Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

środa, 3 listopada 2010

"Wczesnolistopadowy cmentarny piknik".

Nie lubię chodzić na pogrzeby. Zdaję sobie sprawę, że pochówki lub też kremacje stanowią pewnego rodzaju konieczność, ale pogrzeby zazwyczaj mnie dołują i unikam ich jak tylko mogę.
Wiecie co mnie wtedy najbardziej drażni?
Otóż nie lubię tego publicznego obnoszenia się ze swoim smutkiem, gdy umrze ktoś bliski. Dla mnie takie przeżycia są czymś bardzo osobistym, wręcz intymnym. Dlatego nie lubię jak w trakcie pogrzebu robi się coś w rodzaju teatralnego widowiska. Polega to na tym, że ludzie często natarczywie się gapią w trakcie pogrzebu na twarze tych ludzi, którzy byli najbliżsi dla tej osoby, która właśnie odeszła. Od razu widzę jak ludziska wwiercają się wzrokiem w twarze tych nieszczęśliwych ludzi, oczekując czegoś w rodzaju żałobnego przedstawienia - łez, płaczu, szlochów, spazmów, a może nawet teatralnych gestów.
A po pogrzebie zaczyna się pokątne obgadywanie. Pewnie wszyscy znacie te późniejsze komentarze wypowiadane zawsze na tzw. "stronie" w stylu "popatrz, a ta Kowalska to nawet łezki nad grobem swego męża nie uroniła". W domyśle - nie uroniła łezki, a więc pewnie nie kochała. Kto wie, może nawet po cichu cieszy się, bo pewnie ma kochanka...

Dla mnie to obrzydliwe.
Ludzie bardzo często są okrutni w swoich osądach i lubią też iść "na skróty" w swoich domysłach. Nie biorą pod uwagę choćby tego, że Kowalska już od małej dziewczynki nie płacze, bo nie okazuje w ten sposób swoich uczuć. Niektórzy ludzie tak mają - nie płaczą, ale to wcale nie oznacza, że nie ma w nich smutku, że nie przeżywają rozstania z bliską osobą.
Z tych, i nie tylko z tych powodów, nie cierpię pogrzebów. Zdecydowanie wolę pójść na taki świeży grób samotnie lub w towarzystwie najbliższej rodziny, by tam w ciszy i skupieniu pożegnać osobę, która odeszła.
Bez tłumu ludzi i bez tego całego widowiska towarzyszącego pogrzebom.

Mam za to ambiwalentny stosunek do cmentarzy. Lubię cmentarny spokój i ciszę, jaka tam zazwyczaj panuje.
Ten cmentarny spokój kojarzy mi się z tchnieniem wieczności i sprzyja nastrojowi cmentarnej melancholii, jaki mnie tam ogarnia. Nie boję się samotnych spacerów po cmentarzu, nie ma tam nic, czego bym się obawiał.
Nie lubię natomiast cmentarzy w pierwsze dni listopada.
Te tłumy ludzi oraz coraz bardziej powszechny, jarmarczno-odpustowy nastrój jaki tam wówczas panuje nie sprzyja kontemplacji i burzy mój wewnętrzny spokój, jaki jest mi potrzebny w tym miejscu.
Kiedyś w tych dniach było inaczej - na cmentarzach nie było aż tylu ludzi, każdy starał się zachowywać cicho i swoją obecnością uszanować spokój tego miejsca. Obecnie za bramą cmentarza stale warczą samochody, a na cmentarzu panuje ciągły ruch. Jedni ludzie wchodzą, inni wychodzą, zaś małe kilkuletnie dzieci często ganiają się między grobami... jednym słowem robi się z tego taki "wczesnolistopadowy cmentarny piknik".
Dlatego nie przepadam za chodzeniem na cmentarz w tym czasie, wolę wtedy pójść wieczorem, gdy na cmentarz powraca cisza i spokój, a wysoko w górę bije łuna od setek palących się zniczy, które już z daleka wabią swoim kolorowym światłem



http://www.polishnews.com/art_pics/cmentarz.jpg

 Lubię te rozświetlone cmentarze w tym czasie i właśnie z tym widokiem łączę początek listopada.

28 komentarzy:

  1. ..ja tylko i wyłącznie lubię opuszczone cmentarze (w sensie braku odwiedzających i nie tylko)..one mają dusze..a 1 listopada to zawsze wspominam "51"..
    Pozdrawiam
    http://tiny.pl/hwrsz

    OdpowiedzUsuń
  2. też nie lubię pogrzebów ... ten tłum zapala świeczki żebyś mógł wieczorem kontemplować w łunie mrugających płomyków...czy to festyn czy nie, to jednak świadectwo obecności...nie tej z ukrycia...są różne formy odwiedzin to akurat jest publiczne święto..jak noworoczny bal i niech tak zostanie bo czasem od nadmiaru zadumy można się za bardzo zakopcić czarnym dymem...Paa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. I cóż rzec...? Zgadzam się z wszystkim tym co napisałeś. Bo ja też nie lubię pogrzebów - właśnie ze względu na to towarzyszące im niezdrowe zainteresowanie stopniem smutku jaki prezentują żałobnicy z najbliższego otoczenia zmarłego...
    Dawniej było w zwyczaju zamawiać na pogrzeb płaczki(gdzieniegdzie ten zwyczaj do dziś jest praktykowany). Miało to swoje plusy - płaczki te robiły wokół tyle łzawego zamieszania, że siłą rzeczy przykuwały uwagę obserwujących i tym samym dawały najbliższym zmarłego chwile intymnej bliskości z tym, którego odprowadzają w ostatnią drogę. Jakiś czas temu byłam na takim pogrzebie. Po pierwszej chwili totalnego zaskoczenia gdy zobaczyłam i usłyszałam chór ubranych w czerń i szlochających, a nawet zawodzących z żalu niewiast naszła mnie właśnie taka refleksja. Bo smutek, żal, rozpacz - to uczucia niezwykle osobiste. Nie każdy lubi się z nimi obnosić. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że większość z nas prawdziwy smutek woli schować głęboko w sercu. Jak najgłębiej. By nawet łzami toczącymi się z oczu nie dawał o sobie znać...
    Wiesz co mnie bardziej wyprowadza z równowagi od "pogrzebowych obserwatorów"? Stwierdzenie, że "Kowalski miał piękny pogrzeb"...
    Co do atmosfery pikniku na cmentarzach w to listopadowe święto - też się we mnie wszystko buntuje. Jak wiesz - bardzo lubię chodzić po cmentarzach. Taką mam słabość do tych miejsc od wielu już lat. Wyjątkiem w tym lubieniu są okolice Dnia Wszystkich Świętych. Jarmarczna atmosfera panująca u bram cmentarzy przenosi się na nekropolie zakłócając spokój tym, którzy przyszli tu by chwilą refleksji oddać hołd swoim bliskim. Kiedyś przerażały mnie sprzedawane przy bramie cmentarnej kolorowe balony. Tłumaczyłam sobie, że owe balony to rodzaj chryzantemy na mogiłkę dziecięcą - mimo, że na cmentarzu widziałam je głównie w rękach ganiającej między grobami dzieciarni. Czemu i komu miały służyć sprzedawane pod cmentarzem pieczone kiełbaski wytłumaczyć sobie nie potrafiłam...
    Pozdrawiam cieplutko!;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpisuję się pod wszytkim co napisałeś, aż zaczynam się bać, że w tylu sprawach mamy podobne zdanie Cmentarze lubię stare, wród cienia drzew i śpiewu ptaków. Kiedyś miałam okazję być na Starych Powązkach po burzy majowej, do dziś nie mogę zapomniec zapachu, ciszy, oparów mgiełki i starych nagroibków wyłaniających się w promykach słońca. Miłego wieczorka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię pogrzebów także... Tylko czasem się jest tą rodziną... albo ktoś z przyjaciół moich jest...
    Jednak jeśli mogę, stoję z tyłu, nie wwiercam oczu w ludzi, bo jakoś czuję się, jakbym ich z czegoś odzierała.
    A cmentarze lubię, zwłaszcza te stare.

    Na temat tłumów i nagrobków=choinek moje zdanie znasz :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. krakowianka3.11.2010, 21:26

    Myśle,ze każdy tu napisze,że nie lubi pogrzebów,bo żegnanie kogoś,kogo się kochało,a niedawno jeszcze widziało..jest smutnym przeżyciem.Ja to znam z własnego doświadczenia.A wiesz co jest charakterystyczne?że wtedy nie myślisz,że ktoś cie obserwuje,masz totalnie to gdzieś...Zgadzam się ,że ludzie potrafia tylko obserwowac i komentowac...i to jest żałosne.

    Jeśli chodzi o 1Listopad...nie cierpię tych tłumów,to jak piszesz Smurffie istny piknik,gwar,szum...Ja wtedy idę drugi raz wieczorem,kiedy tysiące palących się zniczy tworzy niepowtarzalną atmosferę tego święta.Można przystanąc,zadumac się,pomodlic w ciszy i skupieniu.Stoję wtedy nad grobem Taty,który odszedł 10 lat temu,i milczę,wspominając.Czasem mam wrażenie,że ...wtedy tak naprawdę Go odwiedzam.Palące się obok znicze podkreślają nastrój tej świątecznej wizyty...
    Lubię też czytac epitafia na starych grobach...
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Najwięcej do powiedzenia na pogrzebie powinna mieć cisza, którą tak bardzo wszyscy starają się zagłuszyć, jakby bali się jej, bali momentu, który powie,że to nieunikniona! konsekwencja życia.
    Nie ma co jej się wypierać, lepiej stanąć na przeciw i być gotowym, mamy na przygotowanie całe życie ostatecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. ad rem" A kiedy przyjdzie także po mnie
    zegarmistrz światła purpurowy..."

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację Dorciu, takie opuszczone cmentarze mają swój klimat, pamiętam to wrażenie, gdy po raz pierwszy ujrzałem ten stary kirkut, o którym pisałem na blogu dwa lata temu. Niesamowite miejsce.
    A "51" rzeczywiście pasuje do tego posta.

    Wiem, że to jest publiczne święto Makowa, piszę tylko o swoich odczuciach w tej kwestii, ale samego święta znosić nie zamierzam ;)

    Wiesz Violu, ciekawe są Twoje wrażenia po tym pogrzebie z płaczkami. Nigdy bym o tym nie pomyślał w ten sposób, ale możesz mieć rację, że płaczki biorą na siebie część widowiskowo-teatralną odwracając w ten sposób uwagę od bliskich osoby zmarłej, które dzięki temu mogą przeżywać to pożegnanie w bardziej osobisty sposób.
    Wydaje mi się, że stwierdzenie, iż "Kowalski miał piękny pogrzeb" jest pewnym skrótem myślowym i te osoby, które wypowiadają takie opinie nawet się nad tym nie zastanawiają, że brzmi to niedorzecznie i niepoważnie.
    Pieczone kiełbaski, baloniki, etc. świadczą o tym, że na cmentarze wkrada się wszechobecna komercja. To taki przykry znak naszych czasów.

    Ubawiłaś mnie Wiolu tym, że zaczynasz się bać o to, iż w wielu sprawach mamy podobne zdanie ;)
    Ale muszę Cię uspokoić - jak napiszę jakiś post nt. relacji damsko-męskich z pewnością będziemy mieli jeszcze rozbieżne zdania ;)

    Znam Twoje zdanie CzG i jak już wczoraj napisałem, to właśnie tamten Twój post o cmentarzach oraz pytanie o to, jak spędziłem te dni, skierowanie do mnie w mailu, okazały się inspiracją do napisania tego posta. A samą końcówkę tego Twojego posta za chwilę będę chciał zacytować, bo mi się te Twoje słowa bardzo podobały, chociaż tego wcześniej Ci nie napisałem :)

    W takim razie Crackie mamy podobne odczucia w tej kwestii. I jak widzę, nie tylko mu mamy takie odczucia, bo pozostałe osoby tutaj komentujące też mają podobne odczucia. Widocznie coś w tym jest, że postępująca komercjalizacja święta zmarłych wzbudza cichy sprzeciw i wzbudza niesmak, ale niechętnie godzimy się z tym, bo cóż nam innego pozostaje niż się z tym pogodzić?

    Hanno. Aby odnieść się do Twoich słów nt. ciszy, pozwolę sobie zacytować w tym miejscu końcówkę posta, który parę dni temu napisała blogerka o nicku "Czekolada z Gruszkami".
    http://tiny.pl/hw9rr

    "Trzeba ciszy, zatrzymania, chwili skupienia, aby dojrzeć skrzydła naszych aniołów, kiedy przelatują nam nad głowami. Trzeba spokoju, aby złapać uśmiech naszego anioła, który dotyka głęboko, łagodnie opatruje rany tęsknoty. W ciszy nasze anioły mówią do nas... mówią, że przecież tak naprawdę są z nami... żyją w naszych sercach, w naszej pamięci... Nasze anioły mówią nam muśnięciem skrzydeł po policzku... po dłoni... że przecież jesteśmy pod ich opieką... To cisza pozwala nasłuchiwać głosu i kroków naszych aniołów... Cisza splątana światłem, kwiatów i igieł zielonych zapachem... Cisza..."

    Muszę przyznać, że CzG ujęła mnie tym zakończeniem i myślę, że te cytowane wyżej słowa bardzo pasują do tego, o czym tutaj Hanno piszesz.

    Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm..bo w zasadzie to problem jest w tym, że ja nie lubię ocierać się "w zadumie" o innych..a w to publiczne święto (?) jest na cmentarzach taki tłok, że aż mi się źle robi, na samą myśl..a po drugie blichtr, przepych, licytacje (kto ładniej, więcej..no i pokutujący temat mody, czyli kto w futrze, jakim samochodem itd.)..to kompletnie nie dla mnie taka forma "odbębniania" dla tradycji..w końcu do kościoła też nie uczęszczam, ponieważ bałwochwalstwo, przepych nie odpowiadają mi wcale, tak samo jak omijam targowiska próżności, te tradycyjne, gdzie można kupić wszystko, każdą "markową" rzecz za bezcen niemalże (podróbki), a ludzie latają, kupują żeby sobie zrekompensować niedowartościowanie...a na cmentarzach to może i niektórzy szczególnie 1 listopada mają potrzebę być, ze względu na pamięć i szacunek do zmarłych, a inni żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia, bo za życia nie pamiętali o bliskich, a wtedy potrzebowali ich najbardziej..a zatem nie ma to jak przy okazji pokazać innym, że się pamięta - ta hipoteza ma swoje potwierdzenie, wiem to..w każdym razie, moja mama mówi, że w ten dzień nie będzie tam stała, ponieważ obie kochałyśmy jej mamę, a moją babcię tak samo mocno - za życia, a przejawem tego był stały z nią kontakt, pomoc w różnych sprawach, odwiedziny, bo ona miała 8 dzieci, ale wszystkie jakoś zabiegane..a ja się cieszę, że mogłam przy niej być do końca - a miałam wówczas 14 lat..i dzisiaj ona nas już nie potrzebuje, a zatem rodzice idą dzień lub dwa wcześniej, a ja ciągle o niej myślę..dziadek jest przez nas kompletnie olewany, bo to kawał "gnoja" był - mam wiele mi opowiadała...Bywa - niestety. Musiałam te sentymenty jakoś spuentować. Dla zachowania pewnej równowagi w emocjach ;)
    A zatem konsumpcjonizm - NIE!
    Popisałabym jeszcze coś w tym kontekście ale teraz nie jest pora na Komunie Św. ;)
    Pozdrawiam Smurffie...aaaa...i całą ekipę też! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. pogrzeby... hm... specjalnie nie wywołują we mnie emocji... jako pogrzeby, jako ceremonia sama w sobie, znaczy się... bo to, co czuję w związku ze śmiercią bliskiej osoby to już jest moje i nie uzewnętrzniam tego /na pogrzeby kurtuazyjne, pro forma, osób niebliskich nie chadzam/... w pogrzebach, poza częścią oficjalną jest też część artystyczna... czyli stypa... tu treścią jest, by spotkać się z ludźmi, z którymi nie byłoby innej okazji /i najchętniej przy wodzie mineralnej i pestkach dyni, bo chodzi mi o ludzi, nie o konsumpcję/... stypy lubię...

    o Święcie Zmarłych kiedyś już Ci pisałem... dla mnie to głównie spacer po rodzinnym mieście, odwiedziny starych dziur w płocie, których już nie ma, bo tamtych płotów już nie ma... ot, takie moje nieszkodliwe przywiązanie, które nie dość , że akceptuję, to lubię :)))...

    pozdro :))...

    OdpowiedzUsuń
  12. Na pogrzebach bywam...ale kompletnie zlewam zachowania innych...indywidualnie je przeżywam, a biorę udział tylko i wyłącznie w ceremoniach, które "uświęcają" pochówek tych, którzy byli mi naprawdę bliscy..i zawsze występuję w okularach przeciwsłonecznych, takich, które zasłaniają nie tylko zmarszczki..krople łez również..i tak jestem czarną plamą..jak ja to mówię: jestem zwarta i gotowa..do trumny...a reszta - fu.ck off!

    OdpowiedzUsuń
  13. Próba tylko ;-))
    Blue

    OdpowiedzUsuń
  14. Patrz, od dzisiaj się drukują, oczom moim nie wierzę. Zrobiłam zmianę w jakichś ustawieniach i co za niespodzianka; nie będę banitą;-))
    Co do komentarza, to poprzednicy ujęli w swoich moje myśli, więc powtarzać się nie będę. Tylko jedno dodam. Pewien profesor stwierdził, że ta tradycja jest jedyną chyba, która pozwala nam się poczuć narodem. Skoro tak, pozwólmy jej istnieć w takiej formie. Buziaki**

    OdpowiedzUsuń
  15. Aha! To już teraz wiem (dzięki Blue), dlaczego nie odczuwam spójnosci z naszym narodem..wszystko przez te 'psorskie' wymysły..i owczy pęd..hmmm
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czekam :), bo lubie nasze odmienne stanowiska, zawsze się czegoś nowego nauczę:)Miłego weekendu

    OdpowiedzUsuń
  17. bellatrix20095.11.2010, 20:24

    Oj, Smurffiku kochany... wszystko zależy od tego przecież, w jakim celu się na taki pogrzeb idzie... Mam sąsiadki, które chodzą właśnie po to, by wszystko widzieć i wiedzieć, a nie żegnać... Wiesz? Ja niedawno spostrzegłam, że na pytanie znajomych, jak tam na pogrzebie... nie umiem odpowiedzieć... Ja po prostu nie wiem. W ogóle co to za pytanie jest... Nie patrzę na około głowy, nie zwracam uwagi na to, kto ile i czy płakał... Jeśli idę, to po to, by tę chwilę ostatnią spędzić przy osobie, która odchodzi. Też nie lubię tych momentów, ale szacunek należy okazać i mieć w nosie, co tam inni...

    OdpowiedzUsuń
  18. bellatrix20095.11.2010, 20:29

    Acha... dopiszę coś... Miałam sąsiada, który na żaden pogrzeb nie chodził... Ktoś kiedyś zapytał go, dlaczego. A on na to: ,,A co..., on na mój przyjdzie?"... To nie kawał wcale... :) Przypomniało mi się pod wpływem Twojej notki...

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz Dorciu, takie mnie teraz naszły refleksje, że jeśli się nie wierzy w nic po śmierci, to chyba idzie się na groby bliskich tylko dlatego, bo tak wypada, bo inni chodzą - kryje się w tym pewna hipokryzja moim zdaniem.
    Poza tym, tak szumnie się deklarujesz, że jesteś gotowa do trumny, a wg mnie boisz się śmierci jak każdy.

    Nie przypominam sobie takiego posta, Ptr... więc albo pamięć mnie zawodzi, albo zwyczajnie go nie przeczytałem.

    Cieszę się, że Ci się wreszcie udało skomentować Kocurku :)
    Ale jeśli chodzi o bycie narodem, bo się co roku celebruje tę tradycję, to nie jestem przekonany, myślę, że jest wiele tradycji, które nas wyróżniają jako naród, niestety nie o wszystkich można powiedzieć, że są naszą chlubą ;)

    Na razie nie mam pomysłu na taki post Wiolu, ale jak napiszesz jakiś post krytyczny wobec facetów, to jestem prawie pewien, że jakieś rozbieżności w naszych poglądach z pewnością się znajdą ;)

    Może faktycznie Bellatrix jest tak, że jedni ludzie chodzą na pogrzeby z potrzeby serca, bo czują więź z tą zmarłą osobą i chcą ją pożegnać, a inni po to, by sobie popatrzeć...
    A Twój sąsiad patrzy na te kwestie nadzwyczaj pragmatycznie, to muszę przyznać ;)

    Pozdrawiam Was weekendowo :)

    OdpowiedzUsuń
  20. No cóż, nawet nie śmiem zaprzeczać Smurffie (ale tylko dlatego, że to prowadzi donikąd) jeśli Ty wiesz lepiej, to nie mam się z kim "bić"...pasuję...

    OdpowiedzUsuń
  21. Pogrzeby i wizyty na cmentarzu są częścią naszego zycia . Lubie przejść alejkami cmentarnymi , poczytać o "najukochańszych " żonach czy mężach, zwłaszcza gdy się ich znało i wiedziało jak to było w życiu. Nie lubię tylko gwaru tych pierwszych dni . Kojarzą mi się z targowiskiem próżności. Pozdrawiam jesiennie

    OdpowiedzUsuń
  22. Wiesz, choć w całej rozciągłości podpisuję się pod tym Twoim postem, ponieważ towarzyszą mi podobne odczucia... to jednak mimo wszystko - obowiązkowo uczestniczę w tym spędzie osób tego wyznaczonego/konkretnego dnia, gdyż nie wyobrażam sobie wymazać z kalendarza ani dnia pogrzebu, ani 1 listopada - i nie ma to nic wspólnego z tym, że tak 'wypada', lecz zwyczajnie ma to pewien związek z jakimś tam moim najgłębszym credo życiowym, że tak powiem, a co za tym idzie - pewnie też z pewnym religijnym systemem przekonań...
    Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  23. krakowianka6.11.2010, 14:08

    Pewnych rzeczy ,tego tłumu,jarmarku w dzień 1 Listopada nie unikniemy,za daleko to zaszło,ale są i pozytywne strony tego.Rodziny,które "porozsiewane " są po całym kraju i nie tylko,mają możliwośc spotkania sie ze sobą.Bo niejednokrotnie tak jest,że dopiero na pogrzebach dochodzi do takich spotkań.Najczęściej jest to wynikiem braku czasu,odległością.
    Ja bardzo wierzę w stare przysłowie.."nie ma tego złego,co by na dobre nie wyszło".To bardzo mądre przysłowie.
    Pozdrawiam refleksyjnie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. hmmm...napisałam i uciekło nie bawię się....:)jagus

    OdpowiedzUsuń
  25. Lubię chodzić na cmentarz w zwykły dzień, gdy prawie nikogo nie ma... O dziwo, czuję się tam bezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  26. Ależ ja wcale nie jestem damskim bokserem Dorciu, nigdy nie miałem zamiaru się z Tobą bić ;)

    No właśnie Andante, ja także nie lubię tego gwaru na cmentarzach w pierwszych dniach listopada.

    Dejaniro, jeśli Twój udział w tym cmentarnym spędzie wynika z religijnych przekonań, to nie widzę w tym niczego niewłaściwego, pisząc krytycznie na ten temat miałem na myśli osoby niewierzące, w tym wypadku dostrzegam pewną hipokryzję i dlatego tak napisałem.

    Masz rację Crackie, są też pozytywne aspekty tego "cmentarnego spędu", jak choćby rodzinne spotkania na cmentarzach.

    Witaj na nowym blogu Jaguś :)
    Wcale nie uciekło Jaguś, a jeśli, to nie wszystko, bo zostało Twoje charakterystyczne "hmmm" ;)

    Ja też czuję się tam bezpiecznie Wróżko, zapewne ten specyficzny cmentarny nastrój daje nam owo poczucie bezpieczeństwa :)

    Pozdrawiam Was niedzielnym wieczorem :)

    OdpowiedzUsuń
  27. bo posta nie było :P... ja u Ciebie w komentarzach tylko o tym kiedyś napomknąłem :))...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P