Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Gdy śmierć przynosi ukojenie...


Ostatnio, między innymi dzięki wywiadowi Jurka Owsiaka, sporo się mówi nt. eutanazji... 
Rozumiem stanowisko Kościoła w tej sprawie, który od zawsze stoi na straży życia i wyklucza eutanazję w każdym przypadku twierdząc, że nie wolno ludziom bawić się w Boga.
Zasadniczo tak powinno być...

Sęk w tym, że są na tym świecie ludzie, dla których życie nie jest niczym innym jak codzienną gehenną, źródłem ciągłego bólu i cierpienia, które może zakończyć tylko śmierć, która będzie dla nich ukojeniem, bo przyniesie ze sobą kres ich męczarni.
Tacy ludzie każdego dnia modlą się, aby śmierć wreszcie do nich przyszła i wzięła ich w swoje objęcia. Polskie prawo odmawia im tego ukojenia, przez co ich męczarnia staje się dla nich chlebem powszednim...
Nie jestem za tym, aby kontynuować męczarnie tych ludzi wbrew ich woli.
Jeżeli nie ma żadnej szansy na wyleczenie i położenie kresu cierpieniom tych ludzi, jestem za prawnym dopuszczeniem eutanazji. 
Bo po co przedłużać cierpienie tych ludzi?


35 komentarzy:

  1. O tak... bardzo poruszający tekst. Wierzę, że mama odnalazła już TAM swoje miejsce.
    Wiesz... może będziesz wstrząśnięty, czytając moje słowa..., ale moja rodzina już wie i musiała to zaakceptować: zawiozą mnie tam, gdzie dopuszczalna jest eutanazja, jeśli taka będzie moja wola w jakimś momencie. Potem skremują na proch... Taka jest moja decyzja /zapisana/, choć dziś brzmi dosyć makabrycznie. Mówią..., że nie wolno odbierać życia? A wolno je przedłużać zamieniając w piekło? Zamieniając człowieka w bezwolną istotę pełną cierpienia, a jego ostatnie chwile w przedłużającą się w nieskończoność gehennę? Dawniej wiele z tych udręczonych osób po prostu by umarło... Dziś nie. Do granic wytrzymałości się je męczy. Czasem ząb zaboli przez chwilę, a wydaje się ona mocno za długa... Dzisiejsza medycyna potrafi te chwile wydłużać w niektórych przypadkach, choć doskonale wie, że to tylko kwestia czasu... W imię czego???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie poczyniłem jeszcze aż tak dalekosiężnych planów, ale rozumiem Cię i zgadzam się z tym, co piszesz. Ludzie w niektórych sytuacjach powinni mieć swobodę wyboru. Niestety, polskie prawo im tego nie zapewnia czyniąc z nich niewolników życia w męczarniach...

      Usuń
    2. Tu rolę odgrywa również jakaś... konsekwencja. Jeśli umiemy wydłużyć życie do granic wytrzymałości, powinniśmy umieć zdecydować się na zakończenie takiej gehenny, jeśli sam pacjent tego się doprasza i żadnych nadziei nie ma, aby mu pomóc. Kiedyś ludzie słabi, chorzy umierali śmiercią niemal naturalną - dziś tego się nie spotyka. Niepełnosprawnych jest coraz więcej, bo to m.in. jeden ze skutków powyższego. Ale już środków na pomoc dla nich... nie ma. Błędne koło. Ale owszem... niech się leczą, pracują, jeśli są w stanie. Tylko niech im i tym, których los zbyt ciężko dotyka nie odmawia się możliwości podjęcia decyzji, która kiedyś może im skrócić mękę zafundowaną przez współczesną medycynę.

      Usuń
    3. Niestety, taka polityka prowadzi ludzkość w ślepy zaułek. Bo z jednej strony współczesna medycyna potrafi podtrzymać przy życiu osoby nawet ciężko chore, które kiedyś nie miałyby szans przeżycia, z drugiej zaś strony, ludzie statystycznie stają się coraz mniej odporni na rozmaite czynniki środowiska, coraz więcej jest przypadków ludzi niepełnosprawnych już od urodzenia, co ma związek z przekazywaniem swoich genów przez osoby chore, które przed śmiercią uratowała współczesna medycyna. To zjawisko się pogłębia i niestety źle to wróży całej ludzkości.

      Usuń
    4. Dokładnie tak. Pracuję w takim ,,niepełnosprawnym" środowisku i uwielbiam tych ludzi, ale prawda wygląda, jak wygląda, nikomu nie ubliżając... Przykre to, wiem. Gdyby któryś z moich przyjaciół to przeczytał..., nie wyobrażam sobie reakcji w pozytywnym wydaniu... Kiedyś taki problem zwyczajnie nie miał miejsca, nie istniał, rozwiązując się samoistnie, naturalnie. Dziś... jest, jak jest. Ale działa to w jedną, skrajnie niebezpieczną stronę. Jeśli więc człowiek ma wybór, aby się leczyć, to dlaczego go nie ma, by przestać, skoro taka jego wola...?

      Usuń
  2. Przeczytałam komentarz Eli i ja bym napisała tak samo.Pamiętam jak Boga prosiłam o skrócenie cierpień mojemu tacie .Płakałam razem z nim kiedy ból był nie do zniesienia.
    Pozdrawiam...)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak czasem bywa, bliscy modlą się o skrócenie cierpień...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. na poziomie moralnym nie widzę żadnego problemu... są sytuacje, gdy eutanazja jest najlepszym, wręcz jedynym wyjściem, aktem pomocy...
    /Jurek Owsiak bardzo sensownie powiedział, jedyne co mogę mu zarzucić, to że nie dokończył myśli i podłożył się zgrai jazgoczących dogmatyków/...
    problem jest jedynie na poziomie prawnym, by nie dochodziło do nadużyć... nie jest to zapewne łatwe, niemniej jednak wykonalne, ponoć w takiej Holandii znakomicie sobie z tym radzą...
    pozdrawiać :))...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że prawo w tym zakresie powinno być bardzo starannie opracowane, aby nie było przekrętów w drugą stronę...
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  4. Nie potrafilabym odebrac sobie zycia i nie wynika to z mojej wiary w Boga i przepisow... Zycie, dopoki mozna, trzeba ratowac - co robie..., ale wiem, ze w moim przypadku mam znikome szanse i pogodzona jestem z tym faktem. Odejde z tego swiata smiercia naturalna, z klasa do konca chociaz w bolu, nie bede uciekala od niego przez etanazje.I nie piszcie czasami, ze nie widzialam bolu ludzi a nawet meczarni wiec latwo mi pisac...Widzialam, ale widzialam takze sile czlowieczenstwa w bolu, cierpieniu ponad miare... Ja nie uciekne na druga strone przez eutanazje. Nie jestem za przedluzajacym sie w nieskonczonosc leczeniem...zyc, aby zyc...Trzeba dopuscic do swojej swiadomosci, ze zycia nie mozna przedluzac przez medycyne w nieskonczonosc... A temat, ktory poruszyles krotko piszac: trudny. Wprowadzic eutanazje, jako prawo obowiazujace nie bedzie trudno, ale jej konsekwencje przy dzisiejszym zawirowaniu swiata beda katastrofa czlowieka.
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Judyto,bardzo madrze napisałaś...bo właśnie to przedłużanie życia w nieskończonośc przez medycyne,sztuczne podtrzymywanie,tez nie może być bez końca,a więc...trzeba powiedzieć w którymś momencie :STOP.
      Z drugiej strony może łatwiej się pogodzic z faktem,że :odchodzę,ale do konca nie wiemy,czy to odchodze to nie będzie jeden wielki BÓL i że może nie wytrzymam?kto wie..,że to odchodze może trwac latami i w pewnym momencie,nie będziemy świadomi,że jeszcze żyjemy,leżąc bez świadomości pod rurkami- nazwiemy to zyciem?....nie wiem.
      To bardzo trudny temat,bo nie każdy ma siłe człowieczeństwa,o którym piszesz gdy ból przekracza granice wytrzymałości,bo może ten człowiek chce odejść,ale...nie ma sił krzyczeć.Skąd można za niego odpowiedzieć,że te sile ma?Może oczy mówią:mam dośc,a my odczytujemy inaczej?
      tego nigdy nie wiemy tak naprawdę...każdy z nas boi się bólu nie do wytrzymania,który może trwac latami...i nie wierze w bohaterstwo,a raczej w umęczenie tego człowieka.bardziej w to...ja osobiście wierzę,to jest tylko tu moje zdanie...

      Usuń
    2. człowiek jest tylko człowiekiem...
      kiedy na końcu wędrówki pozostaje tylko...morfina,czy my zdrowi,patrząc na jego cierpienie,nie jesteśmy po trosze egoistami,nazywając tego człowieka dzielnym?...kiedyś tak myślałam Judyto,teraz już nie...nie wytrzymałabym długo patrząc na ogromne cierpienie kogoś najbliższego.
      Nie potrafiłabym,niestety...przyznaję się szczerze do tego

      Usuń
    3. La Vie, ja myślę, że wybór w tej kwestii powinien należeć indywidualnie do każdego z nas, wtedy nikt by nie był zmuszony do życia w męczarniach, ani też do zakończenia swojego życia w sytuacji, gdy nadal chce żyć pomimo tego, że cierpi.

      Crackie, nie wiem czy to egoizm... a może to po prostu nadzieja, która pozostaje w sercach najbliższych do końca, pomimo pesymistycznych rokowań lekarzy?

      Usuń
  5. Niezwykle trudny temat. Mało kto chce umrzeć . Liczy w zasadzie na cud , ale Ci , którzy tego chcą , cierpią , tracąc jakakolwiek nadzieję modlą sie o nią. Nie mogę zajać stanowiska w tej sprawie. W gre wchodzi światopogląd i wiele innych nawet nie nazwanych rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że temat jest trudny, ale przecież nasze życie nie jest zawsze usłane różami.
      Zmierzam do tego, że nie powinniśmy z tego robić tematu tabu, o wszystkim powinno się dyskutować, przecież to może dotyczyć także każdego z nas.

      Usuń
  6. Dla mnie to jest kwestia sumienia i osobistego wyboru. Mam prawo do życia i mam prawo do śmierci. Pozostaje tylko rozstrzygnięcie, czy można kogoś nakłonić administracyjnie żeby wbrew własnemu sumieniu pomagał odejść. Bo lekarz zawsze może powiedzieć, że jego obowiązkiem jest leczyć a nie uśmiercać. Więc powinno być to dozwolone ludziom, dla których jest to zgodne z ich sumieniem. Oni powinni mieć możliwość niesienia takiej pomocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą Urdenie, że nikt nie powinien brać w tym udziału wbrew własnemu sumieniu. Zresztą podobnie jest w przypadku aborcji dokonywanej w ramach prawnie dopuszczonych wyjątków, o ile mi wiadomo, lekarze w takich sytuacjach mogą odmówić.

      Usuń
  7. to temat trudny,musza byc mądre przepisy prawne,najlepiej,gdyby sam człowiek mógl wybierac,sam sobie prawnie zaznaczyc ,że gdyby życie kiedyś było podtrzymywane sztucznie,albo tylko bólem,bez żadnej nadziei na wyleczenie...to jestem ZA.Bo trudno nazwac to życiem,kiedy wysiadają wszystkie funkcje życiowe,a serce jeszcze bije.My zdrowi,patrzymy stojąc przy łóżku na roślinkę...lejemy łzy,ale zdrowi wychodzimy.a roślinka zostaje i ...tak do końca nie wiemy,czy nie odczuwa ogromnych bóli,tylko n ie ma siły...krzyczec.
    W takich przypadkach...męczą się obie strony.
    Ale...przy złych ustawach...mogłoby dochodzic do sugerowań starszym,zeby temu się poddali...z rożnych przyczyn,bo jacy luzie są,wiadomo...czytamy codziennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dlatego zgadzam się z Ptr-em Kanalią, że prawo w tym względzie powinno być starannie dopracowane, po to aby nie było przekrętów w "drugą stronę"...

      Usuń
  8. Zgadzam sie z Judytą.Własciwie napisała to tak jak i ja to rozumię.Nigdy przenigdy nie chciałabym byc osoba decydujaca o tym że to juz pora ze ktos musi odejśc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie chciałbym o tym decydować.
      Ale dość często to sama osoba zainteresowana chce odejść, nikt za nią nie decyduje...

      Usuń
  9. No to może dwa przypadki:
    Do szpitala przywożą siedemdziesięciokilkuletniego mężczyznę. Alzheimer mocno zaawansowany i rak żołądka. Lekarze nie podejmują się leczenia. Twierdzą, że operacja (jeśli ją przeżyje) może przedłużyć jego życie najwyżej o 2-3 miesiące.
    Dwaj lekarze, bracia, z których jeden dusi się orzeszkiem. Przesiedział tak na fotelu pół godziny. Często zasypiał na nim i żona wracając z pracy, widząc go nie zareagowała.
    W szpitalu trzymano go pod aparaturą bodajże 2 tygodnie, potem odłączono. Miał 33 lata. Oba przypadki zdarzyły się w ostatniej 5ciolatce.
    Ktoś powiedział, że dyskusji o eutanazji nie unikniemy. Pewnie tak.
    Kościół zawsze stoi na straży życia bo nie płaci rachunków za operacje. Zawsze stoi na straży pokoju, bo nie ma własnej armii. "Dba" o wielodzietność rodzin. Szkoda że nie swoich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tu bardziej bym Kacprze nasz rząd winiła i te uklady z czcigodnym NFZ-tem.
      w pierwszym przypadku,nie wiem,dlaczego lekarze nie podjęli leczenia mimo wszystko.Teoretyzowanie,że operacja ma przedłuzyc zycie o 2,3 miesiące jest tylko teoretyzowaniem,no chyba,ze rak byl bardzo rozległy...i szans nie było.
      ja myslę,że my wszyscy stoimy na strazy życia,tylko są pewne wyjatki,gdzie już tego zycia niema,a tylko sztuczne podtrzymywanie...
      Nie wiem,czy tu ktoś Kacprze powie z nas,że nie stoi na straży zycia...bo jesli mamy kogoś chorego,to na pewno wszystko robimy dla niego...a decyzja o eutanazji jest jedną z najtrudniejszych naszych decyzji.
      To nie jest tak,że tylko kościół stoi na straży życia...a my?
      my myślisz,że tak łatwo podjęlibyśmy się tej decyzji?

      Usuń
    2. z drugiej zastanówmy się od końca...jak by to wyglądało,gdyby Kościoł nie stał na straży zycia,nie popierał pewnych wartości...miałaby sens nasza wiara?
      patrzysz na księzy Kacprze,ale nie widzisz jak nasz rząd sobie kpi z ludzi ,ktorzy chca sie leczyc,jak wygląda nasza służba zdrowia...jakie terminy są dla tych ,co chcą się leczyc u specjalistow.
      jak lekarze leczą,jakie są błedy leczenia,a potem chory przez te błędy umiera latami,robi się roślinką...To tez trzeba widziec,a nie winić za wszystko Kościol.Patrzmy troche glębiej...a wiecej zobaczymy.
      Błędy Kościoła nie rzutują aż tak na naszym zdrowiu...
      pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Ja tu podałem Krakowianko tylko przykłady, które w Służbie Zdrowia są codziennością. Tu podejmuje się decyzje o dalszym życiu czy śmierci.
      Prawie każdy szpital pod koniec roku nie ma już limitu na leczenie. Dlaczego? Za mało płacimy na Służbę Zdrowia, czy za mało zarabiamy, przez co za mało płacimy? A może przyczyna tkwi w czymś innym. W ostatnich latach za granicę wyjechało podobno ok 2 mln luda. Osób głównie młodych, zdrowych, często dobrze wykształconych i nawet tych co zostali nie potrafimy zagospodarować, nadal mamy kilkunasto procentowe bezrobocie. Niezagospodarowanych chętnych do roboty, którzy płacili by podatki i przynosili zysk. Jeśli dodamy do tego stanu rzeczy roszczeniową postawę Kościoła do budżetu to trudno powiedzieć, że błędy kościoła i postawa rządzących nie rzutuje na naszym zdrowiu :-)


      Usuń
    4. a ja myśle Kacprze,że częściowo masz racje,bo jestem pewna,że zawsze postawa rządzących będzie taka sama,nawet przy pełnym budżecie,nasz rząd nie da więcej na Służbę Zdrowia,a lekarze nie zaczną lepiej leczyc.Apetyt rośnie w miarę jedzenia,niestety...
      Pieniądze pójdą na to co zawsze...
      Nie jestem ślepa i głucha,bo błędy Kościoła też widzę,ale jednak to - w jaki sposób jesteśmy leczeni,w największym stopniu rzutuje na nasze zdrowie...bo nie jesteśmy dobrze leczeni.I dlatego Kościół mimo swoich błędów rzutuje na co innego w naszym życiu,ale to już inny temat...zdrowie zostawiam jednak w rękach głównie Służby Zdrowia
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
    5. Ja także postrzegałbym te dwie sytuacje bardziej przez pryzmat funkcjonowania naszej służby zdrowia niż stanowiska KK. Dla KK ochrona życia jest jednym z dogmatów, ale w praktyce to obowiązujące prawo i rodzima służba zdrowia w większym stopniu decyduje, jak ów dogmat jest realizowany.

      Usuń
  10. ja nie wiem czy to chodzi o tą brutalną nazwę eutanazja...w sumie rozumni się jej nie boją ...moim zdaniem ona określa tylko to co człowiek psuje swoim rozumnym konstruowaniem maszyn...w środowisku naturalnym inaczej walczy się o życie...w świecie maszyn walczy sie o to co natura eliminuje..to jednak jest życie i trudno znaleźć jedna definicję która nie zrobi komuś krzywdy, bezpieczniej jest niedopuszczać do prawnej normy, niestety to tez krzywdzi odbierając godność człowieka...to są wyroki, które powinny być rozstrzygane indywidualnie i bez udziału publiczności...pozdro..paa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem za tym, Makowa. Niech to będzie rozstrzygane indywidualnie, niestety w tej chwili obowiązujące prawo nam to uniemożliwia.
      Pa :)

      Usuń
  11. Trudna sprawa, trudna rozmowa. Teoretycznie jestem za eutanazją, ale nie wiem, jak bym się zachowała, gdybym to ja miała podjąć decyzję o uśmierceniu kogoś bliskiego... Nie wiem... Pozdrawiam i będę o tym myślała...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wcześniej napisałem w jednym z komentarzy, dość często nie trzeba za nikogo decydować, bo sama zainteresowana osoba nie chce dłużej żyć, bo bardzo cierpi... ale nie ma wyboru, musi dalej cierpieć, chociaż wcale tego nie chce...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Hej Smurffie :) W zasadzie to nie wiem, mam mieszane uczucia. Z jednej strony jako ludzie nie widzimy sensu w cierpieniu, ale z drugiej mamy jakąś niepohamowaną chęć życia, nawet jak wiemy, że to już koniec, gdzieś tam na dnie tli się irracjonalna nadzieja, że może jednak los się odwróci. Sadzę, że pozwolenie na eutanazję może być przyczynkiem do ogólnie pojętego pozbywania się ludzi,bo jak to rozwiazać, że tak powiem, logistycznie? Zostawiać chęć poddania się eutanazji jak dajmy na to testament? A jak człowiek nie zostawi, a tylko mówi, jak udowodnić, że mimo wszystko nie zmienił zdania, jeśli tego zdania nie może już wypowiedzieć? Zawsze przy tego typu tematach staje mi przed oczami cierpienie mojego taty. Niby wiedział, ale gdzieś tam na dnie tliła się ta iskierka nadziei. Zawsze mówił, że nie chce cierpieć, ale czy gdy do tego doszło, zdecydowałby się na ten krok?, nie wiem, a powiedzieć już nic nie mógł. Jak wtedy się zachować? Uszanować wolę? Tylko jak potem z tym żyć? Jak być pewnym, że naprawdę tego chciał, że nie zmienił zdania? Miłego wieczorka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hallo Wiolu :)
      Przyznaję, że wypraoowanie wykładni prawnej w stosunku do tej kwestii nie jest łatwe, bo w grę wchodzą rozmaite "kruczki" z którymi trzeba sobie jakoś poradzić.
      Tym niemniej uważam, że można opracować takie procedury, które uwzględnią interesy wszystkich stron biorących udział w tym procesie. Trzeba mieć tylko zielone światło ze strony decydentów, sęk w tym, że na razie jest zdecydowanie czerwone...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  13. Nie sądzę by w naszym kraju kiedykolwiek przyzwolono na eutanazję. Uważam, że główną rolę odegrają tu względy religijne, a postawa KK w niejednej kwestii, jak świetnie wiesz, jest nie do ruszenia. Każda władza, z każdej strony politycznej, boi się zadzierać z KK, więc sądzę, że w Polsce ten numer nie przejdzie. Pozdro :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak było do tej pory, ale niekoniecznie nadal tak będzie. Kościół w Polsce powoli traci na znaczeniu, coraz więcej ludzi się od niego odwraca i zważywszy na kraje Zachodniej Europy, jest to raczej trwała tendencja. Dlatego nt. przyszłości akurat w tym temacie wypowiadam się dość ostrożnie.

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P