http://www.washingtonpost.com/blogs/compost/files/2013/01/Armstrong_Oprah-05151-308_image.jpg
Niedawna "spowiedź" Lance'a Armstronga w programie Oprah Winfrey wywołała u mnie stan przygnębienia i rozczarowania. Wbrew nasilającym się pogłoskom, że ten słynny kolarski czempion stosuje doping, przez cały czas jakoś trudno mi było w to uwierzyć. Ufałem mu, ciągle wierzyłem w jego zapewnienia, że jest czysty i swoje liczne tytuły zdobył uczciwie.
Dziś wiem, że byłem po prostu naiwny, chciałem wierzyć, że są jeszcze na tym świecie wielcy sportowcy, którzy nie stosują takich metod, a do wszystkich osiągnięć dochodzą wyłącznie talentem i ciężką codzienną pracą.
Przyznaję, że nadal chciałbym w to wierzyć, chociaż Armstrong ostatnio zasiał we mnie silne ziarno niepewności, czy w ogóle jeszcze są tacy sportowcy. Pewnie jeszcze są, ale ilu z nich jest faktycznie "czystych"? Jaki procent spośród ogółu sportowców?
Nie wiem na co liczył Lance Armstrong przyznając się po latach zaprzeczania, że regularnie stosował doping. Na to, że opinia publiczna mu wybaczy, skoro szczerze wyznał swoje winy?
Nie liczyłbym na to. Za późno panie Armstrong, za długo pan zaprzeczał i szedł "w zaparte", aby teraz można to było panu wybaczyć... nie po tych wszystkich atakach na świadków zeznających, że pan brał, nie po tych wszystkich zeznaniach pod przysięgą, żeś pan niczego nie brał... tym bardziej, gdy teraz okazało się, że brałeś pan wszystko...
Tym bardziej panie Armstrong, że dla milionów ludzi na całym świecie przez kilka ładnych lat byłeś pan bohaterem, a teraz okazało się, że jesteś pan zwykłym oszustem... dlatego nie żal mi pana, panie Armstrong i mam nadzieję, że wszyscy ci sponsorzy i wszystkie te instytucje wobec których pan po prostu podle łgał, teraz wezmą pana "za tyłek" i trafi pan za to za kratki "goły i bosy" - bo cała nieuczciwie zdobyta fortuna także zostanie panu odebrana...
Po aferze z Armstrongiem zacząłem się zastanawiać, dokąd w ogóle zmierza sport wyczynowy? Zauważmy, że stale bite są nowe rekordy, jakby ludzie rodzili się coraz szybsi i coraz bardziej sprawni... a przecież jest gdzieś kres fizycznych możliwości człowieka, bariera nie do pokonania, za którą może być już tylko doping... i jak się teraz okazało, Lance Armstrong już dawno przekroczył tę granicę... teraz jakoś trudno mi uwierzyć, że tylko on jeden, a cała reszta czempionów jest "czysta". A może po prostu doping nie został u nich wykryty i podobnie jak w sądzie istnieje "domniemanie niewinności"?
Wykryte niegdyś przypadki korzystania z dopingu przez byłe gwiazdy światowego sportu, jak Ben Johnson, Marion Jones, czy Jan Ullrich, zdają się to potwierdzać.
A więc, co dalej wyczynowy sporcie?
Może, jak chcą niektórzy, podobnie jak w przypadku amatorów i zawodowców, trzeba podzielić sportowców na dwie kategorie - tych, którzy jawnie stosują doping i tych, którzy głoszą, że tego nie robią?
Wtedy przynajmniej w tej pierwszej kategorii sprawa by była jasna - brak kontroli dopingowych sprawiłby szybkie pojawienie się "wolnej amerykanki", gdzie sportowcy mogą robić co chcą, byle tylko zwyciężyć i poprawiać rekordy. Wtedy przynajmniej wszyscy startujący mieliby równe szanse... tylko czy takie "brudne" zawody chciałby jeszcze ktoś oglądać? I czy możemy mieć pewność, że w tej drugiej kategorii /sportowców nie stosujących dopingu/ faktycznie wszyscy byliby "czyści"?
Zauważmy też, że w tym momencie znowu wracamy do punktu wyjścia...
Oglądając kadry z filmu "Rydwany Ognia" mam nadzieję, że przynajmniej wtedy ówcześni sportowcy, wielcy olimpijczycy tamtych czasów prowadzili uczciwą walkę opartą na rywalizacji fair play, a wygrywali ci, którzy rzeczywiście byli najlepsi, najszybsi i najsilniejsi...
Niestety, gdy widzę Armstronga "spowiadającego się" Oprah Winfrey, w mojej głowie automatycznie rodzi się pytanie:
- a może tak już jest od dawien dawna, że wyczynowy sport dopingiem stoi, a wygrywał zawsze ten, kto potrafił najbardziej umiejętnie i najbardziej skutecznie stosować doping, ale nigdy nie dał się przy tym złapać?
Już od dawna nie wierzę w sport... Mecze sprzedawane i ustawiane... Wyczynowcy na dopingu, albo na transfuzjach... Dochody na pograniczu absurdu i kosmosu. I czym tu się pasjonować?! Ten cały cyrk już dawno nie ma nic wspólnego z ideą czystej rywalizacji... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa.
UsuńOsobiście lubię sport wyczynowy, ale po tej spektakularnej wpadce Armstronga chyba zacznę inaczej na to wszytko patrzeć, jak na coś, co nie jest do końca uczciwe i transparentne.
UsuńPozdrawiam.
zawsze uważałem w temacie dopingu, że niech robią co chcą, w końcu widowisko się liczy... zaś równolegle można by organizować zawody dla "czyściochów"... tylko potem sobie uświadomiłem, że gdy osiągną one wyższą rangę, niż wersja "free", to może być tak, że "czyściochy" zaczną się faszerować... i następuje powrót do problemu... czyli jak najbardziej podzielam Twoje wątpliwości zawarte w ostatnim pytaniu posta...
OdpowiedzUsuńnatomiast co do samego sportu to jest to zdrowie, ale jak się zaczyna wyczyn, to zaczyna się też rozmijanie ze zdrowiem... coś o tym wie mój stryj sztangista, niedoszły olimpijczyk, który od dawna już się sypie od tego sportu... czy koksował, tego nie wiem, ale to jeszcze nie te czasy były, więc mogę przypuszczać, że nie...
przed dopingiem jako tako jeszcze bronią się sporty walki, bo zbyt wiele jest cech motorycznych do podrasowania, zbyt wiele zmiennych w tym równaniu, więc o pomyłkę w doborze dopalaczy jest bardzo łatwo... ale to też nie na pewno...
pozdrawiać :))...
Spójrzmy na pana Pudzianowskiego - czy wygląda jak okaz zdrowia? Niestety, sport wyczynowy to niemal pewna droga do kalectwa.
UsuńJa z kolei słyszałem coś niecoś o polskich ciężarowcach, którzy obecnie mają koło 50-tki. Ponoć goście sypią się na potęgę, ich organizmy są kompletnie zrujnowane, z trudem się poruszają. Nie wnikam, czy to przez koks, czy przez nadludzkie ciężary... ale już od dawna twierdzę, że akurat podnoszenie ciężarów to nie jest sport dla ludzi...
UsuńPozdrawiać :)
są tylko dwa sposoby, aby coś osiągnąć - talent + doping + trening lub talent + trening i praca ponad siły. Jedno i drugie kosztem zdrowia, ale tak to już jest. Albo trenujesz na maksa i robisz 300% normy albo się wspomagasz. tak czy tak w obu przypadkach prędzej czy później posypie się zdrowie. Uważam jednak, że bez talentu i trenowania, nawet koks nie pomoże. Myślę, że są jeszcze uczciwi sportowcy, ale jakiekolwiek osiągnięcia wymagają niewyobrażalnej pracy i to kosztem zdrowia.
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że sport wyczynowy jest ze szkodą dla zdrowia... czyli albo sport wyczynowy, albo zdrowie, wybór należy do ciebie...
Usuńmoże to naiwność a może dałeś się wkręcić, tak jak oni, tylko z drugiej strony areny...sportowcy to są współcześni gladiatorzy...wkręceni w machinę walki nie mają wyjścia, muszą, żeby żyć na arenie i słuchać oklasków, inaczej giną...w pewnym stopniu sami ich dopingujemy i wydajemy wyroki...mój Ojciec lubił boks i szachy ...jedno i drugie wymaga skupienia, i ma w sobie brutalność...śmierć albo życie, nie ma nic pośredniego...a my, widownia jesteśmy ciągle głodni sukcesów...pozdro paa:)
OdpowiedzUsuńMasz rację Makowa, my - widownia sami ich dodatkowo nakręcamy... ale chyba najbardziej nakręca sportowców wielka kasa, to dla niej rujnują swoje zdrowie, aby tylko wygrać...
UsuńPa :)
Ja też myślę,że są jeszcze uczciwi sportowcy,zdolni i tylko ciężką pracą osiągają sukces.A panem Lance Armstrongiem się rozczarowałam i chyba też z tego wynika,że byłam naiwna.Zawsze oglądałam i podziwiałam a tu taki klops....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam miło :).
Myślę Robaczku, że jest znacznie więcej takich rozczarowanych osób jak my...
UsuńPozdrawiam ciepło :)
Nie chciałabym być trywialna , ale uważam , ze nasz sport jest bardzo zdegenerowany.Jeśli są ludzie, którzy odbiegają od stereotypu to sa w mniejszości. Nie wskazując nikogo imiennie . Pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńTeż mi się wydaje, że są w mniejszości... i to jest dość przykre...
UsuńPozdrawiam :)
masz rację Smurffie,słuchajac spowiedzi Armstronga czujemy się oszukani,wygrywają i kase (i to sporą)biora nafaszerowani,bo zwykły człowiek nie potrafi już zdobyc rekordu "ponad".
OdpowiedzUsuńSprt wyczynowy niszczy w sumie,bo to treningi ponad siły,bo to zdobywanie zwycięstw poprzsez faszerowanie się chemią,to zdobywanie kasy w sposób nieuczciwy...
sport mial uczyc szlachetności,zdrowej rywalizacji,a to teraz bieg głównie po kasę...:(
co taka spowiedź medialna dała ?nic,stał się zwykłym oszustem,podpierającym się chemią...
No właśnie Crackie, idea szlachetnej sportowej rywalizacji odeszła do lamusa, bo obecnie mamy pogoń za wielką kasą kosztem własnego zdrowia, gdzie cel uświęca środki...
UsuńPozdrawiam.
Hej Smurffie. Dla mnie tez spowiedź Armstronga to była musztarda po obiedzie. Wcale nie odzyskał mojej sympatii, choć bardzo mu kibicowałam, szczególnie, gdy wsiadł na rower po walce z rakiem. Jestem zawiedziona i w zasadzie mam wrażenie, że nie ma już czystego sportu. Sadzę, że wszystko kwestią umiejętności brania czegoś, co jeszcze nie zostało, powiedzmy "zidentyfikowane". Idea umarła w starciu z prozą życia, a przede wszystkim z finansami. Może gdyby wrócono do zasad starożytnych, zwycięzca otrzymuje wieniec laurowy, darujmy im dziurę w murze i pierwszy szereg na wojnie :), to może by rzeczywiście sport stałby się czysty. Jednak szansy na to żadnej, więc musimy tylko wierzyć, że nowe rekordy to kwestia talentu i mozolnej pracy. wierzyć do kolejnego badania antydopingowego. Miłego wieczorka :)
OdpowiedzUsuńHej Wiolu :)
UsuńJa bym tego nie nazwał "wiarą", chociaż trudno mi w tym przypadku znaleźć właściwe słowo... w każdym razie po każdym pobitym rekordzie będziemy się zastanawiać, czy ten rekord został pobity uczciwie, czy też nie. Jak pokazuje historia sportu, badanie antydopingowe nie zawsze jest skuteczne, często fakt brania dopingu ujawniany jest dopiero w latach późniejszych, zresztą właśnie tak było z Armstrongiem.
Pozdrawiam :)
Toteż przestały mnie ekscytować wyczyny sportowców, odkąd sławny kanadyjski biegacz na 100m Ben Johnson, został przyłapany na stosowaniu dopingu. Nie dowierzam żadnemu;-(
OdpowiedzUsuńMyślę, że coraz więcej ludzi będzie patrzeć z nieufnością na wyczyny sportowców, zwłaszcza po tej aferze z Armstrongiem.
UsuńSportowiec bez dopingu, to jak żołnierz bez karabinu.
OdpowiedzUsuńAle można by powrócić do tradycyjnych olimpiad - odbywałyby się w Grecji, zawodnicy poddani byliby pełnej kontroli antydopingowej i jak antyczna tradycja nakazuje - startowaliby nago.
Niezły pomysł Dibeliusie - z pewnością w trakcie takich zawodów publika by dopisała ;)
UsuńA ja bym właśnie pozwoliła na doping. Każdemu. Koniec ze świętoszkowatą obłudą. Pewnych rzeczy się nie zmieni.
OdpowiedzUsuńKto wie, czy kiedyś tego nie wprowadzą. Przynajmniej będą potem mogli obniżyć koszty ze względu na brak badań antydopingowych ;)
UsuńI to wszystko, czym tak emocjonowaliśmy się, było jednym wielkim kłamstwem? A mecz LM, dla których zarywaliśmy wieczory, były ustawione? Ja - przełączam na film - tu przynajmniej wiadomo, że ktoś napisał scenariusz
OdpowiedzUsuńNo i aktorzy nie muszą dopingu stosować, co najwyżej jakieś dragi ;)
UsuńTo wszystko oszustwo i człowiek jest tak skonstruowany ,że chce wierzyć . I znowu ktoś nas nabił w butelkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCo rusz ktoś nas nabija w butelkę...
UsuńPozdrawiam.
Odpowiem na Twoje pytanie trochę okrężnie. Sportu już nie ma, jest tylko biznes. Wyniki zawodów zlezą od managerów i sponsorów, a nie od sportowców. Kasa, kasa, kasa, a za nią idą wszystkie kruczki. I tak ciemny lud to kupi...
OdpowiedzUsuńTeż mi się tak wydaje, że to ogromna kasa, która się ciągnie w ślad za wyczynowym sportem powoduje te wszystkie patologie i wynaturzenia. A ponieważ kasa jest coraz większa, to i te wszystkie brudne zagrywki są coraz bardziej wymyślne.
Usuń