"Czas - mój największy wróg, mój najlepszy przyjaciel" śpiewa Anja Orthodox. I ma rację. Ale w przypadku blogowania, to jednak wróg. I to wielki. Dziś o czasie właśnie będzie, o czasie, którego nie mam zbyt wiele. Zakładając bloga absolutnie nie spodziewałem się czegoś takiego. Sądziłem, że będzie do mnie tutaj zaglądać góra 5 osób i od czasu do czasu któraś z nich wstawi jakiś komentarz, co da w sumie nie więcej niż 5 komentarzy moich Gości pod każdym postem. A tymczasem realia są takie, że pod moim trzecim postem jest w sumie 75 komentarzy, co oznacza, że jest tam ponad 35 Waszych komentarzy, a pod kolejnym postem niewiele mniej. Nie ukrywam, że jest to dla mnie bardzo miłe, ale też bardzo czasochłonne. I tutaj właśnie jest pies pogrzebany. Zakładając bloga obiecałem sobie, że będę odpowiadał na wszystkie komentarze moich Gości. Miałem nawet cichy żal do Sławka z "Dwóch Światów", że z reguły nie odpisuje na komentarze na swoim blogu. Teraz Go całkowicie rozumiem. Przecież On ma setki komentarzy tygodniowo! I jeszcze raz składam w tym miejscu hołd Mojej Wirtualnej Damie, która nie zważając na to, że ma dziesiątki komentarzy dziennie, zawsze odpisuje na każdy, który nie jest spamem. Dzięki temu Jej Wiatrak kręci się jak szalony. Ale ja niestety nie mogę sobie pozwolić na coś podobnego u siebie, nawet gdybym chciał. Już w momencie zakładania bloga mój wewnętrzny głos rozsądku szeptał mi "uważaj, zakładasz sobie pętlę na szyję". Ja jednak lekceważyłem go przekonując sam siebie "eeee tam, jakoś to będzie". A teraz zwijam się jak w ukropie, żeby po pierwsze dać radę żyć w realu, a po drugie prowadzić mojego bloga. Właśnie w takiej kolejności. A tymczasem blog zaczął wypełniać mi cały czas, którego nie mogę w całości na to poświęcić. Mam rodzinę, własną dość absorbującą pracę, muszę spać, jeść, etc., dlatego tak dalej być nie może. Nie może być tak, że jak mój Loluś powie "tato, pobaw się ze mną", to Mu odpowiem "synku przecież widzisz, że jestem bardzo zajęty", no i faktycznie będę zajęty... pisaniem postu, w którym będę opisywał, jak bardzo Go kocham. Przecież to jest paranoja! Podobny problem mam obecnie z MKM (czyli Moją Kochaną Małżonką - dalej będę używał właśnie takiego skrótu - MKM). Ona nie wie, że piszę bloga, ale widzi, że ostatnio cały czas ślęczę przy laptopie i domyśla się, że to nie jest praca. Sama nie korzysta z neta i jakoś Ją do tego nie ciągnie, ale widzę, że jest zaniepokojona. Mimo moich zapewnień, że nic złego nie robię, to tak naprawdę, nie wiem, czy sobie nie myśli, że wciąż jestem na czacie z wirtualnymi erotomankami. A prawda jest taka, że ja nawet nie mam GG! I nigdy nie miałem, bo mi to niepotrzebne. Na czaty w ogóle nie wchodzę, bo mi to po prostu nie odpowiada. No i teraz nie wiem - powiedzieć Jej? A jeżeli mi powie, że sobie tego nie życzy? Wtedy będzie to dla mnie spory problem. Jak do tej pory ufamy sobie nawzajem, nie patrzymy podejrzliwie, jak któreś z nas wychodzi czasem samo z domu, mamy wspólne konto bankowe... jednym słowem jest OK. Zawsze liczę się z Jej zdaniem, chociaż nie powiem, żebym był typem pantoflarza, raczej dzielimy nasze domowe decyzje na te męskie /jak np. zakup części do samochodu/, żeńskie /np. zakup proszku do prania/, no i na te wspólne. Nigdy nie było z tym jakichś wielkich komplikacji. Teraz rozumiecie jaki mam problem? Rozmyślałem - może przerwać blogowanie, albo zawiesić bloga? Ale nie po to przecież go założyłem, aby od razu z niego rezygnować, albo go zawieszać. Może rzadziej pisać posty i rzadziej odpowiadać na komentarze? Ale to też tak naprawdę prowadzi do powolnej agonii bloga. Brak odpowiedzi na komentarze powoduje, że nie ma wymiany myśli, ludzie wiedzą, że nikt im nie odpisuje i w rezultacie, albo wpisują w swoich komentarzach banialuki, albo nie wpisują się wcale. A mnie głównie zależy na wymianie myśli i własnych przemyśleń. Jest to jeden z głównych powodów, dla których założyłem bloga. Myślałem przez cały weekend co mam zmienić, aby się z tym uporać. No i wymyśliłem podczas weekendu nową formułę odwiedzin na moim blogu. Polega to na tym, że założyłem kolejnego bloga o nazwie "Forum Smurffa", który jest już na stałe zalinkowany na tym blogu. Chciałbym, aby po przeczytaniu postu wszyscy chętni otworzyli tamtego drugiego bloga - przeznaczony on jest głównie na dyskusję dla Gości. Tam nie obowiązują takie same reguły, które zazwyczaj obowiązują na blogach - każdy ma prawo wchodzić w każdy wątek. Każdy może otworzyć swój własny, nowy wątek, no i każdy ma takie same prawa, co oznacza, że na tamtym drugim blogu nie bedę musiał pełnić honorów gospodarza bloga, a tym samym odpowiadać na komentarze, co oczywiście nie oznacza, że nie będę się włączał do dyskusji. Przeciwnie - będę, o ile tylko czas mi na to pozwoli. Na potrzeby mojego forum opracowałem nawet krótki regulamin, który jest tam zalinkowany. Blogi wszystkich aktywnych uczestników Forum będę starał się sukcesywnie linkować, aby w jakiś sposób zintegrować grupę dyskusyjną. Aby nieco rozkręcić dyskusję wstawiłem tam pierwsze pytania. Można na nie odpowiadać lub zaczynać swoje nowe wątki. Nie wiem, czy ten mój pomysł wypali, ale spróbuję. Natomiast mam prośbę, by na tym blogu już nie wpisywać własnych komentarzy, no chyba, że ktoś chce mnie o coś zapytać, albo ma mi coś do przekazania właśnie na tym blogu. Natomiast, jeżeli ktoś chce się podzielić swoimi refleksjami, to od razu zapraszam na forum.