Jakiś czas temu Ela "Elatroska" napisała ciekawy post pt. "Samotność".
Dziś chciałbym "pociągnąć" ten bardzo interesujący post, a właściwie tylko jeden z poruszonych tam wątków, mianowicie kwestię wirtualnych kontaktów międzyludzkich.
Jak wiadomo przestrzeń wirtualna wypełniona jest bardzo różnymi treściami, począwszy od gorących niusów prasowych, aż po najbardziej intymne zwierzenia ludzi, którzy ukrywają się za nikomu nieznanymi nickami.
Internet stał się między innymi także pewną formą ucieczki przed dokuczliwą samotnością zaglądającą w oczy wielu ludziom. W necie ci ludzie mogą otworzyć się, szczerze napisać o swoich troskach i lękach. Można tam łatwo i szybko znaleźć przyjaciół.
Czy jednak można tych ludzi nazwać prawdziwymi przyjaciółmi, takimi samymi jak w realu?
Zdania na ten temat są podzielone.
Pod wspomnianym postem Eli w zdecydowanie negatywnym tonie wypowiada się Makowa:
"internet to pułapka! tutaj nie ma ludzi tylko głosy... i tak naprawdę nigdy nie wiadomo czy rzeczywiste czy z zaświatów...człowiek jest istotą materialną i tylko materialne relacje mają wartość reszta to są jakieś majaki...".
Ela, autorka wspomnianego posta ma na ten temat odmienną opinię:
"Makowa całkiem sie z toba nie zgodzę.Internet i owszem może okazać się pułapką ale nie zawsze. Nie można traktować kogoś z drugiej strony monitora jak kogoś, kogo nie ma. To ktoś który czuje podobnie jak my, cieszy sie jak my i smuci tak jak my. Dla mnie znajomośc blogowa ma bardzo duze znaczenie i nie traktuje nikogo jako kogoś "X", tylko konkretną osobę. Nie mówie tu o znajomościach powierzchownych. Jednak jak dłużej z soba przebywamy zaczynamy poznawac sie lepiej, pełniej. Nie uważam, że tylko znajomość w realu ma jakąs wartość. Człowiek dla mnie jest osobą nadrzędną, czy to taki którego poznałam w realu, czy tez taki którego poznałam w internecie..."
Jakie jest moje stanowisko w tej kwestii?
Bliższe jest mi podejście Eli, dla mnie także każdy człowiek poznany w necie stanowi istotę z krwi i kości, a wirtual jest tylko nośnikiem informacji, podobnie jak telefon jest nośnikiem głosu żywej osoby z którą w danej chwili rozmawiam.
Z drugiej strony trzeba mieć świadomość zagrożeń i pułapek tkwiących w Sieci. Tam nikt nie musi być tym za kogo się podaje, a każdy nowy nick może być tylko wirtualnym wcieleniem osoby, którą do tej pory znaliśmy pod całkiem innym nickiem i jeszcze paroma innymi nickami...
Do tego dochodzi sposób traktowania wirtualnych znajomości przez niektóre osoby, dla których tego typu kontakty znaczą tyle samo, co przypadkowy kontakt z człowiekiem poznanym na ulicy. A więc można takiego człowieka zagadnąć, porozmawiać przez chwilę, a potem spokojnie oddalić się w swoją stronę nie mówiąc nawet "do widzenia". No bo to przecież tylko znajomy poznany na ulicy/w sieci...
I w tym kontekście sporo racji muszę przyznać Makowej, gdy krytykuje znajomości tego typu.
Na szczęście nie wszyscy ludzie poznani w Sieci podchodzą w ten sposób do zawieranych znajomości. I całe szczęście, bo osobiście nie przepadam za ludźmi, którzy lekce sobie ważą ten sposób zawierania znajomości i znikają bez słowa w najmniej spodziewanym momencie.
Ela kończy swój post słowami "Klikasz i ktoś jest, klikasz i już kogoś nie ma".
No właśnie... dlatego ludziom - kometom mówię:
- jeśli masz zamiar tylko przemknąć, aby się już więcej nie pojawić, lepiej nie zostawiaj żadnych widocznych śladów na moim blogu...
Prowadzę bloga od 17 miesięcy, ale przedtem pisałam na różnych portalach. Poczyniłam przez ten czas wiele obserwacji. Z pewnością nie można się za wiele spodziewać po kontaktach internetowych. Ale tak samo jest w życiu realnym - jedni znajomi są na poziomie, inni nie bardzo. Staram się unikać osób, które kiedyś sprawiły mi jakąś przykrość. Na szczęście tych blogowych znajomych właściwie wszystkich mam na poziomie, troje z nich znam osobiście - są bardzo wartościowymi ludźmi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Już dawno zauważyłem, że świat wirtualny jest po prostu odbiciem świata rzeczywistego. I tu i tam trafiają się różni ludzie, nie sposób wszystkich wrzucić do jednego worka z napisem np. "uwaga - oszuści", chociaż tacy też się trafiają zarówno w świecie rzeczywistym jak i wirtualnym.
UsuńPozdrawiam.
Zgadzam się ze Stokrotką. W internecie jak w życiu spotykamy kanalie (i nie mam tu na myśli Pitera ;-)) ale również osoby wartościowe, z którymi utrzymujemy kontakt przez długie lata. Ale czy w realnym świecie każdy, kogo spotkamy okazuje się aniołem? Czy nie ma ludzi fałszywych, dwulicowych, czy wprost wrednych? Przecież w realu teżktoś moze nam naściemniać, naopowiadać dyrdymał... Często nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować... Ani w życiu, ani internecie nie uchronimy się przed nimi. Trzeba tylko dokonywać słusznych wyborów... Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz rację Trutu, wszystko jest podobnie jak w realnym życiu. Internet moim zdaniem nie jest ani lepszy, ani też gorszy niż real, w jednym i drugim świecie możemy się zarówno bardzo sparzyć, jak i spotkać kogoś wartościowego.
UsuńPozdrawiam.
No i nie zmieniłam zdania...a szkoda, bo chętnie bym się chciała mylić...znamy się kilka lat a czytam, że niektórzy znają się i rozmawiają nawet 7 lat i nikt nikogo nie chciał poznać osobiście?...to ciekawe i przerażające...dlatego twierdzę, że to jest Świat Cieni i tylko niewielka grupka się przez niego przebija, i staje przyjaciółmi...ja już odpuściłam, skoro taki świat budujemy, to pogodziłam się z jego zasadami, czyli nie mam zamiaru nikogo poznawać i przenosić do życia realnego...jesteśmy jak komety... jak zniknę to nie będę się z tego tłumaczyć...tak naprawdę po roku, jak ktoś, nie chce mnie widzieć, to nieistnieje, i tyle...klikasz i już kogoś nie ma...Pa:)
OdpowiedzUsuńWiedziałem, że nie zmienisz zdania, zresztą nie po to napisałem ten post, abyś zmieniła zdanie. Zgadza się, znamy się wirtualnie już kilka lat, a Ty wciąż trwasz przy swoim. Ale skoro już o tym mówimy, to powiedz mi, co się zmieni wtedy, gdy już zobaczysz mnie na żywo? Stanę się przez to dla Ciebie bardziej realny/prawdziwy/rzeczywisty? Tak? Czy to znaczy, że teraz nie jestem dla Ciebie wystarczająco realny/prawdziwy/rzeczywisty? A może chodzi o przekonanie, że naprawdę jestem facetem? :P
UsuńPowiem Ci coś teraz. Miałem o tym napisać w poście, ale jakoś mi to umknęło. Zresztą być może już Ci to kiedyś mówiłem, nie pamiętam.
Gdy zacząłem blogować w 2007 roku bardzo mi zależało na poznaniu ludzi w realu. I byłem na takim spotkaniu blogowiczów. Było fajnie, tyle że już od dawna z nikim z tych osób nie utrzymuję żadnych kontaktów z tej prostej przyczyny, że nie blogują. Jednak od momentu tamtego spotkania coś się we mnie zmieniło. Przestało mi zależeć na spotkaniu kogokolwiek w realu, bo zrozumiałem, że kontakty wirtualne potrafią być bardziej swobodne i ciekawsze niż te "na żywo". Być może wynika to z tego, że ludzie w spotkaniach na żywo są bardziej spięci, brakuje im polotu i spontaniczności. Czy to jest wzajemne oszukiwanie się, bo w realu są bardziej prawdziwi niż w kontaktach wirtualnych? Nie wydaje mi się. Wiadomo, że trzeba być ze sobą jakiś czas, aby otworzyć się przed sobą. W kontaktach wirtualnych ten czas liczy się oddzielnie, co oznacza, że w kontakcie realnym ten czas liczy się od początku, jakby te wcześniejsze kontakty wirtualne nie miały znaczenia. Tak po prostu jest, więc jak się spotykamy przez kilka godzin w realu, to jest to zbyt krótki czas, aby można było mówić o całkowicie luźnej atmosferze. Ludzie pozostają spięci, chociaż niby znają się jak łyse konie. Dlatego przestało mi zależeć na spotkaniach w realu, bo zrozumiałem, że przez te kilka godzin ludzie poznani tutaj, w wirtualnym świecie będą nieco inni niż ci, których spotkam w realu. Być może masz inne doświadczenia na tym tle, ale ja mam właśnie takie.
teraz już za późno na oglądanie siebie na żywo i to nie o to chodzi czy mam jakieś uwagi do Twojej rzeczywistości, bo nie mam żadnych, wiem jak wyglądasz i wiem nawet jaki masz głos, jak śpiewasz :)
Usuńchodzi o to, że zanim powiem "przyjaciel" to muszę znać jego wady, ułomności, krzywy nos i koślawą nogę ... człowiek nie jest doskonały a ja uwielbiam poznawać tą niedoskonałość bo ona dopełnia całość i jest dużo ciekawsza od doskonałości jaka daje net...dlatego ważne jest poznawanie poprzez zaspokajanie ciekawości w czasie jaki potrzebują nasze zmysły, każde zachwianie krzywi obraz dlatego przy takim spotkaniu jakie Ty miałeś umysł dostał szoku /zawodu/ a wyobraźnia zniekształciła rzeczywistość lub nie umiała jej dopasować...ja tez przechodziłam ze znajomości blogowej do rzeczywistej ale zrobiliśmy to na tyle wcześnie że obraz osób jeszcze był w fazie tworzenia i szybko się zresetował do wymiaru rzeczywistego...dzisiaj z całego grona to już chyba tylko ja bloguję ale kontakt dalej mamy i w każdej chwili mogę zadzwonić i zapytać "co u Ciebie?, została znajomość rzeczywista a blogowanie jest miłym wspomnieniem a nie odwrotnie...a ja nie chcę być wspomnieniem, poezją, czy literaturą, mam kręgosłup, kości i to wszystko co jest we mnie nieudane jest moją indywidualnością, która nie daje się zapomnieć a może to jest właśnie to co powinno się kochać ale jak to zrobić bez "macania" :P:)
wszystko musi mieć swój rytm i nie można przeginać bo konsekwencje są zawsze bolesne ...a kto lubi ból? ja nie, dlatego nie będę ryzykować ...
moim zdaniem sam sobie odpowiedziałeś...nie ma żadnej różnicy w znajomościach czy one są realne czy wirtualne ale jest czas po którym nie można mieszać światów bo trudno tam odnaleźć siebie...to tak jak więźniowie po długich wyrokach lub zwierzęta z np. ZOO... nie mogą odnaleźć siebie na wolności...Paaa :)
Nie, to raczej Ty zasugerowałaś mi taką odpowiedź, chociaż dobrze wiesz i to nie od dziś, że akurat w moim przypadku te światy celowo są ze sobą wymieszane i nie mam problemów z ich oddzieleniem jeśli zachodzi taka potrzeba.
UsuńTo raczej Ty mało rzeczowo odpowiedziałaś na moje pytanie dotyczące różnic w postrzeganiu ludzi wirtualnych i rzeczywistych. Ale rozumiem, że postrzegasz tę kwestię bardziej intuicyjnie niż jesteś w stanie przekazać to słowami, stąd ta zawoalowana forma na pograniczu MSM-ów ;)
Różnimy się w tej kwestii, ale to dla mnie nic nowego, właściwie jest to ciąg dalszy naszych wcześniejszych dyskusji, które nie doprowadziły wówczas do zbliżenia stanowisk, teraz też żaden przełom w tym temacie nie nastąpił, czego można się było spodziewać. Pa :)
Im dłużej bloguje,tym bardziej przekonuję się,że i w realu i w necie są ludzie i ludziska.
OdpowiedzUsuńW każdej chwili nieznany nick z netu ,może byc dla nas kimś ,z kim poznamy się w realu,a i tak do końca go nie poznamy.To zawsze będzie wielka niewiadoma.Błędem będzie zamykanie się przed ludźmi,zakladanie z góry,że to ktoś z netu,a więc nikt ciekawy.
Nie znaczy to,ze mamy byc nieostrożni,ale to my decydujemy na ile "obnażyc" sie w necie.
Ja przywiązuję się do moich blogowych znajomych,w jakimś stopniu im ufam,bo inaczej nie miałyby sensu nasze dyskusje ,komentarze...gdybym miała ich za kogoś nijakiego.
Paru poznałam w realu i nie zawiodłam się,przecież nie wymagam od tych spotkań niewiadomo jakich przyjaźni,ale....miłych rozmów,wymiany myśli,spędzenia mile czasu na pogawędce.
Na temat swoich spostrzeżeń odnośnie spotkań w realu napisałem już wyżej w odpowiedzi na komentarz Makowej. Może kiedyś napiszę też osobny post na ten temat, bo jestem ciekaw, czy te moje obserwacje zostały też dostrzeżone przez inne osoby, które brały udział w takich spotkaniach "na żywo". Zadałem też Makowej pytanie, czy poznani przez nas ludzie są bardziej prawdziwi w realu niż w wirtualu, ale już kiedyś w pewnym mailu odwróciłem to pytanie i zapytałem, czy czasem nie jest na odwrót. Myślę, że tego nie rozstrzygniemy, gdyż odpowiedź twierdząca/przecząca na jedno i na drugie pytanie może w równym stopniu okazać się tak samo prawdziwa jak i fałszywa... ludzie są po prostu tak różni i tak zmienni, że trudno jest jednoznacznie przypisać im chęć bycia bardziej prawdziwymi w którymkolwiek z tych dwóch światów... a nasze nastawienie, że np. ludzie z założenia muszą być bardziej prawdziwymi w realu niż w wirtualu, to wg mnie kolejny stereotyp...
Usuńtemat już kiedyś obgadaliśmy... po mojemu, to nie widzę różnicy pomiędzy znajomościami w realu i na blogowisku, tyle tylko, że nieco od innej strony się poznajemy... i tak samo w realu lub wirtualu możemy "kopnąć piłkę" dalej, wszystko zależy od naszych chęci i konfiguracji okoliczności...
OdpowiedzUsuńa moja pułapka ma netową ksywę "CR" i wcale mi się nie spieszy, by z tej pułapki się wydobywać...
pozdrawiać :))...
Na ten temat to można wciąż gadać i gadać, i gadać... a tematu i tak się nie wyczerpie, bo to jest temat - rzeka... tak czy owak, gratuluję Ci tej "pułapki" ;)
UsuńPozdrawiać :)
A może warto życie brać przez zaskoczenie? Tak już z tymi blogowymi kometami bywa, znikają po to, aby pojawić się w najmniej nieoczekiwanym momencie. Zanim zaczną komentować na czyimś blogu, przyglądają się jakiś czas postom i komentującym, można powiedzieć sondują tzn. poznają i tak jak w życiu, ale co to za stwierdzenie, przecież dla większości internet, to właśnie życie, a więc żeby zacząć, musi być ten pierwszy raz, a czasami pierwszy jest ostatnim lub początkiem "Wielkiej przyjaźni". I nie ma znaczenie czy wirtualnej , czy w realu. Przyjaźń - to przyjaźń, czasami flirt, czasami zauroczenie, wyzwanie lub dobra zabawa. Jaśmi
OdpowiedzUsuńChcesz powiedzieć, że już sam fakt, że ktoś napisze taki komentarz stanowi wyróżnienie? :)
UsuńNie wiem, być może masz rację jeśli się pójdzie Twoim tokiem myślenia. Czyli wg Ciebie każdy nowy komentarz może być początkiem nowej fajnej przygody i trzeba się cieszyć z tego co się ma, a nie liczyć na więcej?
Można i tak... "carpe diem" i nie oczekuj na coś więcej, bo może już niczego więcej się nie doczekasz... ale powiem Ci Jaśmi, że ja jednak za każdym razem czuję pewien niedostyt, jeśli nie ma "ciągu dalszego", chyba zbyt szybko i zbyt łatwo przywiązuję się do ludzi :)
Tak jak w realu, poznajesz kogoś i nie zawsze jest ciąg dalszy, tak samo w internecie. Wyróżnieniem :) będą kolejne komentarze, pierwszy, może być początkiem czegoś fajnego. Rozumiem stan "przywiązywania się", ale wszystko kiedyś mija, z tym,że pewne zdarzenia szybciej:))Jaśmi
UsuńNo tak, w sumie wszystko się kiedyś kończy, czasem wcześniej, a czasem później, więc czego się Smurffie spodziewasz? ;)
UsuńNo, ale czasem zdarza się też jakiś come back, jak w Twoim przypadku, to też jest nawet miłe :)
Widze smurfie że temat znajomości wirtualnej co rusz wraca by na chwilę się zatrzymać i pomyśleć jak to z tym jest.Nigdy nie próbowałam byc kims innym w wirtualu niż jestem w realu.Na cholerę udawac kogos innego niz sie jest?Przecież jak nic mogłoby sie w tych kłamstwach swoich pogubic.Prawdą jest trochę to ze każdy mierzy innych swoją miarąNie można z góry zakładac że wszyscy kłamią a rozczarowania ludzmi sa i w realu również.Zobacz kanalia dzięki internetowi odnalazł swoje szczęscie.W każdym człowieku płynie krew a nie woda i dlatego mozna sie spodziewac wszystkiego tak samo po ludziach poznanych w internecie jak i w realu.
OdpowiedzUsuńbuziaki i usciski zostawim dla ciebie i mozesz byc pewny ze w realu usciskałabym cię równie mocno!:))))
Teraz widzisz Luśka jak mnie ten Twój post zaintrygował, zresztą nie tylko jeśli chodzi o temat znajomości wirtualnych, bo będę chciał w odniesieniu do tamtego postu napisać jeszcze na jeden temat, ale na razie nie będę zdradzał o jaki temat chodzi :)
UsuńZasadniczo się z Tobą zgadzam, ludzie zarówno w realu jak i w świecie wirtualnym bywają różni, zależy na kogo się trafi.
A mnie pociesza to, że w realu wyściskasz mnie równie mocno, kto wie, może kiedyś się o tym przekonam :)
W Internecie, a konkretnie na blogu poznałam ludzi , z którymi utrzymuje kontakty nie tylko wirtualne.Są fajni , normalni, z wadami i większością zalet . Rozmawiam z nimi przez telefon , z jedna z nich codziennie chociaż nigdy nie widziałyśmy się w realu.Ma to swoje plusy i często bardzo pomaga.Ale to wszystko stało się po pewnym czasie obserwacji wzajemnej i okazuje się , że jest ok.Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńW świecie wirtualnym poznajemy się tak samo jak w świecie realnym, zarówno w jednym jak i w drugim świecie możemy spotkać ludzi nam bliskich, prawdziwych przyjaciół. Możemy też niekiedy boleśnie się sparzyć, gdy trafimy na tzw. "farbowane lisy".
UsuńPozdrawiam.
A czego szukamy w wirtualnym świecie?
OdpowiedzUsuńKiedyś zapragnąłem zmienić "bajkę" i stać się innym człowiekiem. Wyeliminować ze swojego życia to co mi się nie podobało w moim własnym "JA". Było trudno, ale dzisiaj nie tylko ja zauważyłem efekty. To sprawił świat wirtualny.
Nigdy nie musiałem zamykać przed kimś internetu. Fakt, bywało, (rzadko się to zdarzało) że na niektórych rozmówców nie miałem ochoty. To jednak wielu, ogromną większość zachowałem w bardzo fajnych wspomnieniach. Z wieloma nadal koresponduję. Sporo ma mój nr. telefonu i w każdej chwili może zadzwonić, porozmawiać. W dużej części mój wirtualny świat stał się całkiem realny.
Ja szukałem w tym świecie człowieka i znalazłem. Pełną gamę, bogactwo człowieka.
Tym komentarzem potwierdzasz to, co od dawna głoszę w odniesieniu do relacji pomiędzy światem realnym i wirtualnym. Otóż od dawna wyznaję teorię, że mamy tylko jeden świat - ten realny, a świat wirtualny zamyka się w świecie realnym i stanowi jego część, podobnie jak Ziemia i nasz Układ Słoneczny stanowi część Wszechświata.
UsuńMyślę, że jest to kwestia osobowości.
OdpowiedzUsuńWstrząsnęło mną bardzo po odejściu mojego bezblogowego Przyjaciela, Petrosa, z którym to miałam okazję raz się spotkać w realu, a pisaliśmy do siebie dużo.
I niech mi nikt nie mówi, że literki nie są wrażliwe.
Fajnie, że jesteś i piszesz Smurffiku;-)
krysia
A utwór piękny... tak dawno go nie słyszałam...
UsuńKrysia
Przykro mi z powodu Petrosa...
UsuńZgadzam się z Tobą Krysiu, literki potrafią być bardzo wrażliwe, już nieraz się o tym przekonałem.
"Fajnie, że jesteś i piszesz Smurffiku;-)"
Miło mi, że tak uważasz :)
Ten utwór "chodził za mną" już od pewnego czasu, więc postanowiłem go przypomnieć moim czytelnikom :)
Pozdrawiam :)
Czy net jest pulapka? na pewno...ale czy w realu nie ma takowych? Czy w realu mozemy poznac lepiej czlowieka niz w necie? powiedzialaby, ze sprawa bardzo dyskusyjna. Przypatrzmy sie naszym znajomym np z pracy, naszym przyjaciolom czy pseudo przyjaciolom, ktorych znamy od lat..czy na pewno ich znamy i wiemy o nich wszystko? A moze nie wiemy o nich ni, a przecie tak dobrze ich znamy... Sa ludzie, ktorzy ukrywaja sie za nikomu nieznanymi nickami, ale sa takze tacy, ktorzy sie swietnie ukrywaja za wlasna twarza.
OdpowiedzUsuńZgadza się, Lauro... daleki jestem od stwierdzenia, że lepiej możemy kogoś poznać w realu, bo to, bo tamto... prawda jest taka, że równie dobrze można się ukrywać za nikomu nieznanym nickiem, jak i za własną twarzą... nie ma w tym wypadku jakiejś uniwersalnej metody, która pozwoliłaby stwierdzić, że ktoś w realu jest bardziej prawdziwy niż bywa w wirtualu.
UsuńHmm, ciagle jeszcze rozmyslam nad ta kwestia...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Bo też jest nad czym rozmyślać, La Vie :)
UsuńSerdeczności :)
W realu trudno znaleźć osoby o podobnych zainteresowaniach, dlatego znajomości internetowe są cenne.
OdpowiedzUsuńW necie znacznie łatwiej znaleźć takie osoby ze względu na znacznie większy zasięg, dzięki czemu nasz przekaz trafia od razu do wielu ludzi, dzięki czemu łatwiej dotrzeć do tych osób, które znajdują się w kręgu naszych zainteresowań.
Usuńno tak ...temat stary jak ...internet ...:) jest tu wszystkiego po troszku , prawdy ,kłamstwa i obłudy .Podszywanie się pod kogoś i granie na emocjach też się znajdzie , sama kiedyś doświadczyłam tego tzn nie tylko ja, ale wiele osób ...podszywanie się pod osobę śmiertelnie chorą w jej ostatnich chwilach i sprawdzanie ludzkich reakcji .... od tamtej pory trochę inaczej patrzę na ludzi po tamtej stronie lustra ... ale to nie znaczy ,że nie ma tu osób autentycznych , takich lubię :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda Szafirku, jest tu wszystkiego po trochu, ale podobnie bywa też w realu. Tam też zdarzają się oszustwa, ktoś się pod kogoś podszywa, oszukuje i wykorzystuje. Jednym słowem, nic nowego :)
UsuńRzecz jasna najlepiej jest poznać ludzi autentycznych, którzy nikogo nie udają, ale jest to trudne zarówno w świecie wirtualnym, jak i rzeczywistym.
Pozdrawiam :)
Muzyczka piękniutka:)
OdpowiedzUsuńNastrojowa :)
UsuńOd kiedy, Smurffie, zacząłem blogować to od razu podniosła się moja pisarska sprawność. A Roberta Flack zabiła mnie subtelnie swą piosenką już we wczesnej młodości!
OdpowiedzUsuńukłony
Twoja pisarska sprawność Klaterze ma się całkiem nieźle, wierzę Ci także na słowo jeśli chodzi o Robertę F. :)
UsuńWirtualne znajomości? I owszem, przyznam, że poznałem tu wielu interesujących i wspaniałych ludzi (kanaliom z reguły mówię precz - no chyba że to blondynka i pozwoli się wcześniej zachędożyć w miarę realnie).
OdpowiedzUsuńWiadomo nie od dziś, że blondynki mają szczególne względy ;)
UsuńJuż nie - ja tam zawsze miałem słabość do rudych, Królik Bencz to rudzielec i tego zamierzam się trzymać, mimo buńczucznych zapowiedzi i pijackich konfabulacji:)
UsuńZ rudych toleruję tylko Ritę Hayworth ;)
UsuńJa przez internet poznałam Dorotkę (De), Rafała (Jakiś facet), Emilkę (milka), Beatkę (joy123), Elę (czarnula20). Osoby te pisały swoje blogi i wpadaliśmy do siebie nawzajem. Kiedy się z nimi spotkałam byłam bardzo mile zaskoczona. Są wspaniałymi ludźmi. Nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Poznałam także kilka czytelniczek mojego bloga z mojego miasta. Komentowały mojego bloga. Razu pewnego napisały do mnie (każda oddzielnie) i się spotkałam z nimi (z każdą oddzielnie). Też byłam mile zaskoczona - że takie fajne kobietki czytają mojego bloga. Cieszyłam się ogromnie.
OdpowiedzUsuńJa bardzo lubię się spotykać z czytelnikami mojego bloga. Wynika to także z faktu, że jestem samotnikiem, introwertykiem, domatorem. Na co dzień stronię od spotkań z ludźmi. Wolę swoje własne towarzystwo. Ale kiedy jakiś czytelnik chce się ze mną spotkać to jestem cała w skowronkach i od razu pędzę na spotkanie :)
Takie spotkania w realu z pewnością są bardzo miłe, ale też wiele razy stają się przyczyną rozczarowań, bo nie wszyscy w realu okazują się takimi, jakimi chcą być widziani w wirtualnym świecie.
UsuńSmurffie, to trochę niesprawiedliwe! Może zadział odruch - "uderz w stół, a nożyczki się odezwą", bo pewnie też jestem taką kometą - weszłam do Eli, zainteresował mnie tytuł, zajrzałam do Ciebie, coś skomentowałam i ...tyle. Ale to nie jest do końca tak - zaglądam, czytam, nie zawsze komentuję. Wiem, ze na moim blogu bywa sporo osób, które czytają każdy nowy post, ale rzadko lub wcale nie komentują. I ja to rozumiem. Nie zawsze mamy coś do powiedzenia w temacie, czasem coś nas tak poruszy, intymnego, że wolimy się nie wypowiadać, by nie rozgrzebywać własnych ran, nieraz - po prostu brakuje nam wiedzy albo czasu... a tego typu przyczyn może być wiele. Pewnie dlatego cenię sobie na wordpressie możliwość zaznaczenia swojej obecności przez kliknięcie "lajka":)
OdpowiedzUsuńA co do znajomości internetowych - doświadczenia różne, a więc i ta ciemniejsza strona mnie nie ominęła. Generalnie jednak - mam szczęście do ludzi, tak w realu, jak w wirtualu. A może podświadomie dobieram znajomych w obu przypadkach? bo przecież nie z każdym prowadzę korespondencję czy kontynuuję znajomość w realu. A jednak moje, początkowo blogowe, znajomości przerodziły się w trwałe przyjaźnie w rzeczywistości:)I to cieszy:)
Ciebie to nie dotyczy Even, bo przecież jak komentujesz, to jednocześnie zostawiasz linka do swojego bloga, a więc zawsze istnieje możliwość dalszego kontaktu, to nie jest tak samo jak z kometami, które raz przefruną i znikają. Przyznam Ci się, że jak post jest interesujący, to ja też czasem zostawiam swój komentarz nawet pod obcym blogiem, ale podobnie jak Ty, robię to zalogowany, a więc autor bloga wie z kim ma do czynienia.
UsuńCo do kontaktów wirtualnych, to zawsze istnieje pewne ryzyko sparzenia się na takich kontaktach, na razie masz szczęście, ale pewnie zdajesz sobie sprawę, że pomimo tego należy zawsze podchodzić ostrożnie do takich kontaktów, bo jak wiadomo "póty dzban wodę nosił..."
A ja taką znajomość internetową przeniosłam w real i .... bardzo się rozczarowałam. Poczułam się oszukana. Nie tylko ja ale wszyscy, których ta osoba oczarowała, bo pisać pięknie i interesująco potrafi. Mam nadzieję, że to był tylko jeden taki niechlubny wyjątek.
OdpowiedzUsuńCzasami ludzie milczą z różnych powodów, brak czasu, weny, przygniatające problemy..i znikają na jakiś czas.
Pozdrawiam.
No to witaj w klubie, Lui ;)
UsuńJeśli ludzie znikają na jakiś czas to pół biedy, gorzej gdy znikają na zawsze, a takich przypadków jest sporo.
No to Ja ostatnio jestem taką "kometą"
OdpowiedzUsuńprzemykającą :)Przelecę bloga :P od czasu do czasu
literki zostawię(czytam z ciekawością wszystkie posty)
i siedzę cichutko śledząc co tam się u Ciebie dzieje nowego.
Ja dzięki wirtualnemu światu tu poznałam parę fajnych ludzi.
Dzięki internetowi poznałam parę fajnych babeczek kochanych :)gdzie tę znajomość przeniosłyśmy na real :).
No i poznałam Ciebie Smurfie :)I fajnie,że jesteś :P
Także spotkały mnie czasem w necie przykre rzeczy no ale w realu też nas spotykają.Co do wirtualnych przyjażni mogą takowe tutaj zaistnieć nie wątpię.Dla mnie osobiście przyjażń jest to wielkie słowo i raczej traktuje znajomość internetową tzn.jak kogoś poznam to jako kolega koleżanka.Może dlatego,że nigdy w życiu tak naprawdę nie miałam ani przyjaciela ani przyjaciółki takich,żeby można było konie kraść :)Pozdrawiam serdecznie i znikam :)
Przemykasz Robaczku, ale Ciebie za kometę nie uznają, a jeśli już, to taką w stylu komety Halleya, która krąży, a więc wraca co jakiś czas ;)
UsuńTo fajnie, że udały Ci się znajomości netowe i nie spotkało Cię rozczarowanie, miło mi też, że nie plujesz sobie w brodę, że mnie w necie poznałaś ;)
Zgadzam się z Tobą, przyjaźń to wielkie słowo i w przypadku wirtualnych kontaktów trudno jest mówić o przyjaźni, toteż wolę używać takiego sformułowania, jakiego użyłem w tytule tego posta, a więc o wirtualnej znajomości.
Pozdrawiam miło :)
Witam, witam i o zdrowie pytam.
OdpowiedzUsuńSłowko jeszcze dorzucę do znajomosci wirtualnych.Ja męża poznałam przez internet i spotkalismy sie po miesiącu pisania listow i paru telefonach. Było to prawie 10 lat temu i dlugo o tym nikomu wczesniej nie mowilam, bo obawialam sie reakcji. Przez internet?! To było moralnie podejrzane. Teraz juz sie staje powszechne.
A z blogowymi znajomosciami w realu nie mam doswiadczenia. Telefonicznie rozmawialam z dwiema kolezankami, z paroma przez FB, wymienialysmy prywatne maile i tak czuje bliskosc z tymi osobami. Mam ochote spotkac sie z niektorymi, ale nie chcialabym sie narzucac. Zapraszalam parę osob do Francji i mowilam jak najbardziej powaznie,ale, jak ktos stwierdzil wczesniej, blogowa moze byc tylko znajomosc, a nie przyjaźń. Ja bym tez raczej nie skorzystala z czyjegos zaproszenia za granice,bo to jest odpowiedzialnosc za osobe, chyba, ze przy okazji innej wycieczki.
A za niedlugo mam zamiar wybrac sie do Olsztyna, na juwenalia córki studentki, a ty Smurffie chyba z tamtych rejonow,jak dobrze kojarzę, to moze sie spotkamy na małą pogawędkę? Będę też w Szczytnie i Giżycku.
Witaj, zdrowie mi na szczęście dopisuje, dziękuję :)
UsuńSłyszałem, że wiele par poznało się by net, to już nawet powoli staje się standardem, bo coraz więcej par poznało się w ten sposób.
Myślę, że trzeba dobrze kogoś poznać w świecie wirtualnym /o ile to w ogóle jest możliwe/, aby dążyć do spotkania w realu, w innym przypadku takie spotkanie to spore ryzyko, możemy się mocno rozczarować.
Juwenalia córki? Właśnie w ten weekend są studenckie juwenalia, więc chyba trochę za późno, aby się spotkać. Może za rok? :)