Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

środa, 28 marca 2007

Trudna sztuka empatii. Część I.


   To było kilka lat temu. W sumie błahe zdarzenie, jakich wiele w życiu. Ale mimo to, wyjątkowo dobrze je sobie zapamiętałem.

    Był późny listopadowy wieczór. Pusta i ciemna ulica na obrzeżach miasta. Wracałem po pracy. Parę metrów przede mną szybkim krokiem w tę samą stronę szła drobna kobieta w czarnym płaszczu. Odgłos jej szybkich kroków rozlegał się głośnym echem po całej ulicy.
- Zadziwiająco szybko przebiera tymi drobnymi nóżkami - pomyślałem.
Zrobiło się dość zimno i zaczął padać deszcz. Przyśpieszyłem kroku. Kobieta z przodu też przyśpieszyła. Tym razem już prawie biegła. Dotychczasowe szybkie staccato jej kroków stało się nagle głośnym rock and rollem.
- Gdzie ona tak pędzi na łeb na szyję - nie mogłem tego zrozumieć.
    Nagle mnie olśniło. Zaraz! Przecież jest pusto i jesteśmy sami, no nie? A skąd ona może wiedzieć, kto ja jestem i jakie mam zamiary? A może ona ma obawy, że jestem jakimś bandytą, który chce ją obrabować? Może tak myśleć? No pewnie! Skąd może wiedzieć, jakie są moje prawdziwe intencje?
    Zwolniłem. Kobieta po paru krokach oczywiście także zwolniła, co mnie specjalnie nie zdziwiło, bo wcześniej gnała jak szalona /jak się śpieszę, to staram się wykonywać dłuuugie kroki, ona tę długość mogła nadrobić wyłącznie częstotliwością swojego chodu/. Jeszcze kawałek i doszedłem do domu.
    Oczywiście od razu nasuwa się pytanie, dlaczego wcześniej nie domyśliłem się w czym rzecz. Ano chyba w tym, że po pierwsze musiałem na siebie popatrzeć oczami tej kobiety. A po drugie musiałem o sobie pomyśleć w taki sposób, jak ona mogła o mnie pomyśleć, tzn., że mogę być jakimś bandziorem, albo innym gwałcicielem. I wydaje mi się, że takie myślenie o nas samych w kategoriach wybitnie pejoratywnych, pomimo że tacy absolutnie nie jesteśmy, wcale nie jest takie łatwe, ani proste. Od tamtego czasu wiem, że empatia może być trudną sztuką.
    Bardzo wysoko cenię osoby, które opanowały w sobie trudną sztukę empatii. Wiem, że pozwala ona zrozumieć wiele z otaczającego nas świata. Dzięki niej możemy w inny sposób spojrzeć na otaczających nas ludzi. Empatia pozwala załagodzić narastające spory i konflikty, a także zrozumieć racje poszczególnych stron, czy też polepszyć panujące stosunki międzyludzkie.
   Różne są rodzaje empatii i jej formy. Bardzo ciekawy przykład daleko idącej empatii przedstawił Ptr w opowiadaniu pt. "judo, czyli iluzja superponowana" /polecam, kto nie czytał/. Pomijając humorystyczne zakończenie, opowiadanie to traktuję właśnie w takich kategoriach.
    Czy dajemy odczuć sobie nawzajem, że zdolność odczuwania empatii nie jest nam obca? Moim zdaniem nie. Dużo ludzi nie przejawia nawet cienia empatii i nawet, jeżeli ją odczuwa, to tego nie okazuje. A szkoda. Myślę, że gdybyśmy bardziej okazywali sobie nawzajem, że trudna sztuka empatii nie jest nam obca, nasze życie mogłoby być o wiele lepsze.