Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

czwartek, 22 listopada 2012

Rozstania i powroty...


Wiktor i Anna to para z ponad 20-letnim stażem. Mają dwójkę dzieci, które zdążyły już się usamodzielnić i nie mieszkają razem z rodzicami. Dla Anny Wiktor do niedawna był wzorem mężczyzny: spokojny, opiekuńczy i odpowiedzialny. Kochała go całym sercem.
I nagle jak grom z jasnego nieba spada na Annę wiadomość - Wiktor wdał się w romans z młodszą kobietą. Zapytany o to wprost przez Annę, nie zaprzecza. Mało tego - Anna dowiaduje się, że Wiktor kocha tę kobietę i nie wyobraża sobie bez niej dalszego życia. Dlatego chce odejść od Anny, aby mieszkać ze swoją nową miłością. 
- Zostawił mnie tak, jak się zostawia stary bezużyteczny mebel - przygnębiona Anna nie kryje rozgoryczenia.
Ale nadal go kocha, a ten jego romans wciąż jest dla niej szokiem. Czuje się głęboko zraniona przez Wiktora. Czuje, że wybaczyłaby mu zdradę, ale przecież w tym przypadku nie ma już mowy o jednorazowym "skoku w bok" lub jakimś przelotnym romansie. 
Nie, to jest już jawna demonstracja całkowitego odrzucenia swojego dotychczasowego partnera. To jest coś, co druga osoba odczuwa jako głębokie upokorzenie, siarczysty policzek lub nawet cios poniżej pasa. 

Znacie to, prawda?
W dzisiejszych czasach jest to dość częsty scenariusz, powielany, rzecz jasna w najróżniejszych konfiguracjach - a więc może to dotyczyć zarówno obydwu płci /chociaż na ogół ofiarami bywają kobiety/, a także partnerów w dość różnym wieku.
Wiadomo też jakie są najczęstsze przyczyny takich rozstań. 
Brak czasu dla siebie, brak szczerych rozmów, rutyna w związku i niespełnione wzajemne oczekiwania. Np. on oczekuje, że ona wciąż będzie wyglądać i zachowywać się jak przeszło 20 lat temu. Ona z kolei - że inne kobiety już do końca życia nie będą dla niego w ogóle istniały. Nie zawsze tak jest, a rozczarowanie bywa czasem bardzo bolesne...

Bywa jednak i tak, że po pewnym czasie wiarołomny partner chce wrócić z powrotem do swojego poprzedniego partnera.
Można wówczas domniemywać, że minął już "sezon godowy", przeminęło chwilowe zauroczenie, nasz wiarołomny partner się wyszumiał i z biegiem czasu zaczął dostrzegać uroki poprzedniego życia i swojego poprzedniego partnera. Zaczyna więc odgrywać rolę "skruszonego grzesznika" i robi coraz bardziej wyraźne "podchody", bo chce wrócić.
Tak po prostu.
To jest coś w stylu "powrotu syna marnotrawnego" ale czy z takim samym efektem jak w powszechnie znanej biblijnej historii?
Cóż, to już leży w gestii obojga partnerów jak im się dalej ułoży, ja mogę tylko przedstawić moje własne widzimisię na tę sprawę.

Być może wynika to z mojej męskiej dumy, a może z urażonego honoru /co w sumie na jedno wychodzi/, ale ja chyba nie mógłbym tak po prostu wybaczyć i zapomnieć.
Nie po czymś takim.

Może bym cierpiał. 
Może bym każdego dnia żałował, że nie przebaczyłem.
Może... ale myślę, że po czymś takim już by nie było do mnie powrotu.


53 komentarze:

  1. takie scenariusze nie sa wcale rzadkością w życiu,znam podobny...On w wieku 50 lat poznał 20 lat młodszą i odszedł od niej,ona jest moją znajomą z pracy,bardzo ładna kobieta,ale...cos tam musiało się stac,że z dnia na dzień,oznajmił,że przeprowadza się do młodszej,że ją zna od pół roku.Nic nie wskazywało,że odejdzie,dłużej tylko często w pracy zostawał...Byłam w szoku,jak mi to oznajmiła,że z dnia na dzien sobie poszedł...bez klótni.Mieszkanie zostawił jej...
    Znajoma powiedziała,że nie wybaqczyłaby...bo kłamał ją przez pól roku...udając dobrego meza i ojca,bo mają nastoletnią córke.
    Smutne,że ...żyje się czasem obok kogos,kto po cichu nas oszukuje...a potem nagle stawia przed faktem dokonanym,nie licząc się z szokiem tej drugiej strony,porzuca jak jakąś rzecz,która się znudziła nagle...
    Ja bym chyba tez nie wybaczyła,może gdybym kochała jeszcze,ale...żyła bym ciągle obok kogoś kto mnie jednak zdradził,oszukał...i byc może zrobi to znowu.Ten brak zaufania by mnie niszczył...mimo miłości jeszcze sie tam gdzieś tlącej...
    Pozdrawiam miło|;)
    a A-ha bardzo lubię;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałem tego w poście, ale jak słusznie zauważyła w swoim komentarzu Makowa, w takiej sytuacji w grę wchodzi nieodwracalna utrata pewnych wartości, które wcześniej cementowały związek. Oprócz miłości łączącej tę parę był to wzajemny szacunek, darzenie się zaufaniem itp. Po takiej historii jaką opisałem te wartości praktycznie rozpadły się w pył i nie ma już tego spoiwa, które wcześniej cementowały związek; pozostaje więc samotne życie lub życie we dwoje, ale ze świadomością, że nie łączą ich już te wartości, które ich wcześniej łączyły - a więc taki powrót, to już zupełnie coś innego niż wspólne dotychczasowe życie, o czym obie strony doskonale wiedzą, chociaż zwykle o tym nie mówią.

      Też lubię A-ha, ale szczególnie lubię właśnie ten utwór na zaprezentowanym klipie, bo ma coś w sobie :)
      Pozdrawiam wraz z pełnią Księżyca :)

      Usuń
  2. Wybaczenie jest wielkim aktem odwagi bowiem "przestępcy" mogą wrócić na tę sama drogę Poza tym każdy inaczej patrzy na to samo. A przykłąd podałeś klasyczny. Młodsza ? Czy spełni jego oczekiwana , a on jej Czasem to tylko krótka zmiana warty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to klasyczny przykład...
      Są różne przyczyny wybaczania: może być z miłości, gdy ta druga strona wciąż kocha i łudzi się, że wszystko można jeszcze naprawić..., może być też z litości, z lęku przed samotnością, z przyczyn materialnych /wiadomo o co chodzi/, z chęci odkucia się /skądinąd ciekawy sposób na rewanż/, pewnie jest jeszcze kilka przyczyn, ale przecież nie piszę rozprawy doktorskiej na ten temat ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. też bym nie wybaczył, ale jak sam zasugerowałeś, patrzymy na sprawę z męskiego punktu widzenia... pomijając fakt, że samo słowo "wybaczyć" nie wydaje mi się na miejscu... po prostu coś się skończyło i tyle... jak to mówią, "nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki"...
    ale z drugiej strony "rzeka nigdy nie jest taka sama"... taką logiką kieruje się jednak pewna część ludzi /jak duża część, tego nie wiem/... przeważają wśród nich kobiety, którym jakby nie było /statystycznie rzecz biorąc/ trudniej jest sobie kogoś nowego znaleźć /zapewne kwestia uwarunkowań kulturowych/... dlatego łatwiej jest im zgodzić się na "powrót marnotrawnego" wg. przysłowia "niechby pił, niechby bił, byle tylko był"...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę się z Tobą nie zgodzić! Żadna z moich znajomych nie zgodziła by się przyjąć takiego z powrotem! Trzeba mieć swoją dumę! I nie zgodzę się również z Twoją tezą, że starsze kobiety mają mniejsze powodzenie u płci brzydkiej, niż te młodsze, co pomimo zaawansowanego wieku i braku natarczywej urody stwierdzam z autopsji ;-)) Pozdrawiam

      Usuń
    2. ale z czym Ty się Truti "nie zgadzasz"?... nie bardzo rozumiem... wspominam jedynie o przypadkach, o których wiem, w taki czy inny sposób dowiedziałem się o nich...
      /tak swoją drogą to pogratulować Twojej wiedzy na temat wszystkich Twoich znajomych, wiedzy na temat tego, jakby się zachowali w takiej sytuacji/...
      poza tym druga sprawa /w sumie istotniejsza/... cytuję:
      "nie zgodzę się również z Twoją tezą, że starsze kobiety mają mniejsze powodzenie u płci brzydkiej, niż te młodsze"...
      problem w tym, że ja takiej tezy wcale nie postawiłem... cięty jestem /do przesady wręcz/ na imputowanie mi, wciskanie autorstwa różnych "tez", traktuję to jak prozaiczne kłamstwo... dlatego proszę, jeśli chcesz dyskutować, to wróć sobie do mojej wypowiedzi, ogarnij ją jeszcze raz... jeśli coś niejasne, zapytaj, postaram się odpowiedzieć... ale nie kłam, nie zmyślaj...
      pozdrawiać :))...

      Usuń
    3. Wydaje mi się Ptr, że nie ma mowy o powrocie z tej prostej przyczyny, że taki związek po opisanej historii po prostu wszedł w nową jakość, która ma niewiele wspólnego z tym, co wcześniej łączyło tę parę /pisałem już na ten temat w mojej odpowiedzi na komentarz Krakowianki/. Dlatego taki powrót wydaje mi się kiepskim rozwiązaniem, lepiej będzie jeśli obie strony już do siebie nie wrócą.

      W takim razie gratuluję Ci, Trutu :)
      Chyba wiem o co Kanalii chodziło - nie znam statystyk, ale osobiście stawiałbym na to, że to kobiety mają większą skłonność do wybaczania takich historii swoim partnerom niż na odwrót.
      Ale może się mylę, głowy nie dam ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. "jednak pewna część ludzi /jak duża część, tego nie wiem/... przeważają wśród nich kobiety, którym jakby nie było /statystycznie rzecz biorąc/ trudniej jest sobie kogoś nowego znaleźć /zapewne kwestia uwarunkowań kulturowych/... dlatego łatwiej jest im zgodzić się na "powrót marnotrawnego" wg. przysłowia "niechby pił, niechby bił, byle tylko był"..." To Twoje słowa Ptr, i do nich odnosił się mój komentarz. Pozdrawiam

      Usuń
    5. ps. NIGDY nie kłamię i nie zmyślam! Nie mam takiej potrzeby ani zamiłowań!

      Usuń
    6. Truti... to gdzie tam jest porównanie starszych kobiet i młodszych w temacie powodzenia?... gdzie????...
      porównanie jest, owszem... ale kobiet z mężczyznami w analogicznej sytuacji...

      Usuń
  4. bellatrix200923.11.2012, 15:45

    No to masz, jak ja... Nigdy nie byłam akurat w takiej sytuacji, ale pamiętam... pewnego Sylwestra, kiedy pewna pani dosłownie przylepiła się do mojego małżonka... Na oczach moich i jej własnego męża. Ponieważ nie zauważyłam, aby mój małżonek się zdecydowanie odsunął lub wykonał jakiś zdecydowany gest na ,,nie".... pamiętam to uczucie do dziś i tamtą sytuację... i nie umiem tego wybaczyć do dziś, choć to był tylko incydent. Nikt mi nie weprze, że to nic nie znaczące spojrzenia i gesty, kiedy znam męża od tylu lat... i dobrze pamiętam takie błyski w oku. Nasz staż jest o 10 lat dłuższy od pary, o której tu na początku mowa. I nigdy wcześniej nie było takiego incydentu, ani też później /nic mi o takich nie wiadomo w każdym razie/. Dziś jednak jestem bardziej ostrożna i nieufna. Może to źle... nie wiem, bo jeśli by chciał, pewnie znalazłby okazję, aby to rozwinąć... Ta pani mieszka jakieś dwa km od nas. Zdrada dla mnie to potwarz i najgorsze świństwo... taka już jestem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że tak dobrze zapamiętałaś ten incydent...
      Ciekaw jestem, czy rozmawiałaś później o tym z mężem?
      A jeśli tak, co Ci powiedział?
      Na razie poprzestanę na tych kilku pytaniach, poczekam co mi odpiszesz. Widzę, że wracasz do komentarzy w starych postach, więc nie mam obaw, że ten mój komentarz pozostawisz bez odpowiedzi :)

      Usuń
    2. bellatrix200930.11.2012, 22:43

      Oj, pamiętam to aż za dobrze, bo to było na moich oczach. No i... cholernie zabolało. A potem dłuższy czas śniło mi się, jako koszmar... :)))
      Rozmawiałam, jasne, że tak. Mąż uważa, że to moje urojenia, ot co. :) Ale... to nie ja wtedy byłam pod wpływem..., był Sylwester. Ktoś trzeźwy musiał wracać samochodem /ja - rzecz jasna/. Później się coś takiego już nie zdarzyło.
      A ponieważ jest już emerytem od kilku lat i jeśli wychodzimy gdzieś, to razem i nieczęsto, więc mogę być spokojna o lojalność małżonka.
      Nie wiem... przeszkadza Ci moje wracanie do starszych postów?

      Usuń
    3. Miałem zamiar już wcześniej napisać, że pewnie Twój mąż tę sytuację zbagatelizował, ale po namyśle postanowiłem wcześniej o to zapytać - no i wyszło jak myślałem ;) Dla mnie nie jest to niespodzianka jak widzisz, ale dlaczego tak jest, o tym można by spokojnie niejeden post napisać :)

      "Nie wiem... przeszkadza Ci moje wracanie do starszych postów?"
      Nie, absolutnie. Nawet przeciwnie, podoba mi się takie wracanie. A gdyby mi to przeszkadzało, z pewnością bym Ci o tym wprost napisał - zgodnie z moją blogową dewizą, nie ukrywać niczego, co faktycznie czuję w trakcie blogowania.

      Usuń
    4. Zbagatelizował... może tak, może nie. Tego nie wiem. Zdaje mi się, że trochę się czuł winny jakiś czas... ;)Ale zaciekawiłeś mnie... więc dlaczego tak jest? Dlaczego jeszcze o tym postu nie widzę, tylko wiersz o mgle? ;) Ładny zresztą, nastrojowy. :)

      Widzisz, Smurff... wracam do starszych postów, bo odpowiadam na Twoje komentarze solidnie i szczerze i jestem zwyczajnie ciekawa reakcji. Lubię dyskusje, a mało mam do nich okazji /w domu zwłaszcza/. :) No tak... zdziwiło mnie zdanie odnośnie tego wracania, dlatego zapytałam, czy to Ci przeszkadza, w razie gdybyś miał mi tu strzelić jakieś ,,nie znoszę", albo co podobnego.;) /- To żart/ Wiem, wiem... raczej powiedziałbyś o tym o wiele wcześniej i jasno, ale upewniłam się i jest oki. :)

      Usuń
    5. Może kiedyś będzie o tym post, ale chyba najpierw napiszę coś wprost przeciwnego, czyli o Paniach "szukających wrażeń" - może tak to ujmę :)
      To tak dla przeciwwagi ;)

      Trochę mnie już znasz i wiesz, że jak mi się coś nie podoba albo mi coś przeszkadza - nie waham się o tym mówić wprost, nawet jeśli te moje słowa są dla kogoś dosyć bolesne ;)

      Usuń
    6. bellatrix200920.12.2012, 21:54

      Ciekawie zabrzmiało, więc zaczekam na nowy post o tych paniach. Może czas się czegoś nauczyć... ;))))

      Usuń
    7. Podobno na naukę nigdy nie jest za późno ;)

      Usuń
  5. Piszesz: "Być może wynika to z mojej męskiej dumy, a może z urażonego honoru /co w sumie na jedno wychodzi/, ale ja chyba nie mógłbym tak po prostu wybaczyć i zapomnieć.
    Nie po czymś takim.". Ja wykreślę tylko jedno słowo "chyba" oraz zmienię z "męskiej" na "babską". I tyle. Ale przecież Ty o tym wiesz ;-))
    ps. Mam nadzieję, że to tylko czysto hipotetyczny tekst, sprowokowany przez Krakowiankę! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak - mogłem się tego po Tobie spodziewać :)
      Doceniam to, że masz takie niezłomne zasady, ale w życiu nie wszystko jest czarne albo białe, są też różne szarości i wtedy zaczynają się schody... weźmy choćby ten komentarz napisany wcześniej przez Bellatrix... czy to już była zdrada, czy tylko jej zadatki? Nasze życie składa się z tysięcy takich spraw wobec których musimy się opowiedzieć, czy jesteśmy ZA czy też PRZECIW... i nie wierzę, że zawsze od razu wiesz po której stronie się opowiedzieć... a jeśli tak, to ile razy się pomyliłaś w swoim osądzie?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Acha, jeszcze jedno, to nie Krakowianka była inspiracją do napisania tego posta, ale historie dwóch innych Pań poznanych by net :)

      Usuń
    3. Co do Bellatrix, to w rzeczy samej nie była zdrada. A że urażona nie potrafi zapomnieć spojrzeń męża, to też się nie dziwię. Aha, mylę się pewnie równie często jak inni ludzie, przecież nie jestem bogiem. A także, co Cię zapewne bardzo zdziwi, dopuszczam utrzymywanie kontaktów przez współmałżonków z innymi partnerami, jeśli taka jest między nimi umowa, bo wtedy nie ma zdrady, jest układ. A czy opowiadam się za jakąś stroną? Z reguły, dopóki nie znam całej sprawy, to nie. Pozdrawiam

      Usuń
    4. Jeśli taka jest między nimi umowa, trudno mówić o zdradzie.
      Jeśli rozpadają się związki damsko-męskie przeważnie każda ze stron ma swoją prawdę i tego się trzyma. Trudno jest być obiektywnym jeśli dobrze zna się wersję tylko jednej strony.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    5. bellatrix20097.12.2012, 19:43

      Nie zawołam tu męża, żeby się wypowiedział, czy miał dobre intencje... ;))))))))))))) Wyczułam, że nie były takie czyste. Fakt, to nie była fizyczna zdrada, ale... kto wie, jak by się sprawa potoczyła, gdybym w samą porę nie zauważyła tamtej iskierki... ;) Układ tego typu, o którym wspomina Trutniowa nie jest dla mnie i nie wchodzi w grę. Mój facet, to MÓJ i koniec - kropka. Teraz już nawet bardziej na złe, niż na dobre, ale zawsze ten sam - jeden. :)

      Usuń
    6. Zachowanie Twojego męża w tamtej sytuacji było dość typowe, podobnie jak typowe jest bagatelizowanie takich sytuacji przez facetów, gdy cała rzecz się wyda...
      Na razie może powiem tyle, że dobrze, iż trzymałaś "rękę na pulsie" - bo czasem z małej iskierki może powstać groźny pożar...

      Usuń
    7. bellatrix200920.12.2012, 21:57

      Tylko że... teraz mam poczucie, że zachowałam się nieco jak ,,pies ogrodnika"...

      Usuń
  6. Wybaczanie jest wielką sztuką.Jeden potrafi wybaczyc wiele inny zupełnie nic.Nie sadze bym potrafiła wybaczyc zdradę ale moge sobie tylko gdybac bo nigdy w takiej sytuacji sie nie znalazłam.Czasami trwa sie w zwiazku dla samego trwania wtedy uwazam ze ten kto odchodzi wykazuje sie odwagą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może wybaczanie jest faktycznie wielką sztuką w takim wypadku, ale czy taki związek ma jeszcze szanse powodzenia? W mojej opinii - nie. Coś się skończyło, prysło niczym bańka mydlana. Nie ma powrotu do tego, co było wcześniej. Pozostaje, jak napisałaś "trwanie w związku dla samego trwania", ale czy takie trwanie da komuś z nich szczęście?
      Raczej w to wątpię.

      Usuń
  7. uciekł mi komentarz..trudno...to nie jest kwestia wybaczenia, to jest utrata wartości, a tego nie da się naprawić ani zbudować związku opartego na wartościach, pozostaje samotność albo życie bez wartości...nie wiem co jest lepsze ale na pewno życie w związku bez miłości jest oszustwem, które sieje zarazę na wszystkich najbliższych,nawet jeżeli tego nie widać, to się czuje, w gestach,słowach, zachowaniu... i to sie przekazuje dalej metodą kropelkową, krzywdząc swoich najbliższych własnym przykładem...fałsz jest najbardziej zabójczą chorobą nieuleczalną, zabija najpierw innych a na końcu siebie ....paaa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to - uciekł Ci komentarz? Gdzie uciekł? :P
      Zresztą - nieważne, bo najważniejsze napisałaś.
      Zgadzam się całkowicie, co już wcześniej napisałem Krakowiance - po czymś takim pozostaje dalsze życie bez wartości, które wcześniej łączyły tę parę, pozostaje więc życie osobno, a jeśli razem - to we wzajemnym zakłamaniu, bo już nie ma powrotu do tego, co było wcześniej...
      Pa :)

      Usuń
  8. Bardziej prawdopodobne wybaczenie we wczesnej fazie związku. Np. pan X szaleje za panią Y, są razem, ona go jednak zdradza, on cierpi, ale jest nadal zafascynowany, nie może bez niej żyć, marzy o niej. I w końcu pani Y wraca do niego. Nie wybaczy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydaje, że we wczesnej fazie związku taki powrót jest jeszcze możliwy, wtedy można jeszcze mówić o powrocie do status quo... w przypadku par z dłuższym stażem nie ma już możliwości powrotu do tego, co było wcześniej, wtedy to już jest wzajemne oszukiwanie się.

      Usuń
  9. Niestety, znam taką historię, która po dwóch (!) szansach danych 'panu mężowi', nie zakończyła się happy-endem; poszedł znowu w siną dal, zostawiając zgliszcza w sercu ex małżonki i dzieci. I tu się zastanawiam, czy warto było taką szansę dać recydywiście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może pani żona musiała się osobiście przekonać, że pan mąż nie skorzysta z danej mu powtórnej szansy powrotu na łono rodziny i powtórnie pójdzie w siną dal :)

      Usuń
  10. Z własnego doświadczenia: kubek któremu odpadło ucho można skleić. Ale zaufania do takiego kubka już mieć nie można...
    Króljacuś1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nigdy nie wiadomo czy to sklejone ucho z powrotem nie odpadnie...

      Usuń
    2. Raczej wiadomo, ze odpadnie. Nie wiadomo tylko w którym momencie...
      Króljacuś1

      Usuń
    3. Masz rację, prędzej czy później, odpadnie...

      Usuń
  11. Za świeży temat.Za bardzo boli.Już nic nie jest takie jak było... :(
    Nie potrafię wybaczyć....
    Pozdrawiam nocą,księżyc spać mi nie daje :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię Robaczku... załączam uściski...

      Usuń
  12. Mysle, ze jesli dochodzi do zdrad w zwiazku, to po prostu ten zwiazek juz nie istnieje. i nawet jesli mnostwo malzenstw jest ze soba, pomimo skokow w bok jednego z patrnerow, albo obydwu, to czasami z czystego wyrahowanie, bo bycie w tym zwiazku w jakims sensie sie oplaca i zdrazany przymyka czesto oko. Znam takich par cale mnostwo. Ja osobiscie nie chcialabym nosic takich rogow i udawac, ze wszystko jest ok

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dalsze trwanie w takim związku to w gruncie rzeczy jest takie udawanie, że nic się nie stało...

      Usuń
  13. Ja tez znam duzo takich par i wcale nie mają zamiaru sie rozstawac, ale to z powodu wspólnych interesow,majątku zgromadzonego i już teraz wnuków, ktore bardziej są kochane niż kiedyś dzieci.
    Ja mam duzo tolerancji do takich zachowań, taka jestem niemoralna. Uśmiechy byłego męża, czy obecnego do innych pań nie traktuję jak obelgę wobec siebie, bo mam poczucie duzej wartości. Gdy kiedyś dowiedzialam sie o zdradach pierwszego męża było mi bardzo przykro,ale nie szalałam z rozpaczy, nie rozstalismy sie od razu, b dzieci, bo firma, dopiero za trzecim razem, po 10 latach od pierwszego wydarzenia. Ale wtedy to juz nic nie czułam, chociaz zależało mi nadal na jego pieniadzach, hehe. Nie dla mnie, dla córek i one miały, co chciały, az niestey do jego zaraz potem przedwczesnej śmierci. Nie myslalam, że go ktoś ukarał, że był niedobry dla mnie.
    Gdyby ten obecny mnie gdzies tam zdradził, to nie wiem, co bym zrobiła, pewnie to samo,co on, ale na pewno bym się z nim nie rozstała, bo juz by mi sie nie chcialo szukac kogos nowego. Moglibysmy mieszkac odzielnie, i bez tego tak czesto się dzieje, a moze bym byla dla niego lepsza ze strachu, ze mnie opusci?. Chyba ta opcja jest bardzo mozliwa, bo normalnie ciagle sie na niego "drę" i wydaje mi się, że mogę nim rządzić, jak chcę. To paradoks, ale taka zdrada/ bez odejscia do innej kobiety/ byłaby pozytywna w moim związku.
    I powiem jeszcze, ze parę moich kolezanek opuszczonych przez swoich mężów, po okresie "żałoby", swietnie sobie dało radę w zyciu, wliczając i mnie. Krótko mówiąc, dobrze nam to zrobiło. A wybaczanie? Nie, mozna tylko tolerować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ardiola, Ty to mnie zawsze zaskoczysz swoim oryginalnym podejściem do życia, teraz znowu Ci się to udało :)

      Usuń
  14. niesmak i brak zaufania zawsze pozostaną ... przy najmniejszym potknięciu zaczną się wypominania itp skoro szuka się czegoś poza związkiem to ten przestał pełnić rolę jaka powinien, czyli nie istnieje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak naprawdę prawdziwy związek nie istnieje, a jeśli istnieje, to raczej pozoracja związku.

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam było w tym komciu, że został usunięty bez ponownej próby skomentowania?
      Chyba zapytam o to Autorkę, bo mnie zaciekawiła ;)

      Usuń
  16. Nie da się ot tak po prostu zapomnieć. Naprawdę dziwię się ludziom, którzy potrafią wybaczyć i żyć dalej tak, jak "przed", zwłaszcza, jeśli nie jest to jednorazowy "wybryk".
    A to, że coraz częściej się takie sytuacje zdarzają...no cóż, media zasypują nas takimi wiadomościami z szołbizu, czyniąc zdrady powodem do dumy...://

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że oni nie zapomnieli, tylko udają, że o tym zapomnieli. No bo czy o czymś takim można zapomnieć?

      Usuń
  17. Sama nie wiem, życie jest tak pokręcone. Pamiętam, jak mówiłam, że gdyby mnie facet uderzył na następny dzień już by mnie nie było. A jednak byłam. Nie myślałam o sobie, ale o dzieciach. Nie tak łatwo wywrócić czujesz życie do góry nogami. Co do powrotu. Powiem szczerze, że wydaje mi się niemożliwe. Ale celowo piszę "wydaje mi się". Jestem już w tym wieku i z takim bagażem życiowym, że wiem, iż życie lubi nam płatać figle i czasami nasza kategoryczność spełza na panewce. Sądzę, że w takim wypadku trzeba sobie dać odpowiedź na pytanie nie tyle czy się wybaczy, ile czy potrafi się ponownie zaufać. Pamiętam Smurffie jak kiedyś pisałeś o tym, że zaufanie raz nadwyrężone jest nie do naprawienia, w tym właśnie rzecz. Czy potrafiłoby się z kimś takim żyć bez szpiegowania, kontrolowania, zadręczania siebie gdy nie wraca o ustalonej porze do domu. Nie można żyć z przysłowiowym pistoletem pod poduszką. Takie życie to męczarnia dla obu stron, nie do zaakceptowania. Jeśli ktoś decyduje się na powrót musi decydować się na zostawienie tego co było w ciemnym korytarzu ni nigdy już tam nie wchodzić. ale czy tak potrafimy? Zepsucie bliskich relacji, to nie zepsucie sprzętu, który można oddać do naprawy i po sprawie.Czy da się stworzyć nowe relacje?, nie wiem. Moim zdaniem, na pewno nie da się odbudować starych, bo życie już nigdy nie bedzie takie samo. Panta rei. Pozdrawiam milutko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie. Nie ma powrotu do tego co było wcześniej, można tylko budować na nowo wzajemne relacje, ale nad nimi kładzie się cieniem sprawa wcześniej nadwyrężonego zaufania, co nie sprzyja budowie związku na nowo, który przecież powinien być budowany na wzajemnym zaufaniu... Ale jak tutaj ponownie zaufać, gdy już raz to zaufanie zostało nadwyrężone?
      Pozdrawiam Wiolu :)

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P