W tej sytuacji decyzja o zamieszkaniu razem była dla nich rozsądna i oczywista.
Minął pewien czas. Wzajemne zauroczenie w tym czasie gdzieś się ulotniło...
Nagle niektóre jego przyzwyczajenia zaczęły jej przeszkadzać. On też zaczął dostrzegać, że ona wcale nie jest żadnym chodzącym aniołem za jaką dotychczas ją uważał, ma sporo wad, które go denerwują.
Wcześniej w ogóle tego nie widzieli, wzajemna fascynacja sobą przesłoniła im oczy.
Im dłużej żyli, tym bardziej utwierdzali się w przekonaniu, że są niedopasowani - nie mieli wspólnych tematów do rozmowy, lubili inaczej spędzać wolny czas, a przyjaciół też mieli całkiem innych, bo każde z nich preferowało w ludziach coś innego.
Zastanawiali się, jak mogli tego już na samym początku znajomości nie dostrzec, że prawie wszystko ich dzieli.
Czy są w ogóle jakieś uniwersalne kryteria pozwalające stwierdzić, że dana para będzie dopasowana, gdy już minie ten pierwszy okres wzajemnego zauroczenia sobą?
Łudziłem się, że byłaś kobietą mojego życia,
Ale gdy byliśmy razem wciąż czułem się samotny
Może to jednak była miłość
Skoro ciągle pamiętam ten ból...
Moja kolezanka zdradzała męża. Nie prerwszy, ale miała nadzieję, że ostatni raz, bo to był ktoś z jej snów. Fajnie im ze soba było, a czasami niefajnie. Niefajnie wtedy, kiedy ona chciała go natychmiast mieć przy sobie, a on musiał z córką lekcje odrobic, psa wyprowadzic, wyrzucić smieci...udawać to całe rodzinne zycie. FAjnie było, kiedy nagle wyrywał ja z codziennego zycia i zabierałw podróż. Czuła się jak "porywana" księżniczka.
OdpowiedzUsuńKiedys naszło ja na beczenie w moim towarzystwie. W ogóle to ja byłam przeciwna tej "grze", "zabawie" w normalność skoro normalne to nie było, według mnie nie było. I mówię jej , żeby sobie wyobraziła zycie z tym facetem pod jednym dachem codziennie. Jego skarpety ryucone koło łóżka, drapiacego się po jądrach rano, kiedy podnosi sie z wyrka...nie majacego czasu na zakupy z nia , bo akurat zadzwoniłi w z firmy...
No i tego to se ona jakos wyobrazic nie mogła...
On był dla niej odswietny. Ten jedyny, ten wymarzony....no wlaśnie, dopóki nie zaczeliby bawić sie w codzienne obowiążki.
To jest trochę oddzielny temat, niemniej ciekawy. I może kiedyś napiszę post pt. "Czego kobiety szukają w ramionach obcych facetów?". Bo czegoś szukają z pewnością - tymczasowo posłużę się fragmentem jednego z komentujących na blogu Eli, która także pisze nt. swojej przyjaciółki, która od dwóch lat zdradza swojego męża "Skoro fruwa już dwa lata to nie jest to zwykle zadurzenie. Facet dał jej COŚ, czego brakowało i brakuje jej w związku. On sam – skoro nadal przy niej trwa – otrzymuje wzajemność".
UsuńI tak właśnie jest - oboje coś z tego mają, czego nie otrzymali gdzie indziej.
Zanam pare, ktora chodzila ze soba 7 lat i w koncu postanowili sie ponbrac. Zawsze twierdzili, ze to jest ich cel, ale dopoki szol nie pokoncza, potem praca i w koncu sie pobrali. Wytrwali w codziennym byciu ze soba 9 miesiecy i sie rozstali...a swietnie sprawdzali sie jako para. Czyli kazdy mial swoj kat,ale wspolnego nie mieli...we wspolnym gniezdzie sie nie sprawdzili.
UsuńTeż słyszałem podobną historię. Widocznie niektórym parom sformalizowanie ich związku zwyczajnie szkodzi, lepiej się czują w nieformalnym związku.
UsuńA ja uwazam, ze oni na poczatku juz widzieli, ze sa zupelnie inni, ze maja inne zaiteresowanie i kazdy ma swoich przyjaciol, tyle, ze na poczatku niewydawalo im sie to takie wazne. najwazniejsza dla nich byla, ze sa razem, ze sie kochaja (albo tak im sie tylko wydawalo). Kto nie zna podpbnego scenariusza z wlasnego zycia. jesli ktos taki jest, to nalezy do nielicznych szczesliwcow :)
OdpowiedzUsuńLaura ja nie moge u ciebie zamieścic komentarza.próbuje i dupa nie idzie.
UsuńZaraz sprawdze czy cos jest nie tak u mnie na blogu
UsuńSprawdzilam wszysko wydaje sie byc ok, na moim blogu moga komentowac wszyscy, ktorzy wchodza, przynajmniej taka obcje mam ustawiona. zlikwidowalam tez kod do woisywania. Moze teraz bedziesz mogla komentowac.
UsuńDobra obaczę teraz:))
UsuńNie wiem czy od początku to widzieli. Chyba nie, bo to pierwsze zadurzenie w sobie, zaślepia. Zdrowy rozsądek jest wtedy przytłumiony, ludzie widzą świat w różowych barwach. Chodzą tak, jakby byli w amoku. Fajny stan, trochę jak na haju, pewnie dlatego ludzie o tym marzą, aby znów się zakochać ;)
UsuńDobrze Lauro, że usunęłaś te cholerne kody, nie lubię z nimi walczyć ;)
witaj Smurffie:)
OdpowiedzUsuńtak naprawdę to nigdy ludzie ,ktorzy mieszkają pod jednym dachem i nawet miłośc jest w tle...nie są idealnie dopasowani...umieją tylko isc na kompromisy,w imie właśnie uczucia.
Czy są jakieś kryteria,żeby stwierdzic to dopasowanie?Nie ma złotego przepisu,na pewno wspólne zamieszkanie będzie takim małym"egzaminem",próbą życia tak naprawdę we dwoje,czy oprócz fascynacji seksem,potrafia iśc na pewne kompromisy i nie zrazi ich to,o czym Ania fajnie pisze...o tych skarpetkach i drapaniu porannym po...klejnotach...:P)))ja dodam,że potem można iśc zrobic kawę dla dwojga...raz jedno ,raz drugie(zależy które z brzegu śpi):P)))
Witaj Crackie, fajnie że wróciłaś :)
UsuńPewnie, że nie ma idealnie dopasowanych par, zawsze są mniejsze lub większe kompromisy, aby można było jakoś żyć ze sobą ;)
Też mi się wydaje, że wspólne życie pod jednym dachem to taki "test na bycie w związku". Wspólne randki czy też wypad do kina, to tylko namiastka bycia razem w związku, im bardziej ścisła więź, tym większa możliwość poznania swoich wad i zalet, a co za tym idzie, możliwość wzajemnego "dotarcia się", co może zaprocentować w przyszłości.
a ja nie wiem co to znaczy: zauroczenie, to coś głupiego:)...dopasowanie to jest właśnie wzajemne oddziaływanie...te drobiazgi które zaczynają przeszkadzać to właśnie jakiś brak ...coś w rodzaju kropli z cieknącego kranu która każdego wyprowadzi z równowagi...lub kropli która kruszy skały...niestety trzeba zakręcić kran spadającej łzy .. coś zmienić w sobie lub naprawić...to nie jest łatwe, łatwiej jest zmienić model niż coś naprawić w sobie...można się też zamienić w rzekę łez i odpłynąć..paa:)
OdpowiedzUsuńMakowa, nie wiesz co to zauroczenie?
UsuńZaczynam podejrzewać, że Ty wobec tego nigdy nie byłaś naprawdę zakochana :P
A moim zdaniem bez tego zauroczenia to wzajemne dopasowanie jest z góry skazane na klęskę, bo wiadomo, że negatywy przeważą nad pozytywami jeśli w żyłach nie krąży naturalny zastrzyk z dopaminy :P
czyli zakładasz że naturalnie patrzymy na siebie krytycznie a tylko pod wpływem zastrzyku:)jako środka odurzającego zmieniamy złe na dobre...a ja myślę odwrotnie...dopiero jak nas coś walnie to poczujemy ból...no nie wiem czy byłam zakochana, mi się wydaje że ciągle jestem :P ale jeszcze nie kochałam tak jak czuję że mogę :) paa:)
UsuńGdyby tak miało być jak piszesz, wszyscy bylibyśmy masochistami ;)
UsuńNo to do dzieła z tym zakochaniem, Makowa ;)
Szkoda, żeby zmarnowały się takie bogate rezerwy :P
Założone różowe okulary każdy z nas miał.Problem polega na tym zeby mimo tego potrafić widzieć w kolorze czarno białym.A to z reguły udaje sie dopiero póżniej.Rozczarowanie przychodzi prędzej czy póżniej.Każdy w głowie ma zakodowane jakieś oczekiwania w stosunku do partnera a tu raptem okazuje się ze dupa nie spełnia ich nawet w połowie...Może za dużo oczekujemy?Naoglądamy się filmów i chcemy żeby było w naszym zyciu tak jak w filmie.A w zyciu scenariusz zmienia się i wychodzi tragifarsa.No i weż tu tak przestaw się na rolę w której sie zupełnie nie widzisz?Samotność w związku prędzej czy póżniej doprowadzi do zdrady.
OdpowiedzUsuńSęk w tym Luśka, że to widzenie w kolorze czarno-białym niejako automatycznie doprowadza do tego, że wszystko zaczyna się postrzegać w czarnych barwach, co wyczuwam czytając ten Twój komentarz ;)
UsuńTo ja już wolę widzieć wszystko w żywych, wesołych barwach, nawet jeśli te barwy są zdecydowanie przejaskrawione. Lepsze to, niż czarnowidztwo ;)
Im (każda kolejna) kobieta próbowała przekonać mnie że jesteśmy dla siebie stworzeni, tym bardziej działała mi na nerwy:)
OdpowiedzUsuńdr_brunet (Jan)
Bo Ty Brunecie-Janie w ogóle strasznie nerwowy się zrobiłeś, aż żal patrzeć, co te kobiety z Ciebie zrobiły; kłębek nerwów to przy Tobie niemal oaza spokoju ;)
Usuńnie istnieją takie kryteria... nawet komunikacja nie jest tym kryterium, bo zawsze może się zdarzyć coś, co tą komunikację popsuje... niemożliwym jest przewidzieć, czy dana para stworzy i wypracuje sobie mechanizmy zapobiegające oraz leczące ewentualne defekty, uszkodzenia tej komunikacji...
OdpowiedzUsuńpozdrawiać :))...
Szkoda, że nie istnieją, bo fajnie by było, gdyby jednak istniały; wtedy ludzie mogliby się dobierać mając gwarancję, że ze sobą wytrzymają trochę dłużej niż parę dni ;)
UsuńPozdrawiać :)
Jeszcze dopiszę że prawda o dwóch pasujących do siebie połówkach jabłka jest mitem.Wszystko związane jest z ryzykiem i my wchodząc w jakiś związek zawsze ryzykujemy.Tu nie ma zmiłuj się.Dogadanie sie ze sobą to umiejętność elastyczności naszych gnaciorów i stawów.No jak sie trafi taki któremu tródność przynosi nawet schylenie się to co tu mówić o akrobatyce która jest potrzebna żeby to wszystko trzymało sie kupy?Kto sztywny takim zostanie.
OdpowiedzUsuńDawno ,dawno temu moja kolezanka wyszła za faceta który wódy nie wylewał za kołnierz.Zanim to zrobiła pytam sie jej czy ci ten smród wódy nie przeszkadza?Ona odpowiedziała ale ja go tak kocham.On przestanie pić.Powiedziałam nie przestanie najwyżej nauczy i ciebie pić.No i wykrakałam.tyle dała jej wielka miłośc.Nie wystarczy że jedno kocha do tanga musi być zdecydowanie dwoje.
Ja mam kolezanke, ktora za kazdym razem, szczesciara, znajdowala swoja polowke jablka i byla o tym swiecie przekonana, szkoda tylko, ze te jej polowki zawsze z czasem okazywaly sie zgnile ;)))
Usuńoczywiście, że "połówki jabłka" to mit związany z archaiczną koniecznością "związku na całe życie", niemniej jednak sympatyczna metafora...
Usuńudany związek nie musi być trwały, 'wieczny'... dążenie do trwałości 'na chama', jako celu samego w sobie powoduje często, że nie jest on udany...
Jak już wcześniej napisała Crackie, nie ma idealnie dopasowanych par, a skoro tak, to teza o dwóch połówkach tego samego jabłka siłą rzeczy musi być mitem. Można co najwyżej mówić o większym lub mniejszym wzajemnym dopasowaniu dwojga osób do bycia razem. Ale to zupełnie coś innego niż dwie połówki tego samego jabłka.
UsuńJa tu napiszę przekornie Smurffie,że...gdyby istniały takie idealnie dopasowane polowki jabłka,życie byłoby dla nich tak nudne i mdłe...że,po jakimś czasie doszło by do jakiejś zbrodni ,żeby cokolwiek się zaczęło dziac...:P)))
OdpowiedzUsuńTo tak humorystycznie podeszłam do tematu,ale...czasem kłótnie,a potem pogodzenia,bardzo zbliżają te "niedopasowane" połówki...Każde przeciez to odrębny świat,odrębne spojrzenia...stawiam więc na tolerancję,kompromisy i miłośc...która czasem przymyka jedno oko...:P))
Też mi się tak wydaje Crackie, że takie sielankowe życie dwóch połówek tego samego jabłka na dłuższą metę okazałoby się nudne i bezbarwne... w życiu stale coś się musi dziać, inaczej wkracza stagnacja i przychodzi zwątpienie, że "to nie to", co by się chciało ;)
UsuńA ja prozaicznie napiszę ... Przestała działać chemia.....
OdpowiedzUsuńMożna to chyba i tak nazwać, Stokrotko ;)
UsuńHa ja wychodząc za mojego męza wiedziałam ze jest osobnikiem bardzo dokładnym.Ja jestem kims zupełnie innym.Nie przyszło mi do głowy ze po jakims czasie ta jego perfekcyjna dokładnosć będzie mnie doprowadzała do granic mojej wytrzymałosci -))) Wiedziałam o tym od początku ze dokładny ale nie przewidziałam ze będzie to tak upierdliwe-))
OdpowiedzUsuńElu,może wy się uzupełniacie w jakimś sensie?...haha
UsuńNajważniejsze,że nie masz pedancika,takiego bym zabiła od razu,gołymi rękami...:P))
Kiedyś znany wszystkim prof.Miodek przyznał się,że jest pedantem,że nawet gazety koło telewizora muszą byc równiutko poukładane ,do czytania...miałam dziwne uczucie,że dobrze,że jest daleko ode mnie,a bardzo go lubię słuchac...:P))
Luśka, może jednak ta dokładność była czymś, co stanowi dla Ciebie pewien walor... ludzie często dobierają się przeciwieństwami i nawet jak jakaś cecha bywa drażniąca, to nie znaczy, że jest postrzegana negatywnie... to taka pozorna sprzeczność, coś w rodzaju pieprzyka na twarzy, który rzekomo pogarsza urodę, gdy tymczasem tak naprawdę działa na tę drugą osobę niezwykle pociągająco ;)
Usuńsmoczku no jeszcze by brakowalo gdyby mi z domu muzeum robił:))))Takich odchyleń to on aż nie ma:))Ale razem nie potrafie z nim nic robić bo bym go przeskoczyła 10 razy !Nie oznacza to jednak że jest flegmatykiem ale ta celebracja tej dokładnosci...potrafi wyprowadzić z równowagi:)))Chyba jednak dobrze ze mam go tylko na wekendy:))))
OdpowiedzUsuńA cóż jest takiego złego w tej dokładności?
UsuńMoim zdaniem to jest zaleta, a nie wada, bardzo cenię dokładnych ludzi, bo mnie tej dokładności często brakuje ;)
I ja ją cenię smurfie.Jednak kiedy dokładność robi z kogoś marudę to wnerwia.Dokładność równa się cierpliwoś.Gdyby jej nie było w moim mężu nie bylibyśmy małżeństwem:)))
UsuńTo prawda, są różne formy dokładności, a jedną z nich jest upierdliwa dokładność, kiedy wszystko musi być tak dokładnie zaszufladkowane i zapięte na ostatni guzik, że jest to wkurzające dla drugiej osoby, tutaj się z Tobą zgodzę ;)
UsuńNapiszę tak: z biegiem czasu, te wspaniale dopasowane połówki jabłka zaczynają więdnąć. Każda połówka trochę inaczej się kurczy i marszczy... Ot i cała filozofia:))
OdpowiedzUsuńMasz rację królu, upływ czasu jest w tym wypadku tym czynnikiem, który niejednokrotnie potrafi silnie zniekształcić te połówki jabłka, dzięki czemu zmieniają się one nie do poznania ;)
Usuńtez się wydawało, że byli dopasowani , a pomylili pożądanie z miłością i kiedy się wypalili okazało się że nic ich nie łączy....dwie samotne dusze mieszkały obok siebie....miłego weekendu
OdpowiedzUsuńWiele par myli pożądanie z miłością, a potem próbują dociec, jak to się stało, że byli tak krótkowzroczni ;)
UsuńWłaśnie! Może to jest ten nerw. To odczucie , które zamyka na innych i pozostaje tak głęboko , że nie można zapomnieć . Mało tego nie szuka sie innych dróg.Dlaczego.A kto to wie...Kto potrafi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie? I ile prawdy jest w tym , ze miłość trwa 4 lata. Ko to określił ? Pozdrawiam..
OdpowiedzUsuńSkoro w takich sytuacjach powszechne jest myślenie, że już się znalazło brakującą połówkę tego samego jabłka, trudno jest zakładać, że gdzieś tam są jeszcze jakieś inne połówki ;) Stąd wynika wniosek, że szukania nigdy dość, a jeśli ktoś mało szuka, wtedy ma większą gwarancję, że może się kiedyś obudzić z ręką w nocniku ;)
UsuńWydaje mi się, że nie jest to post o dopasowaniu, ale o tolerancji dla naszych słabości i wad... Przecież każdy z nas ma "coś za uszami" ;-)) Ważne, byśmy potrafili zachować dystans i do swoich, i do partnera wad, byśmy wpadki umieli obrócić w żart, a nie nadymali się jak ropucha, bo doprawdy nikt nie ma patentu na nieomylność i doskonałość. I w momencie, kiedy to sobie uświadomimy, i nie będziemy chcieli przerabiać partnerki, czy partnera na wzór i podobieństwo swoje, to będzie ok! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRzecz w tym Trutu, że to wzajemne dopasowanie ma wiele wspólnego z wzajemną tolerancją, bo bez tego o wzajemnym dopasowaniu raczej nie może być mowy. Bo nie ma idealnie dobranych związków, kompromisy i wzajemna tolerancja są koniecznością, inaczej taki związek szybko skazany będzie na zagładę.
UsuńPozdrawiam.
I dobrze, ze nie jestesmy dopasowani. Nudno by bylo a tak to mozna przegadac pare godzin. Ciagle ze swoja polowka i ciagle fascynujace<:). Wspolne zycie to tez nowe przyzwyczajenia, nawyki. Male rytualy.
OdpowiedzUsuńDopasowanie - a moze lepiej kompromis, tolerancja i zrozumienie oraz partnertswo. Takie uzupelnianie sie w kazdej dziedzinie, pomaganie i szacunek.
W koncu kazdy jest inny:)
buzka
No właśnie Lui, przed chwilą mniej więcej to samo napisałem Trutniowej w odpowiedzi. Widzę, że kumasz czaczę ;)
UsuńBuźka :)