Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 17 września 2013

Cena sławy, czyli trzy historie rzucone na żer ciekawskiej gawiedzi.

Nie tak dawno pisałem, że wszystko jest na sprzedaż.
Dziś wrócę do tego tematu opisując trzy różne związki damsko-męskie i medialny cyrk, jaki się zaczął na tym tle.

1. Przypadek Maćka Stuhra, czyli znany aktor kontra "ludzkie wszy".

W sumie dość banalny przypadek w obecnych czasach.
On sławny i bogaty, oboje młodzi, piękni i... zaszczuci przez media.
Wystarczy rzucić okiem na tytuły w "Pudelku", aby przyzwoitym ludziom zaczęło się zbierać na wymioty. Ciekaw jestem kto tym parszywcom wydał zgodę, aby się w tym wszystkim babrać? A jednak ciekawska gawiedź łyka te wszystkie "gorące niusy" jak świeże bułeczki. Dlatego ten temat jest wciąż rozdmuchiwany niczym balon. A dziennikarskie hieny, czyli "ludzkie wszy", jak ich opisał młody Stuhr w wywiadzie dla "Newsweeka", mają dzięki temu nieustający zbyt na swoje wypociny.
Przy okazji popularny aktor też się nieźle wygłupił wypłakując swoje żale prosto w ramiona tygodnika, którego wydawcą jest Rignier Axel Springer, czyli wydawca również znęcającego się nad nim "Faktu"... 
Dzięki temu cała ta sytuacja z udzielonym wywiadem przypomina mi psa, który goni za własnym ogonem.
I w ten oto banalny sposób mamy dość ciekawy przypadek tragifarsy z życia wziętej.

2. Przypadek Weroniki Rosati, czyli zemsta podstarzałego amanta.

W tym wypadku fabuła jest o wiele bardziej intrygująca. 
Ba! Zaryzykowałbym nawet teorię, że jest to historia wprost stworzona pod doskonały scenariusz filmowy. Kto wie, może nawet sam Żuławski taki film kiedyś wyreżyseruje, natomiast Weronika Rosati zagra samą siebie? W środowisku artystów nigdy nic nie wiadomo ;)
W rozpatrywanym przypadku oboje są sławni i bogaci, ona piękna i młoda, ale on stary. 
Przez jakiś czas byli razem, ale podstarzały amant wreszcie dostał od niej kosza i poszedł w odstawkę. 
Jego zemsta była bolesna i bardzo wyrafinowana: otóż niebawem napisał książkę, gdzie kobieta jest ewidentną antybohaterką, co się z miejsca daje wyczuć, ale on temu oficjalnie zaprzecza twierdząc, że cała książka jest fikcją literacką. 
Ciekawy przypadek, prawda? 
Jak można udowodnić, że kobieta z książki, to prawdziwa kobieta z krwi i kości, a nie postać fikcyjna, zrodzona w umyśle autora, co sugeruje też jego obrońca
W. Rosati nie ma złudzeń, oddaje sprawę do sądu, ten wydaje pierwszy werdykt po jej myśli, ale czy ostatecznie podzieli jej punkt widzenia? 
Wbrew opinii Magdaleny Żakowskiej mam co do tego poważne wątpliwości.
W tzw. międzyczasie zakazana książka rzucona na żer ciekawskiej gawiedzi podobno robi furorę na rynku czytelniczym.

3. Przypadek Kamili Łapickiej, czyli... jeszcze może czy już nie może?

Hmm... historia dosyć smutna. 
Ona młoda, on stary i sławny. Lecz nie dane im było być długo razem, gdyż on niedawno zszedł był z tego padołu zostawiając ją smutną, samotną i w dodatku... pozbawioną spadku /bo pod koniec życia zapisał spadek dla córki/.
Ale "nic to Baśka" /jak niegdyś mawiał ekranowy towarzysz zmarłego aktora/ - wszak młoda wdowa może jeszcze zasilić swoje skromne konto pisząc książkę o swoim zmarłym mężu i rzucając ją na żer ciekawskiej gawiedzi... 
O czym konkretnie będzie ta książka? A któż to może wiedzieć?
Biorąc pod uwagę ciekawską gawiedź, chyba największym zainteresowaniem będzie się cieszyć aspekt, czy szanowny małżonek będąc już przecież w podeszłym wieku jeszcze mógł, czy już nie za bardzo... obawiam się, że jeśli szanowna wdowa nie wyjaśni dostatecznie wnikliwie tej kwestii i przyszła książka będzie traktowała jedynie o teatrze, to niestety nie wróżę jej wielkiej popularności... bo przecież nie tego obecnie masowy czytelnik oczekuje...

Jakie wnioski wypływają z tych trzech historii?
Niestety ponure - dzisiejsze media stają się coraz bardziej plotkarskie. 
Dzieje się tak, gdyż coraz poważniejszym segmentem rynku staje się owa ciekawska gawiedź, którą najbardziej interesują rozmaite skandale obyczajowe, najlepiej na tle erotyczno-seksualnym. Ciekawska gawiedź kupuje takie historie na pniu, a im bardziej są pieprzne, tym lepiej się sprzedają.
A że znanym ludziom zagląda się przy okazji bezceremonialnie w majtki? A kogóż to obchodzi? Ciekawska gawiedź w odpowiedzi na ten zarzut co najwyżej beznamiętnie wzruszy ramionami, mówiąc:
- no cóż, taka jest cena sławy...


37 komentarzy:

  1. Wiesz Smurffie, tak się zastanawiam, bo wiem o kim piszesz, ale nie mam pojęcia o czym. Jakieś strzępy informacji, że komuś tam ktoś, coś, ale żadnych konkretów. Zastanawiam się czy to dobrze czy źle, bo Faktu nie czytam, Pudelka tym bardziej, (kilka razy tam zaglądnąłem, lata temu, i stwierdziłem, że debilny) Radia Maryja też nie słucham, bo nacjonalizm też mnie nie interesuje. Jestem może niedoinformowany, ale czuję się lepiej bez tej wiedzy.
    Nie wiem na czym polega dramat wyżej opisanych bohaterów, ale może sami powinni dać sobie spokój z takimi pomówieniami wtedy i plotkarze cichną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowo nie wdawałem się w szczegóły wychodząc z założenia, że jeśli kogoś te szczegóły interesują, bez trudu znajdzie je w Sieci... ale nie szczegóły są dla mnie ważne, a raczej to, co napisałem na końcu tego posta...

      Usuń
    2. Chyba wypadłem z wprawy pisania komentarzy, bo gdybym nie pamiętał o czym chciałem napisać, to sam bym swojego komentarza dzisiaj nie zrozumiał.
      Trudno mieć pretensje do tych co nie mając własnego życia próbują żyć życiem innych. Panie panowie wiszący godzinami na oknie, wysiadujący na ławeczkach przed blokiem itd. To często przechodzi z pokolenia na pokolenie. Widzą o tym dziennikarze szukający sensacji, chociaż częściej "sensacji", politycy próbujący się lansować czy ludzie kultury masowej, którzy na obecną chwilę nie mają nic do zaproponowania. Czy opisane wyżej historie powstały by, gdyby ich bohaterowie sami ich nie "nakręcali"?

      Usuń
    3. To prawda, że pewna część celebrytów usiłuje stale lansować się w mediach, ale na pewno nie wszyscy. Myślę, że jednak w większym stopniu to same media gonią za "sensacją", bo przynosi im to zyski. A dobro osób o których piszą mają po prostu w nosie.

      Usuń
  2. obawiam się, że to nie jest takie proste, dzisiaj ludzie nie mają pracy, to piszą, bo pisać każdy może trochę lepiej lub trochę gorzej... obawiam sie że statystycznie na jedną osobę przypada tylu dziennikarzy ile alkoholu albo więcej, podobnie z kanałami, telewizjami publicznymi lub prywatnymi, dziennikami i tytułami gazet, czasopism, dzienników, tygodników itp. to jest współczesny przemysł który ciągle rośnie ale już nie ma o czym pisać, to mielą co się da i zamiast przepływu informacji jest kataklizm szarańczy medialnej, która próbuje wyrwać sobie odbiorców do tego technologia nośników internetu czynna całą dobę bez przerwy...piszą wszyscy i wszędzie, my np. blogi, ja czasem próbuję być poetką :) niektórzy próbuję na tym zarabiać, czyli jesteśmy w tym samym kotle i piszemy swoje pudelki...z drugiej strony wolę czytać o majtkach Dody niż o latających szczątkach rąk i nóg, morderstwach, masakrach, które nie koniecznie są tylko przestrogą czasem mogą być wskazówką jak można zabić i wyjść z tego cało itp. i jest jeszcze trzecia strona - uzależnienie...czyli jak to w mafii bywa wiedzieć za dużo to krócej żyć, o jakości życia nie wspomnę :)
    a muzycznie, może tak
    http://www.youtube.com/watch?v=F9r6gV9XY7o
    Pa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Kataklizm szarańczy medialnej" - podoba mi się to określenie :) Tak, coś w tym jest. Jesteśmy z każdej strony wydani na pastwę atakujących nas reklam, rozmaitych niusów prasowych, sensacji lub też pseudosensacji /chyba jednak częściej to drugie/. W efekcie wygląda to trochę tak, jakbyśmy stali na gwarnej ulicy, skazani na nieustający warkot silników i wartki nurt przechodzącego tłumu. Zarówno jedno jak i drugie jest praktycznie nie do uniknięcia, musielibyśmy zatkać uszy i w dodatku stać się niewidzialni, aby się od tego skutecznie odciąć. Ale tak się nie da - w efekcie wydani na pastwę mediów stajemy się czymś w rodzaju kukły, bezwolnej maszynki w ich rękach. Pomiatają nami jak chcą i trzeba mieć sporo samozaparcia, aby można było się przed tym skutecznie bronić.
      Dzięki za muzyczkę, to ja też zaproponuję coś filmowego i zarazem uspokajającego:
      http://youtu.be/-WyOAqaTcOA
      Pa :)

      Usuń
  3. szczerze napisawszy ,Drogi Smurffie - dziwię Ci się, że z tak otwartym i światłym umysłem (piszę to bez ironii-żeby nie było) zajmujesz się takimi pierdołami jak " kto z kim, gdzie i dlaczego". Kogo to obchodzi? Maciek Stuhr - fajny gość, a kogo ewentualnie chędoży - jego własny problem ( o ile chędoży debilną anorektyczkę)...:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " kto z kim, gdzie i dlaczego"
      Zupełnie nie o to mi chodziło w tym poście, a jeżeli tak to odebrałeś, to albo źle go napisałem, albo niezbyt dokładnie go przeczytałeś i przez to wyciągnąłeś błędne wnioski, albo... prowokujesz ;)

      Usuń
  4. są to poniekąd pierdoły,jak doktor Brunet pisze,ale...te pierdoły nie tylko są w Kundelku czy Pudelku,zwał jak zwał...:P,one są wszędzie,otwiera się dany portal-sensacja towarzyska,kupuje się gazetę...następna sensacja...Dziennikarzyny wiedzą,że ludzie lubią podglądac przez dziurkę od klucza...:P
    Z drugiej strony celebryci w większości zabiegają o sensację,nie łudźmy się.Ten szołbiznes musi się kręcic...cisza zabija.I potem deprecha.Bycie na świeczniku zobowiązuje.To dotyczy tez i sportowców...niedawno czytałam wyznanie znanego niemieckiego skoczka Svena Hannawalda.Depresja,jako cena sławy.Najpierw euforia,a potem spadek formy i media nie oszczędziły go,alkohol dokończył sprawy...Podniósł się,ale inni podobni nie mieli siły...Cena sławy...jest bardzo wysoka.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. achaaaa...De Mono,to mój ulubiony zespół,a A.Krzywy to prawdziwy mistrz nastroju:)

      Usuń
    2. Ależ oczywiście, że to są wszystko pierdoły, rzecz w tym, że media w coraz większym stopniu posilają się właśnie takimi pierdołami, jak to Brunet pisze " kto z kim, gdzie i dlaczego". Nie robiliby tego, gdyby im to nie przynosiło zysków, w tym wypadku rzecz ma się całkiem podobnie jak w tym opisywanym przez Ciebie programie TV przeznaczonym dla psów - chodzi głównie o kasę. Przykre jest to, że część znanych ludzi staje się zwykłymi ofiarami takiej polityki mediów, bo media jadą po nich jak tylko chcą nie bacząc ile jest w tym wszystkim prawdy, a ile zwykłych insynuacji, podłego knucia i rozmaitych konfabulacji zrodzonych wyłącznie w umyśle autorów owych "sensacji".
      Nie przeczę, że część znanych ludzi wyznaje zasadę "nieważne dobrze, czy źle, byleby pisali", ale nie wszyscy są tacy, a media są bezlitosne i jadą równo po wszystkich, o ile tylko wiedzą, że przyniesie im to kasę.
      Ten utwór De Mono wstawiłem oczywiście celowo, bo mi pasował do tego posta, ale cieszę się, że lubisz słuchać tę grupę :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Ubodzy duchem i intelektem, sfrustrowane gospodynie domowe i Ci,których całe życie doczesne to mała społeczność wiejska lub małomiasteczkowa a "brukowce" są jedynym oknem na wielki świat. To oni armią się plotka zapominając, ze powinni przede wszystkim jak najpiękniej i najpełniej przeżyć własne życie.Jednak największym śmieciem jest ten kto na plotce zarabia. Zaczynając od dziennikarza goniącego za sensacją a kończąc na właścicielu wydawnictwa. Mój następny przystanek życiowy to właśnie wiejska społeczność nad Bugiem i ... strasznie się tego boję. Trzyma mnie jednak na powierzchni myśl o tym , że będę miała swoje własne pole lawendowe. Miłego dnia Smurffie. Didi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz Didi jak gwałtownie się ten rynek rozzrasta, jak szybko powstają kolejne tytuły prasowe i kolejne witryny internetowe, które plotą trzy po trzy, aby tylko zbić na tym kasę. Jak się to wszystko zbierze do kupy, to można już mówić o potężnej machinie plotkarskiej, potężnym plotko-biznesie, który karmi nas codziennie takimi właśnie "sensacjami", a spora część ludzi łyka to wszystko jak świeże bułeczki - i właśnie dla nich to jest robione, to jest ten segment rynku prasowego, który to kupuje, a ten biznes się na tym bogaci. I tak to się wszystko kręci, w mojej ocenie - coraz szybciej niestety.
      Co do tej społeczności nad Bugiem, to może wcale nie będzie tak źle, czasem środowiska małomiasteczkowe potrafią być o wiele bardziej plotkarskie i kołtuńskie niż te pochodzące z odległych wiosek.
      Dzięki Didi, Tobie też miłego :)

      Usuń
  6. Cena sławy, ale chyba nie tylko. "Gwiazdy" (szczególnie te przez małe 'g') naszego rodzimego show biznesu robią wiele by znaleźć się na pierwszych stronach brukowców. Wiadomo o co chodzi. No cóż, w takich czasach żyjemy. Smutne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wrzucałbym wszystkich do jednego worka. Część znanych ludzi zabiega o to, aby o nich stale pisać, ale znaczna część wcale sobie tego nie życzy. Ale plotkarskie media wcale nie kierują się "chceniem" tych ludzi, a wyłącznie oczekiwanym zyskiem. Jak czują, że na czymś zyskają, wtedy bez żadnych oporów jadą sobie "po temacie" i nie ma zmiłuj. W takich czasach żyjemy...

      Usuń
  7. Wysoka kultura kojarzy się z wiekiem XIX, ale i wtedy były burdele, przynoszące dreszczyk lubieżności i rozkoszy. Dzisiaj światowe media stały się jednym, wielkim burdelem. Gwiazdy prezentujące się na celebryckich imprezach przypadkowo odsłaniają pierś, albo pupę. Tylko że to wszystko zaczyna już nudzić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. skoro goła dupa już nudzi, to dlaczego kołtuństwo nadal robi pod siebie na jej widok?...

      Usuń
    2. Celebryci odsłaniają coraz więcej, bo wiedzą, że tylko w taki sposób mogą trafić na czołówki gazet, będzie się o nich mówić, czyli "będą na topie". A media mają wtedy gotowy temat, czyli obie strony zadowolone. Inaczej jest w przypadku ludzi znanych, którzy wcale sobie nie życzą trafić na czołówki gazet, ale jednak trafiają... media nie znają litości, gonią głównie za pieniądzem, a nie za tym, aby kogoś bezpodstawnie nie oczernić...

      Usuń
    3. Młodego Stuhra akurat nie żałuję. Zdradził ojczyznę biorąc udział w antypolskim filmie "Pokłosie".

      Usuń
    4. @Peter,
      Gdzie Ty widzisz to kołtuństwo? Mam wrażenie, że wszyscy biegają z gołymi dupami rozglądając się z nadzieją, że znajdzie się ktoś, kogo to zgorszy.

      Usuń
    5. Do "Pokłosia" pewnie jeszcze wrócę, bo zupełnie nie rozumiem tej nagonki na młodego Stuhra za tę rolę.

      Usuń
  8. Media wcale nie są plotkarskie, są pazerne i drapieżne. Sztab ludzi pracuje dla tych, co wiedzą : jak, co i kogo sprzedać, no i oczywiście komu .
    Liczy się zysk, a to,że czasami rykoszetem oberwie człowiek...cóż cena "sławy" i nie mam na myśli celebrytów,sami pchają się przed kamery i flesze. Jaśmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak. To jest wielka plotkarska machina, gdzie każdy ruch jest dokładnie przemyślany, a wszystko nastawione na szmal. Kolejne znane osoby idą tam "na przemiał" niezależnie od tego, czy im się to podoba, czy nie. Ci, którzy się sami pchają na afisz nie mają nic przeciwko, gorzej z tymi, którzy nie lubią się afiszować.

      Usuń
  9. jajko czy kura?... co było pierwsze?... ludzie, którzy chcą by inni zajmowali się ich sferą prywatną, czy ludzie, którzy zajmują się cudzą prywatnością?... nieźle to zostało ujęte w filmie "Apocalypto"... dwoje ludzi robi coś prywatnego, ale cała wiocha się tym przejmuje...
    pozdrawiać :D...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym wypadku występuje jeszcze trzeci czynnik - czytelnik, który kupi tę historię, bez niego ten biznes nie ruszy. To jest właśnie owa "ciekawska gawiedź" o której pisałem w poście.
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  10. Nie zatrzymasz spadającego do wody kamienia, nie cofniesz słów, nie zawrócisz wody kijem itd...Dlatego czytających i tworzących powiedzmy sensacje w przysłowiowej Chwili dla debila należy olewać na zasadzie "psy szczekają karawana idzie dalej"albo "wolno psu szczekać na księżyc - ale dotknąć".Pozdrawiam najserdeczniej i polecam "Walkę o tron " ( o Jekatierinie Wielkiej" Tam się dopiero działo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "psy szczekają karawana idzie dalej"
      To nie jest takie proste... przełóżmy to na nasze, blogowe podwórko... ile już widziałaś "wojen blogowych", gdzie ktoś coś o kimś napisał, a potem zaczęła się regularna wojna? Bo ja już kilka takich wojen widziałem, a w jednej /ale już dość dawno temu jak na historię mojego blogowania/ nawet brałem udział ;)

      Usuń
  11. Nie interesuje mnie kto z kim i dlaczego, jakie wojny prowadzą etc. Co innego opinia o grze aktorskiej lub filmie, książce, reszta = a co mi do tego. Wyszedł trochę plotkarski ten post, mimo, że na pewno miał mieć inne przesłanie. Co do ceny sławy, jeśli sława jest wątpliwej jakości lub sam zainteresowany robi wszystko aby być ciągle na jej szczycie ......sami kopią pod sobą dołki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie post wyszedł trochę plotkarski, chociaż absolutnie nie miałem takiego zamiaru, a wręcz chciałem to powszechne medialne plotkowanie napiętnować...
      Nie wiem, może za bardzo posiłkowałem się opisem tych trzech historii, zamiast od razu przejść do meritum...
      Z drugiej strony ten post cieszy się większą frekwencją czytelniczą niż inne /vide - wykres liczby odwiedzin/, czyli jest w tym plotkowaniu coś, co jednak skupia na sobie uwagę ludzi... ale to niejako tylko tak przy okazji odnotowuję, bo nie mam najmniejszego zamiaru zrobić tutaj plotkarskiego bloga...

      Usuń
  12. Zapewne znak czasów haniebny ...
    Przyznaję, że wolę się bliżej temu nie przyglądać i mam czasem ochotę zamknąć się w mysiej dziurze, choć celebrytka ze mnie żadna:-))
    krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I całe szczęście Krysiu, że nie jesteś celebrytką, bo jestem przekonany, że fatalnie byś znosiła taką medialną nagonkę ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  13. "Ciekaw jestem kto tym parszywcom wydał zgodę, aby się w tym wszystkim babrać?"

    A czy ktokolwiek potrzebuje czyjejkolwiek zgody na - cokolwiek? Chyba jeno podwładny od tego, kto nad nim... A tak to - WOLNA WOLA. Wszyscy mamy prawo do wszystkiego. Co nas może powstrzymać? To samo, co Hitlera (fizyczna klęska) lub - ewentualnie - przemówienie do naszego sumienia. Ale skoro każdy ma własną moralność... ;)

    Historii młodego Stuhra nie znam, dwie pozostałe - owszem (choć nie wiedziałam, że p. Łapicka pisze książkę). I mało mnie one obchodzą. Jestem ciekawska, lubię słuchać i czytać o ludzkich dziejach, lecz te akurat perypetie wydają mi się nudne jak flaki z olejem.

    Narzekasz na rozplotkowanie dzisiejszych czasów. Otóż ma to swoją dobrą stronę.
    Primo - "skandale" już tak nie szokują.
    Secundo - jest ich za dużo, żeby wszystkie poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że zalety tego stanu rzeczy nie są w stanie zrekompensować wszystkich potencjalnych wad.

      Usuń
  14. Przyznam, że zupełnie nie wiem o czym piszesz. Macieja Stuhra znam jedynie z ekranu, panią Rosati - poznaję po nazwisku (jeśli nie jest córką albo żoną TEGO Rosatiego to mnie popraw), co do ś.p. Łapickiego - w ogóle nie miałem pojęcia że miał jakąś żonę. Zmuszony do zajęcia stanowiska wobec książki pani Wałęsowej, po przeczytaniu połowy - rzuciłem nią i oświadczyłem, że takich pierdół to ja czytać nie będę. Jestem dziki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jesteś. Po prostu zupełnie nie jesteś w temacie. Ale nie martw się, to akurat dobrze o Tobie świadczy, bo temat jest generalnie dość parszywy :)

      Usuń
  15. Zgadza się, wszystko jest na sprzedaż. W takim świecie żyjemy...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P