Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 13 lutego 2007

Dyskusja nt. odwiedzin na moim blogu i trochę o miłości.

W związku z postem pt. "Nowe zasady odwiedzin na moim blogu", mam trzy pytania: 

 1. Jak sądzicie, czy założenie tego Forum w nowym blogu było dobrym pomysłem w mojej sytuacji? Czy wg Was taka forma odwiedzin na moim blogu się przyjmie? 
 2. Czy mam powiedzieć MKM o moim blogu? Co byście zrobili w mojej sytuacji? 
 3. Czy Wy także macie problemy z wygospodarowaniem czasu na prowadzenie bloga? W związku z postem pt. "O miłości słów kilka" proszę o Wasze przemyślenia i refleksje na temat miłości. Zachęcam do dyskusji :) Jaka jest Twoja opinia nt. pomysłu z Forum Smurffa? 

 Smurff 2007-02-13 21:28

 forum


 hmmm... sądzę, że racje ma Piotr (ptr) zagmatwasz ... ... się w tym lepiej pozostać przy blogu jeśli już a nie rozdrabniać się Kolorowych snów :)) ~violinka 2007-02-13 23:18 Ptr pisze: "Mam wrażenie, odczucie, że w coś dziwnego się zapętlasz z tym blogiem, robisz z niego coś w rodzaju instytucji... Oczywiście, Twój Blog - Twoje Reguły, ale jeśli ma Ci to przeszkadzać w realu, to po co? Ja nie wnikam w Twoje motywacje do pisania tego bloga, co człowiek, to inna ona jest, ale czy Ty je znasz? Czy wiesz, dlaczego, po co, dla kogo, czego... to robisz? Nie musisz mi odpowiadać, bo nie w tym rzecz, choć jak się podzielisz tym, będzie miło... Ważne, czy masz jasność sam przed sobą?" Chyba mam jasność - taka formuła bardziej mi odpowiada i nie jest to wg mnie ani budowanie instytucji, ani też dzielenie włosa na czworo. Już teraz widzę, że ta zmiana jest dla mnie korzystna. Ta konwencja jest po prostu dla mnie wygodniejsza. Być może nie jest zbyt typowa, ale to przecież nie oznacza, że należy ją od razu odrzucić. Tworząc forum chciałem oddzielić komentarze od głównego bloga i sadzę, że mi się to uda. Z mojego postu nt. czasu może wynikać, że mam juz raczej dość i nie chcę dalej pisać bloga. Tak nie jest - mam problemy z czasem, a nie z samym pisaniem bloga. Sam pomysł pisania bloga uważam za udany. Niedługo chcę napisac post na temat powodów założenia bloga i wizji jego funkcjonowania, wówczas ten mój pomysł z forum być może okaże się bardziej spójny niż to jest obecnie. Smurff, 2007-02-14 21:28 Czy mam powiedzieć MKM o blogu? Smurff 2007-02-13 21:29 Tak, ja bym powiedziała z resztą powiedziałam P uważam, że ... ... skoro nie mam nic do ukrycia to po ccco taić Ale zrobisz jak zechcesz Miłego wieczorka :)) ~violinka 2007-02-13 21:37 Moim zdaniem,byłoby dobrze jesli powiedziałbyś Małżonce o blogu. Jak najbardziej tak. Wtedy na spokojnie będziesz mógł sobie tu pisać, bez "wyrzutów sumienia", że jest to jakakolwiek tajemnica. Wtedy człowiek jest spokojny, że jest w porządku wobec siebie i tej drugiej osoby. Po co ukrywać? Jesli Żona nie zaakceptuje, to przecież można porozmawiać, wyjasnic sobie wszystko i dojść do porozumienia. ~adelina, 2007-02-13 21:56 Chyba każdy z nas, mających rodziny przechodził ten etap na którym sie teraz znalazłeś. Ja tez długo zastanawiałam się, czy powiedzieć męzowi o blogu. Jednak tak jak powiedziałeś, każdy normalny małżonek zauważa większa internetową aktywność i zaczyna sie zastanawic co jest grane. W moim przypadku tez nie było inaczej. Nie wystarczyły zapewnienia, że wcale nie siedzę na czacie z napalonymi facetami. To zaczęło za bardzo pobudzac jego wyobraźnię, więc aby uniknąc nieporozumień zdecydowałam się powiedzieć. Ostrzegłam jednak, ze to nie będzie łatwa i przyjemna lektura. Rzeczywiście po przeczytaniu całego bloga mój mąż miał nietęga minę, bo dowiedział się kilku rzeczy na swój temat, które niekoniecznie mu się spodobały. Jednak miało to równiez dobre strony. Czytając moją wymianę zdań z innymi na swój temat, spojrzał na siebie innymi oczyma. Teraz wiem, ze to było potrzebne. To prawda, że nie do końca o wszystkim mogę teraz pisać, bo mam świadomość, ze czasem wpada i czyta sobie, ale jest mi lżej, bo nie musiałam zrezygnowac z blogowania, ani z moich internetowych przyjaźni. To tak po krótce..... ~Luzi, 2007-02-14 12:38 A więc postanowione - dziękuję Wam: MWD*, Wiolu, Adelino, blue, Karmino i Tobie Luzi za Wasze rady - byliście jednomyślni - "prawda mnie wyleczy". Byłoby co najmniej dziwne, gdybym w tej sytuacji miał inne zdanie. Przyznam, że wcześniej trochę się wahałem, ale Wasze rady rozwiały moje obawy. A więc czeka mnie trudna rozmowa z MKM nt. bloga - przyznaję, że jestem ciekaw Jej reakcji. Jeszcze do Ciebie Luzi - nie wiem, czy mi się to uda, ale postanowiłem nie pisać o MKM na blogu, lub pisać o Niej wyłącznie w dobrym świetle. Nie po to założyłem bloga, żeby się żalić na MKM, bo to ma być blog o mnie, a nie o naszym związku. Wiem, że MKM jest częścią mego życia i trudno mi będzie zrealizować to moje zamierzenie, ale na razie jakoś mi się to udaje :) Smurff, 2007-02-14 21:46 Chyba jestem Ci winna wyjaśnienie. Blog nie jest miejscem do użalania sie na męża i wcale tego nie robiłam, ale pisząc o mnie nie sposób nie pisać o części mnie samej jaką jest mój mąż. Tak naprawdę to notka o mojej przyjaźni z mężczyzna była dla mojego męża najtrudniejsza do przełknięcia. Wiedział co prawda, że jestem mocno związana( bez podtekstów) z innym meżczyzną. Dobrze się znamy od dawna, bywamy u siebie w domu, ale nie przypuszczał, że jest to coś tak mocnego. Ta świadomość troche poruszyła jego męskie ego. Z drugiej strony to rozumiem i dlatego nie chciałam mu pokazywac bloga, bo wiedziałam, ze go tym zranię. Nie chciałam też kasowac niektórych notek, bo to byłoby nieuczciwe. Po przeczytaniu całości długo rozmawialiśmy, tłumaczyli, płakali, ale było nam to bardzo potrzbne do oczyszczenia naszego związku. Pozdrawiam ~Luzi, 2007-02-15 16:28 Faktycznie trochę źle Cię wcześniej zrozumiałem. Trochę ... ... mnie ciekawi to, co piszesz, ale dopytam się u Ciebie, bo to już zupełnie inny temat. Smurff 2007-02-16 21:53 Musisz mieć chyba bardzo tolerancyjną żonę!? Skoro najpierw swoje niezdecydowanie "ankietujesz"na forum.....i w zalezności od wyników zamierzasz poinformować-lub nie MKM. Mi np.byłoby bardzo przykro, że mój mąż najpierw.....No, ale cóż..Twoje życie i Twoje reguły....Życzę powodzenia, owocnej dyskusji i przede wszystim zrozumienia ze strony MKM ~niedzisiejsza, 2007-02-17 08:43 Pytając się o tę sprawę chciałem poznać poglądy innych blogujących. Opinie innych miały dla mnie raczej charakter doradczy, nigdzie nie napisałem, że będę się stosował do udzielanych mi tutaj rad. Odniosłaś więc niedzisiejsza raczej mylne wrażenie, że opinia innych jest dla mnie ostateczną wyrocznią, do której z pewnością się zastosuję. Zapewniam Cię, że podejmując ostateczne decyzje kieruję się przede wszystkim własnym rozsądkiem :) Smurff, 2007-02-17 23:50 Smurffie Twoja logiczna odp.bardzo mnie usatysfakcjonowała.Utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że faktycznie ja żle pojęłam.....Mam tylko nadzieję,ze nie obraziłam Cię zbytnio, poniewaz nie taka była moja intencja....Pozdr. ~niedzisiejsza, 2007-02-18 11:36 Dobra, nie tłumacz się niedzisiejsza, bo i tak masz już u ... ... mnie za to przechlapane ;) Pzdr :) ~Smurff 2007-02-18 18:46 Powiedz koniecznie, im szczerzej między małzonkami tym ... ... lepiej:-) ~Erotinka 2007-02-18 13:49 Czy Ty też nie masz czasu na prowadzenie bloga? Smurff 2007-02-13 21:34 Kiedyś już tutaj u Ciebie w komentarzu napisałam, że we wszystkim trzeba zachować umiar i świat blogowy nie może wypełnić całkowicie codzienności, chociaż to wciąga i to bardzo. Przecież to co jest najwazniejsze, znajduje się w swiecie rzeczywistym a nie w wirtualnym. Jeśli ktoś nie pracuje lub pracuje mając cały czas dostęp do internetu, to na pewno jest mu łatwiej prowadzić aktywnie dyskusje i rozmowy blogowe. W innym wypadku, po prostu trzeba odpuścić. Myślę, że właściwie, cały sens prowadzenia bloga kryje sie w dyskusjach i rozmowach, dlatego forum jest dobrym rozwiązaniem. Tutaj blogowicze moga dyskutować ze sobą, chociaż w sumie rzeczy na blogu też moga to robić. Pozdrawiam gorąco. ~adelina, 2007-02-13 22:05 "Myślę, że właściwie, cały sens prowadzenia bloga kryje sie w dyskusjach i rozmowach, dlatego forum jest dobrym rozwiązaniem. Tutaj blogowicze moga dyskutować ze sobą, chociaż w sumie rzeczy na blogu też moga to robić." Wiesz Adelino, wydaje mi się, że będzie dla mnie jest łatwiej, jak mam odłączone forum od bloga. Ja w swojej psychice już oddzieliłem forum od bloga - słusznie zauważyłaś, że na forum można prowadzić dyskusję, a każdy forumowicz ma jasno określone jakie są zasady - zresztą właśnie w tym celu wydzieliłem to forum i napisałem regulamin. Carmi mnie pyta po co ten regulamin - właśnie po to, aby sprecyzować zasady, inaczej nie będzie prawdziwej dyskusji. Zobacz też, co odpisałem poniżej Karminie. Pozdrawiam wieczorową porą :) Smurff, 2007-02-14 22:00 ja mam czas, bo to lubię i blog nie odbiera mi życia ... ... realnego, choć nie przeczę czasu trochę tak, ale bez uszczerbku dla innych obowiązków i przyjemności ~violinka 2007-02-13 23:16 Zazdroszczę Ci trochę tego czasu Wiolu :) Smurff 2007-02-14 22:02 z tym czasem to tak jak z czasem na hobby, zawsze go ... ... znajdziesz czyż nie? Miłego dnia :)) ~violinka 2007-02-17 08:15 Tak, to dobre porównanie. Jak coś lubisz, zawsze ... ... znajdziesz na to czas. Miłej niedzieli :) Smurff 2007-02-17 23:52 Na jedno pytanie już odpowiedziałam - masz MKM powiedzieć o blogu. Zrozumie. Pokaż jej ludzi, z którymi rozmawiasz, i jednocześnie wytłumacz, dlaczego to robisz. Przecież wcześniej czy później i tak zapyta... "W Twojej sytuacji nie jest inaczej niż w mojej. Chyba, że zamierzasz pozostawić Forum swojemu losowi, co też jest jakimś wyjściem. W przeciwnym razie będziesz miał pracy więcej niż ja - trzy blogi to nie przelewki." Jakie było trzecie pytanie...? Aha: dotyczyło czasu na prowadzenie bloga. Mam jeden blog i więcej nie wyobrażam sobie prowadzić. Ten mi wystarczy w zupełności. Nie mam kłopotów ze znalezieniem na niego czasu, bo czas jest względny... Ode mnie zależy, ile go tak naprawdę mam :)) ~Lucy, 2007-02-13 21:43 Koncepcja zupełnie w porządku jest, MWR :) Myślę, że się sprawdzi, a rozmawiać na forum można praktycznie o wszystkim i w sposób uporządkowany. Chętnie sobie tu podyskutuję :) Miałabym prowadzić dwa szalone wiatraki?? Niech mnie niebiosa strzegą przed czymś takim! ;))) Zwłaszcza teraz nieźle bym się miała z dwoma, kiedy się ledwie na nogach trzymam. Pozostnę przy jednym, póki mi się moje mega nie skończą, a później zobaczymy...:)) Powiedziałeś swojej KM o blogu czy nadal się zastanawiasz...? :)) Całuski piątkowe dla Cię :*:*:* ~TWD, 2007-02-16 08:58 No widzę, że mnie teraz rozumiesz MWD*, co mnie oczywiście bardzo cieszy, bo tutaj wreszcie będziemy się spierać - tylko jeszcze jakiś temat trzeba wymyślić na który będziemy mieli rozbieżne zdania ;))) Z tym drugim Wiatrakiem, to żart był oczywiście :) Z MKM czekam na właściwy moment, bo na razie wiatr nie dmie w żagle i czekam, aż zmieni kierunek ;) :*** Smurff, 2007-02-16 21:59 Podpisuję regulamin, MWR*, i zostaję, o! Co do kłótni to diabelnie jestem ciekawa, czy i kiedy ona nastąpi ;))) Wiatr czasem faktycznie jest nie po stronie żeglarza i czasem rzeczywiście lepiej odczekać, aż się rozkręci tak, jak należy :) Ja się obawiałam trochę utraty anonimowości, ale jak na razie nic nieprzychylnego się nie dzieje :) Spokojnej nocki, MWR**** lucy11, 2007-02-16 23:22 Wiatr ma to do siebie, że z czasem zmienia kierunek ;) A ... ... co do utraty anonimowości, to najgorsze chyba już masz za sobą :) Miłej niedzieli :*** Smurff 2007-02-17 23:54 To prawda, MWR* - myślę, że oczekiwanie na burzę było zbędne ;) Czasem obawiamy się czegoś z powodu doświadczeń innych :) Miłej niedzieli :))) <TWD> lucy11, 2007-02-18 14:06 Dobrze jest czasem poczekać na właściwy moment :) Ta burza ... ... poszła sobie bokiem - nie było się czego bać :) Miłego wieczorka MWD :*** ~Smurff 2007-02-18 19:02 Czasem pośpiech niewskazany; w niektórych okolicznościach warto odłożyć wiosła i po prostu odczekać... Lubię czasem burze... ale w tym wypadku cieszę się, że odpuściła :) Dobrej nocki, MWR* lucy11, 2007-02-20 01:43 Czytajac Twojego ostatniego posta, przemknela mi pewna mysl.Ledwo co sie pojawil w blogowym swiatku, a naplodzil tych blogów, ze ho ho.Ten fakt jednoczesnie zaprzecza temu o czym wczesniej nas poinformowales ( brak czasu ) , na co smiem twierdzic uskarza sie wiekszosc ludzi, ale...O dziwo, nie zmartwilo mnie to Twoje wyznanie, wrecz przeciwnie z satysfakcja powiedzialam do siebie; " A widzisz jak to jest? " Czlowiek nieswiadomie podpisuje na siebie wyrok ( nie jest swiadom jak bardzo wciaga blogowanie ) i nie pomoga tu apelacje ;) Jedno co moge Ci doradzic , to skupienie sie na glównych blogach.Po co Ci kolejne miejsca? Co do samego zas pisania bloga, to sprawa ma sie nastepujaco. Nie informowalam meza o tym, ze pisze, ale...Mieszkajac pod jednym dachem, spedzajac ze soba kazda wolna chwile , nie sposób nie zauwazyc, ze nasza polówka jest w cos zaangazowana, siedzi wiecej niz zwykle przed kompem i ...klika. To wlasnie klikanie wywoluje zaciekawienie i wzbudza niepokój, az do momentu, gdy okazuje sie, ze nasza zona, czy maz pisze ...i to ich pisanie jest w stanie zaciekawic szersze grono ludzi, czy jak mialo miejsce w moim przypadku - mojego meza ( bardzo sceptycznie nastawionego do tej formy relacjonowania swoich mysli i przezyc). Pozdrawia serdecznie blogowa czarownica ;) ~Hexe, 2007-02-14 01:25 Witaj Hexe :) Mam nadzieję, że już przeczytałaś moje odpowiedzi udzielone innym osobom i już rozumiesz dlaczego zdecydowałem się na załozenie tego forum - zauważ, że nie traktuję go jako bloga, dla mnie to po prostu forum. Dlaczego nie w blogu głównym - to już napisałem Lucy. Pozdrawiam Cię wieczorowo Fascynująca Czarownico :) Smurff, 2007-02-14 22:24 Witaj, bez watpienia to forum jest najrozsadniejszym wyjsciem z aktualnej sytuacji.Tyle, czy na dlugo? Mnie osobiscie nie podoba sie ta okrezna droga wymiana mysli, no ale...Ty ustanawiasz zasady, a ja jako gosc musze sie podporzadkowac.Co do tematu ksiazki, która wlasnie czytasz, a zamieszczajac znów cytat z niej, przypomnialo mi sie, ze i ja tez cos pisalam.Jesli masz ochote, podsylam Ci linka. http://hexe29.blog.onet.pl/2,ID2 6877279,index.html Ps.Sciskam Cie mocno, choc tylko wirtualnie, he he ;))) ~Hexe, 2007-02-14 22:43 Przeczytaj może jeszcze to co przed chwilą napisałem na dole Karminie, bo to tez wiele wyjaśnia - myślę, że forum może działać długo, chyba dłuzej niż działałby mój blog w dotychczasowych warunkach. Zaraz pędzę zobaczyć co napisałaś w tym swoim poście, a swoje uwagi wpiszę na Twoim blogu :) No i vice versa z tymi uściskami Moja Droga ;) Smurff, 2007-02-14 22:50 Smurffie..oczywiscie powiedziec...i oczywiscie zachowac ... ... umiar ;-))) ~blue 2007-02-14 04:17 Chciałam jeszcze "pobrykać" i wpisać się na blogu, ale dobrze że głowy nie zawracałam, bo wszystko tu w pytaniach widzę - 1. Mam trochę mieszane uczucia, że próbujesz wprowadzić nowe (decyzję szanuję i dostosuję do niej), motywy zrozumiałe. Nie wiem tylko czy wszystkich przestawisz i unikniesz i tych "rozbrykanych" mam wrażenie, że i tak będą wpisywać się na komentarze. Wiesz w blogu dla czytających czasami liczy się szybkość, bo oni wchodzą na kilka blogów i się wszedzie udzielają, a takie rozszczepianie bloga na części.... no nie wiem, ale będę to bacznie obserwować. 2. Żonce bym powiedziała, Tatko też krzywo czasem na mnie patrzy, jak za długo się zasiedzę, ale wie że bloguję i daje mi fory. Taki czysty układ jest, on wie - mi lżej. 3. Problem mam oczywiście, bo w międzyczasie muszę mieć oko na młodego, zapanować nad domem i skoczyć do koni - łatwe to nie jest, dlatego najczęściej wygospodarowuję czas na wieczór (niekiedy w południe w czasie drzemki), kiedy wszystko wokół zrobione, a młody śpi. 4. O miłości, jakoś pomimo Walentynek nie przychodzi mi nic do głowy oprócz rubasznego wierszyka taty -" miłość to uczucie głupie, zaczyna się na ustach a kończy na ...." - chyba zupie? ) Pozdrawiam walentykońsko - Karmina ~ewka40@onet.eu, 2007-02-14 10:20 "Mam trochę mieszane uczucia, że próbujesz wprowadzić nowe (decyzję szanuję i dostosuję do niej), motywy zrozumiałe. Nie wiem tylko czy wszystkich przestawisz i unikniesz i tych &quot;rozbrykanych&quot; mam wrażenie, że i tak będą wpisywać się na komentarze. Wiesz w blogu dla czytających czasami liczy się szybkość, bo oni wchodzą na kilka blogów i się wszedzie udzielają, a takie rozszczepianie bloga na części.... no nie wiem, ale będę to bacznie obserwować." No cóż, Ci "rozbrykani" i Ci dla których liczy się szybkość z pewnością zawsze będą. No i dobrze - bo właśnie z myślą o takich osobach oddzieliłem forum od bloga głównego. Chciałem w ten sposób oddzielić komentarze merytoryczne od tych, powiedzmy bardziej przypadkowych - myślę, że zakładając forum to mi się uda. Działając w ten sposób stopniowo rozdzielę komentarze, a to jest moim celem. Gdyby wszystkie komentarze byłyby wpisywane pod moim blogiem głównym to byłoby wg mnie prawdziwe komentarzowe śmietnisko i czuję, że zostałbym po prostu czasowo zarżnięty. A forum jest elastyczne i może przyjąć nawet całkiem spore grono Gości bez konieczności udzielania indywidualnych odpowiedzi. I właśnie o to mi chodziło :) A wszyscy Ci, którzy będą wpisywać się na moim blogu głównym będą stopniowo coraz bardziej przeze mnie ignorowani, bo mówiąc szczerze, nie zależy mi na powiększaniu grona komentatorów za wszelką cenę - po co mi to? Myślę, że po przeczytaniu tej odpowiedzi oraz odpowiedzi udzielonych innym osobom już bardziej rozumiesz moją koncepcję, jak widzę to forum. Pozdrawiam, ale nie końsko, tylko wieczorowo ;))) Smurff, 2007-02-14 22:43 A jakie są Wasze refleksje i przemyslenia na temat miłości? Smurff 2007-02-14 22:54 Miłość hmm... wiesz Smurffie wydaje mi się, ze nie każdy moze jej doswiadczyć, często bowiem za miłość bierzemy cos co nią wcale nie jest, a jest tylko zauroczeniem, zafascynowaniem stad później te kłopoty i stwierdzenie, ze w miłość wpisane jest cierpienie Miłego dnia :)) ~violinka, 2007-02-15 12:05 Masz rację. Dorzucę tylko może, iż cierpienie w miłości ... ... może mieć jeszcze inny wymiar - mamy z nim do czynienia, kiedy cierpi kochana przez nas istota, a my jesteśmy bezsilni... Możemy tylko kochać mocniej i być obok :) ~Lucy 2007-02-16 13:19 Tego nie będę poddawał w wątpliwość MWD*, bo to po prostu ... ... bolesna prawda. :* Smurff 2007-02-16 22:11 MWR*, wiem... wiem dobrze, jak bardzo bolesna czasem.... ... ... Oby nam się zdarzała jak najrzadziej :** lucy11 2007-02-16 23:24 Lucy ja bym to nazwała cierpieniem życia :)) ~violinka 2007-02-18 23:15 I masz rację. To cierpienie życia dla innego życia... lucy11 2007-02-20 13:06 No dobrze Wiolu, ale w takim razie kiedy wiemy, ze to na pewno miłość? Najpierw myślimy, ze kochamy, a potem oceniamy, że to jednak nie było to? A może to jednak była miłość, tylko inna, mniej głęboka? Czy uważasz, że ludzie nie potrafią szczerze ocenić, czy są zakochani, czy nie? Że to można ocenić dopiero po fakcie? A może duże znaczenie odgrywa tu kwestia wieku? Pierwsze młodzieńcze miłości okazują się tylko zauroczeniem, a prawdziwe uczucie przychodzi później? Smurff, 2007-02-16 22:08 Ok, postaram sie jakos to wyartykułować, choć oczywiście zaraz na poczatku zaznaczam, ze to tylko moje obserwacje i maga z prawdą nie mieć nic wspólnego. "No dobrze Wiolu, ale w takim razie kiedy wiemy, ze to na pewno miłość?" - zaczne od tego, ze kazdy człowiek nosi w sobie egoizm i czy ktos sie do tego przyznaje czy nie tak po prostu jest. Łączymy sie w pary, a egoizm pozostaje. Życie razem, mam nadzieję, ze się ze mna zgodzisz, to życie kompromisów. Dwoje zupełnie obcych ludzi musi połączyc swoje egoizmy, a w zasadzie nie tyle połaczyć, co wyciszyc swój na rzecz drugiego. Wiemy, ze to nie jest łatwe. Sadzę, że jesli potrafimy pozbyc sie egoizmu w kontaktach z druga osoba , kiedy patrząc na nasza druga polówke nie myslimy "ja" tylko "on/ona" i nie odczuwamy żalu, ze cos nie dzieje sie tak jak chcielibysmy, kiedy odczuwamy wewnetrzne przekonanie, ze najwazniejsze dla nas jest dobro tej drugiej osoby, wtedy możemy mówic o prawdziwej miłości Ktoś kiedys powiedział, że kochasz naprawde prawdziwie, jesli pozwolisz odejść osobie, która kochasz, bo wiesz, że to dla niej jest najlepsze. Sądzę, że tak jest. Pomysl, osoba, która kochasz chce odejść, co robisz?..płaczesz, wpadasz w histerię, błagasz by została. Czy myslisz wtedy o niej czy o sobie?...no własnie :)) Druga kwestia: tak najpierw myslimy, ze kochamya w zasadzie nie myslimy :)) Zakochanie ma to do siebie, ze racjonalizm kompletnie odpada, więc nie myslimy. To pierwsze zauroczenie powoduje, ze idealizujemy osobe, z która zetknął nas los. Potem dopiero, po jakims czasie zaczynamy dostrzegac jej wady, bo przeciez każdy je ma, ideałów nie ma. i teraz problem, jakiej wagi to sa wady, czy to takie, z którymi da się zyć, czy tez takie, które nam to zycie uniemozliwią. Błąd polega na tym, ze zauroczenie podpowiada nam, ze wszystko da się zmienic i naprawić, a tak naprawde to fikcja, niczego nie zmienimy a wady z czasem przybiora ogromniejsze rozmiary i znów dochodzimy do pierwszej części mojej wypowiedzi - egoizm, nie sadzisz ze sie łaczy? Pytanie na ile potrafie zminimalizowac moje wady, by drugiej stronie było ze mna dobrze? Pytasz czy to była miłość?, tak miłość - zauroczenie, ale przeciez nie interesuje nas ta mniej głęboka, chcemy zrozumieć te prawdziwa, jedna jedyną, prawda? Bo odcieni miłosci moze wiele, ale nas nie interesują te o wyblakłych koloroach, nas interesuje ta jedyna niepowtarzalna, ta nasycona barwami, czyż nie? Trzecia kwesta: tak uwazam, ze oceniac mozemy dopiero po jakimś czasie. Kiedy spada zauroczenie, kiedy do głosu zaczyna dochodzic rozum, wtedy dopiero zaczynamy dostrzegac szczególiki, z których składa się życie I jak bumerang wraca znów pojęcie egoizmu, czy te szczególiki mają wpłynąć na nasze ego czy tez mają dać radość drugiej stronie, a tym samym na zasadzie sprzężenia wtórnego (tak to sie chyba nazywa) nam I ostatnie Twoje pytanie- kwestia wieku Zacytuje jedne z moich ulubionych słów Szekspira z Romea i Julii "Miłość młodzieży w oczach a nie w sercu leży" i drugie stwierdzenie, tez nie moje, ale Dalajlamy : "niedobrze jest pobierać się zbyt szybko, konieczny jest długi okres wajemnego poznawania się, aż osiągnie się niezachwiana pewność, że można żyć razem." Cóz mogę więcej dodać, oprócz tego, że tez tak uwazam, jak zacytowani tu przeze mnie. To oczywiście nie jest żadna gwarancja udanego związku, ale niewatpliwie to wieksza szansa na poznanie jak zachowa się nasz egoizm. Oj, no to sobie od rana popisałam :)) Mam nadzieję, że Cie nie zanudziłam Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia zyczę całej twojej rodzince :)) ~violinka, 2007-02-17 08:12 Dziękuję Ci Wiolu za Twoją obszerną odpowiedź na moje pytania. Szczerze przyznaję, że zadałem je z premedytacją, aby Cię skłonić do pewnych głębszych przemyśleń, co mi się udało :) Wydaje mi się, że teraz już lepiej rozumiesz moją koncepcję forum. Założyłem forum, bo właśnie tutaj chciałem podyskutować na niektóre tematy, w takim stylu, jak my teraz. Chyba przyznasz, ze nieczęsto do tej pory Ci się zdarzało pisać tak obszerne komentarze, jak ten u mnie :) Odnosząc się merytorycznie do tego, co piszesz powiem tyle - w dużej części zgadzam się z Twoją opinią. To, że postrzegamy miłość przez pryzmat naszego egoizmu - bezsprzecznie. To że początkowo idealizujemy osobę, z którą zetknął nas los - z pewnością. To, że niczego tak naprawdę nie potrafimy zmienić u kochanej osoby - z tym bywa róznie, ale chyba najczęściej jest tak, jak piszesz - jak też to, że wady naszych ukochanych na ogół z czasem się pogłębiają. Jeżeli chodzi natomiast o następujący fragment: "Pytasz czy to była miłość?, tak miłość - zauroczenie, ale przeciez nie interesuje nas ta mniej głęboka, chcemy zrozumieć te prawdziwa, jedna jedyną, prawda? Bo odcieni miłosci moze wiele, ale nas nie interesują te o wyblakłych koloroach, nas interesuje ta jedyna niepowtarzalna, ta nasycona barwami, czyż nie?". Moim zdaniem jednak nie Wiolu - siłą rzeczy dokonujesz tu pewnej klasyfikacji, starasz się trochę szufladkować to uczucie. W swoim poście starałem się dowieść, że każda miłość jest inna, podział miłość płytka - miłość głęboka jest nieco ulotny, bo z czasem nasze poglądy na ten temat mogą ulec zmianie. Powiedz mi Wiolu czy możemy być pewni, że jakaś miłość jest jedyna i niepowtarzalna? Ilu ludzi już tak myślało - i później się boleśnie rozczarowało? Co to za miłość o wyblakłych barwach? Te wyblakłe barwy widzimy dopiero później. Albo czy może być miłość, która nie jest w ogóle nasycona barwami? Moim zdaniem nie - bo to wówczas już nie jest miłość. W nawiązaniu do tego, o czym piszę wyżej, chyba zawsze możemy dokonać oceny naszego uczucia dopiero po jakimś czasie i tu się z Tobą całkowicie zgadzam. W sprawie wieku także się z Tobą zgodzę, chociaż jak sądzę ludzie poniżej 20 roku życia będą nam mieli to za złe. Ale miejmy nadzieję, że jak będą w naszym wieku, to nam to wybaczą ;) Bądź pewna, że mnie nie zanudziłaś - przeciwnie Twój komentarz czytałem z uwagą i zaciekawieniem. Cieszę się, że forum zaczęło działać tak, jak to sobie zaplanowałem :) Miłej niedzieli :) ~Smurff, 2007-02-18 00:50 witaj Smurffie, fakt życie blogowe kreci sie dość szybko i przyznam Ci, ze czasami własnie brakuje mi takiej dłuzszej wymiany zdań, na blogach sie nie rozpisuję za bardzo, bo nie zawsze wiem czy autorzy sobie zyczą, a poza tym mam sie wychylać z tłumu :)) A teraz wracam do naszej dyskusji :)) Najpierw w sprawie "zmieniania"... wczoraj przeczytałam bardzo fajne zdanie, że kobiety sądzą, że zmienią swojego ukochanego po slubie, natomiast ukochany sadzi, ze po slubie kobieta sie nie zmieni i tak oto obydwoje sie mylą :)) To oczywiście jako zart, ale niewatpliwie masz rację, ze czasami uda sie coś cos zmienic szczególnie wtedy własnie , gdy obie strony wyciszaja swój egoizm.Co do miłości i jej szufladkowania, tak mozna to było tak odczytać. Wiesz to tak jak z lodami, gdy Cie zapytają czy lubisz lody, odpowiadasz, ze tak, tylko potem okazuje się, ze wolisz czekoladowe niz smietankowe. Myslę, że niewielu ludzi ma szczęście znaleźć naprawde prawdziwa miłość. Zobacz ile rozwodów separcaji, zdrad wokół. A przeciez ci wszyscy ludzie byli kiedys szczęśliwi, kochali jak mówią. Mnie sie wydaje, ze byli szczęśliwi (wszak szczęście to bardzo ulotny stan), ale nie kochali tak naprawdę, gdyz prawdziwa miłość jest niezachwiana. Wiem, wiem teraz pewnie idealizuję, ale tak po prostu uwazam. To tak jak z miłoscia do dzieci. To własnie miłość bez egoizmu, niezachwiana. Jesli tak pokochamy druga osobę to wtedy możemy mówić o miłości prawdziwej. Reszta to tylko złudzenie, zauroczenie, po prostu ogólnie - lody. To prawda Smurffie mozemy to ocenic dopiero po latach, czasami wcale tego nie będziemy wiedzieć. Ludzie mysla, ze to prawdziwa miłość dlatego, ze sa w etapie zauroczenia, dopiero po jakimś czasie moga sie przekonać czy tak jest. Te barwy o których piszę nie miały oddac intensywnosci uczucia tylko zobrazowac róznicę między tym, co bierzemy za miłość prawdziwą, dozgonną a tym co nia jest naprawdę. Sadzę, ze zdefiniowanie tej kwestii moze sie odbyc tylko poprzez zdefiniowanie swojego poziomu egoizmu, to dla mnie jest odnośnik. To tak jak ten slogan "najwazniejsze jest dobro drugiego człowieka", cholerka niby tak, ale ile razy najpierw myslimy o sobie a potem dopiero o drugim człowieku, czyz nie? Jedynymi osobami, które są przez nas stawiane zawsze na pierwszym miejscu są jak pisałam nasze dzieci, jesli poczujemy taka sama więź do partnera/partnerki, wtedy sądzę, ze mozemy mówić iz mamy szczęście, bo trafilismy na prawdziwą miłość, której nic nie zachwieje. I tak oto znowu sie rozpisałam haha, uciekam konczyc obiad, bo moja ratorosl odłączy mi internet :)) Miłej niedzieli dla Ciebie i Twoich bliskich. ~violinka, 2007-02-18 12:16 Pamiętam cały czas Wiolu Twój post pt. "A ja kocham za bardzo". Mam wrażenie, że Twoje słowa napisane w tamtym poście czytam jeszcze raz. Widzę więc, że jesteś wierna swoim przekonaniom :) Dobrze sobie zapamiętałem tamten post. Jako pewnego rodzaj ciekawostkę przyrodniczą, powiem Ci, że w pierwotnym zamyśle chciałem ten mój post zatytułować "Granice miłości", gdzie punktem wyjścia byłby tamten post skonfrontowany z innym, gdzie inna przedstawicielka płci pięknej pisze, że chyba nie potrafi nikogo pokochać bezwarunkowo. Zmieniłem tę koncepcję na nieco szerszą, ale jak widzisz, tamte akcenty i tak się pojawiają w naszej dyskusji. Piszesz "Myslę, że niewielu ludzi ma szczęście znaleźć naprawde prawdziwa miłość. Zobacz ile rozwodów separcaji, zdrad wokół. A przeciez ci wszyscy ludzie byli kiedys szczęśliwi, kochali jak mówią. Mnie sie wydaje, ze byli szczęśliwi (wszak szczęście to bardzo ulotny stan), ale nie kochali tak naprawdę, gdyz prawdziwa miłość jest niezachwiana.". Teza, że niewielu ludzi ma szczęście znaleźć naprawdę prawdziwą miłość jest dość kontrowersyjna. Od razu nasuwa się pytanie "a co to znaczy - prawdziwa miłość?". Wprawdzie wiem co masz na myśli - mniej więcej to, co napisałaś w tamtym poście i to aż po grób - ale to chyba nie jest tak. Nie podzielam Twojej opinii. Sądzę, że pisząc "prawdziwa miłość", jednak zbyt idealizujesz to uczucie. Nie zgadzam się też z poglądem, że ludzie, o których piszesz, tak naprawdę nie kochali. Wg mnie oni kochali. Bo nie ma czegoś takiego jak "prawdziwa miłość". Nie neguję, że możesz kochać bez granic i aż do grobowej deski. Ale to nie jest jednak do końca pewne, że tak będzie for ever /nie chcę przez to powiedzieć, że Ci tego nie życzę, ale przecież nasze rozważania nie są natury indywidualnej, lecz bardziej ogólnej/. Myślę, że miłość często przychodzi i odchodzi. Stan o którym piszesz używając pojęcia "prawdziwa miłość" oczywiście też ma prawo się zdarzyć, ale jest to raczej pewien szczególny przypadek miłości jako takiej - nieodgadnionej, kierującej się zagadkowymi przesłankami, których chyba do końca nawet sobie nie uświadamiamy. W tym kontekście zgadzam się z tym co piszesz "Myslę, że niewielu ludzi ma szczęście znaleźć naprawde prawdziwa miłość". Wydaje mi się Wiolu, że Twoje słowa wynikają z tego, że Ty taką miłość znalazłaś. Dlatego piszesz w ten sposób. Ja staram się na sprawę patrzeć niejako z boku - analizując pewnego rodzaju trend, starając się spojrzeć chłodnym okiem, nie patrząc przez pryzmat własnych uczuć. Ty na całą rzecz patrzysz z punktu widzenia własnego uczucia. To chyba jest coś, co dzieli płeć męską i żeńską /kobietom trudno postrzegać świat nie patrząc przez pryzmat własnych uczuć/. Reasumując - pewnym szczególnym przypadkiem miłości, jest przypadek, o którym piszesz, używając terminu "prawdziwa miłość". Chyba faktycznie nie tak wielu ludzi ma szansę na taką miłość. Każdy inny przypadek, to wg mnie również jest miłość, a nie zauroczenie, czy też chwilowa fascynacja. Myślę, że wymieniliśmy nasze poglądy i poznaliśmy nawzajem swoje opinie. Przekonywać się wzajemne chyba nie ma potrzeby, bo to nie jest dyskusja nt. co jest jedynie słuszne, a raczej luźna wymiana opinii. Dziękuję Ci za ciekawą dyskusję Wiolu :) ~Smurff, 2007-02-19 09:53 Co prawda, Twoje ostatnie zdanie jakby zakończyło naszą dyskusję, pozwole sobie jednak cos jeszcze dodać, jesli pozwolisz. Pisząc "miłość prawdziwa" wcale nie miałam na mysli miłości po grób, otóz moze byc tak, ze wcale nie będzie nam dane byc z osobą, ktora bedzie nasza miłościa prawdziwą W zasadzie zgodze się z Tobą, że to durne okreslenie, ale jako takie funkcjonuje w naszej swiadomości, przynajmniej leksykalnej, więc bez dogłębnego zastanowienia je uzyłam. I jeszcze jedno wyjasnienie Na problem miłosci patrze moze nie tyle z perspektywy własnego uczucia, co z perspektywy doświadczenia jakie w tej materii dało mi zycie. I chyba tylko dlatego wiem jakie moga byc róznice i chyba dlatego uzyłam stwierdzenia "miłość prawdziwa". A na zakończenie musze przyznac Ci rację co do błędnego przeze mnie uzycia słowa "zauroczenie" Ty mówisz, ze to wszystko miłość, tylko o innej intensywnosci. Wiesz, masz rację. To te lody czekoladowe, które z najwieksza checia zamienilabym na smietankowe, ale skoro nie ma śmietankowych zjem czekoladowe, bo w końcu lubie lody :)) Na zakończenie to ja dziekuje Ci za te wymiane opinii i przepraszam, ze mimo Twojej wyraxnej sugestii, że temat zamkniety, jeszcze tyle nagryzmoliłam, ale to naprawde nie babska przekora, ze ostatnie słowo musi nalezec do mnie. Pozdrawiam serdecznie Miłego dnia Violinka italia0@vp.pl, 2007-02-19 12:06 Ależ Wiolu nie musisz mnie wcale przepraszać - ja nie zamknąłem ostatecznie tej naszej dyskusji, jeśli chcesz coś dodać, to zawsze możesz. Nie chcę na tym forum zamykać nikomu możliwości wypowiedzi, to nie program publicystyczny w TV, gdzie redaktor mówi nagle gościom zaproszonym do studia "przykro mi, ale nasz czas antenowy dobiegł końca". Nie uznaję też tutaj zasady, że moje musi być "na wierzchu", czyli pod spodem. A Ciebie czytam zawsze z wielką przyjemnością :) Wydaje mi się też, że na tym etapie dyskusji jesteśmy już raczej zgodni, chociaż z pewnością nie jednomyślni. A co do lodów - też je lubię, ale najbardziej, to chyba owocowe :))) No i Ci jeszcze powiem, że szczęściara z Ciebie Wiolu! :))) ~Smurff, 2007-02-19 14:35 Ktoś kiedyś śpiewał "Każda miłość jest pierwsza, najgorętsza, najszczersza, wszystkie inne usuwa w cień"... Coś w tym jest, prawda...? Gdyby nie było w tym nic, jedna zawiedziona miłość uniemożliwiłaby kolejną... Nie chcielibyśmy czekoladowych lodów, skoro zawiodły nas pierwsze ulubione :))A tematu miłości chyba nikt nigdy zamknąć nie zdoła :) lucy11, 2007-02-24 13:25 Prowadzenie Forum, to w sumie podobnie, jak dyrygowanie wpisami pod notkami, bardziej może skomplikować życie. Ale decyzja należy do Ciebie. O MKM napisałem pod notką, i o sensie blogowania... Wcześniej czy później będzie rozmowa: a co to są blogi...lepiej na starcie powiedzieć i mieć spokój na parę chwil dla siebie bez ciągłego podejrzenia, "cóż to on tam wypisuje"... Prowadzę dwa blogi, jeden o swoich spostrzeżeniach o życiu, moich zainteresowaniach, itp. a drugi z moimi wierszami, i krótkimi opowiadaniami, ale chyba wiersze zosataną zawieszone, a pozostanie jedynie "dziennik", bo zabiera mi to czasu sporo, a jeden blog w zupełności starczy i można wygospodarować czas zawsze, w końcu sam będziesz panować nad tym, kiedy i jak długo poświęcić czasu blogom. Pozdrawiam. ~Piranessi, 2007-02-14 22:57 No cóż, sam mam także lekko poetyckie zacięcie, o czym już niebawem się przekonasz :) Ale swoje wiersze zamierzam publikować w swoim ogólnym blogu, nie zamierzam ich przerzucać do innego bloga. Mam zresztą nadzieję, że dzięki temu mój blog będzie właśnie interesująco urozmaicony :) Pzdr nocną porą :) ~Smurff, 2007-02-15 01:14 Właśnie tak zamierzam zrobić też u siebie, jakby dwa w jednym. Te wiersze, co są już na drugim blogu chwilowo zostaną, jako ślad moich wędrówek i znikną gdzieś w okolicy rocznicy bloga (koniec kwietnia)... tak będzie lepiej i wygodniej... PS.Bardzo jestem ciekaw Twego poetyckiego spojrzenia na świat... Pozdrawiam nocną porą dnia. ~Piranessi, 2007-02-15 01:55 O to widzę, że z Ciebie także nocny Marek! Ale ja już idę w kimono :) Dobranoc :) ~Smurff, 2007-02-15 02:06 Czasem, gdy melodia gra, trudno zasnąć, tak już bywa po ... ... 40tce... Generalnie lubię wczesną noc, bo się myśli dobrze układaja, pozdrawiam. ~Piranessi 2007-02-15 09:58 Tak, noc ma coś w sobie. To chyba pora poetów :) Zaraz ... ... zawitam do Cię :) Smurff 2007-02-16 22:14 Dziękuję, masz rację, pora doskonała na pisanie... A ... ... tymczasem jednak pójdę chrapnąć co nieco, wiersz już dodany do czytania... Dobranoc. ~Piranessi 2007-02-17 00:56 Wiesz, przed chwilą odpowiedziałem na komentarz violinki ... ... /ten wątek jest troszkę wyżej/, no i jestem trochę ciekaw Twoich przemyśleń na temat miłości. Czy mógłbyś także Ty wypowiedzieć się na ten temat? Dobranoc :) ~Smurff 2007-02-18 00:55 MKM musisz powiedzieć, bo ona, jak to kobieta, pomyśli, że ją zdradzasz, wirtualnie, a potem może jeszcze gorzej. Skoro tak kochasz bądź uczciwy Smurffie - apeluję do Cię. Podziwiam też Ciebie, że wśród małej ilości czasu założyłeś trzeci, jak gdyby, blog, podziwiam :-))) Ja z jednym nie daję sobie rady :-((( Ale podołam, co tam :-))) Pozdrawiam cieplutko. ps. pomysł ciekawy, nie powiem. woman, 2007-02-15 17:42 OK, już napisałem, że powiem :) Ja nie traktuję tego forum, jako trzeciego bloga. W moim zamyśle forum ma służyć głównie do dyskusji, a mój blog główny traktuję, jak czytelnię postów - komentarze, które tam będą wpisywane traktuję, jako grzecznościowe, natomiast tutaj będę chciał podyskutować z Moimi gośćmi, a więc także z Tobą :) Cieszę się więc, że tu dotarłaś :))) Smurff, 2007-02-16 22:24 A jakże bym mogła nie dotrzeć ? ;-))) Pozdrawiam cieplutko. woman 2007-02-17 01:12 Nie wiem jak sie w tym wszystkim polapiesz..ale tak, czy inaczej jestem tutaj, zeby Ci powiedziec powalentynkowo i tlusto-czwartkowo Czesc ! Torcik wygladal zachecajaco..mam nadzieje, ze dolaczyles do niego czerwone wino, roze...i..:-) a dzisiaj pewnie "zajadacie sie " paczkami ;-))??? Smacznego ! Pozdrawiam cieplo ;-) ~blue, 2007-02-15 18:43 Od razu widać w Tobie romantyczną duszę blue :) No dobra, ... ... a co mi napiszesz w temacie miłości? :) Smurff 2007-02-16 22:30 Milosc jest dla mnie tematem trudnym; nie uwierzysz, ale jestem osoba dosyc skryta..i nie o wszystkim jestem w stanie rozmawiac, nawet zachowujac swoista anonimowosc (chociaz, w moim przypadku, mozna zobaczyc moja twarz..i to dosyc wyraznie;-)) Chyba podswiadomie wyznaje zasade zupelnie nie pasujaca do slowianskiego charakteru, ze intymne przezycia nalezy zachowac dla siebie; tak , aby nikt nie mogl miec do nich dostepu...;-) Jedno jest pewne, ze dla kazdego z nas to samo slowo moze oznaczac zupelnie co innego. Dla mnie milosc, to duuuuuza dawka czulosci poloczona z wyrozumialoscia, oddaniem, gotowoscia do poswiecen czyli odrzucenie wszelkich przejawow egoizmu..Po tej "kulejacej" definicji..mozna sie tylko zapytac...czy milosc istnieje ??? Pozdrawiam cieplo..wieczrem dosc jeszcze "mlodym" ~blue, 2007-02-17 02:06 Pozwól, że odniosę się tylko do jednej kwestii, którą poruszyłaś - braku egoizmu, o którym piszesz - zobacz, co w swoim komentarzu pisze violinka /jest kilka wątków wyżej/. Ona pisze, że miłość jest nierozerwalnie związana z egoizmem. Ja się z Nią zgadzam. Jeżeli się nad tym głębiej zastanowić, to rzeczywiście tak jest. Nawet, jeżeli takiej myśli do siebie nie dopuszczamy, to tylko oznacza, że nie chcemy o tym myśleć w takich kategoriach. Ale to wcale nie znaczy, że to nie jest prawda. Tak uważam. Pozdrawiam Cię smurffastycznie :) ~Smurff, 2007-02-18 01:08 Zgadzam sie z Wami ;-))) Ale pozwol, ze wyjasnie to, co chcialam powiedziec piszac o egoizmie . Przyjmuje jako pewnik fakt, ze stanowi on wazny element ludzkiej natury. Pojde dalej ;egoizm jest nawet potrzebny, wedlug mnie, aby moc sie w zyciu realizowac jako jednostka;-))) W tym kontekscie "akt milosci" bedzie polegal dla mnie na wyzbyciu sie swojego wlasnego egoizmu, w danym momencie, na "korzysc" drugiej osoby. I jesli uda sie nam przy tym nie nazywac tego poswieceniem, wyrzeczeniem...to bedziemy mogli mowic o milosci;-)) Pozdrawiam popoludniowo.... ~blue, 2007-02-18 19:13 Myślę blue, że masz na myśli dokładnie to, co napisała violinka w swoim poście pt. "A ja kocham za bardzo". Pozostaje mi zostawić adres, no i polecić Ci ten post: http://violinka.blog.onet.pl/2,I D147913185,index.html Miłej lektury :) ~Smurff, 2007-02-19 10:01 dokładnie blue, to miałam na mysli zrezygnowanie z czegoś, ... ... ale nie taktowane jako wyrzeczenie, poswiecenie ~violinka 2007-02-19 13:31 Ciesze sie , ze nie jestem jakims kuriozum w swoich ... ... pogladach ;-))) Pozdrawiam cieplo..i zaraz zajrze do Violinki w celu zglebienia problemu;-)) ~blue 2007-02-20 02:23 hmmm...propozycja prowadzenia forum ciekawa...nie powiem....wiedziałam ,że jestes uporządkowany.....i systematyczny..stąd próba ułatwienia sobie życia z blogami.....popieram...samo czytanie zajmuje mi...troszeczkę czasu a prowadzenie jest duzo bardziej praco i czasochłonne....dlatego ja tego sie nie podejmuję.....:) miłość....chyba nie będę mówić ani pisać na ten temat....ot, tak poprostu.... hmmm....a co do pana Wiśniewskiego..to polecam ,,Molekuły emocji"....pozdrawiam jagus ~jagus, 2007-02-15 18:49 Hmmm Jaguś, a tak liczyłem, ze właśnie Ty napiszesz tutaj swoje własne przemyślenia nt. miłości :) Smurff, 2007-02-16 22:32 hmmm...miłość?...a może tak troszke prowokacyjnie?.....czy istnieje?...a moze my ludzie próbujemy nazwać miłością przywiązanie....usprawiedliwić się....uszlachetnić.....nie pisze o zauroczeniu i...pewnych schematach chemicznych działałających by....no cóż przedłuzyc nasz byt człowieczy.... a może wszystko to po to by....utzrymać i dać sens zyciu?....ot tak wiele pytań kołacze w mej głowie..oczywiście prowokacyjnie...bo....wierzę w miłość...ale czy czasami nie jest tak...? troche inaczej?....pozdrawiam jagus ~jagus, 2007-02-18 17:52 Chyba jednak miłość istnieje, Jaguś. Myślisz, że tylu ... ... ludzi na świecie ulega jakimś omamom? :) ~Smurff 2007-02-19 10:04 Dla mnie miłość to taki szalony czas kiedy zatracam się we wszystkim, kiedy nic innego nie jest ważne i się nie liczy, spać nie mogę, jeść nie mogę, nawet oddychanie sprawia mi trudność - chodzę z błędnym uśmieszkiem na twarzy. Moja mama zawsze poznawała ten stan po moich oczach, które błyszczące wyrażały to wszystko czego usta nie wypowiedziały. Na szczęście ten wariacki stan nie trwa wiecznie (na szczęście, bo wykończyć się mozna:-) a w swej ewolucji w moim przypadku dotarła do prawdziwej przyjaźni, partnerstwa i spokojnego małżeństwa na bazie właśnie tego wszystkiego co było i co stworzyliśmy w międzyczasie. Dziś może już nie ma tych uniesień sprzed 10 lat, ale jest zaufanie, oddanie i prawdziwa przyjaźń. Pozdrawiam miłośnie. ~Karmina, 2007-02-17 22:04 Twoje pierwsze "objawy" przypominają mi własne zauroczenie. Ten okres również dawno minął, ale zostało coś innego. To już inny, powiedziałabym nawet lepszy rodzaj miłości. Oby trwał jak najdłużej ~Luzi, 2007-02-17 23:13 Ale wydaje mi się, że ten pierwszy, najbardziej gwałtowny etap miłości jest najbardziej romantyczny - to właśnie o nim piszą poeci... ~Smurff, 2007-02-18 01:14 No to w takim razie wyjdę na osobę nieromantyczną czy jakoś tak. Patrząc z perspektywy lat wcale nie żałuję, ze tamten etap mam już za sobą. Zostały miłe wspomnienia i sytuacje, które przywołują uśmiech na twarzy. Jacy byliśmy wtedy młodzi i naiwni! Dziadek mojego męża zawsze powtarzał: żeń sie pukiś młody i głupi, bo jak zmądrzejesz to juz Ci się nie będzie chciało" Musze przyznać, że dziadek miał rację. Nie byliśmy małolatami, ale jakoś się nie zastanawialiśmy jak to będzie kiedyś. Gdy pojawiły się dzieci, było to dla nas naturalne i nie drżeliśmy przy lada katarze( może trochę z nieświadomości ale to było piękne). Moi znajomi, którzy w wieku trzydziestu kilku lat decydują się na dziecko są przewrażliwieni i nadopiekuńczy, odbierając przy tym dziecku radość dzieciństwa.My za to możemy juz odkrywać siebie na nowo. Nie wiem, czy wszyscy tak myślą, ale jest mi z tym dobrze! ~Luzi, 2007-02-18 20:38 No tak, fajnie że tak uważasz, tylko że to jest już jednak trochę inny temat, który bym roboczo nazwał "uroki wczesnego rodzicielstwa" ;) ~Smurff, 2007-02-19 10:10 NIkt tu nie mówi o wczesnym rodzicielstwie! Dla mnie wczesne rodzicielstwo dotyczy małolatów nie planujących potomstwa a nie dwudziestokilku latków poważnie podchodzących do życia. ~Luzi, 2007-02-19 12:45 Sorry, zastosowałem w tym przypadku skrót myślowy. ... ... Chodziło mi o dwudziestoparoletnich rodziców, poważnie podchodzących do życia. Ja sam miałem dzieci dopiero po "30", dlatego w stosunku do ww. użyłem pojęcia "wczesne ... ~Smurff 2007-02-19 21:57

Brak komentarzy: