Idąc noga za nogą skręcili w stronę parku. Oboje milczeli. Aga w myślach kolejny raz czyniła sobie wyrzuty, że dała się namówić na to spotkanie. To było jak rozszarpywanie świeżych ran, które dopiero zaczęły się goić. Gdy go zobaczyła pchającego przed sobą wózek niemowlęcy, w pierwszej chwili pomyślała sobie, że to chyba jakiś ponury żart.
- Po cholerę wziął ze sobą jeszcze tego bachora? - przemknęło jej przez głowę.
Szli powoli parkową alejką. Grzechotki w wózku pobrzękiwały cichutko. Aga zdecydowała się w końcu zajrzeć do środka. Śpiący mały człowieczek w kolorowych śpioszkach spał przykryty kocykiem. Słodka śpiąca buzia wyglądała niewinnie i sprawiała, że wyglądał jak malutki aniołek.
- Jaki słodki malutki berbeć... mógłby być mój, a nie jej... - pomyślała z żalem patrząc na śpiące niemowlę.
- Powiedz mi Wojtek - Aga zdecydowała się w końcu przerwać krępującą ciszę, jaka zapadła po ich niezbyt serdecznym przywitaniu - po jaką cholerę do mnie zadzwoniłeś, aby mnie zaprosić na to spotkanie? Nie chciałam się z tobą spotkać, ale zgodziłam się dla świętego spokoju, bo bardzo ci na tym zależało... w jakim celu to zrobiłeś? Bo chyba nie o to ci chodziło, abyśmy w milczeniu łazili po parku?
Wojtek nagle przystanął, odwrócił się i popatrzył jej prosto w oczy.
- Nie wiedziałem jak mam ci to powiedzieć przez telefon - zaczął cicho.
- Zwyczajnie - ucięła sucho - już zapomniałeś, że lubię jasne i klarowne sytuacje?
Wojtek przełknął ślinę i wciąż wpatrywał się jej prosto w oczy.
- Dobrze... - zaczął i westchnął cicho - Monika jest chora... lekarze stwierdzili u niej wyjątkowo złośliwą postać nowotworu... próbowaliśmy już wszystkiego, łącznie z chirurgią i chemioterapią, ale choroba szybko postępuje i wciąż są kolejne przerzuty... obecnie Monika przebywa w szpitalu miejskim na oddziale onkologii... jej stan jest ciężki, ale stabilny...
Aga słysząc te słowa na moment przymknęła oczy... ale nawet ta chwila wystarczyła, aby znowu zobaczyła ten obraz, który od dawna stale ją prześladował na jawie i we śnie...
* * * * * * * *
- Moniko, to jest Wojtek... Wojtku, to jest Monika, moja najlepsza przyjaciółka...
Ile to już lat minęło od tamtej pory? Trzy, cztery?
Później wiele razy przeklinała tę chwilę, kiedy ich ze sobą poznała... o ich romansie dowiedziała się niecałe pół roku później... jak zwykle w takich przypadkach, dowiedziała się o tym ostatnia, gdy już wszyscy wokół nich doskonale o tym wiedzieli.
Od razu postanowiła porozmawiać o tym z Moniką. Nie mogła uwierzyć, że Monika poderwała jej chłopaka... do tej pory miała do niej całkowite zaufanie i nawet przez myśl jej nie przeszło, że jej najlepsza przyjaciółka może być wobec niej aż tak nielojalna. Ale Monika nie zaprzeczała. Powiedziała tylko, że oboje z Wojtkiem nie wiedzieli jak jej to powiedzieć...
* * * * * * * *
- Dlaczego mi o tym mówisz? - Aga wreszcie przerwała krępującą ciszę jaka zapadła po niespodziewanym wyznaniu Wojtka - myślisz, że po tym wszystkim co zaszło, los Moniki jeszcze mi leży na sercu?
- Dobrze, powiem ci całą prawdę - Wojtek mówił z pewnym wysiłkiem, jak gdyby każde słowo sprawiało mu trudność - to Monika mnie poprosiła, abym się z tobą spotkał... ona bardzo chce spotkać się z tobą, zanim... zanim... - Wojtkowi ze wzruszenia załamał się głos, jakby nie miał siły dokończyć.
- Ale po co? - Aga nie kryła irytacji - czego ona jeszcze ode mnie chce? Dlaczego nie dacie mi po prostu świętego spokoju? Nic od was nie chcę... a właściwie chcę mieć tylko jedno - chcę mieć właśnie święty spokój...
- Aga... bardzo cię proszę, idź do niej... Monice naprawdę bardzo na tym zależy... zrób to dla mnie, dla niej... w imię tego wszystkiego, co nas kiedyś łączyło... Aga... błagam cię... - Wojtek nagle osunął się przed nią na kolana...
Niemowlę w wózku nagle cichutko zakwiliło.
- Wstań kretynie! I nie rób mi tu siary przy ludziach! - Aga rozejrzała się naokoło siebie.
Faktycznie, nietypowa reakcja mężczyzny wzbudziła zainteresowanie spacerujących wokół ludzi. Spoglądali on z zaciekawieniem na klęczącego Wojtka, który wcale nie miał zamiaru podnieść się z kolan.
- Aga, zaklinam cię na wszystkie świętości, odwiedź ją! Odwiedź, zanim będzie za późno! Co mam jeszcze zrobić, jak mam się jeszcze przed tobą upokorzyć, abyś się zgodziła?
- Masz... wstać... - Aga mówiąc to uśmiechnęła się lekko - słyszysz? Wstań natychmiast! Bo jeśli nie... Aga znacząco zawiesiła głos...
Wojtek wstał jakby miał skrzydła
- a więc zgadzasz się! - rzucił szczęśliwy w jej kierunku.
- Tego nie powiedziałam - Aga znów wróciła do chłodnego, wyważonego tonu - muszę to wszystko przemyśleć. Twój telefon, to nasze spotkanie, do tego twoje wieści na temat Moniki, no i ta niespodziewana prośba... to zdecydowanie za dużo jak na jedno popołudnie... zrobię, co będę uważała za słuszne... teraz rozumiem, dlaczego tak ci zależało na tym spotkaniu... swoją drogą musisz ją bardzo kochać, skoro po tym wszystkim co zaszło między nami, jednak doprowadziłeś do tego spotkania - stwierdziła na koniec z pewną zadumą w głosie.
- Tak, to prawda, bardzo ją kocham - Wojtek nerwowo przełknął ślinę - i zrobię dla niej absolutnie wszystko, byle jej ulżyć w cierpieniu... Aga... daj mi słowo, że ją odwiedzisz... proszę cię... błagam... - mężczyzna mówiąc to znowu chciał osunąć się na kolana...
Aga tym razem w porę złapała go za ramię
- nie masz prawa tego ode mnie wymagać... zwłaszcza po tym, co kiedyś zaszło między nami... dobrze o tym wiesz...
- Tak, wiem... - mężczyzna zamilkł na chwilę - ale jej tak bardzo na tym zależy...
- Ale dlaczego tak bardzo jej na tym zależy? - Aga podchwyciła temat - przecież nic jej nie jestem winna...
- Monika nie chciała mi tego powiedzieć, a ja nie chciałem ją o to wypytywać... - Wojtek nagle spojrzał jej w oczy szukając w nich zrozumienia.
- Dobra... zrobimy tak... zastanowię się nad tym wszystkim i jutro dam ci odpowiedź... no to do jutra, bo na dziś mam zdecydowanie dosyć wrażeń... żegnaj...
Mówiąc o wrażeniach Aga nie kłamała. Spotkanie z Wojtkiem przywołało wspomnienia sprzed lat, a niespodziewana prośba Moniki sprawiła, że przez całą drogę powrotną do domu dziewczyna biła się z myślami nie wiedząc jak ma postąpić. A gdy położyła się spać, sen wcale nie chciał nadejść. Przekręcała się z boku na bok, aż wreszcie nad ranem, zasnęła. Śniła jej się Monika, z którą siedziała w łódce na jakimś jeziorze. Monika miała na sobie długą białą suknię. W pewnym momencie łódka zakołysała się gwałtownie, a dziewczyna wypadła za burtę. Przerażona Aga patrzyła jak długa biała suknia unosi się pod powierzchnią wody. Nagle Monika wypłynęła na powierzchnię
- ratunku!!! Aga, pomóż mi! Proszę! Błagam! Agaaa!!!
Obudziła się cała zlana zimnym potem. W jej uszach wciąż pobrzmiewał rozdzierający głos tonącej dziewczyny.
To chyba ten dramatyczny sen sprawił, że rano podjęła ostateczną decyzję...
* * * * * * * *
- Wojtku, proszę cię, zostaw nas same na parę minut - Monika mówiła z widocznym wysiłkiem w głosie, ale na tyle donośnie, że nie trzeba było prosić ją, aby cokolwiek musiała powtarzać.
Gdy Wojtek wyszedł przez chwilę zapadła krępująca cisza.
- Aga mam mało czasu, więc nie będę owijać w bawełnę... bardzo mi zależało, aby się z tobą spotkać... dlatego, bo... bo chcę cię prosić, abyś mi wybaczyła... tak po prostu... jak człowiek człowiekowi... nie chcę umierać z myślą, że mi nie wybaczyłaś...
- Tak po prostu? - zapytała Aga podchwytując temat - powiedz mi, w imię czego mam ci wybaczyć? Byłaś moją najlepszą przyjaciółką... i co zrobiłaś? Tak "po prostu" - zaakcentowała z ironią - wbiłaś mi nóż w plecy...
Tak, wiem... - ale mimo to, proszę, wybacz mi... bo widzisz, Wojtek... Wojtek nie był ci pisany... wiedziałam o tym prawie od samego początku... - Monika mówiła z coraz większym wysiłkiem.
- Nie był mi pisany? A ty skąd mogłaś o tym wiedzieć?
- Nie był... wierz mi, to się czuje... zresztą... widzisz przecież jak bardzo mnie kocha... a ja... nie mam więcej sił, aby ci to wytłumaczyć... wybacz mi... proszę... - powiedziała gasnącym głosem. Była teraz blada i ciężko oddychała. Zaniepokojona Aga szybko wyszła z sali i powiedziała do czekającego na korytarzu Wojtka, aby natychmiast poszukał personelu medycznego, bo z Moniką jest źle. Gdy za chwilę pojawił się lekarz dyżurny, Aga wolnym krokiem wyszła ze szpitala.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem wysłała do Wojtka krókiego SMS-a:
- powiedz Monice, że jej wybaczam.
* * * * * * * *
Prawie rok później natknęła się na nich w galerii handlowej. Szli oboje radośni trzymając się za ręce. Obok nich nieporadnie dreptał maluch popychając przed sobą spacerówkę.
- Aga! Jak dobrze, że cię spotkaliśmy! - Wojtek niemal krzyknął z radości na jej widok - bo widzisz, zaraz po tej twojej wizycie Monice wyraźnie się polepszyło... no i po jakimś czasie wyszła z tego... lekarze mówili, że to niebywałe, że to cud... - mówił szybko i w uniesieniu co rusz wpatrując się z zachwytem w zmieszaną Monikę.
Aga wpatrywała się w oczy dziewczyny, ta jednak wyraźnie uciekała przed jej wzrokiem.
- Mówię ci Aga, to cud - Wojtek nie przerywał radosnego trajkotania.
- Wojtek... weź Bartka i zostaw nas na parę minut, dobrze? - wyważony i spokojny głos Moniki przerwał jego gwałtowny słowotok.
Aga przenosiła wzrok kolejno na Wojtka, Monikę i ich synka.
- Bartek... ładne imię daliście swojemu synkowi - powiedziała wreszcie cicho.
Gdy odeszli, zmieszana Monika nie patrząc w jej kierunku mówiła powoli
- wiesz Aga, gdy Wojtek dostał tego SMS-a od ciebie, zrobiło mi się jakoś lekko na duszy... pomyślałam, że teraz już mogę spokojnie umierać, że nic nikomu nie jestem winna... i wtedy... wtedy nastąpiło jakieś przesilenie... choroba powoli zaczęła ustępować... zupełnie jakby opuścił mnie jakiś zły duch... nie wiem, co mam o tym myśleć... po tym wszystkim co zaszło, było mi jakoś głupio mówić ci o tym wszystkim... bo to wygląda trochę tak, jakbyś darowała mi nowe życie... a to przecież niemożliwe... dlatego wolę myśleć jak lekarze - że to był po prostu cud... poza tym, nie wiedziałam co mam ci powiedzieć... w jaki sposób ci dziękować? Powiedz mi, w jaki sposób można komuś podziękować w zamian za podarowane nowe życie?
Aga słuchała jej w zamyśleniu jednocześnie zerkając cały czas jak maluch razem z ojcem bawi się spacerówką.
- Tak, to musiał być cud - przytaknęła wreszcie, jednocześnie cały czas wpatrując się w spacerówkę pchaną na przemian przez szczęśliwego ojca i jego syna.
hmmm, Monika miała rację. Wojtek nie był dla Agi.
OdpowiedzUsuńDwie dziewczyny nadające na podobnych falach. Problem z chłopakiem poróżnił je ostatecznie i trwale. Jedna nie miała odwagi poinformować, że wyzdrowiała, druga nie zainteresowała się umierającą koleżanką. Że już o chłopaku nie wspomnę. Dziwne to towarzystwo nazywające się przyjaciółmi.
UsuńDo Agi nie mam pretensji. Powiedz Kacper, czy byłbyś aż tak wielkoduszny będąc na jej miejscu? Bo ja nie jestem tego pewien...
UsuńMonika natomiast zachowała się egoistycznie. Uważam, że w tej sytuacji powinna poinformować Agę o swoim wyzdrowieniu, będąc na jej miejscu dążyłbym też do odnowienia starej przyjaźni, chociaż zapewne Aga nie przyjęłaby tej oferty. Ale za to co zrobiła, należało jej przynajmniej złożyć taką propozycję.
Natomiast co do Wojtka... odnoszę wrażenie, że Monika owinęła go sobie wokół palca...
Ja, wyznaję zasadę, że każdemu należy się druga szansa. Chociaż na początku na pewno bym się wqrwił.
UsuńNurtuje mnie jednak coś innego. Dziewczyny nazywały się przyjaciółkami. Powiedz mi Smurffie, czy gdyby to była przyjaźń dwóch dziewczyn w jednej rodzinie to było by to normalne, że kiedy jedna umiera to druga się tym nie interesuje, bo ta jej "odbiła" chłopaka? No i druga sprawa. Dlaczego Wojtek nie potrzebował wybaczenia? Aga zresztą nie wybaczyła, ona tylko napisała, że wybacza.
Myślisz Kacper, że rodzina coś zmienia? Nie miałeś okazji widzieć jak członkowie tej samej rodziny potrafią ze sobą walczyć, a nawet się nienawidzić?
UsuńAga po tym jak Monika odbiła jej Wojtka zwyczajnie postawiła na niej krzyżyk. Jej prawo.
Gdyby /powiedzmy/ były to siostry, prawdopodobnie zrobiłaby to samo. A może jednak nie. To by zależało od niej i od tego, jak silne więzy rodzinne by je łączyły.
Nt. Wojtka piszę w mojej odpowiedzi do Krakowianki, bo też mnie o niego zapytała.
Mój komentarz Smurffie miał zacząć się od czegoś innego: A jeśli Monika i Wojtek mieli większe szanse na stworzenie czegoś fajnego?
UsuńWiesz ich problem polegał na tym, że każdy z nich przystąpił do rywalizacji, ale nie wszyscy mogli ją wygrać. Osoba przegrana zamiast podziękować za piękną walkę i podać rękę, obraziła się, nadęła i okopała. Kiedy miała okazję podzielić się z nimi czymś co nazwał bym tu nową jakością, zapanować, to pozwoliła ponieść się emocjom, zachowała się tradycyjnie i straciła. Jeśli to była manipulacja ze strony młodej pary, to przegrała drugi raz.
Chociaż ja taki przypadek cudownego ozdrowienia poznałem. Dziewczyna gimnazjalistka, chora na raka kości w 2002 roku umiera w izilatce C.Z.D. w Warszawie. Lekarze mówią tu już nic nie pomoże. I nagle przełom. Dzisiaj to młoda szczęśliwa żona z dwójką dzieci.
Pewnie to wybór Agi, jak piszesz jej prawo. Owszem. Dla mnie podwójna przegrana, przez swój charakter. Ale to już chyba inna bajka.
No cóż, ja na kwestię odbicia chłopaka przez bliską przyjaciółkę patrzę o wiele bardziej krytycznie i naturalną rzeczą jest, że stworzona przeze mnie bohaterka opowiadania podziela mój punkt widzenia :) Nie jestem skory do wybaczania takich rzeczy, nie patrzę na tę sprawę przez pryzmat zdrowej rywalizacji /jak to jest np. w sporcie/, odbieram to raczej jako zdradę, grę prowadzoną nie fair, działania bliskich podjęte za plecami osoby najbardziej zainteresowanej. Słowem - nieuczciwa i nielojalna gra, sprzeniewierzenie się najbardziej podstawowym zasadom przyjaźni.
UsuńByć może na kanwie tej naszej dyskusji napiszę kiedyś post pt. "Ile jesteśmy w stanie wybaczyć?" i wtedy będziemy mogli kontynuować ten skądinąd ciekawy wątek.
Co co "cudów" tego typu, to faktycznie, czasem takie rzeczy się zdarzają, wbrew prognozom lekarzy, którzy nie dawali już żadnych szans na wyzdrowienie. Co więcej, lekarze w takich wypadkach z reguły nie potrafią wskazać przyczyn takiego "cudownego ozdrowienia".
Monice cały czas ciążyło to,ze odbiła Wojtka,kiedy jej wybaczyła,byc może organizm kobiety odblokował sie w jakis dziwny sposób...nie wiadomo.Może to jest jakieś przesłanie Smurffie?Czasem chowamy urazy,a one są jak wrzód...
OdpowiedzUsuńCiekawe opowiadanie,Wojtek bardzo kochał Monikę...
pozdrawiam miło
Świadomość, że odbiła chłopaka swojej najlepszej przyjaciółce niewątpliwie kładł się cieniem na jej psychice. Niemniej jej skrucha nie była do końca szczera, skoro nie nawiązała kontaktu z Agą po tym, jak wyzdrowiała.
UsuńIleż ja mam zaległości, nie wiem czy uda mi się nadrobić , ciągle w biegu. Pozdrawiam serdeczności zostawiam.
OdpowiedzUsuńTak to już jest jak się bierze dłuższy odpoczynek od blogowania ;)
UsuńPozdrawiam :)
Uważam, że Monika nigdy nie powinna powiedzieć, że Wojtek nie był dla niej, całe jej zachowanie mi się nie podoba, Dziewczyna przebaczyła, ale już im zabrakło odwagi, siły aby napisać sms, Monika wyszła z tego. kiedy bała się smierci lub sądu ostatecznego wiedziała, gdzie Agę szukać. Potem już im nie była potrzebna, uznali, ze nie warto zawiadamiać o cudownym wyzdrowieniu. Fuj...Wiem surowa jestem ale potępiam takie zachowanie, tak naprawdę egoistyczne, Nie była prawdziwą przyjaciółką i tyle..ale mi się dzisiaj wylało:)
OdpowiedzUsuńone tak naprawde obie nie były przyjaciółkami,a Wojtek...ten znalazł w potrzebie telefon Agi,a jakm Monika wyzdrowiała,nagle zapomniał...Aga napisała sms,że wybacza,ale...po tym wybaczam,nie zainteresowała się,czy Monika przeżyła,były kiedyś przecież przyjaciołkami,może urazę trzymała,ale...w obliczy śmierci...też poza smsem nie czuła współczucia ...
UsuńCałe to towarzystwo mi się nie podoba,haha...jak tak poczytałam jeszcze raz...P
Lui, może Ci się wylało, ale zgadzam się z Tobą. Monika nie była prawdziwą przyjaciółką Agi. Najpierw odbiła jej chłopaka, a potem posłużyła się nią jak była w potrzebie, ale tylko wtedy. Egoistka i nic poza tym.
UsuńCrackie, Aga może i byłą wcześniej przyjaciółką Moniki, ale gdy ta odbiła jej chłopka, przyjaźń się skończyła. Monika w mojej ocenie nigdy prawdziwą przyjaciółką Agi nie była. Najpierw odbiła jej chłopaka, a potem posłużyła się nią będąc chora. Gdy wyzdrowiała Agę po prostu olała. Monika do swoich celów wykorzystuje też Wojtka, który zaślepiony miłością jstał się posłusznym narzędziem w jej rękach.
Usuńnie wiem Smurffie,co tak naprawde skierowało Monike w stronę Agi,przecież już dawno były skłócone...mysle,że jest prawdziwe takie powiedzenie,że jak trwoga,to do Boga i Monika spanikowała,a i czuła gdzieś tam,że jest nie fair do Agi,nie wiem...
UsuńNatomiast dziwne jest to,że za bardzo nie piętnujesz Wojtka,a co,nie miał swojego rozumu,tylko biedne bezwolne narzędzie w rękach Moniki?
Po wyzdrowieniu Moniki,mógł przecież znależc okazję,by zadzwonic do Agi,ale on po prostu już dawno zapomniał ,że znał Age,tak naprawdę.
Monika szukała dla siebie jakiegoś ratunku, tak to tłumaczę.
UsuńTeraz co do Wojtka... pytacie z Kacprem, dlaczego go nie potępiam... cóż, dla mnie odpowiedź jest prosta - Wojtek nie kochał Agi, był z nią, ale to nie była miłość z jego strony. Uświadomił to sobie, gdy spotkał Monikę, wtedy dopiero poznał to uczucie... czy to jest element, który go rozgrzesza w moich oczach? Pewnie nie do końca, bo jednak zawiódł Agę, porzucił ją dla jej najlepszej przyjaciółki /a przynajmniej tak to wtedy z boku wyglądało/, dlatego w tej sytuacji obarczam go mniejszą winą niż Monikę.
tłumaczysz to Smurffie uczuciem Wojtka do Moniki,że poczuli wtedy chemię...że nie kochał Agi,ale..to go nie tłumaczy w stu procentach,oboje z Moniką zachowali się conajmniej dziwnie,bo na pewno oboje czuli,że po przebaczeniu Agi,cos jednak się zmieniło,uzdrowienie śmiertelnie chorej powinno wzbudzic w nich jakieś emocje,radośc,podzielenie się z tym z Aga,bo tuz po jej wybaczeniu to się stało...
Usuńz drugiej strony,Aga w ogóle nie zdradziła cienia zainteresowania,czy Monika przeżyła...żadne z nich tak naprawdę sobie nie wybaczyło...
a Wojtek,to pokorne cielę,może kiedyś rzuci Monikę,bo znowu do kogoś poczuje jeszcze większą chemię...
Oczywiście, że to nie tłumaczy Wojtka w 100 %, bądź co bądź okazał się nie fair w stosunku do Agi. Ale w mojej ocenie tłumaczy go bardziej niż to, co zrobiła Monika.
UsuńPiszesz, że zachowali się co najmniej dziwnie... ja bym takie postępowanie określił jako zachowawcze - chociaż zdaję sobie sprawę, że w tej sytuacji to raczej eufemizm. Co było powodem takiego zachowania? Mogę się tylko domyślać, opowiadanie tego nie wyjaśnia. Może wstydzili się ponownie zawracać Adze głowę /chociaż wcześniej wstydu nie czuli.../, może czekali, aż to Aga zrobi pierwszy krok, a może po prostu nie wiedzieli jak Aga zareaguje na ponowny kontakt z ich strony? Tego mogę się tylko domyślać, bo w gruncie rzeczy nie jest wiadome, co było powodem takiego ich zachowania.
"a Wojtek,to pokorne cielę,może kiedyś rzuci Monikę,bo znowu do kogoś poczuje jeszcze większą chemię..."
Hehe, a jakże! Wszak owa "chemia" to zazwyczaj główna przyczyna wszelkich męskich zdrad i szybkich przenosin do nowych partnerek... mylę się? ;)
Ładnie to napisałeś. Takie coś mogło się zdarzyć!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Do napisania tego opowiadania zainspirował mnie kiedyś pewien post, a także ta piosenka Kasi Kowalskiej, którą zamieściłem na końcu.
UsuńModel małżeństwa 1 + 1 powoduje nieraz konflikty i cierpienia, jednak współcześnie nawet muzułmanie na ogół nie wytrzymaliby więcej niż z jedną kobietą. Wzruszająca i intrygująca historia.
OdpowiedzUsuńNie dziwię się muzułmanom Dibeliusie. Czasem wytrzymać tylko z jedną kobietą jest piekielnie ciężko ;)
Usuńja sobie nie wyobrażam haremu mężczyzn... jeden potrafi doprowadzić do szaleństwa... a tak nawiązując do tej historii to nie wierze w przyjaźń pomiędzy kobietami rówieśniczkami, ponieważ prędzej czy później następuje pomiędzy nimi rywalizacja w rożnych dziedzinach życia. Osobiscie mam przyjaciółki o dwie dekady starsze od siebie i taki stan rzeczy sobie chwale. Miłość... cóż miłość nie wybiera. Widocznie Wojtek nie kochał nigdy Agi... bo gdyby kochał to by im nie zaszkodziła Monika. Buziaki
UsuńCo do Wojtka - to samo napisałem przed chwilą w odpowiedzi na komentarz Krakowianki.
UsuńNatomiast jeśli chodzi o damskie przyjaźnie... to cóż... celowo wybrałem taki motyw, że kobieta "podkrada" chłopaka swojej najlepszej przyjaciółce... bo to się dosyć często powtarza, co by świadczyło, że faktycznie, coś jest na rzeczy, jeśli chodzi o pewną rywalizację pomiędzy przyjaciółkami w podobnym wieku... z kolei w przypadku męskiej przyjaźni, o takich przypadkach słyszy się bardzo rzadko... co by świadczyło o tym, że kobiety na ogół nie potrafią narazić męskiej przyjaźni na szwank... a jeżeli już ma to miejsce, to świadczy o tym, że nie była to prawdziwa męska przyjaźń... Buziaki :)
a ja nie wierzę w takie cuda i od wybaczania jest Ktoś zupełnie inny...tak naprawdę to jest życiowy filtr, taki uczuciowy glonojad, trochę bolesny ale chyba warto się jemu poddać bo zostawia coś bardzo wartościowego, prawdę która nigdzie nie pójdzie i zawsze wraca, a pewność jest tym co trzyma nierozerwalnie i trwale, pozwala rozprostować skrzydła bez obaw że coś lub ktoś je utrąci, wtedy można sobie pozwolić na latanie z orłami..i ja zatoczyłam krąg, no i spadam, to Pa...:)
OdpowiedzUsuńNikt Ci nie każe wierzyć w takie cuda Makowa, zresztą, to wcale nie musiał być żaden cud, a po prostu następujący po sobie splot wydarzeń... ot, niecodzienne zrządzenie losu...
UsuńNatomiast, co do tego "zatoczonego kręgu"... no cóż, Twoje małpy, Twój cyrk, jak chcesz to spadaj, mnie nic do tego... powiem Ci tylko tyle - nie podobało mi się, że od razu zamknęłaś możliwość komentowania, dla mnie wygląda to tak, jakbyś miała swoich komentujących "w głębokim poważaniu", olałaś ich jednym słowem... no to pa.
niecodzienne zrządzenia losu są jak koła ratunkowe i nie wymagają żadnych przeprosin, trzeba się cieszyć że są i pojawiają się w odpowiednim czasie...i to nie są żadne cuda jak w tytule.
Usuńco do mojego cyrku, to masz rację znalazłam małpkę i opuściłam kurtynę :P:)
a Ty ile potrzebujesz czasu na komentowanie lub odpowiadanie na maile? tydzień, dwa, pół roku?
punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia :P
a ja uważam, że zachowałam się bardzo elegancko ...uprzedziłam i zamknęłam nie zmuszając nikogo do sztucznych gestów żalu...
no i ciągle jestem śmiertelna czy to się podoba czy nie, ale miło że Ci się nie podoba :) NO TO PA.
Nich Ci będzie, że to są takie "koła ratunkowe" rzucone przez los... dla jednych są to cuda, inni mówią, że nie... ja w tym opowiadaniu nie przesądzam, czy to był cud, czy nie... co prawda dałem taki tytuł, ale jak dla mnie ten tytuł jest całkiem dobry, bo skłania czytelnika do własnych przemyśleń, czy to był cud, czy nie...
UsuńNo proszę, uderz w stół, a nożyce się odezwą... :P
Nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi z tymi pytaniami, ale spróbuję to wyjaśnić innymi kanałami. W każdym razie miło mi, że Tobie jest miło, że mi się nie podoba ;) Pa.
Historia może i banalna, Smurfife, znadwrażliwym mężczyzna i zaborczą kobietą, a w takie własnie banały obfituje nasz real. Bardzo też podoba mi sie staroświecki wyraz "romans" jako bój damsko - męski. Mnie to słowo kojarzy się bardziej z powieścią dla kobiet lub z pewnym finezyjnym gatunkiem muzycznym.
OdpowiedzUsuńukłony
pardon, literówka powinno być:Smurffie. Ach ta ślepota!
UsuńZaborcze kobiety, nadwrażliwi mężczyźni - samo życie Klaterze :)
UsuńKłaniam się takoż :)
Gejzer tego, co w ludziach najbardziej lubię - podłej i niczym nie uświadomionej zawiści, czystej hipokryzji przykrywanej emocjami - niczym kołderką :)
OdpowiedzUsuńJakie to się zrobiło wszechpolskie, prawda Brunecie? ;)
Usuńzacząłeś pisać opowiadania? :)))
OdpowiedzUsuńNapisałem już kilka opowiadań w mojej blogowej karierze, to jest kolejne, a pod tym linkiem znajdziesz pozostałe:
Usuńhttp://smurffwsieci.blogspot.com/search/label/Opowiadania.