Ostatnio rzadko udzielam się na blogach, zresztą także na swoim bywam coraz rzadszym gościem. Mniej zaglądam i mniej komentuję, ale jednak zerkam na inne blogi od czasu do czasu.
Dlatego wśród znajomej grupki blogerów raczej nie ujdzie mojej uwadze post, w którym ktoś nawiązuje wprost do mojej osoby.
Jest to nawet miłe uczucie, gdy się coś przeczyta na swój temat, o ile oczywiście nie zostanie się przy tej okazji gruntownie zmieszany z błotem ;)
Dlatego postanowiłem dziś odpowiedzieć na posty dwóch Panów, którzy tej wiosny byli łaskawi nawiązać do mojej skromnej osoby tudzież odpowiedzić na niedawny komentarz jednej Pani.
A więc po kolei.
Sprawa nr 1.
Jakiś czas temu Dr Brunet raczył był zastosować się do mojej wyrażonej mailowo prośby i napisał post nt. sensu życia /chodzi o post pt. "Sens życia wg Bruneta"/.
Przy okazji serdecznie dziękuję Brunetowi za to, że zastosował się do tej prośby, a ponieważ do tej pory tego posta nie skomentowałem, uczynię to teraz.
Otóż Szanowny Brunecie, nie da się ukryć, że masz niewątpliwy talent.
Przede wszystkim do tego, aby nawet najbardziej podniosły temat gruntownie strywializować i uczynić z niego taki "brunetowy miszmasz" na poziomie oscylującym pomiędzy niebem, piekłem, a rynsztokiem; co stwierdzam z niejakim rozbawieniem, bo w gruncie rzeczy niczego innego się nie spodziewałem.
Nie jest to bynajmniej z mojej strony jakaś straszna krytyka brunetowych wypocin , raczej dostrzeżenie pewnego charakterystycznego stylu brunetowego pisania, który roboczo nazwę "brunetowszczyzną" /nie mylić z "Michnikowszczyzną"/.
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/24313/kon580.jpeg
To tyle odnośnie brunetowego posta "na życzenie".
Zaś wszystkich fanów brunetowego pisania tudzież ewentualnych brunetowych adwokatów proszę o wyrozumiałość i wybaczenie mi tego, że śmiałem sobie trochę poironizować z ich GURU.
Mam nadzieję, że ten post nie będzie powodem do śmiertelnej "obrazy Majestatu", co miało miejsce jakiś czas temu, gdy śmiałem napisać kilka szczerych słów nt. pisaniny pewnej blogerki. Skutkowało to błyskawicznym kontratakiem, w którym z miejsca zostałem mianowany źródłem wszelkiego zła...
http://fotogalerie.pl/fotki/upload/26/31/86/2631861146318566719.jpg
Sprawa nr 2.
Również jakiś czas temu do jednego z moich postów nawiązał Dibelius na swoim blogu.
Przy okazji dziękuję Ci Dibeliusie za miłe słowa pod moim adresem, chociaż nie jestem pewien, czy nie zostały one napisane na wyrost. Bo musisz wiedzieć, że nie zawsze byłem takim blogowym świętoszkiem i parę grzeszków na moim koncie pewnie by się znalazło; tym niemniej miło mi było to przeczytać :)
Nie wiem co dokładnie chciałeś osiągnąć tym swoim postem, ale czytając dyskusję zawartą pod nim, powiem krótko: w tej dyskusji potwierdziło się wszystko to, co wcześniej napisałem w zalinkowanym przez Ciebie poście; co stwierdzam z niejaką przykrością, bo chciałbym, aby ta sytuacja uległa poprawie, na co jednak w najbliższym czasie raczej się nie zanosi.
Sprawa nr 3.
Korzystając z okazji chciałbym też odpowiedzieć na pytanie Kiry, która w komentarzu zamieszczonym pod jednym z moich ostatnich postów przytomnie zapytała:
- A czy wszystko trzeba jakoś "tłumaczyć"?
W odpowiedzi napisałem:
- Dobre pytanie, warte oddzielnego posta :)
Bo faktycznie, mógłbym w odpowiedzi napisać bodaj najdłuższy post w mojej blogowej karierze i pewnie omawianego tematu wcale bym nie wyczerpał; ale tym razem postaram się krótko, bo już lekko późno się zrobiło ;)
Wydaje mi się, że w ludzkiej mentalności leży próba odpowiedzi na wszelkie pytania nurtujące człowieka; zaczyna się to już od wczesnego dzieciństwa /tzw. serie niekończących się pytań/, a kończy w chwili zejścia z tego łez padołu. Ludzie próbują sobie odpowiedzieć zarówno na pytania dotyczące ich najbliższego otoczenia /stąd rozwój takich nauk jak fizyka, chemia i biologia/, jak też dalszych terytoriów /dzięki czemu notujemy stały postęp w rozwoju geografii i astronomii/.
Ludzie próbują odpowiedzieć sobie także na pytania bardziej złożone, jak pytanie co ich stworzyło, czy też właśnie pytanie o sens życia, które jak już wiecie podsunąłem niedawno Brunetowi.
Moim zdaniem dobrze, że próbujemy sobie wszystko tłumaczyć, w przeciwnym razie obawiam się, że nadal siedzielibyśmy na drzewach /jak wszyscy pozostali przedstawiciele rzędu naczelnych/.
Co oczywiście nie oznacza, że musimy sobie absolutnie wszystko od razu tłumaczyć; niektóre rzeczy można sobie spokojnie odpuścić - świat się od tego nie zawali :)
Drogi Smurffie , mam pytanie ... A znasz Ty Bruncia osobiście? Andante spianato
OdpowiedzUsuńNie znam Bruneta osobiście, ale nie wydaje mi się, aby w przypadku tego posta miało to jakieś znaczenie, gdyż oceniam Bruneta po sposobie pisania, a nie po sposobie bycia.
UsuńPozdrawiam :)
No właśnie kochany Smurffie. Nawet sobie nie wyobrażasz jaka radochę zrobiłeś Brunciowi.Bruncio realny to ktos zupełnie inny od internetowego, którego z lubością przedstawia w Internecie, z sobie tylko wiadomych względów. Ja znam tylko niewiele powodów, dla których to robi.Jedno jest pewne udaje mu się to .W realu Bruncio nie jest może poważny jak 9 miesiąc , ale... No i niech tak zostanie I jeszcze jedno - Bruncio to wspaniały aktor. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńTo nie był post napisany po to, aby dopiec Brunetowi, ale właśnie po to, aby miał trochę radochy - czyli wygląda na to, że spełnił swoje zadanie :)
UsuńPozdrawiam :)
cały Smurff,co sie odwlecze to nie uciecze...haha
OdpowiedzUsuńale to dobrze,że nie musisz już o szarańczy onetowej pisac,a odnieśc się do konkretnych blogerów.W normalnej dyskusji.
ja się odniosę do sprawy nr 3:
tak,masz rację,jeślibyśmy nie tłumaczyli pewnych zjawisk,nie szukali odpowiedzi,to oznaczałoby,że pogodziliśmy sie z tym,że temat skończony.Drzwi zamknięte.
A tak nigdy nie jest... może nastąpic taki bieg wydarzeń,że będzie powrót.
Pozdrawiam miło:)
Powrót na drzewa? W takim razie chyba muszę częściej chodzić na ćwiczenia do parku linowego ;)
UsuńPozdrawiam :)
nie o to mi chodziło,hahaha...powrót do wcześniej omawianej jakiejś sprawy,która z pozoru nie wymaga tłumaczeń,ale...może coś takiego nastąpic,że...powracamy do początku danego problemu,by go jednak rozwinąc...
Usuńco do drzewa...to dobry by był baobab,obszerny i wygodny,hahaha
pozdrówki:)
Znasz mnie już trochę Crackie i wiesz, że ja bardzo lubię takie powroty, aby wydobyć z tego jakąś nową treść, czy też nowy problem, przedstawić coś w nowym świetle - generalnie lubię rozgrzebywać zaszłe sprawy, aby zaakcentować coś, na co chciałbym zwrócić szczególną uwagę. Ot, taka smurffowa przypadłość ;)
UsuńPozdrawiam :)
Buhahahaha :D Cześć Wujku Samo Zło :) Brunetowszczyzna - powiadasz - to mi pochlebia, bo i styl ubierania w końcu jakoś usystematyzowałem (zupełnie niedawno - nie chodzę już w sukienkach). Spłycam? Pewnie że spłycam - inaczej nikt nie przeczytałby moich wypocin :)Nawet Ty :P A przy okazji odkryłeś moją dewizę na życie, która pomaga mi nie tylko w blogowym życiu - wydawać się głupszym, niż się jest w rzeczywistości. To pomaga :) Czy się obrażam? Zwariowałeś??? :) Wielkie dzięki za odpowiedź - a jako dedykację - przyjmij moją próbkę gry na melotronie (tym się zajmuję z większą lubością niż blogowaniem ) - http://ising.pl/nagranie/tRSj8Q-kbro,Brunet-Epitaph_cover
OdpowiedzUsuńMIŁEGO SŁUCHANIA :)
O Ciebie Brunet byłem raczej spokojny - wiem, że sam masz dystans do swojej pisaniny, więc akurat w Twoim przypadku "obraza majestatu" nie wchodziła w grę. Bardziej mi chodziło o liczne rzesze fanów Twoich wypocin z przewagą fanek - wolałbym nie być przez nie obrzucony wirtualnymi zgniłymi pomidorami ;)
UsuńDzięki za dedykację, wysłuchałem cierpliwie do końca, chociaż muszę przyznać, że całkiem niedawno pani Moro skazała mnie na jeszcze większe muzyczne męki ;)
pani Moro,sama siebie musiała do końca posłuchac,dzielna była...:P)))
Usuńz sentymentem wspominam Opole z dawnych lat...za rok np.co drugi jakiś pseudoartysta bedzie nas przepraszał,a ostatni zostanie obrzucony jajami...:P)))
no niestety,aktor nie zawsze musi byc dwa w jednym...albo, albo...zostawmy film aktorom,a scenę piosenkarzom.
Stuhr kiedyś też zaprezentował słynny przebój:śpiewac każdy może,ale tekst był odpowiedni i był niejako wytłumaczony...:P))
"śpiewać każdy może", etc... pierwszy zaśpiewał to Jonasz Kofta osobiście /bo to był jego tekst/... tak przypominam gwoli prawdy historycznej, by młodsze pokolenie nie było wprowadzone w błąd...
Usuńa dzięki Piotr...nie wiedziałam,przyznaję...ale tym bardziej tekst nadawał się na to,żeby Stuhr go zaśpiewał,jakby dla niego stworzony,haha,czego nie można powiedziec o wykonaniu p.Moro.Jako aktorka,dobrze spisała się w roli German...
UsuńZ tym, że brawurowe wykonanie Jerzego Stuhra przeszło do historii polskiej muzyki, wykonanie pani Moro zapewne też przejdzie, ale z zupełnie innych powodów niż ma to miejsce w przypadku innych przebojów ;)
UsuńP.S. A za tego "guru" kopnę Cię w odwłok :)))
OdpowiedzUsuńOjtam, ojtam ;)
UsuńTo trochę pocieszające słyszeć, że nie zawsze byłeś świętoszkiem. Jeszcze raz dziękuję za Twoją krytyczną, ale szczerą analizę. Ważne, aby pomimo przeciwności, pokus, emocji zmierzać we właściwą stronę. Na moim blogu rzeczywiście nie zanosi się na razie na poprawę kultury dyskusji, ale zgodnie z przyjętą doktryną staram się panować przynajmniej nad swoimi komentarzami.
OdpowiedzUsuńDobre i to Dibeliusie. Przykład zazwyczaj idzie z góry więc być może wraz z upływem czasu czytelnicy Twojego bloga także nabiorą nieco taktu i przestaną nawzajem obrzucać się błotem - czego zarówno im, jak i Tobie serdecznie życzę :)
Usuńad. 1 - nie znam sprawy, nie wcinam się...
OdpowiedzUsuńad. 3 - dobry dialog... podzielam zdanie Kiry, że nie wszystko jakoś "tłumaczyć", podzielam zdanie Twoje, że temat wart jest posta...
ad. 2 - wspomnianą pyskówkę pamiętam, sam dorzuciłem swoje trzy grosze, nie wszystkie spełniające wymogi kultury dyskusji... problem w tym, że nie znasz zbyt dokładnie genezy tej awantury... z drugiej strony nie bardzo widzę sensu, by Ci o tym dokładnie opowiadać... w skrócie powiem tylko tyle, że ta pyskówka była wartościowa, bo oczyściła atmosferę ze złych emocji narastających od dłuższego czasu... nie zgadzam się z Dibim, że od tamtego czasu nic się nie poprawiło... uważam, że poprawiło się sporo, gdyż przestało w tych dyskusjach brać dwoje trolli wybitnie wspomnianą kulturę zaburzających...
pozdrawiać :D...
*errata /słowo zjadłem/, powinno być "...nie wszystko TRZEBA jakoś "tłumaczyć", ..."
UsuńBędę zaglądać na blogi Dibeliusa i Kiry, jeśli stwierdzę, że faktycznie sporo się poprawiło, zapewne wrócę do pisania komentarzy na tych blogach. Chodzi mi wyłącznie o pewien poziom kultury dyskusji, bo osobiście nie mam żadnych oporów, aby komentować u każdego blogera, niezależnie od wyznawanych przez niego poglądów.
UsuńPozdrawiać :)
Miło, że odpowiedziałeś, dziękuję. :) Myślę podobnie jak Ty: warto szukać odpowiedzi na nasze pytania, ale nie ma sensu robić tego na siłę. :)
OdpowiedzUsuńPisałeś kiedyś, że czytujesz pewne blogi, ale ich nie komentujesz, gdyż nie chcesz zostać obrzucony błotem. Cóż, niedawno wyrzuciłam z bloga kolejną osobę, która okazała się bardziej trollem niż rozmówcą. Wszystko dlatego, że nie chcę odstraszać normalnych dyskutantów.
A mi miło z kolei, że wciąż do mnie zaglądasz, chociaż wcześniej zadeklarowałem, że nie zamierzam u Ciebie więcej komentować :)
UsuńJak przed chwilą napisałem Kanalii, będę zaglądał na Wasze blogi /Twój oraz Dibeliusa/. Jeżeli uznam, że poziom dyskusji uległ poprawie, zapewne wrócę do czynnego komentowania, bo muszę przyznać, że nie lubię komentowania tylko "w jedną stronę", czyli jak bloger "X" komentuje na blogu blogera "Y", ale bez wzajemności. Pozdrawiam.