Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

środa, 5 czerwca 2013

Witaj Wielki Bracie.

Ze zdumieniem przeczytałem, że słynny polski pianista, Krystian Zimerman przerwał niedawno swój koncert w Niemczech, protestując w ten sposób przeciwko nielegalnemu filmowaniu swojego występu przez jednego z widzów, który używał do tego celu smartfonu. 
Okazało się, że maestro przerwał swój występ, bo nie znosi... filmów z zarejestrowanymi koncertami, umieszczonymi na YouTube. Słynny muzyk powiedział wręcz, że "YouTube ogromnie niszczy muzykę".

Czy faktycznie niszczy? Nie wydaje mi się. 
Lubię YouTube i chętnie z niego korzystam. Ale koncertów fortepianowych Zimermana zdecydowanie wolałbym słuchać na żywo.
Co więcej - wydaje mi się, że dla wszystkich koneserów słuchania koncertów fortepianowych jest to oczywiste.

Nie da się ukryć, że obecnie przyszło nam żyć w czasach powszechnego dostępu do urządzeń mających możliwość zapisu wszystkiego, co się dzieje wokół w postaci cyfrowych filmów z równoległym zapisem ścieżek audio i wideo. Taką możliwość mają obecnie nie tylko coraz mniejsze i tańsze, a przez to coraz bardziej powszechne cyfrowe kamery wideo, ale także szereg innych, coraz bardziej powszechnych urządzeń, jak ultrabooki, tablety, rozmaite wyświetlacze, telefony komórkowe, smartfony, itp. urządzenia.
Wszystkie te "elektroniczne cudeńka" sprawiają, że możliwość filmowania stała się powszechnie dostępna praktycznie dla ogółu społeczeństwa. Ludzie na ogół chętnie z tego korzystają rejestrując wokół siebie wszystko to, co ich zdaniem warte jest uwiecznienia i co później może być zapisane w postaci filmów wideo w nieulotnej pamięci swoich elektronicznych gadżetów.

W związku z powyższym coraz bardziej aktualne staje się pytanie, czy ta możliwość powszechnego filmowania stanowi przekleństwo, czy może raczej błogosławieństwo naszych czasów? 

Myślę, że jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, czyli w tym wypadku znajdzie się wiele okoliczności przemawiających ZA i zapewne równie wiele przemawiających PRZECIW.
To, co mi przychodzi w tej chwili do głowy - ZA przemawiać będzie możliwość zarejestrowania wszystkich wydarzeń będących później przedmiotem dochodzenia przez organy ścigania, a także takich niecodziennych zdarzeń jak wypadki losowe, pożary, trąby powietrzne itp. Jeśli dzięki filmom można coś zareklamować/pokazać zainteresowanym ludziom, to rzecz jasna takie coś także przemawia ZA.
PRZECIW zaś przemawiać będzie wspomniany wcześniej przypadek nielegalnej rejestracji koncertów i widowisk oraz - z czego na ogół nie zdajemy sobie sprawy - coraz bardziej powszechna obecność kamer zamontowanych nie tylko na ulicach miast, ale także we wszystkich większych zakładach pracy, instytucjach oraz budynkach użyteczności publicznej, jak banki, dworce czy urzędy.
A więc czy tego chcemy, czy nie, wszyscy jesteśmy permanentnie podglądani. 
Czyli krok po kroku spełnia się wizja Orwella przedstawiona ponad pół wieku temu w "Roku 1984", kiedy to oko Wielkiego Brata śledziło wszystko i wszystkich.  Nie dziwi więc, że "w tych okolicznościach przyrody" można już całkiem śmiało wypowiedzieć sentencję zawartą w tytule tego posta, a więc:

- Witaj Wielki Bracie...

Jak już wcześniej napisałem, reakcja Zimermana mocno mnie zaskoczyła.
No bo czego nasz słynny pianista się obawia? Nagrania koncertu dokonanego smartfonem i potem zamieszczonego na YT? Takie coś ma zniechęcić wielbicieli do słuchania na żywo koncertów fortepianowych lub zakupu płyt? Pusty śmiech mnie ogarnia, bo dobrze wiem jaka jest różnica w odsłuchu dźwięku zarejestrowanego na koncertach za pomocą profesjonalnego sprzętu w porównaniu do amatorskich cyfrowych gadżetów. To trochę tak, jakby porównać pierwsze samoloty skonstruowane na początku XX w. przez braci Wright ze współczesnymi myśliwcami wielozadaniowymi. Wprawdzie jedno i drugie potrafi unosić się w powietrzu, ale chyba tylko ta jedna rzecz łączy te samoloty, zaś wszystko inne dzieli...
Ergo - żaden szanujący się audiofil, wielbiciel słuchania na żywo koncertów fortepianowych prawdopodobnie nawet nie otwiera filmów z zapisem takich koncertów zamieszczonych na YT, bo doskonale zdaje sobie sprawę, że takie nagranie nie jest przeznaczone dla jego uszu. 
A Krystian Zimerman powinien o tym wiedzieć i nie robić niepotrzebnego szumu z powodu jednego włączonego smartfonu. 

Poza tym, moim zdaniem takie demonstracyjne wyjście z koncertu niczego nie zmieni. To jest jak walka z wiatrakami - sprzętu rejestrującego jest obecnie tyle, że nie sposób skutecznie zastopować wszystkich ludzi dokonujących pirackich nagrań za pomocą swoich elektronicznych gadżetów. Tutaj żadne zakazy nic nie pomogą. 
Będąc na grobie Jima Morrisona jeszcze w 1995 roku w paryskim Pere-Lachaise usłyszałem, że jest tam zakaz używania kamer wideo. Pomimo obecności strażników, którzy starali się wyegzekwować ten zakaz, prawie wszyscy posiadacze kamer próbowali zrobić z nich użytek i jak się później okazało - większości udało się nakręcić film z tego miejsca. A metoda była całkiem prosta - gdy jeden zwiedzający próbował kręcić film i strażnicy zwracali mu uwagę na istniejący zakaz, inni w tym samym czasie kręcili swoje filmy bez żadnych przeszkód, bo strażników było - o ile pamiętam - tylko dwóch, a chętnych do nakręcenia filmu z grobu słynnego rockmana - o wiele więcej... 
Słowem: "siła złego na jednego".
Słyszałem, że obecnie nie ma tam już zakazu kręcenia filmów wideo - najwidoczniej po pewnym czasie decydenci zrozumieli, że taki zakaz i tak w efekcie nic nie da.

Teraz inny przykład - swego czasu czytałem wspomnienia znanego polskiego fotoreportera z jego pobytu w Chinach. Chińczykom wcale nie zależało na tym, aby robił zdjęcia jakie chce i gdzie chce, a ponieważ od początku zdawali sobie sprawę z jego profesji, więc już od pierwszego dnia pobytu został poinformowany, że na wykonanie jakichkolwiek zdjęć musi mieć oficjalną zgodę tamtejszych władz. 
Jak pisze, poradził sobie w ten sposób, że aparat nosił zawsze odkryty na piersi, a spust migawki uruchamiał za pomocą wężyka, którego koniec miał ukryty w kieszeniach spodni... z chińskiego zakazu nic sobie nie robił, bo dobrze wiedział, że te jego "pirackie" zdjęcia po powrocie do Europy staną się hitem... i tak właśnie było.

Jaki wynika z tego wniosek?
Możliwość filmowania wszystkiego przez wszystkich jest dziś powszechnym zjawiskiem naszych czasów.
I nie ma co z tym walczyć, ani się na to oburzać, bo w gruncie rzeczy jest to nieuchronne. 
Biorąc to wszystko pod uwagę, Krystian Zimerman wiele by zyskał w moich oczach, gdyby zamiast pochopnie przerywać koncert powiedział do owego niesfornego użytkownika smartfona coś w tym rodzaju:
- mam nadzieję, że po powrocie do domu i wysłuchaniu tego pańskiego nagrania usłyszy pan różnicę; 
jeśli tak, wtedy z pewnością pan  zrozumie, że pański wysiłek okazał się bezcelowy; 
jeśli nie - obawiam się, że w takim przypadku pański pobyt tutaj okazał się równie bezcelowy, co próba zarejestrowania mojego koncertu, a więc zamiast kupowania biletów na kolejne koncerty, radziłbym panu ograniczyć się do oglądania filmów zamieszczonych na YT z koncertów fortepianowych wykonanych za pomocą sprzętu tej klasy, jaki pan obecnie posiada...


45 komentarzy:

  1. Nie postawię trzech kropek, tez uważam ,że nie powinien przerywać koncertu. Zdecydowanie wole pójść do filharmonii na koncert albo posłuchać profesjonalnego nagrania. pozdrawiam serdeczności zostawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tych trzech kropkach napisałem tak "na rozgrzewkę", aby nieco rozluźnić ewentualnych komentujących ;)
      Myślę, że zdecydowana większość melomanów woli słuchać koncertów w filharmoniach lub z profesjonalnie nagranych płyt niż z YouTube. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. krakowianka5.06.2013, 22:47

    Masz rację Smurffie,ja też uważam,że nie powinien przerywac koncertu,b prawdziwy koneser będzie znał rożnice między nagraniami.Jak obserwuje się koncerty "gwiazd",ludzie bardzo często filmują ,każdy swojego fana chce miec uwiecznionego na swoim "gadżecie",jest to przecież oznaka ,że jest się fanem,może niekoniecznie koneserem,znawcą,ale FANEM,bo przyszło się na koncert nie z przypadku.
    Ot kaprysy GWIAZDY,nie on jeden ma dziwne pomysły,co jakiś czas media donoszą jakie fanaberie mają artyści przed koncertem,albo jakie wymagania co do koncertu...
    Nie cofniemy się ,to czasy smartfonów,kamer i netu.I o tym Zimerman jakby zapomniał...
    Pozdrawiam miło:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko jak wytłumaczyć artyście, że się go filmuje, bo jest się jego fanem? Tym bardziej, że jest to /jak to słusznie zauważono w dalszych komentarzach/, nielegalne.
      Ja też bym to zajście definiował jako kaprys gwiazdy, obawiam się zresztą, że w przyszłości Zimerman chyba będzie musiał przyzwyczaić się do filmowania za pomocą smartfonów, inaczej co rusz będzie jakiś swój koncert przerywał ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. foch rozkapryszonej primadonny... artyści tak już mają co poniektórzy...
    rzecz jasna nie zgadzam się z jego tezą na temat "YT vs. muzyka"... to prawda, że wiele nagrań jest fatalnej jakości, ale rozumując jak Zimmerman można uznać, że każde rejestrowanie muzyki "niszczy" ją... a przecież to bzdura... z głodu by chłopina umarł, gdyby nie media i możliwość rejestracji, bo kto by o nim wiedział bez tego, przychodził na koncerty i płacił za bilet?...
    ...
    natomiast jeśli chodzi o samo YT, to nie ma róży bez ognia... niejedna afera z tego czasem może wyniknąć, np. "afera makulaturowa Nergala" /chwilowo dobrze zakończona, ale pewien fanatyk nie popuści i sprawa w Sądzie Apelacyjnym jest murowana/...
    każdy wynalazek ma swoje złe i dobre strony, więc YT również...
    pozdrawiać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. p.s. też pamiętam zakaz video z grobu Morrisona, byłem tam mniej więcej w tym samym czasie... "foto - oui, video - non"... kompletnie nie rozumiałem sensu takiego postawienia sprawy...
      ochroniarz był wtedy jeden, ale to było w południe, więc zwiedzających też niewielu, tylko ja i jakaś turystka skądśtam... mnie nie bolało, bo i tak miałem tylko aparat, ale ona była szczerze zdziwiona i zawiedziona...

      Usuń
    2. Kiedyś już pisałem o prawach autorskich w odniesieniu do YT - przyznaję, że ta sprawa nadal w moim mniemaniu jest mocno niejasna i chyba taką pozostanie /prawnicy potrafią niemal wszystko skutecznie zblokować w ten sposób, że tylko oni wiedzą, co jest legalne, a co nie - zresztą głównie po to to robią/.
      Co do grobu JM to o ile pamiętam, tłumaczyli to jakoś tak dziwacznie, że to w trosce o porządek wokół tego miejsca, aby grobu nie mogli okupować fani artysty... skoro sam zakaz był dziwaczny, to jego tłumaczenie też musiało być dziwaczne...
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  4. Ciekawe są, Smurffie, Twoje dywwagacje i nawet przyznał bym Ci rację, gdyby nie pewna ustawa. Od bodaj 1996 r. weszła w życie Ustawa o ochronie praw autorskich i pokrewnych, która chroni wizerunek artysty oraz jego twórczość. Publiczna obecność w mediach czy na jakimkolwiek zarejestrowanym publicznym koncercie daje artyscie prawo do repertycji (tantiem) wykonawczych. Zajmuje się tym dział repartycjioZwiązku Artystów Scen Polskich - ZASP. Natomiast publikacja jakich kolwiek nagrań (audio/video) daje prawo do następnych repartycji tm. razem autorskich, o ile publikacje te są dziełem artysty. A tym zajmuje się nielubiane i przeklinane, choćby przez knajpiarzy, Stowarzyszenie Twórców "ZAiKS".
    Dura lex, sed lex! Osobiście nie mam nic przeciwko umieszczaniu mych kawałków na Youtubie, ale jak widzisz nie jest to do końca legalne. Sprawa wymaga ścisłego i precyzyjnego prawnego uregulowania, dla dobra obu stron! I to od zaraz!
    ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z grubsza słyszałem o tych przepisach Klaterze, ale w odniesieniu do szczegółów są one dla mnie mocno pogmatwane, o czym już kiedyś pisałem na tym blogu:
      http://smurffwsieci.blogspot.com/2011/03/w-te-albo-we-wte-ale-dla-wszystkich-tak.html
      Jak już wcześniej napisałem Kanalii, prawnicy tak to pogmatwali, że jak dla mnie "biez pół litry etawo nie razbiriosz".
      Kłaniam się :)

      Usuń
  5. Przerwanie koncertu z takiego powodu jest wyraźną oznaką braku szacunku dla ludzi, którzy kupili bilety (nie tanie) i przybyli na koncert. Jeśli już tak bardzo przeszkadzało mu nagrywanie, to gościa powinna wyprowadzić ochrona i dopilnować skasowania materiału. Rację ma Art Klater w sprawie tantiem autorskich i Zimermman miał pełne prawo do ustalenia zakazu rejestracji koncertu, natomiast sposób w jaki się zachował był mocno przesadzony. Nie chcę być wredna, ale przypomniał odpowiedzialność zbiorową stosowaną przez nazistów... Co do you tube, to ja sama, dzięki wysłuchaniu tam jakiegoś nieznanego wykonawcy decydowałam się na kupno płyt. W ten sposób odkrywałyśmy z Pszczółką całą "japońszczyznę' i jak wiesz, na płytach się nie kończyło, bo potem jeździłyśmy na drugi koniec Polski na koncerty. Jeśli by więc dzięki you tube ktoś odkrył muzykę poważną, to może i Zimmerman miałby więcej fanów... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rozsądna wypowiedź.

      Usuń
    2. Też mi się wydaje, że KZ mocno przesadził ze swoją reakcją, a tak swoją drogą to gdzie była ochrona podczas tego koncertu, która natychmiast powinna zareagować na wezwanie pianisty i wyprowadzić niesfornego "operatora" z sali koncertowej?
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. na temat nagrywania bez zgody nagrywającego, już kiedyś się wypowiadałam i uważam to za szczyt bezczelności i chamstwa, do tego narusza każdą prywatność nie tylko artysty, a jeżeli robię imprezę dla 50 osób to wcale nie znaczy, że zgadzam się na udział całego przypadkowego świata, Ty pewnie też nie pozwalasz na kopiowanie i powielanie postów/ zdjęć/ bez zgody autora, to czy nie jest to to samo?...a niby co miał zrobić, zgodzić się na to, na co się nie zgadza? a po drugie jak się wkurzył, to może nie mógł skupić się na graniu...ja bym z takimi gośćmi nie dyskutowała tylko zmieniła miejsce siedzenia i poprosiła tego Pana nagrywającego o kontynuowanie koncertu np. poprzez odtwarzanie...moim zdaniem to nie chodzi ani o jakość nagrań ani o powielanie na YouTube tylko o zwykły, prosty, szacunek, ale czy to nie jest już tylko wyraz w Wikipedi? pomimo tego, że świat pędzi jak obłąkany w rejestrowanie, kopiowanie i przetwarzanie, wszystkiego co popadnie, to jednak nie znaczy, że trzeba płynąć z prądem Pa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą pogwałconą prywatnością to zdecydowanie przesadziłaś.

      Usuń
    2. jasne, "gwałt" jest teraz normą istnienia człowieka a roszczenia w modzie...tylko czy ja czasem nie gwałcę swojej prywatności pisząc bloga? może, to jest dobry moment na odpowiedź...

      Usuń
    3. Po pierwsze, czym innym jest rejestracja publicznego występu, a zupełnie czym innym rejestracja artysty np. podczas prywatnej kolacji w lokalu - w tym pierwszym przypadku trudno jest mówić o pogwałconej prywatności, bo przecież występ był publiczny.
      Po drugie, nie wierzę, że żaden koncert KZ nigdy nie był rejestrowany /za jego zgodą/ - na pewno było tak wielokrotnie, tylko wtedy miał z tego kasę - czyli jak zwykle poszło o pieniądze, a nie żadne "pogwałcenie prywatności".
      Po trzecie, co robiła w tym czasie ochrona i dlaczego nie zgarnęła niesfornego smartfonowca skoro artysta wcześniej zwrócił mu uwagę? Czy w ramach protestu trzeba było posunąć się do przerwania koncertu? Przypomina mi to strzelanie z armaty do komara...
      Pa :)

      Usuń
    4. punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...chodzi o poszanowanie cudzego NIE, pamiętaj że od tego słowa zaczynają mowę dzieci...Nie jest Nie, i nie ma kompromisów / NIE jest zawsze ostatecznością jak kropka nad i, po Nie nigdy się nie dyskutuje bo inaczej to jest gwałt/ a ja lubię ludzi konsekwentnych i nie chodzi tylko o ten koncert ale postawę każdego człowieka...zresztą sam zmieniłeś lokalizację bloga bo nie szanowano Twojego Nie, to nie wiem o czym dyskutujemy...pa, pa...:)

      Usuń
    5. Nie wiem jak Twoje NIE, ale moje NIE gwałcone jest ileś tam razy dziennie... i nic się nie dzieje, zdążyłem się do tego przyzwyczaić i w pewnym sensie przejść nad tym do porządku dziennego.
      A ponieważ w gruncie rzeczy mam Cię za buntowniczkę /nie wiem czy słusznie, ale taki "swój portret" wymalowałaś sobie w moich oczach/, więc podejrzewam, że Twoje NIE łamane jest jeszcze częściej niż moje... może o tym dyskutujemy, pa :)

      Usuń
    6. dokładnie tak, tylko ja nie dobijam dinozaurów, a raczej otaczam je ochroną...i nauczyłam się mówić :P:)

      Usuń
    7. Podobno dinozaury da się sklonować, więc jest jeszcze jakaś szansa ;)

      Usuń
  7. krakowianka6.06.2013, 23:33

    Ja myślę tak już poza nawiasem,bo poczytałam komentarze,Klater fachowo na pewno podszedł,ale...czasem ludzie uczestniczący w koncercie,chcą miec po prostu sfilmowaną,nagraną pamiątkę,bo już takiego koncertu nie będzie...nie każdego tez stac na następny.
    Można tez było jaKoś poinformowac ,że jest zakaz filmowania?organozatorzy koncertu nawalili?
    Nie wiem,ale kultury w samym zachowaniu Zimermana zabrakło,bo nic aż takiego się nie wydarzyło,by resztę słuchających tak potraktowac...samo zachowanie razi,niestety...pomijając przepisy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odpowiedzi na komentarz Klatera zapodałem link do jednego z moich starych postów, gdzie poddaję w wątpliwość całą logikę stosowaną w prawie autorskim - dla mnie po prostu całe to prawo nie trzyma się kupy.
      Dla przykładu rozważmy chociażby tę omawianą sytuację - kto na tym straci, że KZ będzie nagrywany smartfonem? Bo wg mnie nikt na tym nie straci, a gość który dokonywał nagrania najprawdopodobniej /jak piszesz w swoim komentarzu/ chciał mieć jakąś pamiątkę z tego koncertu, bo nie sądzę, aby to robił w celach komercyjnych, a więc po to, by później sprzedać komuś to nagranie.

      Usuń
  8. Z racji moich zainteresowań i ukochania muzyki klasycznej często bywam w Filharmonii ,Operze. Przed każdym koncertem informuja by nie korzystać z urządzeń elektronicznych między innymi dlatego, rozprasza to artystów. Koncerty K. Zimmermanna są elitarne, wstęp na nie drogi , w Polsce występuje rzadko więc fakt umieszczania ich na YOU TUBE jest dobrą reklama dla nich i jednocześnie przybliżeniem działalności artysty.Inna rzecz , że mogą być traktowane jako naruszenie dóbr osobistych. Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomijając aspekt prawny, nie wydaje mi się, aby KZ poniósł jakieś straty przez fakt nagrywania jego koncertu smartfonem, a skoro tak, to po co ta burza w szklance wody?
      Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Jego reakcja była nieco przesadzona, bo z powodu jednego 'śmiałka' ucierpiało całe audytorium. Chyba, że tenże śmiałek siedział w pierwszym rzędzie, to- faktycznie- mógł rozpraszać artystę, który chyba powinien być skupiony na instrumencie a nie na widowni.. Tak sobie dywaguję ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej by było w tym momencie, gdy artysta zwrócił mu po raz pierwszy uwagę, żeby tego nie robił, aby wówczas wkroczyła ochrona i skłoniła niesfornego smartfonowca do zaprzestania kręcenia filmu, wówczas uniknięto by skandalu.

      Usuń
  10. Uważam , że to brak szacunku ze strony widza , skoro ktoś sobie nie życzy aby go filmowano powinno się do.tego dostosować . My Polacy jesteśmy takim narodem ktòry za nic ma prawo ... osobiscie wiem co to znaczy.....zostałam wbrew swojej woli sfotografowana ... i doskonale wiem jakie to wzbudza uczucia .Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle, że koncert był w Niemczech... co oczywiście nie oznacza, że owym niesfornym "operatorem" był Niemiec... mógł to być przedstawiciel dowolnej nacji, niewykluczone też, że był to nasz rodak...
      Być sfotografowanym wbrew woli to nie jest miłe uczucie, ale wiele też zależy od okoliczności w jakich to nastąpi... w tym przypadku był to koncert, a więc występ publiczny. Pozdrawiam :)

      Usuń
  11. Wyjątkowo niemiły meloman, jeśli taki miłośnik, powinien sobie kupić płytę. Wyjątkowym brakiem kultury uznaję nagrywanie czegokolwiek na cokolwiek , bez zgody wykonawcy. Popieram protest, ale uważam,że to pan nagrywający powinien przerwać słuchanie i być wyprowadzony z sali. Jaśmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale jooo... nagle się zrobiła dyskusja prawna... okay, skoro od tej strony gadamy, to:
      skoro był zakaz /jawnego/ rejestrowania koncertu /o czym RZECZ JASNA widzowie powinni być jasno poinformowani/, to powinna się tym widzem zająć ochrona... jeśli się nie zajęła, to powinny być wyciągnięte konsekwencje służbowe w stosunku do niej... natomiast Zimmerman dopuścił się oszustwa, łamiąc warunki umowy, bo jego rzeczą było grać, a nie pilnować przestrzegania prawa na sali... widzowie mają słuszne prawo rościć zwrot pieniędzy za bilety od organizatora, zaś organizator zwrot kosztów od Zimmermana...
      PKanalia locutus, causa finita...

      Usuń
    2. */ ups... ten mój komentarz powinien być na dole, w głównym "pniu" drzewka, ale chyba wszyscy widzą, o co chodzi...

      Usuń
    3. Zgadza się, ochroniarze powinni z miejsca zająć się niesfornym smartfonowcem i byłoby po sprawie.
      Ale dlaczego pozostała część publiki miała cierpieć za niestosowne zachowanie jednego widza? Dlatego KZ nie powinien w ten sposób reagować, bo inaczej faktycznie ktoś może za takie zachowanie rościć sobie prawo do zwrotu części honorarium za występ.

      Usuń
    4. tak naprawdę, to przypuszczam, że nikt nie rościł... to wcale nie chodzi o to, że "artyście wolno więcej"... po prostu każdy przyszedł na koncert, by "coś" przeżyć... i przeżył, choć niekoniecznie to, co oczekiwał, ale miał o czym opowiadać...
      "Bunkrów nie ma. Ale też jest zajebiście"...
      /niejaki Laska w filmie "Chłopaki nie płaczą"/...
      :D...

      Usuń
    5. Przedstawienie faktycznie było niecodzienne, chociaż nie takie, jakie ludzie sobie wcześniej wyobrażali ;)

      Usuń
  12. Może i jakość nagrania smartfonem jest fatalna, lecz ciągle to piękna muzyka. Czasami je się truskawki z bitą śmietaną, czasami - truskawki z piaskiem. ;) Kupuję oryginalne płyty (piracę jedynie ebooki i audiobooki), lecz uwielbiam Youtube.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca się z Tobą zgadzam. Pewnych rzeczy jednak się nie robi, pomijając osoby niezrównoważone psychicznie. Np. nie wozi się obornika w samochodach osobowych, nie sika w kościele, itp.
      Co prawda słuchanie takiej muzyki z nagrania smartfonem to nie jest aż taki przekręt, ale jak dla mnie zdrowy objaw to raczej nie jest.

      Usuń
    2. Oczywiście, że najlepiej jest słuchać na dobrym sprzęcie. Ale nie zawsze takowy jest pod ręką.

      Usuń
    3. żeś Smurff'ie teraz przegiął z tym porównaniem... równie dobrze można by powiedzieć, że nie czyści się paznokci pilniczkiem do szlifowania diamentów... tu jednak przyznam, że wolę posłuchać muzy na gównianym sprzęcie, niż wcale nie słuchać /no, chyba że aż tak trzeszczy, że gówno słychać/... ale można na upartego uznać, że sam zapis "mp3" to już profanacja... dodajmy do tego, że samo perfekcyjne nagranie i perfekcyjny sprzęt to mało... co mi po wypasionym sprzęcie, skoro działa w pomieszczeniu typu /przykładowo/ M-ileś w gierkowskim bloku?...
      kiedyś kościoły budowano "pod akustykę", ale obecne są do dupy... swojego czasu byłem na koncercie chóru w kościele w stylu "modern"... sikanie to nie było jeszcze, ale słuchać nie dało się...

      Usuń
    4. Masz rację, przegiąłem, ale to dlatego, bo nie wyobrażam sobie wielbiciela koncertów fortepianowych, który by słuchał na YT nagrania dokonanego smartfonem - moja wyobraźnia po prostu tego nie ogarnia ;)

      Usuń
  13. Zimerman jest gwiazdą i ma prawo do kaprysów. Ja gdybym był na tym koncercie, byłbym zachwycony wyjątkowością tego zdarzenia. Ile można na ten temat opowiadać znajomym, zamiast prostej relacji - byłem na koncercie muzyki klasycznej i słuchałem jakiegoś tam jak zwykle rzępolenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, gdyby nie to zdarzenie, z pewnością nie byłoby tego posta, a więc całe to zdarzenie w jakimś sensie było wyjątkowe ;)

      Usuń
  14. Maestro zaświrował - takie prawo Maestra :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P