W tym roku mija 70 lat od zbrodni wołyńskiej - czyli wielu mordów dokonanych na ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów na terenie południowo - wschodnich rubieży byłej II Rzeczypospolitej, przede wszystkim na Wołyniu. Wołyńska zbrodnia miała charakter masowy i dziś kwalifikowana jest jako pewien rodzaj czystki etnicznej. W 1943 roku ukraińscy nacjonaliści mordowali na Wołyniu z premedytacją wszystkich Polaków, nie robiąc przy tym żadnych wyjątków dla kobiet, dzieci i starców. W dodatku ten zaplanowany bestialski mord polskiej ludności często miał charakter zadawania żywym jeszcze ofiarom niebywale okrutnych tortur. Ukraińscy nacjonaliści wręcz prześcigali się stosowaniu coraz bardziej wyrafinowanych bestialstw, starając się w maksymalny sposób dręczyć swoje ofiary jeszcze zanim wyzionęły ducha.
Pod tym linkiem opisano większość tortur, jakie były zadawane dręczonym Polakom. Często nacjonalistom pomagała miejscowa ludność ukraińska, która razem ze swoimi polskimi ofiarami /którzy byli wcześniej ich sąsiadami/ zamieszkiwała tamte tereny. Ukraińska antypolska fobia osiągnęła wówczas niewyobrażalne wręcz rozmiary - do tego stopnia, że w mieszanych rodzinach polsko - ukraińskich, synowie uznający się za Ukraińców niejednokrotnie występowali przeciwko swoim matkom - Polkom, podobnie jak ukraińscy mężowie przeciwko własnym żonom. Antypolska histeria największy plon zebrała latem 1943 r. Ocenia się, że tylko w tym czasie z zimną krwią zamordowano w okrutny sposób blisko 50 tys. Polaków.
Bestialsko zamordowani Polacy do dziś stanowią przemilczaną kartę naszej historii.
Po wojnie komunistyczne władze starały się nie nagłaśniać tego tematu z uwagi na fakt, że teren Ukrainy został przyłączony do byłego ZSRR, a polscy komuniści za wszelką cenę starali się nie zadrażniać relacji ze swoim "Wielkim Bratem", który przecież był de facto ich protegowanym.
Z kolei po odzyskaniu suwerenności w 1989 roku polskim władzom bardzo zależało i nadal zależy na dobrosąsiedzkich stosunkach z Ukrainą, przede wszystkim z uwagi na chęć przyłączenia tego kraju do struktur Unii Europejskiej i NATO. Ukraina stałaby się wówczas najdalej na wschód wysuniętym krajem Unii i Paktu Północnoatlantyckiego, co byłoby z korzyścią dla Polski. Jednak w ten sposób polskie ofiary ukraińskich czystek etnicznych sprzed 70 lat zostały niejako złożone w ofierze ukraińskich aspiracji do struktur UE i NATO.
Niemniej od kilku lat nt. ukraińskiej zbrodni na Wołyniu mówi się coraz głośniej i z pewnością ten mord w środowisku polskich patriotów nie pójdzie w zapomnienie.
Myślę, że powinniśmy zachować w pamięci polskie ofiary zakatowane w okrutny sposób przez ukraińskich oprawców, to absolutne minimum jakie z naszej strony tym ludziom się należy.
CZEŚĆ ICH PAMIĘCI...
Warto przeczytać, by wiedzieć czym jest wojna. W latach 60-tych byłem w Bieszczadach. Jedna z pań, Ukrainka opowiadała czasami co się tam działo jeszcze po wojnie. Do dziś pamiętam historię rodziny Ukraińskiej, którą znaleziono przybitą za języki i ręce do stołu. Zrobili to ich rodacy za to, że mieszkali z Polakami.
OdpowiedzUsuńTeż gdzieś czytałem o odwetach Ukraińców dokonywanych na swoich pobratymcach, którzy albo odmawiali udziału w tych jatkach, albo wręcz wstawiali się za torturowanymi i mordowanymi Polakami... w efekcie częstokroć spotykał ich podobny los, co tych nieszczęsnych Polaków... co tylko dowodzi jak bardzo zaślepieni byli ci oprawcy i jak silna była w nich nienawiść.
UsuńNie jestem pewny czy to tylko nienawiść. Sienkiewicz w "Ogniem i mieczem" opisuje Sicz i wyczyny jej mieszkańców po wygranej bitwie gdzie zachowania zwycięzców nie odbiegały od tych, które tutaj stosowano na ich wrogach. Tu chyba bardziej chodzi o mentalność, taki sposób traktowania przeciwnika, kimkolwiek by był.
UsuńMoja babcia kiedyś mówiła, że okupant Niemiec to był porządek, (owszem były represje, łapanki, ale kara miała swoje uzasadnienie w wydawanych przepisach) było biednie ale każdy dostawał swoje przydziały. Rosjanie, szczególnie te pierwsze oddziały to była dzicz.
To trochę przerażające, że nie trzeba nienawidzić, aby posunąć się do takich metod. Nienawiść w takim przypadku przynajmniej by coś wyjaśniała, byłaby jakąś przyczyną; ale jeśli robili takie rzeczy bez nienawiści "w imię wielowiekowej tradycji" jak sugerujesz, tym gorzej to o nich świadczy.
UsuńCo do Niemców, oni zawsze stawiali ordnung na pierwszym miejscu, w odróżnieniu od Rosjan i Ukraińców, którzy zazwyczaj szli na żywioł nie kierując się żadnymi zasadami, ani przepisami.
Powinny następne pokolenia wiedzieć ,że tak było, nie wolno zapominać historii. Z pokolenia na pokolenie powinno się przekazywać.Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPowinni o tym uczyć młode pokolenia na lekcjach historii... ale czy uczą skoro lekcje historii mają być okrojone i przeznaczone głównie dla klas humanistycznych?
UsuńMnie też akurat tego na historii nie uczyli, ale wtedy decydowały o tym inne względy...
moja Ciocia wspominała,że Niemców się nie bali, bo oni tylko zabijali, za to klątwa ludobójców im zastała przypisana a tak naprawdę zwierzęce mordy wykonywali "przyjaciele" i nie mają żadnego sądu, nikt ich nie szuka i nie oskarża...to był trudny czas i ciągle milczący!
OdpowiedzUsuńW czasach komuny "nielzja" było o tym mówić, skoro tych zwierzęcych mordów na naszych rodakach dokonywali de facto "nasi przyjaciele zza wschodniej granicy".
Usuńdzisiaj tez się nie mówi co robią przyjaciele...w tym jest problem, nie ma dawnych czasów bo one ciągle trwają jak przymierze dośmiertne albo interes, który przymyka oczy...niestety jeżeli coś jest złe, to jest złe, bez względu na to, czy jest to przyjaciel czy wróg i podlega tym samym karom, nie ma milczenia dla jednych i linczowania innych za to samo...to nie jest uczciwa walka, dlatego jest jak jest, dobro kotłuje się ze złem a my ciągle przegrywamy, bo jak może być inaczej...Pa:)
UsuńCo tutaj mówić o zbrodniach popełnionych przez inne nacje, skoro my naszego własnego ludobójstwa nie potrafimy należycie osądzić; w efekcie nikt personalnie nie odpowiada przed sądem za sfingowane procesy sądowe wobec dowódców z AK w latach 40-tych i 50-tych, podobnie jest z masakrą robotników w Poznaniu w 56 r. oraz na Wybrzeżu w 70 r. Skoro de facto przeszliśmy nad tymi zbrodniami do porządku dziennego, to zbrodnie popełnione w latach II WŚ tym bardziej są dla nas poza jakimkolwiek zasięgiem sprawiedliwości /rozumianej jako wymierzenie kary dla sprawców tych zbrodni/. I w jednym, i w drugim przypadku pozostaje nam w zasadzie tylko jedno: moralne napiętnowanie i potępienie sprawców tych zbrodni, a to jednak trochę za mało, aby można mówić o choćby elementarnych zasadach sprawiedliwości społecznej. Pa :)
Usuńniewyobrażalne męczeństwo ludności polskiej...nie można zapomnieć...CZEŚĆ ICH PAMIĘCI...
OdpowiedzUsuńprzez ile lat podręczniki do historii okłamywały,kierujac sie tylko zbrodniami Niemców,z opowiadań starszych ludzi słyszało sie prawdziwe,mrożące krew w żyłach historie...PRAWDZIWE o bandach ukraińskich,sto razy okrutniejszych...ja też słyszałam od babci...NIE MOŻNA ZAPOMIEĆ
W głowie mi się nie mieści, że człowiek może się dopuścić aż takich okrucieństw wobec drugiego człowieka... jakim trzeba być człowiekiem, aby nie poczuć nawet cienia empatii, czy współczucia i z zimną krwią zadawać takie straszne męki innym ludziom? Jak bardzo trzeba nienawidzić, aby się całkowicie zatracić w popełnianych zbrodniach i jednocześnie zatracić swoje człowieczeństwo?
UsuńJa juz nie wiem, co o tym niezapominaniu sadzic. Bo jezeli jest to tylko niezapominanie ale... no wlasnie wez se czlowieku teraz przetlumacz, ze pamietam, ale nie mam pretensji, nie chce zemsty, nie budzi to we mnie szokujacych uczuc do narodu ktory sie zbrodni dopuscil- to wtedy mozna powiedziec, ze niezapominajmy. Takie rzeczy jednak budza emocje, czasami szalone emocje i to niezapominanie nie jest pozbawione wcale owych emocji, kotore moga powodowac, ze chce sie ich "upustu", odwetu... tego typu dyskusje powoduja zacietrzewienia po obu stronach.
OdpowiedzUsuńPo zatym zapomienie dla tzw. swietego spokoju, jak to za czasow komuny bylo tez nie niesie ze soba nic dobrego.
Chyba najlepsze to jest przebaczenie, bo wtedy przynosimy ulge samym sobie i o tego typu sprawach mozna rozmawiac "spokojnie", a jeszcze lepiej, kiedy ma sie przed soba otwartego na to rozmowce. No i oczywiscie, kiedy dwie strony znaja dobrze swoje grzeszki, grzechy histori, grzechy narodu przeciwko narodowi.
Bo kiedy my wyjedziemy z pamiecia zbrodni wolynsklich, to oni z niesprawiedliwym zyciem z Lachami , ktore doprowadzilo do powstania Chmielnickiego. kiedy komus dobrze pod czyims panowaniem to nie ma powstan, buntow... czyli z tego wniosek, ze nie bylo im zbyt dobrze z nami.
I dyskusja moze sie zagescic i wcale do niczego dobrego nie doprowadzic.
Aby wybaczyć, potrzebna jest skrucha, wyrażenie żalu za popełnione winy i prośba o wybaczenie, jeśli tego brakuje, trudno mówić o wybaczeniu... tymczasem oprawcy z Katynia, Miednoje, Charkowa i Wołynia nigdy publicznie nie wyrazili ani skruchy, ani żalu za popełnione zbrodnie, ani tym bardziej nie prosili o wybaczenie...
UsuńSłowem, do tej pory zachowują się jak kaci, którzy myślą, że działali w imię prawa i tym samym zrobili dobrą robotę... pytam się, jak można wybaczyć takim ludziom, tym bardziej jeżeli na Ukrainie wciąż stawiają pomniki Banderze, a o Banderowcach mówi się ciepło i z uznaniem, jak o "prawdziwych ukraińskich patriotach"?
tak, niewatpliwie, ale oni tez powiedza , ze ich nikt nie przeprosil za zle ich traktowanie, nieszanowanie ich praw...za czasow kiedys tam. Ze nie ma reakcji bez akcji, ze ktos to zapoczatkowal. ktos pierwszy zaczal. Dlatego tez i my musimy jakas skruche okazac. natomiast slyszalam jak ktops z Ukrainy mowil o Chmielnickim. Dla Polakow to zdrajca Rzeczypospolitej a dla nich bohater narodowy walczacy o wolnosc ich ludu:)) Dlatego nie rozbierzesz tego. przebaczenie ma nam pomoc...
UsuńWiesz z banderowcami ( mozna mowic i wyliczac kto byl bardziej okrutny...) to taka sama sprawa dla Ukraincow z naszej strony, jak dla nas sprawa z pania Steinbach, ktora zwraca uwage na cierpienia ich narodu poprzez wysiedlenia. my sie zas oburzamy, ze przeciez wysiedlenia to byla konsekwencja ich wojny. Doprowadzili sami do tego..i tak samo chyna mysla o nas Ukraincy. Czyli w ich oczach, byc moze, bo pewna nie jestem, ponieslismy tylko i wylacznie konsekwencje naszego postepowania wobec nich kiedys tam w historii:))
Starobiblijna metoda, "oko za oko, zab za zab", ktora do niczego dobrego nie prowadzi.
UsuńWlasnie ogladam TVP POlonia. Mowia o zbrodni wolynskiej. o tym, ze na obchodach nie bedzie prezydenta Ukrainy, pomimo tego, ze prezydent Polski zawita. Ale przy przypomieniu sytuacji , jak to bylo mowiono w TV, ze Polacy swoj odwet za wolyn mieli i zginelo wtedy 12 tys Ukraincow...
Usuńhttp://lemko.org/rzeczpospolita/rzeczpospolita2.htm
UsuńHistoria relacji polsko-ukraińskich na Wołyniu jest skomplikowana i nie zaczyna się bynajmniej w XVII w. od Powstania Chmielnickiego. Trzeba by w tym wypadku gruntownie przewałkować historię jeszcze parę stuleci wstecz, aby w gruncie rzeczy dojść do wniosku, że zarówno Polacy, jak i obecni Ukraińcy stanowili na tych ziemiach ludność napływową. Rzekome gwałty i bezprawie dokonywane przez "lachów" na ludności ukraińskiej już w XVII w. też były efektem złowrogiej postawy miejscowej ludności; nie darmo Sienkiewicz pisze o "dzikich polach", co by świadczyło, że nie było na tych ziemiach ani żadnego prawa, ani też żadnej sprawiedliwości. Toteż mówienie w tym wypadku o "rachunkach krzywd" poniesionych przez stronę ukraińską w XVII w. i w latach wcześniejszych uważam za nieuprawnione.
UsuńA teraz przejdźmy już do 1943 r. - przeczytałem dość uważnie artykuł zawarty w podrzuconym przez Ciebie linku, który zasadniczo odnosi się do walk polsko-ukraińskich w obecnych polskich granicach. Niemniej na początku artykułu autor odnosi się do konfliktu na Wołyniu, gdzie pisze następująco:
"(...)Dlatego, jak pisze Motyka: "Nie wiadomo zatem, czy w wypadku pozostania Polaków na miejscu zamierzano zabijać wszystkich, czy też ČtylkoÇ mężczyzn. Faktem jest, że przeważnie zabijano wszystkie pozostałe osoby, ale czy przywódcy OUN-UPA zamierzyli to, czy też sytuacja wymknęła się im spod kontroli?". Być może, jak pisze autor, na Wołyniu podjęto decyzję o likwidacji wszystkich Polaków. I to bez ostrzeżenia. Odpowiedzią polską była samoobrona i odwet. W wyniku depolonizacji i wywołanych przez nią walk na Kresach zginęło do 100 tys. Polaków, a kilkaset tysięcy wyjechało na Zachód w obawie o swoje życie. Działania OUN-UPA zakończyły się więc w poważnej mierze sukcesem. Także dlatego, że pamięć o terrorze ukraińskim oraz doznane cierpienia nie mogły nie wpłynąć na decyzje zamieszkujących Kresy Polaków o repatriacji.
Straty ukraińskie na Kresach były około pięciokrotnie mniejsze niż polskie i wyniosły 15-20 tys. zabitych.(...)".
Skoro więc linkujesz ww. artykuł, to chyba bez trudu zauważyłaś, że:
1. Na wołyniu podjęto decyzję o likwidacji wszystkich Polaków;
2. Realizacja tej decyzji nastąpiła bez ostrzeżenia;
3. Odwet ze strony Polski był odpowiedzią na realizację tej decyzji;
4. Straty polskie wynosiły około 100 tys., straty ukraińskie 15-20 tys., czyli około 15-20 % strat polskich.
Wynika z tego jasny wniosek, że to nie Polacy zaczęli tę krwawą jatkę w 1943 r., to Ukraińcy to zaczęli i nie byli do tego sprowokowani przez polską stronę.
Za chwile musze do pracy, a odpowiedz wymaga czasu. Artykul jest osobno zalinkowany, nie jest w poprzedzajacym go komentarzu. W poprzedzajacym komentarzu mowa byla o TV i tze tam padlo, ze my rowniez swoja mala zemste mielismy, czy tez cos takiego, wiec szukalam o czym oni prawili. Calkiem ozliwe , ze sie nie doszukalam.
Usuńja nie wiem Smurff jak to jest. Nie zylam w tamtych czasach i wszystko na czym mozna sie oprzec to wiedza ksiazkowa. natomiast w ksiazkach nie pisze sie dokladnie jak to kuku sobie robiono, jak to sobie dogadywano i jak to w zyciu codziennym sie realizowalo. Kto byl pierwszy na danych terenach, jezeli potrafisz to ustal. Ja zaczelam od Chmielnickiego. Co by Ci kozacy nie robili i tak wychodzilo im poddanstwo wobec wladzy polskiej, czy to tej wyzzszej, czy tej ciut nizszej. tylko bycie pod wladza nizsza typu starosta znaczylo dla kozakow bycie na prawach chlopow. A tego wlasnie nie chcielii zaczeli walczyc o swoje. Krwawe to bylo...czasy tez nie byly kwaitkami uslane. Rzezie odchodzily w tamtych czasach wszedzie...toz rycerze sredniowieczni tez krwi saracenow nie szczedzili,a rzneli jak popadlo...ale nie o tym.
UsuńZastanawia mnie cos jeszcze, to ze my chyba z tymi ludami wschodnimi ( na wschod od nas) mielismy na pienku ze wszystkimi- chcielismy rzadzic, kaganek swiatla i oswiaty w "dzicz" , ktora sie za dzicz nie uwarzala, wniesc. Wprowadzalismy chrzscijanstwo na Litwie, bezkrwawo tego raczej nie robilismy. takie czasy byly , ze sie mieczem ludzi do chrztow przymuszalo. W kazdym badz razie jest cos takiego pomiedzy nami a Litwinami, co nie do konca mowi mi, ze oni nas lubia. Tak sie za czasow komuny o tej przyjazni w bloku panstw socjalistycznych nawijalo. ze czlowiek lekcewazyl byc moze pewne oznaki. Moj ojciec to czlowiek wychowany na wielenszczyznie. Wielu z jego krewnych tam zostalo. odwiedzali sie. raz kiedys zastanowila mnie taka historyjka opowiadana przez jednego z owych kuzynow, ze ( teraz zabij mnie, ale nie wiem jaki to czas byl, miedzywojenny, czy tuz po wojnie) poszedl jego ojciec do sklepu po chleb, a tam sasiad za lada, mowi do niego, ze mu chleb sprzeda, ale musi po litewsku o chleb poprosic. No i nie dostal owego chlebka- mysle, ze to nie poblem jezyka uniemozliwil zakup, bo z tego co wiem i sylszalam, oraz swiadkiem bylam, oni tam porozumiewaja sie w trzech jezykach pomimo tego, ze obecnie litewski jest jezykiem urzedowym. Za ow incydenta ojciec owego kuzyna ( gleboko zraniony) nie pozwolil na zoperowanie sie litewskiemu lekarzowi. Glupie konflikty....faktem jest jednak, ze jezeli czlowieka lubia ( tak przypuszczam, ze skoro sie kogos lubi) to cyrkow z wymuszaniem zdan podczas zakupow sie nie czyni, poza tym klient nasz pan....oj musielismy tam im za skore zalezc. :))
O wielu rzeczach dowiadujemy się tylko z przekazów historycznych, nie przeszkadza nam to jednak wyrobić sobie własną opinię o danych czasach, na zasadzie kto był agresorem, a kto się tylko bronił, kto był ciemiężony, a kto był ciemiężcą.
UsuńNt. mordu na Wołyniu prawie wszystkie środowiska w Polsce mówią o tym mniej więcej jednym głosem /bo frazeologię typu: czy to było ludobójstwo, czy też nosiło znamiona ludobójstwa, możemy sobie spokojnie podarować/, co więcej również niektóre środowiska na Ukrainie zgadzają się z polskim stanowiskiem w tej sprawie:
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/apel-ukrainskich-deputowanych-do-marszalek-kopacz-,1,5556576,wiadomosc.html
Oczywiście pozostają jeszcze te środowiska na Ukrainie, które sprawę mordu wołyńskiego przedstawiają w innym świetle, ale u nas też niektórych środowisk się nie przekona w oczywistych sprawach, trzeba się z tym pogodzić.
Zgadzam się z Tobą, że odziedziczyliśmy w spadku po II RP trudne relacje z narodami położonymi po wschodniej stronie naszej granicy i sami też nie jesteśmy bez winy - ale do takich bestialskich mordów jakie miały miejsce na Wołyniu i w tej skali jak tam, to nie dopuściliśmy się wobec żadnego narodu. Zapewne Litwini, Ukraińcy, czy też Białorusini /obecni, bo przed II WŚ nie było mowy o takim narodzie/ mają powody, aby za nami nie przepadać, ale czy to im daje mandat do takich mordów jak na Wołyniu w 43 r.? Myślę, że powinniśmy oceniać fakty historyczne i czyny trzeźwo, a więc odróżniać bestialski mord popełniony na 100 tys. naszych rodaków od polonofobii przejawianej przez jakiegoś Litwina, która polegała na odmowie sprzedaży chleba, bo życzenie jego sprzedaży nie było wypowiedziane po litewsku. Owszem, Litwini nie lubią Polaków i tego nie kryją, ale nikt na Litwie nie mordował Polaków tysiącami tylko dlatego, że byli Polakami.
Ja tylko wciąż nie jestem w stanie zrozumieć, skąd w ludziach jest tyle okrucieństwa.....
OdpowiedzUsuńTragiczne czasy wojny, które wyzwalają z ludzi i to co szlachetne, i to, co podłe. Trzeba pamiętać.
Też się czasem nad tym zastanawiam, skąd w ludziach tyle okrucieństwa... może to wpływ odległych zwierzęcych przodków?
UsuńPamięć powinna obejmować zarówno to, co było w tych czasach dobre /tak też bywało/, jak i to, co było złe; nic nie powinno ulec zatarciu, aby historia przekazana następnym pokoleniom nie była zafałszowana.
Nie można w nieskończoność rozpamiętywać tych zbrodni. Jestem za pojednaniem z Ukrainą, dla mnie wystarczy, że przeproszą za rzeź i zwrócą Polsce przynajmniej ziemie piastowskie - t.j. Ziemię Lwowską, Wołyń i Podole.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że strona ukraińska raczej nie zaakceptuje Twoich warunków, ale może to nie jest warunek konieczny, aby doszło do pojednania z Ukrainą.
UsuńNa tamtych terenach bez przerwy były jakieś konflikty. Ten należał do najtragiczniejszych. Pamiętać należy....
OdpowiedzUsuńTak, historia rozmaitych mordów, gwałtów i rozbojów jest tam wyjątkowo długa i pokręcona, co już wcześniej zaznaczyłem w mojej odpowiedzi dla Ani. Ale pamięć o tamtych tragicznych dniach jesteśmy winni zarówno ofiarom, jak i następnym pokoleniom.
Usuń"Rizaty Lachiw, komunystiw a Żydiw..."
OdpowiedzUsuńJak to, chyba genetyczne, zbydlęcenie, tę skrajną, zbrodniczą postać nacjonalizmu, skutecznie wyplenić?!
Ogmiem i mieczem?!
Pomarańczowym Agentem?!
Egzorcyzmami?!
(niepotrzebne skreslić)
ukłony
Lata mijają, a okrucieństwo w ludziach jak było, tak nadal jest... dlatego obawiam się, że mogą jeszcze nadejść równie krwawe czasy, jak te w 43 r. na Wołyniu.
UsuńObym się mylił, ale niestety wydarzenia w latach 90-tych XX wieku w byłej Jugosławii, jak np. ludobójstwo w Srebrenicy - dokładnie 18 lat temu potwierdzają, że ludzie wbrew postępowi i cywilizacji, wciąż potrafią być dzicy i okrutni...
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/18-rocznica-masakry-cywilow-w-srebrenicy,1,5559459,wiadomosc.html
Podpisuję się pod Blue.
OdpowiedzUsuńA utwór duszaszczypiatielnyj;-)
krysia
Lech Makowiecki ma w swoim repertuarze więcej takich duszaszczypiatielnych utworów. Pozdrawiam Krysiu :)
Usuń