Ten mój post jest jednocześnie próbą repliki na post violinki pt."Bo facet twardy musi być, nie miętki", jak i dalszym ciągiem dyskusji, zamieszczonej pod postem niedzisiejszej pt. "Kultura banału kontra kultura dominacji".
Rewolucja obyczajowa, która rozpoczęła się na przełomie XIX i XX wieku, dokonuje się obecnie na naszych oczach. Niesie ona ze sobą szereg zmian w naszym dotychczasowym postrzeganiu świata. Jedną z tych zmian jest postrzeganie przez nas pewnych cech uznawanych niegdyś za typowo damskie oraz typowo męskie.
Co to za cechy? W przypadku kobiet jest to delikatność, subtelność, kruchość, wrażliwość, które tworzą w efekcie pewien subtelny żeński powab kojarzony z kobiecością.
W przypadku mężczyzn, będzie to pewna drapieżność, siła, zdecydowanie, twardość, którą rozumiem jako swoisty hart ducha, słowem zespół cech, który sprawia, że mężczyzna jest po prostu męski.
Oczywiście można by tutaj wymieniać jeszcze kilka cech przyporządkowanych zarówno kobietom, jak i mężczyznom, ale i tak wiadomo, o co chodzi.
Takie cechy jeszcze do niedawna były dość ściśle utożsamiane z daną płcią.
Obecnie obserwujemy zjawisko polegające na zatarciu się tych charakterystycznych mentalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Objawia się to tym, że kobiety stopniowo nabierają cech wcześniej uznawanych za typowo męskie, zaś mężczyźni - cech kobiecych.
Obserwuję to z dużą dezaprobatą. Dla mnie kobieta, która przejawia cechy uznawane za typowo męskie jest po prostu mało kobieca. Podobnie jest ze sfeminizowanymi facetami.
Jak już pisałem niedzisiejszej, nie wyobrażam sobie świata złożonego z ludzi - mentalnych hermafrodytów, dla których jedynym wyróżnikiem płci będą ich zewnętrzne, fizyczne atrybuty. Wcale nie mam ochoty żyć w takim świecie.
Przy okazji warto zauważyć, że my - mężczyźni jesteśmy obecnie między młotem, a kowadłem. Z jednej strony kobiety szukają w nas cech utożsamianych, jako typowo "męskie", z drugiej zaś chcą, abyśmy byli romantyczni, wrażliwi, czuli i tkliwi. Czy te cechy można ze sobą pogodzić? Z pewnością jest to bardzo trudne. No więc obecnie z jednej strony słychać, że mężczyźni, to rozmiękczone, sfeminizowane osobniki, tylko przez przypadek zaopatrzone w jakieś szczątkowe, fizyczne atrybuty męskości, z drugiej zaś - że są to szowinistyczne męskie samce, itp. określenia.
Przy okazji pojawiło się zjawisko mężczyzn typu "macho", którzy w powszechnej świadomości są na wskroś męscy, ale przy okazji pogardzają kobietami - myślę, że właśnie o takich przypadkach pisze violinka w swoim poście. Dla mnie to jest patologia. Zgadzam się, że często spotykana. Ale jednak patologia.
Myślę, że większość mężczyzn szanuje kobiety. Nie mam co do tego wątpliwości. Potrafimy też być odpowiednio wrażliwi i czuli. Jeżeli tego nie okazujemy na co dzień - to dlatego, że wychowano nas na "twardzieli". Ale wcale nie jesteśmy nieczuli. Trzeba tylko umieć się przebić przez nasz zewnętrzny "pancerz". Dlatego Drogie Panie - zastanówcie się czego szukacie w nas - mężczyznach. Bo najłatwiej jest krytykować. Pamiętajcie, że wedle buddyjskich wierzeń powrócicie ponownie na ten świat, ale tym razem w ciałach mężczyzn. A wówczas role się odwrócą i to my - przyszłe kobiety, będziemy Was krytykować. No i co wtedy?
Rewolucja obyczajowa, która rozpoczęła się na przełomie XIX i XX wieku, dokonuje się obecnie na naszych oczach. Niesie ona ze sobą szereg zmian w naszym dotychczasowym postrzeganiu świata. Jedną z tych zmian jest postrzeganie przez nas pewnych cech uznawanych niegdyś za typowo damskie oraz typowo męskie.
Co to za cechy? W przypadku kobiet jest to delikatność, subtelność, kruchość, wrażliwość, które tworzą w efekcie pewien subtelny żeński powab kojarzony z kobiecością.
W przypadku mężczyzn, będzie to pewna drapieżność, siła, zdecydowanie, twardość, którą rozumiem jako swoisty hart ducha, słowem zespół cech, który sprawia, że mężczyzna jest po prostu męski.
Oczywiście można by tutaj wymieniać jeszcze kilka cech przyporządkowanych zarówno kobietom, jak i mężczyznom, ale i tak wiadomo, o co chodzi.
Takie cechy jeszcze do niedawna były dość ściśle utożsamiane z daną płcią.
Obecnie obserwujemy zjawisko polegające na zatarciu się tych charakterystycznych mentalnych różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Objawia się to tym, że kobiety stopniowo nabierają cech wcześniej uznawanych za typowo męskie, zaś mężczyźni - cech kobiecych.
Obserwuję to z dużą dezaprobatą. Dla mnie kobieta, która przejawia cechy uznawane za typowo męskie jest po prostu mało kobieca. Podobnie jest ze sfeminizowanymi facetami.
Jak już pisałem niedzisiejszej, nie wyobrażam sobie świata złożonego z ludzi - mentalnych hermafrodytów, dla których jedynym wyróżnikiem płci będą ich zewnętrzne, fizyczne atrybuty. Wcale nie mam ochoty żyć w takim świecie.
Przy okazji warto zauważyć, że my - mężczyźni jesteśmy obecnie między młotem, a kowadłem. Z jednej strony kobiety szukają w nas cech utożsamianych, jako typowo "męskie", z drugiej zaś chcą, abyśmy byli romantyczni, wrażliwi, czuli i tkliwi. Czy te cechy można ze sobą pogodzić? Z pewnością jest to bardzo trudne. No więc obecnie z jednej strony słychać, że mężczyźni, to rozmiękczone, sfeminizowane osobniki, tylko przez przypadek zaopatrzone w jakieś szczątkowe, fizyczne atrybuty męskości, z drugiej zaś - że są to szowinistyczne męskie samce, itp. określenia.
Przy okazji pojawiło się zjawisko mężczyzn typu "macho", którzy w powszechnej świadomości są na wskroś męscy, ale przy okazji pogardzają kobietami - myślę, że właśnie o takich przypadkach pisze violinka w swoim poście. Dla mnie to jest patologia. Zgadzam się, że często spotykana. Ale jednak patologia.
Myślę, że większość mężczyzn szanuje kobiety. Nie mam co do tego wątpliwości. Potrafimy też być odpowiednio wrażliwi i czuli. Jeżeli tego nie okazujemy na co dzień - to dlatego, że wychowano nas na "twardzieli". Ale wcale nie jesteśmy nieczuli. Trzeba tylko umieć się przebić przez nasz zewnętrzny "pancerz". Dlatego Drogie Panie - zastanówcie się czego szukacie w nas - mężczyznach. Bo najłatwiej jest krytykować. Pamiętajcie, że wedle buddyjskich wierzeń powrócicie ponownie na ten świat, ale tym razem w ciałach mężczyzn. A wówczas role się odwrócą i to my - przyszłe kobiety, będziemy Was krytykować. No i co wtedy?
http://vallejo.ural.net/1978/005.jpg