http://www.wybicki.net/galeria/mini/2013a.jpg
Michał Anioł - "Stworzenie Adama"
„Być ateistą to żaden wstyd. Wprost przeciwnie: wyprostowana postawa, która pozwala spoglądać dalej, powinna być powodem do dumy - bo ateizm prawie zawsze świadczy o zdrowej niezależności umysłu... Wiele jest ludzi, którzy w głębi duszy wiedzą, że są ateistami, ale boją się do tego przyznać nawet własnej rodzinie, a niekiedy nawet samym sobie. Boją się po części dlatego, że samo słowo "ateista" starannie obudowano najgorszymi, najbardziej przerażającymi skojarzeniami... Jeżeli ludzie tak często nie dostrzegają ateistów, to dlatego, że wielu z nas nie ma odwagi się "ujawnić"... Być może potrzebna jest jakaś masa krytyczna, by uruchomić reakcję łańcuchową”.
Richard Dawkins, Bóg urojony
/ww. tekst stanowi motto Internetowej Listy Ateistów i Agnostyków/.
Powiedzmy sobie szczerze - nikt z nas - żyjących na tym ziemskim padole nigdy nie widział Boga. Pomijam rzecz jasna przypadki cudownych objawień, widzeń, snów na jawie tudzież innych "sytuacji nadzwyczajnych", podczas których co niektórzy publicznie głoszą, że i owszem, widzieli. Ale darujmy sobie takie przypadki, bo i tak nie można ich zweryfikować.
Wszyscy pozostali nie mieli możliwości bezośredniego spotkania z Bogiem i z reguły dopóki żyją, takiej możliwości mieć nie będą.
Nie przeszkadza to jednak wielu ludziom wierzyć w istnienie Boga. Co ich do tego przekonuje? Dlaczego wierzą w coś, czego nie mogą zobaczyć, ani nawet dotknąć? Czy ma na to wpływ wychowanie i tradycja wyniesiona z domu, czy raczej wynika to z ich wewnętrznej potrzeby oparcia się na czymś, co stanowi o ich fundamencie światopoglądowym?
Od razu nasuwa się też inne pytanie - dlaczego coraz więcej ludzi przestaje wierzyć w Boga?
Co o tym decyduje?
Może Bóg do niczego nie jest już ludziom potrzebny? Bo został wyparty przez pieniądz i dobra materialne, dzięki którym ludzie spełniają wszystkie swoje zachcianki?
Może ma na to wpływ postawa duchowieństwa, która jest daleka od kazań głoszonych przez Jezusa i bardziej przypomina poglądy głoszone przez Faryzeuszy?
A może ma na wpływ szybko dokonujący się postęp, który stopniowo odsłania przed nami tajemnice Wszechświata?
- To nie Bóg stworzył wszechswiat - stwierdził niedawno Stephen Hawking, światowej sławy astrofizyk.
Nie Bóg, więc co?
- Ponieważ jest takie prawo jak grawitacja, wszechświat może i stworzy się z niczego. Spontaniczne tworzenie jest dowodem na to, że jest raczej coś niż nic, dlatego wszechświat istnieje, dlatego my istniejemy - w ten sposób uzasadnia swoją myśl Stephen Hawking.
Coś Wam teraz zdradzę.
Fizyka "od zawsze" była dla mnie moją "piętą achillesową", że się tak wyrażę. Gdy widziałem te wszystkie skomplikowane wzory z wymyślnymi greckimi literami, wtedy od razu przychodziła mi na myśl pewna gałęź biologii, a konkretnie - pełzające robaki :P
Może dlatego - ni w ząb nie rozumiem tego, co obecnie głosi Stephen Hawking.
W szczególności - nie rozumiem jak może powstać COŚ z NICZEGO. Nieważne, czy decydują o tym prawa fizyki, chemii, czy też jakieś jeszcze nieodkryte prawo, które powiedzmy, że będzie stanowić rozwiniętą formę einsteinowskiego prawa równoważności masy i energii.
Moim zdaniem /absolutnego dyletanta z dziedziny fizyki/ teoria Stephena Hawkinga stoi w sprzeczności z prawem zachowania masy.
Ale może tylko tak mi się wydaje, a tak naprawdę to jestem zbyt tępy, aby zrozumieć teorię Stephena Hawkinga.
Nie będę się upierał - w końcu każdy z nas ma własny rozum i każdy inaczej pojmuje to, co go otacza.
Dla mnie stworzenie Wszechświata, a potem stworzenie życia w obrębie tego Wszechświata nosi znamiona czegoś, co wymyka się jakimkolwiek racjonalnym uzasadnieniom. Ale o tym już wczesniej pisałem w "Tryptyku Eschatologicznym", więc nie będę tutaj przytaczał tych samych argumentów na poparcie mojej tezy.
Wiara, że za istniejącym Wszechświatem kryje się Bóg stanowi dla mnie pewnego rodzaju ostoję.
Stanowi też najlepszą odpowiedź na moje rozterki i wątpliwości dotyczące sensu istnienia. Bez tej wiary najprawdopodobniej zatraciłbym wiarę w sens życia. W takim przypadku widziałbym wokół siebie tylko bezmiar chaosu zmieszanego z niebytem, który przyprawiałby mnie o lęk przed życiem i jeszcze większy lęk przed śmiercią.
Wychodzi więc na to, że należę do tych, którzy nie widzieli, ale mimo to, wierzą.
Czy kiedyś dowiem się prawdy na ten temat?
Jeśli to, w co wierzę jest prawdą, to tak, dowiem się.
Wszystkim Moim Czytelnikom życzę spokojnych rodzinnych
i wesołych Świąt Wielkanocnych.
i wesołych Świąt Wielkanocnych.
Dziś rozdaję najserdeczniejsze życzenia Świąteczne - WESOŁYCH ŚWIĄT!
OdpowiedzUsuńBóg bez względu na co lub kto się pod tym słowem kryje jest obrazem Nadziei niesionym na krzyżu przez życie...czasem ateiści mają Go więcej w sobie niż praktykujący katolicy, bo On nie jest do kochania jako materialna osoba stojąca obok, tylko do kochania sobą, wtedy to ma sens...sens ma Wiara Nadzieja i Miłość...niszczą nam te wartości a to podstawa, bez nich nie da się żyć...czy z Bogiem czy bez Niego...to nie są wartości ani matematyczne ani fizyczne jak sama Miłość, której też nie da się zobaczyć a jest! przestają wierzyć bo tracą nadzieję,bez niej nie da sie kochać, to takie naczynia powiązane ..hmm może i coś z fizyki w tym jest :P
OdpowiedzUsuńSpokojnych Świąt, pełnych darów i radości całej Twojej Rodzinie!
aaa ładne zdjęcia w tym klipie...jakieś takie znajome :P :)
OdpowiedzUsuńJa podobnie myśle Smurffie,bo wierzyc w coś,w kogos...nie widząc,opierając się na tym co wiemy dotąd...to miec w kims taką ostoję psychiczną.I odwrotnie,nie wierzyc...to życ w jakims haosie.Niektórym z tym dobrze,jest wtedy OK.Jednak,jeśli wierzy się,inaczej podchodzi sie do życia.Powiem więcej...trudniej jest wierzyc w coś,co łatwo ktoś obali,łatwiej jest nie wierzyc w nic.O wiele łatwiej i wygodniej.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe...ci co nie wierzą,też nieraz podświadomie żyją tak,jakby wierzyli ...ale nie przyznają się do tego...:P
Nic nie może powstac z niczego...i tego też trzeba się trzymac...i szukac,szukac na to odpowiedzi,bo jak kiedyś pisałam,człowiek to natura ciekawska i bardzo dobrze!...:P
Wesołych Swiąt Smurffie!!!
Dodam jeszcze...jak nigdy,ten teledysk coś mi nasunął,coś podszepnął.....:P)))
OdpowiedzUsuńby Smurff 111....:P)))
Bardzo, bardzo podoba mi sie Pana blog.
OdpowiedzUsuńBede czytala.
Wszystkiego co piekne W ten radosny czas Wielkiej Nocy dla Pana i Rodziny.
Nigdy nie widziałem Boga, ale wiele razy go czułem. Mój przepis jest prosty. Wierzę w to, że za mój stosunek do ludzi "jakaś potężna siła" mnie wynagradza. Ta wiara ma więc związek z naukami Jezusa, który prosił, żeby miłować swoich bliźnich, a nawet wrogów. Mówił, że to klucz do znalezienia Boga i ja staram się tym kluczem otwierać mocno zaryglowane drzwi. Sądzę też, że bycie dobrym to jedyna droga do tego, żeby dobrze przeżyć życie. I dzielenie ludzi na ateistów i głęboko wierzących nie ma tu chyba sensu. Bo jak wcześniej napisała Makowa - czasem ateiści mają w sobie więcej Boga niż praktykujący katolicy. Podoba mi się Twój świąteczny tekst, bo odzwierciedla wiele moich myśli. A moje myśli o Bogu, o sensie życia, o pięknie tego świata są dla mnie również ostoją w tych trudnych czasach. Żałuję tylko, że kościół jako instytucja nie spełnia moich oczekiwań i traktuje coraz częściej Boga jak produkt.
OdpowiedzUsuńSpokoju i radości , najserdeczniejsze życzenia przesyła :)
OdpowiedzUsuńJaśmi
BŁOGOSŁAWIONYCH ŚWIĄT.
OdpowiedzUsuńCo by o tym wszystkim nie sądzić, to istnieje moc która Całością steruje i nie ma znaczenia czy nazwiemy ją "bogiem" czy cząsteczką YYY (celowo nie napisałem XXX :))
OdpowiedzUsuńNiewielkie światło zrozumienia pojawia się po lekturze książek dr. Michala Newtona... Polecam w wolnych chwilach...
Zdrowych Spokojnych Świąt
--
króljacuś1
Nie wiem, czy mniej ludzi wierzy, ale sama widzę, że coraz częściej modlą się od święta i narzekają na księży, jakby to do nich i dla nich się modlili...!
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, że jestem katoliczką, praktykującą, tylko że prędzej mnie się będą czepiać w tym kościele za poglądy niż innych za czyny. Jest sobie pewien osobnik płci męskiej, który modli się, służy od niepamiętnych czasów do mszy, rozdaje komunię, a swoją żonę tłucze, wyzywa, namawia syna do agresji, grozi ludziom, nęka... ale przecież taki gorliwy katolik... Pół parafii o tym wie, ale żeby to miało jakieś konsekwencje... Jak go widzę w tym kościele koło ołtarza... ughhh W końcu powiedzenie, że modli się pod figurą, a diabła ma za skórą, nie wzięło się znikąd. Takie coś też poniekąd znięchęca ludzi.
A ja wierzę. Wierząc nic nie tracę.
Święta się laicyzują, komercjalizują... I w sumie szkoda.
Radosnego świętowania!
Zakwitły już żonkile na wiosny powitanie. Posłuchaj - biją dzwony! To jest ZMARTWYCHWSTANIE.
OdpowiedzUsuńZ okazji Świąt Wielkanocnych życzę Ci dużo zdrowia, pogody ducha, smacznego jajka, mokrego Dyngusa, radosnego, wiosennego nastroju, ciepłych spotkań w gronie rodziny oraz wielu miłych niespodzianek od Wielkanocnego Zajączka.
Wesołych Świąt, Smerfiku! ;)
Nie widziałam...Uwierzyłam.
OdpowiedzUsuńSmurffie!.
Wesołych Świąt Zdrowia,szczęścia, humoru dobrego,a przy tym wszystkim stołu bogatego.Mokrego dyngusa,smacznego jajka i niech te święta będą jak bajka.
Obfitych łask i błogosławieństw od Chrystusa Zmartwychwstałego oraz pełnych pokoju Świąt Wielkanocnych z radosnym "Alleluja" życzy Robaczek.
P.S.Wesołych Świąt z pozdrowieniami
dla Krysi :).
A muzycznie zagram tak.
http://skocz.pl/dcqvz
Uwierzyć jest rzeczą ludzką :)I obojętne czy będzie On nazwany Jahwe (najczęściej w Biblii),Wisznu,Budda, czy Allah.Jest Wielką Tajemnicą i niech ją pozostanie.Albert Einstein
OdpowiedzUsuńpowiedział :"Nie próbuję wyobrazić sobie Boga; wystarcza mi odczucie potęgi i majestatu przyrody, o tyle, o ile możemy ją poznać za pośrednictwem naszych niedoskonałych zmysłów." Myślę,że żaden postęp techniczny tego nie zmieni. Tak jak najdoskonalsza maszyna nigdy nie będzie w stanie zastąpić człowieka. Pozdrawiam, radosnych Świąt Wielkanocnych i wszelkiej pomyślności.
Wiolena
jak ja to mawiam, "gruby temat" :)))...
OdpowiedzUsuńoczywiście tekst posta jest skażony, spaprany wręcz do szczętu chrześcijańskim pojmowaniem koncepcji "Boga" /omniboga/, ale taki balast kulturowy już w sobie nosimy /niestety/, że założę się, iż nawet Dawkins czy Hawking jak się walną młotkiem w palec to krzyczą "dżizes" alternatywnie do "fuck"...
tak naprawdę myk całej dyskusji polega nie na tym, czy ów Bóg istnieje, czy nie... bo to jest nierozstrzygalne... o kant dupy potłuc można wszelkie "dowody" na istnienie tegoż, czy innego Boga... i czy się w taki byt wierzy, czy nie... chodzi raczej o to, jaki robimy z tego użytek wobec innych ludzi...
kapłani każdego wyznania, od syberyjskich czy pauaskich szamanów, czarowników począwszy, byli może przydatnymi osobami dla danej społeczności... ale zawsze chodziło im głównie o kasę/władzę...
jako nastolatek rzeczywiście poczułem wielką ulgę, gdy ostatecznie pozbyłem się tego wewnętrznego ciśnienia, że "musi być Bóg, bo jakże to tak?"...
i choć matematyczny język fizyki przekroczył mój osobisty próg komplikacji, to jednak nadal tą fizykę intuicyjnie pojmuję...
mój ateizm jest "buddyjski"... po prostu nie zawracam sobie głowy kwestią istnienia tzw. "Boga" /choć lubię pofilozofować na ten temat w ramach intelektualnej zabawy/... wolę się skupić na nieustannym rozwoju własnej osoby i poznawaniu świata samemu... co nie przeczy temu, że parę sensownych rzeczy można w religijnych tekstach znaleźć...
aha... lubisz ikrę karpia?... ja nie wiem, bo nie próbowałem... ale jest to ciekawy pomysł na kompromis w sporze o wyższości "bożegonarodzenia" nad "wielkanocą" :))))...
Po co chcesz wiedzieć skoro wierzysz?
OdpowiedzUsuńLudzie niewierzący, ateiści uważają, że wreszcie są wolni. Wolni od czego? Od grzechu? Istnieje pojęcie bojaźni Bożej. Jeśli Boga nie ma mogę np. kraść, bo wszak nie karze sie złodzieja za to, ze ukradł lecz za to, że dał się złapać (zasłyszane onegdaj do mojego przełożonego).
OdpowiedzUsuńJest też coś takiego jak Opatrzność i codziennie jej doświadczam, nawet nie zdając sobie sprawy. A czasem wręcz przecieram oczy ze zdumienia, że tak nade mną czuwa. Błogosławionych świąt Wielkiej Nocy
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpewnie masz rację , tylko szlag mnie trafia jak widzę kiecola ...ciekawe dlaczego ?
OdpowiedzUsuńSmacznego jajeczka Wielkanocnego,
dużego zająca czekoladowego,
Zdrowia niezawodnego, wielu radości
i przez całe Święta samej wesołości
:)
W erze kamienia łupanego jak kamień rzucono w górę, ten też wracał z powrotem. Mimo, że zjawisko grawitacji nie było znane. Może oderwijmy się od tego typowo religijnego myślenia, (tam jedynym bożkiem jest pieniądz) i zacznijmy sami myśleć.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem wyżej:
"Ludzie niewierzący, ateiści uważają, że wreszcie są wolni. Wolni od czego? Od grzechu? Istnieje pojęcie bojaźni Bożej. Jeśli Boga nie ma mogę np. kraść, bo wszak nie karze sie złodzieja za to, ze ukradł lecz za to, że dał się złapać (zasłyszane onegdaj do mojego przełożonego)."
I zastanawiam się ile to wojen wywołali ci źli ateiści?
Bo dobrzy katolicy od 2000 bez mała lat tłuką się ze wszystkimi i o wszystko.
Błogosławieni , którzy nie widzieli a uwierzyli....pozdrawiam poswiatecznie
OdpowiedzUsuńJa w okresie 13-16 lat oficjalnie uznawałem się za ateistę. Do bierzmowania podchodziłem, bo tak było trzeba. Nie ufam kościołowi jako instytucji, a fałsz naszych słynnych polskich katolików wychodzi mi uszami. Mimo to w liceum... nawróciłem się. Uznałem, że każdy musi mieć jakąś wartość i że skoro urodziłem się katolikiem, powinienem zachowywać się jak katolik. Ale nie tak na pokaz, jak to wielu robi. W kościele nie byłem z półtora roku... Po prostu chcę być katolikiem sam dla siebie. I uwierzyłem, tak, uwierzyłem w Boga, bo wiele rzeczy w moim życiu nie mogło wydarzyć się ot tak, bez pomocy sił wyższych. Nie wiem czy wygląda on tak, jak przedstawia go religia. Nie wiem czy Biblia nie jest czasem zbiorem zwykłych mitów. Ale tak, wierzę, że jest Bóg. I szczerze, nie mam pojęcia czy grzechem jest mieć wątpliwości co do uczciwości kościoła i księży, ale ja je mam. Historia pokazuje zresztą, że nie zawsze kościół był tak prawy i piękny, jak wielu katolików dziś go widzi. Księża to zwykli ludzie, nie nadludzie, więc tak samo jak każdy z nas: mogą być oszustami, gwałcicielami, kryminalistami... To, że ktoś nosi sutannę nie czyni go dobrodusznym. Czasem jest wręcz na odwrót. Dlatego ciężko mi się przełamać, bo nie ufam księżom, ani nikomu. Generalnie nie ufam ludziom, dlaczego miałbym robić wyjątek dla księży? Szczerze, zamiast papieża Bóg mógłby zesłać nam choć jednego anioła na to miejsce, by pokazać, że istnieje i dać wiarę, która nie dociera do mnie z żadnej ze mszy, bo w każdym obcym mi człowieku, nawet księdzu, widzę potencjalnego oszusta :)
OdpowiedzUsuńRozpisałem się coś ;) Pozdrawiam z, tym razem burzowego, Madrytu :))
Przyznam się,ze podoba mi sie komentarz Jovena...Młody,a tak dojrzały myślowo ...
OdpowiedzUsuńTakie rozterki wewnętrzne każdy z nas ma,każdy szuka ,docieka,wątpi.Ale gdzieś za tym wszystkim kryje sie wiara w Opatrznośc...Nie w księży,w instytucję,ale właśnie to coś nienamacalne..co czasem daje znac,kiedy pewne zdarzenia toczą sie tak a nie inaczej.Intuicyjnie wyczuwamy coś...czego nie ogarniamy,a czujemy.
Mamy prawo wolnego wyboru...mamy prawo widziec niedoskonałości kleru i wcale to źle o nas nie świadczy...
Pozdrawiam miło:)
fląderka, Kacprze!!....
OdpowiedzUsuńNo wasnie Piotrze. Problem w tych postawach jest taki, ze nikt nie chodzi do kosciola dla ksiedza, tylko dla Boga. Jezeli ktos nie potrafi wierzzc w Boga bez kosciola. To w gruncie rzeczy w co wierzy. Boga czy kosciol. Wiele razy pztalem. Nawet ksiezy. Nie uslyszalem odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńBella - dziękuję za życzenia i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMakowa, nie o to chodzi, aby się licytować, kto ma Boga więcej, a kto mniej, chodzi mi raczej o wyznawany światopogląd. Dziękuję za życzenia :)
Dziwnie znajome? A myślałem, że już zapomniałaś :P
Pa :)
Crackie, można i w nic nie wierzyć, ale czy brak wiary w cokolwiek niesie za sobą optymizm? Raczej w to wątpię.
Dziękuję i pozdrawiam :)
A co Ci ten teledysk podszepnął Crackie, jeśli można wiedzieć? :P
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i zainteresowanie moim blogiem La Vie, tym bardziej, że z dalekiej Afryki.
Pozdrawiam miło :)
Dziękuję za Twoje przemyślenia Master, tak, to był taki wielkanocny post, specjalnie na tę okazję.
Pozdrawiam.
Jaśmi i Czary Mary - dziękuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńKrólu - dla jednych istnieje, a dla innych nie istnieje, to sprawa indywidualna.
Dziękuję i pozdrawiam.
CzG, rzecz w tym, aby nie łączyć wiary z Kościołem, bo Kościół to tylko ludzie, nic poza tym.
Ale Ty to doskonale wiesz, pamiętam Twój post na ten temat.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Dziękuję Ci za piękne życzenia She i pozdrawiam troszkę stęskniony, wiesz dlaczego ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia Robaczku, także w imieniu dawno nie widzianej tu Krysi, o której zawsze pamiętasz :)
Pozdrawiam Cię z uśmiechem :)
Tak Wioleno, bo takie pojęcia jak wieczność, czy nieskończoność wymykają się naszemu ludzkiemu pojmowaniu.
Dziękuję i pozdrawiam.
Niech Ci będzie Ptr, przecież i tak każdy z nas zostanie przy swoim zdaniu ;)
OdpowiedzUsuńJak Ci się post nie podoba, napisz swój, wtedy zobaczymy.
Bo jak pamiętam, jeden post na ten temat już kiedyś napisałeś i ja też wtedy doszczętnie go skrytykowałem ;)
W tym poście nie chodzi o to, co jest, a czego nie ma - chodziło mi raczej o wyznawany światopogląd, a przecież każdy z nas jakiś światopogląd wyznaje.
Urdenie, bo WIERZYĆ nie oznacza WIEDZIEĆ, a oznacza właśnie WIERZYĆ.
Jak napisałem w poście, nikt z nas nie wie, ale wierzy wielu.
Anno, niezależnie od wyznawanej religii są też wyznawane zasady moralne, którymi ludzie się w życiu kierują. W przeciwnym wypadku wszyscy niewierzący siłą rzeczy musieliby być kryminalistami, a przecież tak nie jest.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Szafirku, kiecole to także ludzie ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za życzenia i pozdrawiam :)
Na Twoje pytanie Kacprze jest tylko jedna dobra odpowiedź - wierzy się w Boga, a nie w Kościół. Gdybyś mnie o to zapytał wcześniej, nie byłoby z tym problemu. Podobnie jak nie można wierzyć w nauczycieli - można wierzyć tylko w wiedzę, którzy nauczyciele przekazują. Nigdy nie utożsamiałem Kościoła z Bogiem gdyż zawsze stałem na stanowisku, że za Kościołem stoją ludzie /także dzisiaj w odpowiedziach na komentarze kilka razy już to napisałem/. A ludzie, jacy by nie byli, to tylko ludzie, a nie Bóg.
Witaj poświątecznie Rozważna, pozdrawiam :)
Kamilu, jak przed chwilą napisałem w odpowiedzi na komentarz Kacpra, nie utożsamiam Kościoła z Bogiem. Kościół tworzą ludzie, a nie Bóg. Podobnie jak Ty widzę wiele błędów Kościoła, czasem o tych sprawach pisałem też na blogu. Zawsze mnie trochę dziwi gdy widzę jak wielu ludzi utożsamia Kościół z Bogiem, co widać nawet po tych napisanych tutaj komentarzach. Tymczasem Kościół to dla mnie zupełnie odrębny temat, o którym akurat w tym poście zamieścił chyba tylko jedno zdanie, pisząc o Faryzeuszach. Bo akurat z Faryzeuszami mi się współczesny Kościół dość mocno kojarzy...
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam.
Jasne, że mamy prawo, Crackie. Jak wiesz, ja także czasem pozwalam sobie na krytykę Kościoła i nie uznaję tego za żadne świętokradztwo :)
To by jednak Smurffie popierało rozdźwięk między słowami i czynami. Trochę tak jakby instruktor nauki jazdy, uczył jeździć prawą stroną jezdni a sam jeździł lewą. No w końcu jest człowiekiem, każdy błędy popełnia.
OdpowiedzUsuńAleż ja doskonale widzę Kacprze, że Kościół co innego mówi, a co innego robi. Właśnie dlatego w Kościół nie wierzę.
OdpowiedzUsuń