Gdy dorośliśmy i poszliśmy do szkoły
Spotkaliśmy tam kilku nauczycieli którzy chcieli
Skrzywdzić dzieci w każdy możliwy sposób
Nabijając się
Z każdego naszego czynu
I odsłaniając każdą słabość
Nie ważne jak głęboko schowaną…
Pink Floyd „The Happiest Days of our Lives” /fragment/
http://www.thewallanalysis.com/Pictures/MovieShots/Brick2-1.jpg
Czy pamiętacie tę scenę w filmie „The Wall” Alana Parkera kiedy uczniowie przychodzą do szkoły, potem zakładają maski i stają na ruchomej taśmie, a następnie jeden za drugim spadają do leja wielkiej machiny przeznaczonej do mielenia mięsa? Jeśli nie pamiętacie, to nic nie szkodzi – macie dziś okazję, aby dokładnie sobie tę scenę przypomnieć… a ten fragment powinien Wam w tym pomóc…
W następnym ujęciu omawianego filmu pokazana jest maszynka do mielenia mięsa wyciskająca zmieloną mięsną masę. Jest to oczywiście pewien symbol. Co symbolizuje ta zmielona mięsna masa? Zapewne ma to zasugerować widzowi, że szkoła zamiast być miejscem w którym młodzi ludzie uczą się życia, staje się wielką złowrogą machiną, gdzie uczniowie poddani są odpowiedniej „obróbce”. Szkoła zmienia ich na tyle, że po jej opuszczeniu już nie posiadają tych wszystkich indywidualnych cech, które posiadali wcześniej… trudno o bardziej krytyczny, a jednocześnie bardziej dosadny obraz instytucji, której zadaniem powinno być odpowiednie wyedukowanie i przygotowanie młodych ludzi do dorosłego życia…
Gdy myślę o moich nauczycielach, wtedy właśnie ten obrazek staje mi przed oczami…
http://www.thewallanalysis.com/Pictures/MovieShots/Brick2-6.jpg
Dlaczego o tym piszę? Bo kilka dni temu nauczyciele mieli swoje święto…
W czasach kiedy ja chodziłem do szkoły też było takie święto, ale nie było z tego powodu wolnego dnia – gospodarze klas składali nauczycielom życzenia, wręczali kwiaty i zaczynały się zwykłe lekcje. Obecnie jest to dzień wolny. No cóż, widocznie lobby nauczycielskie pożałowało wolnego dnia innym branżom słusznie uznając, że przydałby się wolny dzień, aby wytrzeźwieć po tym całym „świętowaniu”. Oczywiście piszę to z pewnym sarkazmem, ale można domniemywać, że jednak jest w tym także pewne ziarno prawdy.
http://www.thewallanalysis.com/Pictures/MovieShots/Brick2-2.jpg
Powiem to wprost. Eufemistycznie rzecz ujmując, nie przepadam za szkołą, ani za nauczycielami. Eufemistycznie, bo swoją bardziej dosadną opinię wyraziłem już wcześniej w tym komentarzu. Dlaczego tak krytycznie odbieram nauczycieli? Ponieważ o większości nauczycieli, którzy stanęli na mojej ścieżce życiowej nie mogę powiedzieć niczego dobrego. Byli to służalczy wobec poprzedniego systemu, obłudni, wredni i złośliwi ludzie, którzy bynajmniej nie mieli zamiaru mnie wyedukować w taki sposób, abym mógł się uczyć wciąż pozostając sobą . O nie, to było dla nich za proste. Oni przede wszystkim usiłowali mnie złamać, po swojemu przerobić. Na co? Na tę przemieloną, bezkształtną mięsną masę z filmu Alana Parkera…
Uczniowie to nie byli dla nich ludzie, to był tylko taki „ludzki materiał, który należało poddać obróbce”…wiele razy dali mi to odczuć… a różnorodne szykany, naśmiewanie się, czy też traktowanie uczniów „per noga” były na porządku dziennym… to była norma… zaś nauczyciele, którzy traktowali uczniów jak ludzi, to był wyjątek od tej normy…
http://www.thewallanalysis.com/Pictures/MovieShots/Brick2-4.jpg
Było – minęło… i tylko jak czytam ten post Violinki, nauczycielki z długoletnim stażem, która zastanawia się czy nie lepiej było zostać krawcową, bo zawód który wykonuje nie ma prawie żadnego społecznego szacunku, wtedy zastanawiam się, dlaczego tak jest. Dlaczego zawód nauczyciela nie ma społecznego szacunku? Czy nie jest tak, że spora część naszego dorosłego społeczeństwa ma wspomnienia podobne do moich? A wtedy trudno jest mówić o szacunku… może właśnie tutaj ten przysłowiowy „pies” jest pogrzebany?.
http://www.thewallanalysis.com/Pictures/MovieShots/Brick2-5.jpg
Kończąc ten mój gorzki post chciałbym życzyć obecnym nauczycielom, aby zawsze widzieli w uczniach ludzi, a nie „ludzki materiał, który należy poddać obróbce”.
Życzę, aby ich uczniowie wspominali ich po latach ciepło i z sympatią, a nie tak gorzko, jak ja…
Życzę, aby swoim działaniem nie tworzyli właśnie takiej szkoły – wielkiej złowieszczej machiny, jaka była pokazana w filmie Alana Parkera…
Komentarze
Napisz komentarz →
- Witaj, coś marnie się udzielasz ostatnio w sieci.Marnie mam na myśli mało.Nauczyciele działają w jakimś systemie, który jest chory .Oni również podlegają prawom, które sobie sami tworzą .To zbytnio sfeminizowany zawód a szkoda.Znam kilka nauczycielek są moimi koleżankami i nie o wszystkich mogę powiedzieć ,że się do tego zawodu nadają .Dzieci trzeba lubić i szanować jeśli sprawiają kłopoty wychowawcze rozwiązywać je a nie karać kolejną jedynką lub wyśmiewaniem.To nie jest łatwy zawód ale wykonuje go zbyt wielu zupełnie przypadkowych osób , które krzywdzą nie uczą .
- Witaj, no marnie się udzielam, to fakt Myślę, że i dawniej i teraz przydałoby się nauczycielom trochę więcej pokory… bo są przekonani o własnej genialności i wyjątkowości, a tymczasem jest właśnie tak, jak piszesz – do wszystkiego trzeba mieć powołanie – a do zawodu nauczyciela to już w szczególności.Pozdrawiam.
- Musisz mieć naprawdę złe wspomnienia ze szkoły )
- No cóż, jak widać nie wszyscy mają dobre wspomnienia z tego okresu
- No no Smurfie chyba miałeś naprawdę nieprzyjemne przeżycia z nauczycielami. Według mnie z nauczycielami jest tak jak z przedstawicielami każdej innej profesji. Trafiasz na fajnych i trafiasz na beznadziejnych, trafiasz na przychylnych i na tych co sprawiają wrażenie że pracują za karę. Miałem okazje spotkac w swoim życiu różnych nauczycieli. Na szczęście spotkałem też doskonałych pedagogów i ludzi którym wiele zawdzięczam. Pewnie gdyby nie oni byłbym teraz zupełnie gdzie indziej. Pozdrowienia z „Zakątku…”A.http://blogowy-zakatek.blog.onet.pl
- aaa no i zapomniałem… zapraszam też na stare polityczne śmiecie http://polskainietylko.blog.onet.pl
- Witaj, pewnie masz rację, raz się trafia na lepszych, raz na gorszych… c’est la vie…Przyznaję, że trochę zapomniałem o Tobie, zaraz Cię odwiedzę w Twoim „zakątku”, pozdrawiam
- Ostatnio i ja byłem mało aktywny w blogowym świecie: życie zawodowe nie pozwoliło na tak duże życie w wirtualnym świecie jakby się chciało. No ale nadrabiam zaległości.
- Aż taką traumę masz za sobą?Współczuję… I to tak było na każdym etapie edukacji?Niech przynajmniej teraz Twoim dzieciom dobrze się w szkole dzieje Pozdrawiam
- Dziękuję, miło że się odezwałaś Krysiu, pozdrawiam
- no, to mnie się jednak trochę upiekło… u mnie w liceum ta „zła” część nauczycieli była równoważona przez grono nauczycieli matematyki, którzy typowymi belframi nie byli, gdyż byli to naukowcy /niektórzy światowej klasy/, którzy lali na system, a ich lekcje to był zupełnie inny świat… ci pierwsi mniej więcej co pół roku chcieli mnie wyrzucać ze szkoły, bo na mielenie mózgu byłem wyjątkowo oporny, ci drudzy zawsze wtedy stawali w mojej obronie… niemniej jednak szkołę jako instytucję postrzegałem podobnie, jak Ty… były oczywiście różne wyjątki… bardzo, na przykład, sympatycznie wspominam nauczycielkę /o paradoksie!/ rosyjskiego ))))…
- Nauczyciele akademiccy to już zupełnie inna para kaloszy… gdy się studiuje wszystko jest już zupełnie inne, bo studentów traktuje się już jako dorosłych, bez tej całej cholernej pryncypialności, z jaką na ogół byli traktowani uczniowie w tych szkołach, do których uczęszczałem…Pzdr.
- nie tak do końca, jeśli chodzi o studia… na UW /wydz. matematyki… itd/ owszem, było luzacko, to była enklawa opozycji… ale SGPiS /obecne WSH/, na który potem trafiłem, kojarzył mi się z jakąś szkółką partyjną /więc wróciłem na UW, ale to już inna baja )))/…
- Ja nie neguję, że niektóre wyższe uczelnie były przesiąknięte „najbardziej słuszną ideą”, ale sam stosunek do studentów był już na zupełnie innym poziomie niż to było w szkołach.
- jasne, zgoda… bo przecież inna gadka jest z dorosłym człowiekiem, inna z dopiero dorastającym… jeszcze inaczej było w podstawówce, o tym już nawet wcześniej nie wspominałem… tam było czarno-biało… „my” vs. „oni”, z jednej strony „oni”, którym chodziło o „porządek” jako taki /inaczej „święty spokój”/, z drugiej my, żywe, aktywne dzieciaki działające według kodeksu podwórka… wiesz, dla mnie temat „szkoła” wyraźnie dzieli się na etapy… założyłem /być może niesłusznie/, że piszesz o fazie „średniej” i raczej do niej się odniosłem…
- W moim przypadku ta faza średnia praktycznie pokrywała się z fazą „przedśrednią”, czyli cały czas czułem się traktowany jak zwykły śmieć… może dlatego tego jakoś szczególnie nie rozróżniałem…
- Mądry post, bo widziany problem twoimi oczami po latach.Ja nie mam az takich niemiłych wspomnień,bo trudno mi do jednego wora wszystkich wkładać.Mialam i nieciekawych nauczycieli,którzy odklepali lekcje,potem szybka kartkowka..ale byli i tacy,co potrafili zaciekawić,że po lekcjach w domu już – zaglądało się tu i tam..i szukało ..Niemniej w czasach mojej młodości faktycznie więcej było takiego odklepywania lekcji,a jak ktoś miał inny punkt widzenia..to nieraz było kwitowane..co?- chcesz być mądrzejszy ode mnie?siadaj! nie dyskutuj!..Dlatego ja sobie czesto dyskutowałam z koleżanką na lekcji..:P)..i uwagi były..a jakże!…Najmilej wspominam nauczycielke od geografii w podstawówce..to ona mnie „rzuciła”w świat książek podróżniczych,jej lekcje mogły trwac,trwać…i jeszcze..ile ciekawych dyskusji,filmów..No i WF!..cudowna lekkoatletyka,biegi,skok wzwyż,w dal..Matematyka tez była na wysokim poziomie w szkole średniej..nauczyciel lubil pokazywać różne rozwiązania…ja w sumie lubilam ten przedmiot.Poruszyles ważny temat…bo szkoła nie tylko powinna zaciekawiać,ale też rozwijać konstruktywne myślenie,wlasne punkty widzenia.I szacunek do tych co inaczej myślą…Uczyć dyskusji…Zycie to nie tylko matematyka…bo niesie za sobą rożne opcje,rożne rozwiązania.Uczniowie to nie tylko bezkształtna masa do przemiału…to zywi ludzie z otwartymi mózgami.Mają swoje prawo widzieć inaczej niż to co powie nauczyciel..Kurcze..chcialam skrótowo..i znowu mi nie wyszło!..:P)))Pozdrawiam serdecznie:)))
- Ja nie wiem, czy to mądry post… dla mnie przede wszystkim ten post jest gorzki… i powiem Ci, że bardzo bym chciał napisać, że tamten okres, podobnie jak moje dzieciństwo, wspominam ciepło i sympatycznie… ale to by było oszustwo, bo tak nie było…Oczywiście trafiali się różni nauczyciele i niektórych wspominam ciepło i z sympatią… ale większość z nich stanowili podli, zakompleksieni, niewyrozumiali i malutcy ludzie, którzy w mojej ocenie zdecydowanie rozminęli się z powołaniem…Owszem, szkoła jest potrzebna – powinna uczyć młodych ludzi i ich rozwijać. Ale nie łamać ich charakterów, nie walczyć z ich osobowością uruchamiając do tego całą szkolną machinę… nie po to jest szkoła i nie po to są nauczyciele, oni powinni być przyjaciółmi i autorytetami dla młodych ludzi, a nie ich wrogami.Pozdrawiam Cię miło
- Witam ! Ja kolei mam wspomniena takie ze szkol w ktorych bywalam ! Podstawowka w malej miescowosci , nauczycielka jeszcze przedwojenna .Karala nas biciem linijka po rekach ,czasami sie kleczalo pod sciana , w okresie jesiennym robilismy jej porzadki na ogrodzie .Fajnie bylo , bo caly dzien spedzalismy na powietrzu i pracowalismy fizycznie .Duzo nas nauczyla naprawde , bo byla bardzo zyciowa kobieta .Liceum ? tu juz bylo inaczej .Miasto i inni ludzie .Renomowane liceum z wielka tradycja i profesorzy z duza dawka ambicji wlasnej .Balam sie na poczatku kazdego z nich , ale pozniej nauczylam sie tak balansowac ,zeby mi jak najmniej wyrzadzili krzywdy w psychice .Ratowaly wagary , koledzy i kolezanki .Dzis wlasniej tej szkole zawdzieczam wieloletnie przyjaznie .Nawet z paroma belframi wypilsmy piwko na spotkaniu w szkole po 34 latach .Wiec chyba nie mam do nich wstretu .Jak w zyciu ..byli kiedys obecni ,cos mi tam przekazali a pozniej to juz ja jestem za to odpowiedzialna jakim jestem czlowiekiem .Pozdrowka .
- Witaj Marto Każdy z nas oprócz wiedzy wyniósł ze szkoły pewien bagaż własnych doświadczeń i wspomnień. Ja nie miałem szczęścia trafić na dobrych nauczycieli, dlatego moje wspomnienia z tego okresu raczej nie są miłe. Dlatego też od tej pory mam bardzo krytyczny stosunek do nauczycieli i nie sądzę, aby mi się to zmieniło. To jest jak z krajem przez który jedziesz tranzytem i spotka Cię tam coś niemiłego. No i od tej pory Twoje wspomnienia z tym krajem łączysz własnie z tym niemiłym zdarzeniem…Pozdrawiam.
- Witaj – niestety większość nauczycieli jest skoncentrowana wybitnie jedynie na sobie, wiec mielenie maszynka jest tu mało prawdopodobne:))Niemniej – są chlubne wyjątki:)
- Ale ja zawsze mówię, że wyjątki tylko potwierdzają regułę
- Wspaniale przedstawiłeś temat Smurffie. Film Parkera zrobił na mnie ogromne wrażenie, nawet nie pamiętam kiedy pierwszy raz go oglądałam, a w połączeniu z muzyką oddaje przekaz wypływający z treści The Wall. Też coś zapodam:http://tiny.pl/hq2bkJa również nie mam miłych wspomnień związanych ze szkołą. Ogólnie mówiąc, bo chwile były….Myślę jednak, że kulejący system szkolnictwa to jedno, a podejście do edukacji to drugie. Jeśli jest się „buntownikiem” to nie da się przemielić, ani też poddać. Ale są ludzie, dzieci, młodzież, którzy całkiem poważnie podchodzą do szkoły. Ja nigdy! I tak mi już zostało…nie zmieniłam się po latach, a i mam wrażenie, że ów system nie uległ zmianie. Zawsze będą jednostki, które są powołane do zawodu nauczyciela i robią to z prawdziwą pasją, są dobrymi pedagogami,a nie tylko bezdusznymi wykładowcami przelewającymi swe frustracje na podporządkowanych im ludzi….Szkoła podstawowa…hmmm…wyróżnienia i pierwsze poczucie niesprawiedliwości, dość wcześnie, bo w 2 lub 3 klasie…wówczas wyróżniało się uczniów, nie tylko za wiedzę i osiągnięcia, ale również za znajomość z ich rodzicami, włażenie w d.pę nauczycielom, że tak powiem…pamiętam pewne zebranie i bunt całej klasy, że inni też się dobrze uczą, a nie zostali wywołani jako „wybitni”..to było m.in. w mojej obronie. Utkwiła mi taka postawa klasy w pamięci. Mali rewolucjoniści Później byłam „wzorowa”, ale znudziło mi się, było mi bliżej do klasy robotniczej..hehehe..nie wywyższałam się to mnie lubiono A poza tym to wychodziłam z lekcji (np. rosyjskiego) przez okno – Pani była tak znudzona, ze chciałam sprawdzić jej uwagę i jednocześnie rozbawić klasę – a więc wyszłam przez okno, a weszłam drzwiami..powiedziała tylko, że mam usiąść..chyba nie zauważyła którędy wyszłam..hahaha..wpisywanie ocen do dziennika – z historii, za którą nie przepadałam, u Pana Dyrektora, którego wszyscy się bali – a ja średnio – udało mi się, wpisał mi te ocenę do dzienniczka na następnej lekcji )Liceum – babska klasa..brrrr..takie przelęknione „kurki”..no to miałam pole do popisu hahaha..pierwsze papierosy, za przyłapanie na paleniu sprzątałam salę gimnastyczną..ale fajne kółka zainteresowań były..muzyczno – teatralne..słuchanie Floydów przez radiowęzeł…nauczyciele? strasznie nudni..ochrzaniający nas, dojrzewające panienki za głupotę..dość dołujące, ale ja już wówczas nie brałam takich epitetów do siebie..chodziłam na koncerty, to usprawiedliwiałam się, że nie mogłam się przygotować na historię (Pan był saksofonistą, poza tym dziwnym historykiem)..i ok..dopiero w ostatniej klasie nasza wychowawczyni zauważyła moją dojrzałość, bo dziewczyny nadal zawstydzone – miały problemy z przygotowaniem obowiązkowych tematów jakie zakładał program (z przygotowania do życia w rodzinie) – najtrudniejszych podjęłam się ja i koleżanka…mając lat 18 uciekłam z domu, na Mazury – mama nie pozwoliła mi jechać z paczką znajomych – bez powodu, a z nadmiernej troski oraz z z powodu zapędów do rządzenia..Jest jeszcze wiele wiele innych takich historii…tylko dzięki temu miło wspominam tamte czasy )Pozdrawiam powieściowo )
- Dziękuję Dorciu Ujęcie tego tematu w kontekście filmu było niejako naturalne… bo jak wspomniałem w poście, wspomnienie z czasów szkolnych przywołuje mi z pamięci właśnie ten fragment wspomnianego filmu. Cały film zrobił na mnie spore wrażenie ale ten fragment ze szkołą to było wrażenie niemal piorunujące, bo w tej scenie Parker oddał całą istotę walki z młodymi ludźmi i ich umysłami…”Buntownicy” zawsze mają najgorzej – bo potem do głosu dochodzi chora ambicja typu „ja tego s…syna usadzę!”… no i zaczyna się ” owo „usadzanie”… a ponieważ młody człowiek jest bez szans w starciu ze szkolną machiną, w efekcie przypomina to kopanie się z koniem… chociaż nie do końca, bo przecież koń nie chce jeździć na jeźdźcu…Donosicielstwo, lizusostwo, a przez niektórych wręcz włażenie bez wazeliny… to wszystko było na porządku dziennym.. w efekcie szkoła była dla mnie wielkim kombinatem ludzkiej hipokryzji… albo czymś w tym rodzaju Z ciekawością czytałem Twoje wspomnienia z tamtych czasów, dziękuję i pozdrawiam
- Ja byłam wówczas „kryptobuntownikiem”, w pewnym sensie…ale miałam następcę – mój bratanek buntował się otwarcie, to samo liceum, kilka, a dokładnie jakieś 4 lata temu..no to zarobił sobie na zawieszenie go w prawach ucznia, przed maturą, na półrocze jedynki z połowy przedmiotów…ale obiecał, że zda maturę, no i dopiął swego )tylko, że to artysta, scenarzysta i reżyser..wjechał z konkursu do prywatnej szkoły Lindy i Ślesickiego w W-wie…spsuło go to nieco (w mniemaniu rodziny), albo ma moje geny..hehehehe..nie chce studiować…cholera jedna…kocham go jak syna ;PCieszę się, że moje opowiastki się Tobie podobały
- No to ja też się pochwalę, że mam jedną artystkę w rodzinie Otóż moja bratanica maluje /obecnie maluje na ASP/ i muszę przyznać /ale tylko tutaj, po cichu/, że nawet coraz to lepiej. Oczywiście wciąż krytykuję te malunki-bazgroły, ale przecież zdrowa krytyka od wuja to najlepsze co może być, aby dostać malarskiego pałera ))
- Do kilku szkół w życiu chodziłam…. Ale dobrze wspominam nauczycieli tylko z jednej……. Chociaż nie wszystkich….. Zdarzyło mi się również „popełnić” szkołę tak zwaną artystyczną….. I z żalem muszę stwierdzić, że NIC tak nie zabija talentu, jak nauczyciele w szkole muzycznej….. A czy lepiej być nauczycielką, czy krawcową…. No cóż, jako krawcowa zazroszczę moim koleżankom nauczycielkom wakacji, kilkunastogodzinnego tygodnia pracy, stabilności finansowej……. Ale zamienić bym się w życiu nie zamieniła!!!!!!! A to, że nie mają szacunku społecznego….. no cóż, ciężko sobie na to zapracowali…….. Indolencją, nieuctwem, chamstwem…….. Pamiętam, miałam nauczycielkę historii w podstawówce…. Była stara jak świat, chora na SM, ledwie chodziła…… Ale wiedzę miała jak cały internet!!!!!!! Mówiła cichuteńko, a wszyscy na jej lekcji siedzieli jak trusie. NIGDY w życiu na nikogo nie podniosła głosu, nigdy nikogo nie upokorzyła, w każdym, najgorszym nawet diable widziała dobro (Boże, jakie banały dzisiaj piszę…..) Ale wszyscy ją uwielbiali. Dzisiaj nie ma takich nauczycieli…… Wybiórcza wiedza, postawa roszczeniowa, brak szacunku dla uczni… To czegóż oni w zamian oczekują?! Pozdrawiam
- Właśnie o to chodzi… na szacunek trzeba sobie zasłużyć własną postawą… nie wymusi się tego ani krzykiem, ani też innymi działaniami nastawionymi na zastraszenie… ja także znałem kilku nauczycieli, którzy w naturalny sposób zdobyli sobie szacunek – u nich na lekcjach było cichutko i każdy na lekcji uważał, bo te lekcje były po prostu ciekawe… ale takich nauczycieli było niewielu… większość była przekonana, że są genialnymi nauczycielami, tylko ci wszyscy podli uczniowie im w tym przeszkadzali, aby mogli rozwinąć te swoje pedagogiczne skrzydła… )Pozdrawiam.
- Witaj-miałam doświadczenia własne-podst.,liceum studia i syna-podst.,zawodowe i liceum..mam też wiele koleżanek nauczycielek…bywało bardzo róznie-ale najczęciej kiepsko….nie każdy może być nauczycielem/a sie pchają/,bo nie umie dawać miłości..a zaczyna od wymagań..co dla mnie z zasady jest błędem..wiekszosć…myśli ,że w Gimnazjum…czy Liceum będą potulne baranki..które „zasłuchają” się w każde słowo, bo o niczym innym nie marzą jak sie uczyć..nauczyciele nie mają na ogół żadnej wiedzy.o dysfunkcjach w rodzinie-role pełnione przez dzieci../.i nie chcą mieć/ co sie dzieje w domach rodzinnych uczniów, którzy..nieraz po całonocnych awanturach czy bijatykach w domu idą wykończeni do szkoły i śpią..lub nie chcą znać źródeł agresji uczniów..nie widzą,że „trawka” z piwem to codzienność/przynajmniej eksperymenty/..a nie wyjątki..że znerwicowani ..wybitni uczniowie też nieraz uciekaja w naukę..i w ogóle nie budują relacji i więzi..Tylko olimpijczycy i wybitni uczniowie się liczą..-to źle… Ale też są jednak wyjątki-sprawiedliwi..z koncepcją wychowawczą..ceniący indywidualizm uczniów…dajacy miłość i poświęcajacy czas-jak ja poczułam się kochana przez panią z 1-4..to nawet jak dostawałam linijką po łapkach za wieczne przeszkadzanie i gadanie-to mi to w ogóle nie przeszkadzało..A o nauczycielach syna zwłaszcza-wychowawcach z podstawówki nie wspomnę-masakra…uwagi, o byle co..że jest śpiacy ..zamyślony i nie uważa..Uwagi to dla mnie dowód bezsilności…
- Witaj Karunia Jak już napisałem w odpowiedzi na poprzedni komentarz – szacunku nie zdobywa się siłą. Nauczyciel, który chce zdobyć szacunek jedynie krzykiem jest z góry skazany na porażkę.Nie twierdzę, że nie ma nauczycieli z powołaniem, którzy niejako automatycznie potrafią wzbudzić w młodych ludziach szacunek i stać się dla nich pewną opoką… ale takich nauczycieli nie jest zbyt wielu, niestety dominują nauczyciele, którzy chcą szacunek wymuszać siłą, a w uczniach widzą wyłącznie przyczynę swoich frustracji.Pozdrawiam.
- Witaj Smurffie Wiesz, ja jednak miałam spore szczęście, bo nie trafiłam na takiego nauczyciela, przed którym musiałabym drżeć ze strachu lub obawiać się z jego strony jakichkolwiek szykan. Niemniej wspólczuję Ci Smurffiku, bo wiem, że też są i tacy nauczyciele, którzy nigdy nie powinni wykonywać tego zawodu, gdyż są wyjątkowo złośliwi i odreagowują swoje frustracje na uczniach. Właśnie takiego pecha, miała część mojej klasy w LO, która to wybrała sobie pewien rozszerzony język. Z tego co pamiętam, moja grupa szła na lekcję na tzw. luzie natomiast oni szli na swoją lekcję zestresowni, przerażeni jak na ścięcie, ponieważ nigdy nie wiedzieli kto tym razem spośród nich stanie się ofiarą i będzie gnębiony, poniżany do końca lekcji. Co prawda po jakimś czasie rodzice tamtej grupy interweniowali u wychowawcy/dyrektora, i zachowanie wspomnianego nauczyciela na jakiś czas się uspokoiło, po czym generalnie można powiedzieć, że większość pary poszła w gwizdek, bo i tak po jakimś czasie znowu wrócił do swoich starych nawyków, może nieco w łagodniejszym wydaniu, ale jednak… i skończyło się na tym, że ‚nauczyciel/szkoła, zawsze mają rację i z nimi nigdy się nie wygra’, a że to już była klasa maturalna, więc każdy z nich, myślał już tylko o jednym – byle tylko wytrzymać do końca…Pozdrawiam miło
- Witaj Dejaniro Wiesz, nie jestem pewien, czy Ty miałaś szczęście trafić na bardziej ludzkich nauczycieli, czy też ja miałem po prostu pecha, że na niewielu takich trafiłem /bo tacy także byli, ale w mniejszości/.No a jak się ma pecha trafić na ten typ nauczyciela, o którym piszesz, a jest ich w szkole co niemiara, to nie ma co się dziwić, że potem człowiek ma właśnie takie wspomnienia – myślę „szkoła”, a mam przed oczami sceny z „The Wall”…Pozdrawiam Cię słonecznie mimo pochmurnej pogody
- Chwileczkę, chwileczkę Smurffie ) Czy Ty przypadkiem, nie insynuujesz mi w sposób dość subtelny, że dlatego nie mam aż tak dojmujących wspomnienień z okresu szkolnego, bo być może miałam w nich taryfę ulgową, mówiąc żartobliwie – ze względu na ‚ładne oczy’ lub poważniej – jakichś tam innych koneksji? A ja pozdrawiam Cię z uśmiechem o zmierzchu
- Och, ależ Ty jesteś wobec mnie podejrzliwa! Chcę Cię uroczyście zapewnić Dejaniro, że nic takiego nie insynuuję, nawet mi to przez myśl nie przeszło. Naprawdę! Mam nadzieję, że mi wierzysz, bo jak nie, to nie wiem w jaki sposób mogę dowieść mej niewinności Pozdrawiam tuż przed północą
- Och, jak Ty mnie umiejętnie podchodzisz ) Smurffie, wobec powyższego, nie pozostało mi chyba nic innego, jak przestać być podejrzliwą wobec Twoich intencji i z gracją wycofać się rakiem… tym bardziej, że możliwości sprawdzenia tego i owego są tutaj mocno ograniczone )Niemniej od czasu do czasu – odrobina powątpiewania jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nieprawdaż? Pozdrawiam i życzę Ci pogodnego dnia
- Znasz mnie już trochę i dobrze wiesz, że wcale nie jestem takim „wirtualnym świętoszkiem” Owszem, lubię czasem coś delikatnie przemycić miedzy wierszami, zapodać pewną sugestię, czy wręcz prowokować Ale w tym wypadku naprawdę nie miałem takiego zamiaru, możesz mi wierzyć. Jeśli czegoś takiego się doszukałaś, to był to absolutny przypadek, zupełnie przeze mnie niezamierzony.Dziękuję i Tobie także życzę miłego dnia
- Mysle,ze to wina poprzedniego systemu. Ja rowniez nie wspominam najlepiej nauczycieli. Nie traktowano nas jak ludzi, nie uczono nas prawdy, nie uczono nas myslenia.Teraz pewnie jest inaczej. Moja corka uczy sie we Wloszech i zauwazyla niesamowita roznice miedzy polskimi nauczycielami a wloskimi. Tutaj kontakt miedzy uczniem a nauczycielem jest bardziej bezposredni, bardziej ludzki.pozdrawiam
- teraz też się nie uczy myślenia, tylko… religii… zastąpiła peerelowski „pnos”…
- a skąd to niby autorytawne stwierdzenie?jesteś katechetą?
- a co?… może nie nazywało się „pnos”?…
- Piotrze..weź mi tutaj rozwiń ten skrót „pnos”, bo myślę, że ogólnie ominęły mnie zajęcia z tego przedmiotu )) a może to regionalny skrót, którego u nas się nie używało…ja do końca edukacji, religii doświadczałam na salkach katechetycznych …a z tego powodu też były „jazdy” – w zależności od charakteru księdza – wykładowcy pamiętam jak takiemu jednemu uparciuchowi tłumaczyliśmy, że niemożliwe jest niepokalane poczęcie, czyli Maryja była w ciąży urojonej i zrodziła z urojenia..urojonego Jezusa..sorry innowiercy PO pamiętam! – a najbardziej to strzelanie, byłam w tym niezła i miałam „5″…a najbardziej z PO to zapamiętałam rozwinięcie przez moją koleżankę skrótu PRL – Polska Republika Ludowa! hahahahahaczy ja wyglądam na ignorantkę…? ;Ppozdrooo
- Propedeutyka Nauki O Społeczeństwie, która z nauką nic wspólnego nie miała, 99% to była czysta propaganda… dyskusje były, i owszem, ale nie był to do końca bezpieczny sport, nawet jak na spory /względnie/ poziom luzu, który w moim liceum panował… tak szczerze mówiąc, to ja już od jakiegoś czasu nie mam nic przeciwko religii w szkole… kolejny samobójczy gol kościoła kat. )))…
- Aaaa!! Taaaak! było coś takiego w liceum – chyba przespałam większość zajęć – ja byłam w kl.ekonomicznej, to zawodowe przedmioty bardziej mnie zajmowały teraz chyba jest WOS, czyli wiedza o społeczeństwie, moje dziecko będzie zdawało na maturze..w sumie pomimo swoich poglądów, ona daje radę z religią w szkole ))
- pnos to było dla mnie takie teoretyczne przygotowanie do życia w komunie… nauczyciele usiłowali nas przekonać, że w komunie żyje się lepiej i wygodniej… ale ja często wówczas pytałem ich, dlaczego w takim razie zrobili „Pewexy”… no i od razu było wiadomo, kogo należy gnębić… )
- No to dostrzegasz Lauro te wszystkie mankamenty, które ja również dostrzegam.Szkoda, że ci włoscy nauczyciele nie nauczyli swoich polskich kolegów, jaka powinna być właściwa relacja pomiędzy uczniem, a nauczycielem… ale dobrze, że Twoja córka już tego nie zazna.Pozdrawiam.
- Oj, Smurffie, jak ja się cieszę, że nie żyłam w tamtych czasach… Heh! Ze szkoły, jak każdy, mam co wspominać i niektórych nauczycieli też wspominam i to nawet miło… Ale głównie tych młodszych oczywiście, a nie wywodzących się jeszcze z PRLu.
- No i masz się z czego cieszyć De, bo to były ponure czasy, a uczniowie nie mieli tyle swobody co dziś.Pozdrawiam.
- O matko Smurff…… Rzeczywiście nie masz miłych wspomnień. Coz mogę dodać….. Sama jestem nauczycielem. Ale nikogo nie miele…… A moje wspomnienia ze szkoły….. Podstawówka była super, z ogólniakiem już gorzej, a na studiach było chyba najlepiej…. Ale tam tez i inni nauczyciele byli . Pozdrowienia
- Nie miel Wusi, nie miel… nauczaj, ale nie miel…Przez to „mielenie” czasy szkolne wspominam z niechęcią.Pozdrawiam.
- Nauczycielom wszystkiego dobrego, nie tylko od święta, a uczniom – dobrych pedagogów.PS. Filmu nie znam, ale płytę- jak najbardziej!Pozdrawiam -
- Przyłączam się do Twoich życzeń Artisie Pozdrawiam.
- no bo nauczyciel to nie zawód tylko rozpoznanie ))))))))) a powiedzenie ‚stare panny i nauczycielki- le do hycla” nic nie traci na swojej aktualności ,powiem ,że jest raczej jeszcze gorzej jak przypomnę sobie” Kwiat Ciała Pedagogicznego” w szkole mojego syna ))Pozdrawiam
- No właśnie, a to powinno być powołanie, ale nie jest, niestety…Pozdrawiam.
- …teraz dla urozmaicenie polećmy po sprzedawcach, zresztą o nich możemy doraźnie …jak nie będzie akurat innych świąt…;-PPs …malkontent z Ciebie…
- O sprzedawcach będzie w następnym poście… Wiem, wiem… marudzę od kiedy się urodziłem.. ))
- ..niemożliwe…czyżbyś puścił mi to płazem…;-))
- niezupełnie… zemszczę się okrutnie… we właściwym miejscu i czasie
- Witaj Smurffie ) jakoś tak się złozyło, ze nie mogłam predzej przeczytac Twojego tekstu, więc komentarz dopiero dziś. W zasadzie to się spodziewałam takich słów. To o czym piszesz, nie jest mi obce, wziąwszy pod uwagę, że jestesmy równolatkami. Kształcili i wychowywali nas mentalnie ci sami ludzie. Gdy pomyslę o moich nauczycielach to w zasadzie widze takich, o jakich piszesz. Polonistka w LO, która obniża mi ocenę z matury, bo się postawiłam i na 1maja nie poszłam deklamować na akademii pierwszomajowej dla notabli miasta i PZPR fragmentu Kwiatów polskich Tuwima. Historyca, która przed matura mówi mi, że więcej niż 3 mi nie da, a gdy na ustnym odpowiadam śpiewajaco nie ma wyjścia i musi postawić mi 4, bo 3 to byłoby już niezłe przegięcie, za co?, za to, że ośmieliłam się na jakimś zjeździe ZHP powiedzieć, że te całe ideały harcerskie to może i sa ładne, ale dlaczego nikt tego nie wypełnia?, że gdy przygotowałam referat o Powstaniu Warszawskim przerwała mi po 10 minutach, bo ośmieliłam się powiedzieć o wojskach rosyjskich za Wisłą, które czekały na wykrwawienie się miasta, a może dlatego, że ośmieliłam się zapytać jak to było z Katyniem? Pan od konsultacji, który mi wprost powiedział, że nie mam zdawac na polonistykę, bo jestem dno i się nie dostanę, dlaczego? bo ośmieliłam się na lekcji powiedzieć, że teatr, który kazał nam oglądać był kawałkiem szmiry, gdy tymczasem dla pana to świetna sztuka była. (nawiasem mówiąc ze wstępnych miałam 5 i 4+, siedmiu kandydatów na miejsce, więc chyba taki głąb nie byłam) Takich przykładów mogłabym mnożyć. Ale ja w odróżnieniu od Ciebie Smurffie pamietam i takich nauczycieli, którzy byli świetni, nie tylko merytorycznie, ale także wychowawczo. Polonistak z podstawówki, która do dzis jest dla mnie wzorem, pani od fizyki w LO, która nie truła polonistom o zadaniach fizycznych, podstawa tylko, a za tym miła, sympatyczna, uśmiechnięta. Pani od angielskiego, może za duzo nie umiała, ale potrafiła docenić, że ktoś robi coś ponadto, co trzeba. Tacy tez byli Smurffie i nie wierzę, że na swojej drodze nie spotkałeś ani jednego przyzwoitego nauczyciela.Moje córki juz na szczęscie mają szkołę za sobą. Mogę o ich nauczycielach powiedzieć to samo co powyżej, byli zakompleksieni, z małą wiedzą merytoryczną, leniwi, nie przykładający się do pracy ale byli tez i tacy, którzy potrafili zainteresować, przyciągnąć do siebie, odkryć w dzieciakach to, co najlepsze. Twój post jest jednostronny, masz oczywiście do niego prawo. Nie bronię nauczycieli, ale może warto zauważyć też tych innych, bo tacy Smurffie są i to tu w polskiej szkole. Jesli pozwolisz zadam Ci pytanie, nie musisz mi odpowiadać a jacy sa nauczyciele Twoich synów? O nich tez powiesz tylko to co złe? Od naszego bycia w szkole za lawką Smurffie szkoła się zmieniła i to nie tylko programowo. Zmieniła się i to bardzo. Już od czasów, o których m,owią fragmenty prac moich uczniów zmieniła się nie do poznania, a to raptem niecałe 15 lat. Nauczyciele tez się zmienili. Zmienili się rodzice, szkoda tylko, że ci pierwsi często wobec tych drugich stają okoniem, a ci drudzy wobec tych pierwszych maja wyłącznie postawę roszczeniową. To rzecz jasna uogólnienie, ale tak jest. A jesli wciąż dostajesz w łeb, bo ktoś musi uzewnętrznić swoje frustracje z dzieciństwa, to wtedy myślisz, że lepiej było zostac krawcową lub nauczycielem, któremu wszystko wisi, bo wówczas ma się spokój. Tylko kurcze dlaczego tak trudno mi się tego nauczyć ? ) Miłegop dnia Smurffie, przepraszam za literówki, ale już nie mam czasu poprawiać.
- Witaj Wiolu A ja z kolei dopiero dziś Ci odpisuję, wczoraj było już późno, a koniecznie chciałem opublikować nowy post, aby już nie patrzeć na te sceny z „The Wall”, bo mnie to trochę dołowało, no i cały czas przypominało mi moje, dość ponure, szkolne czasy. To był gorzki post, ale chciałem jakoś zamknąć tamten okres i „rozliczyć się” z moimi nauczycielami.Czy wszyscy tacy byli? Oczywiście, że nie, były też chlubne wyjątki. Ale jednak większość nauczycieli właśnie taka była, Ty także o tym piszesz, pamiętasz jak było. Jeśli czytałaś tutaj komentarze innych moich Gości, to pewnie zauważyłaś, że większość komentarzy jest dość krytycznych wobec nauczycieli i nie sądzę iż jest to efekt li-tylko blogowej kurtuazji wobec mnie /tak to nazwijmy/, opisanej w poście pt. „Blogonetykieta”.Ty także, mimo że jesteś nauczycielką, patrzysz krytycznie na tamten okres i też jak widzę miałaś „przejścia” z niektórymi nauczycielami. Kiedyś, zdaje się, już Ci pisałem, że z kolei moja polonistka na 3-4 m-ce przed maturą przy całej klasie zapowiedziała mi, że matury z j. polskiego na pewno nie zdam… tak ni stąd ni zowąd, jakby od niechcenia… było to dla mnie oczywiście „wielce budujące”, pewnie dlatego zapamiętałem sobie te słowa już na całe życie… O innych moich nauczycielach nie chcę tutaj mówić, bo na ogół nie wyrastali ponad szarą przeciętność…Kilku nauczycieli wspominam z szacunkiem i sympatią, ale mogę powiedzieć, że to był raczej chlubny wyjątek potwierdzający regułę opisaną w tym poście.Pewnie, że mój post jest jednostronny, ale czy mam pisać banialuki? Piszę jak było, wcale nie wrzucam nauczycieli do jednego worka, nie generalizuję. Piszę tylko o moich nauczycielach, a że pozostał mi pewien uraz z tamtych czasów, to chyba normalne… jak się topisz to też masz potem pewien uraz przed głębszą wodą…Co do obecnych nauczycieli moich synów… też bywają różni, ale faktycznie jest chyba nieco lepiej jak dawniej, widzę jak niektórzy z nich się starają, chociaż nie wszyscy… może też ma tu pewien wpływ mój osobisty stosunek do tych nauczycieli, oni czują, że traktuję ich jak partnerów w procesie wyedukowania moich dzieci i oczekuję od nich konkretnych działań w tym zakresie, ale bez ingerowania w ich psyche… ale jedno wiem, na pewno łatwiej mi się z nimi dogadać niż z moimi nauczycielami, bez dwóch zdań…Tym postem chciałem też wykazać Wiolu, że zawsze są dwie strony medalu, bo przecież są nauczyciele i rodzice, a ci drudzy mają własną opinię nt. tych pierwszych, gdyż patrzą na nich przez pryzmat swoich własnych, nie zawsze sympatycznych doświadczeń… co nauczyciele także powinni brać pod uwagę.A na koniec Ci powiem, że gdybym już został nauczycielem, to raczej bym się nie zastanawiał, czy nie lepiej by było zostać krawcem, tylko starałbym się wykonywać mój wyuczony zawód jak najlepiej… albo bym się przebranżowił Miłego dnia Wiolu, pozdrawiam
- Hej Smurffie ) ja tylko na chwilkę, by jednak coś dopowiedzieć Wspomnienia niezbyt fajne to fakt. Dziś patrzę na polską szkołę i widzę w niej tyle mankamentów, że aż strach i jaśnista mnie często zalewa. Widzę też jednak wiele dobrego, wiele zmian, może właśnie dlatego, że znam to od podszewki. Co do zmainy pracy, najgorsze jest to, że uwielbiam tę pracę, uczenie daje mi wiele satysfakcji to moje powołanie, ale niestety problem nie tkwi w uczniach, ale w rodzicach. Cenię takich jak Ty, którzy widzą w nauczycielu partnera, którzy wiedzą jakie są obowiązki rodzica i czego żądać od belfra. Nie winią za niepowodzenia dziecka tylko jedną stronę, a przede wszystkim nie stawiają dzieciom wygórowanych wymagań, bo niestety jest tak, że rodzice mają aspiracje, których dziecko często nie może spełnić, a potem winny kto? Odpowiedź jedna. Jak mają piątki jest Ok, jak tylko piątki znikają, to…sam sobie dopowiedz. Niestety zauważam, że czasami dzieciaki mądrzejsze od rodziców. I jeśli mam wątpliwości czy zwód dobry, to tylko wówczas, gdy nie pozwala mi się robić tego co robię dobrze, wymaga sie ode mnie olewania, machniecia ręką, a ja tak nie potrafię. Może zabrzmi to nieskromnie, ale uważam, że dobrze wykonuję swoje obowiązki nie interesują mnie programy (tyle o ile oczywiście), ale to czy potrafię nauczyć czy uczniowie rozumieją, czy są efekty. Większość, nie wszyscy oczywiście, otaczają mnie ogólnie powiedzmy – szacunkiem i dotyczy to nie tylko dzieci, młodzieży ale także i rodziców. W tym roku dostałam nagrodę wladz miasta, choć i tak najważniejsze są dla mnie uśmiechy dzieci, zaufanie jakim mnie obdarzają i to, że po latach okazuje się, że „jest pani w naszych myślach, że dzięki pani…”, wiesz co mam na myśli. Gdy szłam na polonistykę wiedziałam, że nigdy nie będę taka jaka moja polonistka w LO, NIGDY i mam nadzieję, że mi się to udaje. Zawsze widzę po drugiej stronie człowieka, nie maszynę od której tylko mam czegoś chcieć. Wiem jak łatwo można skrzywdzić, bo sama tego doznałam, wiem jak łatwo stłamsić, bo próbowano tego ze mną i nigdy nie będę powielała tamtego schematu. Czy jestem wyjątkiem? Skądże!!!! I Takich jak ja jest bardzo wielu, sądzę, że więcej, niż tych, których i Ty i ja pamiętamy ze szkoły. I może dlatego czasami tak bolą ogólne opinie o nauczycielach, jeśli się wie, że wszystkich pakuje się do jednego worka, a do tego worka za żadne skarby świataq się nie pasuje. Myślę, że na tym zakończymy tę dyskusję. Rozumiem Cię aż nadto dobrze. Miłego dnia.:)))
- Hej Wiolu Masz rację, na tym powinniśmy zakończyć tę dyskusję, dla mnie ważne jest, że potrafimy się nawzajem zrozumieć i uznać nawzajem nasze racje. Życzę Ci dalszych sukcesów w Twojej pracy i jak najwięcej tych szczerych uśmiechów Twoich uczniów Miłego dnia, pozdrawiam
- przyznam,że aż mnie zatkało po przeczytaniu tego postu,nigdy nie uważałam nauczycieli za jakieś małe potworki gnębiące dzieci,może dlatego że nie miałam styczności nigdy z „brzydalem” Tobie natomiast się nie dziwię po takich doświadczeniach życiowych,że masz „inny” sentyment do nich ) pozdrawiam serdecznie
- Pewnie po tym poście zobaczyłaś nauczycieli z nieco innej strony… owszem, mam pewien uraz, nie hołubię nauczycieli, ani nie zamierzam im się przymilać, dla mnie to normalny zawód w którym są geniusze, ale też zwykli partacze.Pozdrawiam.
- A jednak wyszedles na ludzi, Smurffie:)) – tamtym na przekor. Chcialabym, by caly ten opisany przez Ciebie horror, byl tylko historyjka skomponowana na potrzeby bloga. Zeby nie bylo w niej ani grama prawdy…
- Może kiedyś, specjalnie dla Ciebie Lauren, napiszę jakieś opowiadanie s-f i wtedy Twoje marzenie się ziści Pozdrawiam.
- Szczerze mówiąc czytając zapowiedź posta o życzeniach dla nauczycieli nie spodziewałam się takiej „antylaurki”…;-) Kiedyś – bardzo dawno temu – sama chciałam być nauczycielem. Jakoś nie wyszło. Teraz wiem dlaczego – nie lubię mielonych papek!;-)A tak poważniej. Na swojej drodze spotkałam różnych nauczycieli. Wielu z nich zdawało się być ilustracją cierpiętnika, którego dotknęło powiedzenie „Obyś cudze dzieci uczył!”. Toteż swój zawód traktowali jak dopust Boży. Byli jednak i tacy, którzy nie licząc się z konsekwencjami potrafili nie tylko stanąć po stronie powierzonej im trzódki, ale i tej trzódce w główkach to i owo rozjaśniali…