Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 26 stycznia 2010

"Chabry z poligonu"... czyli halucynacje muszą być...

No kurczę... zebrało mi się na wspomnienia sprzed około 25 lat... a ich efektem stał się ten post...

Maj.

To była ciężka noc. Jak zwykle "starzy" całą noc pili tanie wino i robili im zbiórki na korytarzu. Na miejsce zbiórki trzeba było się doczołgać, co nad ranem, po całej nocy takich treningów, było już dość męczące. Położyli się dopiero wtedy, gdy wszyscy "starzy" zasnęli, na dwie godziny przed pobudką, zaplanowaną na piątą rano. Oczywiście jako "młode wojsko" wszyscy spali na górnych pryczach. Zmęczony Szary szybko zasnął. Śniło mu się, że był w domu i ...
Obudził go gwałtownym szarpaniem za ramię kolega śpiący na sąsiedniej pryczy.
- Wstawaj Szary! Za minutę zbiórka na zaprawę!
Za chwilę rozległ się rozkaz do zbiórki i w samych podkoszulkach wyszli przed koszarowy budynek. Był przymrozek i do tego zacinał zimny, porywisty wiatr. Żołnierze kulili się z zimna i klęli na czym świat stoi. Byli zdania, że w tych warunkach zaprawa powinna być w dresach albo bluzach moro*. Ale oficer dyżurny najwidoczniej wiedział lepiej...
Gdy ruszyli żwawym truchtem w głośnikach usłyszał słowa śpiewane przez Grzegorza Ciechowskiego...
- Halucynacje muszą być...

W tym momencie Szary pomyślał, że są to słowa, które znakomicie opisują zaistniałą sytuację i od tej pory ile razy słyszał ten utwór, tyle razy przypominał sobie tę majową poranną zaprawę fizyczną...
Po śniadaniu spakowali się i poszli w dwuszeregu na zbiórkę, która miała się odbyć na placu apelowym. W tym dniu cała jednostka miała wyjechać na poligon - miał to być pierwszy poligon w wojskowej karierze Szarego...
Gdy załadowane wojskowe stary mijały bramę koszar, w głośnikach słychać było słowa piosenki...
- Chabry z poligonu...

Wysiadali w pobliżu bocznicy kolejowej, skąd musieli przejść jeszcze pół kilometra pieszo zanim dotarli do pociągu. W trakcie marszu dopadła ich gwałtowna ulewa. Podoficer prowadzący maszerującą kolumnę zdawał się na to nie zważać. Gdy dotarli do pociągu i odnaleźli właściwy wagon, każdy z nich był przemoczony od stóp do głów.
Wojskowy eszelon toczył się przez półtorej doby zanim w nocy dotarł na teren poligonu. Zanim poszli spać, musieli pomóc w wybijaniu kołków mocujących pojazdy opancerzone. Poszli spać nad ranem. Mimo to pobudka na poligonie była jak zwykle o piątej rano. Gdy szli na śniadanie, Szary w głośnikach usłyszał słowa piosenki
- Chabry z poligonu...
Zanucił sobie ją w myślach i wtedy pomyślał, że w sumie fajnie jest tak wracać z poligonu do ukochanej z kwiatami w ręku...


Lipiec.

Trawa na poligonowym placu taktycznym była niemal brązowa od palącego słońca. Upał był nieznośny, ale to nie dlatego tak bardzo chciało się Szaremu pić. Wcześniej kazano im założyć "kondomy"* i właśnie w nich ćwiczyli taktykę - grube gumowe stroje w ogóle nie przepuszczały powietrza, za to skutecznie wiązały nagromadzone w środku ciepło. W efekcie było w nich nieznośnie gorąco, a pot lał się z nich strumieniami. Dopiero jak przebiegli w nich kilkaset metrów, przeczołgali się dodatkowe 100 metrów i szturmem zdobyli transzeję* wroga, dostali rozkaz do zdjęcia znienawidzonych ubrań. Gdy zdjęli okazało się, że każdy z nich ma moro mokre od potu.
Podczas przerwy dyżurni donieśli wiadro z wodą, które powoli wędrowało wzdłuż dwuszeregu. Szary stał prawie na samym końcu i z przerażeniem patrzył, czy w wiadrze nie zabraknie wody... na szczęście nie zabrakło... smak tamtej wody zapamiętał na całe życie... nigdy tak bardzo nie chciało mu się pić, jak właśnie wtedy...


Wrzesień.

Ogromny poligonowy plac taktyczny wypełniało cykanie świerszczy, które ośmielone przerwą w strzelaniu z ostrej amunicji cykały coraz głośniej. Szary usiadł na trawie i patrzył na pojedynek dwóch wielkich modliszek, które udało się schwytać dwóm kolegom. Przystawione do siebie gwałtownie przebierały długimi zielonymi odnóżami w zażartym pojedynku. W tym momencie Szary pomyślał, że oni na tym poligonie są tacy sami jak te modliszki - schwytani nie z własnej woli, też zażarcie walczą między sobą...

Styczeń.

W nocy temperatura spadła do minus 30 stopni. Spali w brezentowych namiotach, ale na szczęście mieli w nich piecyki. Te piecyki były naprawdę gorące, ale brezent namiotów w ogóle nie trzymał ciepła. W efekcie w namiotach była przedziwna sytuacja - temperatura tuż przy piecyku sięgała nawet 100 stopni, dwa metry od piecyka było już koło zera, a w rogach namiotu mróz był prawie taki sam, jak na zewnątrz. Jedyny sposób na spanie w tych warunkach, to zrobić sobie "jamę borsuka" - założyć na siebie wszystko co się miało i przykryć się od stóp do głów także wszystkim co się miało - jeśli "jama borsuka" była wymoszczona prawidłowo, jako-tako chroniła przed zimnem i dawało się w niej spać.
Na śniadanie dostali masło i pasztetową - oczywiście prowiant przez całą noc stał na mrozie. Na szczęście dostali też przydział gorącej zupy - po wrzuceniu do niej masła i pasztetowej, zupa co prawda szybko robiła się letnia, ale masło i pasztetówka miękły i dawały się zjeść.
W trakcie śniadania zmrożone głośniki zaczęły rzęzić jakąś melodię... gdy Szary się wsłuchał, rozpoznał - to były...
- Chabry z poligonu...

Po śniadaniu mieli całym pułkiem* udać się na wielkie zajęcia taktyczne, które były zaplanowane niemal na całą dobę.
Po około 10 godzinach ciągłego biegania po śniegu Szaremu przemiękły buty. No tak, czyli wszystko zgodnie z normą - pastował je poprzedniego dnia zapamiętale, ale doskonale wiedział, że dłużej jak 10 godzin "na sucho" nie pociągnie. Wojskowe buty tak po prostu miały. Każde. Gdyby ich poprzedniego dnia nie pastował, przemiękłyby znacznie wcześniej...
Tej nocy każdy z nich miał już serdecznie dość tej całej wojny. Na szczęście zostali sami w oczekiwaniu na dalsze rozkazy, oficerowie poszli na jakąś naradę. Przykryty śniegiem wielki poligonowy plac taktyczny odbijał srebrne światło Księżyca, co sprawiało romantyczne, lekko upiorne wrażenie. Marzli przestępując w mokrych butach z nogi na nogę. Na szczęście udało im się znaleźć wielką oponę z jakiegoś traktora, którą podlali ropą dobytą z pojazdu pancernego i podpalili. Siedli wokół niej grzejąc przemarznięte nogi i ręce. Nagle nie wiadomo skąd podjechał do nich wojskowy gazik, z którego wysiadł oficer w randze kapitana.
- A wy co żołnierze? Co tutaj robicie? Grzejecie się? No, jak tak można? Toż wróg was doskonale widzi i wystrzela was jak kaczki!
Oficer zarządził zbiórkę. Stanęli niechętnie spoglądając na niego nienawistnym wzrokiem.
- Który to pododdział? Oj, będę musiał zameldować waszemu dowódcy, jak to wspaniale wystawiacie się na cel...
W tym momencie ktoś stojący w drugim szeregu obok Szarego nagle przeładował swego "kałacha" i wystrzelił nad głową oficera... świst kuli wskazywał, że był to "ostry", a nie "ślepak" z reguły używany na poligonach. Każdy z nich doskonale rozróżniał właśnie po świście kuli, kiedy strzelali "ostrymi" do tarcz, a kiedy "ślepakami".
- Który to strzelał? Natychmiast wystąp!
W tym momencie padł drugi strzał... już bliżej głowy oficera... a strzelec nagle przemówił...
- Chcesz prawdziwej wojny, chuju? No to masz prawdziwą wojnę... padnij kutasie... - to mówiąc żołnierz wystrzelił po raz trzeci...
Oficer bez słowa padł na zmrożony śnieg...
- A teraz - czołganiem przez pełzanie - naprzód - do gazika... - i spierdalaj stąd równie szybko jak się tutaj zjawiłeś, bo jak nie, to nie ręczę za siebie... za minutę oddam serię prosto w pojazd... - to mówiąc żołnierz znów oddał strzał, tym razem nad gazikiem...
Oficer miarowo rozgarniał śnieg rękoma i nogami szybko czołgając się w stronę gazika... Gdy się doczołgał, prędko wstał i nie oglądając się do tyłu, natychmiast odjechał... Szary był niemal pewien, że oficer wycofując się zrobił pod siebie ze strachu...
Chłopaki pośmiali się przez chwilę, ale unikali bezpośredniego kontaktu ze strzelającym... zresztą już po chwili wszyscy szybko odeszli z miejsca zdarzenia - doskonale wiedzieli, że za kilka minut stawi się tam cały sztab wraz z uzbrojoną po zęby eskortą... a nikt z nich nie chciał się z nimi spotkać... błąkali się jeszcze po zmrożonym poligonie jakiś czas, ale na szczęście niedługo potem dostrzegli sygnał z pistoletu sygnalizacyjnego* zwiastujący zakończenie ćwiczeń... a więc wreszcie mogli wrócić do gorących piecyków w namiotach i zdjąć swoje zimne, przemoczone buty...

Chabry w cywilu...

Gdy Szary już przeszedł do cywila, postanowił kiedyś zrobić bukiet z chabrów, taki sam jak w tej piosence... zrobił więc piękny błękitny bukiet, ale zanim doszedł do domu, wszystkie chabry zwiędły... wtedy też dowiedział się, że są to kwiaty wyjątkowo mało trwałe... że właściwie to tylko w piosence są aż tak trwałe że można je wieźć heeen daleko, z poligonu... ale... no tak, widocznie halucynacje muszą być...


http://www.wojsko-polskie.pl/multimedia/1006/101_0719.jpg


Wyjaśnienia trudniejszych terminów.

"starzy" - żołnierze starsi służbą, którzy wkrótce wychodzą do cywila.
Bluzy moro* - górna część ubrania wojskowego.
"Kondomy" - wojskowe ubrania przeciwchemiczne.
Transzeja - okopy ziemne w których ukrywa się wojsko podczas walki pozycyjnej.
Pułk - formacja wojskowa licząca kilkuset do kilku tysięcy żołnierzy.
Kompania - formacja wojskowa licząca kilkudziesięciu żołnierzy.
"kałach" - potoczna nazwa karabinu maszynowego, stworzonego przez Kałasznikowa.
"ostry" - ostry nabój używany do strzelania do tarcz oraz w trakcie wojny.
"ślepak" - nabój ślepy, używany na ogół na poligonach do pozoracji pola walki.
pistolet sygnalizacyjny -rodzaj pistoletu przeznaczonego do strzelania nabojami sygnalizacyjnymi, które widać z dość daleka. Strzał z p.s. oznacza sygnał do rozpoczęcia/zakończenia określonych działań.