No cóż, to były mocno szajbnięte trzy miesiące /wtajemniczeni wiedzą o co chodzi/.
A co u mnie nowego? Co robiłem przez te trzy miesiące jako Smurff?
Całkiem sporo - pisałem wiersze, z których pierwszy publikuję już w tym poście. Sporo też myślałem nad scenariuszem kilku nowych opowiadań, które też mam nadzieję za jakiś czas opublikować na tym blogu. No i wreszcie zacząłem robić to, co mi już od dłuższego czasu chodziło po głowie, a mianowicie blog z linkami do Waszych blogów. Ale o tym będzie mowa w moim kolejnym poście.
Po tym krótkim wstępie przejdźmy do wcześniej zapowiedzianego wiersza. Czymś w rodzaju uwertury do niego niech będzie ten utwór grupy Myslovitz. Może pozwolę sobie tutaj zacytować kawałek refrenu, bo za każdym razem gdy słyszę te słowa, dają mi one do myślenia.
"...sam dobrze wiesz
że upadamy wtedy gdy
nasze życie przestaje być
codziennym zdumieniem..."
że upadamy wtedy gdy
nasze życie przestaje być
codziennym zdumieniem..."
Niżej zamieszczony wiersz może nie jest jakiś szczególnie optymistyczny, ale jego przesłanie powinno być czytelne.
Dedykuję go Impulsywnej oraz Violince.
*****************************
błagam
zabierz mnie stąd
ja nie chcę tutaj być
nie tu
gdzie wartość człowieka
stanem konta się mierzy
gdzie wszędzie widzę
kretyńskie
sztuczne uśmiechy
gdzie już nikt
w nic
nie wierzy
spoglądam przez okno
na ulicę
ale cóż to
nigdzie
nie widzę ludzi
tylko samotne wstęgi pojazdów
stojących w korkach
niczym
drgające
barwne kokardy
a więc witaj
bezduszny stalowy tłumie
witaj w czasach pogardy
błagam
zabierz mnie stąd
daleko
jak najdalej
od kultu brzęczącej mamony
od wichru obojętności
od huraganu zakłamania
spraw
bym nigdy więcej nie słyszał
natrętnego wycia potępieńców
którzy wciąż
chcą mnie zarazić
toksyczną żądzą posiadania
uwolnij mnie
z kajdan duchowej niewoli
wyrwij
z objęć dusznego marazmu
który mnie przenika
proszę
zabierz mnie stąd
weź mnie tam
gdzie pachną kwiaty
gdzie nie ma fałszu
gdzie wciąż
cicho gra
jakaś cudowna muzyka
tam będę mógł
taplać się
w srebrzystym księżycowym pyle
lub spacerować
po barwnym łuku tęczy
chwytając w dłonie
słoneczne promienie
będę się trzymał
tej pięknej
świetlistej poręczy
błagam
zabierz mnie tam
zlituj się nade mną
tak bardzo cię proszę
bo tutaj
już wszystko można kupić
tutaj
już wszystko
przelicza się
na judaszowe
srebrne grosze
a jednak
w skrytości ducha
dobrze wiem
że zabrać mnie tam
nie możesz
bo nigdzie nie ma
takiego miejsca
które sobie wymarzyłem
lecz dopóki tu jestem
pomóż mi być
abym mógł
kiedyś
sobie samemu
powiedzieć
nie miałem zbyt wiele
ale dla mnie wystarczy
wystarczy
że byłem
A na koniec mam coś w rodzaju małego pocieszenia. Wprawdzie napisałem, że nigdzie nie ma takiego miejsca, ale nie jest to do końca prawda, bo zawsze możemy odbyć muzyczną podróż w jedno z takich miejsc. Na przykład tutaj /zapraszam/.