Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

poniedziałek, 12 marca 2007

Dyskusja na temat stopnia zafałszowania świata realnego i wirtualnego.

Ciekaw jestem, jaka jest Wasza opinia na temat stopnia oddania prawdy w świecie realnym i wirtualnym.
Czy Waszym zdaniem oba ww. światy są w równym stopniu prawdziwe/zafałszowane?
Jeśli nie, to w którym z tych światów jest więcej prawdy?


Oj, znowu ja zaczynam, a niech tam Otóz kochany Smurffiku uwazam, że obydwa swiaty moga byc porówno zafałszowane, z tym tylko, że w świecie realnym kłamie sie trudniej. Wszak trzeba kłamac patrząc komus w twarz, w necie ukrywa cie monitor. Jednak istnieja pewne niebezpieczeństwa szczególnie dla kogos, kto nie potrafi kłamać po prostu moze sie w tych swoich konfabulacjach zagubić. A co do mojego kłamstwa w necie, no cóz takowego nie ma Nawet w piatek mój P po przeczytaniu mojego posta "Dlaczego" zdenerwował sie na mnie i powiedział mi, dośc dobitnie, ze mam po prostu podac wszystkie swoje dane, żeby było wiadomo o kogo chodzi. Zasmucił mnie tym, bo nigdy nie był taki krytyczny i negatywny, potem jednak doszłam do wniosku, ze problem jest gdzie indziej, ale suma sumarum jak podobnie ja i Ty nie kłamię. Miłego dnia :)) Violinka
P.S z reszta kiedys n/t rozmawialismy wiedza tu o nas tyle ile chcemy by wiedzieli prawda :))


italia0@vp.pl, 2007-03-12 15:49



To, ze nie mowimy tu wszystkiego, albo czasami nie do konca wiadomo w naszych postach o kogo chodzi, nie uwazam za klamstwo, a za ochrone w pewnym sensie siebie. bo jezeli ktos sie obnazy przez przypadek, naraza sie nawet na zlinczowanie. Poza tym wiekszosc przypadkowych czytelnikow czyta nasze posty "po lebkach" i szuka sensacji, zeby potem obrzucic autora blotem. dlatego czasami trzeba byc bardzo ostroznym w tym co sie pisze. natomiast staly czytelnik zrozumie, czegos sie tam domysli, albo przeczyta miedzy wierszami, a poza tym jezeli czyta regularnie posty, to co nieco juz wie o autorze bloga.
Pozdrawiam


beata.1970@op.pl, 2007-03-12 21:35






Do Wioli i Beaty :)
Trudno mi zaprzeczyć, że łatwiej się kłamie w necie, niż w realu. Myslę jedak, że jeśli ktoś kłamie, to próbuje kłamać także w realu - może trudniej mu to przychodzi, ale kłamać jednak próbuje, bo po prostu taki jest, taką ma naturę.
Jeżeli chodzi o tę drugą sprawę tj. chronienie naszej prywatności na blogach, to temat jest na tyle głęboki, że zamierzam napisać osobnego posta na ten temat. Pozwolę sobie zatem na nie rozwijanie tego tematu, podyskutujemy sobie o tym przy okazji dyskusji nt. tego przyszłego posta, bo to jest jednak nieco inne zagadnienie, nie do końca związane z prawdą/fałszem w Sieci.


Smurff, 2007-03-13 10:20






Podobne mam zdanie w tej kwestii. Wcale nie uważam, że świat wirtualny jest" be" a realny" cacy". Jeśli ktoś chce oszukiwać i ubarwiać rzeczywistość to zapewne zrobi to i w realu i w wirtualu. Co za różnica, gdzie częściej!
Pozdrawiam


~Luzi, 2007-03-12 16:02







... ścisłej statystyki nie uskuteczniamy, prawda?

Smurff 2007-03-13 10:23

... uważam, że jeśli ktoś został okrutnie zraniony to nie ma znaczenia czy było to w realu czy w wirtualu. Cierpi tak samo, jeśli komuś zawierzył.

~Luzi 2007-03-13 12:32
Jest dokładnie tak, jak piszesz.
Pozwolę sobie zacytować fragment tego, co napisał Ptr na moim blogu ogólnym:
"Zawsze uważałem, że emocje pozostają realne, bez znaczenia jest tu technika kontaktu..."
Wielce prawdziwe słowa. Emocje zawsze realne...


~Smurff, 2007-03-13 12:39







... razem mam chyba męski punkt widzenia( na to wychodzi...)

~Luzi 2007-03-13 12:58
Niestety w realu jest bardziej prawdziwy, niestety. Często jest tak, że ludzie mający sobie dużo do powiedzenia w wirtualu, w realu nie mają kompletnie o czym. Inaczej teraz mówię, prawda? Cóż kobieta zmienną jest, tym bardziej taka jak ja ;-)))
Pozdrawiam cieplutko.


woman, 2007-03-12 17:01



Z Twojej wypowiedzi można wyciągnąć wniosek, że ludzie w wirtualu mają o czym gadać między sobą, bo opowiadają sobie bzdury/kłamią/oszukują się. Czy faktycznie tak myślisz? Czy np. nasze wzajemne relacje opierają się na kłamstwie?
A może jest właśnie odwrotnie? Może to w realu ludzie nie są ze sobą wystarczająco szczerzy, dzięki czemu nie są ze sobą wystarczająco blisko, natomiast w Sieci potrafią się otworzyć i to ich łączy?


Smurff, 2007-03-13 10:29



Zawsze twierdziłam i twierdzę, że w wirtualnym świecie poznajemy kawałek duszy danego człowieka. Już Ci o tym gdzieś pisałam, jeśli się nie mylę. Musimy też rozgraniczyć blogi, a czaty i tym podobne wynalazki. Blogi są najbardziej prawdziwe. Za to w realu znamy człowieka po tym co mówi i czyni,  jego zaś myśli nie zawsze poznamy. I nigdy nie powiedziałam, że wzajemne relacje blogowiczów są fałszywe, bo to już jest przekręcenie tego co napisałam wyżej. W blogu są zawarte nasze myśli i przemyślenia, natomiast luźna rozmowa w necie z kimś nowo poznanym, to już inna para kaloszy, jest to po prostu o niebo płytsze. Oj, widzę, że nie tak jak chciałam zrozumiałeś moje słowa ;-))) :-*
Pozdrawiam cieputko.
woman, 2007-03-14 00:27



Faktycznie nie bardzo Cię wcześniej zrozumiałem, bo zdawało mi się, że wrzuciłaś wszystkie formy kontaktów netowych do jednego worka, mówiąc "a fe!". Teraz wiem, że miałaś na myśli czaty itp. pogaduszki, które w moim poście nazwałem po prostu "bajkami" i zostawiłem na  boku, jako rzecz nie wartą dyskusji. Cieszę się, że uściślając temat, doszliśmy do porozumienia :)
Czytając Twojego komcia pomyślałem sobie takie oto zdanie "czytając Ciebie czuję jakbym dotykał cząstki Twojej duszy".
To wg mnie jest bardzo poetyckie i postaram się to wykorzystać w mojej twórczosci litarackiej :) Mam nadzieję, że nie zastrzegłaś sobie praw autorskich? ;)))


~Smurff, 2007-03-14 09:36






... sensie Ciebie inspiruje :-))))) Pozdrawiam cieplutko.

woman 2007-03-16 15:09

... cieplutko pozdrawiam :)

~Smurff 2007-03-16 21:27

... zgodzic z moimi trzema poprzedniczkami...Tu czy tam..nasze prawdziwe Ja predzej, czy pozniej wyjdzie na jaw ;-)))) Slonecznie pozdrawiam ;-)

~blue 2007-03-12 18:04

... jaw :) Pozdrawiam

beata.1970@op.pl 2007-03-12 21:37



Smurff 2007-03-13 10:31

... osobiscie widze roznice ;-))))

~blue 2007-03-13 22:59
Tak jak piszesz blue - wyjdzie na jaw nasze prawdziwe "ja". Jeżeli było ona w jakiś sposób zafałszowane, to nastąpi wówczas zdemaskowanie oszusta. Nie może wyjść na jaw "wszystko", bo przecież nie wszystko nt. naszego życia znajduje się w necie, prawda?



~Smurff 2007-03-14 10:35

... Pewne granice nie sa do przekroczenia, ani w "realu" ani w swiecie wirtualnym.. pozdrawiam cieplo...Ladny wiersz Smurff ;-))

~blue 2007-03-15 18:19

... wieczorem :)

~Smurff 2007-03-15 23:22
Wielu już kłamców spotkałem na tym świecie, niektórym się nawet dostało w czapę. Najbardziej z wszystkich nie cierpię właśnie tych wszystkich pozerów, hipokrytów i obłudników.. bo naprawdę potrafią uprzykrzyć życie. Wydaje mi się jednak, że w świecie wirtualnym jest ich więcej. Łatwo kłamać, jeśli nie trzeba przy tym patrzeć komuś w oczy. Nikt nie widzi, nikt nie sprawdzi, więc można zmyślać ile się da. Czasem też można kogoś oszukać bardziej..sprzedać coś na giełdzie internetowej..Taki oszust potrafi sprzedać telefon, a wysłać pocztą mydło..bo kto to sprawdzi? (autentyk).. W rzeczywistości też nie jest trudno kłamać, ale nie wszyscy potrafią to robić prosto w oczy. To chyba taki dar od Boga, że zawsze wiem, kiedy ktoś łże jak pies..albo zmyśla opowiadając niezwykłe historie. Nic wtedy nie mówię, tylko się w duchu śmieję. Reasumując, ktoś kto z łatwością jest kłamcą w sieci..wcale nie musi być kłamcą w realu... tylko np. w biedronce..:-)))))) a tak serio trzeba uważać na tych wszystkich oszustów.. Pozdrawiam.


~master, 2007-03-12 20:22





Piszesz: "ktoś kto z łatwością jest kłamcą w sieci..wcale nie musi być kłamcą w realu... ".
A ja myślę, że jednak właśnie tak jest - kłamca pozostaje kłamcą, niezaleznie od środowiska w ktorym przebywa. Faktycznie w realu jest mu trudniej, no i łatwiej go wyczuć /ułatwia Ci to chociażby Twój dar, o którym piszesz/, ale to nie znaczy, że nie próbuje kłamać. Z pewnością próbuje i czasem mu się to udaje. Bo taką ma naturę. To jest tak, jak ze złodziejem - złodziej na ogół nie kradnie, ale jeśli nadarzy się okazja, to kradnie. Czy każdy kradnie, gdy nadarzy się okazja? Oczywiście, że nie - kradnie tylko złodziej.
Pzdr :)


Smurff, 2007-03-13 10:40





No nie wiem, może ten przykład ze złodziejem jest dobty, ale nie jestem pewien czy tak dobrze przekłada się na przykład z kłamcą. Wydaje mi się, że większość ludzi, którym kłamstewka niestraszne, robi to w sieci wyjątkowo dla zabawy. Ot takie niewinne kłamstwo nikomu nie zaszkodzi po drugiej stronie ekranu a łżącemu poprawi samopoczucie. Czasem kłamca sieciowy doda trochę na swój temat, zmyśli jakąś historyjkę, żeby zaimponować rozmówcy..nikt nie widzi, jak mu się kurzy z nosa. A w realu niekoniecznie..będzie się bał, że zrobi z siebie idiotę, że ktoś wyczuje jego kłamstwo, rozszyfruje jako człowieka i się zrazi. Na pewno część osób czuje się w kłamstwie jak ryba w wodzie bez względu na okoliczności i środowisko. Nie można jednak wszystkich wrzucać do jednego worka. Według mnie kłamca kłamcy nierówny..tak już po prostu jest ułożony świat. :-))) Dobry temat bo trudny..


~master, 2007-03-13 11:52





Tak faktycznie jest, ale tak jak kłamca, kłamcy nierówny, tak samo jest z kłamstwami: kłamstwo, kłamstwu też nie jest równe.
Jeżeli robimy sobie niewinne netowe żarciki i wiemy, że druga strona o tym wie i ma przy tym jeszcze dobrą zabawę, to może to i jest kłamstwo, ale ja bym tego nawet nie potępiał - powiedzmy, że takie są reguły gry; wszystkie strony o tym wiedzą i nikogo to nie zaboli.
Właśnie takie kłamstewka miałem na myśli określając je słowem "bajki" i zostawiłem je po prostu na boku, bo nie do tego chciałem się odnieść w naszej dyskusji.
Gorzej, jeżeli jedna strona kłamie, a druga strona w to wierzy - wtedy w momencie zdemaskowania kłamcy, gdy prawda wyjdzie na wierzch, ta druga osoba ma prawo czuć się rozczarowana, zawiedziona, czy wręcz zraniona /piszą na ten temat obie Panie "L" - Luzi oraz Lucy :)/.
I właśnie takie kłamstwo, brzemienne w skutki stanowi meritum moich dociekań - twierdzę, że w świecie wirtualnym nie jest tego dużo więcej niż w świecie realnym. Może nawet jest nieco więcej, ale nie aż tyle, aby twierdzić, że świat wirtualny jest zafałszowany w stosunku do rzeczywistego.


~Smurff, 2007-03-13 13:32





Naprawdę można stracić rachubę. Codziennie jesteśmy oszukiwani i nawet nie mamy tej świadomości. Wierzymy we wszystko, co się mówi w telewizji, kupujemy wszystko co się w niej reklamuje i nikt na codzień się nie zastanawia co jest prawdą a co fałszem. Dlatego trudno powiedzieć jednoznacznie, czy świat wirtualny jest tak samo zakamuflowany jak rzeczywistość. Chyba to wszystko zależy od samego kłamcy, czy poza kłamstwem w sieci ma tyle samo odwagi i perfidności, żeby robić to w realu. Zostanę przy swojej wersji konsekwentnie.. choć jestem w stanie zgodzić się, że jeśli ktoś jest już nagminnym oszustem to nie ma różnicy w jakim jest środowisku..Jednak powtórzę się, że nie można wszystkich do jednego wora wrzucać.


~master, 2007-03-13 16:03





Właściwie to różnimy się w detalach, obaj jesteśmy dalecy od generalizowania, obaj dostrzegamy fałsz i ułudę obu analizowanych swiatów. Być może masz rację, że w necie jest więcej kłamstwa, bo kłamać jest łatwiej, ale zgadzam się z Tobą, że trudno to dokładnie sprecyzować. Z pewnością zgadzamy się co do tezy ogólnej, a Twoja konsekwencja jeśli chodzi o ten aspekt rozważanego tematu jest bardziej godna mojego uznania niż ewentualnej polemiki :)


~Smurff, 2007-03-14 10:43





Właściwie to masz rację. Różnice tkwią w szczegółach, a o szczegóły przecież nie wypada się czasem "ciąć nożami". Jeśli moja konsekwencja jest godna uznania, to Ty masz za to dar przekonywania i umiejętność mądrej dyskusji. Bo jakbyś nie zauważył, moje stanowisko w tej sprawie zmieniało się w niektórych aspektach z godziny na godzinę :-)) Nie ma tu mowy o ugodzie, bo to nie była kłótnia :-) , ale muszę przyznać, że swoimi argumentami mnie rozmiękczyłeś .. :-) To był dobry temat do dyskusji.. Gratuluję.


~master, 2007-03-14 11:58








~Smurff 2007-03-14 15:30
Czytałam kiedys, że kłamstwo mamy w genach ;) Każdy. Po prostu nasz mózg sam fałszuje przesyłane informacje tzw.indywidualna zdolność percepcji :) Ale co innego lekkie ubarwianie poetyckie, a co innego oszukiwanie kogoś z premedytacją. Myślę, że jeśli ktoś w realu ma tndencję do ściemniania, to i w sieci też będzie się ku temu skłaniał. I na odwrót. Oczywiście każdy wyjątek potwierdza regułę ;) A dla zainteresowanych zostawiam link do bardzo ciekawej rozmowy :) Pozdrawiam (szczerze :) )
http://przekroj.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=253&Itemid  =51


~vaya75, 2007-03-13 01:17





No widzisz vaya, powtarzasz to samo, co juz napisałem, np. w odpowiedzi dla mastera :)
Dzięki za link - już przeczytałem - faktycznie ciekawe :)
Też szczerze pozdrawiam :)


Smurff, 2007-03-13 10:54





Na kłamstwie nigdy niczego sensownego nie zbudujesz...Klamstwo niszczy wszlekie mosty trwalego porozumienia .....Sądzę, że słowa pisane (internet)  i mówione (rozmowa) wywłuja absolutnie identyczne emocje. Dyskusja pisana... jedynie pozwala na ułamek dłuższe zastanowienie, refleksje...zakładam wiec, że rozmówca oczekuje ode mnie –skoro piszę- odrobinę bardziej przemyślanego komentarza. Jednak różnice wynikają tylko z innej techniki komunikacji - bo co miałam powiedziec i tak napisałam lub co rozmówca miał powiedziec i tak mi napisał (może tylko bardziej precyzyjnie..;-)). Jeśli chcesz wynieśc z kontaktów z ludźmi coś fajnego, jeśli nie chcesz, aby to był blichtr to jesteś bez „make up”...:-)) taka soute..;-)). Czasy takie, że z reguły szkoda nam bardzo deficytowego czasu na takie tam gierki :-) i przewracania oczami z podwójnie nałożonymi sztucznymi rzęsami, aby nie było widać tych prawdziwych i często zmęczonych ocząt...... Tym bardziej, jeśli szukasz trwałych relacji przyjacielskich z innymi o np. podobnym dystansie do siebie..:-)) czy np. podobnej mentalności, wrażliwości (czasem skrywanej) lub filozofii postrzegania świata . Bynajmniej nie lepszej czy gorszej (bez ocen) – po prostu i zwyczajnie ....tylko podobnej, abyśmy mogli lepiej okazać sobie empatię na tym samym poziomie odbioru, bądź prowadzić ..także trudne dyskusje ...z zachowaniem oczekiwanego poziomu... Mnie interent kusi także tym, że mam duże spektrum doboru przyjaźni.  Rozejrzałam sie przez kilka dni w blogach i widzę, ze pod blogami kryją sie ludzie z charakterami i charakterkami :-)). Każdy ... każdy... z nich chce ...uwagi (pisałam gdzieś to już Ci Smurffie..::-)). A jeśli trafie klamce,  na osobniczego pozera...no cóż...tak długo jak bedzie pozowal wychodząc naprzeciw w/w moim oczekiwaniom to pewnie tak długo ja w dobrej werze będę wchodzić na taki blog...jak okaże sie po czasie ze mial niestety gruby ‘make up” pod którym kryje sie jakieś brzydkie „cuś” pewnie bedzie mi trochę jakiś czas smutno lecz powiem bye nie wchodząc więcej na ten blog...I co jest w tym rewelacyjne ?  mogę nazajutrz minąć go na ulicy nie psując sobie dnia bo nawet nie będę wiedziec, że minęłam oto właśnie takie znane mi z internetu owe „cuś”....:-)))) i to jest pikne...:-))


A pogadać lubie bo lubia to Katarzynki :-)) ....


Pozdrawiam serdecznie :-))
ps. sorry za stylistyke...śpiesze sie...


~`Katarzynka, 2007-03-13 06:47





Z uwagą przeczytałem Twoje przemyślenia Katarzynko :)
W swoim komciu wprowadziłaś sporo wątków.
A na końcu przepraszasz za stylistykę.
Powiem Ci tak - nie przepraszaj za stylistykę. Po prostu postaraj się ją troszkę poprawić. Dlaczego? Bo trochę ciężko się Ciebie teraz czyta. Wg mnie "szarpiesz" myślami. Dla mnie pisanie w ten sposób, to jest na swój sposób zbywanie osoby, do której piszę. Zawsze staram się tak napisać treść, aby czytało się mnie możliwie gładko, no i abym był należycie zrozumiany przez mojego czytelnika. Staram się nie wykręcać wówczas brakiem czasu, co najwyżej piszę, że nie mam teraz czasu i napiszę później.
Nie piszę Ci tego wszystkiego, aby Ci w jakiś sposób dopiec. Nie ukrywam, że piszesz bardzo inteligentnie, ale Twoje komy w takiej formie, jak dziś trochę ciężko mi się czyta. Staram się w życiu hołdować asertywnym wartościom, dlatego właśnie postanowiłem w ten sposób odpowiedzieć na Twojego dzisiejszego koma. Mam nadzieję, że się nie obrazisz :)
Miłego dnia :)


Smurff, 2007-03-13 11:14





Drogi Smurffie, ja też nie obrażam się na wytykanie mi dłużyzn :-)). I tak jak Ty solennie przyrzekam poprawę :-) (na komentarz polityczny odpowiedziałam). Jeśli poczułeś sie dotknięty, że Cię zbywam to błędnie odczytałeś moje intencje - mimo to serdecznie przepraszam Cię za dyskomfort czytania mojego tekstu.


Jestem pod wrażeniem asertywności z jaką oceniłeś moją inteligencję :-). W przyszłości będzie już łatwiej - obiecuję poruszać zawsze tylko jeden wątek...:-)


ps. dodam tylko w ramach tematycznego wątku :-), że wg mnie kłamca lub manipulant zawsze wcześniej czy później zostanie zdemaskowany, a przykro zwykle jest tylko tym, którzy mu zaufali....lecz jemu - NIE..


miłego wieczoru


~`Katarzynka, 2007-03-13 17:26





Nie mam do Ciebie pretensji Katarzynko o Twoje dłużyzny, ani o to, że poruszasz wiele wątków. Nie o to mi chodzi.
Zauważ, że Ty piszesz cały komentarz w jednym, dłuuuuugim zdaniu. Przy ty robisz to bardziej hasłowo, bez jakiegoś, przynajmniej powierzchownego zagłębiania się w opisywany temat. Uwierz mi, że takie coś trudno się czyta. Wiem, że Tobie łatwo się to pisze, bo spisujesz po prostu swoje myśli, ale ja nie siedzę w Twoim mózgu, a mam dzięki temu o wiele trudniejsze zadanie, aby Cię zrozumieć. Resztę napisałem Ci dziś u niedzisiejszej. Mam Cię za wyjątkowo bystrą babkę, więc więcej nie muszę na ten temat pisać, prawda?


Trudno mi oceniać, czy kłamcy po zdemaskowaniu jest przykro, czy nie. Nie znam tego z autopsji ;)
To chyba najlepiej wie sam kłamca.
Ale myślę, że jest mu co najmniej głupio.
Mnie by było ;)
Ukłony :)


~Smurff, 2007-03-14 11:01





Ok. Smurffie
Po tej zachęcie jak znajdę chwilę napiszę Ci, o które dłużyzny chodziło mi w Twoim felietonie/ach politycznym. Też skrótowo, bo mam Cię za wyjątkowo bystrego faceta, więc jestem pewna, ze też dużo nie będę musiała Ci tłumaczyć, prawda?


Temat kłamcy:
niemal każdy z nas kiedyś spotkał takiego.. a w każdym razie ja niestety tak ... kłamca i inteligentny manipulant żyje w swoim świecie norm pozornie tylko akceptując  normy ogólnie przyjęte przez innych. To co ja sama piszę jest i czasem za bardzo serio i jest także uczciwe-...sadziłam, że to było jasne i proste jak drut w tym czego nie mogłeś odczytać. No ale trudno...Podnosisz, że Ty nie znasz z autopsji co czuje kłamca......cóż mogę na to powiedzieć ...Ty wiesz najlepiej – ja także nie siedzę w Twoim ani niczyim mózgu i nie wiem co komu w duszy gra....


pozdrawiam serdecznie :-)


Ps. mam diametralnie inne zdanie w sprawie prawa „kochających inaczej” do parady w obronie swoich praw obywatelskich – Ty w tej sprawie zgadzasz sie hm... z Giertychem. Takie stanowisko Was obu uważam za dyskryminacje tych ludzi – moje argumenty przy poście Niedzisiejszej na temat wystąpienia Giertycha w Heidelbergu.
Ps. na resztę odpowiem pozna nocka


~`Katarzynka, 2007-03-14 11:37





Dzięki Katarzynko :)
Teraz już było znacznie lepiej.
O wiele lepiej mi się to czytało :)
Ale w temacie R.G. znowu niestety lekką burę dostałaś ;)
No sorry, ale musiałem asertywnie po raz kolejny dać upust dla mego braku akceptacji na stosowane przez Ciebie praktyki ;)
Szczegóły u niedzisiejszej.
Zatem pa, do nocki :)


~Smurff, 2007-03-14 12:29





Smurffie, - w sprawie parad....i manipulacji.....oraz mojej nadal dobrej woli...


napisałam już na Twoim Forum , że co do zasady NIE ZNOSZĘ KLAMCÓW i manipulantów:


poniżej cytat z Twojego drogi Smurffie komentarza napisanego w dniu 12.03.2007 r. o godzinie 16;04  pod postem Niedzisiejszej dot. wypowiedzi Giertycha  CYTAT:


"> Ale nie jestem też zwolennikiem "parad równości", bo dla mnie to właśnie jest "propagowaniem homoseksualnego stylu
> życia" - tutaj w pełni zgadzam się z R.G." > >  Wobec tego, że TY SAM napisales iż masz stanowisko zgodne z Giertychem odpowiedzialam Ci w dniu 13.03.07 o godz. 18:45 pod tym postem N. argumentujac dlaczego nie zgadzam sie z tym ( napisalam tam m.in. rozkładzie normalnym Gaussa...;-)))
Wobec tego, że się POMYLIŁEŚ sie znowu tak niefortunnie to ja JA Katarzynka daję Ci własnie burę Skarbie Smurffowy i oczekuję, ze przeprosisz mnie za to, że 1) hm...."zapomiales" co SAM napisałeś w sprawie parad osob kochających inaczej ;-)), 2) za kolejny raz brak dokładnego czytania i dyskutowanie w związku z tym z tylko własnymi interpretacjami 3) sugerowania mi brzydkich rzeczy...które jak sie okazało jednoznacznie Ty sam zrobiłeś....:-(


skladam to co zrobileś na karb hm... TYLKO pośpiechu, braku czasu .....zakładam nadal dobrą Twoja wolę...i umiejętność przyznania się, że zdarza Ci się pomylić....


a naleśników (o których złośliwie mi tam napisałeś) nie jedz Smurffie bo Ci chyba szkodzą....:-)) Jak się dotrzemy w ogniu walki polemicznej ...to polemiki może stracą na ogniu argumentacji ale skorzystają na MERITUM- czego nam obojgu serdecznie życzę i zapewniam, że nadal Cię lubię...:-)))


Twój Gargamel w spódnicy...;-)))
pa, do nocki lub jutra....dzisiaj nie mam juz czasu na sieć...


~Katarzynka, 2007-03-14 14:02





A jednak powstrzymam się z tymi przeprosinami Katarzynko ;)
Proszę, to jest moja pełna odpowiedź, którą jparę minut temu zamieściłem u niedzisiejszej:
"Tym razem króciutko Katarzynko.
Swoich słów się nie wypieram, aczkolwiek nie dopatruję się w tym wszystkim ani fałszu, ani też jakichkolwiek powodów do przeprosin.
To prawda - nie jestem zwolennikiem parad równości.
I pewnie nigdy nie będę :)
Ale czy Ty zapytałaś mnie czy jestem zwolennikiem takich parad?
Nie - Ty mnie zapytałaś - czy ci ludzie maja do nich prawo?
No więc oni mają prawo.
Chociaż ja nie jestem zwolennikiem takich parad.
I w tym punkcie, jak sądzę, nie zgadzam się z R.G., a już na pewno z naszym obecnym prezydentem, który im swego czasu tego prawa kiedyś odmówił.  
Tak nawiasem, jest wiele rzeczy w tym kraju, które mnie wkurzają, ale na które się godzę, bo są zgodne z prawem.
Prawa do parad dla homoseksualistów nie odmawiam, bo nie odmawiam im praw do pełni swobód obywatelskich. To są przecież ludzie, a nie jacyś trędowaci.
Czy widzisz Katarzynko w mojej argumentacji jakąś niezgodność, jakiś fałsz, czy też inne rzeczy które się kłócą z Twoją logiką?
Chyba zgodzisz się z tezą, że można czegoś nie popierać, ale się na to godzić w imię nadrzędnych zasad?
Jeśli tak, to czekam teraz na Twój ruch Katarzynko :)
Drugą polemikę w sprawie podatków podejmę po południu, bo mam teraz jeszcze parę rzeczy na głowie.


A naleśniki staram się dozować w racjonalny sposób.
Tobie radzę robić tak samo ;)


~Smurff, 2007-03-14 14:37"


No i co Ty na to wszystko droga Katarzynko?


~Smurff, 2007-03-14 15:15





Witaj Smurffie, Niestety dopiero teraz doba dała mi chwilę aby Ci odpowiedzieć....


Hm...Wygląda na to, że ścierasz się o słowa, definicje, interpretacje słów, itd.  Tak możemy chyba do końca świata ...a mi nie o to chodzi i...szkoda  prawdę mówiąc na to czasu...a i czytelników może to nużyć..... Tym bardzie, że  taki inteligentny facet jak Ty Smurffie doskonale  jak sądzę wie o co chodzi. Mam niejakie wrażenie, że jako dyskutant  jeśli argument uznajesz za trudny  zasłaniasz sie interpretacją słowa.  


Twoje stanowisko przytoczone w poniższym pkt nr 1 jestem w istocie zdecydowanie dyskryminowaniem tej grupy społecznej. Na Forum my oboje tzn. Ty Smurff i ja Katarzynka tak oto sobie pogadujemy na temat homoseksualistów i przerzucamy sie argumentami mając dwie różne opcje tak naprawdę o normalności LUB NIE homoseksualistów.  Wg mnie zajmując prywatne stanowisko w dyskusji  >nie jestem zwolennikiem parad< w istocie i tak naprawdę  odmawiasz kochającym inaczej prawa do zgromadzeń, czyli  jednej z podstawowych  swobód obywatelskich.  W sprawie homoseksualistów zajmujesz wg mnie bardzo klasyczne stanowisko >Jestem za, a nawet przeciw< ... porównaj bowiem swoje wypowiedz z pkt nr 1 i pkt nr 3 (wykluczające  sie dwie opinie).  Uważam, że homoseksualiści podobnie jak np.  niepełnosprawni sa NORMALNI w takim sensie w jakim normalna jest cała populacja ludzka (krzywa Gaussa).  Stąd w opiniach społecznych winni zajmować taka samą pozycję jak niepełnosprawni, którzy wywalczyli już sobie (także paradami m.in.) to,  że jeśli kto ma sie za przyzwoitego człowieka nie będzie JUŻ na ulicy wyśmiewał sie z człowieka na np. wózku inwalidzkim.  


Czy Smurffie byłbyś zwolennikiem parad niepełnosprawnych gdyby nadal w naszym społeczeństwie musieli walczyć o pozycje którą maja obecnie ?.......a której w pewnym okresie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, rozwoju demokracji, nie mieli ?.....  Jedni i drudzy sa pokrzywdzeni przez los  bo mając cechy inne NIŻ WIĘKSZOŚĆ społeczeństwa, co powoduje, że sa ludzie dyskryminujący ich za to....grupy te wprawdzie znajdują sie w przedziale Gaussa z cechami odbiegającymi od średniego, największego rozkładu tych cechj .....jednak ! NADAL jedni i drudzy sa normalni. I to jak większość znajdująca sie w średnim przedziale krzywej Gaussa odnosi sie do grup społecznych, które TYLKO zrządzeniem losu znaleźli sie z cechami jakie posiadają w dalszych przedzialch jest miarą i kultury i demokracji i rozwoju społecznego. To jakie mamy normy mówi bowiem o nas tak samo dużo jak forma wypowiedzi (patrz post Piranessiego nt formy...;-))). Na koniec mojej wypowiedzi przytaczam moje całe wcześniejsze stanowisko w tej sprawie (z forum Niedzisiejszej)...  jako dalsze uszczegółowienie  dyskusji o normalności społeczeństwa.  Czyli moje jednoznaczne stanowisko... hm... bez siadania okrakiem jednocześnie na ZA i PRZECIW :-)


1)Wcześniej Ty Smurffie napisałeś: >;Ale nie jestem też zwolennikiem "parad równości", bo dla mnie to właśnie jest "propagowaniem homoseksualnego stylu życia" - tutaj w pełni zgadzam się z R.G.<;  
2) A teraz piszesz Smurffie:   >Ale czy Ty zapytałaś mnie czy jestem zwolennikiem takich parad? Nie - Ty mnie zapytałaś - czy ci ludzie maja do nich prawo? No więc oni mają prawo. Chociaż ja nie jestem zwolennikiem takich parad <;.  


3)i także piszesz Smurffie: >Prawa do parad dla homoseksualistów nie odmawiam, bo nie odmawiam im praw do pełni swobód obywatelskich. To są przecież ludzie, a nie jacyś trędowaci.<;


pozdrawiam serdecznie Smurffie..:-)) ....teraz  Twój ruch...;-)) jakikolwiek zrobisz.... szczerze dziekuję za polemikę.... była dla mnie pouczająca ...i zapewniam Cie, że ja TAKŻE :-) doceniam Twoja inteligencję i TAKŻE uważam Cię za bystrego faceta (piszesz tak o mnie w damskiej odmianie..;-) hm...1962 rok to dobry rocznik...:-)), a asertywności  ...hm...nadal uczę się od Ciebie ...:-)  


Ps. Niedzisiejszej także tą droga bardzo dziękuję za wywołanie tematu i  forum na swoim blogu (a Twoje wyznania grzechów przypomniały mi m.in. :-) z dzieciństwa smak  dzikich poziomek i truskawek....żadne później nie miały już tego smaku...;-)))


Poniżej ten obiecany cytat z mojej wypowiedzi tj. to co wcześniej napisałam na forum Niedzisiejszej za co dałeś mi burę :-)
;Smurffie uważasz, że niepełnosprawni mają prawo do parady równości ? tak jak kochający inaczej, niepełnosprawny też mógł urodzić się z wadą genetyczną - czy dawanie mu prawa aby bez rąk i nóg mógł pracować dla krakowskiej fundacji jest Ok? TAK. Czy powinniśmy nim pogardzać? NIE. Czy powinniśmy pogardzać kochającymi inaczej tylko dlatego, że także urodzili się z wadą genetyczna lub wychowywali się w określonych warunkach (inne badania dowodzące taki wpływ - relacje miedzy rodzicami)? NIE. Czy mamy im odmówić takiego szczęścia jakie mogą mieć ? NIE. Tak rozkłada sie krzywa Gaussa- nazywana krzywa 'normalna"  - przypomnę...;-))) krzywa w kształcie takiego grzybka :-)) po środku większość populacji a po bokach przedstawiciele populacji o cechach odbiegających od większości LECZ nadal normalni...i nadal pełnoprawni członkowie tej populacji...:-)) W paradach kochający inaczej domagają się chociażby, aby społeczeństwo dało im taką samą pozycję jaką skłonne jest już... dawać niepełnosprawnym. Stąd m.in. wypowiedz Giertycha jest żenująca...;



~`Katarzynka, 2007-03-15 03:10





Droga Katarzynko.
Jeżeli mogę mieć o coś do Ciebie pretensje, to wyłącznie o to, że w sposób świadomy i celowy przeniosłaś naszą dyskusję prowadzoną nt. homseksualizmu na blogu niedzisiejszej na moje forum, gdzie prowadzona jest całkiem inna dyskusja.
W świetle obecnej tematyki tego forum, nie mogę tego interpretować w inny sposób, niż jako Twojej próby wykazania, że w swoich opiniach jestem nieszczery, a tym samym zdyskredytowania mnie na oczach wszystkich czytelników tego mojego bloga.
Czy Ci się to udało? Hmmm, czytając Ciebie, z pewnością nadal tak uważasz. W mojej opinii jednak to Ci się nie udało, a teraz próbujesz się wycofać rakiem z tej swojej pokerowej zagrywki.
Tak, zagrywki. Bo powiem Ci szczerze i asertywnie - bardzo mi się to nie spodobało. Dla mnie to, co zrobiłaś było chwytem poniżej pasa.
Osobiście nigdy bym się do tego nie posunał, aby bez akceptacji mego interlokutora, przenosić tę samą dyskusję na inny blog, pomimo tego, że nie ma takiej potrzeby. Zauważ, że od tego momentu toczymy tę samą dyskusję równolegle na dwóch blogach - moim forum i na blogu niedzisiejszej. A czy blog niedzisiejszej nie jest blogiem ogólno dostępnym? Przecież każdy, kto chce może się zapoznać z naszą dyskusją na blogu niedzisiejszej. Po co więc Ci było toczyć równolegle tę samą debatę na dwóch blogach?
Przecież wystarczyło podać tam link, nieprawdaż?
Ja wiem dlaczego to zrobiłaś - właśnie przed momentem to wyjaśniłem. Dodam, że przy całej sympatii do Ciebie, niestety tej Twojej zagrywki nie zapiszę Ci po stronie Twoich plusów. A muszę też dodać, że jak każdy człowiek, ja też mam wady. Między innymi jestem cholernie pamiętliwy. No cóż, widać smurffy tak mają. I trudno mi będzie puścić Ci to w niepamięć.
Piszesz, że teraz mój ruch. No cóż, myślę że w miarę jasno określiliśmy swoje stanowiska.
Ty mi zarzuciłaś dyskryminację homoseksualistów i co najmniej nieszczerość, ja Tobie - bezpodstawne oskarżenia i dorabianie mi tzw. gęby.
Jak rozumiem, obie strony "okopały się" przy swoich stanowiskach i oczekują wzajemnych przeprosin, czyli nasza polemika przeistoczyła się w stagnującą fazę wojny okopowej, gdzie trwa sporadyczna wymiana ognia, ale tak naprawdę front walki tkwi cały czas w tym samym miejscu ;)
W tej sytuacji proponuję następujące rozwiązanie - opublikuję na swoim głównym blogu posta, w którym przedstawię naszą dotychczasową polemikę z prośbą o ustosunkowanie się do naszego sporu. W poście będą przede wszystkim nasze dotychczasowe komentarze. Taki post przed publikacją mogę przesłać Ci do wstępnej weryfiakcji, abyś mogła się z nim wcześniej zapoznać /oczywiście jeżeli wczesniej będę znał Twója adres mailowy/. Opublikuję go w takiej wersji, jaką oboje ostatecznie zatwierdzimy. Taki post mógłbym opublikować już po Świętach Wielkanocnych, bo do świąt mam już w głowie pukładane wszystkie moje posty, a poza tym chyba przyda nam się pewien dystans czasowy, abyśmy oboje mogli nieco ochłonąć ;)
A potem zobaczymy, co na to wszystko powiedzą Moi Goście. Jak widzisz nie mam nic do ukrycia i nie boję się odsłonić prawdy.
Potraktuj to jako moją propozycję Katarzynko. Bez Twojej akceptacji z pewnością tego nie zrobię.
I właśnie to nas różni - w przeciwieństwie do Ciebie, liczę się ze zdaniem moich interlokutorów, staram się grać z nimi fair i nie dokonuję rozmaitych zagrywek nie mając na to ich zgody.
Teraz Twój ruch Katarzynko.
Życzę Ci miłego dnia :)


~Smurff, 2007-03-15 09:49





Witaj Smurffie,


Właśnie przeczytałam Twoja odpowiedz Smurffie i przyznam, że po pierwsze JESTEM ogromnie ROZCZAROWANA a po drugie jest mi nad wyraz ...nad wyraz....PRZYKRO :-(


Rozczarowana... bowiem sądziłam, że po starciu na argumenty zakończymy polemikę oboje z szacunkiem do przeciwnika w tej dyskusji,  lekko uśmiechając sie do siebie nawzajem....A może nawet wirtualnie schylimy przed sobą głowy na znak doceniania tej drugie strony (ech....to te bajki o rycerzach z dzieciństwa...:-))).


A jest mi przykro głównie z powodu ...stylu  jaki przyjąłeś w tej dyskusji. ...Spodziewałam sie, że mógłbyś powiedzieć cos w rodzaju np.: >>>NO WIESZ KATARZYNKO, HOMOSEKSUALIZM TO TRUDNY TEMAT I BYC MOZE WSZYSCY POWINNISMY ZWERYFIKOWAC SWOJE POGLĄDY NA TEN TEMAT. Z JEDNEJ BOWIEM STRONY CHCILABYM IM PRZYZNAĆ PELNE PRAWA OBYWATELSKIE a z drugiej JEDNAK strony MAM OPORY, GDY POMYŚLĘ, ŻE HOMOSEKSUALISCI MOGĄ TAKŻE ADOPTOWAĆ DZIECI. NIE WIEM BOWIEM JAKA JEST NA TEN TEMAT CHOCIAŻBY OPINIA PSYCHOLOGÓW ... JAKI MOŻE MIEĆ WPLYW NA UKSZTALTOWANIE PSYCHIKI DZIECKA FAKT, ŻE WYCHOWUJE JE PARA LUDZI TEJ SAMEJ PŁCI...BYĆ MOŻE W ZWIĄZKU Z TYM CZASEM GUBIĘ SIĘ W TYM WSZYSTKIM i W OGNIU POLEMIKI TROCHĘ SIĘ ZAPĘDZAM.... ERRARUM HUMANUM EST...;-))....<<< ....itd. itp.itd. Smurffie.... Spodziewałam czegoś takiego po Tobie bo taki wyrobiłam sobie Twój obraz – człowieka mającego dystans....do swoich i czyichś błędów także....cóż wszyscy jesteśmy omylni...;-)) jest to dla mnie wirtualna nauczka ....


Smurffie, gdybyś jednak napisał coś w tym stylu jak wyżej, wówczas absolutnie rozumiałabym te Twoje wahania jako rzecz oczywista!!  ... sama nie mam wyrobionej opinii na temat różnych aspektów tej sprawy...WIEM JEDNO nie można tych ludzi poniżać ani dyskredytować – stąd zajęłam takie stanowisko w sprawie wypowiedzi RG jakie zajęłam....w takich sytuacjach kiedy człowiek nie jest pewny swoich racji ma prawo być trochę Za i trochę Przeciw...Wystarczy tylko to wtedy zwyczajnie to przyznać.... W moim domu mawiano- jak nie wiesz co powiedzieć....zachowaj sie przyzwoicie....;-))) I powiem więcej jakbyś napisał o swoich wątpliwościach – nabrałabym szacunku...bo któż z nas nie miewa wątpliwości...


Jest mi przykro także dlatego, że wg Ciebie chciałam Cie zdyskredytować ?????? Na boga...Smurffie, dlaczego miałabym dyskredytować człowieka, którego nie znam, którego nigdy nie widziałam na oczy i to w sytuacji gdy zastanawiam się czy nie założyć własnego bloga w sieci – po diabla miałabym sobie robić wroga na wejściu ?????? może i mam wady lecz lubię z ludźmi żyć w zgodzie......:-)))...poza tym jestem zdaje się tylko rok młodsza od Ciebie (Twój wpis przy blogu), więc także wiem już co nieco o życiu i uważam robienie sobie wrogów tak ot tylko dla sportu za najzwyklejszą głupotę.....namawiam Cię i proszę Smurffie o odrobinę refleksji....


Straszysz mnie swoja pamiętliwością i jednocześnie ;-)))) proponujesz mi  ponownie dyskusję na ten temat.....Hm...myślę, że skoro jesteś taki pamiętliwy (dzięki za szczerość...) to ta dyskusja przerodzi sie w coś zbyt zacietrzewionego i byłaby tylko jakimś nieporozumieniem....czego oboje powinniśmy uniknąć...;-))).... niech każdy z nas dyskutuje sobie na ten temat lecz...z kimś już innym....


Istotnie ...pozwoliłam sobie przenieść tą dyskusję na Twój blog ...być może to błąd....zachęcona jednak byłam Twoim słowami jakie skierowałeś do mnie na SWOIM forum !! a nie forum Niedzisiejszej, w których musztrujesz mnie jak szeregowca za to co napisałam na blogu Niedzisiejszej....- cytuję tą Twoja musztrę dla mnie na koniec mojej wypowiedzi....;-)


Szkoda, że tak....lecz cóż ludzie spotykają sie i mijają się...aby spotkać kogoś innego....Szkoda, bowiem wysoko po obejrzeniu bloga oceniłam i Twoja wrażliwość i Twoja inteligencję i Twoje zdolności...i Twoje wyczucie....;-))


Na koniec:
1.Nigdy nie wycofuje sie rakiem...;-))) to nie w moim stylu....ja taką właśnie mam wadę – nie chadzam rakiem....;-))
2.Nie oczekuje też Twoich przeprosin Smurffie, jestem dużą dziewczynką ;-)) Podjęłam ta dyskusję z człowiekiem którego nie znam – mogłam i powinnam więc spodziewać się wszystkiego....nie tylko oczekiwania przeprosin....hm...


Ps. a swoja droga jestem ciekawa czy to Twoje Smurffie sformułowanie, że zrobiłam pokerowa zagrywkę oznacza, że tą  wczorajszą logiczną analizą Twoich słow ..cyt..
> >>Ale nie jestem też zwolennikiem "parad równości", bo dla mnie to właśnie jest "propagowaniem homoseksualnego stylu życia" - tutaj w pełni zgadzam się z R.G.<<<
wyłożyłam na stół wg Ciebie Smurffie całego pokera królewskiego (tzw. Royal Straight Flush) ? ;-))))


Poniżej cytat z Twojego Smurffie komentarza do mnie na SWOIM WLASNYM FORUM (z dnia
14.04.2007 r. g.12;29):
>>>Dzięki Katarzynko :)
Teraz już było znacznie lepiej.
O wiele lepiej mi się to czytało :)
Ale w temacie R.G. znowu niestety lekką burę dostałaś ;)
No sorry, ale musiałem asertywnie po raz kolejny dać upust dla mego braku akceptacji na stosowane przez Ciebie praktyki ;)
Szczegóły u niedzisiejszej.
Zatem pa, do nocki :)<<<


~`Katarzynka, 2007-03-15 17:36






... oczywiscie marzec....;-))) tj. 14.03.2007 g. 12:29...sorry :-)

~`Katarzynka 2007-03-15 17:51
Przeczytałem z uwagą Twoje słowa Katarzynko i muszę Ci powiedzieć, że mi też jest przykro :(
Jestem rozczarowany Twoimi metodami prowadzenia dyskusji.
Wydaje Ci się, że wiesz lepiej ode mnie, co myślę, jaki jestem, co powinienem powiedzieć i publicznie dajesz temu wyraz.
Na dodatek udajesz, że przeniosłaś dyskusję na moje forum nie z tych przyczyn, o których już Ci napisałem.
Moim zdaniem, tłumacząc się w ten sposób, troszeczkę urągasz nie tylko swojemu własnemu intelektowi, ale także mojemu, a przecież pisząc do siebie komentarze, stale podkreślaliśmy, że tak go wysoko nawzajem w sobie cenimy ;)
Na dodatek zaczęłaś ostatnio dość mocno krzyczeć w Twoich komciach, za czym osobiście też nie przepadam.
Powiem wprost - dla mnie Twoje metody prowadzenia dyskusji są chwytami poniżej pasa. Nie tak prowadzi się polemikę Katarzynko. Nie w ten sposób.
Nie chcesz kontynuować tej naszej dyskusji poprzez zamieszczenie posta na ten temat na moim blogu - Twoja sprawa.
Powiem Ci, że chyba to nawet lepiej. Bo mam już serdecznie dość tej naszej dyskusji. Odczuwam z tego powodu spory niesmak :(
Myślę, że lepiej będzie, jeżeli nie będziemy już toczyć ze sobą bezpośrednich polemik. Bowiem Twoje metody dyskusji są dla mnie po prostu nie do przyjęcia. I to chyba tyle, co chciałem Ci napisać w tej sprawie Katarzynko. Życzę dobrej nocy.


~Smurff, 2007-03-15 23:19





po tym co napisałeś wyżej, doszłam do wniosku, że ślepy traf chciał lecz ta nasza dyskusja znajduje sie jak najbardziej na właściwym miejscu w Twoim Forum Smurffie ..:-)))....zwłaszcza, że wg Ciebie zaczęłam teraz dla odmiany krzyczeć.....:-))))


ps. a na koniec porównaj to co napisałeś w tym ostatnim (powyżej) komentarzu do mnie  ze swoim pierwszym w tej dyskusji na Forum komentarzem do mnie - czy znajdziesz w tym swoim pierwszym komentarzu właśnie Twoje pouczanie mnie co i jak powinnam pisać....? (taki rebus logiczny na koniec...;-))), pa


ogromne dzięki  Smurffie za lekcję :-)) - taaak, sądzę, że w życiu i w realu czasem można spotkać niesamowicie podobnych ludzi...:-)) Świat wirtualny nie różni się w tym względzie od realnego :-)


TGwS


~Katarzynka, 2007-03-16 00:39





Oszustem można być wszędzie; różnica polega tylko na tym, że w świecie wirtualnym nie widzimy gestów, mimiki, spojrzeń...One mogą być tak samo udawane lub tak samo szczere, jak słowa. Zresztą - wcześniej czy później dojdzie do demaskacji, jeśli umie się czytać między wierszami i obserwować pozawerbalne komunikaty, prawda, MWR*? :))


~Lucy, 2007-03-13 06:56






... treść i umiejętnie żeglować między linijkami :>>> a szydło prędzej, czy później jest skazane na nieuchronne wyjście z worka :) Czyż nie tak MWD*? :) :*

Smurff 2007-03-13 11:27
Oczywiście, że tak, MWR* :) Już niejeden raz przyszło mi owo szydło z worka wyciągać i nie mogę powiezieć, żeby mnie to cieszyło. Zawsze jest nieco przykrym doświadczeniem demaskacja fabowanych lisów - tak samo w necie, jak i w realu. Dla przeciwwagi zaś ogromnie przyjemnym faktem jest stwierdzenie kompatybilności istoty, która z nami rozmawia na necie, z tą, którą poznajemy osobiście :)


~TWD, 2007-03-13 11:48





Dobrze powiedziane MWD* :)
Zawsze się zastanawiam, co może znaczyć dość znane powiedzenie, że ktoś okazał się tym samym człowiekiem w realu, jakim był w wirtualu. Zawsze pytam samego siebie, dlaczego to ludzi tak dziwi?
Przecież jeżeli ktoś nikogo nie gra i jest szczery, to pozostaje zawsze sobą, niezależnie od tego, czy jest w realu, czy też w wirtualu.
A jeżeli ktoś jest przyjemnie rozczarowany, że ktoś inny okazał się w realu taki sam, to z założenia /być może podświadomie/ obawiał się, że taka osoba kogoś grała, nie była do końca sobą.
Czyż nie tak MWD*? :*


~TWR, 2007-03-13 12:35




Czasem owo uczucie przyjemnego rozczarowania bierze się stąd, że wcześniej miało się przykre doświadczenia "konfrontacyjne" lub też słyszało się o takich od kogoś innego. Myślę też, że spore znaczenie mają liczne, nie najlepsze opinie o zawieraniu znajomości w necie: podświadomie pojawia się obawa, czy spotkamy tego kogoś, kogo się spodziewamy. Nawiasem mówiąc, MWR*, mamy coś w rodzaju "lęku urojonego"; na szczęście w moim przypadku nie powoduje on wrzucenia wstecznego biegu :)


~TWD, 2007-03-13 14:05





No cóż, oddzielmy tutaj dwie sprawy MWD* - czym innym jest wyobrażenie o mentalnej charakterystyce wirtualnej osoby, a czym innym nasze wyobrażenie o jej fizycznym wizerunku. Ja piszę cały czas o tym pierwszym. Czy Ty też? Bo jeżeli piszesz o tym drugim, to jest to temat na całkiem inną dyskusję. Z pewnością także bardzo interesującą, ale jednak inną :)
A swoją drogą, to jak Ciebie znam MWD*, to jakoś trudno mi uwierzyć, byś rzeczywiście obawiała się takiego spotkania :)
Powiem więcej - myślę, że jest dokładnie odwrotnie :)


~TWR, 2007-03-14 11:13






... charakteru i osobowości, o obawach, wynikających bądź z wcześniejszych "wpadek", bądź z opowieści o nich. Wygląd zewnętrzny to zupełnie inna bajka :)

~Lucy 2007-03-14 13:31

... jednak nie obawiasz się takiego spotkania, a raczej przeciwnie?

~TWR 2007-03-14 15:48
Nie, nie obawiam się, czego dowodem jest to, że już sporo takich odbyłam :) A wiesz, dlaczego nie mam obaw, MWR*? Z dwóch powodów: po pierwsze - ja jestem autentyczna i na blogu, i w rzeczywistym świecie; po drugie - mam dystans do pewnych spraw; nie każdy musi mówić tak pięknie, jak pisze, i być tak odważnym w rozmowie, jak w dialogach na blogu. Jeśli zaś ów ktoś uprawia oszustwo, to przecież on powinien się obawiać demaskacji :)


lucy11, 2007-03-14 16:04





No pewnie, że tak MWD* :)
Nie ma czego się bać w realu, jeśli jest się sobą w wirtualu :)
Ciekaw jestem jeszcze następującej rzeczy: blogujesz już jakiś czas i masz już duże doświadczenie w prowadzeniu bloga. W oparciu o Twoje doświadczenia blogowe, powiedz jak często zdarzyło Ci się, że odczuwałaś, iż ktoś nie był całkiem szczery -nie ważne wobec Ciebie, czy wobec jakiejś innej kwestii. Nie chodzi mi nawet o jakieś tam twarde dowody, ale wyłącznie o Twoje odczucia. Bo takie rzeczy się czuje, prawda? Ile razy już to poczułaś?


~TWR, 2007-03-14 20:18





Nie tylko odczułam, MWR*, ale właśnie owe żelazne dowody zdobyłam. Dwa razy się to zdarzyło - jedna i ta sama osoba prowadziła dwa blogi: jako kobieta i jako mężczyzna. Obie postaci polubiłam i często je odwiedzałam, mieliśmy też kontakt pozablogowy. Dzięki temu właśnie doszło do demaskacji oszustwa.


~Lucy, 2007-03-15 06:55





Wiesz MWD*, myślałem nawet, aby kiedyś napisać post właśnie na ten temat. Myślę, że kiedyś to zrobię :)


Ale wracając do tej konkretnej sprawy, jestem ciekaw co poczułaś w momencie zdemaskowania oszusta/stki? Smutek? Odrazę? Dezaprobatę? A może raczej miałaś mieszane odczucia?
A z drugiej strony, jak się zachowała zdemaskowana osoba? Próbowała przeprosić? Było jej głupio? Czy po prostu bez słowa zniknęła z Sieci i tyle ją widzieli? :*


~TWR, 2007-03-15 10:09





Cóż, zacznę może od końca Twoich pytań, MWR*; osoba ta przepadła z blogowiska - i jako kobieta, i jako mężczyzna. W jednym i tym samym czasie. Napisałam o tym post, nie podając obu nicków i natychiast przyszedł do mnie meil, w którym żeńskie wcielenie osobnika zarzuciło mnie pretensjami; coś w stylu "uderz w stół, a nożyczki się odezwą". Gdyby ten ktoś zareagował inaczej - dojrzalej i mądrzej, umiałabym wybaczyć mu kiepski numer, a tak... Cóż, czułam się mocno zawiedziona i rozczarowana.


lucy11, 2007-03-15 12:24





Myślę, że w takim momencie czułbym się bardzo podobnie, jak Ty MWD* :)


Powiedz mi jeszcze, czy dopuszczasz możliwość, że jedna i ta sama osoba posługuje się dwoma różnymi nickami, ale na dwóch różnych blogach? Po prostu posiada dwa różne nicki, o czym nikt nie wie, ale nie w celu ewentualnej prowokacji, czy jednoczesnej "gry" dwoma nickami naraz, ale po to by całkowicie oddzielić oba blogi od siebie /np. na obu blogach nie ma wzajemnych linków do tych blogów/, na oba blogi wchodzą całkowicie inni ludzie, no po prostu jedyną rzeczą wspólną, która łączy oba te blogi jest tylko to, że prowadzi je ta sama osoba. Czy to wg Ciebie jest uczciwe?


~TWR, 2007-03-15 12:58





Hmmm... owszem, dopuszczam taką sytuację, MWR*, ale z pewnym zastrzeżeniem. Gdyby się okazało, że ja jeden z tych blogów znam (co znaczy, że go odwiedzam), a zupełnym przypadkiem trafiłabym na ten drugi, jego autor powinien mi sytuację wyjaśnić. Mam jeden taki przypadek i tak właśnie się to odbyło :)


lucy11, 2007-03-15 13:18





Masz rację MWD*, bo inaczej ta druga osoba prowadzi z Tobą zabawę w "kotka i myszkę", prawda?


Jestem ciekaw MWD*, jak byś się odniosła do komentarza, który napisała adelina /jest troszkę niżej/. Czy podzielasz moją opinię w tej kwestii? Bo jak Ciebie znam, to myślę, że się ze mną zgodzisz :) :*


~TWR, 2007-03-15 13:36





No właśnie, MWR*: ktoś, kto ukrywa swą podwójną tożsamość, traci moje zaufanie, bo niby jaki ma powód, by robić mnie w konia? Cokolwiek byłoby tego przyczyną, nie akceptuję podobnych podchodów.                                                                                                      


Oczywiście, że się zgadzam z Twoim poglądem, MWR*. Rozczarowanie czyjąś osobowością może nastąpić i w realu, i na necie. Powiem więcej: częściej rozczarowujemy się kimś w życiu niż poznając ludzi w necie. Dlaczego? Ponieważ w sytuacjach realnych sugerujemy się obrazem. Ujmują nas uroda, figura, spojrzenie, głos i inne elementy estetyczno - emocjonalne, dopiero później przychodzi długi proces poznawania wnętrza. Na necie jest odwrotnie - kiedy poznaje się piękną duszę, jakie znaczenie wyglądu zewnętrznego nie ma znaczenia (oczywiście poza przypadkami, gdy czyjś wygląd nie jest dla nas priorytetem lub gdy szukamy atrakcyjnego partnera nie tylko do rozmowy ;)


lucy11, 2007-03-15 14:28





Masz rację MWD* :)
W realu, przynajmniej na poczatku, zdecydowanie dominują atrybuty zewnętrzne. W Sieci szukamy piękna w czyimś wnętrzu.
Biorąc pod uwagę fakt, że uroda jednak przemija, to może jednak świat wirtualny daje w tym aspekcie możliwość bardziej trwałych kontaktów międzyludzkich, nie sądzisz MWD*? :*


~TWR, 2007-03-15 23:35





Jak najbardziej się z Tobą zgadzam, MWR*: jeśli komuś zależy wyłącznie na podrywie bądź seksualnej przygodzie - jego rzecz. Jeżleli jednak intryguje nas ludzka osobowość, tajniki wnętrza i wiedza, uroda może być tylko skromnym dodatkiem do skarbu :) Pozwól, że zapytam: miałeś i Ty już jakieś doświadczenia w zakresie relacji "net - wirtual"? :))


~TWD, 2007-03-16 17:48






... Dziekuję Ci bardzo za dyskusję. Jak zwykle powiedziałaś mi mnóstwo interesujących rzeczy :) Pozdrawiam i życzę Ci miłego weekendu :) :*

~TWR 2007-03-16 21:34
Witaj Smurffie...
Trudno tak jednoznacznie, bo wyjdzie statystyka...
Są relacje in plus i in minus...
Pod nickiem ludzie czasem fałszują obraz o sobie, dla lepszego własnego ego... Czasem udają mówiąc prosto w twarz nieprawdę z uśmieszkiem, ale to sam mówisz -kłamcy urodzeni- i w obu światach (odsłonach) będą sobą.
W wirtualnym świecie ludzie mówią tylko tyle, na ile chcą się odkryć, choć czasem i więcej mówią niż normalnie, np. jak nie umieją się otworzyć w realu.
Tak więc i tu i tam, jest tak samo: jest część osób, co powie szczerze choć dawkując info o sobie, ale buduje świat oparty na prawdzie, ale są i ludzie, którzy lubując się w zawiłościach opowieści, będą budować o sobie niestworzone historie.
A ogólnie: są i tacy, co się otworzą wirtualnie, albo tylko w realnym świecie. Ile ludzi, tyle pomysłów na życie i na rozmowę.
(Ode mnie masz informacje zawsze prawdziwe, bo wypowiedzi i odbiorców traktuję poważnie, dlatego nie cierpię chamstwa dla samego zabawiania się przez pseudobloggerów, co chodzą po blogach i czekają, komu i kiedy "dokopać"...)
Pozdrawiam.


~Piranessi, 2007-03-13 14:27








~`Katarzynka 2007-03-13 17:37
Trudno się z Tobą nie zgodzić Maestro :)
Oczywiście masz rację - trudno tutaj jakoś generalizować. Jednak w tej dyskusji nie zapytałem, czy Waszym zdaniem o jednego kłamcę więcej jest w świecie wirtualnym, zapytałem, czy świat wirtualny jest bardziej zafałszowany niż realny i nie chodziło mi o wzajemne proporcje, a raczej o postrzeganie obu tych światów w tym kontekście. Zdaję sobie sprawę, że temat jest złożony, a głoszone tezy są trudne do udowodnienia, ale myślę, że pomimo tego, jest to całkiem ciekawy temat do dyskusji :)
Miłego dnia :)


~Smurff, 2007-03-14 11:23





Opisałem stan zastany, jako status quo, bo jedynie jako obserwator mogę o tym mówić, kłamać nie cierpię.
Co do kłamcy w ogóle. Uważam, że w świecie realnym, jak i wirtualnym, jak ktoś chce, zawsze znajdzie wymówkę, i będzie szedł w zaparte - to taki rodzaj ludzi, podobnie jak tchórz.
Świat wirtualny może stać się odskocznią dla ludzi zagubionych, i wówczas stworzą swój inny świat - bardziej wyidealizowany, to coś jak sen schizofrenika- i wtedy dla poparcia swego działania będą kłamać systematycznie...
Spotkałem dwa blogi z notorycznymi przekrętami słownymi...
Ale generalnie w wirtualnym świecie, jak i w realu ludzie są sobą i są szczerzy, oczywiście w granicach tego, o czym sami zechcą opowiedzieć o sobie.
Pozdrawiam, dobrego popołudnia...


~Piranessi, 2007-03-14 14:51





No cóż, ja całą sprawę oceniam dokładnie z tej samej pozycji, jak Ty, bo kłamstwo nie jest dla mnie dobrym sposobem wiodącym do celu.
Piszesz "Uważam, że w świecie realnym, jak i wirtualnym, jak ktoś chce, zawsze znajdzie wymówkę, i będzie szedł w zaparte - to taki rodzaj ludzi, podobnie jak tchórz.".
Niewątpliwie tak. Nawet jeżeli mu się wtedy wykaże kłamstwo, to on będzie szedł w zaparte na przekór faktom. Jest taki rodzaj ludzi.
Odnośnie schizofrenicznych blogów, to ja także taki jeden zdążyłemjuż poznać. To było dość niesympatyczne uczucie :(
Odnośnie Twoich słów "Ale generalnie w wirtualnym świecie, jak i w realu ludzie są sobą i są szczerzy, oczywiście w granicach tego, o czym sami zechcą opowiedzieć o sobie.", to teraz myślę, że chyba na blogach ludzie są wobec siebie nawet bardziej szczerzy, niż w realu. Bardziej potrafią się do siebie bardziej otworzyć. Umożliwia im to pewna anonimowość, którą zapewnia sieć.
W realu nie ma takiej możliwości.
Życzę Ci miłego dnia :)


~Smurff, 2007-03-15 10:26





Zgadzam się. A co do anonimowości w wirtual, totak może być, że gdy nie ma bariery wzrokowej niektórym łatwiej jest się otworzyć i będą właśnie tutaj szczerzy. Mówisz, że dziś trudniej w realu się otworzyć - pewnie tak, ale to także zależy od indywidualnych cech, od charakteru. Jeśli ktoś jest małomówny, albo lękliwy, bopjący nowych kontaktów, to rzeczywiście w wirtual będzie szczery, i pisanie spowoduje zastąpienie wylewności rozmowy w rzeczywistym świecie. Tak mają niektórzy, że gdy są blisko to rozmawiają ze sobą dość rzadko, niewiele cedząc słów, a gdy się rozjadą np.służbowo, to ślą zamaszyste listy...
Pozdrawiam serdecznie.


Piranessi, 2007-03-15 22:38





Dzięki temu o czym piszesz, wirtual stał się alternatywnym sposobem kontaktu dla tego typu ludzi. Stanowi dla nich lepszą metodę komunikacji, niż gdyby byli ze swoim rozmówcą w realnym świecie. To swoisty fenomen wirtualnego świata, nie sądzisz?
Pozdrawiam późnym wieczorem :)


~Smurff, 2007-03-15 23:54





No w końcu jakiś naprawde ciekawy temat:-) hhihiii prawdę powiedziawszy kieruję się tymi zasadami co Ty, czyli na powaznie pisze prawdę, jak żartuję to ciut ściemniam, ale to widać, ze nie jestem wtedy poważna, no i bardzo lubie prowokowac do dyskusji, grac rolę adwokata diabła, bo robi się wtedy ciekawie:-) Ale tez robię to prawie wyłacznie na blogach, fora i inne portale mnie jakoś nie zainteresowały... a Blogi wciągnęły bez reszty jakieś 3 latat temu:-) Zasadę ograniczonego zaufania dobrze by było stosować, ale ja rzadko umiem to zrobić.... generalnie często sie sparzam, choć też spotkałam dzięki blogowi naprawde ciekawych ludzi, poznałam ich w realu i sie nie rozczarowałam, czyli byli prawdziwi zarówno na blogu, mailach i w życiu (o mnie mówili to samo - a poczytuję sobie to za duży komplement). Tak więc myślę że jesli ktos szuka pozerstwa i szybkiego kontaktu to na pewno znajdzie, a jak ktos szuka dyskusji to inni tez go znajdą i podyskutują, wszystko jest dla ludzi, a obecnośc czyjaś w necie to jak sprzężenie zwrotne, zwykle swój na swojego trafi:-) Ja ciesze sie z cennych kontaków, a tych złych staram sie nie pamiętać...., pozdrawiam
p.s mówiłam że dobry temat:-)


~Erotinka, 2007-03-13 18:07






... temat Ci się spodobał. Jeśli zostalaś pozytywnie zweryfikowana w realu, to chylę czoła :)

~Smurff 2007-03-14 11:27
Spoko Smurfie, w realu oczarowuję jeszcze bardziej, choć sama tego nie rozumiem, hehehehe:-) Ale faktem jest , ze nie jedna osoba mi to powiedziała po spotkaniu, z czytelnikami mojego bloga spotykam się regularnie, gdy nadarza się ku temu okazja:-)


~Erotinka, 2007-03-14 16:06








~Smurff 2007-03-15 10:28
Ja nie wiem czy jestem w stanie przyrównać oba światy, jakoś miarodajnie. Mogę mówić wyłącznie za siebie i tu ręczę za prawdziwość tego co piszę, jak i - co myślę,  powód prosty: nie zakładałam bloga z myślą o podkolorowywaniu rzeczywistości, poprawieniu sobie humoru np. idealizując siebie lub oczerniać innych. Założyłam z góry prawdę, bo po co kłamać? W realu zdarzają się różne sytuacje - czasami małe niewinne kłamstewka życie wymusza, a w sieci sama anonimowość jako-taka (no w moim przypadku już nawet niepełna) mnie prowokuje do pisania prawdy. A poza tym po co zapętlać się w nieprawdziwe historie, jak w życiu realnym można się tak zapętlić, że czytający i tak się dopatrzą. Na ostatnie pytanie absolutnie nie odpowiem, bo wróżem nie jestem, jak to w ogóle zbadać niech mi ktoś powie - średnią statystyczną? A co jest prawdą a co fałszem - przecież te pojęcia czasem same w sobie nie są jednoznaczne... pozdrawiam końsko z padoku.


~Karmina, 2007-03-13 18:50





Trudno jest jednoznacznie rozstrzygnąć gdzie jest więcej prawdy - to pokazuje chociażby ta dyskusja.
Ale zauważ Karmino, że nikt z tego forum też kategorycznie nie zanegował mojej tezy, którą postawiłem w poście, że oba rozpatrywane światy są zafałszowane w podobnym stopniu. Właśnie w podobnym stopniu, a nie jednakowym, bo to jest bardzo trudno stwierdzić.
A na temat anonimowości pisania bloga juz kiedyś napisałem parę słów na Twoim blogu :)


~Smurff, 2007-03-14 11:37





Zapytałeś co miałam na mysli pisząc, że świat wirualny jest ulotny i powoduje złudzenia, wyobrażenia dalekie od rzeczywistości. Przecież my nie wiemy, kto jest po tej drugiej stronie monitora. Powstaje w nas jedynie wyobrażenie tej osoby, opatre na słowach napisanych w wirtualnym świecie. I wszystko jest dobrze, moim zdaniem, jeśli kontakt ogranicza się tylko do dyskusji blogowych czy też takich luźnych znajomości i nie przywiązuje się do tego większej wagi. Bo jeśli się zaangażujemy w coś bardziej, to przecież może się okazać, że osoba, którą tak bardzo polubilismy w internecie jest zupełnia inna niz to sobie wyobrażalismy. I tylko niepotrzebnie fundujemy sobie rozczarowanie.


~adelina, 2007-03-15 11:30





Mam nadzieję, że nie chodzi Ci o zewnętrzne atrybuty tej osoby, tylko o jej wnętrze? Bo jeżeli o aparycję Ci chodzi, to faktycznie róznie z tym bywa, ale oczywiście ta nasza dyskusja dotyczy wyłącznie strony mentalnej.
Piszesz, że nie wiemy, kto jest po drugiej stronie monitora. I że taką osobę jedynie sobie wyobrażamy.
A czy wiesz adalino, kto przed Tobą stoi w realu? Czy możesz być tego pewna? Oczywiście od strony fizycznej, absolutnie tak, ale od strony mentalnej? Czy znasz prawdziwe myśli tej osoby? Skąd wiesz, czy nie kłamie? Bo patrzysz komuś w oczy?
Niektóre osoby nie patrzą sobie w oczy - nie wiem czy wiesz, ale np. mężczyźni nie lubią patrzeć sobie długo w oczy. To w świecie mężczyzn może wskazywać na pewne seksualne upodobania.
Niektóre osoby w ogóle nie lubią patrzeć w oczy. Po prostu odwracają wzrok.
W takim razie, czym się różni taki kontakt od kontaktu za pośrednictwem monitora?
Moim zdaniem jedynie techniką przekazu, pomijając oczywiście fizyczny odbiór takiej osoby /tzw. pierwsze wrażenie, które odbieramy pod wpływem aparycji danej osoby - zresztą bardzo często mylne ;)/
Rozumiem, że w drugiej części komcia masz na myśli jakieś głębsze uczucie. Jeśli tak, to zgoda - tutaj moim zdaniem nic nie zastąpi realu. Ale jeśli mowa o przyjaźni, to kontakt w realu nie wydaje mi się konieczny. Wierzę w wirtualne przyjaźnie :)
No i co Ty na to adelino? :)


~Smurff, 2007-03-15 12:39





Tu mnie masz. Przytoczyłeś takie argumenty, że nie moga się z nimi nie zgodzić. Masz rację. Ale.. Oczywiście nie chodziło mi o wygląd zewntetrzny. To zupełnie pomijamy w tej dyskusji.
Świat wirtualny jest ulotny, złudny, 'podstepny" i nieprawdziwy bo:
-znajomości tutaj są zupełnie powierzchowne i zauważ większośc osób tutaj sobie przytakuje, słodzi, itp.
-człowiek jest w stanie zachłysnąć się tzw "przyjaźniami" wirualnymi, a to nie ma nic wspólnego z rzeczywistoscią, bo kto stąd bedzie przy Tobie jesli bedziesz tego naprawde potrzebował.
-bo rozmawiasz z kimś i nigdy do końca nie wiesz ja ta osoba odbierze Twoje słowa a i może Ty również odbierasz jej slowa inaczej niż ona by tego chciała..
-bo łatwo jest ulec facscynacjom, wyobrazenioem, złudzeniom i przyzwyczaic się do tego, i zaczynasz zyc obok swojego prawdziwego życia
- bo zatracamy się w swiecie wirualnym kosztem naszej rzeczywistości i ludzi którzy są tuz nas otaczają.


Język ciała przekazuje znacznie wiecej niż słowa (wiem cos o tym, studiowałam równiez na studiach jezykowych ). gdy spotykasz kogoś w rzeczywistosci, to rozmowa jest inna, usmiech, spojrzenie, zmarszczenie brwi jest podstawą rozmowy. duzo łatwiej się zrozumieć, duzo więcej mozna przekazać..


A zresztą niedawno przeczytałam u Ciebie na blogu słowa jednej z Czytelniczek, która napisała cos takiego, mniej wiecej, że czuje się cudownie, bo codziennie wielu męzczyzn chwali Ją i adoruje na blogu, itp. Aż mnie to "poraziło".  Smurffie ile jest prawdy w takim odczuciu? No ile? Przeciez to tylko złudzenie! Ci faceci, którzy tak adorują, to pewnie są żonaci, znudzeni, itp. Nie lepiej mieć jednego męzczyznę w rzeczywistym swiecie niż tysiąc pięćset w wirtualnym?



~adelina, 2007-03-15 13:38





No to przeanalizujmy:
> Świat wirtualny jest ulotny, złudny, 'podstepny" i > nieprawdziwy bo: > -znajomości tutaj są zupełnie powierzchowne i zauważ > większośc osób tutaj sobie przytakuje, słodzi, itp. Znajomości nie muszą być powierzchowne - dość często zdarzają się wirtualne przyjaźnie, gdzie ludzie po jakimś czasie przenoszą swoją znajomość do realu, gdzie następuje pozytywna weryfikacja nawiązanych przyjaźni. Tworzą się też pary poznane właśnie w necie.
Z tym przytakiwaniem, to masz dużo racji. Nie wszyscy jednak są tacy. Ja staram się pisać szczerze o swoich odczuciach, ale i to nie zawsze jest dobrym sposobem. Parokrotnie spotkałem się już z gwaltownym atakiem różnych osób, który był odpowiedzią na mój szczery komentarz - chyba dużo zależy od oczekiwań naszego rozmwcy - jeden chce tylko żeby mu kadzić, inny oczekuje szczerych wypowiedzi, jeszcze inny i tego, i tego, zależnie od okoliczności.
> -człowiek jest w stanie zachłysnąć się tzw "przyjaźniami" > wirualnymi, a to nie ma nic wspólnego z rzeczywistoscią, no właśnie przed chwilą już o tym pisałem - to są niejednokrotnie bardziej trwałe przyjaźnie, niż w realu, chociaż oczywiście bywają też wyjątki
> bo kto stąd bedzie przy Tobie jesli bedziesz tego naprawde > potrzebował. To zależy jak rozumiesz słowa "przy Tobie" adelino. Jeżeli w sposób fizyczny - to nikt. Jeżeli w sposób psychiczny, duchowy - to mogą być dalsi i bliżsi wirtualni znajomi.
> -bo rozmawiasz z kimś i nigdy do końca nie wiesz ja ta > osoba odbierze Twoje słowa a i może Ty również odbierasz > jej slowa inaczej niż ona by tego chciała.. To co piszesz  można też z powodzeniem odnieść do świata realnego, a nie tylko do wirtualnego :)
> -bo łatwo jest ulec facscynacjom, wyobrazenioem, > złudzeniom i przyzwyczaic się do tego, i zaczynasz zyc > obok swojego prawdziwego życia Rzeczywiście - bardzo łatwo. Ale w realu też o to nietrudno.
> - bo zatracamy się w swiecie wirualnym kosztem naszej > rzeczywistości i ludzi którzy nas też oceniają otaczają. Istotnie może tak być. To swego rodzaju uzależnienie. Trzeba mieć się na baczności i  nie nadużywać czasu buszowania po Sieci.
> Język ciała przekazuje znacznie wiecej niż słowa (wiem cos > o tym, studiowałam równiez na studiach jezykowych ). gdy > spotykasz kogoś w rzeczywistosci, to rozmowa jest inna, > usmiech, spojrzenie, zmarszczenie brwi jest podstawą > rozmowy. duzo łatwiej się zrozumieć, duzo więcej mozna > przekazać.. Z reguły tak jest, ale nie zawsze. Właśnie niedawno napisałem dla Pana o nicku "Piranessi" całkiem przeciwną opinię.
Gdyż niekiedy wirtual może być nawet bardziej efektywny w kontaktacj międzyludzkich niż jest real - to w dużej mierze zależy od samych ludzi.
> A zresztą niedawno przeczytałam u Ciebie na blogu słowa > jednej z Czytelniczek, która napisała cos takiego, mniej > wiecej, że czuje się cudownie, bo codziennie wielu > męzczyzn chwali Ją i adoruje na blogu, itp. Aż mnie to > "poraziło". Smurffie ile jest prawdy w takim odczuciu? No > ile? Przeciez to tylko złudzenie! Ci faceci, którzy tak > adorują, to pewnie są żonaci, znudzeni, itp. Nie lepiej > mieć jednego męzczyznę w rzeczywistym swiecie niż tysiąc > pięćset w wirtualnym?
Ja to rozumiem nieco inaczej adelino - taka osoba czuje satysfakcję, z dużej liczby mężczyzn, co stanowi potwierdzenie jej kobiecości i podnosi poprzeczkę własnej samooceny. Mile to łechce jej ego i stanowi dopełnienie przekonania o własnej atrakcyjności. Myślę, że może być dużo prawdy w takim podejściu, chociaż oczywiście nie powinno to przyćmić odczuć w realnym świecie :)
Reasumując masz z pewnością wiele racji adelino, ale z niektórymi Twoimi tezami mozna polemizować :)
Ale tym razem, to niewątpliwie Ty jesteś górą :)


~Smurff, 2007-03-16 01:20








woman 2007-03-18 10:57