć.

      Usuń
  3. Zdecydowanie trzeba reagować.Czasem dla ochłonięcia zbyt zapalczywych,ale niekoniecznie wrednych z definicji dyskutantów,by im uświadomić ,że przekroczyli granice.Kasowac wyjątkowe chamstwo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się tak wydaje. Są granice których komentujący nie powinni przekraczać, a jeśli przekraczają, to trzeba im uświadomić, że je przekroczyli przez kasowanie takich komentarzy.

      Usuń
  4. w ankiecie Kiry głosowałem za p.2, jednak bez zbytniego nacisku na słowo "starać się"... po prostu czasem zdarza się /choć obecnie tak rzadko, że wcale/, że mam niezły ubaw obserwując jakieś starcie, szczególnie w wykonaniu babencyj...
    moje zasady znasz... "róbta co chceta" z prawem do skasowania komentarza w pewnych nader wyjątkowych sytuacjach /jak do tej pory, w ciągu 7,5 roku raz tylko z niego skorzystałem i też nie mam pewności, czy miałem wtedy rację/...
    no dobrze, ale nie o moim blogu teraz mowa...
    jak zauważyłem, największa rzeźnia panuje zwykle na blogach sprofilowanych na "polit-społ"... wychodzi na to, że te tematy budzą największe emocje... jak wspomniałem wcześniej kiedyś /może nawet u Ciebie?/ sam byłbym w kropce, co robić, gdybym takiego bloga prowadził /na szczęście nic takiego nie planuję/...
    co zwykle ulega kasacji w procesie moderacji na blogach?...
    1/ bluzgi, słowa, określenia uznane za wulgarne, czyli powody czysto estetyczne... moderacja bywa sztywna lub elastyczna /czasem "słup telegraficzny" bywa najwłaściwszym słowem w danym miejscu i czasie/...
    2/ gadanie nie na temat... najprościej jest na blogach tematycznych, hobbystycznych, fachowych... ale przy "polit-społ" pomysłowość ludzka nie zna granic... te wszystkie chwyty erystyczne, wycieczki osobiste misternie zawoalowane, imputowanie rozmówcy wypowiedzi, poglądów, intencji, których nigdy nie wyraził... tu moderator ma czasem niezły kłopot, by tą plecionkę rozwikłać... zwłaszcza, że zwykle sam nie jest z kamienia i z jednymi wypowiedziami /lub komentatorami sympatyzuje/, z innymi wprost przeciwnie...
    3/ kasowanie "za poglądy"... punkt mocno związany z ostatnim zdaniem poprzedniego... bywa sporo blogów /"kółek wzajemnej masturbacji"/, gdzie panuje "jedyna słuszna linia ideologiczna" i każdy odbiegający od niej komentarz idzie na odstrzał z automatu, ewentualnie czasem jakiś zostaje na pożarcie gawiedzi jako swoisty "kozioł ofiarny"...
    tak od siebie dodam, że kasowanie "za poglądy" uważam za praktykę uwłaczającą innym komentującym i godną pogardy... bo to jest tak, jakby moderator bał się, że ktoś odstąpi od "słusznej linii" pod wpływem takiego komentarza... kasowanie "za poglądy" jest charakterystyczne dla blogów np. katolickich, skupiających konserwatystów, nazioli, czy innych ludzi, których charakteryzuje stadny konformizm i wzajemna samokontrola swoich poczynań...
    co najciekawsze, to taki moderator nigdy nie przyzna wprost, jakie są jego motywacje... nagabywany zwykle tłumaczy się chamstwem kasowanej wypowiedzi lub dobudowuje jakąś pokrętną pierdologię...
    no, może tyle na razie z mojej strony w temacie "teorii moderacji i kasowania"... zaś co do samego Twojego posta, to jak najbardziej podpiszę się pod zadaniem "Poziom komentowania na danym blogu zależy tylko i wyłącznie od ludzi, którzy tam komentują, a nie od posunięć stosowanych przez gospodarza", które uważam za kluczowy core, zaś reszta rozważań /także i mój powyższy komentarz/ to tylko "szczegóły, szczegóły" gwoli czystej rozrywki...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam zasady panujące na Twoim blogu i faktycznie, jest on bliski "blogowi wolnej amerykanki" /używając tej samej terminologii którą użyłem w tym poście/. Ale pamiętam, że jakiś kom. wykasowałeś, więc mogę tylko napisać, że "jest bliski".
      Chyba już kiedyś miałem okazję Ci powiedzieć, co mi się w takim podejściu nie podoba - ale ponieważ to było dawno, zatem teraz przypomnę. Otóż uważam, że za porządek na blogu zawsze odpowiada gospodarz bloga. I w sytuacji, gdy dwie komentujące na tym blogu osoby zaczynają się wzajemnie obrażać, powinien zareagować. Ty tak nie uważasz i to nas różni.
      Pamiętam taką sytuację, gdy kiedyś Crackie miała o to do Ciebie pretensje, właśnie o to, że nie reagujesz - a Ty odpisałeś, że nie odczuwasz takiej potrzeby, aby reagować. W ten sposób na jednym blogu może być /teoreycznie/ nieustająca jatka, a na drugim będzie spokój, bo gospodarz wcieli się w rolę rozjemcy.
      Ja optuję za tym drugim rozwiązaniem.

      Co do wymienionych przez Ciebie przyczyn kasowania komciów, to w zasadzie nie mam nic do dodania, może tylko powiem, że ja takie blogi, gdzie wszyscy komentujący "pieją na jedną nutę" nazywam Towarzystwem Wzajemnej Adoracji, w skrócie TWA.
      Pozdrawiać :)

      Usuń
    2. Ja natomiast nazywam je nieco dosadniej: Towarzystwem Wzajemnej Masturbacji.

      Usuń
  5. kasowanie to ostateczność...fakt komentarze świadczą o komentującym ale sposób traktowania komentujących świadczy o Gospodarzu, czasem kasowanie jest wyrazem szacunku, również do tego kasowanego rozmówcy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makowa, chyba zaczynam być chory, bo zgadzam się z każdym słowem, które napisałaś :)

      Usuń
  6. Rzeczywiście nie wiadomo co z tym 'fantem' zrobić. Każdy ma swoje granice wytrzymałości. Jak długo można przymykać oko na kom. pełne złości, sarkastycznych docinków, oszczerstw... a sęk w tym, że ludziom raczej ciężko się wyrwać z takiego jałowego sporu, bo nastroje bywają zaraźliwe. Hmm, koniec końców pewnie bym kasowała. No, ale to i tak tylko moje gdybanie :)
    Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, każdy ma jakieś granice wytrzymałości i jak to mówią "dopóty dzban wodę nosi, dopóki się ucho nie urwie". Jedni są bardziej tolerancyjni, inni mniej, ale każdy ma jakiś swój próg za którym nie potrafi już dłużej znieść łamania pewnych norm w komentarzach i wtedy zaczyna je kasować.
      Dobranoc :)

      Usuń
    2. Jasne, że tak. Tolerancja nie znaczy, iż musimy wszystko akceptować. Tym bardziej wtedy, kiedy to komentarze zamiast rzeczowej dyskusji zmierzają do ciągłego mieszenia kogoś z błotem. I wcale to nie ma znamion wyrachowanej manipulacji (mającej na celu poruszanie sznureczkami, jak kukiełkami w zależności od własnego widzimisię) - jakoby insynuowali to ci, którym akurat takie "show' odpowiada lub których to osobiście nie dotyczy. No, ale cóż - są ludzie i ludziska :)
      Miłego :)

      Usuń
    3. No tylko popatrz Dejaniro, co się tutaj dzieje... dlatego myślę, że najwyższy czas zmienić temat... wszak mamy dziś Walentynki :)
      Pozdrawiam Cię zatem walentynkowo :)

      Usuń
  7. Tu niema jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy kto bierze w dyskusji udział. Czy piszą na temat i się obrażają, czy tylko się obrażają, obraża jedna strona a druga cierpliwie tłumaczy. Czy w końcu widzę efekt tej dyskusji.
    Kasowanie czegokolwiek to ostateczność. Zawsze gospodarz może sie wtrącić i próbować wyciągnąć więcej wiedzy od dyskutujących, wszak obrażanie, ubliżanie, inwektywy to tylko słabość, bezradność tak dyskutującego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gospodarz może próbować mediować, ale często bywa tak, że dyskutujące strony, łagodnie mówiąc, nie przepadają za sobą i w ogóle nie zważają na te próby mediacji, tylko cały czas próbują sobie nawzajem "dowalić". Wtedy głos gospodarza bloga traktowany jest jak głos wołającego na puszczy. I dopiero jak zaczyna się kasowanie komentarzy to obie strony przytomnieją.

      Usuń
    2. Jak napisałem, kasowanie to ostateczność. Siłą argumentu możesz coś zrobić, zmienić, obserwować przemianę. Kiedy argumentem jest siła możesz interlokutorów zniechęcić albo podporządkować. Dla mnie zbyt prymitywne.
      Wpadłem ostatnio do blogera, o którym Piotr wyrażał się zawsze dobrze. Mówił, że "wprawdzie ma inne poglądy, ale można z nim pogadać" Wiesz, że nie stronię od "ostrych" dyskusji, ale to jakieś ploty do kwadratu. Niczego nie wnoszą. Gdyby mnie interesowały takie klimaty to wolałbym Pudelka poczytać, przynajmniej fajne fotki można obejrzeć.

      Usuń
    3. Masz rację, kasowanie to ostateczność... dlatego nie lubię kasować komentarzy.

      Usuń
  8. Witam. W ankiecie Kiry wybrałem opcję nr 2. Nie dlatego, żebym popierał eskalacje konfliktów, trollowanie, czy też zalewanie czyjegoś bloga spamem. Kasowanie komentarzy może stanowić linię obrony purystów słowa lub osób z natury delikatnych i wrażliwych, próbujących w ten sposób dbać o swoją dobrą opinię i chronić innych komentatorów przed chuligaństwem odwiedzającego agresora. Ze swojego doświadczenia wiem, że najczęściej jest jednak wyrazem totalitarnych ciągot właściciela bloga, środkiem stosowanym przez niego w zastępstwie argumentacji (szczególnie w chwilach, gdy tej argumentacji zaczyna brakować;)). I nic nie daje. Po pierwsze, często redukuje grono komentujących do grupy wzajemnego wsparcia, w której występują jedynie pozory dyskusji. Po drugie, naraża właściciela bloga na zarzuty stronniczości, cenzurowania niewygodnych treści, mściwego odgrywania się na osobach o "niewłaściwych poglądach", wreszcie słabości zmuszającej do odwoływania się do "metod administracyjnych". Gospodarz dysponuje całą paletą innych metod sprawiających, że niechciany gość poczuje się niemile widziany;)
    Antydogmatyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja już wolę te zarzuty od ścieku...

      Usuń
    2. Nikt nie jest Cię w stanie zmusić do utrzymywania ścieku. Inteligentne osóbki - a taką jesteś - dysponują szeregiem możliwości zohydzenia życia potencjalnemu wulgarnemu trollowi, bez konieczności zniżania się do jego poziomu (skutecznie zbesztać i ośmieszyć można przecież bez wdawania się w długotrwałe wymiany zdań?) lub też potraktowania go jak osobę "trędowatą"...
      Anty

      Usuń
    3. To JA decyduję, jak JA traktuję innych - i w Necie, i w realu. Krytyka mnie nie minie, ale cóż... :)

      Usuń
    4. @ Anty
      Wiesz, ja zasadniczo nie lubię wyganiać nikogo z mojego bloga. W założeniu ma to być blog otwarty dla wszystkich, ale jak ktoś mnie do tego zmusi swoim zachowaniem, wtedy nie będę miał oporów, aby go stąd wyprosić.

      Usuń
    5. @Kira
      Ale ja nie chcę nikomu odbierać prawa do decydowania. Prawa do oceniania postawy innych również.
      Anty

      Usuń
  9. Są i takie blogi,gdzie zostawia się największe bluzgi pod adresem kogoś spoza "wszystkich krewnych i znajomych Królika" a kasuje nawet cień krytyki skierowanej pod tym adresem.Cóż,taki Królik to nawet na pasztet się nie nadaje:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję An-Ka, że nie piszesz o moim blogu ;)

      Usuń
  10. Szanowny Smurffie
    Co do wyboru przez blogmastera strategii pilnowania porządku na blogu, zdecydowanie opowiadam się za prewencją, połączoną z bezlitosnym egzekwowaniem obowiązujących na danym blogu reguł gry. Bez dziecinnych połajanek w stylu "żeby mi to było przedostatni raz". Sam przyjąłem taką metodykę, zamieszczając w "preambule" czytelną informację jakich antywartości nie zamierzam tolerować. I zasady tej przestrzegam z żelazną konsekwencją, bez litości usuwając zadymiarzy. Jednego z dywersantów wymieniłem "z nicka" odkąd zaczął pojawiać się pod różnymi tożsamościami wyłącznie po to aby robić zadymy i obrażać wartości fundamentalne dla przytłaczającej liczby moich gości i dla mnie.
    Ową konsekwencję uważam za podstawę tego algorytmu pilnowania porządku. Bowiem spotkałem się już z blogami na których rzekomo miały obowiązywać zadeklarowane reguły gry, tyle tylko że obowiązywały one jedynie równych. Bo ci równiejsi mogli je całkowicie bezkarnie ignorować a blogmaster osobiście dawał przykład jak te reguły łamać.
    Zarówno stary "onetowy" Antysocjal jak i obecny "blogspotowy" miały łacznie ponad milion czterysta tysięcy wejść, za czasów mojego "adminowania" było ich ponad milion. Więc jak na "towarzystwo wzajemnej adoracji", jest ono wyjątkowo liczne.
    Kłaniam się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na podobną hucpę i samozadowolenie złamię daną sobie obietnicę nie wdawania się w jakiekolwiek dyskusje z pewnym gatunkiem blogerów/komentatorów .Ergo-rzadko ilość przechodzi w jakość -to pierwsze.A drugie- znacznie więcej czytelników mają brukowce niż np. pisma literackie .Nie jest odkryciem naszych czasów ,że zło,brud,skandal i sensacja nęcą a normalność ,mimo,że uważa ją się za pożądaną-nudzi a w każdym razie nie ma "oglądalności" .Ten sam temat ( i nie jest moim zamiarem owych tematów chociażby w minimalnym stopniu dyskredytować) podany spokojnie ,grzecznie ,z zachowaniem wszelkich reguł przyzwoitości i kindersztuby z reguły przegra z podaniem go w wersji dla rozszalałej gawiedzi,w wersji zaspokajającej potrzebę odreagowania frustracji,podniesienia sobie ego i zwyczajnego dokopania komukolwiek.Ten mechanizm jest prostszy niż przysłowiowa budowa cepa i niestety jest syndromem naszych czasów.Suma instynktów i mechanizmów zachowań jest od wieków ta sama.Różnice są w formie.Dawniej epatowano (starano się przynajmniej) kulturą i kindersztubą,dziś epatuje się chamstwem,starając się je przedstawić jako oryginalność i odwagę .Jak mawiała pewna stara góralka handlująca starym bundzem -"przyjdzie głupi to kupi".I kupuje.Co kto lubi.Mnie akurat nikt nie przekona ,że miliony much taplających się w g...e są cennym towarzystwem.PS. zjawisko ,jak napisałam,to syndrom naszych czasów i rozumienie Smurffowego bloga jako adresowanego wyłącznie do określonej grupy zakrawa mi na megalomanię,histerię i infantylizm jednocześnie.Ale to nic nowego....Z wyrazami pobłążliwego współczucia

      Usuń
    2. PS.mam nadzieję na BRAK odpowiedzi ,ale wszelkie "podsumowania" mojej osoby przyjmę i tak ze wzruszeniem ramion

      Usuń
    3. @An-ka,
      Zechciej może zajrzeć na blog SN, zanim zaczniesz porównywać jego treść do brukowca pełnego zła, brudu i sensacji. Ostatni wpis jest o zapomnianych osiągnięciach wybitnych Polaków - na przykładzie muzyki klasycznej, przedostatni - o problemach współczesnego patriotyzmu.
      Natomiast traktowanie nieprzyjaznych komentatorów jest rzeczywiście bezkompromisowe. Wszakże uczciwie przyznaje, że taką przyjął formułę.

      Usuń
    4. Dibeliusie-z całym szacunkiem -nie odnoszę się do meritum blogów.Co napisałam.I moja uwaga ,aczkolwiek oczywiście odnosi się też i do atmosfery tamtego bloga,jest PRZEDE WSZYSTKIM jednak uwagą ogólną.Doceniam cudzą wiedzę,szanuję intelekt,jednak uważam,że ktoś o takich przymiotach powinien potrafić dobro od zła,znać zasady kultury itp.,itd.Jestem w stanie przejść do porządku dziennego nad prymitywnymi zachowaniami prymitywnych umysłów.Dla umysłów o wyższym stopniu rozwoju takich usprawiedliwień nie znajduję ani nie chcę znajdować.I nie będę używać eufemizmów.Traktowanie każdego ,kto śmie nie potakiwać nie jest bezkompromisowe -jest krańcowo chamskie.Bezkompromisowe to byłoby co najwyżej wypraszanie z bloga,kasowanie komentarzy niechcianych gości.Szkoda,bo wiele zapewne mógłby przekazać ,ale widocznie priorytetem jest dla niego co innego.

      Usuń
    5. @An-Ka & Dibi /kobiety przodem, choć głównym adresatem jest Dibi/...
      trzeba rozgraniczyć dwie sprawy...
      1/ poziom czysto merytoryczny samego posta... bądźmy sprawiedliwi... od czasu do czasu "r.w.S.N" zdarzają się ciekawe tematy, owszem, nawet zdarza mu się od święta nie ubabrać ich w kłamliwej retoryce...
      2/ poziom forum pod postem... jak wspomniał Smurff, poziom forum tworzą ludzie... gospodarz bloga biorąc udział w dyskusji współtworzy ten poziom... tu znowu bądźmy sprawiedliwi... "r.w.S.N" ma w sobie pewien rodzaj charyzmy i narzuca pewien buraczany styl tej dyskusji... to przywabia osobniki słabe, których kręci taki styl /skorelowany z poglądami zresztą/... gospodarz zaś bardzo skwapliwie pilnuje, by dyskutanci wybijający się ponad ten poziom nie zaistnieli w tej dyskusji... o ideologiach, które sobie tworzy, teoriach wziętych z sufitu, by usprawiedliwić swoje postępowanie już wspominać nie będę...

      Usuń
    6. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Twoja rozmówczyni ma nad Tobą tę wielka przewagę że Ty na moim blogu bywasz a ona nie. I zupełnie niepotrzebnie histeryzuje iż nie życzy sobie mojej odpowiedzi. Ja nie z każdym rozmawiam.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    7. A jednak jest to forma odpowiedzi.I dość przewidywalna.Nota bene -raczej myślałam o JAKIEJKOLWIEK odpowiedzi,Ta mnie rozbawiła serdecznie.Jak każdy przejaw takiego zadęcia u kogoś,kto czasy wczesno -młodzieńcze ma za sobą .Takie teksty puszczają z reguły chłopcy czternastoletni,gdy są w szponach hormonów.Potem z reguly z tego wyrastają i,o ile nabierają autentycznej pewności siebie i autentycznego poczucia własnej wartości ,przestają stroszyć piórka.Nie którzy jednak nie wyrastają...

      Usuń
    8. P-kanalio - pełna zgoda na punkt a ,jednak punkt b niweluje wszystko.Ale -co kto lubi .Ponoć niektórym stuletnia whiskey i z musztardówki nie szkodzi:)) ,kawior z gazety a Bonaparte lubił nieumyte...co kto lubi....Rzeczony osobnik jaki jest widać jasno,ma swój fanklub,przytakują sobie aż milo i to mnie nie dziwi.Dziwią mnie jedynie ci,ktorzy mają taki osąd jak ja i chyba sporą dozę masochizmu,że usiluja się porozumiewać.Bo w jednej rzeczy muszę się z rzeczonym osobnikiem zgodzić-ja też nie z każdym rozmawiam:)

      Usuń
    9. Ups...literówka,niektorzy razem:)

      Usuń
    10. @An-Ka...
      widzę, że zaczyna się... na razie od delikatnej wycieczki osobistej "nie wprost", czyli kłamstwa polegającego na wmawianiu Ci histerii... potem będzie badanie granic tolerancji Smurff'a coraz śmielszymi atakami na innych komentujących, tak przemyślnie sformułowanymi, by nie było się do czego przyczepić... tak było już na kilku blogach/forach/, obym się mylił tym razem...

      Usuń
    11. P-kanalio -mnie ta histeria rozbawiła najbardziej.Żyję już sporo na tym świecie i od zawsze moje kontakty z płcia przeciwną polegają na tym,że mnie jakby mniej (łagodny eufemizm) na kontaktach zależy:)).No,może wyjąwszy mojego wnuczka,ale to zupełnie inna bajka.Niech się bawi,skoro mu to niezbędne zamiast tlenu,czy co ?

      Usuń
    12. PS. a styl / cóż....spójrz niżej jeden z akolitów ruszył do boju w odpowiedzi na "furiacki atak jednej z komentatorek" itd.Myślę,że nie ma sensu tego ciągnąć,bo granice śmieszności są dawno naruszone.Jednym słowem-przeciwnicy klubu Gawra są chamy a klub Gawra jest zawsze kulturalny,rzeczowy i nawet jak używa słów w przeciętnym domu niedopuszczalnych to jest to dowód wysublimowanego i uzasadnionego afektu.Duzi chłopcy i tyle... Kiedyś się zastanawiałam co rodzi w ludziach takie postawy ,ale dziś naprawdę stwierdzam,ze niekoniecznie mnie to nie interesuje.Bylebyśmy zdrowi byli :)) bo wesoło już jest.

      Usuń
  11. Dawniej nie kasowałem i było dobrze, nawet jeśli komentator w pierwszych słowach zwracał się do mnie "Ty kurwo...." Zacząłem kasować komentarze, potem całe wątki, potem banować, ograniczyłem dostęp anonimowym. Nie mogę się zatrzymać. Nie jest mi z tym dobrze. To jest jakieś chore :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @ Dibelius
      Czcigodny Dibeliusie
      Obrona konieczna musi być adekwatna do zagrożeń. Skoro próbowano Twój blog przerobić na ateotalibańsko - genderową spelunkę, podjęte przez Ciebie środki zaradcze były konieczne.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ja kasuję i banuję. Nie mam tyle cierpliwości do idiotów, co pkanalia; -) Od jakiegoś czasu szwenda mi się na blogu nie, jaki Jajcarz wszystkie jego komentarze lecą do kosza tam gdzie jest ich miejsce.
      Miejsce dla śmieci jest w śmietniku a nie na blogach.
      Pozdrawiam .

      Usuń
    3. Ja wierzę, że Smurff znajdzie jakieś rozwiązanie, że wszystko będzie dobrze...

      Usuń
  12. Szanowny Smurrfie

    najlepiej jest ustalić zasady i pilnować ich przestrzegania.

    Mój blog, dotychczas głównie podróżniczy (dopiero ostatnio rozszerzyłem tematykę na społeczną) nie spotkał się jeszcze z atakami.
    Generalnie: konstruktywna merytoryczna krytyka tak, dyskusje, nawet ostre tak. Jednak w wypadku naruszania dobrych manier, nieuzasadnionych wulgaryzmów, obrażania wartości wyznawanych przez większość gości i przede wszystkim właściciela bloga właściciel bloga ma pełne prawo usunąć komentarz a przy recydywie dać bana.

    pozdrawiam serdecznie

    ps. zechciej zajrzeć do poczty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny Smurffie,

      W pełni podzielam taki oto pogląd, iż to bloger nadaje ton dyskusji choćby poprzez treść zamieszczonych tekstów, a ogół komentatorów winien stosować się do ustalonych przez autora witryny zasad. Jak wspomniałeś, może być to brak zasad, lub jasno wytyczone ramy, w których zgodnie z oczekiwaniami blogera komentujący winni się mieścić.
      Jednym słowem, to sam autor stanowi na swoim blogu prawo i pozostali powinni go przestrzegać. Kluczowe dla całej sprawy jest to, czy ów bloger jest w stanie ustalone przez siebie zasady stosować bez żadnych wyjątków czy nie. Jeżeli tak, to mamy jasną sytuację i zbiór zasad tożsamy dla każdego, a jeżeli nie, to mamy do czynienia z karykaturą bloga, która stanowi samą sobą parodię tego czym miała być w zamyśle.
      Jako przykład stanowienia i egzekwowania zasad mogę tu przytoczyć pewien blog, którego właściciel w zbiorze zachowań i poglądów, których nie będzie tolerował wymienił agitację proaborcyjną. Uzasadnił to faktami medycznymi mówiącymi o oddzielnym DNA płodu, bijącym sercem i emitowanymi falami mózgowymi - słowem człowiek czyli oddzielny byt, a jego abortowanie w fazie prenatalnej to zabójstwo, a z zabójcami maleńkich, nienarodzonych ludzi nie będzie ów bloger dyskutował, ani użyczał im łamów swojej witryny do głoszenia swoich poglądów. Oczywiście natychmiast znalazł się piewca aborcji na życzenie, traktujący ją jak środek antykoncepcyjny i na chama zaczął przekonywać do swoich racji. Skończyło się banem i tak było za każdym razem, kiedy ktoś łamał zamieszczone w "preambule" do bloga zasady. Sprawa jest jasna i klarowna dla wszystkich abstrahując już od moich własnych ocen. Niestety zdarzyło mi się bywać na blogach, których autorzy sporo mówili o panujących tam zasadach, ale kiedy przyszło co do czego, to niestety okazywało się, że owe zasady są rzeczywiście stosowane, ale nie w stosunku do wszystkich. Jest to najgorsza możliwa sytuacja, która tworzy dość silny dyskomfort dla uczestników dyskusji i czyni takową momentami niemożliwą. Reasumując, zasady tak ale jednakie dla wszystkich. Nie odwiedzam Twojego bloga Szanowny Smurfie na tyle długo by znać zakres twoich reakcji, ale nawet w tej niedługiej dyskusji mieliśmy do czynienia z furiackim i personalnym atakiem jednej z komentatorek na jednego z komentatorów, który w żaden sposób nikogo nie prowokował a jego komentarz był rzeczowy i na temat. Ot cały net w jednej małej pigułce. Chcąc zabezpieczyć się przed podobnymi chamskimi reakcjami, pragnę zaadresować ten wpis do Ciebie Smurfie i tylko do Ciebie, a wszelkie nieproszone odpowiedzi zbędę pogardliwym wzruszenie ramion.

      Łączę pozdrowienia, TF.

      Usuń
    2. Szanowny T.F.
      Dziękuję Ci za zabranie głosu pod tym postem.
      Wyjątkowo moją odpowiedź adresuję tym razem do wszystkich - znajduje się ona na końcu tego forum.
      Załączam pozdrowienia.

      Usuń
  13. Szanowny Smurffie
    W swoim wpisie będącym punktem wyjścia do tej gorącej dyskusji, napisałeś że jesteś rozdarty między dwie strategie dotyczące traktowania wulgarnych komentarzy. Bo widzisz dobre strony zarówno w metodzie „niczego nie kasować” jak i „usuwać wulgaryzmy”, najkrócej to nazywając.
    Jeden z komentatorów opisał po prostu sposób rozwiązywania tego typu problemów na swoim blogu. A w tym komentarzu nie było ani jednego słowa na temat Ciebie, Twojego bloga, zasad na nim obowiązujących czy osób sprawiających wrażenie że komentują u Ciebie od dawna i są stałymi gośćmi Twojej witryny.
    Komentarz ten spotkał się z napastliwą i zbyt emocjonalną (najoględniej mówiąc) reakcja jednej z twoich komentatorek, zawierającą wycieczki osobiste oraz ewidentne kłamstwa dotyczące wypowiedzi przez siebie krytykowanej, polegające na imputowaniu jej treści której jako żywo tam nie ma. Dalsza dyskusja między nią a jej sprzymierzeńcem nie ma już nic wspólnego z komentarzem otwierającym ten wątek i zawiera wyłącznie ataki na tego komentatora.
    Jestem bardzo ciekaw jak odniósłbyś się do tego konkretnego kazusu w kontekście potencjalnego wachlarza reakcji blogmastera (zostawić, zwrócić uwagę, skasować etc. )
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. Sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie i każda metoda jest dobra.Gawra szyki zwiera,wyczha...Czcigodnoszanowny Refaelu -w mojej pierwszej wypowiedzi(bo potem to sobie przysłowiowe jaja robię,zapewniam Cię,że bez żadnych poza tym emocji,ale jeżeli macie potrzebę krzyczeć o mnie |"histeryczka"-wolna wola,wolna droga,do upojenia,gorsze epitety w Waszych komentarzach padały,więc czuję się prawie łaskawie potraktowana:)).) wycieczek osobistych nie było,wielokrotnie podkreslałam ogólność tematu.Widać "uderz w stół",co dobrze jednak o Was świadczy w sensie poznawczym:))..Jednakowoż mentalność Kalego w pełnym rozkwicie macie,ja nazwana zostałam histeryczką,inne panie pindami,jeszcze gdzieś leciały k...y pod adresem kobiet,ale na to macie zawsze (samo)usprawiedliwienie.Ale ponieważ tak można da capo al fine a moim skromnym zdaniem każda zabawa jest dobra ,gdy się kończy we właściwym momencie.,tak więc- już dalej beze mnie,jak ktoś się na Waszą nieskazitelność nabiera-jego wybór.Mnie pozostaje napawać się niekłamaną radością,że takich ludzi w realu nie znam.Zdrowia życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zaczynającym wątek komentarzu SN nie było ani jednego słowa odniesienia do blogu Smurffa i osób na nim komentujących. Zatem stwierdzenie An-Ka:
      "rozumienie Smurffowego bloga jako adresowanego wyłącznie do określonej grupy zakrawa mi na megalomanię,histerię i infantylizm jednocześnie."
      jest po prostu kłamstwem.

      Na blogu SN nie raz byłem świadkiem naprawdę gorących polemik, choćby dotyczących oceny Powstania Warszawskiego, czeskiego modelu patriotyzmu czy działalności Jerzego Owsiaka. Więc słowa:
      "Traktowanie każdego ,kto śmie nie potakiwać nie jest bezkompromisowe -jest krańcowo chamskie."
      To kolejne kłamstwo. Bo te polemiki odbywały się w salonie a nie w jakiejś blogowej spelunce. Właśnie dzięki temu że SN hołoty do siebie nie wpuszcza.

      Jeśli słowa:
      "Ta mnie rozbawiła serdecznie.Jak każdy przejaw takiego zadęcia u kogoś,kto czasy wczesno -młodzieńcze ma za sobą .Takie teksty puszczają z reguły chłopcy czternastoletni,gdy są w szponach hormonów."
      nie są wycieczką osobistą to czym? Człowiek inteligentny nie ma problemów z odpowiedzią na to pytanie. Zatem następnym kłamstwem, przeznaczonym chyba dla publiczności o podprogowym IQ jest złota myśl:
      "wycieczek osobistych nie było,wielokrotnie podkreślałam ogólność tematu."

      "An-Ka" jakoś nie pamięta o swoim niedawnym steku bluzgów na blogu Erinti pod adresem bloggera Niedzisiejszego. Bluzgów na tyle plugawych że zostały usunięte.

      Zatem jeśli An-Ka "robi sobie jaja" to co najwyżej z elementarnej prawdomówności i elementarnej przyzwoitości. Zapominając że powyżej pewnego poziomu inteligencji nikt jej w ten stek kłamstw i wycieczek osobistych nie uwierzy.

      Tyle z mojej strony. Pozostaje mi wierzyć że pisząc:
      "tak więc- już dalej beze mnie"
      An-Ka wyjątkowo tym razem nie rozminie się z prawdą.

      Usuń
  15. 1. NIGDY nie bluzgam.Na blogu Erinti popełniłam błąd nie logując się i dałam pole do popisu komuś,komu bardzo zależało,by innych pokazać w wygodnym dla niego świetle.Nie chcę się zastanawiać kto to.Bo po co ,to wiem.2.pominę kwestię "wycieczek osobistych ",bo zapewne ocena mojego stanu emocjonalnego taką wycieczką nie jest a obowiązkiem i prawem guru seksty SN 3.Kłamstwa ? Czy ja pisze,że SN jest gruby/pije.ma trzy żony i pięć kochanek oraz rozdeptane buty ? czy wrażam swoją subiektywną opinię o jego ZACHOWANIU ? Tak w moim odczuciu się zachowuje .I przy swoim zdaniu pozstanę,chyba że stanie się cud ,wtedy pierwsza udam się do Canosssy.A tak poza tym -mam deja vu ....te próby podporządkowania,te próby wdeptania w ziemię,każdą metodą ,każdego kto nie na klęczkach wobec tfu,tfu..."salonu"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać, An-Ka przestraszyła się własnej chwili słabości i wycofała swój poprzedni wpis, zastąpując go nowym, powstałym chyba przy pomocy prawnika. Ponieważ moja odpowiedź na tę szczerą wersję wyczerpuje praktycznie wątki zawarte w nowej, dla przejrzystości zamieszczam ją i moja odpowiedź. Oto oryginał

      "Cóż,nie jestem w stanie udowodnić,że o stek bluzgów w blogu Erinti jest twórczością kogoś,komu zależało na tym,by pokazać mnie w takim świetle.Nie mam zamiaru snuć przypuszczeń ,komu na tym zależy i dlaczego.W obliczu zwyczajnej podłości jestem po prostu bezradna.Pierwszy raz widzę ten nick Refael,jak widać jest to "znajomość " jednostronna.Miałęś racje,p-kanalio-to ludzie,którzy posuną się do wszystkiego Metoda stara jak świat -puścić w świat plotkę,niech żyje własnym życiem.Brzydzę się Wami ,Smurffie-zdążyłam polubić Ciebie i Toj blog,jesteś dodbrym Gospodarzem,jednak tajk,jak wyłaczyli mnie z bloga Erinti ,tak wyłączyli mnie z tego.W ob;liczu perfidii jestem bezradna.Wprawdzie w nosie mam te opinie,bo obie strony doskonale wiedzą co jest prawdą ,ale osoby postronne nie zasłużyły na to"

      Na który odpowiedziałem:

      Nie jestem w blogosferze nikim, od lat prowadzę blog, początkowo raczej "podróżniczy", obecnie głównie społecznościowy z akcentami religijnymi i literackimi. Sam odwiedzam wiele blogów, komentuję raczej rzadko. Ale widząc aż taka bezczelność jak gorzej niż gołosłowna napaść An-Ka na SN, nie mogłem się powstrzymać. A kolejną erupcję egzaltacji, godną pióra Heleny Mniszkówny, pozwolę sobie skomentować czy może przetłumaczyć na potoczną polszczyznę następująco:

      "Cóż,nie jestem w stanie udowodnić,że o stek bluzgów w blogu Erinti jest twórczością kogoś,komu zależało na tym,by pokazać mnie w takim świetle."
      Doskonale pamiętam że sformułowanie "ty parszywa glizdo" było z tej wiązanki najłagodniejsze. Są też inni świadkowie tego "wersalskiego" popisu An-Ka. Jak i tego że była wtedy zalogowana, bo w przypadku takiego rynsztoku jaki popłynął z jej klawiatury, sprawdzenie tego jest oczywistością.

      "W obliczu zwyczajnej podłości jestem po prostu bezradna"
      Popełniłam prosty błąd mierząc innych własną miarą. A tu niestety dano mi mata cytując moje własne słowa i zbrodniczo konfrontując je z moimi kłamstwami.

      "Wprawdzie w nosie mam te opinie,bo obie strony doskonale wiedzą co jest prawdą..."
      Wszyscy, łącznie z pamflecistką, wiedzą co jest prawdą. A prawda jest dla An-Ka zabójcza.

      "jak wyłączyli mnie z bloga Erinti ,tak wyłączyli mnie z tego"
      Spokojnie, wrócę tu niczym weksel do wystawcy. Tylko musi upłynąć troche czasu i może ludzie zapomną o mojej dzisiejszej kompromitacji.
      Tej deklaracji w poprawionej wersji już nie ma. Jak widać szybko An-Ka poradziła sobie z kryzysem w postaci wyrzutów sumienia, mającym u niej ewidentnie charakter przejściowy.

      "W ob;liczu perfidii jestem bezradna"
      Uznawanie za perfidię ujawnienia prawdy chyba wyczerpująco charakteryzuje osobę która taką złotą myślą się popisała.

      A co się tyczy umieszczonych w "poprawionej wersji" desperackich prób wmówienia że An-Ka nie kłamie i nie posuwa się do ataków osobistych bez porównania dalej idących niż sformułowanie SN że An-Ka histeryzuje, konkrety opisałem w moim komentarzu z 15:50. Ludziom umiejącym czytać tekst ze zrozumieniem i samodzielnie myśleć, jednokrotne przytoczenie faktów w zupełności wystarczy.

      Usuń
    2. Szalony zapał,duzo emocji.Autentycznie zastanawiam się nad trzema opcjami : 1.wierzysz w to co piszesz 2.nie wierzysz,ale w obronie "zszarganej świętości" zrobisz WSZYSTKO i wynikajaca z tego WSZYSTKO opcja 3.ty jesteś owym awanturnikiem ,który tak podle wtedy mi "zrobił kolo pióra".Bo akurat łatwo udowodnić moje niezalogowanie...A tamte komentarze skasowałam dla uspokojenia,z szacunku dla Gospodarza,ktory na rozróbę nie zasłużył.cóż,ty jednak musisz....każdy sądzi wg siebie.Mnie jednak nie bawi walka "histerycznej"kobiety ze skrajnie rozhisteryzowanym facetem,ktoremu niebacznie zszargałam idola,guru i świętość w jednej osobie.Desperackie próby ,histeria ,Mniszkówna,prawda jest dla An-Ka zabójcza....no,Harlequin ,po prostu.Tyle emocji,tyle słów dla jednej kompletnie obcej osoby,bytu wirtualnego ? ZAMIAST czego ? Współczuję,ale cóż,taka karma....

      Usuń
  16. Nie zgadzać się i umieć ze sobą rozmawiać, zachowując poziom dyskusji, to sztuka. Jeśli wszyscy komentujący będą przestrzegać zasady wzajemnego poszanowania, nie będzie konieczne kasowanie komentarzy.
    Będąc na blogu, jestem w gościach, więc liczę ,że nikt u Ciebie nie będzie mnie obrażał, ani ja tego nie zrobię, bo cechuje mnie takt i dobre wychowanie:) Co nie znaczy,że tylko "słodzę", bo tak nie jest. Zresztą zdarzyło nam się parę razy pięknie różnić. Poza tym, czy osoby czujące potrzebę " wiecznego zamętu" mają wyłączność na ustalanie zasad? Jaśmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic dodać, nic ująć.
      Mam nadzieję Jaśmi, że nadal będziesz bywać u mnie w gościach, gdzie nikt nie waży się Ciebie obrazić i nadal będziemy się pięknie różnić :)

      Usuń
  17. Smurffie-przepraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku An-Ka, nie ma sprawy :)
      Ale chyba pora zakończyć dyskusję pod tym postem :)

      Usuń
  18. Do wszystkich.
    Dziękuję za aktywne uczestnictwo w dyskusji pod postem.
    Ale szczerze mówiąc, mam już jej serdecznie dosyć.
    Dlatego postanowiłem trwale zamknąć możliwość komentowania pod tym postem. Wszystkie komentarze zostawiam - w założeniu to ma być otwarty blog, a ja nie lubię kasować komentarzy i robię to tylko w ostateczności.
    Mam też prośbę na przyszłość do wszystkich komentujących - chciałbym, aby to był blog otwarty dla wszystkich. Ale nie mam aspiracji, aby toczyła się tutaj nieustanna dysputa oparta na walce światopoglądów, z ukrytymi podtekstami i wycieczkami osobistymi.
    Dlatego, aby nikogo nie prowokować do tego typu dyskusji, wracam do tematów neutralnych, nie związanych z roztrząsaniem blogowych sporów i walki światopoglądów. Nie po to założyłem tego bloga.
    Bardzo proszę wszystkich o uszanowanie tej mojej prośby.
    Wszystkich serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń