Tak dla odmiany chciałbym dziś zaprezentować coś w rodzaju „małego smurffowego Harleqina”
Opowiadanie dedykuję Paniom z mojej Loży Komentatorów – Jaguśce, TMisi, Wusi, Aki, Dejanirze, Impu, Marcie, Reni oraz Dorci.
Tak, tak Drogie Panie, Wam też wreszcie coś się od Smurffa należy za to, że w ogóle macie ochotę, aby od czasu do czasu tutaj do mnie zajrzeć
Miał tylko kilka godzin, ale nie żałował tego, że tu przyjechał. Pięknie położone miasteczko od razu zachwyciło go swoim urokiem. Tutaj wszystko było jakieś inne, a zwłaszcza ludzie, którzy nigdzie się nie śpieszyli. Przechadzali się spokojnie w te i we wte chłonąc niezwykłą atmosferę tego miejsca.
- Ach, gdybym mógł pobyć tutaj nieco dłużej, aby się trochę zrelaksować – pomyślał z żalem.
Wiedział, że to jest niemożliwe. Miał stresującą pracę, gdzie wszystko było „na wczoraj”. Niestety, następnego dnia była zaplanowana bardzo ważna narada, na której musi być. Po prostu musi. Dlatego przedłużenie jego pobytu w Kazimierzu było nierealne. Miał tego świadomość, ale teraz starał się nie myśleć o pracy. Niezwykła atmosfera tego miejsca sprawiła, że kolejny raz wrócił myślami do Zosi… to urokliwe miasteczko przywoływało dawne wspomnienia… Nagle w jakiś niepojęty sposób znów poczuł jej obecność, jakby krążyła gdzieś tutaj, blisko niego.
- To był wypadek, tragiczny wypadek – powtarzał sobie w myślach. Ale jego serce nie przyjmowało tego do wiadomości. Wciąż ją kochał, teraz nawet chyba jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy byli razem…
- Zosiu, dlaczego mnie zostawiłaś? Czy naprawdę jesteś teraz gdzieś obok mnie? – jego umysł zdawał się wciąż nie przyjmować do wiadomości, że nie ma jej już wśród żywych… chociaż minęły prawie dwa lata od kiedy odeszła…
W pewnej chwili zdecydował się swoje kroki skierować ku Wiśle. Gdy doszedł do nabrzeża dostrzegł alejkę biegnącą wzdłuż rzeki. Skręcił w jej kierunku. Był już zmęczony długim spacerem, dlatego ucieszył się, gdy obok alejki zobaczył pustą ławkę. Była, co prawda, mocno sfatygowana, ale wydawała się czysta. Tylko na środku ławki widniała jakaś czarna plama. Powoli podszedł w jej kierunku, a wtedy zobaczył, że to wcale nie była plama… na ławce ktoś czarnym flamastrem napisał wiersz… miał taki dziwny tytuł… zaciekawiony zaczął go czytać*…
Opowiadanie dedykuję Paniom z mojej Loży Komentatorów – Jaguśce, TMisi, Wusi, Aki, Dejanirze, Impu, Marcie, Reni oraz Dorci.
Tak, tak Drogie Panie, Wam też wreszcie coś się od Smurffa należy za to, że w ogóle macie ochotę, aby od czasu do czasu tutaj do mnie zajrzeć
Miał tylko kilka godzin, ale nie żałował tego, że tu przyjechał. Pięknie położone miasteczko od razu zachwyciło go swoim urokiem. Tutaj wszystko było jakieś inne, a zwłaszcza ludzie, którzy nigdzie się nie śpieszyli. Przechadzali się spokojnie w te i we wte chłonąc niezwykłą atmosferę tego miejsca.
- Ach, gdybym mógł pobyć tutaj nieco dłużej, aby się trochę zrelaksować – pomyślał z żalem.
Wiedział, że to jest niemożliwe. Miał stresującą pracę, gdzie wszystko było „na wczoraj”. Niestety, następnego dnia była zaplanowana bardzo ważna narada, na której musi być. Po prostu musi. Dlatego przedłużenie jego pobytu w Kazimierzu było nierealne. Miał tego świadomość, ale teraz starał się nie myśleć o pracy. Niezwykła atmosfera tego miejsca sprawiła, że kolejny raz wrócił myślami do Zosi… to urokliwe miasteczko przywoływało dawne wspomnienia… Nagle w jakiś niepojęty sposób znów poczuł jej obecność, jakby krążyła gdzieś tutaj, blisko niego.
- To był wypadek, tragiczny wypadek – powtarzał sobie w myślach. Ale jego serce nie przyjmowało tego do wiadomości. Wciąż ją kochał, teraz nawet chyba jeszcze bardziej niż wtedy, kiedy byli razem…
- Zosiu, dlaczego mnie zostawiłaś? Czy naprawdę jesteś teraz gdzieś obok mnie? – jego umysł zdawał się wciąż nie przyjmować do wiadomości, że nie ma jej już wśród żywych… chociaż minęły prawie dwa lata od kiedy odeszła…
W pewnej chwili zdecydował się swoje kroki skierować ku Wiśle. Gdy doszedł do nabrzeża dostrzegł alejkę biegnącą wzdłuż rzeki. Skręcił w jej kierunku. Był już zmęczony długim spacerem, dlatego ucieszył się, gdy obok alejki zobaczył pustą ławkę. Była, co prawda, mocno sfatygowana, ale wydawała się czysta. Tylko na środku ławki widniała jakaś czarna plama. Powoli podszedł w jej kierunku, a wtedy zobaczył, że to wcale nie była plama… na ławce ktoś czarnym flamastrem napisał wiersz… miał taki dziwny tytuł… zaciekawiony zaczął go czytać*…
„
*Biały całun na nieboszczyku*
Ukradłam -
tak, jestem złodziejką
Kradnę myśli
kradnę czas i słowa
Porywam chwile
tworzę ułudę, domysły
Biorę to, co można
bo otwarte – czyli dla mnie
Zabieram wszystko, co się da
bo niczyje – czyli moje
To nie boli
Zdjęłam ten biały całun
zabrałam go Tobie
Musisz się przebudzić
bez niego będzie łatwiej
Nie wolno umierać
dla miłości niemożliwej
A jeśli możliwa
to nie zawijaj jej w całun
Bo już umarła
nie zostawiając śladu
„
*Biały całun na nieboszczyku*
Ukradłam -
tak, jestem złodziejką
Kradnę myśli
kradnę czas i słowa
Porywam chwile
tworzę ułudę, domysły
Biorę to, co można
bo otwarte – czyli dla mnie
Zabieram wszystko, co się da
bo niczyje – czyli moje
To nie boli
Zdjęłam ten biały całun
zabrałam go Tobie
Musisz się przebudzić
bez niego będzie łatwiej
Nie wolno umierać
dla miłości niemożliwej
A jeśli możliwa
to nie zawijaj jej w całun
Bo już umarła
nie zostawiając śladu
„
Zdumiony wpatrywał się w przeczytany tekst, jakby nie dawał wiary, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Po dłuższej chwili wyprostował się i schował twarz w dłoniach…
********************************************
To miasteczko naprawdę miało swój niezwykły urok. Kinga wiedziała to od pierwszych chwil, gdy tylko się tu zjawiła. Cieszyła się, że dała się Aśce wyciągnąć na tę wycieczkę. Właśnie tego było jej teraz trzeba.
Wciąż miała w pamięci tamten dzień, gdy usłyszała to jego wyznanie… wciąż miała w uszach jego słowa, które dla niej zabrzmiały wtedy jak wyrok
- lubię cię Kinga, ale nic poza tym… wybacz, ale nie kocham cię…
Tego się po nim nie spodziewała… była tak zaangażowana w ten związek… wybuchła wtedy płaczem i w emocji uderzyła go w twarz… a on stał przed nią nieruchomo jak posąg… masując jedną ręką obolały policzek, dodał po chwili
- przykro mi… naprawdę mi przykro…
- w dupę sobie wsadź tę swoją przykrość! – wykrzyczała mu ze złością – teraz mi to mówisz, po dwóch latach bycia razem?… po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?
Jeszcze próbował coś jej tłumaczyć, ale już go nie słuchała. Szlochając, szybko spakowała swoje rzeczy i wybiegła z mieszkania. Nie próbował jej zatrzymać. W pierwszym odruchu postanowiła wrócić do matki, ale po namyśle uznała, że z tym zawsze zdąży. Postanowiła zadzwonić do Aśki, która była jej najbliższą przyjaciółką… Godzinę później już dzwoniła do drzwi jej mieszkania…
- Faceci już tacy są, to zimne i wyrachowane dranie… – Aśka nie pozostawiła jej cienia wątpliwości co do sedna męskiej natury – najpierw cię wykorzystają, a później, jak im się znudzisz, to „żegnaj Gienia, świat się zmienia”… Aśka zawsze lubiła dosadne sformułowania, jednak tym razem jej ironiczna konkluzja wcale jej nie śmieszyła…
- Co mi radzisz? - Kinga wiedziała, że zawsze może liczyć na swoją przyjaciółkę i jej pragmatyczne podejście do życia…
- Olej go… to zwykły dupek… na razie wróć do matki, a później coś się wymyśli… No a za jakiś czas obie wyskoczymy sobie do Kazimierza… ty tam odreagujesz swoją miłosną traumę, a ja kolejny raz naładuję baterie… zobaczysz, jakie to cudowne miejsce…
Aśka miała rację… przynajmniej jeśli chodzi o jej wrażenia z pobytu w tym miasteczku…
Przez cały czas starała się o nim zapomnieć, ale nie mogła… jej myśli wciąż błądziły wokół niego… to było silniejsze od niej, nie miała na to wpływu, za bardzo go kochała… ale tutaj potrafiła jednak uwolnić się od tych myśli. Niezwykły klimat tego miasteczka sprawił, że cieszyła się każdą chwilą spędzoną razem z Aśką.
Gdy już zwiedziły rynek i otaczające go uliczki, postanowiły udać się nad Wisłę, aby sprawdzić o której godzinie są rejsy statkiem. Doszły do nabrzeża, a później skręciły w alejkę biegnącą tuż przy rzece.
- Ciekawe, gdzie tu jest przystań? - Aśka rozglądała się dookoła – o popatrz, tam na ławce siedzi jakiś facet, podejdźmy, może on będzie wiedział…
Kinga zerknęła we wskazanym kierunku. Na żółtej ławce z plastiku, mocno wyszczerbionej po bokach, siedział nieruchomy mężczyzna z twarzą ukrytą w dłoniach. Podeszły bliżej. Mężczyzna odsłonił twarz i spojrzał na nie. Miał jasne włosy i niebieskie, bardzo smutne oczy…
- Przepraszam, czy nie wie pan, gdzie jest tutaj przystań rzeczna? – Aśka nie traciła czasu.
- Nie… jestem nietutejszy… ale myślę, że jest tam, dalej – mężczyzna wskazał ręką –zdaje się, że widziałem po drodze tabliczkę z informacją…
- Ach tak… dziękuję panu bardzo – Aśka kiwnęła ręką na Kingę, ale ta nie zwróciła na to uwagi – od dłuższej chwili wpatrywała się w ławkę, czytając to, co było na niej napisane…
- Kinga! Idziesz? – Aśka lekko zniecierpliwiona z uwagą wpatrywała się w przyjaciółkę.
- Czekaj… ten wiersz… jest taki jakiś niesamowity… zupełnie jakby ktoś napisał go dla mnie…
- Co takiego? Te bohomazy wypisane na ławce? Nie rozśmieszaj mnie! Już sam tytuł świadczy o tym, że ktoś nienormalny musiał to napisać! – Aśka machnęła ręką lekceważąco – chodź już na tę przystań, szkoda dnia!
- No proszę… a ja do tej pory myślałem, że ktoś napisał go dla mnie… – mężczyzna wpatrywał się w Kingę leciutko się przy tym uśmiechając, chociaż jego oczy wciąż pozostawały smutne.
- Kinga, to ty ustal tutaj sobie z panem dla kogo jest napisany ten wiersz, a ja sprawdzę ten statek i zaraz do Ciebie wrócę, dobrze?
Kinga kiwnęła głową udając, że w słowach Aśki nie dostrzega ukrytej ironii.
Było coś intrygującego w tym mężczyźnie, chociaż nie do końca widziała, co. Może to był ten smutek widoczny w jego niebieskich oczach, a może to był ton głosu, z jakim wypowiedział ostatnie zdanie…
- Dlaczego pani uważa, że ktoś napisał go dla pani? – mężczyzna spojrzał w jej kierunku.
- Wie pan, jakiś czas temu mój chłopak dał mi kosza – szepnęła w jego stronę trochę dziwiąc się, że potrafiła się zwierzyć obcemu facetowi.
- Przynajmniej żyje… a moja Zosia już od dawna nie żyje – mężczyzna spojrzał w jej stronę i zdając sobie sprawę, że nie mówi zbyt jasno, dodał wyjaśniająco – moja ukochana zginęła w wypadku… szła chodnikiem, gdy nagle wjechał na nią pijany kierowca… - mężczyzna wpatrywał się w piwne oczy Kingi szukając w nich zrozumienia.
- Naprawdę, bardzo mi przykro - dziewczyna ze zrozumieniem wpatrywała się w smutne niebieskie oczy. Teraz znała już przyczynę ich smutku.
Oboje milczeli przez chwilę spłoszeni własną szczerością. Zdawali sobie sprawę, ze nieczęsto się zdarza, aby dwoje nieznanych sobie ludzi w ciągu pierwszych minut znajomości powierzyło sobie nawzajem swoje bolesne, głęboko skrywane tajemnice.
- Dziwne to wszystko… ta ławka i ten wiersz… nie sądzi pan? - Kinga z uwagą wpatrywała się w czarne litery na żółtym tle.
- Tak… zupełnie jakby ten wiersz został tutaj napisany z myślą o… – mężczyzna na chwilę zawiesił głos – ...z myślą o nas – dokończył i uśmiechnął się . Miał miły i ujmujący uśmiech, ale jego niebieskie oczy wciąż pozostawały smutne…
- Kingaa!!! Chodź!!! Za kwadrans statek odpływa! – Aśka krzyczała w jej stronę machając torebką.
- Przepraszam… muszę już iść… a czy pan już kiedyś pływał statkiem po Wiśle? – zapytała go nagle, z uwagą wpatrując się w smutne niebieskie oczy.
Zabrzmiało to jak zachęta… Kinga dopiero po chwili uświadomiła to sobie i było jej trochę głupio z tego powodu.
- Tak, widzę, że musi pani już iść… – zawiesił głos na chwilę, po czym dodał – a wie pani, że to ciekawy pomysł… ja też chętnie wybiorę się tym statkiem w krótki rejs… oczywiście jeżeli panie zgodzą się, abym wszedł razem z nimi na pokład – zażartował wstając z ławki.
W trakcie rejsu po Wiśle rozmawiali podziwiając piękne widoki. Smutny mężczyzna po paru minutach rozmowy przedstawił im się. Miał na imię Karol. Był szefem marketingu w dużej firmie. Podobnie jak one, przyjechał do Kazimierza tylko na jeden dzień.
Po skończonym rejsie postanowili wspólnie udać się na Wzgórze Trzech Krzyży, aby stamtąd zobaczyć panoramę miasteczka. Szli we trójkę, cały czas rozmawiając. Gdy wreszcie weszli na szczyt wzgórza i ujrzeli stamtąd całe miasteczko w pełnej krasie, Kinga od czasu do czasu zerkała w jego stronę. Karol spoglądał to na nią, to na piękny pejzaż widoczny przed sobą. W pewnym momencie ich oczy się spotkały. Wtedy dostrzegła, że w jego wzroku coś się zmieniło… dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ten smutek, który wcześniej widziała w jego oczach, nagle gdzieś znikł…
http://www.destination360.com/europe/poland/images/s/kazimierz-dolny.jpg
Ponownie wybrali się na wycieczkę do Kazimierza niecałe dwa lata później. Tym razem przyjechali we dwójkę – Kinga z Karolem już od ponad roku stanowili kochającą się parę.
Z sentymentem wspominali swoją poprzednią wizytę w tym samym miejscu. Postanowili niezwłocznie iść na nabrzeże, aby znów zobaczyć „swoją” ławkę. Jakież było ich rozczarowanie, gdy w tym samym miejscu stała nowa, wygodna ławka, a po starej nie było ani śladu.
- No tak… tamta zdecydowanie nadawała się już do wymiany - ze smutkiem w głosie stwierdził Karol.
- Tak… ciekawe czy na tej nowej też zacznie się czyjaś znajomość aż tak brzemienna w skutki – żartobliwie dodała Kinga.
- Kto wie… zwłaszcza jak ktoś kiedyś jakiś intrygujący wiersz na niej napisze – rzucił Karol mrugając do niej wesoło jednym okiem.
Nic nie odpowiedziała, tylko wymownie wystawiła twarz w jego kierunku. Przygarnął ją do siebie i lekko pocałował. Delikatne dotknięcie jego miękkich i ciepłych ust sprawiło, że nabrała ochoty na jeszcze.
- Kocham cię Karol… – szepnęła.
- Ja też cię kocham… przecież wiesz…
Pocałował ją jeszcze raz. Tym razem pocałunek trwał dłużej i był bardziej namiętny.
Zaszli na przystań rzeczną, ale statek odpływał w rejs dopiero za godzinę. Postanowili spędzić ten czas w małej, przytulnej kawiarence. W tle cicho rozbrzmiewała spokojna, nastrojowa muzyka. Kinga przysłuchiwała się przez chwilę, aż uświadomiła sobie, że zna ten utwór… to Randy Crawford śpiewała „Almaz”.
Siedziała i zasłuchana wpatrywała się w swego kochanego mężczyznę.
- Wiesz Kinga, czasem zastanawiam się nad tą ławką i tym wierszem… bo to trochę tak wygląda, jakby tę ławkę i ten wiersz przygotowało dla nas przeznaczenie… nie sądzisz?
- Tak… to rzeczywiście było niesamowite… jakby ta stara ławka z wypisanym na niej wierszem czekała właśnie na nas… Myślisz, że właśnie tak chciało przeznaczenie? Że ktoś wcześniej nieświadomie napisał wiersz na tej ławce, abyśmy właśnie tam mogli się spotkać? Że dokładnie tak miało być, a to wszystko było już wcześniej zapisane w gwiazdach?
- Nie wiem kochana… nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania – Karol mówiąc te słowa delikatnie ujął jej rękę w swoje dłonie – kto wie, może tak właśnie miało być – uśmiechnął się do niej promiennie – pamiętam, ze siedziałem wtedy na tej ławce pogrążony w smutku i tylko gwiazdy wiedziały, że czekam tam właśnie na ciebie…
- Może gwiazdy wiedziały, że czekasz tam właśnie na mnie – Kinga kontynuowała rozpoczętą myśl – ale ja tego wtedy jeszcze nie wiedziałam… a jednak nasza schadzka udała się… czy to nie cudowne?
Karol wpatrywał się w nią rozmarzony. Pomyślała, jak bardzo zmieniły się jego oczy od kiedy się poznali… kiedyś gościł w nich smutek…obecnie zaś płonęły szczęściem.
Piosenka powoli dobiegała końca. Randy Crawford śpiewała właśnie „Almaz, You lucky lucky thing…”.
- Tak Almaz, jesteś szczęściarą – pomyślała – ale my też…
* – cytowany wiersz nie jest mego autorstwa.
Komentarze
Napisz komentarz →
- to ja dzis pierwsza o dziwo !!!! Najpierw podziekuje pieknie za dedykacje .Wiesz juz ze bardzo lubie czytac opowiadania i to wlasnie jedno z nich naprowadzilo mnie na slad Twojego bloga Smurffie drogi .Zawsze wierzylam w przeznaczenie i uwazam ze jak ma cos byc dla nas albo ktos nas ma pokochac ,to mozemy spedzic wiele lat czekajac na cos ,a jeden moment ,jedno spojrzenie w oczy ,czasami stare zdjecie moze zmienic caly nasz los .Pozdrowka
- A dlaczego „o dziwo”? Przecież ktoś musi być pierwszy Jeśli chodzi o przeznaczenie, to są tylko dwie możliwości – albo istnieje coś takiego, albo nie. Mówi się, że jak coś jest komuś pisane, to go nie ominie, a jeżeli tak jest, to by świadczyło, że jednak jest coś takiego jak przeznaczenie Pozdróweczki
- Wiesz, zastanawiam się po Twoim poście czy miejsce, na którym teraz siedzę jest moją ławką przeznaczenia, czy przypadkowa koleją losu..Pozdrawiam
- To zależy, czy w ogóle wierzysz w przeznaczenie. Jeśli wierzysz – to możesz tę ławkę interpretować jako swoją ławkę przeznaczenia. Oczywiście tutaj i teraz.Pozdrawiam.
- No cóż… Twórczość literacka zupełnie nie w moim guście:)
- A o gustach nie należy dyskutować
- No dobrze. W takim razie powiem tylko, że panie, którym zadedykowałeś to opowiadanie, na pewno są zachwycone!:)
- Mam taką nadzieję
- I żyli długo i szczęśliwie…. Tadaaaaaaam!!!! Nie no Smurffie, nie wierzę, że jesteś reumatykiem… yyy… romantykiem sie znaczy
- Jakim tam znów romantykiem! Co najwyżej zgryźliwym tetrykiem! )
- Tekst zdecydowanie reumatyczny Chociaż wiersz – perełka
- Chociaż tyle dobrego
- laczego? laczego? …laczego nie dedykował ty tego utwora la mnie??? ….mój romantyzm doznał takiego bóla, że może się nie otrząsnąć! …podły, brzydki, wredny, nieczuły Smerf. Mebson nie lubić Smerfa!!! Możesz się zrehabilitować czymś o księżniczce i królewiczu …i oby ona nie poprzestała na grochu…;-))))))))))))))))))))))))))))
- Mała wskazówka dla autora uzyskana z dowcipu od Sami…możesz pisać królowa lodu i królowa loda…w zależności czy postać będzie negatywna, czy też pozytywna! )))))))))
- …a zza ławki niech na koniec wylezie coś jakby nostromo i wyrwie im trzewia…;-))))) Sorry ale ja kochać horrory!!!!!!
- …albo niech ich ostro przerżnie! :>Np. piłą łańcuchową
- Mała wskazówka dla Mebsona – nazwy bywają mylne – „królowa loda” często w praktyce okazuje się nazbyt oziębła! )))
- a laczego Mebson nie lubić Smerfa?Wszystkie wróble na dachach ćwierkają, że latego, bo Mebson kochać szajbę! ))Mimo to, będę starał się zrehabilitować w oczach Mebsona – jak napiszę kiedyś opowiadanie nt. sado-maso, to dedykację ma jak w banku! ))
- …jeno bez seksu niech bendzie …bo mebson jest wstydliwy i sie zrumieni nadmiernie! Wskazówka dla Smerfa: bo ta jest właśnie postacią negatywną…a nie ta druga…;-)))))))))))))))))Ps…dlaczego nie przeczytałeś mego wpisu z 10 stycznia…był dedykowany wszystkim panom…
- …no dobra…może to i był z 13 stycznia… albo jeszcze inny..;-)))
- …a propos…bardzo milusia nocia, taka słodziuchna, pozdrowlaśki, buziole i te jak tam im…papatki…;-))))))))))))
- Oooch, jakie milusie te Twoje komentarzyki Mebsiuneczku! ))))))
- No to zdecyduj się kobieto!
- …Smurff doskonale rozumieć Mebsona, bo też jest wielce wstydliwy Wskazówka dla Mebsona: bo już dawno zaprzedała swą duszę, wiesz komu ))P.S.A dlaczego myślisz, że go nie przeczytałem?Wcale nie był dedykowany wszystkim panom… teraz mi wierzysz?Rozumiem, że życzysz sobie jakiś widomy znak mojej obecności pod tym postem?Jak mnie ładnie poprosisz, to kto wie… tylko sobie za wiele nie obiecuj! ))
- Kiedyś siedziałam na ławce -tez w Kazimierzu- z jednym chłopakiem , myśląc, ze to „ten”. A to miał być inny….Smurfie, gdybym była miłośniczką Harlequinów czytałabym Cie od rana do wieczora ! )***
- No masz ci los!To Ty nie jesteś miłośniczką Harlequinów Kocurku? Taka romantyczna dzioucha? ))
- Juz nie, bo ciagle mi sie makijaz rozmazywal przy ich czytaniu )
- Doskonale Cię rozumiem, bo mnie też się rozmazywał )))))))
- Plec zmieniłeś, czy cós ? ))
- Jeszcze nie, ale nigdy nic nie wiadomo! ))))))
- A mnie się podobało gdyby tak jeszcze w życiu bywało )Ciekawe gdzie jest moja ławka przeznaczenia ? czy w ogólegdzieś jest no ale o tym nie mówi ani opowiadanie ani wiersz.Piosenka trafnie dobrana lubię ja .Pozdrawiam Smurffie choćnie czytuję harlekinów ale takie romantyczne treści lubię )
- Byłbym mocno zaskoczony Basiu, gdybyś mi napisała, że nie lubisz czytać takich historii Przecież Ty masz romantyczną duszę, prawda? Pozdrawiam
- Oj prawda Smurffie prawda , może nawet zbyt romantycznąi nieprzystosowaną do współczesności .Pozdrawiam cieplutko )
- Wiesz co, Basiu? Lubię Panie, które mają romantyczne dusze! ))
- Harlequinów nie czytam, a przeznaczenie – uważam – jest tchórzliwym poddaniem się losowi w niektórych przypadkach. Poza tym ja nie szukam; ja znajdujęi Losowi prawie nic nie przypisuję (((-;Za dedykację dziękuję i piękną muzę, ale się rozmarzyłam przez Almaz. Lubiłam ją sobie nucić, gdy miałam naście lat … ;D
- Twoja nieprzejednana postawa względem przeznaczenia Impu, przypomina mi wioślarza, który dziarsko chwyta wiosło do ręki i mówi „to ja decyduję dokąd będę płynął”, po czym spycha łódź na wodę i płynie.. wprost pod prąd rwącej rzeki Starałem się dobrać odpowiednią piosenkę do charakteru opowiadania. Miło mi, że Ci się podoba Pozdróweczki
- W poprzednim wcieleniu byłam pstrągiem tęczowym, więc dla mnie ta sztuka to bułka z masłem (((-;
- No, chyba że tak! )Ale w tym wcieleniu nadal ikry Ci nie brakuje! ))
- Facet z ikrą, to chłop bez jaj. Mam nadzieję, że mnie nie obrażasz (((-;
- A co Ty, facet jesteś? ))
- Ponoć szeryf w spódnicy (((-;
- Hehe, oczami wyobraźni od razu widzę gwiazdę na Twoim biuście i dwa zwisające colty u bioder
- Mnie wystarczy w torebce jedynie zawsze dobrze naostrzony kozik komandoski ;PKuba Rozpruwacz chyba też była kobietą ((((-;
- Hehe, będę o tym pamiętał jak Cię spotkam w realu, cobyś gardła mi czasem nie poderżnęła! ))
- Weź tę piękną zbroję, zza której kawałek lica odkryłeś … (((-;
- Czy mam przez to rozumieć, że faceci w zbrojach Cię kręcą?
- No witaj,witaj Smurffie romantyku.A gdzie „momenty?”.ja się zapytowywuje?.(hahaha).A tak poważnie,podobało mi się,bo tak naprawdę może być i w życiu.Tak jak napisałam w swoim poprzednim poście,w różny sposób ważą się ludzkie losy.Ta ławeczka dała początek czegoś pięknego,spotkały sie dwie zagubione dusze.Opowiadanie przyjemnie sie czyta,i nastraja optymistycznie.Piosenka the best..oddaje nastrój.Pozdrawiam milutko łypiąc jednym ślepiem.haha:)))..a smokom to sie nic nie dedykuje?osz Ty!!! buuuuuu..i Wisła znowu powiększy swoje koryto,przez Ciebie od łez smokowych:(..(hahahaha)
- No witaj,witaj romantyczna Krakowianko ”Momentów Ci się zachciewa? )) Hehe, w takim razie będziesz chyba musiała poczekać na szajbę, bo to on się w „momentach” specjalizuje! Tym razem rzeczywiście starałem się napisać coś optymistycznego i do tego z happy-endem, bo gdybym cały czas pisał tylko smutne opowiadania, to po jakimś czasie przylgnęłaby do mnie etekietka „wiecznie smęcącego Smurffa”, dlatego od czasu do czasu, tak dla równowagi, trzeba też napisać coś bardziej optymistycznego Mnie też ta piosenka się podoba i myślę, że pasuje swoim nastrojem do charakteru tego opowiadania.Cierpliwości.. kiedyś na pewno doczekasz się ode mnie jakiejś specjalnej dedykacji Smoczyco ))
- Pisz Smurffie tylko optymistyczne opowiadania,a szybciej wiosna zawita.W sercach też.To opowiadanie wcale nie jest harleqinem…kiedyś takowe mi wpadły w ręce jak leżałam w szpitalu (dawno temu)..i tam przez cały rozdział kochankowie patrzyli sobie w oczy,następny rozdział całowali się..i zanim doszłam do końca…to ho…ho..A może jakiś horrorek?jakieś wampirki?krwiożercze bestie?haha.Pozdrrr:)))
- Haha – myślisz, że wiosna szybciej zawita, bo Smurff będzie pisał optymistyczne opowiadania? )W sercach to być może, ale za oknem, to raczej wątpię To opowiadanie jest harleqinem… tylko takim smurffowym, trochę filozoficznym )Horrorek??? Zadziwiasz mnie Krakusko! Od kiedy Ty lubisz horrorki? Może Ci się pomyliło z melodramatami? ))Dobrej nocki
- Uwielbiam harleqinowo-podobne opowiadania …ciągle wczytuję się pomiędzy filozofami, politykami, zagmatwanymi historiami prozaików, poezją przepełnioną surowością codzienności..czasem chce się i to żaden wstyd, pobujać w obłokach….bo to takie lekkie, łatwe i przyjemne…a dlaczego nie pomarzyć…choć na chwilę….a i bez tego, a może właśnie dlatego, co jakiś czas, w różnych miejscach siadam na takiej ławce..całe życie pełne jest takich ławek…..ano wiersz we mnie tkwi tylko jeden…..życie….szczęśliwe piękna piosenka…..wspaniała dedykacja, za którą dziękuję…i ślę buziaka :* *gdzieś mi się tutaj skojarzył „Wielki Gatsby”, pewnie żeby przełamać atmosferę czystego romantyzmu ..i te słowa z tejże powieści: „tak oto dążymy naprzód, kierując łodzie pod prąd, który nieustannie znosi nas w przeszłość”pozdrawiam serdecznieP.S. a ta szczególna ławeczka zapewne znajduje się w muzeum Romantyzmu )
- W takim razie miło mi, że udało mi się trafić tym opowiadaniem w Twój gust Dorciu Mówisz „czasem chce się i to żaden wstyd, pobujać w obłokach”, ale przecież jest wielu ludzi szczęśliwie zakochanych, dla których takie opowiadanie jest chlebem powszednim, bo oni to znają z autopsji…Myślę, że na każdego z nas czekała lub czeka taka ławka, tylko że jedni mają to szczęście, że ją znajdą, a inni błąkają się całe życie i tej ławki nie znajdą… los nierówno nas obdziela.. jednym daje więcej, innym mniej…Cieszę się, że piosenka Ci się podobała Już od jakiegoś czasu chciałem Wam coś zadedykować, aż pomyślałem, że to jest właśnie odpowiedni moment Co do tego cytatu… ładny, nawet bardzo ładny Pozdrawiam wieczornie
- Hmmm…ja wiem, że są takie pary zakochanych…i związki, które trwają…tylko tego romantyzmu często brak, bo najczęściej z biegiem czasu, on się gdzieś ulatnia…jak kamfora…a wtedy każda z kobiet (być może i mężczyznom się to zdarza) „ucieka” do krainy marzeń…a coś Ty myślał…rozejrzyj się dookoła Czyli są różne odcienie samotności….a romantyzm trwa dość krótko, szczególnie jeśli się nie pielęgnuje związku…lub po jakimś czasie się stwierdza: co ja tu robię, z tym człowiekiem?”…jaka ławka? toż to pomyłka jakaś była? albo przeznaczenie – ponieważ bez tego, nigdy by się człowiek nie dowiedział czego w życiu nie chce…a czego chce? mniejsza z tym Pozdrawiam Smurffie
- Owszem, ulatnia się ten romantyzm, oj ulatnia, chociaż nie musi… to zależy przecież od ludzi…Odcieni samotności jest chyba tyle samo, ilu jest ludzi… każdy człowoiek czuje się czasem samotny, może nie w każdym etapie jego życia, ale w pewnych sytuacjach dość boleśnie to odczuwa, przynajmniej tak sądzę. Z tą ławką to się raczej z Tobą nie zgodzę… myślę, że każdy człowiek miło przechowuje taką „ławkę” w swoich wspomnieniach, bo kojarzy mu się z czymś miłym i przyjemnym, a takie wspomnienia miło zapisują się w ludzkiej pamięci.A jeśli chodzi o przeznaczenie, to ludzie czasem do końca życia tak naprawdę nie wiedzą, czego chcą w życiu, wciąż tylko szukają…Pozdrówki Dorciu
- No wiesz mój drogi Smurffie nie zawsze chodzi o zgadzanie się lub nie z rozmówcą ja skrzętnie połączyłam i dość miękko przeszłam z tematu ławki (jako pomyłki) do przeznaczenia (czyli stwierdzenia, że ławka była potrzebna)……chyba rozumiesz…pozdrawiam Smurffie
- Oczywiście zgadzanie się nie jest obligatoryjne, a więc nie stanowi warunku sine qua non; chodzi mi raczej o zaznaczenie mego stanowiska w omawianych kwestiach. Czy to jest dla Ciebie jasne, Dorciu? ;P
- Jasne..dopóty, dopóki wyrażasz się dość jasno jeśli przestaniesz, to ja postaram się dostosować do języka, którego używasz (lub wplatasz)..pomimo trudności.. a w konsekwencji zawstydzę Cię, używając tego bardziej zrozumiałego…wszechstronnego..pozdrawiam
- Mam nadzieję, że w dalszym ciągu nie przestanę wyrażać się jasno i nie będziesz musiała dostosowywać się do mojego języka, a w konsekwencji nie będziesz musiała mnie zawstydzać Pozdro
- No ja nie mam z tym problemu…ale Ty, który ograniczasz się czasami do zamiennika moich słów na swoje…też raczej nie masz z tym problemu …a wiesz, że moja wyobraźnia poniosła mnie do słów piosenki Ewy Bem „Bądź mężczyzną”….co wcale nie jest zobowiązujące nie wiem czy to dobry kontekst, ale coś w tym jest…prześmiewczego )
- Skoro zamiana słów brzmi sensownie, to czemu nie? Osobiście nie przepadam za utworami Ewy Bem
- No to fajowo !! ;DJa również nie jestem fanką Ewy Bem, ale tej Pani należy się jakiś szacun, za jazzujący głos, teksty wyśpiewane itd……a poza tym tak mi się jakoś „przyplątała” pozdrawiam sielsko-anielsko
- Znaczy się, smurffowo – odlotowo! Jasne, że szacun, ale jedno z drugim nie musi iść ze sobą w parze.Pozdrawiam przekornie
- Cześć Smurffie W takim razie, dziękuję Ci za miłą niespodziankę, w postaci dedykacji Co prawda, w Harleqinach namiętnie się nie zaczytuję, ale raz na ruski rok – czemu nie, tym bardziej, że jest on szczególny )Czasami ma się wrażenie, że wszystko gdzieś tam, zostało już znacznie wcześniej ukartowane… „coś”, musiało się zdarzyć i zakończyć właśnie tak, a nie inaczej… czasami „przypadki” niszczą lub zupełnie krzyżują nam plany, innym razem tzw. zbiegi okoliczności bywają o dziwo aż nadto łaskawe… Hmm, nawet w Twoim opowiadaniu wszystko miało swój cel i znaczenie…Wiesz, co? Pomału dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie przez przypadek, pośród tylu różnych ścieżek, akurat znalazłam się na tej wiodącej do Twojego bloga )Pa
- Witaj Dejaniro Lubię sprawiać miłe niespodzianki, więc jeśli ta była miła, to mi także jest miło Przyznam Ci się, że celowo wtrąciłem do tego opowiadania ten pierwiastek deterministyczny, aby skłonić czytelnika do pewnych przemyśleń. Co prawda pisałem już na ten tamat i to w dwóch postach, ale to samo pytanie zadawane w opowiadaniu, to jednak coś innego, takie pytania bardziej wpływają na wyobraźnię czytelnika i ułatwiają zastanowienie się nad tematem przeznaczenia, który dla mnie jest wciąż bardzo ciekawy. Mówi się często, że co ma być, to i tak będzie, ale jednocześnie życie uczy nas, że są pewne szanse dane nam jednorazowo i obrazowo rzecz ujmując, albo znajdziemy tę swoją ławkę, albo nie; jeśli ją znajdziemy to zdążymy tramwajem do szczęścia, jeśli nie, to tramwaj pojedzie pusty…Mówisz, że to nie był przypadek z tym moim blogiem? W takim razie mam dla Ciebie pewną lamigłówkę – ten post napisałem w ten sposób, ze stanowi też pewną analogię do mojego bloga – ciekaw jestem, czy odgadniesz, co mam na myśli? Pa
- > Lubię sprawiać miłe niespodzianki, więc jeśli ta była> miła, to mi także jest miło Ja wręcz uwielbiam być mile zaskakiwana – i tak też było, więc wszystkim nam jest miło Pamiętam Twoje wcześniejsze posta na ten temat. Widzisz, czasami nt. przeznaczenia miewa się ambiwalentne odczucia, ponieważ z jednej strony chce się mieć świadomość, że jest się panem swego losu natomiast z drugiej strony, życie dość często uświadamia nam, iż tak do końca nie sprawujemy jednak nad nim całkowitej kontroli. Niby zawsze mamy jakiś wybór (wolna wola), niby zawsze jest jakaś alternatywa, niby… a póżniej jak pokazuje nam życie, nie zawsze tak jest w istocie (zaplanowało dla nas zupełnie coś odmiennego) – w związku z czym, czasami musimy przyjąć i poddać się temu, co zesłał nam los, tym bardziej, kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi na to wskazują. Dlatego też, kiedy spoglądam wstecz, kiedy analizuję pewne sploty okoliczności…, to widzę, że wszystko to, co niejako wbrew mojej woli się wydarzyło, było po coś, służyło czemuś innemu, ku czemuś innemu mnie pchało… i ostatecznie ułożyło się w dość spójną, logiczną całość. A że nie zawsze po mojej myśli, to już szczegól… Dlatego też, coraz bardziej wierzę i utwierdzam się w przekonaniu, że jadnak istnieje przeznaczenie i czasem pewne zdarzenia odbywają się wg jakiegoś ustalonego już wcześniej porządku (choćby np. przychodzimy na świat w miejscu i czasie, którego sobie wcale nie wybieramy, mamy takich, a nie innych rodziców, nie wybieramy dotkliwych cierpień, itd…)Tak, masz rację, życie nie zawsze daje nam drugą szansę. A jeśli nawet, to my i tak na ogół jej nie dostrzegamy…Haha, dziwnym zrządzeniem losu się tutaj znalazłam, prawda? Hmm, co też Ty mogłeś mieć na myśli? Co prawda, aż taka przenikliwa to ja nie jestem ) Ale jeśli miałabym się doszukiwać analogii między Twoim blogiem, a opowiadaniem, to upatrywałabym się jej albo w przystani, albo w rejsie statkiem. I pewnie spudłowałam, bo kto jak kto, ale Ty jesteś wyjatkowo trudnym „orzechem do..” Pa
- > Ja wręcz uwielbiam być mile zaskakiwana – i tak też było,> więc wszystkim nam jest miło Hehe, w takim razie chyba jesteś kobietą z krwi i kości, bo wydaje mi się, że każda kobieta tak ma )Podobno co komu pisane, to go nie minie… jeśli ta sentencja jest prawdziwa, to znaczy, że istnieje coś takiego jak przeznaczenie… Spekulacje na ten temat trwają chyba od początków ludzkiej świadomości i będą trwać nadal, bo całą rzecz nie da się udowodnić empirycznie, ani też jej zaprzeczyć.Masz rację, niektóre powtarzające się sytuacje z naszego życia zdają się wskazywać, że coś takiego jak przeznaczenie jednak istnieje…Muszę przyznać, że lubię ten temat, zauważ przy okazji, że wiara w przeznaczenie pozwala też mieć pewien dystans do rzeczywistości, bo przecież nie ma się co przejmować swoim życiem, jeśli wszystko i tak już jest z góry przesądzone… niektórzy wobec tego w ogóle przestają dbać o cokolwiek, ale ja myślę, że to jest tylko wygodna wymówka, a wiara w przeznaczenie nie powinna nas zwalniać od odpowiedzialności i pracy nad sobą, wszak w przeciwnym wypadku, gdyby każdy tak uważał, to rozwój ludzkości stanąłby w miejscu Jeśli chodzi o analogię z tym opowiadaniem, to miałem na myśli tę ławkę z zapisanym na niej wierszem – ta ławka to mój blog… a ten wiersz, to moje posty… ta para odnalazła się na tej ławce dzięki temu wierszowi… ja moich czytelników znalazłem poprzez mego bloga, ale to nie blog był tego przyczyną, tylko to, co jest na nim jest zawarte, czyli moje posty… to dzięki nim ludzie mnie czytają. Jest wiele blogów /i wiele ławek/, ale musi być coś jeszcze zawarte na blogu/ławce, aby doszło do czegoś więcej niż tylko przypadkowego spotkania dwojga obcych sobie ludzi To, że pewnego dnia ławka zniknie jest także pewną anologią, ale o tym jeszcze napiszę, nie będę na razie uprzedzał przebiegu wydarzeń, lepiej niech to zrobi za mnie przeznaczenie Pa
- No Ty Smurffik….. Po pierwsze dzięki za dedykacje. Wow….. Wiesz co….. W zasadzie to ja romansów nie czytam, wole medyczne thrillery w stylu Robin Cook, ale …… Musze Ci powiedzieć ze bardzo wzruszające opowiadanie napisałeś. Wierze w przeznaczenie i wierze, ze rzeczywiście ta ławka z tym konkretnym wierszem była przeznaczona dla nich. Mam jednak wrażenie, ze takie historie zdarzają się tylko w filmach… chociaż może i nie. Pozdrowionka wieczorowa pora….
- Dzięki za uznanie Wusi… miło mi… tym bardziej, że należysz do grona Pań, którym dedykowałem to opowiadanie Przeznaczenie to jest fascynujący temat… jedni w nie wierzą, inni nie… a jak jest naprawdę z tym przeznaczeniem, tego nikt nie wie…Chyba nie tylko w filmach… każdy ma swoje chwile szczęścia… i każdy może znaleźć swoją ławkę.. tak myślę Pozdrawiam miło
- No proszę – czyli nie mam monopolu na pisanie pierd.oł:)) Ta – jest najwyzszych lotów, przeurocza i subtelna (mimo to, chyba zrozumiałem)…:)
- Chyba obaj mamy słabość do subtelnych pier.dół Brunciu. I w tym tkwi nasza siła! ))
- Mów za siebie-ja czuję się silny dopiero po wzięciu leków:))
- Masz na myśli viagrę? )))
- Ufff! Ale popłynąłeś harlequinowsko! Zachwytów „och!” i „ach!” nie będzie, choć być chyba powinny, bo takie to śliczne, za serce chwytające i wogóle… Kurczę! Wychodzi na to, żem do cna z romantyzma wyprana, ale cóż poradzę na to, że nie „biorą mnie” takie opowiadania? Zbyt słodkie, zbyt ckliwe, zbyt …przewidywalne…Pozdrawiam cieplutko!;-)
- Ano popłynąłem Moim zdaniem odrobina romantyzmu nikomu nie zawadzi, przyjemnie jest rozmarzyć się trochę i budować taki sielski obraz pod powiekami…Pozdrawiam miło
- Tak powiadasz? Wobec tego jako zadanie domowe poćwiczę budowanie tych „sielskich pod powiekami” jutrzejszego wieczora. Dlaczego dopiero jutro? Bo dziś idę na dyżur, a to nie sprzyja tworzeniu sielskich obrazów (nawet pod powiekami).A dlaczego wieczorem? Wieczór chyba jest tą porą dnia, która najbardziej nastraja w tym kierunku. Czyż nie?;-)Pozdrawiam cieplutko.;-)
- Ćwicz, ćwicz Violu takie ćwiczenia z pewnością Ci nie zaszkodzą Każda pora jest dobra na takie ćwiczenia, a jeśli chodzi o nastrój, to najlepiej jest ćwiczyć takie coś, gdy nastrój jest podły i czujesz się zdołowana, bo takie sielskie obrazki pod powiekami z pewności pozwolą Ci odzyskać dobry nastrój i równowagę ducha Pozdróweczki
- Niech tylko nie jadą do Kazimierza, bo objazd jest koło mnie i nie moge przejść spokojnie na drugą strone ))
- Och wybacz Ajwi, nie miałem o tym zielonego pojęcia, gdybym o tym wcześniej wiedział, umieściłbym akcję w jakimś innym malowniczym miejscu )
- Bardzo zgrabnie Ci to wyszło, MUWR* )) Rzeczywiście, takie przypadki skłaniają człowieka do myśli, że gdzieś w gwiazdach jest jego los zapisany… Czasami jest tak, jakby cały świat pomagał nam ze wszystkich sił lub wręcz przeciwnie…Popołudniowe Ci zostawiam :*
- Dziękuję Ci za uznanie MUWD* Lubię czasem snuć takie dywagacje nt. przeznaczenia, ten temat wydaje mi się całkiem niezły do wplątania go do takiego romantycznego opowiadania.Właśnie jest tak, jak piszesz – czasem wydaje się jakby natura sprzysięgła się za czymś lub przeciwko czemuś i każde kolejne zrządzenie losu uparcie powiela ten sam schemat Wieczorne moje :*TWR
- zeby tak sie kazdemu moglo przytrafic kiedys… ale na to trzeba chyba zasluzyc… piekne opowiadanie Smurffiasty, typowo babskie ale i tak wiersz jest the best…
- Dzięki Oxy, prawdą jest, że pisałem to opowiadanie przede wszystkim z myślą o kobietach Życzę Ci takiego właśnie scenariusza lub czegoś w tym stylu
- nowe – kobiece- alterego? czy tylko anima?
- Co prawda planuję kiedyś napisać post pt. „Kobieta we mnie”, ale może nie uprzedzajmy przebiegu wypadków )
- No i czemu,no i czemu,no i czemu się tak poryczałam?Petronela=Brydzia=Bogusia
- Bo się odezwała w Tobie Twoja romantyczna dusza Brydziu, pewnie dlatego
- Uhm….chlipu,chlip….bo przeczytałam jeszcze raz.
- Nie płacz Brydziu, już nie będę! )
- Wiedziona dziwną intuicją zajrzałam do Ciebie Smurffie.Cóż widzę?.. Ławka przeznaczenia.Dedykacja. ( m.innymi dla mnie ).Całun na nieboszczyku. Powiało grozą na moment .Gdyby nie „Almaz”…mmmm, nie przeczytałabym drugiego harlequina w życiu.:)))Pozdrawiam
- No właśnie Aki… może to była Twoja intuicja, a może przeznaczenie… któż to wie? Faktycznie, śródtytuły mogą sugerować jakąś grozę, ale samo opowiadanie jest raczej lekkie i nie ma nic z horroru No i w ten sposób przeczytałaś drugiego harlequina w swoim życiu… widocznie tak chciało przeznaczenie Pozdrawiam
- O jakże jestem zaskoczona! pozytywnie oczywiście:) i ta zbiorowa dedykacja. Nikt nigdy nie napisał dla mnie wiersza a tu proszę: opowiadanie (ups! moja córka napisała dla mnie wiersz, przepraszam Cię córuś, że zapomniałam:)) a poza tym nigdy nie byłam w Kazimierzu, hm… muszę to zmienić, to gdzie ta ławka dokładnie? Pozdrawiam czwartkowo,
- Miło mi, że udało mi się tak pozytywnie Cię zaskoczyć Reniu Coś miłego od Smurffa też Wam się czasem należy, przynajmniej raz na dwa lata Wybierz się kiedyś do Kazimierza, z pewnością nie będziesz żałować, to miejsce naprawdę ma swój urok A ławka – tam jest sporo ławek – chyba musisz znaleźć tę swoją… a może już znalazłaś? )Pozdróweczki
- Jadę! to już postanowione, jeszcze po drodze wpadnę na dzień do Sandomierza:)) byle do wakacji… pozdrawiam wieczorową porą P.S. wierzysz w przeznaczenie?
- No to życzę udanej wycieczki Reniu, Sandomierz też piękne miasto, warto zwiedzić, zwróć uwagę na te przerażające obrazy w tamtejszej katedrze, mną to wstrząsnęło, powiedziałem dzieciom, aby na nie nie patrzyły.Pa
- zapamiętam:)
- A co do przeznaczenia… w skali makro /powstanie życia i wszechświata/ wierzę, co napisałem w poście „Nie wierzę w przypadki”, ale w skali mikro, raczej nie, myślę że mamy wolną wolę, chociaż niektóre zdarzenia wydają się być nam przeznaczone.
- Mogłabym tak czytać i czytać i wcale mi nie przeszkadza, ze wiersz nie jest Twój. Jakoś mi do Ciebie pasuje.
- Czytaj do woli Luzi, miło mi, dzięki
- Kradnie myśli?Kradnie czas i słowa ?…..przez to ją tak bardzo ,bardzo boli głowa.
- No proszę, nawet Skrzat – wierszokleta tutaj zawitał
- Chociaż w kosmosie różne dzieją się dziwyTo skrzat „wierszokleta ” nie jest myśliwym.Ale myślący na różne strony na samym początku załapał posta wątek.:) Najpierw ostrożnie treść jego ocenił.Pierwszą swą myśl… wrzucił tak ..od niechcenia.Teraz stwierdził bezsilnym swym móżdżkiem małym…Dość już domysłów i wszelkich waśni.Tę sprawę trzeba naukowo wyjaśnić.!Ale już pora na mnie i mam mało czasuMuszę teraz lecieć do swojego lasu.Zapinam swoje szelki wyłączam kabelkiNabieram tchu w płuca …. i pędzę .. bo czas na mnie …ale póżno już !….o kruca!!:)Pozdrowienia poranne wysyłam dla Ciebie Ja z tego miejsca na ziemi do Ciebie ……..taaaaamm… na nieebieeeeeee !:)))
- Dziarski poetycki skrzacieMój mały kamracieByły już tutaj różne dziwyAle z Ciebie dziw prawdziwyTwoje skrzacie rymowankiMyśli Twoich układankiZawierają rzeczy sednoA więc nie jest mi wszystko jednoCo mi napiszesz w kolejnym komciuA póki co, witaj w moim domciu
- Witam Cię w Twoim domciu Mój Smurffie gościnny.Dzisiaj cel mojej wizytybędzie trochę inny.Chcę tylko byś wiedziałZem ja nie jest dziw Ani żadne dziwyJa jestem skrzat skromny I bardzo uczciwy.Kiedyś robiłem sobie w kosmos Takie małe ucieczkiLecz stwierdziłem Szkoda mi czasu na takie wycieczki.I powiedzieć Tobie chcę Powiedzieć muszę ..Spotykałem tam w kosmosie Harcujące dusze.Jedne były radosne inne były smutneByły też sympatyczne i były okrutne. Chociaż tu na ziemiNigdy ich nie spotkałem Ale tam w kosmosie Dobrze wyczuwałem.Smutno mi było bardzo Gdy mnie podejrzewano Ze jestem jakimś świrem Czy też energetycznym wampirem.Jakżem to wszystko widział I na to czasem patrzył Tom sie sam siebie Okropnie przestraszył.Pomyślałem sobie Chyba tu udział jest Sił jakich nieczystychTrzeba będzie zrobić jakieś egzorcyzmy.Najgorsze są jednak różne domysły.Bo niszczą bardzo delikatne zmysły.Trzeba w końcu uciszyć chaos wyobraźni.Spokojnie trzeba wszystko rozważyćBędzie wówczas się żyło dużo przyjemniej No i dużo raźniej.Teraz skrzat cicho siedzi nic nie kombinujeBo się bardzo boi ,że znów coś zepsuje .Dzisiaj Cię już żegnam miły gospodarzu.Niechaj Ci się tam w kosmosie Jak najlepiej darzy.
- Miły skrzacieCzytałem Cię dziś przy porannej herbacieI za tego „dziwa” chciałbym Cię serdecznie przeprosićWybacz, że musiałeś to przeze mnie znosićRzecz jasna mówiąc „dziw” nie miałem na myśli nic złegoAni, że jesteś taki czy owaki, tego i owegoNic z tych rzeczy, skrzacie drogiMiałem na myśli wyłącznie Twoje ambitne wymogiPisania rymowanych komentarzyCo niejednemu komentatorowi tylko się marzyBo do pisania takich komentarzyNie wystarczy li tylko uśmiech na twarzyTrzeba pomyślunku ciutkę, talentu odrobinęStąd miałem wówczas lekko zdziwioną minęI tym „dziwem” Cię uraczyłemPrzez co jak widzę małe faux pas Ci uczyniłemRacz wybaczyć Smurffowi tę wpadkęNajlepiej od razu puść mimo uszu tamtą moją gadkęZapraszam Cię teraz w moje kosmiczne rewiryGdzie będziemy sobie wirtualne winko piliI opowiadali sobie bajki jak to Smurff ze SkrzatemAlbo pisali cudowne wiersze… a zatemWitaj jeszcze raz na moim blogu Skrzacie MiłySpróbuję wytężyć wszystkie moje siłyI za każdym razem w podobnym stylu Ci odpisywaćChociaż nie będę ukrywaćŻe pisanie rymowanek nie idzie mi tak składnieJak pisanie prozą – ale za to takie komcie wyglądają ładnieReasumując, mam nadzieję, że jeszcze nieraz mnie odwiedziszA po cichu liczę nawet na to, że się tu zasiedzisz
- Wybaczam Ci tę wpadkę Smurffie zawstydzonyMimo wszystko będę czasamiZaglądać w Twe kosmiczne strony.Ja tam cudownych wierszy Pisać nie potrafię Czasami mi tylko wychodzą Rymowanki takie.Mnie to przyszło na starośćKiedy tracę już zębyTakie rymy dzisiaj Same wylatują mi z gęby.Zajrzę znów do Ciebie kiedyś Na to winko wirtualne Zaproszenie przyjmuję Więc to jest aktualne.
- Cieszę się zatem niezmiernieŻe me przeprosiny przyjęte zostałyJak też me zaproszenieByłby to dla mnie problem niemałyGdybyś wzgardził mą gościnnościąI oświadczył mi, że następnego razu nie będzieZmartwiony byłbym wielceI szukałbym Cię wszędzieNa szczęście raczyłeś wstąpićW me kosmiczne progiA myślę że to dopiero początekNaszej gwiezdnej drogiNie przejmuj się wierszamiOne czasem piszą się sameWystarczy inspiracja i Trochę WenyAby otworzyć na oścież poetycką bramęSkoro takie fajne rymowankiSame Ci z gęby wylatująTo znak, że blisko CiebieTakże bardziej zacne formy przesiadująA małe party w kosmosiePozwoli Ci znaleźć odpowiednie słowaA więc wskakuj w mego srebrnego zeppelinaA o resztę niech Cię już nie boli głowa
- Nie, no nie, Ty mnie już rozbrajasz Mówisz to poważnieCzy se robisz jaja.Ja z Tobą Smurffie na kosmiczne party?Ty sobie stroisz chyba ze mnie jakieś żarty.Hmmm….może się jednak odważęMożemy zobaczyć co nam czas pokaże .Bo okazja do takiej podróży Może mi się w życiu nie powtórzyć .Ale nim wsiądę do Twego zeppelina Sprawdź najpierw dobrze Czy tam nie jest podłożona jakaś mina .Zajrzę tu znowu do Ciebie Jak mi czas pozwoli.Najpierw obowiązki !!Bo mnie szef okrzyczy. /
- Widzisz Smurffie mój stan euforii?Czy to dobrze wróży naszej wspólnej podróży?
- Twój stan euforii miły Skrzacie wyczuwam doskonaleNim jednak na to kosmiczne party pofruniemyMam do Ciebie jedno małe „ale”Ale nie powiem Ci go teraz, zachowam w tajemnicyA na razie skoczę do mej smurffowej piwnicyBy zabrać na to party butelkę doskonałej soczewicyZapewniam Cię, że w zeppelinie żadna mina nie jest podłożonaAle jedna mina będzie tam na pewnoA mianowicie Twoja mina wielce zdziwionaGdy na kosmicznym party wpadniesz w stan nieważkościSzybko się przekonaszŻe zawsze pragnąłeś tej kosmicznej lekkościMożesz mieć wówczas bardzo zdziwoną minęRozważ więc wszystkie za i przeciw…Zanim nałogowcem moich kosmicznych party Ciebie uczynię
- Już mam minę wielce zdziwioną Po tym tajemniczym „ale”Soczewica z piwnicy nie interesuje mnie wcaleChyba nic nie będzie z naszej wspólnej drogiMimo, ze nie jestem podatny na żadne nałogiW żadną podróż kosmiczną chyba z Tobą nie wyruszę Bo masz diabła rogi Chociaż przyznam … aniołka duszę )
- Miły SkrzacieWidzę, że się zląkłeś nie na żartyI pod znakiem zapytania jest terazNasza wspólna wyprawaNa kosmiczne partyNo cóż…Jeśli nie chcesz pofrunąć tam ze mnąSrebrzystym zeppelinemJeśli nie chcesz raczyć sięMoją soczewicą albo też półsłodkim winemNie musisz…Nie ma dla CiebiePrzymusu żadnegoMam sporo innych chętnychNie zostawią mnie samegoA co się tyczyMnie i mojej duszyTo sam już nie wiemSzczerze prawiszCzy tylkoNawijasz mi makaron na uszy?