Wiecie na czym polega cudowna moc Internetu?
Na tym, że w Sieci można być tym, co się komu zamarzy: księciem z bajki, krasnoludkiem, czy też przybyszem z obcej planety... nie ma granic nie do przebycia, nie ma żadnych barier, które by to ograniczały, można być absolutnie wszystkim, co tylko podpowie nam nasza wyobraźnia.
Z jednej strony jest to niewątpliwie korzystne, bo nic nas wtedy nie krępuje i możemy dać upust dla naszej fantazji.
Ale z drugiej strony...
No właśnie, bo jest też druga strona... no więc, z drugiej strony nie zawsze jest wiadomo, co jest prawdą, a co jest zwykłą fikcją...
Bo o ile można się domyślać, że blog krasnoludka albo UFO-ludka jest blogiem fikcyjnym, o tyle w odniesieniu do blogów typowo "ludzkich", osadzonych w naszym obecnym czasie i przestrzeni, już tej pewności nie mamy. Nie wiemy, kim naprawdę jest autor bloga, a więc czy nie podaje się za kogoś całkiem innego, w odniesieniu do deklarowanej płci, wieku, itp. danych, które publikuje na blogu.
Czy ma do tego prawo?
Moim zdaniem - tak, ma prawo.
Ale - jeśli chce być fair w stosunku do swoich czytelników - powinien o tym wyraźnie napisać, aby sprawa była jasna i oczywista. W przeciwnym wypadku świadomie konfabuluje, wprowadza ludzi w błąd. A więc moim zdaniem będzie to zagrywka nie fair.
Kiedyś pisałem już na ten temat - w tym poście. Tam też dokonałem podziału czytających blogi na trzy główne grupy, które mają różne cele.
Dlaczego pozwoliłem sobie wrócić do tej sprawy?
Ponieważ nie tak dawno uciąłem sobie na ten temat wirtualną pogawędkę z pewną sympatyczną Panią, Jak można było przypuszczać /a jakże! :P/, mieliśmy różne opinie na ten temat. Jej opinia była taka, że blogi powinno się czytać z dystansem, właśnie dlatego, bo nigdy nie wiadomo jaka jest prawda, tzn. kto te blogi faktycznie pisze. Stąd lepiej jest czytać blogi podobnie jak książki, które przecież na ogół są tylko fikcją literacką.
A jaka jest moja opinia na ten temat?
Owszem, można w ten sposób odbierać blogi, dlaczego nie. Tym bardziej, że takie podejście do czyjegoś blogowania sprawia, iż nigdy nie poczujemy się oszukani przeczytaną treścią, bo przecież nie możemy się tak poczuć, jeśli wcześniej zakładaliśmy, że napisana treść może być fikcją.
Ale ja tak do tego nie podchodzę. Dla mnie blogi to nie są książki. Jak już wiele razy pisałem, dla mnie za każdym blogiem kryje się żywy człowiek.
Jeśli ten człowiek stwarza na blogach fikcyjne postaci, a więc zajmuje się mnożeniem wirtualnych bytów, w porządku, jego sprawa. Ale niech mi o tym wyraźnie napisze, bo w przeciwnym razie zwyczajnie robi mnie w bambuko.
Uważam, że w takim przypadku panuje swoista nierównowaga. Mam na myśli taki przypadek, gdy ktoś pisze na swoim blogu prawdę o sobie, zaś z drugiej strony ta osoba ma kontakt jedynie z wirtualnym, a nie z realnym bytem. Co innego, jeśli ten ktoś sam też jest tylko takim wirtualnym bytem, wtedy wszystko jest w porządku.
Ale akurat w moim przypadku tak nie jest, jestem tym, za kogo się podaję.
Dlatego za każdym razem wolę wiedzieć, czy czytam bloga rzeczywistego człowieka, który pisze prawdę na swój temat, czy też mam kontakt wyłącznie z "farbowanym lisem".
no tak, tylko odwracajac kota ogonem / co lubię :P bo daje mi dwa obrazy z prawdą pośrodku/ można przyjac że Ci, którzy podają swoje dane osadzają je w rzeczywistości natomiast pozostali tego nie chcą i należy to uszanować traktując jako tekst z opisanym problemem, na który autor chce znać opinie innych, nic więcej...ja na przykład nie chcę nawiązywać kontaktów prywatnych i nie podaje adresu mailowego, swoje dane ujawniam na tyle ile chcę albo tyle ile mi nie przeszkadza...wcale nie chodzi o ukrywanie się tylko raczej obiektywizm nie sugerujący sie moimi danymi rzeczywistymi / wiekiem, zawodem, rodziną.../ najważniejsze nie wchodzić z butami tam gdzie Ktoś tego nie chce, bo to że zapraszam gości wcale nie znaczy że muszą wchodzić do sypialni:P...paaa :)
OdpowiedzUsuńnatomiast podawanie danych nieprawdziwych jest kłamstwem jakby nie patrzeć :)
OdpowiedzUsuńDużo racji w tym co piszesz,ale....
OdpowiedzUsuńdla mnie blogi to jednak wielka wirtualna niewiadoma,jeśli chodzi i o treść i o autora.Ja mogę przyjać,że dany blog i dane tam podane o autorze,tudziez treści sa prawdziwe.Ale nigdy tak do konca nie jestem pewna.
Zgadzam się z Toba co do tego,że blogi "ludzkie",jak piszesz,powinny jednak nie stwarzac jakiś bytów zmyslonych,jeśli autor pisze o sobie...bo tym samym tworzy w umyśle tych co czytają swój obraz.I chociaz tylko wirtualny,to jednak obraz.Za jego tekstami,danymi,ktore on ujawnia,kryje się człowiek .I jeśli to fikcja 100%-owa to nie jest uczciwe.Uczciwe jest podanie do wiadomości,że ten blog jest fikcją.I wtedy gramy w otwarte karty.Tu Ciebie doskonale rozumiem.
To ja,powyższa anonimowa...,:P)))coś źle kliknęłam...;P
OdpowiedzUsuńJeszcze musze się wygadać,jak zwykle..:P)
OdpowiedzUsuńDodam więc,że...natknełam sie na blog,w którym autor pisze jak najbardziej o sobie..o przeżyciach...o swoich relacjach z płcią przeciwną,pisze jaki on naprawde jest...ale...co to oznacza?Tak naprawdę nic.Z treści wynika,że jest dośc drobiazgowy w analizie,swojego życia,ta analiza jest bardzo drobiazgowa i dogłębna.Dotyka jego bardzo głębokich warstw emocjonalnych,taka analiza psychologiczna samego siebie.Mam wrażenie,że niejako reklamuje sam siebie ,pokazuje wszem i wobec,że jest wrażliwcem,skrzywdzonym własnie dlatego przez innych,a poza tym,pokazuje jakby droge do..siebie.
Jako pokrzywdzony,a niesamowicie wrażliwy i życiowy,tylko niedoceniony,ukazuje swój obraz,który w zetknięciu z realem,moze okazać się jednym wielkim fałszem.
Dlatego ważnym jest,miec jednak dystans do tego,co się czyta.
Myślę Smurffie,że czytałes takie blogi...nie raz.
Pozdrawiam miło;)
Na blogach ludzie opisują samych siebie z własnego punktu widzenia. Często można spotkać się z tym, jak to jakaś pani czy pan wychwala siebie samego, robi sobie coś w rodzaju autoreklamy, jak mnie to Wszechmocny urodą czy czymś tam obdarzył. Ludzie, którzy to czytają mogą sobie w głowach jakiś obraz wyrobić, tylko jeśli później ktoś zetknie się z tą osobą w tzw. realu, może być wielkie rozczarowanie... ale to już wina własnej wyobraźni, a nie piszącego.
OdpowiedzUsuńJeśli natomiast piszący ewidentnie kłamie - np. mówi, że jest kobietą, a jest facetem, kobieta mówi, że nie jest w żadnym związku, z jest faktycznie zamężna (nawet nie w separacji)itp. a nie pisze nigdzie, że informacje są fikcyjne, to jest to zwykłe pogrywanie sobie z ludźmi. Kłamstwom mówię stanowcze nie.
A co z blogami, które są antyblogami, osoby je piszące posługują się cudzymi nickami, informacjami, które ktoś pisze na swoich blogach...? To jest dopiero mnożenie wirtualnych bytów, a przy tym złodziejstwo i coś jak kradzież intelektualna, zwłaszcza jeśli kopiuje się tam fragmenty cudzych notek i podaje jako własne. Czy można się przed tym obronić? Chyba nie za bardzo.
Pozdrawiam :)
Pewnie 'farbowanych lisów' można znaleźć tak na blogach, jak i w realu,z tym, że w realu można to sprawdzić czasem, natomiast w sieci już nie, jeśli autor bloga jest konsekwentny w tym, co robi. Z drugiej strony, nawet jeśli się nie widzimy, to, prowadząc bloga, nie jesteśmy w stanie totalnie skryć się za jakimś nickiem. Zdradza nas sposób pisania, więc i myślenia, zdradzają nasze poglądy, więc, w jakiś sposób odkrywamy nasze karty, 'malgre nous meme' ;-))) Buziaki styczniowe **
OdpowiedzUsuńtemat nie jest nowy, sporo już obdyskutowany, więc teraz ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że mniej więcej zgadzam się z Blue...
OdpowiedzUsuńsą blogerzy, którzy potrafią skonstruować jakąś fikcyjną postać, wcielić się w nią i konsekwentnie prowadzić bloga będąc niejako nią...
ale myślę, że większość tego nie potrafi i prędzej czy później popełnia jakiś błąd, który uważny, regularny czytelnik wyłapie i wyczuje, że coś jest nie tak...
zakładam teraz, że mówimy o blogach niejako "tradycyjnych", gdzie autor pisze o sobie, swoim życiu, o swoich poglądach... z blogami literackimi pure lub innymi odjazdami, ekspresjami artystycznymi sprawa jest zapewne bardziej skomplikowana... ale nie zapominajmy, że jeszcze są odpowiedzi na komentarze, rozmowy prowadzone z czytelnikami... to też dość istotne źródło informacji, często tak samo ważne jak sam post...
Dawno dawno temu, zanim zaczęłam jeszcze pisać swojego bloga, czytałam taki jeden.... Pisał bardzo wrażliwy facet, ideał. Blogi nie były wtedy jeszcze tak popularne i któregoś dnia okazało się, że znam go w realu. Łajdak, świnia i cham, poniżjący swoją żonę na każdym kroku, nie liczący się z potrzebami córek... Czy mam traktować wszystkich blogerów jak oszustów...? Chyba nie, ale zachowanie dystansu nie zaszkodzi..... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj to
OdpowiedzUsuńhttp://www.kochamylaure.pl/page/8/
post z 2.01
jak mozna zagrac na ludzkich uczuciach...??? To po prostu sie nie miesci w mojej mozgownicy.
Truti... piszesz '...bardzo wrażliwy, ideał'... zawsze nie mogłem się nadziwić, co jest takiego godnego podziwu w ludziach wrażliwych... jedyny pozytyw to może fakt, że wśród takich częściej zdarzają się artyści... ale jednocześnie owi wrażliwi są najskuteczniejsi w upieprzaniu życia sobie i innym... przykład podałaś dość szkicowo, ale wygląda na to, że ten misiek pisał fajne teksty, jednak jednocześnie nie radził sobie sam z sobą i odbijał to na żonie i innych... znałem kiedyś pewnego malarza... tłukł żonę i w ogóle był kawał sukinsyna z niego... ale obrazy malował pierwsza klasa... czyli w blogu o którym piszesz nie ma żadnej ściemy... po prostu zobaczyłaś różne, bynajmniej niesprzeczne aspekty tego samego gościa...
OdpowiedzUsuńSądzę, że trzeba miec niezły talent, by tworzyc fikcyjnego bloga i nie zagmatwać się w swojej pisaninie. Toz nawet sam Sienkiewicz niejedna gafę w swojej Trylogii "popełnił". Ja bym na pewno prędzej czy później sie pogubiła z akcentem na predzej. Rezygnując z poprzedniego bloga nawet myslałam o tym, by zniknąc zupełnie i pojawic się jako ktoś zupełnie inny, ale ta fantasmagoria szybko wywietrzała mi z głowy, bo stylu pisania, tematyki nie da się zmienić na zawsze, przynajmniej ja tego nie potrafię, zbyt marny ze mnie pismak. Miłego weekendu Smurffie, ja właśnie zaczęłam ferie :))
OdpowiedzUsuń=> Piter. Niestety, on pisał o niby swoim życiu, o tym jaką ma fantastyczną rodzinę, jak dba o swojego chorego na raka ojca, jak jeździ odwiedzać babcię starowinkę... W rzeczywistości o tej babci wyrażał się per "stara głupia wiejska baba", o ojcu, że słusznie mu się ten rak należał... Dwa różne byty i niestety nie artystyczne... Może on i chciał być lepszym, takim jak się przedstawiał, tylko co mu w tym przeszkadzało...? I wierz mi, w jego życiu nie ma ani krztyny tej wrażliwości, którą epatował na blogu... Jest to niestety kolejny "upiększacz"... W życiu nie łączyłam go z tym blogiem, dopiero jak powiedział, że był u babki a wieczorem na blogu ukazał się "reportaż" z tej wyprawy, skojarzyłam, że to nie jest tylko zbieg okoliczności, ale mąż bardzo mi bliskiej osoby pisze po prostu banialuki... Zresztą do tej pory... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńok, Truti... jeśli tak to wyglądało, to rzeczywiście ma to znamiona swego rodzaju oszustwa... tylko kogo taki oszukuje?... najwięcej chyba siebie... /a my oszukujemy siebie przyjmując bezkrytycznie pisane słowa/...
OdpowiedzUsuńw sumie, to bardziej mnie zaintrygowało traktowanie wrażliwości jako pozytywu... to jest dla mnie dziwne... no, ale różne mogą być konteksty słowa "wrażliwość"...
tak jeszcze do kwestii "oszustwa" wracając, to przyszedł mi do głowy taki przykład... załóżmy, że jest jest sobie kobitka... 'samotna w związku', 'niedopchnięta'... pisze sobie rzeczona pani bloga, na którym przedstawia swoje fantazje seksualne w formie pamiętnika rejestrującego 'autentyczne' wydarzenia... przypuśćmy, że poznałem ją w realu i wiem, jak się sprawy mają... mimo to wydaje mi się, że nie postrzegałbym ją jako 'oszustkę', ale jako osobę próbującą kompensować sobie w necie swoje frustracje w formie ekspresji artystycznej...
ergo... zgadzam się z Tobą całkowicie jeśli chodzi o konieczność dystansu do czytanych blogów... choćby dlatego, że nie ma żadnego 'obowiązku' opisywania na blogach realnego stanu rzeczy... więc jeśli czujemy się oszukani przez jakiegoś blogera, to pretensje możemy mieć tylko do siebie, a centralnie do swojej intuicji, która nas zawiodła...
Niektórzy chcą być na blogach i by blogi były poważne jak dziewiąty miesiąc. Ja uważam , że obowiązuje coś w rodzaju fikcji literackiej. Oczywiście nie należy podawać się za historyczną i jeszcze żyjącą autentyczną, inną postać. Nie szkalować , nie dokuczać bo i po co . Jest to przede wszystkim objaw własnej frustracji.A bądź Ty sobie księciem czy innym poczytnym pisarzem(pisze o problemie - nie ad personam Boże uchowaj)Jeśli chcesz pisz z dokładnym adresem jak znani i rozpoznawalni , ale licz sie z tym , że robactwo będzie próbować Cię roztoczyć , a czarne ptactwo rozdziobać. No i kochaj i rób co chcesz jak radził św. Augustyn. Porada godna naszych górali. Gorąco pozdrawiam przy - 4 w Pyrkowie.
OdpowiedzUsuń=>Piter. "Wrażliwy" w tym kontekście to opiekuńczy, empatyczny,rozumiejący potrzeby bliskich i realizujący je. Nie chodziło mi tu bynajmniej o aspekt "wrażliwy"= płaczący, wzdychający, reagujący uniesieniem na piękno...
OdpowiedzUsuńA co do owej pani, to cóż... Jeśli nie podzieli się z mężem (czy innym partnerem lub partnerką)swoimi fantazjami erotycznymi, to raczej nie ma szans na ich realizację... Chyba, że nakręcają ją jak wystawa "delikatesów", a w domku spokojnie chlebek z masełkiem... Tylko szkoda jej partnera, bo może chciałby i mógłby te jej fantazje zrealizować, ale nie ma na to najmniejszej szansy...? Nie wiem, sama nie lubię niedomówień i znając męską psychikę, wiem, że mąż się nie domyśli po moim wzdechu, o co mi chodzi, a jak powiem wprost to wszystko jest ok. Cóż poradzić, nie potrafię być tajemniczą... Pozdrawiam
Ja myślę, że na swoim blogu każdy ma prawo pisać prawdę, bądź kreować się na taką postać jaką mu się żywnie podoba i na jaką mu starcza wyobraźni. Czy ma obowiązek informować nas którą formę wybrał? Moim zdaniem - nie. Bo to nasze zadanie aby wchodząc do cudzego świata zachować dystans do tego co tam przeczytamy. Może na wszelki wypadek potraktować post niczym rozdział powieści?
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli autor nie pisze prawdy w postach i ciągnie to jako historię prawdziwą z czytelnikami, bądź czytelniczkami w korespondencji prywatnej to uważam to za naganne. Pojęcie etyka czy uczciwość nie mają innego wymiaru w sieci niż w życiu realnym więc są rzeczy których się po prostu nie robi. Nie ma dla mnie wytłumaczenia, jeśli ktoś się zabawia kosztem drugiego człowieka i jego uczuć. Bo tam za monitorem z pewnością ten drugi człowiek jest-realny, który czuje, myśli, istnieje i jest prawdziwy.
Pozdrawiam,
Red red wine
oj Truti :))... może z wątkiem "seks a komunikacja" poczekajmy aż Gospodarz napisze o tym posta?... /mógłbym i ja napisać u siebie, ale mi się nie chce :))))/...
OdpowiedzUsuńopowiem inny przykład:
miałem kiedyś kolegę, któremu umarło roczne dziecko... normalny, racjonalnie myślący i funkcjonujący facet... ale śmierć dziecka wyparł ze swojej psychiki całkowicie... czasem mówił o jakichś planach względem niego, czasem coś dla tego dziecka kupił, nawet jeden pokoik był u niego w domu tak urządzony, jakby to dziecko nadal żyło... czaisz?... tak żył, jakby to dziecko nie umarło...
i teraz wyobraźmy sobie, że gość pisze bloga... pisze o tym dziecku, które jakoby nadal żyje... czy nazwiesz go 'oszustem'?... ja na pewno nie... mnie myślenie w takich kategoriach nawet do głowy by nie przyszło...
Wiele zostało już napisane, a zatem może tylko dopiszę to, że wg mnie, cały 'wic' polega na tym, iż nie każdy blogger/komentujący jest na tyle lojalny/odważny, czy też poczuwa się do obowiązku, aby właśnie uprzedzić o tym, że to, co pisze jest, np. wytworem imaginacji... -bo skoro blogi/Sieć, dają nieograniczone możliwości manipulowania swoim wizerunkiem drugiego 'ja' wedle własnego widzimisię, więc dlaczego nie miałby ulec takiej pokusie, aby mocno to i owo podkoloryzować... Sęk tylko w tym, że taka osoba zapomina, iż kłamstwo nawet tutaj ma zazwyczaj krótkie nogi, i w każdym świecie, jeżeli ujrzy światło dzienne - pozostawia niesmak, krzywdzi/rani w ten sam sposób. I zawsze kładzie się cieniem na dalszych relacjach. Czasem tak niewiele potrzeba, bo przecież, jak się tutaj 'bawić', to tylko 'wespół w zespół', lecz nie czyimś kosztem. A wtedy nikt do nikogo o nic nie ma pretensji... gdyż jest wilk syty i owca cała :)) Dlatego też, cieszę się z Twojej deklaracji, że Ty to nadal Ty, a nie ktoś zupełnie inny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słoneczno-mrożnym poniedziałkiem :)
=> Piter. Z tym zmarłym dzieckiem masz rację. Nie potrafię się wypowiedzieć, bo nigdy na szczęście nie byłam w takiej sytuacji, ale wyobrażam sobie, ze jest to pewien rodzaj choroby, jak schizofrenia... On nie oszukuje, bo dla niego istnieje tylko taka prawda, tak jak dla schizofrenika na przykład głosy... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo najtrudniej być po prostu sobą ;-) "Mnożenie" to pewnie w jakimś stopniu rodzaj ucieczki, chowania się i najczęściej udawania kogoś kim się nie jest, albo kim by się chciało być...
OdpowiedzUsuńNie każdy potrafi być odważny na tyle, żeby sie zmierzyć z sobą samym ;-)
To pisałam ja - Fiu ;-)))
Ja mysle,że każdy tu ma rację,ale tak naprawdę,dopóki ktoś jest anonimowy,to nigdy dokładnie nie wiemy,ile jest prawdy w tym co pisze o sobie na blogu.Nawet styl,komentarze moga byc perfekt opracowane przez tego kogoś,by się nie wydało.
OdpowiedzUsuńNajbardziej przykre jest to,gdy ktoś pisze o sobie w ten sposób,aby wzbudzic podziw,innym razem litosc,a w realu jest kimś złym.Dobrze napisane teksty czynią z takiego blogera prawie że guru,rośnie jego sława w blogosferze,przoduje w rankingach,poczta pełna maili fanów lub fanek...a okazuje się że to w realu ktoś ,kto za swoje niepowodzenia życiowe żongluje ludzkimi uczuciami,niejako odgrywa się lub okazuje się jakimś psychopatą.Niemniej jednak bardzo elokwentnym i umiejącym pisac teksty głęboko wnikające w ludzką psychikę.Na tyle,że chcą go czytac więcej i więcej...A potem ktos demaskuje i okazuje się...co ten ktoś naprawdę wart.I ilu ludzi oszukał.Słyszałam o takich blogach.
Dlatego ważne jest by miec dystans do czytanych tekstów.Zdrowy dystans.
Pozdrawiam :)
Ja niektóre blogi czytam z dystansem, inne nie. Moim zdaniem da się rozpoznać po treści, czy blog jest 'szczery', czy 'oszukany'. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ktoś może świetnie w tym kłamstwie brnąć i karmić niczego nieświadomych czytelników fikcją, myślę jednak, że to trudne... Przynajmniej mi byłoby trudno wymyślać odrębną rzeczywistość, bo tak się składa, że pisarz ze mnie żaden i fantazjować niezbyt umiem. Niemniej uważam, że autor nie musi informować o prawdziwości treści bloga. Gdybyś Ty np. teraz powiedział mi, że jesteś piętnastolatkiem i cała Twoja internetowa postać, jaką sobie stworzyłeś jest od początku do końca zmyślona nie ruszyłoby mnie to specjalnie. Ważne, że lubię czytać to co piszesz, czy to jest zmyślone, czy nie :)
OdpowiedzUsuńOdpowiadając na Twój komentarz u mnie: jasne, że będę na bieżąco pisał o wszystkim na blogu i Was informował. Dopóki mam internet dopóty nikt i nic mnie od klawiatury nie oderwie ;)
Pozdrawiam :))
Nie odwracaj mi tutaj kota ogonem, Makowa... :P
OdpowiedzUsuńBo prawda jest taka, jak piszesz w swoim drugim komciu, tacy ludzie po prostu kłamią... a podawanie /lub nie/ swoich namiarów, to już zupełnie inna para kaloszy...
Pa :)
Właśnie o to chodzi, Crackie. Jeśli coś stwarza pozory prawdy, a nie ma przy tym jawnego zaprzeczenia, przyznania się, że to wszystko jest fikcją, to niejako automatycznie po pewnym czasie jesteśmy skłonni w to uwierzyć - ludzie tak mają i to jest rozmyślne wprowadzanie w błąd.
Znam jednego takiego bloga, o jakim piszesz w swoim trzecim komentarzu i będę chciał o tym niedługo napisać osobny post, wtedy z pewnością jeszcze do tego wrócimy.
Pozdrawiam.
CzG, też mi się wydaje, że to jest zwyczajne pogrywanie sobie z ludźmi, cyniczne ich oszukiwanie.
OdpowiedzUsuńChyba wiem co masz na myśli pisząc o tym zawłaszczaniu blogów i nicków... podzielam Twoją opinię, że to jest podła gra i gdyby to tylko ode mnie zależało, to tak zmienił prawo, aby takie coś mogło być karalne... niestety, obecne prawo jest liberalne w tym względzie i trzeba bardzo się postarać, aby w ogóle można było o cokolwiek oskarżyć taką osobę. Pewnie kiedyś prawo zostanie zmienione, aby chronić dobre imię innych użytkowników Sieci, ale kiedy? Pewnie wtedy, jak my już nie będziemy w ogóle z Sieci korzystać...
Pozdrawiam.
Zgoda Kocurku, że mamy pewną skalę porównawczą, jeśli mamy inne blogi do porównania... ale co wtedy, gdy taki blog /fałszywy/ jest prowadzony tylko jeden jedyny? Wtedy zwyczajnie nie mamy z czym porównać... buziole dla Cię, ale już lutowe ;)
Owszem Ptr, temat jest nienowy, czasem się o tym pisze na blogach.
OdpowiedzUsuńMyślę, że "przyłapanie" oszusta "na gorącym uczynku" wcale nie jest takie proste... bo wcześniej musimy sobie założyć, że taki blog coś "śmierdzi", inaczej nie będziemy go w ogóle podłączać do naszego 'wewnętrznego wariografu". Bo po co, skoro nie mamy podstaw wątpić, że to, co pisze, to prawda? No chyba, że ktoś po prostu bredzi od rzeczy... ale wytrawni wirtualni oszuści starają się nie dawać żadnych pretekstów, aby ich o oszustwo nie posądzać, dlatego starają się żadnych bredni nie pisać.
Widzę Truti, że "przećwiczyłaś" to, o czym piszę "w praktyce" ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest całkiem spore grono takich osób i większość z nich wcale nie została zdemaskowana bo w jaki sposób, ten facet to raczej wyjątek, a nie reguła /mam na myśli fakt, że ktoś odkrył jego oszustwo/.
Pozdrawiam.
Przeczytałem, Lauro...
Też nie wiem, po jaką cholerę ktoś "bawi się" w ten sposób... czyżby chęć "zabłyśnięcia" w Sieci?
Z tego co przeczytałem, skierują ją do psychologa... i słusznie, moim zdaniem.
Pozdrawiam.
Bo ja wiem Wiolu, czy potrzebny jest jakiś szczególny talent? Nie wydaje mi się. Owszem, jakąś fantazję na pewno trzeba mieć, aby się w tym wszystkim nie zamotać, ale chyba nie jakąś szczególną... zresztą, nie wiem tak do końca jak to z tym jest, bo jak na razie nic takiego nie robiłem ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ptr, jeśli chodzi o tę kobitkę z Twojego przykładu... nie sprowadzałbym pisanych fantazji seksualnych do wspólnego mianownika z pisaniem o swoim zwykłym, codziennym życiu.
Dla mnie fantazje seksualne rządzą się swoimi prawami i w takich przypadkach staram się nie wnikać, co jest rzeczywistością, a co fikcją, bardziej mnie interesuje styl, w jakim jest to napisane ;)
Pozdro :)
Andante, nie o to chodzi, aby trzeba było narzucać komukolwiek jakiekolwiek ograniczenia. W tym przypadku chodzi mi raczej o to, aby nikt nikogo perfidnie nie oszukiwał podając fikcję za prawdę. A czasem tak właśnie to się odbywa.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Masz rację Red, nikt nie ma obowiązku na blogu pisać prawdy, zresztą pisałem to samo w poście.
Ale, jak słusznie zauważyłaś w drugiej części swojego komentarza, celowe i świadome wprowadzanie ludzi w błąd jest rzeczą naganną.
Pozdrawiam.
Dejaniro, w mojej ocenie ta sprawa, o której piszesz ma się następująco - jeśli piszę jakieś "swoje fantasmagorie" /tak to nazwę/, wtedy liczę na to, że nikt przy zdrowych zmysłach nie weźmie tego za prawdę i czuję się zwolniony z obowiązku składania wyjaśnień - bo przecież to wynika z treści.
OdpowiedzUsuńInaczej jest, gdy opisywana historia zachowuje pełne pozory rzeczywistości - uważam, że w takich przypadkach powinno się napisać, że jest to historia fikcyjna, inaczej ludzie skłonni są uznać, że to jest prawda, bo taka już jest ludzka natura. W przypadku jeśli jest to fikcja, pozostaje wtedy pytanie - czy było to zwykłe przeoczenie/obawa/wstyd/itp., czy też świadomie prowadzona gra mająca na celu wprowadzenie w błąd czytelników? Jeśli to pierwsze - jestem skłonny puścić to płazem, ale jeśli to drugie, wtedy mamy do czynienia z wirtualnym oszustem i tak właśnie postrzegam tę sprawę.
Pozdrawiam.
Ptr, jeśli chodzi o ten Twój drugi przykład /z dzieciem/, to zgadzam się z Trutu, to nie jest oszustwo, raczej "ucieczka w bloga razem ze swoim światem" lub coś w tym stylu.
Witaj Księżniczko w moich niskich progach! ;)
OdpowiedzUsuńCzasem właśnie tak jest, że najtrudniej jest się zmierzyć ze swoim własnym realnym wizerunkiem, wtedy zachodzi potrzeba tworzenia "światów alternatywnych" ;)
Właśnie Crackie, zdrowy dystans do czytanych tekstów... nie każdy o tym pamięta, a to jest taka zdrowa psychiczna bariera, która niejednokrotnie powstrzymuje nas od popełniania pochopnych kroków, które niejednokrotnie gotowi jesteśmy zrobić działając w emocjach pod wpływem przeczytanego tekstu... wtedy ten nasz zdrowy dystans potrafi być takim "naturalnym bezpiecznikiem" i dlatego dobrze jest go zawsze mieć trochę "na zapas" ;)
Miłego dnia :)
Kamilu, różnica pomiędzy nami jest taka, że mnie by to ruszyło, czułbym się oszukany. A więc jeśli nie jesteś tym, za kogo się podajesz, nie marzysz o wyjeździe do Hiszpanii, proszę Cię, wyjaw mi to szybko, bo inaczej poczuję się oszukany i zdradzony, i mogę Ci tego nie wybaczyć, podobnie jak mrówka - bohaterka mojego kolejnego posta ;)
Pozdrawiam.
Nawet w realnym świecie nikt do końca nie wie jacy jesteśmy, otoczenie może nas sobie tylko wyobrażać. Wszyscy konfabulujemy, mniej lub bardziej świadomie i mniej lub bardziej wyrachowanie. Ps. Tak Smerfik mebsonowata zaliczyła 30 godzin psychologii...i co ma z tego?;-)))))mebs
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że nie zrozumieliśmy się do końca. Pisząc powyższy kom., nie brałam pod uwagę 'konkretnej sprawy', lecz ogólnie od początku wyreżyserowany, cyzelowany i skrupulatnie dopieszczany wizerunek wirtualnego 'ja', który nijak się ma do rzeczywistości, a który można spotkać w sieci. Natomiast idąc Twoim tokiem myślenia - bez obaw, myślę, że każdy swój rozum/rozeznanie ma (bo każdy przecież partycypuje w obu światach; real/wirtual) więc całkiem nieżle potrafi rozróżnić między tym, co jest/może być realne, a tym, co jest fantasmagorią/wymysłem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Meb, ale ja całkiem niedawno pisałem na ten właśnie temat w kontekście tzw. "bycia sobą" - był to styczniowy post pt. "Być jak tęcza...".
OdpowiedzUsuńTeraz już chyba rozumiesz, że nie trzeba zaliczyć żadnych godzin z psychologii, aby co nieco "czaić bazę" w tym temacie ;)
Dejaniro, ja również nie pisałem tego mojego komentarza w odniesieniu do jakiejś konkretnej sprawy, a tylko w odniesieniu do Twojego kom.
Być może zmyliło Cię to, co napisałem na końcu - "i tak właśnie postrzegam tę sprawę", ale miałem na myśli właśnie poruszoną przez Ciebie kwestię w jej szerszym kontekście, a nie jakąś konkretną sprawę.
Zaś jeśli chodzi o kwestię umiejętności rozróżnienia pomiędzy pisaną prawdą, a fikcją w Sieci, to wcale nie podzielam Twojego poglądu, że to jest takie proste - nawet przeciwnie, myślę, że to wcale proste nie jest, bo brakuje wówczas jakichkolwiek "punktów odniesienia", aby jednoznacznie stwierdzić, że to prawda bądź fikcja. Za jakiś czas wrócę do tego tematu opisując w poście konkretny przykład, a wówczas my też zapewne wrócimy ponownie do tej dyskusji.
Pozdrawiam zimową nocą :)
Faktycznie, zmyliło mnie Twoje stwierdzenie "I tak właśnie..." do tego stopnia, że nawet zaczęłam się zastanawiać, jaką masz 'konkretną sprawę' na myśli, skoro ja nie mam o niej bladego pjęcia :)) I w ogóle - tu się wszystko nam pokićkało aż chce się powiedzieć, że jedno z nas mówi o niebie, a drugie o chlebie :) Popatrz Smurffie, gdy pisałam nt. rozróżniania między fikcją, a prawdą - odnosiłam to do wcześniejszej Twojej wypowiedzi, cytuję "Jeśli piszę jakieś "swoje fantasmagorie" /tak to nazwę/, wtedy liczę na to, że nikt przy zdrowych zmysłach..." natomiast Twoja odp. dotyczy całościowo Sieci - a skoro tak, to ja z tym się zgadzam. Tym bardziej, że przecież znasz z grubsza moje podejście do czytanych treści w Sieci... jak widać wyszedł nam chyba swoisty 'misz-masz' :)))
OdpowiedzUsuńWięc zanim wrócimy do tej naszej dyskusji, proponuję nieco muzyki :) http://tiny.pl/hc2sk
Miłej niedzieli :)
Ojj Dejaniro, wygląda na to, że ta nasza rozmowa bardziej przypomina komedię pomyłek niż poważną dyskusję ;)
OdpowiedzUsuńNo cóż, czasem tak bywa, gdy nie do końca się wie "co też autor miał na myśli".
Dlatego czasem warto doprecyzować dyskutowaną kwestię, aby dyskusja była rzeczowa i konstruktywna, a nie przypominała "błądzenia we mgle".
Aby sprawa była jasna - piszę to w ogólnym kontekście, a nie w kontekście naszych dotychczasowych rozmów, które jak do tej pory na ogół takiego "błądzenia we mgle" nie stanowiły ;)
Dziękuję Ci za linka z muzyką :)
Dzisiejszy wypadek Roberta Kubicy sprawił, że chodzę raczej taki bardziej zadumany i refleksyjny /napisałem dziś nawet post na ten temat/, podobnie jest ze słuchaną muzyką, dlatego odpowiem Ci tym refleksyjnym utworem:
http://tiny.pl/hc8xm
Pozdrawiam Cię dziś także refleksyjnie.