Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

niedziela, 1 marca 2015

Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych".

Dziś 1 marca. Jedziemy przez miasto. Na niektórych budynkach powiewają flagi państwowe.
- Tata, co mamy dziś za święto? - pyta mnie syn. 
Parę godzin później o to samo pyta mnie żona...

Przed 1989 rokiem mówiono o Nich pogardliwie używając zwrotów "leśni bandyci" lub "bandyci z lasów". Czasem używano też zwrotu "zbrojne reakcyjne podziemie", co też zawierało w sobie raczej pejoratywne brzmienie. Będący wtedy przy władzy komuniści skazali tych dzielnych ludzi na zapomnienie. Dlatego zabijali Ich po kryjomu, strzelając, podobnie jak oprawcy w Katyniu i innych miejscach polskiej kaźni, z bliska w tył głowy. Dlatego chowali Ich później w zbiorowych, bezimiennych mogiłach na rozmaitych "łączkach".
Chodziło o to, aby zatrzeć pamięć o tych Żołnierzach, skazać Ich na wieczne zapomnienie.

Ale plugawe zamiary komunistycznych władz na szczęście się nie ziściły. 
Dziś obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci tych dzielnych ludzi, powoli odkopujemy Ich groby, dokonujemy identyfikacji pomordowanych ofiar komunistycznego terroru, przywracamy Im godność i szacunek.

Nie jest to łatwy proces. Cały czas aktywne są siły, które w jakiś sposób identyfikują się z komunistycznymi oprawcami. Rosjanie jak za czasów komuny, na powrót lansują dawno obaloną i skompromitowaną tezę, jakoby "Żołnierze Wyklęci" współpracowali z niemieckim okupantem
Natomiast niegdysiejszy "towarzysz" - Leszek Miller na swoim blogu z lubością cytuje artykuł z "Gazety Wyborczej", w którym żołnierzy walczących po przeciwnych stronach sprowadza się w istocie do wspólnego mianownika traktując ich jak ofiary wojny domowej. "Dyżurny redaktor" "GW" pisząc ten artykuł najwidoczniej "zapomniał", że po jednej stronie walczyli i ginęli ludzie walcząc za wolną i niepodległą Polskę, zaś po drugiej - ludzie, którzy siłą wprowadzali komunizm narzucony nam brutalnie przez sowieckiego okupanta. Tych pierwszych czekała na ogół śmierć gdzieś w obławie, strzał w tył głowy, bądź w najlepszym wypadku - długoletnie więzienie; tych drugich zaś - nagrody, splendory i zaszczyty.
Dlatego teraz sprowadzanie jednych i drugich do roli ofiar wojny domowej jest zwyczajną próbą "zamydlenia sprawy", czy wręcz usiłowaniem robienia Polakom "wody z mózgu". "GW" robi to zresztą nie po raz pierwszy, można nawet rzec, że powoli zaczyna się w tym specjalizować...

Mam jednak nadzieję, że te wszystkie podłe próby zafałszowania prawdy spełzną na niczym, a Narodowy Dzień Pamięci "Żołnierzy Wyklętych" wejdzie na stałe do kanonu najważniejszych świąt w naszym kraju.
I za kilka lat już nikt widząc flagi państwowe powiewające 1 marca nie będzie musiał nikogo pytać, jakie dziś święto, bo stanie się ono jednym z elementów naszej narodowej tradycji.


14 komentarzy:

  1. krakowianka2.03.2015, 09:54

    bardzo dobrze,że o tym przypomniałeś Smurffie, nie można o tych Żołnierzach zapomnieć...oni mieli niebagatelny wpływ na losy wojny,to ich najbardziej bali sie hitlerowcy...tak naprawdę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było w czasie wojny. Bo zaraz po wojnie hitlerowcy schwytani do niewoli siedzieli niejednokrotnie w jednych celach razem z "Żołnierzami Wyklętymi". I byli traktowani tak samo jak ci hitlerowcy, z którymi siedzieli w celach. Wojenna przeszłość, choćby najbardziej bohaterska nie miała w tym wypadku żadnego znaczenia. Przykro, że jedni Polacy innym Polakom zgotowali właśnie taki los...

      Usuń
  2. Dzięki za ten artykuł, bo w niedzielę właśnie spacerowałem po Warszawie, zaszokował mnie widok biało-czerwonych flag i zadałem to samo pytanie. Generalnie niechętnie odnoszę się do tradycji martyrologicznej i negatywnie oceniam powstania listopadowe, styczniowe i warszawskie. Ale żołnierze wyklęci to jednak co innego - oni nie podpalili kraju, nie spowodowali masowych zniszczeń i strat, poświęcili tylko własne cierpienie i życie. Rozumiem ich polityczny plan - po przejściu przez Polskę frontu niemieckiego, potem sowieckiego mozna było liczyć, że przyjdzie front aliancki. Tylko alianci jak zwykle zawiedli

    Wydaje się, że 1 marca to dobra data. Przedwiośnie. Kwiaty, które za wcześnie zakwitły zamrożone przez powrót zimy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Walczyli o wolną Polskę chociaż wiedzieli, że ich walka nie ma realnej szansy na powodzenie. I chociaż mieli świadomość, że bez pomocy z zewnątrz /pomocy, która nie nadeszła/ skazani są na klęskę, to wciąż walczyli. Do końca zachowali honor - pojęcie, które w dzisiejszych czasach odchodzi do lamusa.
      Należy Im się ten Dzień Pamięci jak nikomu innemu.

      Usuń
  3. 1 marca nie został wybrany przypadkowo dla obchodzenia pamięci Żołnierzy Niezłomnych. Sama o tym też miałam zamiar napisać, bo temat nadzwyczaj ważny. Ale wspominałam o tej historii w swoim ostatnim poście pisząc o Hemarze- poecie przeklętym.
    W moim mieście kiedyś nazywanym Czerwony O. obecnie prężnie działają organizacje patriotyczne, w tym aktywni członkowie miejskiego klubu sportowego, drużyny Strzelca i harcerze oraz trzy szkoły katolickie, też oczywiście PiS. Prawie wszyscy to moi byli lub obecni uczniowie. Pięknie uczczono pamięć Żołnierzy Wyklętych przez 3 dni- była wzruszająca wieczornica,sesja naukowa, msza i potem marsz ulicami miasta. Ja zawsze angażowałam się w sprawy swojego miasta, nawet z racji zawodu i wysyłania uczniów na patriotyczne imprezy. Ale wczorajszy wieczorny marsz rozbudził we mnie dużo emocji. Poczułam się jak studentka w 1981r, bo oprócz poruszających okrzyków "Chwała bohaterom", "Cześć ich pamięci", były zawołania " Sierpem i młotem w czerwoną hołotę" i "Na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści". Z pewnością te eksklamacje były doskonale wyćwiczone przez członków lokalnego klubu sportowego, którzy tego dnia byli doskonale zorganizowani, a hymn godnie śpiewali w czterech zwrotkach. Mieli pochodnie i race. Ja odzyskałam siły i poczułam się te 34 lat młodsza i z nimi powtarzałam "Sierpem i młotem..". Potem córka mi powiedziała, żebym sobie pojechała do W-wy na jakąś patriotyczną imprezę, to może mnie armatkami wodnymi obleją, jak w 1981r.
    Akurat skończyłam oglądać powtórkę teatru telewizji o Ince. Zawsze kochałam historię i bardzo dobrze się stało, że obchodzimy to święto, a młodzi ludzie tak się angażują. Na marsz wysłała mnie córka, wczesniej też na obchody 13 Grudnia, bo jej narzeczony to zapalony kibic, ale w tym pozytywnym znaczeniu, bo tacy byli ci wszyscy młodzi ludzie śpiewający z godnością hymn narodowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, 1 marca nie jest datą ustaloną przypadkiem. Właśnie tego dnia w 1951 roku zostało rozstrzelanych siedmiu członków organizacji Wolność i Niezawisłość /WiN/. Wybrano tę datę po to, aby upamiętnić rocznicę tego wydarzenia.
      Ja także cieszę się, że wreszcie zdecydowano się upamiętnić Żołnierzy Wyklętych. Skazani przez komunistyczne władze na wieczne zapomnienie za każdym razem w dniu 1 marca będą odżywać na nowo w rocznicowych uroczystościach. To jest taka zemsta zza grobu nad ich oprawcami oraz komunistycznymi władzami, na co sobie w pełni zasłużyli.

      Usuń
  4. Ja też się zastanawiałam co robią te flagi w oknach ale nie miałam kogo zapytać to przeczytałam w necie :)
    Martwi mnie tylko że im więcej świąt w roku tym bardziej powszednieją.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makowa, jeśli m.in. za sprawą tego posta widząc 1-go marca przyszłego roku flagi w oknach będziesz od razu bez zaglądania do neta wiedziała, jakie to święto, to wiedz, że będę kontent z tego powodu :)

      Usuń
  5. @Smurff
    Poruszyłeś temat, który w mojej okolicy bardzo dzieli ludzi. Dlaczego? Cóż, za dużo było strachu, przelanej krwi, waśni wśród swoich rozwiązywanych "przy okazji'. Sama zamierzam zagłębić ten temat, na razie zbieram ustne przekazy, tak strasznie różne, później postaram się to wszystko skonfrontować, chociaż jedyna prawda może nie jest w moim zasięgu.
    Temat jest na tyle bulwersujący, że wciąż całe rodziny (na szczęście ani moja, ani męża nie jest w to i nigdy nie była zaangażowana) żyją w cieniu tamtych wydarzeń, tragedii.
    Podobnie jak Dibelius nie oceniam pozytywnie powstań (zamierzeń nietrafionych w czasie, złej organizacji etc., ale nie ludzi, którzy naprawdę chcieli coś zrobić dla ojczyzny za cenę własnego życia), jednak nie oceniam Wyklętych, nie czuję bym miała do tego prawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był czas trudnych wyborów, Marzeno. W istocie panowała wówczas wojna domowa i niejednokrotnie presja otoczenia wymuszała na ludziach konieczność opowiedzenia się po jednej ze stron - na zasadzie "jesteś albo z nami, albo przeciw nam". Nie twierdzę, że podział wśród obu walczących stron był absolutnie klarowny, czarno - biały. Na pewno zdarzali się mordercy i bandyci walczący zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie - tak jest w każdej wojnie i trudno się spodziewać, aby w tym wypadku było inaczej. I tak jak piszesz - zdarzały się też różne "prywaty", a więc zemsta na nielubianych sąsiadach, itp.
      Historia życia jednego z moich dalszych krewnych dobitnie pokazuje, jak trudne były wybory w tamtym czasie; w czasie wojny był w partyzantce, po wojnie wstąpił do milicji, aby po pewnym czasie na powrót wrócić do lasu - gdzie poległ w walce ze swoimi byłymi kolegami z MO... a takich przypadków było wtedy sporo.
      Muszę jednak przyznać, że "Żołnierze Wyklęci" /w swojej przeważającej masie/ imponują mi niezłomną walką o wolną Polskę, którą prowadzili nawet wówczas, gdy ich walka była skazana na klęskę. I ponieśli klęskę, ale nie da się ukryć, że walczyli i ginęli z honorem. Dlatego cieszę się, że mają po wielu latach od tamtych wydarzeń swój dzień pamięci.

      Usuń
    2. Masz rację, dlatego wstrzymuję się od kategorycznych ocen.

      P.S.Np. "Ryś" był sąsiadem i kolegą babci mojego męża. W latach dziewięćdziesiątych zburzono pomnik, który upamiętniał mord jego ludzi na miejscowych milicjantach (ludzi stąd) co wywołało wielki sprzeciw mieszkańców znających historię od swoich babć, dziadków, parę kilometrów dalej postawiono pomnik na cześć paru jego ludzi, którzy zostali złapani w stodole i tam spłonęli. Do dzisiaj babcie opowiadają o tym, jak ich matki były gwałcone przez jego ludzi, jak chłopi drżeli ze strachu, przed "Szarym" także :/
      Było tu dużo złej krwi, tyle tragedii... Gdy dorosłam szukałam potwierdzeń w literaturze dokumentalnej, niestety, bardzo często spotykałam stwierdzenie "rzekomy mord/zemsta etc.".

      Usuń
    3. Długi jest rachunek wzajemnych krzywd sił walczących po obu stronach i gdyby próbować wskazywać, kto zaczął ten rachunek krzywd, to jestem pewien, że obie walczące strony wskazałyby stronę przeciwną. To jest taka nasza polska wendetta, bardzo bolesny i tragiczny okres w historii naszego narodu.
      Myślę jednak, że zarówno poszczególni historycy, jak i IPN jako instytucja powołana do wyjaśniania takich spraw powinni zająć się tym okresem, właśnie po to, aby oddzielić bandytów i gwałcicieli od prawdziwych niezłomnych bohaterów, a więc oddzielić symboliczne "ziarno" od symbolicznych "plew".

      Usuń
    4. Zgadzam się.
      Tożsamość narodowa jest ściśle związana z pamięcią, dlatego historii nigdy dosyć - ona oznacza świadomość. Wyobraź sobie, że mój mąż ostatnio wrócił zrozpaczony z pracy, pytam dlaczego, a on - spotkałem młodych ludzi, tuż po dwudziestce, wydawałoby się, że inteligentnych, którzy nie umieli odpowiedzieć na proste pytania: pod czyimi byliśmy zaborami, kiedy skończyła się II wojna światowa (II wojna światowa od zawsze interesuje mojego męża, nie jest nauczycielem)... :/

      Usuń
    5. Nie wspomniałem o tym wcześniej, ale dobrze wiesz Marzeno, że historia jest na ogół pisana przez tych, którzy właśnie mają władzę. Dlatego inaczej wyglądały te sprawy przed 1989 rokiem, a zupełnie inaczej wygląda to teraz, gdy komuniści stracili władzę. Tak było zawsze, dlatego pokutuje powiedzenie, że "historię piszą zwycięzcy", chociaż wg mnie bardziej odpowiednie jest inne powiedzenie, a mianowicie: "historia jest dziwką władzy". Niedługo wrócę do tego tematu /tzn. sposobu przedstawiania historii dla potomnych/ przy okazji biografii pewnego władcy...
      Natomiast jeśli chodzi o rażące braki nt. wiedzy historycznej wśród przedstawicieli młodego pokolenia, to jakoś aż tak bardzo mnie to nie dziwi, bo jeśli rzecznik prasowy SLD /niejaki Dariusz Joński/ głosi publicznie, że Powstanie Warszawskie miało miejsce w 1988 roku, zaś stan wojenny był w 1989 roku, to co mówić o tych młodych ludziach, którzy nie pełnią funkcji rzeczników prasowych?
      http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Dariusz-Jonski-nie-znal-daty-Powstania-Warszawskiego,wid,14389818,wiadomosc.html?ticaid=1147bc

      Przecież to jest absolutna kompromitacja...

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P