Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

piątek, 28 września 2007

Hanka i Marek w krzywym zwierciadle.

   Dziś rzucę "na ruszt" taki raczej psychologiczny temat, zresztą bardzo ściśle związany z blogami.

   Hanka i Marek poznali się wirtualnie w Sieci, prowadząc swoje własne blogi.
   Oboje są po 40-ce, jednak ich losy potoczyły się zgoła odmiennie.
   Hanka jest mężatką i od lat żyje w udanym związku wraz z mężem i dwójką dzieci.
   Marek jest od dawna po rozwodzie, jednak wciąż żyje samotnie. Co prawda zdarzają mu się przelotne romanse, jednak żadna kobieta jakoś nie może przy Marku zagrzać dłużej miejsca.
   Zarówno Hanka, jak i Marek nadal aktywnie prowadzą swoje blogi, w których opisują zarówno swoje obecne przeżycia, jak też, różne swoje życiowe doświadczenia i przemyślenia. Oboje piszą też dla siebie komentarze na obu ich blogach.
   Jednak w trakcie ich wirtualnej znajomości wyniknął między nimi pewien spór.
   O co chodzi?
   Oddajmy na chwilę głos bohaterom postu.

   Hanka
Ten Marek! Zmienia kobiety, jak rękawiczki, a przecież z jego postów wyraźnie przebija samotność i pewien smutek. Doskonale to wyczuwam. Ale jak mu to piszę, to za każdym razem nie zgadza się z moją opinią. Ciekawe dlaczego?  Może na tym swoim blogu nie jest po prostu do końca szczery?

   Marek
Ta Hanka to chyba sobie myśli, że wszystkie rozumy pozjadała. Sądzi, że na podstawie paru zdań, w których opisuję tylko niektóre zdarzenia ze swojego życia, przejrzała mnie na wylot. Oczywiście, że na swoim blogu piszę szczerze, ale to są tylko niewielkie fragmenty, a właściwie strzępy informacji. Przecież blog, to nie jest to samo, co mój dokładny profil psychologiczny.

   Hanka
Jeśli Marek mnie nie oszukuje i faktycznie pisze całkowicie szczerze na swoim blogu, to chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, jak wiele informacji nt. autora można wyczytać na podstawie jego bloga. Myśli, że się doskonale kamufluje, tymczasem zarówno jego charakter, jak i jego rzeczywiste obawy i lęki, widać jak na dłoni. Doskonale wyczuwam w jego postach niektóre jego rozterki duchowe, jak np. to, że brakuje mu kobiety, no takiej stałej partnerki życiowej, którą mógłby szczerze pokochać i się z nią wspólnie zestarzeć. Dobrze widzę, że dokucza mu ta jego samotność, wyczuwam też lęk przed samotnym starzeniem się. Marek może mi długo zaprzeczać, że wcale tak nie jest, ale ja to czytam, oczywiście, także, a może przede wszystkim "między wierszami". Widzę to niemal w każdym jego poście. A może jemu się wydaje, że jak czytam, to już nie myślę? Dlaczego on zaprzecza czemuś, co przecież wyraźnie widać na jego blogu?

   Marek
Ech, ta Hanka przyczepiła się do mnie, jak rzep do psiego ogona. Czy jej się wydaje, że ona jest jakimś piepszonym wirtualnym psychologiem? Dlaczego ona mnie cały czas ocenia po tych kilku zdaniach, z których składają się moje posty? Najpierw czyta te moje posty, a potem zlepia je w jakąś swoją całość, pomimo tego, że każdy z nich jest integralny i niezależny. Wydaje jej się, że tych parę zdań, to już jestem cały ja. A to przecież nieprawda! Ona mnie w ogóle nie zna i nawet, jeśli będzie czytała mój blog w nieskończoność przez setki lat, to i tak nigdy mnie dobrze nie pozna, bo nie sposób dobrze poznać człowieka tylko i wyłącznie na podstawie jego bloga. Bo ja nie oddaję siebie całego w swoich postach, to, co piszę, to zaledwie pewien wycinek mojego życia. Niech ona lepiej już sobie daruje te wszystkie swoje opinie na mój temat, bo ja i tak wiem, że tak naprawdę, to nic o mnie nie wie.

   Tyle mają do powiedzenia na swój temat Hanka i Marek.
   A Waszym zdaniem, kto ma rację w tym sporze? Załóżmy w tym miejscu, że Marek na swoim blogu rzeczywiście pisze szczerze, bo to jest przecież warunek sine qua non do naszych dalszych rozważań.
   Czy rację ma Hanka, która uważa, że udało jej się za pomocą bloga Marka poznać go bliżej?
   Czy też rację ma Marek, który jest zdania, że nie można oceniać ludzi tylko po ich blogach, bo to znacznie zawęża i wypacza naszą ocenę?
   A może prawda leży mniej więcej, pośrodku, co oznacza, że oboje mają trochę racji, ale trochę też się mylą?
    Czy można poznać charakter człowieka, pokusić się o stworzenie jego portretu psychologicznego, wyczuć jego często nie do końca uświadomione obawy i lęki, dostrzec, co go "gryzie", tylko i wyłącznie na podstawie jego bloga?
   Jak myślicie?