Moja Babcia w okresie swojej nauki w gimnazjum.
Zdjęcie pochodzi z albumu rodzinnego. Zostało wykonane około 1920 r.
W tym roku mija równo 20 lat jak odeszła Moja Babcia,a więc zamiast stosownych życzeń postanowiłem napisać to wspomnienie, które będzie Jej poświęcone.
Moja Babcia była dzielną i niezłomną kobietą twardo zahartowaną przez życie. Praktycznie przez całe swoje życie musiała się zmagać z wieloma przeciwnościami losu.
Bo też życie Jej specjalnie nie rozpieszczało...
Urodziła się na początku XX wieku w niezamożnej i w dodatku wielodzietnej rodzinie. Jej młode lata przypadły na okres I Wojny Światowej, a zaraz potem była wojna polsko - bolszewicka. Pomimo tych niesprzyjających okoliczności udało Jej się zdobyć średnie wykształcenie. Została polonistką. Wkrótce po podjęciu pracy w szkole w latach 20-tych ubiegłego wieku poznała i poślubiła mojego Dziadka, który był geodetą. Osiedli na kresach wschodnich, co było związane z pracą Dziadka. Tam też doczekali się trójki dzieci i tam zastała Ich II Wojna Światowa. Po kampanii wrześniowej, na mocy tajnego protokołu dodatkowego do paktu Ribbentrop - Mołotow, dokonała się tam sowiecka okupacja kresów wschodnich i coraz bardziej bezpardonowa walka z polską ludnością. Dla mojej Babci były to czasy ciągłych przeprowadzek, gdyż tylko w ten sposób można było uniknąć wywózki na Sybir, co często było praktykowane wobec polskich rodzin, które tam zamieszkiwały. Babcia nie uniknęła jednak ustawicznych represji ze strony sowieckich władz. Podczas jednej z "gościnnych wizyt" oficer NKWD wyjął pistolet i przystawił go do głowy mojego Wujka, który miał wówczas około 10 lat. Żądał ujawnienia, gdzie są schowane pieniądze, których już wtedy dawno nie było...
Widząc to, moja Babcia podeszła do oficera, ujęła jego dłoń z pistoletem i skierowała w swoją stronę, mówiąc po rosyjsku
- nie zabijaj dziecka, jeśli chcesz zabić, to zabij mnie...
Ta bohaterska postawa mojej Babci sprawiła, że oficer NKWD uwierzył w to, że żadnych pieniędzy w domu nie ma i odstąpił.
W 1943 roku mój Dziadek przystąpił do lokalnych oddziałów AK, tj. do Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, które w czerwcu 1943 roku podjęło czynną walkę zbrojną z niemieckim i sowieckim najeźdźcą. Dzięki wstawiennictwu Dziadka, po pewnym czasie do tej samej formacji przystąpiła także moja Babcia wraz z trójką dzieci.
Niestety, prawdopodobnie 1.12.1943 roku mój Dziadek został schwytany przez jeden z partyzanckich oddziałów Armii Czerwonej, a następnie bez zbędnej zwłoki rozstrzelany w Puszczy Nalibockiej. Pisałem już kiedyś o tym we "Wspomnieniu o Moim Dziadku".
Tego dnia moja Babcia została sama w samym środku wojny, mając troje małoletnich dzieci na utrzymaniu. Ale od tego czasu opiekę nad rodziną mojej Babci sprawował legendarny, wybitny dowódca Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, podpułkownik, cichociemny - Adolf Pilch, o pseudonimach "Góra" "Dolina". Moja Babcia była w "Zgrupowaniu" sanitariuszką, zaś troje Jej dzieci - łącznikami. Razem z ww. oddziałem moja Babcia dotarła latem 1944 roku do Puszczy Kampinoskiej, gdzie "Zgrupowanie" zostało włączone do Grupy "Kampinos". Grupa "Kampinos" czynnie uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim /między innymi w nieudanym ataku na Dworzec Gdański w sierpniu 1944 roku/. Dopiero rozbicie całego oddziału przez wojska niemieckie w bitwie pod Jaktorowem sprawiło, że Babcia razem z dziećmi z konieczności odłączyła się od "Góry - Doliny". Przyłączyła się wówczas do tajnej komórki AK w Skierniewicach i tam udało się Jej załatwić lewe niemieckie papiery, co umożliwiło dalsze życie pod niemiecką okupacją. Po czasowym ulokowaniu dzieci w jednym z sierocińców, Babcia zaczęła prowadzić energiczne poszukiwania Dziadka, bo cały czas wierzyła, że udało Mu się ujść z życiem z Puszczy Nalibockiej po tamtym pojmaniu Go przez sowieckich partyzantów.
Wierzyła w to zresztą do końca życia i nie przyjmowała do wiadomości, że Sowieci wówczas Go rozstrzelali /co do dziś pozostaje jedynie domniemaniem wobec braku świadków zdarzenia - a tych być nie może, skoro Sowieci rozstrzelali wtedy wszystkich pojmanych Polaków/. Jednak gdy poszukiwania Babci okazały się bezowocne, bo po moim Dziadku jakikolwiek słuch zaginął, Babcia zrozumiała, że musi zająć się dziećmi, stworzyć dla Nich nowy dom. Ponieważ wojna już się kończyła, Babcia podjęła na nowo pracę polonistki w jednej ze szkół na terenie północnej Polski.
Moja Babcia była dzielną i niezłomną kobietą twardo zahartowaną przez życie. Praktycznie przez całe swoje życie musiała się zmagać z wieloma przeciwnościami losu.
Bo też życie Jej specjalnie nie rozpieszczało...
Urodziła się na początku XX wieku w niezamożnej i w dodatku wielodzietnej rodzinie. Jej młode lata przypadły na okres I Wojny Światowej, a zaraz potem była wojna polsko - bolszewicka. Pomimo tych niesprzyjających okoliczności udało Jej się zdobyć średnie wykształcenie. Została polonistką. Wkrótce po podjęciu pracy w szkole w latach 20-tych ubiegłego wieku poznała i poślubiła mojego Dziadka, który był geodetą. Osiedli na kresach wschodnich, co było związane z pracą Dziadka. Tam też doczekali się trójki dzieci i tam zastała Ich II Wojna Światowa. Po kampanii wrześniowej, na mocy tajnego protokołu dodatkowego do paktu Ribbentrop - Mołotow, dokonała się tam sowiecka okupacja kresów wschodnich i coraz bardziej bezpardonowa walka z polską ludnością. Dla mojej Babci były to czasy ciągłych przeprowadzek, gdyż tylko w ten sposób można było uniknąć wywózki na Sybir, co często było praktykowane wobec polskich rodzin, które tam zamieszkiwały. Babcia nie uniknęła jednak ustawicznych represji ze strony sowieckich władz. Podczas jednej z "gościnnych wizyt" oficer NKWD wyjął pistolet i przystawił go do głowy mojego Wujka, który miał wówczas około 10 lat. Żądał ujawnienia, gdzie są schowane pieniądze, których już wtedy dawno nie było...
Widząc to, moja Babcia podeszła do oficera, ujęła jego dłoń z pistoletem i skierowała w swoją stronę, mówiąc po rosyjsku
- nie zabijaj dziecka, jeśli chcesz zabić, to zabij mnie...
Ta bohaterska postawa mojej Babci sprawiła, że oficer NKWD uwierzył w to, że żadnych pieniędzy w domu nie ma i odstąpił.
W 1943 roku mój Dziadek przystąpił do lokalnych oddziałów AK, tj. do Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, które w czerwcu 1943 roku podjęło czynną walkę zbrojną z niemieckim i sowieckim najeźdźcą. Dzięki wstawiennictwu Dziadka, po pewnym czasie do tej samej formacji przystąpiła także moja Babcia wraz z trójką dzieci.
Niestety, prawdopodobnie 1.12.1943 roku mój Dziadek został schwytany przez jeden z partyzanckich oddziałów Armii Czerwonej, a następnie bez zbędnej zwłoki rozstrzelany w Puszczy Nalibockiej. Pisałem już kiedyś o tym we "Wspomnieniu o Moim Dziadku".
Tego dnia moja Babcia została sama w samym środku wojny, mając troje małoletnich dzieci na utrzymaniu. Ale od tego czasu opiekę nad rodziną mojej Babci sprawował legendarny, wybitny dowódca Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, podpułkownik, cichociemny - Adolf Pilch, o pseudonimach "Góra" "Dolina". Moja Babcia była w "Zgrupowaniu" sanitariuszką, zaś troje Jej dzieci - łącznikami. Razem z ww. oddziałem moja Babcia dotarła latem 1944 roku do Puszczy Kampinoskiej, gdzie "Zgrupowanie" zostało włączone do Grupy "Kampinos". Grupa "Kampinos" czynnie uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim /między innymi w nieudanym ataku na Dworzec Gdański w sierpniu 1944 roku/. Dopiero rozbicie całego oddziału przez wojska niemieckie w bitwie pod Jaktorowem sprawiło, że Babcia razem z dziećmi z konieczności odłączyła się od "Góry - Doliny". Przyłączyła się wówczas do tajnej komórki AK w Skierniewicach i tam udało się Jej załatwić lewe niemieckie papiery, co umożliwiło dalsze życie pod niemiecką okupacją. Po czasowym ulokowaniu dzieci w jednym z sierocińców, Babcia zaczęła prowadzić energiczne poszukiwania Dziadka, bo cały czas wierzyła, że udało Mu się ujść z życiem z Puszczy Nalibockiej po tamtym pojmaniu Go przez sowieckich partyzantów.
Wierzyła w to zresztą do końca życia i nie przyjmowała do wiadomości, że Sowieci wówczas Go rozstrzelali /co do dziś pozostaje jedynie domniemaniem wobec braku świadków zdarzenia - a tych być nie może, skoro Sowieci rozstrzelali wtedy wszystkich pojmanych Polaków/. Jednak gdy poszukiwania Babci okazały się bezowocne, bo po moim Dziadku jakikolwiek słuch zaginął, Babcia zrozumiała, że musi zająć się dziećmi, stworzyć dla Nich nowy dom. Ponieważ wojna już się kończyła, Babcia podjęła na nowo pracę polonistki w jednej ze szkół na terenie północnej Polski.
Było tuż po wojnie. Nie były to łatwe czasy dla samotnej kobiety z trójką dzieci. Jednak Babcia wierzyła, że z czasem Dziadek się odnajdzie i już do końca życia nie związała się z żadnym mężczyzną, chociaż kilka osób z mojej rodziny później mi potwierdziło, że miała kilku absztyfikantów, których jednak odprawiła z kwitkiem.
Po pewnym czasie Babcią zaczęło się interesować miejscowe UB, do którego musiały dotrzeć jakieś informacje /zapewne od "usłużnych sąsiadów"/ nt. Jej AK-owskiej przeszłości. Był to okres intensywnych represji członków AK przez nową komunistyczną władzę.
Jednak dzięki niezłomnej postawie mojej Babci, która konsekwentnie milczała na ten temat i korzystnej opinii z nowego miejsca pracy, udało Jej się uniknąć aresztowania.
Żyjąc w bardzo skromnych warunkach i często wręcz odejmując sobie od ust, udało się mojej Babci wychować i wykształcić trójkę swoich pociech. Każde ze wspomnianej trójki zdołało ukończyć studia i dzięki temu uzyskać wyższe wykształcenie, co było w latach 50-tych znacznie trudniejszym osiągnięciem niż to jest obecnie.
Po ukończeniu studiów dzieci mojej Babci podjęły pracę zawodową, założyły własne rodziny i rozjechały się po kraju, zaś Babcia kontynuowała pracę polonistki w miejscowej szkole. Zanim przeszła na emeryturę w latach 70-tych, udało Jej się wyedukować dwa pokolenia miejscowej społeczności. Dzięki temu cieszyła się powszechnym szacunkiem i uznaniem, w miasteczku gdzie pracowała była osobą powszechnie znaną i poważaną. Pod koniec życia działała też w lokalnych strukturach miejscowego oddziału ZBOWiD, gdzie dostała się ze względu na swoją kombatancką przeszłość. Babcia do końca życia utrzymywała korespondencję ze swoim dowódcą "Górą" "Doliną" /po wojnie zamieszkał w Anglii/, którego zawsze wspominała bardzo ciepło.
Życie nie rozpieszczało mojej Babci. Może właśnie z tego powodu nie była typem "ciepłej babci" dla swoich wnuków /w tym także dla mnie/. Nigdy nas nie rozpieszczała, a przeciwnie, zawsze była wobec nas surowa i wymagająca, co miałem Jej wówczas za złe. Znacznie później zrozumiałem, że w ten sposób okazywała nam swoją miłość i troskę o naszą przyszłość, chciała nas po prostu przygotować do trudnego i srogiego życia, które stało się Jej udziałem. Dziś wiem, że nas kochała, ale tę prawdę odkrywałem stopniowo, w miarę jak sam dorastałem i pewne sprawy zacząłem postrzegać w zupełnie nowym świetle.
Pomimo tego, że upłynęło już 20 lat jak odeszła, to ja wciąż doskonale pamiętam moją Babcię i to wszystko, co jest z Nią związane.
Po pewnym czasie Babcią zaczęło się interesować miejscowe UB, do którego musiały dotrzeć jakieś informacje /zapewne od "usłużnych sąsiadów"/ nt. Jej AK-owskiej przeszłości. Był to okres intensywnych represji członków AK przez nową komunistyczną władzę.
Jednak dzięki niezłomnej postawie mojej Babci, która konsekwentnie milczała na ten temat i korzystnej opinii z nowego miejsca pracy, udało Jej się uniknąć aresztowania.
Żyjąc w bardzo skromnych warunkach i często wręcz odejmując sobie od ust, udało się mojej Babci wychować i wykształcić trójkę swoich pociech. Każde ze wspomnianej trójki zdołało ukończyć studia i dzięki temu uzyskać wyższe wykształcenie, co było w latach 50-tych znacznie trudniejszym osiągnięciem niż to jest obecnie.
Po ukończeniu studiów dzieci mojej Babci podjęły pracę zawodową, założyły własne rodziny i rozjechały się po kraju, zaś Babcia kontynuowała pracę polonistki w miejscowej szkole. Zanim przeszła na emeryturę w latach 70-tych, udało Jej się wyedukować dwa pokolenia miejscowej społeczności. Dzięki temu cieszyła się powszechnym szacunkiem i uznaniem, w miasteczku gdzie pracowała była osobą powszechnie znaną i poważaną. Pod koniec życia działała też w lokalnych strukturach miejscowego oddziału ZBOWiD, gdzie dostała się ze względu na swoją kombatancką przeszłość. Babcia do końca życia utrzymywała korespondencję ze swoim dowódcą "Górą" "Doliną" /po wojnie zamieszkał w Anglii/, którego zawsze wspominała bardzo ciepło.
Życie nie rozpieszczało mojej Babci. Może właśnie z tego powodu nie była typem "ciepłej babci" dla swoich wnuków /w tym także dla mnie/. Nigdy nas nie rozpieszczała, a przeciwnie, zawsze była wobec nas surowa i wymagająca, co miałem Jej wówczas za złe. Znacznie później zrozumiałem, że w ten sposób okazywała nam swoją miłość i troskę o naszą przyszłość, chciała nas po prostu przygotować do trudnego i srogiego życia, które stało się Jej udziałem. Dziś wiem, że nas kochała, ale tę prawdę odkrywałem stopniowo, w miarę jak sam dorastałem i pewne sprawy zacząłem postrzegać w zupełnie nowym świetle.
Pomimo tego, że upłynęło już 20 lat jak odeszła, to ja wciąż doskonale pamiętam moją Babcię i to wszystko, co jest z Nią związane.
Pamiętam np., że Babcia przy powitaniu często mnie pytała
- no, co tam u ciebie? Wciąż uczysz się życia?
Tak Babciu, wciąż uczę się życia...
Piękne wspomnienie.
OdpowiedzUsuńTwoja Babcia na tym zdjęciu
ma niesamowite oczy...
Moja Babcia była krainą
łagodności.Dziadek surowy :).
Druga Babcia była inna.
Tej pierwszej bardzo mi brakuje.
Ale oby dwie przeszły wiele.
Pozdrawiam.
Moja Babcia również była wspaniałą i mądrą kobietą. I również sama - uczyła mnie życia. Teraz, gdy jej już nie ma - często wraca myśl - "co Ona by na to powiedziała"...
OdpowiedzUsuńdr_brunet
Piękne wspomnienia...Gdy tak patrzę na zdjęcie Twojej babci, to wiesz, tę jej siłę już wtedy było widać.
OdpowiedzUsuńZnałam tylko jedną babcię - mamę mojego ojca. Gdy miałam 3,5 roku babcia zmarła. Pamiętam taką scenę, krótko przed jej odejściem. Babcia już nie widziała, leżała cały czas. Ja siedziałam na dywanie koło jej łóżka. Babcia wyciągnęła dłoń i głaskała mnie po głowie, po twarzy... To było nasze ostatnie spotkanie.
Rodziców mamy nie miałam szans poznać, urodziłam się późno rodzicom, dużo później niż moje siostry. Dziadka ze strony ojca nie znały również moje siostry, bo dziadek zmarł, gdy mój ojciec miał 13 lat. Nie dał sobie rady z chorobą - skutki brutalnych przesłuchań przez Niemców.
Dobrze, że zostały fotografie.
Cieżką szkołę życia przeszła Smurffie Twoja Babcia.Podziwiam takie kobiety,bardzo odpowiedzialne,których młodośc przeszła na wojennych drogach.Ja widzę na zdjęciu takie piękne,dobre oczy.Te oczy tyle zła widziały...a jednak potrafiła miec w sobie dośc siły,dzieci dobrze wychowac,wykształcic.Dzielna kobieta.
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o AK,to ja trochę więcej wiem z opowiadań śp.Taty,jego brat brał udział w walkach na terenach kielecczyzny.I tam zginął.
Pozdrawiam :)
Cudownie miec takie wspomnienia o bliskich osobach...zazdroszcze, bo nie mam takowych...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
moja Babcia, ta ze wschodniej części Polski też przeżyła wojny i ta bolszewicka była ponoć najgorsza, nie raz musiała uciekać do lasu z dziećmi bo Dziadek służył w tym czasie w kawalerii
OdpowiedzUsuńjedną zimę mieszkała w lesie w zbitej z desek szopie...miała dziewięcioro dzieci a moja mama urodziła się 8 dni po wybuchu wojny...to były trudne czasy i faktycznie Dzidkowie nie okazywali czułości, to był inny rodzaj miłości bardziej twardy ale wyczuwalny...my to mamy lajtowe życie :P paa:)
utwór,ktory zapodałeś,wiersz K.K.Baczyńskiego,w wykonaniu Ewy Denarczyk,jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńNiepowtarzalny,pełen emocji....i jakby klimatu tamtych dni....
I nasze Babcie i Dziadkowie nadal, dzięki takim wspomnieniom, żyją... Moje też mnie nigdy nie przytulały ani nie "ciuciały", jak to jest teraz w zwyczaju... Ale w dzieciństwie nie uważałam tego za coś dziwnego... Wiedziałam, ze jest, że mogę w każdej chwili tam pojechać i nie będzie pytać... Zrobi gorącej herbaty, ukroi domowego chleba, posadzi w kątku a do nóg będą się łasić koty... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA dziadek... jeden zmarł we Francji, jeszcze przed wojną, na pylicę, był górnikiem, a drugi w pierwszych miesiącach wojny rozstrzelany wraz z grupą uciekinierów... Też nie wiemy, gdzie jest pochowany... Jeszcze raz pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękne wspomnienie i piękny hołd dla Babaci Smurffie Miłego weekendu :0
OdpowiedzUsuńPiękna Kobieta z ciekawą historią..A czas upływa tak szybko, prawda?
OdpowiedzUsuńDziękuję Robaczku :)
OdpowiedzUsuńTak, też zauważyłem, że Babcia na tym zdjęciu ma przenikliwe spojrzenie, ma coś takiego w oczach, co przyciąga wzrok.
To już chyba było takie pokolenie, które musiało wiele przejść... czasy wojenne i powojenne nie należały do wesołych, wolałbym nie żyć w tamtych czasach.
Pozdrawiam.
A widzisz Brunet, nie tylko podobna muzyka nas łączy, babcie też ;)
Piękne i treściwe wspomnienia...
OdpowiedzUsuńTakich zazdroszczę, bo kochając swą babcię ponad wszystkich nigdym nie wiedział nic o jej losach...
Takie tabu rodzinne, nie wiedzieć czemu.
Kłaniam nisko, Sarmata.
Cieszę się, że to wspomnienie Ci się podobało, CzG :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, Babcia ma coś takiego w tym spojrzeniu, co przykuwa uwagę i znamionuję siłę charakteru, przynajmniej ja to w ten sposób odbieram.
Nie dziwi mnie, że zapamiętałaś to Wasze ostatnie spotkanie, to chyba było coś w rodzaju pożegnania ze strony Twojej Babci.
To prawda, że zostały stare fotografie po wcześniejszych pokoleniach, niemniej inaczej jest, jeśli kogoś się znało osobiście, a inaczej, jeśli zna się tylko z fotografii. W tym pierwszym przypadku dochodzi też osobista więź, która łączy nas z danym człowiekiem, dochodzi też sentyment będący efektem naszych wspomnień.
Pozdrawiam.
Tak Crackie, moja Babcia przeszła ciężką szkołę życia. Ale dzięki temu, że przez całe życie wykazywała niesamowity hart ducha, udało Jej się ukończyć tę szkołę z wynikiem celującym.
Babcia nie należała do bardzo wylewnych osób, nie lubiła się zwierzać, nie pisała wspomnień. Niektóre epizody z Jej życia, jak np. to zajście z oficerem NKWD znam z przekazów rodzinnych, ale wiele tego rodzaju wspomnień zabrała ze sobą do grobu. Szkoda, bo warto by je zapisać i przekazać potomnym, aby zostało to uwiecznione w rodzinnej historii. Niestety, teraz jest już na to za późno, zostaną utrwalone tylko te historie, które zostały zapamiętane przez trójkę Jej dzieci.
Pozdrawiam.
Nie ukrywam Lauro, że jestem dumny z mojego Dziadka i Babci. Jestem dumny, że walczyli za ten kraj, a mój Dziadek oddał z niego swoje życie. Jestem dumny, że swoim życiem wpisali się w karty historii tego kraju.
OdpowiedzUsuńJestem dumny, że mogę opowiadać o Nich moim dzieciom, aby miały świadomość, że żyją w kraju, za który Ich pradziadkowie przelali swoją krew. Żadna lekcja historii, żadna szkolna akademia i żadna, nawet najbardziej kwiecista polityczna mowa nie sprawi tyle, co opowieść o życiu mojego Dziadka i mojej Babci. Tak uważam.
Pozdrawiam.
Makowa, całkowicie się z Tobą zgadzam, że mamy lajtowe życie. Tamto pokolenie nie znało dnia, ani godziny, nie dość, że był głód i chłód, to w każdej chwili można było kulkę zarobić...
A teraz? Nasz "problem" polega czasem na tym, że nie wiemy co mamy kupić /taki szeroki wybór/, albo gdzie mamy na urlop pojechać...
Miłego dnia :)
Przyznaję Crackie, że trochę się zastanawiałem, jaki utwór muzyczny mam dołączyć w tym wypadku. Aż przypomniałem sobie niesamowite "Wiersze wojenne" K.K. Baczyńskiego w brawurowym wykonaniu Ewy Demarczyk i pomyślałem sobie, że akurat ten utwór powinien pasować... cieszę się, że jesteś podobnego zdania :)
OdpowiedzUsuńJasne Trutu, w naszych wspomnieniach nadal żyją i żyć będą...
Jak już wcześniej napisałem, to było już takie pokolenie, ciężko doświadczone przez wojnę i trudne lata powojenne, stąd też pewnie ta wyczuwalna szorstkość w Ich relacjach ze swoimi wnukami, czyli z nami.
Pozdrawiam.
Dziękuję Wiolu i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOwszem Wróżko, czas upływa bardzo szybko i w moim odczuciu wciąż przyspiesza, o czym zresztą niedawno pisałem /to był sylwestrowy post/.
Zaś moja Babcia pozostawiła po sobie wiele wspomnień, których jak na razie nie zatarł czas i mam nadzieję, że nie zatrze.
To ciekawe, co piszesz Mości Sarmato...
OdpowiedzUsuńBo widzisz, życie mojej Babci też było długo przede mną ukrywane, nie znałem tych historii. I dopiero jak osiągnąłem stosowny wiek, zostałem powoli dopuszczony do tajemnicy. Okazało się, że miało to swoje logiczne uzasadnione podstawy... otóż jak się wczytasz w historię Zgrupowania Stołpecko - Nalibockiego /którą w tym poście zalinkowałem/ to dowiesz się, że ww. Zgrupowanie odbyło szereg walk i potyczek nie tylko z Niemcami, ale także z sowiecką partyzantką...
Wiadomo, że coś takiego w epoce Gierka, czy też Jaruzelskiego nie było dobrze widziane, a przecież młokosy lubią tu i ówdzie coś tam niepotrzebnie chlapnąć ozorem, więc rodzina wolała dmuchać na zimne i przez pewien czas nie byłem dopuszczany do tej rodzinnej tajemnicy... może i Twoim przypadku rzecz miała się podobnie, jeno Twoja Antenatka szybciej z tego padołu zeszła aniżeli nowe wiatry nastały?
Kłaniam Waszmości.
We wszystkie historie się wczytuję z nabożną czcią - jestem z zamiłowania historykiem...
OdpowiedzUsuńNieco inaczej u mnie było z tym odkrywaniem przeszłości rodzinnej, ale to temat na biesiadę we dwójkę przy browarze, nie na forum publiczne;)
Pozdrawiam serdecznie:))))
Sarmata
Nie znałam prawie moich babć. Jedna umarła na długo przede moim urodzeniem, z drugą,która mieszkała daleko miałam mały kontakt.
OdpowiedzUsuńDzis sama jestem babcią i wnuki sa dla mnie najważniejsze na świecie. Nie wiem czy umiem ich mądrze kochać . Przekazuję im to co dla mnie najważniejsze. Nie wiem czy to docenią , albo chociaż zapamiętają. Czas pokaże.
Dzielna Kobitka była z tej Twojej babci, ale chyba każda tak miała w tamtych czasach. Nie dość, że z wojną radzić sobie jakoś musiała, to jeszcze z gromadką dzieci i patriarchatem ;P. Jak one sobie radziły bez red bula? (((-;
OdpowiedzUsuńMoją Babcię wspominam miło pod koniec jej dni, ponieważ zaczęła mnie traktować na równi z moją siostrą (twierdziła, że ja urodziłam się w ..., więc jestem wnuczką tamtej babci (mamy taty), a moja siostra tu - więc ona jest jej wnuczką, dlatego o wiele cieplejszych wspomnień mam z moją kochaną Prababcią (mam ją m.in. na najstarszym zdjęciu z 1916 r. dzięki temu, że szanowała zdjęcia jak mało kto!). To była niezwykła kobieta - w wieku 8 lat musiała szyć dla całej rodziny, chleb wypiekać, zwalniając się ze szkoły, etc ..., bo bida w domu była; gdy wyszła za mąż musiała użerać się ze swym nadpobudliwie seksualnym mężem, którego kochanki przychodziły pod próg i bezczelnie o niego pytały, gdy Prababcia na rękach usypiała trzecie dzieciątko ...
Miała cierpliwość anielską. Gdy byłyśmy z siostrą małe uwielbiałyśmy, gdy tłumaczyła a vista księgę braci Grimm (gotykiem pisanej), z niem. na pol. i choć zasychało jej w gardle od czytania (służyłyśmy jej herbatką (((-;), nigdy nie odmówiła kolejnej i kolejnej historii :-D
Całe życie miała pod górkę, choć, gdy wydała ostatnie tchnienie odeszła z uśmiechem na twarzy.
Podzieliłeś się z nami pięknymi wspomnieniami o Babci, a wpleciony w nie wątek wojenny wzrusza aż do łez... (może nadmienię tylko, że moja Babcia z malutką córeczką została wywieziona na przymusowe roboty do III Rzeszy... i mimo traumatycznych przeżyć, była niezwykle wrażliwą i ciepłą Babcią...) Wiesz, choć wszystko w życiu przemija i zmienia się dookoła, to jednak pamiątki/fotografie, które pozostają nam po najbliższych osobach - nigdy nie przeminą i dzięki nim, nie tylko ułożymy wspaniałą kronikę życia rodziny ku pamięci potomnym, ale także zawsze będziemy mogli przywołać żywe wspomnienia; czasem pełne zadumy, refleksji... a innym razem pełne uśmiechu, smaków, zapachów babcinych potraw...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam już nocą :)
Jasne Mości Sarmato,nie wszystkie rodzinne tajemnice winno się wyjawić na forum publicznym, niektóre jeno przy przednim browcu zwykło się omawiać. Kto wie, może kiedyś przydarzy się okazja jakowaś, aby owe tajemnice rozwikłać... przy browarze przednim, rzecz jasna ;)
OdpowiedzUsuńKłaniam Waszmości.
Bo tego nigdzie nie uczą Andante, podobnie jak nikt nie uczy wnuków kochać swoje babcie... wszystko przychodzi samo ot tak, po prostu... i nie wątpię, że w Waszym przypadku jest podobnie :)
Pozdrawiam.
No widzisz Impu, Twoja Babcia też była dzielną kobietą, która szła przez życie z uśmiechem na twarzy. Widać, to pokolenie po prostu tak miało, niewiele oczekiwało od życia, lecz wiele dawało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Owszem Dejaniro, te rodzinne zdjęcia przypominają nam tych, którzy odeszli. Dzięki nim możemy ich wspominać, pokazywać te zdjęcia naszym dzieciom i opowiadać im o życiu ich przodków. To bardzo łączy i scala rodzinę, sprawia, że dzieci zyskują tożsamość rodzinną i narodową.
Właśnie z myślą o tym poście wydobyłem to zdjęcie Babci z rodzinnego albumu, zeskanowałem je i je tu wstawiłem. Chciałem w ten sposób przybliżyć postać Babci, aby ten post nie był taki zupełnie bezosobowy. I myślę, że to zdjęcie spełniło swoje zadanie :)
Pozdrawiam Cię z uśmiechem :)
To naprawde niesamowite wspomnienie. Czytałam z ogromną uwagą. Była naprawdę odważnym i dobrym człowiekim.
OdpowiedzUsuńOkoliczności kiedyś potrafiły uczyć życia intensywnie. Teraz jest z tym trochę trudniej, pewnie dlatego, że jest lepiej. Świat się zmienił. Cieszę się, że wychowuję się w rzeczywistości, w ktorej nie ma wojny.
Chciałabym mieć jakieś wpsomnienia o własnej babci. Babci ze strony mojego taty jednak nie znam tak samo jak taty. Druga babcia zmarła zbyt wczesno żeby opowiedziec mi cokolwiek. Niewiele o niej wiem, poza opowiesciami mamy z jej wlasnego dziecinstwa. Czasem mi tego brak.
Babcia na pewno jest z Ciebie Smurffie dumna :-)
Pozdrowiam!
Witaj Miss :)
OdpowiedzUsuńTo było dzielne wojenne pokolenie, które wiele w życiu wycierpiało, ale też nauczyło się mężnie znosić wszelkie życiowe niedostatki i nie rozczulać się nad sobą. Nasze życie jest zdecydowanie łatwiejsze i nieporównanie bardziej wygodne. Mamy wielkie szczęście, że urodziliśmy się w tych czasach, a nie np. 50 lat wcześniej, kiedy nasza młodość by przypadała na wojnę i czasy powojenne.
Nie wiem, czy moja Babcia jest ze mnie dumna, ale ja z Niej na pewno jestem dumny :)
Dziękuję Ci za komentarz i pozdrawiam :)