Może zanim przejdę do meritum dzisiejszego posta, to spełnię miły obowiązek i pozwolę sobie podziękować trzem Paniom - a są to Ines, Krakowianka oraz She.
Ww. Panie postanowiły nominować mojego bloga do nagrody "Sunshine Award", której namacalnym dowodem jest ten piękny obrazek z widokiem pomarańczowego kwiatka na tle błękitnego nieba.
Dziękuję Wam bardzo Drogie Panie :)
To bardzo miłe czuć się w ten sposób docenionym, stanowi to namacalny dowód, że jest jeszcze ktoś, kto naprawdę lubi czytać te moje wypociny ;)
Zgodnie z regulaminem teraz ja z kolei powinienem nominować do tej nagrody 10 kolejnych blogów, ale pozwolę sobie na niewielkie odstępstwo od tej reguły, aby nominować wszystkie blogi, które mam tutaj zalinkowane po lewej stronie bloga - w ten sposób mam pewność, że nikogo nie przeoczę :)
Kiedyś już to pisałem, że na każdym blogu, do którego zaglądam, potrafię znaleźć coś prawdziwego i nietuzinkowego, co sprawia, że lubię zaglądać na Wasze blogi.
Na ten temat pisałem już we wrześniu 2007 roku, był to post w trzech częściach pt. "Dlaczego lubię Wasze blogi".
W tej sytuacji miałbym spore kłopoty, aby wyróżnić tylko te 10 blogów i nikogo więcej.
Każdy blog jest inny i każdy ma jakieś swoje walory, o których pisałem w tamtym poście. Postanowiłem więc tym razem nominować wszystkich za jednym zamachem :)
Po tej miłej ceremonii przejdźmy do meritum dzisiejszego tematu - i może na początek zapodam coś w rodzaju muzycznej uwertury...
Ww. Panie postanowiły nominować mojego bloga do nagrody "Sunshine Award", której namacalnym dowodem jest ten piękny obrazek z widokiem pomarańczowego kwiatka na tle błękitnego nieba.
To bardzo miłe czuć się w ten sposób docenionym, stanowi to namacalny dowód, że jest jeszcze ktoś, kto naprawdę lubi czytać te moje wypociny ;)
Zgodnie z regulaminem teraz ja z kolei powinienem nominować do tej nagrody 10 kolejnych blogów, ale pozwolę sobie na niewielkie odstępstwo od tej reguły, aby nominować wszystkie blogi, które mam tutaj zalinkowane po lewej stronie bloga - w ten sposób mam pewność, że nikogo nie przeoczę :)
Kiedyś już to pisałem, że na każdym blogu, do którego zaglądam, potrafię znaleźć coś prawdziwego i nietuzinkowego, co sprawia, że lubię zaglądać na Wasze blogi.
Na ten temat pisałem już we wrześniu 2007 roku, był to post w trzech częściach pt. "Dlaczego lubię Wasze blogi".
W tej sytuacji miałbym spore kłopoty, aby wyróżnić tylko te 10 blogów i nikogo więcej.
Każdy blog jest inny i każdy ma jakieś swoje walory, o których pisałem w tamtym poście. Postanowiłem więc tym razem nominować wszystkich za jednym zamachem :)
Po tej miłej ceremonii przejdźmy do meritum dzisiejszego tematu - i może na początek zapodam coś w rodzaju muzycznej uwertury...
Wolność... pragnienie i cel życia każdego człowieka...
W refrenie zalinkowanego przeze mnie utworu słyszymy
Zastanówmy się przez chwilę - co tak naprawdę oznacza termin "być wolnym człowiekiem"?
Czy nie oznacza on ni mniej ni więcej, jak możliwości nieskrępowanej realizacji naszych pragnień? Życia w zgodzie z samym sobą, bez żadnych wewnętrznych konfliktów?
Pełnej realizacji naszych potrzeb i marzeń?
A skoro tak, to czy tak naprawdę jesteśmy wolni?
Czy jest choć jeden człowiek, kto może o sobie powiedzieć, że jest wolnym człowiekiem?
Obawiam się, że nie.
Nie ma naprawdę wolnych ludzi.
Żyjemy zniewoleni, spętani niewidzialną pajęczyną wzajemnych zobowiązań, zależności i utartych konwenansów.
Co jakiś czas jesteśmy zmuszeni robić coś, czego robić nie lubimy, kontaktować się z ludźmi których nie lubimy, odwiedzać nielubiane miejsca, czy też podejmować decyzje przeciwko sobie samym w imię jakiegoś nadrzędnego celu.
Może podam tutaj jeden przykład, który wynika z moich własnych doświadczeń.
Osobiście nie lubię nosić krawatów, zwłaszcza ciasno zaciśniętych wokół szyi /a tak się je zazwyczaj nosi/ - mam wtedy wrażenie, że się duszę. Ale czasem życie tego ode mnie wymaga - i rad nierad, zakładam je.
Takich przykładów jest wiele i spotyka się je na każdym kroku.
W tej sytuacji można co najwyżej mówić o ludziach żyjących w poczuciu większej lub mniejszej wolności, ale ludzi prawdziwie wolnych nie ma - bo być nie może.
W refrenie zalinkowanego przeze mnie utworu słyszymy
Wolność kocham i rozumiem
Wolności oddać nie umiem
Wolności oddać nie umiem
...
Zastanówmy się przez chwilę - co tak naprawdę oznacza termin "być wolnym człowiekiem"?
Czy nie oznacza on ni mniej ni więcej, jak możliwości nieskrępowanej realizacji naszych pragnień? Życia w zgodzie z samym sobą, bez żadnych wewnętrznych konfliktów?
Pełnej realizacji naszych potrzeb i marzeń?
A skoro tak, to czy tak naprawdę jesteśmy wolni?
Czy jest choć jeden człowiek, kto może o sobie powiedzieć, że jest wolnym człowiekiem?
Obawiam się, że nie.
Nie ma naprawdę wolnych ludzi.
Żyjemy zniewoleni, spętani niewidzialną pajęczyną wzajemnych zobowiązań, zależności i utartych konwenansów.
Co jakiś czas jesteśmy zmuszeni robić coś, czego robić nie lubimy, kontaktować się z ludźmi których nie lubimy, odwiedzać nielubiane miejsca, czy też podejmować decyzje przeciwko sobie samym w imię jakiegoś nadrzędnego celu.
Może podam tutaj jeden przykład, który wynika z moich własnych doświadczeń.
Osobiście nie lubię nosić krawatów, zwłaszcza ciasno zaciśniętych wokół szyi /a tak się je zazwyczaj nosi/ - mam wtedy wrażenie, że się duszę. Ale czasem życie tego ode mnie wymaga - i rad nierad, zakładam je.
Takich przykładów jest wiele i spotyka się je na każdym kroku.
W tej sytuacji można co najwyżej mówić o ludziach żyjących w poczuciu większej lub mniejszej wolności, ale ludzi prawdziwie wolnych nie ma - bo być nie może.
bo wolność to są kajdany własnej woli :)...paaa Miłego dnia
OdpowiedzUsuńp.s. uwielbiam Marka Grechutę..dzięki:)
I masz racje Smurffie...
OdpowiedzUsuńZawsze jesteśmy uwikłani w jak słusznie piszesz ,układy,konwenanse i zależności.Wolnośc ma wiele znaczeń.
Wolnośc to na pewno życie w zgodzie z samym sobą,ale...to samo zycie czasem wymaga od nas postępowania wbrew sobie.Najlżejszym tego przykładem jest właśnie to założenie ciasnego krawata....o którym piszesz...:P))
Gdybyśmy tak naprawdę wszystko robili z własnej i nieprzymuszonej woli...bylibyśmy wolni...
Ale chyba musielibyśmy byc sami i na bezludnej wyspie.Sami sobie sterem,żeglarzem ,okrętem.
Można wtedy drzec się wniebogłosy,jestem wolnyyyy!!!!
:P)))))))żadnych krawatów,jedzenia nożem i widelcem i żadnych serwetek...:P)))))))))
Pozdrawiam miło:)
Z tą wolnością mamy wieczny kłopot... i właśnie przez to, o czym piszesz, więc nie będę powtarzać... Zakazy, nakazy, zależności... jasne. Dodam tylko jeszcze, ze moim zdaniem nawet kochając drugiego człowieka, zaraz uzurpujemy sobie do niego prawo i staramy się go ograniczać... nie wiadomo czemu. Ograniczać jego wyjścia, a nawet nawyki i poglądy zmieniać na swoją modłę. Rzadko zdarza się, a może i wcale, że dwoje ludzi pozwala sobie na wolność /taką prawdziwą/ będąc razem. I to chyba też jest raczej niemożliwe... :)
OdpowiedzUsuńPotrójna nominacja nie była przypadkowa. Trzy kwiatki. One coś znaczą. Przykład na poparcie tej "teorii"? Prosty. Twoje stanowisko wobec regulaminu wyróżnienia. Wyłamałeś się. Masz swoje zdanie. Nie dostosowałeś się do sztywnego szablonu. I postąpiłeś jak... gentelmen. I za to właśnie Cię cenię. Za niezależność i niepodporządkowanie. Za własne zdanie. Za (upierdliwą czasem) szczerość. Tak, wiem, stare czasy. ;)
OdpowiedzUsuńA wolność...? Cóż. Temat rzeka. Zawsze aktualny. Napiszę tylko dwa zdania. Masz rację. Człowiek nigdy tak do końca nie jest wolny....
Miłego wieczoru. I uśmiech dla Ciebie. ;)
Nie Makowa, wolność to nie są kajdany. Wolność jest dla mnie raczej pojęciem abstrakcyjnym, pewną utopią do której stale dążymy, ale nigdy jej nie osiągniemy.
OdpowiedzUsuńA te kajdany w dużym stopniu zakładamy sobie sami i stanowią one raczej ograniczenie dla tej wolności, jej zaprzeczenie, a nie jej treść.
Pa, miłego wieczoru :)
Tak Crackie, wolność ma wiele znaczeń. Wiadomo, że marzeniem człowieka zniewolonego /więźnia, niewolnika/ jest bycie wolnym, ale ja nie o takiej wolności pisałem, lecz o wolności w swobodzie wyborów każdego człowieka. I patrząc pod tym kątem nikt z nas nie jest w pełni wolny.
Na tej bezludnej wyspie też nie bylibyśmy zupełnie wolni, bo wiele rzeczy by nas ograniczało... jak choćby konieczność przebywania na tej wyspie...
Pozdrawiam wieczorową porą :)
dla Ciebie Nie dla mnie TAK... wolność to jest stan w którym sama z własnej woli z niej rezygnuję...podporządkowuje sie życiu, Komuś, tak jak pory dnia i nocy żyje z własnego wyboru w rytmie czegoś ograniczonego...obrazowo to wygląda tak ...nie musisz zaciskać krawatu możesz zmienić towarzystwo to jest Twój wybór i Twoja wolność...czasem za daleko uciekamy w pojęciach a one są proste i blisko to chyba wyobraźnia odpływa w kosmos szukając stanów nierealnych a w sumie sam kosmos jest uporządkowany i krąży po określonych orbitach to czego możemy chcieć więcej? :P:) paa :)
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje Bella, że uczucie pomiędzy dwojgiem ludzi wiąże się z wzajemnym ograniczeniem ich wolności. Ludzie ci od tej pory mają na siebie pewien wpływ, kontrolują się nawzajem i starają się w jakiś sposób nagiąć wolność partnera pod swoje potrzeby i wymagania. A ponieważ działa to obustronnie, więc siłą rzeczy wiąże się to z ograniczeniem wolności obojga partnerów. Tak to działa... i nawet jeśli partnerzy starają się być tolerancyjni wobec siebie, to i tak częściowe ograniczenie wolności każdego z nich musi nastąpić, bo jest to warunkiem koniecznym ich wspólnego życia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Dziękuję Ci za miłe słowa She, ale muszę tutaj od razu dodać, że Ty też jesteś taka - czyli niezależna i bezkompromisowa. I ja także to u Ciebie cenię ;)
A co do tematu wolności - tak, żaden człowiek nie jest wolny do końca, ale każdy człowiek powinien się starać, aby mieć do swojej dyspozycji tyle wolności, ile mu będzie potrzebne, aby mógł czuć się szczęśliwy - a to także jest trudne do spełnienia.
Pozdrawiam z uśmiechem :)
A jednak nie, Makowa.
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem dla Twoich wyborów i tych kajdanów, które sama sobie założyłaś... otóż kajdany nigdy nie będą stanowić wolności, a będą co najwyżej jej zaprzeczeniem bądź ograniczeniem.
A kosmos nawet jeśli jest wolny, to jest bardzo daleko stąd i nas nie dotyczy... niestety.
Pa :)
wiem Smurffie,tak naprawdę wolności w pełnym tego słowa znaczeniu nie ma...bo życie jest nieprzewidywalne,nie zawsze możemy tak decydowac o pewnych rzeczach,takich dokonywac wyborów,jakich naprawdę chcemy.Zawsze jesteśmy w jakiś sposób od kogoś i czegoś zależni.Jest może to optymistyczne,że częściowo jesteśmy wolni,jeśli jesteśmy...spełnieni,mamy możliwośc samorealizacji,mamy swiadomośc poczucia swojej wartości i tego,że nam tego nikt nie odbierze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Ok :) w takim układzie po co używasz tego słowa skoro taki stan nie istnieje:P..pa pa...dobrej nocy :)
OdpowiedzUsuńWolność... I dobrze, że nie ma całkowitej bezwzględnej wolności, bo jakby ten świat wyglądał? Raj dla przestępców, strach, głód...
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony nie dobrze też jest pozbawiać się wolności, wciskać siłą w przyciasne gorsety, zakładać kajdany na wolną wolę.
Są pewne konwencje, pewne normy, istnieje prawo, trzeba uszanować cudze prawo do wolności i jakoś się w to wszystko wpasować. Może i ogranicza to naszą wolność, ale przecież też w jakiś sposób porządkuje życie i ma za zadanie dbać o to, abyśmy poprzez dążenie do własnej wolności, nie ogrniczali wolności innych wbrew ich woli.
Wolność... ale w granicach prawa i norm.
http://www.youtube.com/watch?v=1c__Asct5X0
OdpowiedzUsuńtak mi się skojarzyło...
uśmiechniętego dnia:)
Wolni ludzie leżą jedynie na cmentarzach:)
OdpowiedzUsuńGratuluję wyróżnienia:)
dr_brunet
a wyróżnienie Ci się należało...tylko go na czole nie przylep, jak zamierza nasz miły dr brunet...:P)))))))))
OdpowiedzUsuńDostajecie to wyróżnienie jeszcze za życia,to jest frajda...:P)))
Pozdrawiam wesoło..:-)
Na początek - gratuluję Ci jak najbardziej zasłużonych wyróżnień! :)
OdpowiedzUsuńZaś co do notki - z jednej stony z Tobą się zgadzam. Niestety, faktycznie nie jesteśmy do końca wolni, świat wciąż roi się od barier, konwenansów.... i nadal pokutuje, to nieszczęsne powiedzenie 'nie wypada', które wymusza przestrzeganie i respektowanie pewnych, czasem dziwnych norm. A przecież mamy już XXI w :)) I co ciekawe, na co czasem zwracam uwagę w realu - osoby, które przestrzegają wszelkie normy ogólnie przyjęte - wciąż utyskują i żalą się na ograniczenie wolności... zamiast umiejętnie nauczyć się mówić 'stop' lub zdecydowane 'nie' tym stereotypom, które bywają dla nich uciążliwe/szkodliwe... tym bardziej, że skoro nikomu się niczym nie szkodzi, to warto postawić na przekorę, obalać mity, które mogą wyjść tylko na dobre.
Natomiast z drugiej strony - uważam, że pewne zasady, prawa, niektóre procedury i postępowania rutynowe (które z pozoru drażnią.. w gruncie rzeczy ułatwiają życie i pomagają radzić sobie w skomplikowanych sytuacjach... zwyczajnie, należy tylko z rozwagą podchodzić do wszelkich ram/systemów i posiąść umiejętność rozgraniczenia/rozróżnienia, kiedy to normy/zasady ograniczają, a kiedy de facto dają nam większą swobodę...
Pozdrawiam z wieczora, zasłuchana jak zwykle... :))
Ostatnio przerabiam ten temat... i zastanawiam się czy wolność = beztroska.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam w zadumie... ;-)
krysia
"Każdy człowiek powinien się starać, aby mieć do swojej dyspozycji tyle wolności, ile mu będzie potrzebne, aby mógł czuć się szczęśliwy..."
OdpowiedzUsuńTo właśnie jest clou całego "problemu". Bardzo trudne do osiągnięcia. Zawsze będzie istniało coś lub ktoś, kto będzie próbował ograniczyć nam tą przestrzeń, rysując jakąś umowną linię, która porysuje nieskazitelną powierzchnię naszego wyobrażenia...
I mój uśmiech dla Ciebie. ;)
Witaj, No cóż jak widać , ktoś jeszcze chce czytać te "Twoje wypociny" i jak się okazuje jest nas coraz większe grono :) . A co do reszty postu , chyba nie sposób się z nim nie zgodzić , choć to trochę smutne. Mam nadzieję , ze jednak gdzieś są ludzie wolni wśród nas bo jak powiadają " wolność to nie mieć nic do stracenia" Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj, zgadzam się z Tobą w stu procentach, żaden człowiek nie jest wolny, niezależnie od pozycji, jaką ma w społeczeństwie. Każdy ma pewne obowiązki i każdy czasem musi robić coś, czego nie lubi. U mnie było to 12 lat szkoły. Poważnie. Nie to, że nie chciałem się uczyć, bo chciałem. Ale pewnych przedmiotów wręcz nienawidziłem i do dzisiaj żaden z nich mi się nie przydał. Pomijam wiedzę ze szkoły podstawowej - stamtąd wyniosłem wiele cennych informacji. Według mnie w gimnazjum każdy powinien dokonać wyboru kierunku, w jakim chce pójść w życiu i ściśle się na tym skupić... Chyba że jeszcze się nie zdecydował, wtedy niech dalej wkuwa wiedzę ogólną. Z krawatami mam podobnie, czuję się skuty, jak pies przywiązany łańcuchem do budy.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak, mimo naszej "niewoli", są ludzie bardziej lub mniej wolni. Ja uważam, że należę do tej pierwszej grupy. Jestem najbardziej wolny, jak się da w systemie stworzonym przez ludzi :)
U mnie na blogu zaszły pewne zmiany - skasowałem archiwum z poprzedniego roku, ponieważ... No właśnie, czułem się skuty i czułem dyskomfort niektórymi moimi zapiskami. Zazwyczaj w takiej sytuacji kasowałem blogi, jednak tego nie skasuję, co wiele razy podkreślałem. Będę go prowadził, a notki z mojego archiwum trzymam na moim "pendrajwie". Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza, blog nadal będzie utrzymywany w tym samym charakterze, co zawsze ;)
Pozdrawiam serdecznie.
:) i dzięki temu zawsze prawdziwie zabrzmi: aj łont tu bi fri...:)
OdpowiedzUsuń--
króljacuś1
Tak Crackie, to wszystko prawda, co piszesz. Nie napisałem tego w poście, ale dopiszę to teraz tutaj - nie możemy być z gruntu wolni, bo wówczas jedni ludzie zagrażaliby drugim. Istniejące prawo, które z jednej strony nas zniewala, z drugiej pozwala nam na pokojową koegzystencję. Gdyby prawa nie było i każdy by robił, co tylko chce, wtedy szybko zapanowałaby anarchia i ludzie w obronie swojej własnej wolności skoczyliby sobie do gardeł. Tylko częściowe ograniczenie naszej wolności poprzez pakiet przepisów prawnych może temu przeciwdziałać.
OdpowiedzUsuńA co do wyróżnienia, to mam taki plan, że przylepimy je sobie razem z Brunetem na klapy, wyjdziemy na ulice i wtedy to dopiero będziemy rwać panienki :P
Miłego weekendu :)
Zauważ Makowa, że do wielu rzeczy w życiu dążymy, których nigdy nie osiągniemy albo osiągamy je na krótko... oto 3 przykłady.
1. Gdy kochamy bez wzajemności i mimo tego do tej wzajemności dążymy.
2. Cały czas dążymy do szczęścia, chociaż szczęśliwi bywamy tylko od czasu do czasu.
3. Cały czas dążymy do osiągnięcia stabilizacji życiowej, ale nawet jeśli nam się to uda, to tylko przez pewien czas, bo życie przynosi różne niespodzianki. Wolność też należy postrzegać w tych kategoriach, jako dążenie do czegoś, co siłą rzeczy nie może się w pełni ziścić.
Pa, miłego weekendu :)
Zgadza się CzG, to samo przed chwilą napisałem w odpowiedzi na komentarz Krakowianki. Gdyby nie było przepisów prawa, a co za tym idzie, "odgórnego" ograniczenia wolności - natychmiast zapanowałaby anarchia i chaos, co utrudniłoby nasze życie w znacznie większym stopniu niż ma to miejsce obecnie.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
Dziękuję za linka Reniu, to ja może jeszcze to dorzucę:
http://tiny.pl/h72j2
Pozdrawiam :)
Dzięki Brunet, może i wolni, ale co z tego, skoro już z tej wolności nie mogą skorzystać ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję Dejaniro, miło mi bardzo :)
To prawda, wiele osób narzeka na ograniczenie wolności chociaż wiele ograniczeń nakładają sobie same, kierując się zasadą "bo tak trzeba" albo "bo tak wypada". W ten sposób same sobie nakładają sobie jarzmo, a potem żalą się, że muszą z tym jarzmem żyć. A prawda jest taka, że nikt im tak żyć nie karze, to jest ich wybór i ich decyzja, że właśnie tak żyją. Ale takie osoby z reguły nie chcą niczego zmieniać, wolą żyć z tym jarzmem i... narzekać ;)
Co do tej drugiej tezy także się z Tobą zgadzam, zbytnia wolność zagrażałaby nam samym, bo zbytnia wolność jednego człowieka siłą rzeczy ogranicza swobodę drugiego... dlatego siłą rzeczy musi być jakieś status quo i taka sama wolność dla każdego, właśnie po to, aby była zachowana pewna równowaga pomiędzy ludźmi.
Pozdrawiam weekendowo :)
Cześć Krysiu, kopę lat! ;)
OdpowiedzUsuńNie, moim zdaniem wolność to nie jest beztroska, bo beztroska kojarzy mi się z nieodpowiedzialnością, a my powinniśmy odpowiedzialnie korzystać z naszej wolności.
Pozdrawiam i czekam ;)
Tak She, to jest trudne do osiągnięcia, podobnie jak trudno jest odnaleźć szczęście w życiu... cały czas dążymy do takiego stanu, ale rzadko nam się to udaje i przeważnie tylko na chwilę...
Pozdrawiam weekendowo :)
Witaj Taki_Sam vel RAI na smurffowych śmieciach ;)
OdpowiedzUsuńA to mnie zaszczyt kopnął, no no! ;)
Ale ten temat, to może u Ciebie rozwinę, jeśli pozwolisz ;)
A teraz przejdę do meritum Twojego komentarza... czy to jest smutne? Zależy z której strony się na to patrzy - jeśli postrzegamy to jako "podcięcie skrzydeł", to tak, jest smutne. Ale jeśli spojrzymy na to jak na konieczne ograniczenie naszej wolności, abyśmy nie zagrażali innym ludziom, wtedy postrzegamy to jako coś oczywistego i naturalnego, bez czego zagrażalibyśmy sami sobie.
Pozdrawiam.
Owszem Królu, te słowa będą prawdziwe już po wsze czasy ;)
Witaj Kamilu, właśnie tak jest, każdy ma jakieś obowiązki i każdy jest w pewien sposób tymi obowiązkami uwiązany.
OdpowiedzUsuńChyba każdy z nas w okresie szkolnym miał bardziej lub mniej lubiane przedmioty, ale myślę, że gro ludzi tego nie manifestuje godząc się na to, jak się godzi na trudną do zaakceptowania konieczność.
Trudno się z Tobą nie zgodzić, że wiele przedmiotów do niczego nam się nie przydaje, ale musimy się ich uczyć, bo są w szkolnym programie. Patrząc od tym kątem, faktycznie program szkolny powinien ulec jakiejś modyfikacji, aby uczniowie mogli na pewnym etapie dokonywać wyboru, czego chcą się uczyć, a czego nie, bo uważają, że to im do niczego nie jest potrzebne. Oczywiście konsekwencją takich wybór byłby późniejszy zawód.
Ja też lubiłem manifestować swoją dezaprobatę w stosunku do niektórych szkolnych metod i obowiązków, które zostały mi odgórnie narzucane. Miałem z tego powodu sporo problemów w szkole, nie byłem lubiany przez nauczycieli i vice versa - pisałem kiedyś o tym w poście pt. "Moje życzenia dla nauczycieli".
Skoro czujesz się "najbardziej wolny jak tylko się da", to mogę Ci tylko pogratulować Twojego odczucia wolności i życzyć Ci, abyś nadal "trzymał ten kurs" :)
Co do zmian na Twoim blogu, to już może tam u Ciebie się wypowiem.
Pozdrawiam piątkowym wieczorem :)
Toś Ty taki Smurffie?....chcecie z doktorem "rwac" panienki na ten wabik kwiatowy w klapach?:P)))
OdpowiedzUsuńCzekaj,dostaniecie wałkami po głowach w domu...:P)))))
tiaaa... jak świetnie wiesz, Wolność jest dla mnie wartością ultrapriorytetową... ale taką samą wartością jest dla mnie moja CR... moja kota... i jeszcze parę innych spraw... kwestia, jak to wszystko ogarnąć i z sobą pogodzić... jakoś się udaje... nie ogranicza mnie to... czyli jestem wolny... tak?... jestem uzależniony od oddychania i nic na to nie poradzę... czyli wolny tak do spodu nie jestem...
OdpowiedzUsuńale krawata nie założę...
"Wolne rzeczy są po to, by je w niewolę brać". "Pogardzam tą wolnością, co pustką jest samotną". "Miałem ja serce wolne, co wciąż na coś czekało..." Oto trzy cytaty z wiersza "Moje pojęcie wolności" znajomego poety.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że niektórzy realizują swoją wolność kosztem zaburzenia mojej wolności. Dlatego też trzeba dobrze rozumieć tę wolność gdyż nie żyjemy na bezludnej wyspie.
Ale podziwiam ludzi, którzy, jeśli nikomu tym nie szkodzą, potrafią być wierni sobie, wolni i inni, nie bojąc sie tej inności.
Bo szczęście to właśnie chwile, nie stan stały i ciągły. I chyba cała "sztuka" polega na tym, by to dostrzec i zrozumieć. Ja właśnie to odkrywam. Trochę późno, ale.... ;)
OdpowiedzUsuńSłonecznej niedzieli, gaduło. ;))
oczywiście , że pozwolę cokolwiek chcesz rozwijać :) , ale kontynuując temat nadal uważam , że jest to smutne mimo wszystko. Nawet patrząc z tej drugiej " lepszej" strony . "Konieczne ograniczenie wolności" nawet dla naszego dobra nie jest raczej niczym pocieszającym chyba , a może jednak się mylę ?
OdpowiedzUsuńSmurffie, i ja się z Tobą zgadzam... bo gdyby nie status quo, to zapewne czulibyśmy się bezpieczniej/pewniej w jakimś buszu, niż w cywilizowanym świecie, w którym ponoć żyjemy. Choć różnie tutaj czasem też bywa... :)) A wolność, no cóż - tak naprawdę jest to raczej li tylko umiejętne mówienie 'nie' konformizmowi/obalanie anachronicznych wzorców, poglądów... bez krzywdzenia/narzucania własnej woli komukolwiek. Bo jeśli nasze poglądy, zachowania czy też przyzwyczajenia..- wcale nie muszą być obowiazującym wzorcem postępowania dla innych, to i vice versa. A skoro tylko mamy jedno życie i jak to spiewają Wilki;
OdpowiedzUsuń"Nie wierzmy tym którzy mówią:
Wolność dopiero po śmierci
Ptak niech leci przez świat
Wiatr niech rozwiewa włosy nam
I pamiętajmy, że tylko jeden raz...
Tylko jeden raz odwiedzamy świat.."
- to tym bardziej warto mądrze/ze smakiem korzystać z wolności i postępować zgodnie z własnym sumieniem :)
Pozdrawiam już sobotnią nocą :)
Propos wolności, obejrzałem wczoraj film, który zrobił na mnie duże wrażenie... Sam nie wiem co o tym myśleć, na razie przetwarzam sobie to, co pochłonąłem w trakcie trzygodzinnego seansu. Oto link: http://www.youtube.com/watch?v=KfwM4W96Ay0
OdpowiedzUsuńFilm podzielony jest na 16 części, ale warto obejrzeć. Najciekawiej od części 5. Pozdrawiam.
Przeczytałem Twój post o nauczycielach i, szczerze mówiąc, pierwszy raz spotykam się z kimś (wprawdzie wirtualnie, ale jednak), kto ma identyczne co ja odczucia w tej sprawie. W podstawówce miałem wspaniałych nauczycieli. W liceum także, no, z jednym wyjątkiem- nauczycielką od chemii która pierwsze 20 minut lekcji tłumaczyła nowy temat, a następne 25 minut poświęcała na kartkówkę lub odpowiedź ustną. Darła się na nas, że jesteśmy, cytuję: "beznadziejnymi, głupimi mamutami, którym w głowie dudni pustka". To była nauczycielka po 60-ce i nienawidziła dzisiejszej młodzieży. Już pod koniec września cała klasa miała po 10 jedynek w dzienniku, a na koniec roku 29 osobom z 32 groziła jedynka (nie wiem ile mieli inni, ale ja miałem w dzienniku ładne kilkanaście jedynek). Nic nie tłumaczyła, ważne dla niej było jedynie to, żeby się na nas wyżyć. Gdy sprawa trafiła do dyrektora, natychmiast zmieniła swoje podejście do nas. Nie jestem ścisłowcem, ale chemię rozumiem przynajmniej na dobrą 4, a tutaj nagle groziła mi 1! Straszne to były czasy. A gimnazjum to już najgorsze- nauczyciele wystawiali ocenę nie z wiedzy, ale z tego, jak lubili ucznia. Czyli, żeby mieć ocenę taką, jaką się chce nie trzeba było się uczyć: wystarczyło kupić kredę do klasy, gąbki do mazania tablicy, kwiatki, płyny do zmywania. W dwóch słowach: wyposażyć szkołę. Kiedy ja i kilku innych zaczęliśmy się sprzeciwiać zagrożono nam, że wylądujemy na koniec szkoły z dwóją z niemieckiego... Kiedy ja miałem w dzienniku same 5 i 4. Dyrektor nie reagował, był taki sam jak inni. Na początku nie wierzyłem w ich pogróżki (bo jak nauczyciel może być aż tak skorumpowany?!) i olałem sprawę. Gdy na semestr dostałem dwóję, choć wychodziła mi piątka, myślałem że wybuchnę. Nie wiedziałem czy płakać czy rozwalić nauczycielowi łeb. Tak miało wielu... Na koniec gimnazjum zaopatrywałem więc szkołę w kredę, gąbki, ciastka na festyn, przybory do pisania i książki do biblioteki. Wszystko to nauczyciele skrzętnie odnotowywali w kajeciku i przy wystawianiu ocen brali pod uwagę. I dzięki temu otrzymałem takie oceny, na jakie zasłużyłem. Dzisiaj, 5 lat po ukończeniu gimnazjum ta szkoła już ledwo się trzyma, gdyż po mieście poszła o niej stosowna opinia od obecnych i byłych uczniów. Nauczyciele są zwalniani. No cóż, każdy ma to, na co zasłużył. A my zostaliśmy z wspomnieniami, głównie złymi. Dobrze chociaż, że po gimnazjum trafiłem do liceum, gdzie nauczyciele rzeczywiście byli stworzeni do nauczania... Prócz tej z chemii, co opisałem wcześniej ;) Podobno na polskich uczelniach jest tak samo, dlatego garnę się do nauki w Madrycie... Już nie mam nerwów na walkę z kimś wyższym rangą, od którego zależy moja naukowa kariera.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No wiesz Crackie, jakiś wabik na panienki musi być :P
OdpowiedzUsuńPamiętam o tym krawacie z Twojego posta Ptr. I o goleniu też! ;)))
Ale fakt, całkiem wolny to Ty bracie nie jesteś ;)
Pozdro :)
Właśnie w tym rzecz Anno, że nadmierne korzystanie z naszej własnej wolności może dość skutecznie ograniczyć wolność innych ludzi... dlatego cała sztuka polega na tym, aby szeroką ręką korzystać z tej naszej wolności, ale innym ludziom ich wolności nie ograniczać.
Pozdrawiam.
...ale lepiej późno, niż wcale She, prawda? Zapewne to mi chciałaś powiedzieć ;)
OdpowiedzUsuńGaduła pozdrawia ;)
W porządku T_S, masz pełne prawo w taki sposób to postrzegać... moim zdaniem to trochę tak, jak z tą szklanką do połowy pełną/pustą... Ty zdaje się widzisz tę pustą opcję... a wtedy, faktycznie, wygląda to dość smutno... ale cóż... podobno nie można mieć wszystkiego...
Pozdrawiam.
Tak Dejaniro, cała sztuka polega na umiejętnym korzystaniu z naszej wolności. Z jednej strony należy to robić w sposób rozsądny i przemyślany, bez równoczesnego ograniczania wolności innych ludzi, a z drugiej - powinno się to robić w ten sposób, aby nasze życie było interesujące i bogate,bo żyjemy tu i teraz, więc szkoda by było tego nie wykorzystać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poniedziałkowym wieczorem :)
Dziękuję za linka z filmem Kamilu. Na pewno obejrzę go w wolnej chwili.
Czytając Twój poprzedni komentarz wyczułem, że masz podobne podejście do nauczycieli jak ja - dlatego napisałem Ci o tamtym moim poście.
Obyś miał rację, że Twoja edukacja w Madrycie okaże się inna niż edukacja w tym kraju - tego Ci życzę. Czytając Twoje wspomnienia z okresu nauki w szkole przypomniałem sobie moją polonistkę - była to stara panna niedługo przed emeryturą. Nie znosiła mnie serdecznie, bo zawsze miałem swoje zdanie, które na ogół było sprzeczne z tym, co ona głosiła. Kiedyś przy całej klasie zapowiedziała, że nie zdam u niej matury z polskiego... wieszczka jakaś, czy co? ;)
A jednak maturę u niej zdałem... ;)
Pozdrawiam.
Wiesz, to chyba nie kwestia mojego postrzegania świata, a raczej jego dogłębnej analizy :). Owszem możemy spoglądać na różne sprawy pod różnymi kątami i będą one różnie wyglądać ( a takie tam masło maślane :) ), czasem wręcz dwubiegunowo. Na nasze spojrzenie nie bez znaczenia bedzie też wpływ naszego aktualnego nastróju czy punkt życia w którym akurat się znaleźliśmy . Tylko czy w istocie rzeczy to coś zmienia ? Chyba niekoniecznie , a nasza interpretacja bądź nadinterpretacja to już inna bajka. Oczywiście, że czasem lepiej jest spojrzeć na świat od lepszej "pełnej strony szklanki" by nie utonąć w jej pustce i nie dać się zwariować . Mozemy też nie zauważać problemu, bo czasem są one sztuczne , ale jak już napisałem istoty rzeczy moim zdaniem to nie zmienia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Muszę wtrącic swoje trzy grosze o nauczycielkach - starych pannach przed emeryturą. Też miałam taką i też polonisyka. Gdy usłyszeliśmy na początku roku szkolnego, że będzie nas uczyła, po klasie przeleciał jęk, tak sie jej baliśmy. A był to wspaniały pedagog. Potrafiła największego lenia i nieuka wyciągnąć za uszy z dwój (wtedy to była najgorsza ocena). A przed dyrektorem walczyła o nas bardziej niż wychowawca.
OdpowiedzUsuńTak to jest, gdy się ma czarną klawiaturę i złe oświetlenie. Wtedy zamiast "polonistka" pojawia się "polonisyka" :)))
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście Taki_Sam - fakty pozostają faktami, a cała reszta to tylko interpretacja tych faktów.
OdpowiedzUsuńPrzykładowo, gdybyśmy mieli do czynienia z koniem, moglibyśmy powiedzieć "jaki koń jest, każdy widzi". Sęk w tym, że każdy z nas nieco inaczej widzi tego konia... podobnie jest z tą sprawą, każdy z nas postrzega ją nieco inaczej.
Pozdrawiam.
Z tego wniosek Anno, że "stara panna przed emeryturą" nie zawsze bywa okolicznością niekorzystną, bo bywają też chlubne wyjątki ;)
Nie przejmuj się, literówki dość często się zdarzają na blogach, znam takich, którzy mają ich kilka/kilkanaście w każdym zdaniu i w ogóle się tym nie przejmują ;)
Pozdrawiam.