Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

piątek, 20 lutego 2015

Pokaż mi swoje gender, a powiem ci kim jesteś.

Sprawa ratyfikacji "Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej" stała się kolejnym punktem zapalnym powodującym podział polskiego społeczeństwa.
Środowiska lewicowe popierają ratyfikację ww. Konwencji całym sercem widząc w niej nieomal coś w rodzaju "pisma świętego".
- O tak! - pieją z zachwytu - to jest to, czego brakowało w polskim społeczeństwie! Już nikt więcej nie waży się podnieść ręki na żadną kobietę! Bo jest Konwencja, która mu na to nie pozwoli!

Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że tak będzie. Wystarczy się nad tym odrobinę zastanowić, aby dojść do wniosku, że jest to zwykła utopia i pobożne życzenia. Bo którego domowego tyrana, sadystę i psychopatę będzie obchodzić jakaś tam konwencja skoro maltretowanie "swojej kobiety" uznaje on za coś w rodzaju codziennego rytuału? Czy zwolni rękę gdy usłyszy z ust "swojej kobiety", że właśnie ratyfikowano "Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej", która mu na tego zakazuje?
Wolne żarty. Taki wykolejeniec ma w "głębokim poważaniu" wszystkie konwencje tego świata, bo w jego chorej głowie od dawna tkwi przekonanie, że to jest "jego kobieta", a w związku z tym może z nią robić to co chce. Czy ratyfikacja ww. Konwencji sprawi, że będzie mniej takich bandytów? 
Mam co do tego spore wątpliwości.

Z kolei środowiska katolickie i konserwatywne widzą w tej Konwencji nieomal źródło wszelkiego zła - coś w rodzaju złego wilka, którym straszy się małe dzieci.
- Mówimy tej Konwencji nasze zdecydowane "nie" - głoszą oburzeni - to jest wypaczanie naturalnego porządku rzeczy. To jest coś, co nigdy nie powinno ujrzeć światła dziennego, a już na pewno ludzie nie powinni się tym kierować.
Dlaczego Konwencja wzbudza taki zdecydowany sprzeciw tych środowisk? Czyżby w tych środowiskach popierano stosowanie przemocy wobec kobiet? Chyba jednak nie o to chodzi - przyczyną jest użycie w treści Konwencji demonizowanego w tych środowiskach słowa "gender" - ale o tym nieco później.

Rozumiem emocje wynikające z odmiennych światopoglądów i zupełnie innych systemów wartości. Konwencja jest w tym przypadku doskonałym papierkiem lakmusowym, który jaskrawo pokazuje, kto z jakich kręgów się wywodzi. Ale emocje wynikające ze światopoglądu nie są dobrą rzeczą w naszych wyborach. Gdybyśmy w większym stopniu kierowali się pragmatyzmem niż emocjami, wszystkim wyszłoby to na dobre.

Odrzućmy zatem emocje i przyjrzyjmy się samej Konwencji. 
Tutaj mamy jej tekst po angielsku. A tutaj - jej polskie tłumaczenie.

A teraz zostawmy na boku wszelkie przesłanki światopoglądowe i przyjrzyjmy się podobnej sprawie - podobnej z prawnego punktu widzenia. Mam na myśli wczesnowiosenne celowe podpalanie łąk przez samozwańczych "ekologów". 
Z prawnego, przeciwpożarowego i ekologicznego punktu widzenia mamy wówczas do czynienia ze zwyczajnym barbarzyństwem, które jest oczywiście karane. Niestety, podobnie jak w przypadku przemocy wobec kobiet, co niektórym degeneratom po prostu "weszło to w krew". Dlatego trudno jest ten barbarzyński zwyczaj skutecznie wytępić. Ale w tym wypadku jakoś nikt nie wymyślił żadnej "Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu wiosennego podpalania traw na łąkach i nieużytkach". 
Pytam zatem - dlaczego by nie ratyfikować także ww. konwencji? 
Nie trzeba, bo taki chory zwyczaj już jest objęty sankcjami karnymi? 
Ale przemoc domowa też już od dawna jest karana, a jednak pomimo tego ktoś wpadł na pomysł, że trzeba w tym wypadku dodatkowo wdrożyć konwencję, która by przeciwdziałała temu zjawisku. Pytam się po co, skoro już wcześniej było to prawnie zakazane i są na to odpowiednie paragrafy?

No dobra. A teraz przejdźmy do meritum. 
Otóż czytając tę konwencję mam nieodparte wrażenie, że ktoś usilnie próbuje mi robić wodę z mózgu. Sęk w tym, że mam takie odczucie za każdym razem, gdy czytam coś napisanego przez prawników. Ci ludzie nie potrafią niczego napisać w taki sposób, aby normalni ludzie to rozumieli. Nie, to byłoby zbyt proste. Myślę, że to jest celowa robota z ich strony. Inaczej nie mieliby pracy. Dlatego omawiana Konwencja jest dla mnie takim samym prawniczym bełkotem jak tysiące innych aktów prawnych.
Czego zresztą można było się spodziewać.

W ostatnim czasie przeczytałem dwa posty nt. omawianej Konwencji. Jeden był zdecydowanie "za", drugi zaś zdecydowanie "przeciw". Z oczywistych względów oba te posty były całkowie różne. Ale oprócz jednej rzeczy wspólnej, a mianowicie odniesienia się do treści Konwencji, oba posty łączyło jeszcze jedno - otóż ani w jednym, ani w drugim poście nie było ani jednego uzasadnionego merytorycznie argumentu przemawiającego za lub przeciw omawianej Konwencji. Na pozór może się to wydawać dziwne, ale czego można się spodziewać, skoro ludzie odnoszą się w istocie do prawniczego bełkotu?

Wróćmy teraz do demonicznie brzmiącego w uszach katolików i konserwatystów słowa "gender". W treści Konwencji ten wyraz powtarza się 23 razy /bazuję w tym momencie na wyszukiwarce słów/. Właśnie to słowo jest solą w oku środowisk katolickich i konserwatywnych.

Cóż to słowo oznacza w omawianej Konwencji?
Przejdźmy do Rozdziału I Art. 3 omawianej Konwencji, a więc do "Definicji".

W języku angielskim czytamy:
For the purpose of this Convention:
“gender” shall mean the socially constructed roles, behaviours, activities and attributes that a given society considers appropriate for women and men.

Gdy do tłumaczenia ww. tekstu użyjemy tłumacza Google, otrzymamy następujące tłumaczenie:
Dla celów niniejszej Konwencji:
"płeć" oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i cechy , które dane społeczeństwo uznaje za właściwe dla kobiet i mężczyzn.

Natomiast oficjalne polskie tłumaczenie tego fragmentu Konwencji brzmi:
Dla celów niniejszej Konwencji:
„płeć społeczno-kulturowa” oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn.

Czyli co w efekcie otrzymujemy? 
"Dla potrzeb niniejszej Konwencji" słowo "gender" nagle zmieniło swoje znaczenie i zamiast "płeć" oznacza "płeć społeczno-kulturową"...
No cóż... nie mogę nazwać tego inaczej, niż zwykłą manipulacją. 
Manipulacją robioną w dodatku metodą "na chama", bo przecież wyraz "gender" nie wszedł do użytku w języku angielskim od wczoraj.

Ale nie w tym problem. Problem w tym, że doskonale rozumiem co oznacza słowo "płeć", ale "płeć społeczno- kulturowa" jest dla mnie niezrozumiała. Nawet pomimo zastosowanej definicji, która także nie jest niczym innym niż prawniczym bełkotem.
Bo co oznacza zwrot "społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn"? Jakie są te role, zachowania, działania i atrybuty "społecznie skonstruowane"? 
Przecież to jest zwykły prawniczy bełkot i nic poza tym.

Dlatego w stosunku do pojęcia "gender" mam jednoznaczne skojarzenia. Dla mnie to słowo oznacza po prostu "płeć", czyli jedną z immanentnych cech każdego człowieka. I nie mam najmniejszego zamiaru upatrywać w tym słowie niczego więcej.

Na koniec pokuszę się o krótkie resume.
Postrzegając otaczający mnie świat widzę w nim przede wszystkim ludzi.
A wśród nich są kobiety i są mężczyźni. I żadne zaklinanie rzeczywistości, żaden prawniczy bełkot, żadna konwencja, ani żaden "gender" tego nie zmieni.


27 komentarzy:

  1. jeżeli ta konwencja ma nic nie zmienić, to i nie zaszkodzić...dlatego nie rozumiem tego lęku w niektórych kręgach...
    według mnie , na pewno prawo powinno sie zmienić u nas, dotyczące ofiar przemocy...
    mnie sie w tej konwencji podoba np.to,że ofiara nie musi skarżyć , ale jeśli jest sygnał,że jest ta ofiarą,wszczyna sie postępowanie...bo niekiedy ofiara zastraszana,wycofywała zeznanie...
    poza tym to nie są tylko zdania na papierze...w ślad za tym idzie postępowanie i odpowiednie organy powinny sie zastosować, bo to o nich pisze konwencja...jeśli ją podpiszemy
    a z tym gender namieszali ludziom i stąd te nieporozumienia, ja tez odbieram to jako płeć,te niektóre bełkoty prawnicze jak nazywasz...sprawiają to,że robi sie galimatias...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artykuł.55 Postępowanie bez wysłuchania strony przeciwnej i postępowanie prowadzone z urzędu...

      strony czuwać będą, by wszczęcie postępowania przygotowawczego lub ścigania
      przestępstw określonych zgodnie z artykułami 35, 36, 37, 38 i 39 niniejszej konwencji nie było wyłącznie uzależnione od powiadomienia lub skargi ofiary,jeżeli przestępstwo zostało dokonane, w części lub całości, na terytorium Strony oraz by postępowanie było kontynuowane, nawet jeżeli ofiara wycofa powiadomienie lub skargę./.fragm./

      Usuń
    2. Art. 55 ust. 2
      "2. Strony przyjmą regulacje prawne lub inne rozwiązania niezbędne by, na warunkach określonych w prawie krajowym, instytucje rządowe i organizacje pozarządowe oraz doradcy wyspecjalizowani w sprawach przemocy domowej mogli pomagać i/lub wspierać ofiary, na życzenie tych ofiar, w toku postępowania przygotowawczego oraz postępowania sądowego dotyczącego przestępstw, o których mowa w niniejszej konwencji."

      Ciekawe jak praktycznie będą chcieli to zrobić. "Strona" wycofa skargę i co wówczas? Będą z niej chcieli wydobyć zeznania stosując "delikatną perswazję"? Czy też na wszelki wypadek wsadzą ją do więzienia twierdząc, że celowo ukrywa prawdę? Łatwo sobie wyobrazić jakie "przewałki" mogą być na tym tle, ilu facetów zostanie niesłusznie oskarżonych przez kobiety, które będą chciały się na nich odegrać. A skąd te "instytucje rządowe i organizacje pozarządowe oraz doradcy wyspecjalizowani w sprawach przemocy domowej" będą wiedzieć kto mówi prawdę, a kto konfabuluje? No chyba, że z założenia będą uznawali, że jeśli są sprzeczne zeznania, to kobiety mówią prawdę, a mężczyźni kłamią.
      Cóż, w takim razie pozostaje mi tylko pogratulować pomysłu.
      I wymownie postukać się palcem w czoło...

      Usuń
    3. widzę,że podchodzisz z drugiej strony,to też dobrze,ale...ja jestem za tym,bo nie negujesz,że ofiara często zastraszana wycofuje zeznania...i jak najbardziej powinno sie dalej prowadzic śledztwo,by taki kat miał udowodnione winy...bo sprawa będzie się dalej toczyc,będą zbierane dowody...
      ja to uważam za krok do przodu,by wreszcie damscy bokserzy zaczęli sie bac...
      konwencja mówi też ogólnie o ofiarach przemocy,a więc i o mężczyznach...
      ja bym tu dziury nie szukała,a wreszcia dała na TAK by coś z tym zrobic...a tak ofiary są po sto razy pytane,przesłuchiwane...koniec z tym,niech sprawa wreszcie pójdzie samodzielnym tropem,na to są instytucje,by udowodnic winę...a nie maglowac zastraszoną ofiarę...

      Usuń
    4. Ja też jestem za tym, aby wreszcie ukrócić przemoc domową. Ale w jakiś cywilizowany sposób, bo sądy kapturowe i symboliczne "polowanie na czarownice" niczego dobrego nie przyniosą. Generalnie chodzi o to, aby nie "przedobrzyć" w temacie zwalczania przemocy domowej i w ten sposób nie wylać dziecka z kąpielą.
      "konwencja mówi też ogólnie o ofiarach przemocy,a więc i o mężczyznach..."
      Przeciwnicy Konwencji twierdzą na odwrót, że dotyczy wyłącznie kobiet. W tytule natomiast jest mowa o "przemocy wobec kobiet i przemocy domowej". Jeśli tę "przemoc domową" potraktować szeroko, to wtedy mogą tam się zakwalifikować także mężczyźni i dzieci, ale nie jestem pewien, czy taka była intencja autorów Konwencji. Jej przeciwnicy głoszą, że nie taka była ich intencja.

      Usuń
  2. Smurff - cieszę się, że podchodzisz do tego tematu "z każdej możliwej strony" - to faktyczna analiza problemu.
    Fakt, że dotychczas nawet prawo nie spowodowało, że ludzie przestali zabijać, dręczyć, znęcać się, kraść itp. itd... Kolejna Konwencja... cóż - próba stworzenia czegoś przez kolejne grupy ludzi...
    Czasem zastanawiam się, czy nie jesteśmy bombardowani tematami zastępczymi, a pewne zjawiska nie są tylko powodem dla innej grupy, by powiedzieć "nie", tak dla zasygnalizowania, że po prostu są...
    Zamiast zjednoczenia w imię dobrej sprawy mamy więc kolejny spór...
    Gender? Powiem szczerze - dla mnie to też wydumana sprawa. do tej pory jakoś żyliśmy bez "genderowania", choć pewne zjawiska zaistniały i bez ich nazywania i szufladkowania.

    Może wyda się to w pierwszym momencie porównanie nie na miejscu, ale to tak jak z brakiem edukacji seksualnej - brak nauki o poza seksualnych stosunkach wzajemno- ludzkich.

    Pozdrawiam serdecznie!

    PS> Samo gadanie to za mało - ciekawe kiedy zaczną coś ROBIĆ w sprawie przemocy, nie tylko mężczyzn wobec kobiet i dzieci, ale i kobiet wobec mężczyzn i dzieci, dzieci wobec rodziców + wszystkie inne możliwości przemocy ludzi wobec innych ludzi. I to każdej przemocy - nie tylko fizycznej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Smurff - cieszę się, że podchodzisz do tego tematu "z każdej możliwej strony" - to faktyczna analiza problemu."

      Staram się nie identyfikować z żadną grupą. Kiedyś napisałem taki post, że jeśli chodzi o sprawy polityki, to jestem taki "Easy Rider" - to od tytułu piosenki śpiewanej przez K. Daukszewicza:
      http://youtu.be/WQiF2_mqg0Q
      W praktyce wygląda to tak, że staram się do polityki podchodzić w sposób wyważony, bez emocji i bez "spinania się", bo myślę, że to niczemu dobremu nie służy. No i jak już napisałem w poście, ważny jest pragmatyzm, aby polityczne wybory jakich dokonuję okazały się korzystne - niekoniecznie dla mnie samego, wystarczy jeśli będą korzystne dla kraju, albo dla pewnych grup społecznych, jednak bez szkody dla pozostałych grup społecznych. Czasem trudno to wszystko wyważyć, bo na ogół jak są to naczynia połączone, a więc jak jeden na czymś korzysta, to drugi traci, niemniej jednak pewnych wyborów musimy co jakiś czas dokonywać, np. podczas wyborów powszechnych.
      Zaś co do samej Konwencji - dostrzegam konieczność położenia kresu przemocy domowej, moje wątpliwości budzi natomiast sposób, w jaki UE chce tego dokonać.

      Usuń
  3. Dziękuję, że jako jedyny porównałeś tekst angielski i polskie tłumaczenie i odkryłeś rażącą manipulację. W polskim tekście nie odważono się zamieścić definicji, że płeć nie jest po prostu płcią ( czyli czymś co każdy może łatwo stwierdzić po ściągnieciu majtek), tylko "społecznie skonstruowaną rolę". W nowym, wspaniałym, lewackim świecie odrzuca się zacofany przeżytek płci biologicznej, na rzecz określania jej przez inżynierów społecznych.

    Konwencja, która w deklaracji miałaby służyć ograniczeniu przemocy, w istocie przemyca genderowo-lewacki bełkot. Z tego bicia piany i tak nic nie wyniknie, ani ograniczenie przemocy, ani określanie płci przez jakieś genderowe komisje. Lewacy wyobrażają sobie, że każdy młody człowiek będzie musiał przyjść na taką komisję, rozebrać się do naga. Lewaccy specjaliści obejrzą sobie narządy, pomacają, może spenetrują i orzekną: gej aktywny, gej pasywny, lesba aktywna, lesba pasywna, trans, zoofil, pedofil itp.

    Do zwalczania przemocy powinien służyć kodeks karny i jego skuteczne egzekwowanie, a nie jakieś lewacki bełkot prawny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to majstrowanie w kwestii płci mi się nie podoba. Płeć to jest po prostu płeć, a nie jakiś prawniczy bełkot, który wypacza sens i znaczenie tego słowa.

      Usuń
  4. @Smurff
    Jakiś czas temu myślałam podobnie jak Ty, skoro istnieje prawo karne, po co tworzyć dodatkowe "papierki"? Jednak zastanowiłam się, poczytałam i wyszło mi na to, że to, co jest nie jest wystarczające. Z prostego powodu - żeby zadziałały przepisy prawa karnego, ktoś musi zgłosić przestępstwo. Tymczasem część kobiet wstydzi się przyznać do życia w roli worka bokserskiego dla męża, wybrańca serca i ciała. Wstyd to "pikuś". Problemów tego typu jest sporo. Podoba mi się całościowe podejście do problemu przemocy domowej (podkreślić warto, że Konwencja bierze pod uwagę całą rodzinę, a więc także mężczyznę i dzieci - męskie bokserki również się zdarzają, mam w sąsiedztwie jedną z nich, dwa domy od mojego) - problemy społeczne tego typu można rozwiązywać p.w. poprzez edukację. Nikt nie będzie kazał małym chłopcom nosić sukienek, a dziewczynkom kończyć kursów obsługi młota pneumatycznego - edukacja ma uświadomić dzieci, że - niezależnie od płci - mają prawo do wyboru, do życia takiego, jakiego zapragną, zamieniając "muszę" na "chcę". Wiem, to takie banalne, przecież żyjemy w XXI wieku, jednak duża część społeczeństwa utknęła w średniowieczu czas, by to zmienić.
    Zgadzam się - teksty prawnicze są często takim "literackim czary - mary", bełkotem, dlatego do lektury Konwencji podeszłam jak do pracy. Przeczytałam, zanotowałam "zagwostki", po czym zadzwoniłam do znajomej adwokat, żeby mi specyficzne konstrukcje słowne na "polski" przetłumaczyła. Wnioski przedstawiłam już u siebie, pokrótce oczywiście, bo to nie miejsce na analizowanie dokumentów prawnych. Świadoma treści konwencji - jestem za. Mam oczywiście obawy dotyczące wcielania tego dokumentu w życie. Sama Konwencja mogłaby być lepiej, przejrzyściej skonstruowana - może wtedy rodziła mniej wątpliwości, mniej okazji do "dziwolągów", które na jej podstawie ktoś może zechcieć powołać do życia, żeby "przy okazji" zarobić nieco grosza. Zobaczymy, jak będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie - zobaczymy jak będzie. Chciałbym aby Konwencja potrafiła zapobiec temu, o czym piszesz - a więc zmowie milczenia tysięcy maltretowanych ofiar przemocy domowej, które nie wiedzieć czemu wstydzą się zgłosić takie przypadki stosownym organom. I cierpią w milczeniu. Czasem taki stan trwa całymi latami zanim sprawa się wyda. Jeśli Konwencja zdoła zapobiec takim przypadkom, będę ukontentowany. Gorzej jeśli pójdzie to niewłaściwym torem i Konwencja nie tylko nie zdoła zapobiec takim przypadkom, ale w efekcie oskarżone zostaną osoby Bogu ducha winne, bo ktoś chciał się na nich za coś tam odegrać. A takie zagrożenie jest bardzo poważne, bo oskarżona osoba może poczuć się osaczona przez rozmaite instytucje, którym Konwencja daje szczególne uprawnienia do ręki.
      Poza tym, jak już napisałem w odpowiedzi na komentarz Dibeliusa, nie podoba mi się majstrowanie prawników w kwestii płci, bo płeć rozumiem jako płeć i nic poza tym.

      Usuń
  5. Zastanawiałam się co w tej muzyce jest takiego niepokojącego. Ma jakąś magię, która przyciąga ale też przeraża. Piękno i Groza, to ten taniec.Jak miłość Eleny.

    p.s
    popieram Twoje podsumowanie, bez czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ja też wyczuwam coś niepokojącego, pewne napięcie w tej muzyce.

      Przeczytałaś tylko podsumowanie i nic poza tym? To może tylko to podsumowanie powinienem opublikować? :)

      Usuń
    2. przeczytałam jeszcze to wytłuszczone i na czerwono Tutaj i Tutaj

      poświęcanie uwagi na te prawnicze bełkoty uwłacza mojej godności (płci), a poświęcanie czasu na czytanie zwiększa statystyki popularności a to jest zaprzeczeniem mojej woli.
      ja nie potrzebuję żadnej konwencji, potrzebuję skutecznego prawa i nie wiem dlaczego wymagam za dużo?

      Usuń
    3. Właśnie w tym sęk, że cały czas mamy zalew tego prawniczego bełkotu i zdecydowanie za mało - skutecznego i efektywnego prawa. Dzięki temu wciąż uczestniczymy w jakimś dziwnym chocholim tańcu, a nasz kraj wciąż pozostaje "dzikim krajem" - jak powiedział kiedyś pewien polityk.

      Usuń
    4. Prawo niczego nie robi. Prawo wykonują ludzie. Skuteczne i efektywne prawo byłoby wtedy, gdybyś zawsze zgłaszała, gdy słyszysz, jak sąsiad leje dziecko, policja zawsze przyjeżdżała na zgłoszenie, matka zawsze powiedziała, że owszem leje, a sąd po krótkich obradach zawsze karał karą szybką i nieodwołalną. Który element zawodzi odpowiedz sobie sama.

      Usuń
    5. Owszem, prawo wykonują ludzie, ale to prawo zawodzi, Bo jak ludzie źle wykonują przepisy prawa, to kto ponosi za to winę? Ludzie? Nie, to prawo jest złe, skoro pozwala ludziom, aby je źle realizowali.

      Usuń
  6. nie podchodzi mi rozumowanie typu "chłopy zawsze tłukli baby i zawsze tłuc będą", bo można je zastosować /i stosuje się zresztą/ do wielu innych szkodliwych zachowań, a wtedy powstaje pytanie, po co tworzyć kodeksy karne i w ogóle po jaką cholerę próbować cokolwiek z tym robić?...
    ...
    zaś sama Konwencja... jest przegadana zaiste, waty słownej więcej niż treści, dodatkowo mocno mi śmierdzi Art.12 p.1 /wzmianka o "wykorzenianiu" - "eradicating"/, mógłbym się też czepnąć paru innych detali...
    ale...
    jestem "za", gdyż mam /być może płonną/ nadzieję, że stanie się takim dodatkowym "batem", by coś konkretniej z tą przemocą w rodzinie robić... niestety jej większość to przemoc wobec kobiet wynikająca z pewnego podziału ról dyktowanych przez konserwatyzm /rozumianym jako ideologię/ zdeterminowanego a priori przez "zawartość galotów"...
    ...
    zaś co stoi za oporem "prokościelnych"?... problem w tym, że nie mają żadnych konkretnych argumentów... jest tylko straszenie "demonem gender" opierając się na zmyślonym przez siebie znaczeniu słowa "gender"... nie dziwię się więc tym ludziom, którzy dochodzą do mocno uproszczonego wniosku, że "prokościelni są za biciem kobiet", bo to rzeczywiście wygląda na to, że chodzi o obronę pewnego status quo, w którym obowiązuje kanon "jak się baby nie bije, to jej macica gnije", a jak chłop pójdzie do spowiedzi i wyzna, że "wlał swoje po pijaku", to pleban zaprosi tą żonę na "rozmowę wychowawczo - dyscyplinującą"...
    ...
    a co to jest tak w ogóle "gender"?... dla mnie to rodzaj interdyscyplinarnej nauki /socjologia, psychologia, etc/ zajmującej się relacjami pomiędzy płciami gatunku Homo Sapiens... a że jakaś przedszkolanka wpadła na pomysł zamieniać dzieciaki ciuchami?... i to jest to wielkie joł?... Szkoci od zawsze chodzą w spódnicach i są z tego dumni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzecz jasna pozdrawiać :)... kota japę rozdarła za oknem, by ją wpuścić, bo jej tyłek przewiało i oderwała mnie od klikania... trawestując Jasia Himilsbacha: "trza mieć priorytety" :)...

      Usuń
    2. Nie jestem przeciwko samej Konwencji, podobnie jak nie jestem za przemocą wobec nikogo. Ale to przemycanie tego całego gender, robione w dodatku metodą "na chama", co już napisałem w poście wzbudza mój sprzeciw oraz skłania mnie do pytania, czemu w istocie ma to służyć.
      Bo jeśli naprawdę chodzi o przeciwdziałanie przemocy domowej, to można to zrobić w prosty sposób i bez tego całego "gender" w tle.
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  7. */errata... głupia literówka "swojej" ma być, w znaczeniu że "swojej kobicie"...

    OdpowiedzUsuń
  8. o płci decyduje genetyka, nie zaś uwarunkowania socjologiczne. Ot, co :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obawiam się, że całe nieporozumienie bierze się z tego nieszczęsnego słowa "gender"... gdyby tą dziedzinę /naukę, jak zwał, tak zwał/ nazwano np. "genderystyka", mniej byłoby zamieszania na ten temat...

      Usuń
    2. Pomijając do tego kwestię płci.... mózgu, tzw. uwarunkowania socjologiczne i doświadczenia życiowe są po to, by nas nauczyć bycia Człowiekiem, a nie Płcią.
      Taka refleksja....

      Usuń
    3. Ot i cała filozofia Brunecie. Wykładnia prosta i jednoznaczna, a w dodatku nie trzeba do tego przemycać żadnego "gender".

      Usuń
  9. No skoro nie jest dla ciebie zrozumiałe znaczenie "płeć społeczno-kulturowa" to zamieszam ci jeszcze bardziej, gdy powiem, że jest jeszcze płeć hormonalna, płeć psychiczna, płeć mózgowa, płeć zewnętrzna, itd. I do twojego resume, są wśród ludzi kobiety, mężczyźni i ludzie, którzy nie wpisują się w żadną z tych kategorii z wielu powodów (nie dlatego, że taki mają kaprys, ale dlatego, że żaden lekarz, ani inny naukowiec, nie jest w stanie powiedzieć, jakiej są płci). Społeczne konstruowanie płci polega na tym, że matka jeszcze przed porodem rajcuje się kupowaniem wszystkiego różowego, a jak jednak wyjdzie synek, to uważa, że musi wszystko pozamieniać na niebieskie. I że kobiecie nie dadzą pracować na dole w kopalni, nawet jeśli jest 40 kg cięższa od swojego męża i wyciska jedną ręką 80kg. Cała sprawa z gender w Polsce bierze się po prostu z tego, że Kościół potrzebuje WALKI Z CZYMŚ POWAŻNYM. Próbuje też z Halloween. Różnie mu wychodzi. Ale widać, że temat gender chwycił :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamieszasz. Jak wyżej napisał Brunet, dla mnie wykładnią jest genetyka, a zgodnie z nią nie ma żadnej trzeciej płci, nie powinno też być żadnych ludzkich hermafrodytów. A jeśli tacy są, to jest to aberracja, coś niezgodnego z naturą. Bo ludzie się rodzą z połączenia męskich i żeńskich komórek rozrodczych. Żadna "trzecia płeć" nie jest do takiego potrzebna, a jeśli się trafią ludzkie hermafrodyty, to umrą bezpotomnie, no chyba, że się zdecydują, którą płcią chcą być w procesie rozrodczym, a ich organizm pozwoli im wydać na świat zdrowe i jednoznacznie określone płciowo ludzkie potomstwo.

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P