Wczoraj były Andrzejki, tradycyjny dzień przepowiadania przyszłości.
Pogadajmy zatem trochę o tym, co tą przyszłością steruje.
I czy w ogóle coś steruje...
Swego czasu pod postem Ani nt. Ojca Pio wywiązała się ciekawa, wielowątkowa dyskusja.
W jednym z komentarzy kierowanych do Autorki posta podałem przykład chłopca chorego na raka.
Posługując się tym przykładem poruszyłem kilka nurtujących mnie kwestii, a więc jaka siła /Bóg, Szatan, czy może jeszcze jakaś inna cholera :)/ zadecydowała o chorobie tego chłopca? Czy taka siła istnieje, czy zdecydował o tym tzw. "ślepy los"?
I dalej - czy ta siła, która "wydała dyspozycję" odnośnie choroby tego chłopca faktycznie rządzi światem? A jeśli to był tylko tzw. "ślepy los", czy to znaczy, że ślepy los rządzi światem?
Wreszcie kontynuując - czy istnieje możliwość wyleczenia tego chłopca poprzez modlitwę lub jakąś inną formę odkupienia? i co się stanie z tą chorobą w przypadku wyleczenia chłopca? Przepadnie, czy może przejdzie na kogoś innego?
Ten mój komentarz pozostał w zasadzie bez odpowiedzi, a ponieważ niedawno znowu tam zajrzałem, bo Ania przypomniała mi tamtą dyskusję, postanowiłem jeszcze raz wrócić do tego tematu.
Poniżej zamieszczam jeszcze raz tamten mój komentarz w całości.
Na postawione przeze mnie pytania nie oczekuję jakiejś definitywnej odpowiedzi, bo zdaję sobie sprawę, że właściwie nikt jej nie zna /wyłączając czarowników i szamanów różnej maści ;)/.
Publikując ten komentarz chciałem tylko skłonić Was do pewnych przemyśleń odnośnie naszego bytu tu i teraz, i tych sił /o ile takie istnieją/, które mają na to wpływ.
Intryguje mnie w tej dyskusji kwestia cierpienia zadanego "ręką opatrzności" /tak to na roboczo ujmę/, więc może na tzw. dobry początek pozwolę sobie zacytować fragment Twojej wcześniejszej wypowiedzi Aniu...
"Mozecie sie nie zgadzac na pokuty itd, a jezeli zasada jest wlasnie taka? Ktos bierze na siebie, zeby inny nie musial, albo zeby odetchnal? Krwawy Bog? Nie , nie krwawy Bog. Bog krwawy nie jest. Jezus powiedzial cos o panie tego swiat. W trakcie Pasji , albo przed Pasja jakos to poszlo..... tez musze odszukac fragmentu w Pismie. Jest pan tego swiata, ja uwazam, ze inny niz Bog, w ktorego wierze....ktos moze nami niezle tutaj zarzadza-...ale to tylko moja prywatna teoria, absolutnie w to nie mozna wchodzic, w te moje spekulacje. Slowa Jezusa bywaja i teraz tajemnicze:)))"
A ja jednak wejdę "w to" na moment /bo niby dlaczego nie można w to wchodzić - czyżby były tutaj jakieś tematy tabu? A jeśli nawet, to ja się do tego nie zastosuję, bo nie widzę takiej potrzeby :P/
Ale nie będę Cię ciągnął za język, w jaki sposób w takim razie postrzegasz "szefostwo tego świata", a więc czy światem rządzi Szatan /no bo skoro nie Bóg, to kto?/, czy też jeszcze jakaś inna cholera :P
Ale ja to tylko tak na chwilę "swoje pięć groszy" w tym temacie wtrąciłem, bo generalnie uszanuję Twoją, dla mnie dość widoczną niechęć, do zagłębiania się w omawianą kwestię.
Pomijając więc ww. zagadnienie, kto jest owym "kierownikiem zamieszania", skoncentruję się na samym łańcuchu przyczynowo - skutkowym, bo jak wcześniej napisałem, akurat ta sprawa dość mocno mnie intryguje.
A więc mamy, dajmy na to, chłopca chorego na raka... lekarze nie dają mu już wielkich szans... oprócz tradycyjnego leczenia pozostaje więc modlitwa i... no właśnie... trudno mi to jakoś konkretnie i treściwie ująć, bo jeśli dobrze Cię zrozumiałem, to w grę wchodzi jakaś kwestia odkupienia... czyli ktoś miałby odkupić jakieś "zło" wyrządzone temu chłopcu... ale w grę może wówczas wchodzić niebezpieczeństwo, że to "zło" może się przenieść na "odkupiciela"...
Nie piszę tego bynajmniej ironicznie, raczej staram się pójść Twoim tokiem rozumowania...
Sęk w tym, że ja staram się być na ogół do bólu logiczny, a tutaj szereg pytań się nasuwa. Pomijając kwestię zasadniczą, a więc "kto tak zarządził?", pozostaje nam odpowiedzieć na kilka pytań uzupełniających, a mianowicie - dlaczego akurat ten chłopiec, czym "się naraził", a skoro już "się naraził" to dlaczego w ogóle w grę wchodzi możliwość odkupienia?
No i wreszcie, dlaczego to "zło" w takich okolicznościach przenosi się na "odkupiciela", a nie zostanie po prostu "wykasowane z rejestru"?
Bynajmniej nie oczekuję odpowiedzi na te pytania /bo przecież nikt z nas nie zna odpowiedzi/, raczej staram się przedstawić moje własne rozterki i wątpliwości związane z tym tematem.
odkrycia fizyki kwantowej zatrzęsły mocno postrzeganiem świata i mechanizmów jego działania, nadgryzły nawet Prawo Karmy /czyli przyczyny i skutku/, które wcześniej było nie do ruszenia... mnie intryguje od zawsze ludzka potrzeba personifikowania różnych procesów i zjawisk mających miejsce, także na poziomie czysto abstrakcyjnym... tak kiedyś wymyślono boginię Tyche, wciąż posługujemy się pojęciami osobowymi Ewolucja lub Matka Natura, nie wspomnę już o Bogu /Allahu, Brahmanie, Światowidzie/ rozumianym jako absolut z dorobionymi oczami, uszami, rękami, nogami, a czasem ogonem... no bo jak to, panie dzieju, jak to tak?... SAMO się coś dzieje?... tak być nie może... SAMO to się nawet nie błyska... MUSI być jakiś kierownik zamieszania, który tym wszystkim kręci, bo przecież by się to wszystko rozleciało i gówno z tego było :D...
OdpowiedzUsuńno właśnie... to jest to... 80% /co najmniej/ procent ludzi potrzebuje kierownika, bo bez niego są jak pijane dzieci we mgle... tymczasem, jak kiedyś błyskotliwie zauważył Marylin Manson: "ludzkość potrzebuje Boga, ale Bóg nie potrzebuje ludzkości" :D...
pozdrawiać :D...
No bo faktycznie trudno w to "samo" uwierzyć jeśli się weźmie pod uwagę cały Wszechświat z jego cudowną złożonością i różnorodnością /a którego szczytowym osiągnięciem jest dla mnie jak dotąd niejaki homo sapiens, a więc życie rozumne...nic bardziej niezwykłego i skomplikowanego zarazem jak do tej pory nie zauważyłem, ale kto wie jakie jeszcze inne cudowne niespodzianki czekają na nas w ciemnych czeluściach kosmosu?/, jeśli faktycznie to wszystko "samo" się dzieje, to jest to chyba najbardziej nieprawdopodobny przypadek o jakim kiedykolwiek słyszałem ;)
UsuńPozdrawiać :)
jestem z tych, ktorzy uwazaja , ze raczej trudno wziac cos z niczego, ze z niczego nie powstanie cos. A jednak jestesmy j- mamy swoje trzy wymiary ..z czegos sie wzielismy, czyli to cos musi istniec.
OdpowiedzUsuńUstosunkuje sie Smurffie , ale po powrocie. teraz spadam:)
Mówiłem Aniu, że jeszcze kiedyś do tego wrócę i jak widzisz, słowo ciałem się stało :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńMoj poprzednik poruszyl sprawe fizyki kwantowej. Nie powiem, cos owa fizyka kwantowa wyjasnia, ale nie do konca i nie wszystko. Kiedy w to "wnikam" na swoj maly sposob, na sposob mojego malego rozumku. To wychodzi mi na to, ze Cos jednak jest. Nie pamiem dokladnie ale, przed wojna juz, fizycy kwantowi uzgodnili, lub tez przyjeli do wiadomosci istnienie Umyslu bedacego ponad naszymi umyslami.
UsuńW fizyce kwantowej zostalo przeprowadzone slawetne doswiadczenie mowiace o zachowaniu sie elektronow, kiedy ktos swiadomie na nie patrzy. Fizycy tego swiadomie patrzacego nazwali obserwatorem. Ok ale....kto jest owym obserwatorem? Kto obserwuje to cale zamieszanie na matce ziemi tak, ze materia na naszej planecie, w naszym wymiarze, przyjmuje ksztalty takie, jakie przyjmuje? Kto sie temu przyglada? W czym rzecz?
Obserwator to nazewnictwo fizyki kwantowej. Dla mnie nie ma wiekszego znaczenia jak To nazwiemy. Niech bedzie obserwator, niech bedzie Bog (?)- jezeli faktycznie nie ma nikogo wiekszego ponad naszego obserwatora....
Mi przez pewien czas odpowiadac zaczelo prawo karmy. Zobaczylam kiedys scenke, ktora mna wstrzasnela i zaczelam sie zasrtanawiac dlaczego tak, a nie ianczej dzieje sie w zyciu co niektorych ludzi...widzialam kobiete w ciazy dosc sporej, ktora tak byla nawalona, ze zataczala sie na chodniku. Znam przypadki dzieci urodzonych z uszkodzeniami bo matki grzaly, bo kiedy byly plodzone oboje rodzice znajdowali sie w stanie niewazkosci i wtedy sobie pomyslalam, ze skoro taki czlowieczek rozwijajacy sie w lonie owej kobiety nie zdarzyl jeszcze niczego w realu zmalowac to jego pojawienie sie w takiej , a nie innej rodzinie mozna wyjasnic li tylko prawem karmy.
Potem od tego odeszlam. ...uwazam cierpienie za bardzo rozwiajajace , ale znowu nie w przypadku takim jaki podalam powyzej...zastanawialam sie nad chorobami dzieci. nad przezyciami rodzicow , ktorym dzieci zmarly. przeczytalam kiedys slowa jakiejs swietej. Wyszlo mi na to, ze dzieci, jezeli dotyka jej jakies nieszczescie to po to, abypoprzez nie doswiadczyc rodzicow...Slyszalam sporo opowiesci matek i ojcow po zalobie po dziecku. Poczatki ( u zony Krajewskiego trwalo to jakies 11 lat) zaloby sa koszmarne, ale kiedy sie to juz przejdzie wtedy wychodzi sie o wiele dojrzalszym niz przed. Cierpienie powoduje, ze jak dobry kruszec jestesmy wypalani w piecu utrapienia- nastepuje proces uszlachetniania nas. Nie spotkalam madrego czlowieka nie po przejsciach. Madrosci towarzysza przejscia zyciowe, przemyslenie, mocowanie sie z samym soba.
Fizycy kwantowi mowia, ze jedno co sie liczy to proces doswiadczania. dla mnie proces doswiadczania czesto wiaze sie z cierpieniem. Moze jestesmy jak karty ksiazki, zbieramy doswiadczenia i zostaja one gdzies , na glownym dysku zapisane ( nie wiem- dywaguje tylko i probuje udzielic Ci jakzesz miernych odpowiedzi)
Obejrzyj sobie Harameina, Bradena...poszukaj w necie.
http://youtu.be/lQtSlLYJ8SU
http://youtu.be/KTk0OWfnsCY
Obaj owi panowei sa naukowcami. Braden jasno mowi, ze zaczal szukac polaczenia pomiedzy nauka a duchowoscia. Haramein to ktos, kto dla nauki poswiecil wszystko...
Z tego co pamiętam, to w fizyce (nie tylko kwantowej) obserwatorem nazywa się osobę patrzącą na przeprowadzane doświadczenie. I tyle. A prawo mówi o tym, że obserwując doświadczenie zaburzamy jego przebieg.
UsuńCo do dzieci rodzących się już z "karą", takich które cierpią od samego początku bardziej niż przeciętny człowiek... to nie jestem w stanie tego pojąć. Nie rozumiem dlaczego, tak samo jak nie rozumiem pojęcia grzechu pierworodnego, bo według mnie służy tylko wyrabianiu poczucia winy.
No dobrze, czyli my patrzac na doswiadczenie zaburzamy jego wynik, czy zaburzamy tez elektronom swobode kiedy patrzymy na drugiego czlowieka?
UsuńTak dla przypomnienia:))
http://youtu.be/4fGJ5YL6-Hk
Tzn nie swobode, ale "wynik" patrzac na drugiego czlowieka:)) tak troche zawezone to zostalo jezeli o tego obserwatora biega:)) ze to tylko ten, ktory patrzy na doswiadczenie_ to by znaczylo, ze mamy moc zaburzania (p)
Usuńz polskimi napisami
Usuńhttp://youtu.be/pUGY57RFz0Y
grzech pierworodny rozumiem jako jakas skaze , ktora daje nam niefajne sklonnosci przechodzace z pokolenia na pokolenie. Np.: Ojciec lubil narkotyzowac sie ,a potem w takich oparach wyrasta mu podobny syn...potem ten syn ma potomka i ciagnie spiewke dalej. to moze isc w pokolenia:)
UsuńTak samo jak sklonnosc do zdradzania , do uoprawianai prostytucji- pewne niekoniecznie ulatwiajace zycie sklonnosci:)
A nie mamy mocy zaburzania? Głowę bym dał sobie uciąć... Zresztą taka jest natura rzeczywistości i nie ma znaczenia w jakim stopniu ją rozumiemy. Co ciekawe fizyka doskonale sprawdza się przy założeniu, że "bóg" (jakikolwiek) nie istnieje. Fakt, że w otaczającym świecie jest mnóstwo rzeczy, których nie rozumiemy, ale może kiedyś wiedza osiągnie poziom pozwalający na ich wytłumaczenie w oparciu o szkiełko mędrca. Do pewnego momentu jabłka spadały z drzewa, bo "bóg tak chciał" a potem nagle okazało się, że jest coś takiego jak grawitacja. :)
UsuńGrzech pierworodny, to zdaje się ten wybryk Adama i Ewy, który zostaje odpuszczony na chrzcie. Co do skłonności do ćpania, zdradzania czy prostytucji przechodzącej z pokolenia na pokolenie, to chyba jednak się nie zgodzę. Wydaje się, że lepiej pasuje tu określenie czynniki środowiskowe.
A czy grawitacja jest dowodem na nieistnienie Boga? Znajdziesz jakis dowod na nieistnienie Boga. To , ze spadanie jablek z drzewa da sie wytlumaczyc grawitacja nie znaczy wcale, ze nie ma jakiejs Sil Wyzszej, Boga, Wyzszej Inteligencji Jazni, Obserwatora.....
UsuńBardzo upraszczasz sklonnosci i sprowadzic to chcesz do czynnikow srodowiskowych. Nie dasz rady. Czynnik srodowiskowy pt.: bieda moze spowodowac u mnie pojscie do lasu i zboeranie grzybow, jagod, klusownictwo..tak postaram sie czynnim srodowiskowy obejsc, bo nie ´mam "upodobania " w seksie z nieznanymi mi mezczyznami i nie zarobie na jedzenie poprzez priostytucje. Ktos inny na czynnik srodowiskowy pt.: bieda- ukradnie zarcie w sklepie, a trzeci majac sklonnosc do nierobienia wielkiego halo z wlasnego ciala i upodobanie w seksie pojdzie w nierzad.
Nie napisałem, że grawitacja jest dowodem na nieistnienie boga. Zresztą nieistnienia się nie udowadnia, bo niby dlaczego udowadniać nieistnienie np. latających dywanów - wystarczy brak dowodów na ich istnienie.
UsuńUpraszczam skłonności? Nie bardzo to rozumiem. Nie zgadzam się po prostu z teorią o ich dziedziczeniu, bo czy dziecko narkomanów adoptowane w wieku 2 miesięcy będzie miało tendencje do bycia narkomanem? Dziecko prostytutki też? A dziecko motorniczego i sprzedawczyni z mięsnego z Nowej Huty wychowane przez parę architektów z też Nowego, ale Jorku do czego będzie miało skłonności? Do prowadzenia tramwaju, czy raczej do rąbania schabu z kościem?
Nie wiem- byc moze oboje mowimy o tym samym. Dla mnie czynnik srodowiskowy moze li tylko uaktywnic sklonnosc. Nadac jej kierunek. Czynnik srodowiskowy nie ksztaltuje w nas sklonnosci, one w nas siedza i wszystko zalezy tylko jak zostanaone na swiatlo dzienne wydobyte. Dziedziczenie? Daj spokoj, jestes kopia swoich przodkow.
UsuńNatomiast niekonieczne brak dowodow na istnienie dywanow latajacych moze swiadczyc o ich nieistnieniu. Mowimy wtedy o wierze. Wierza nawet naukowcy. Inaczej nie ruszylibysmy do przodu. Dodam tylko, ze wierza w cos ( nie musi to byc wiara w Boga, ale tez moze nia byc) czego nie wiedza,ale chca dokopac sie do czegos...musza wierzyc- musza posiadac jakis naprowadzajacy ich zmysl.
Na poziomie fizyki kwantowej, to sam już nie wiem czy łatwiej jest udowodnić, że coś jest, czy że czegoś nie ma... jedno i drugie jest cholernie trudne i trochę mi przypomina błądzenie po omacku... właściwie niczego jeszcze nie wiemy na pewno, bo w tym świecie w zasadzie kończy się zasób naszych możliwości poznawczych, po prostu wypływamy na zbyt szerokie wody w stosunku do posiadanej przez nas floty :)
Usuńkomuś patrzącemu z boku,tak jak Ty Smurffie na czyjaś nieuleczalną chorobę,trudno jest ZROZUMIEĆ pewne nazwijmy to mechanizmy,rządzące ludźmi,znajdującymi sie bliżej np.chorego na raka.Oni znają wyrok.I tu wkracza wiara,z której pewne osobniki kpią,bo oni przecież sami sobie ustanawiają religie,sami sobie żyja tak jak chcą i myśla,że my mimo wiary życ po swojemu nie możemy(tak im sie wydaje,ale niech tam...P).I ta wiara ,modlitwa,czasem pomaga.Organizm zaczyna wytwarzać mechanizmy obronne i w niektorych wypadkach choroba sie cofa...są przypadki.
OdpowiedzUsuńDla mnie to logiczne w pewien sposób,bo piszesz,że starasz sie być logiczny...i nie wierzę,że o takich przypadkach nie słyszałeś...bo medycyna zna takie przypadki.Tu nie rozumiem Ciebie troszke,czemu rzucasz pytanie kto tym wszystkim rządzi...a genetyka...a geny,ktore mogą w któryms pokoleniu przenosić pewne choroby...Jest wokół nas dośc DUŻO TEJ LOGIKI,której Ty jesteś zwolennikiem....hm...tu mnie zdziwiłeś troszke...
pozdrawiam ;-)
Chłopiec chory na raka jest w tym wypadku jedynie pewnym przykładem. Równie dobrze mógłbym zapytać o inne choroby albo różne wypadki jakie się ludziom czasem przytrafiają. Bitwy jatki, wojny albo obozy zagłady podczas II WŚ jak np. Auschwitz. Generalnie chodzi mi o wszystkie złe rzeczy, jakie czasem na nas spadają. Całkiem sporo tego jak się nad tym głębiej zastanowić. Pozdrawiam.
Usuńrozumiem cie doskonale Smurffie,ja się tylko odniosłam do przykładu,który też tu podałeś,a mianowicie chłopca chorego na raka...próbuje Cię troszkę przekonac,że logiczne wyjaśnienia,oprócz tych i nielogicznych istnieją .
UsuńWiem,że te niezbadane interesują nas najwiecej,ale odwrócę pytanie:a jesli byśmy znali kto tym kieruje...cos by nam to dało?mielibyśmy wpływ na dalsze wypadki?obawiam sie,że nie...i wtedy wszystko nie miałoby sensu...
Jeśli nie znamy,mamy nadzieje,że w pewnym sensie jesteśmy kowalami swego losu,wiara pomaga nam w pewnym sensie,daje poczucie pewnych wartości w życiu i tego,że Ktoś czasem nad nami czuwa...pewne sytuacje nas o tym utwierdzają i zdajemy sobie wtedy sprawę,że nic nie dzieje się z przypadku...
Tak naprawdę każdy,kto tu napisze komentarz będzie mial inne zdanie...i to też jest wielki BRAK ODPOWIEDZI na Twoje wątpliwości....i tak będzie do końca świata i o jeden dzień dłużej...P
To, że ktoś zdrowieje z poważnej choroby można przypisać cudownemu wpływowi modlitwy, ale jak uzasadnić to, że ten ktoś zapada na taką chorobę. Znacznie łatwiej (tak jest, przyznaję się do lenistwa) jest wierzyć w prawdopodobieństwo. Przypadek sprawia, że zapadamy na chorobę i przypadek sprawia, że zdrowiejemy. W końcu przecież nawet rzucona moneta może upaść na "grzbiet" :)
Usuńpodobno nowotwora każdy ma w sobie...a to,że sie uczynnia w kimś,zależy czasem od rzeczy realnych,jak np.kiedyś awaria reaktora w Czarnobylu,spowodowała wzrost rakotworczych komórek w ludziach,moga tez byc inne czynniki...zbyt długie nasłonecznianie...może to byc dziedziczony gen w pewnym pokoleniu pewnej rodziny,ze skłonnościami...
UsuńMoże i tez wreszcie byc to o,czym piszesz,a więc wielkie COŚ,co powoduje chorobę,ale nie da się tego racjonalnie wyjaśnic.Jakby tam na górze czyjas świeczka zaczynała....gasnąc.Przeznaczenie?
Przeznaczenie odpada. Jeśli przyjmiesz istnienie czegoś takiego jak przeznaczenie, to można usiąść na tyłku, a życie przeżyje się samo w dokładnie ten sam sposób.
UsuńPrzypadek, prawdopodobieństwo - wg. mnie znacznie bardziej pasują do opisu tego co nas spotyka.
masz dużo racji stufku,bo faktycznie można by było nic nie robic,na zasadzie będzie i tak co ma byc...na pewno w życiu sa i przypadki i prawdopodobieństwa,ale bywają takie chwile,zdarzenia,że zaczynamy wątpic,czy to COŚ nie było jednak przypadkiem.To tylko świadczy o tym,że nasze jestestwo jest jedną wielką tajemnicą,ale to nas popycha do tego,żeby rzeczywiście samemu tworzyc nasza rzeczywistośc na ile się da...nie możemy tak sobie usiąsc i czekac na koniec świata...albo jak piszesz,na przeznaczenie...
UsuńMnie przypadek jednak nie przekonuje. Napisałem kiedyś post, że nie wierzę w przypadki i nadal pozostaję wierny temu poglądowi, że to nie przypadek sprawił, że jesteśmy tu i teraz. A jeśli jednak to był przypadek, to w mojej ocenie byłby to najbardziej dziwny i zarazem niedorzeczny przypadek, z jakim miałem do czynienia :)
UsuńWitam Was, Słoneczka kochane moje. :)))
OdpowiedzUsuńTak się nad tym zagadnieniem zastanawiam... ponad 50 lat/ :p /, no dobrze... może jakieś 10 lat mniej..., ale to nie zmienia faktu, że myślę nadal, jak myślałam... - Otóż... nad nami jest KTOŚ... niezależnie od tego, jak Go nazwiemy. Może nawet nie powinniśmy nazywać, bo to tylko z tropu nas zbija... :) Każdy ma na myśli jedno, chociaż nazywa to tak różnie, Ustaliwszy to niezaprzeczalne... nie sposób nie słuchać innych, wśród których też są różne teorie i jak się zastanowić, to każda z nich jakieś logiczne rzeczy zawiera. Myślę, ze nie należy się nabijać z żadnej teorii. Ignorancja bowiem... to najgorsza rzecz, której winien jest homo sapiens. Wiara... może to ona powoduje te wszystkie ,,cuda" niezrozumiałe dla jednych, a całkiem zwyczajne dla drugich... nie wiemy. Mój tato mówi, że należy w coś wierzyć, bo człowiek, to nie bydlę... Może ma rację, ale na pewno nie bezkrytycznie i ślepo, a uważnie i mądrze.
Jedni mówią, że karma..., inni mówią o życiu pozagrobowym, jeszcze inni nie wierzą ani w jedno, ani w drugie, bo tylko ,,szkiełko i oko". Jednakże cuda Ojca Pio są udowodnione i bezsprzeczne, czy nam się to podoba, czy nie... ale co się dzieje z chorobami, które odebrał cierpiącym... Smurff... czy my nie chcemy wiedzieć za wiele...? Może dowiemy się we właściwym czasie i wtedy wszystko będzie jasne... Tylko... z pewnością nie cierpimy za grzechy ,,ojców" i niczyje inne, a tylko i wyłącznie za własne..., więc można się tu mocno zatrzymać i zastanowić /bo za co wtedy odpowiada to dziecko/... Może tu jest klucz...
W każdym razie temat ogromnie ciekawy i można go interpretować na sto i więcej sposobów. I wciąż bez pewności, ze to prawidłowy tok rozważań.
,,Księgę Urantii" polecam - ciekawa i tak samo pozostaje tajemnicza, jak nasze tu dyskusje. Czytałeś może?
Cześć Bella, no wreszcie jesteś z powrotem jak widzę :)
UsuńMoże zacznę od końca - ",,Księgi Urantii" nie czytałem, ale mnie zainteresowałaś, więc pewnie zacznę o nią wkrótce rozpytywać :)
Pytasz, czy my czasem nie chcemy za wiele wiedzieć... no cóż... być może, ale /jak dobrze wiesz/ człowiek to ciekawska istota, lubi wiedzieć kto za jakie sznurki pociąga i chyba dobrze, że tak ma, bo w przeciwnym razie nadal byśmy siedzieli na drzewach i obżerali się bananami ;)
Ja właściwie z żadnej wiary się nie wyśmiewam, każdą szanuję i poważam, włącznie z afrykańskimi szamanami i czarownikami, których nota bene nawet trochę się boję, bo wydaje mi się, że oni naprawdę widzą, słyszą i czują trochę więcej niż inni /czytaj: "zwykli"/ ludzie.
Powiem tak: być może jest pewna dopuszczalna dowolność występowania kolejnych zdarzeń, ale tylko w dopuszczalnych granicach, zależnych od występujących równolegle innych zdarzeń. Ale jaka siła ustala te granice i steruje tymi wszystkimi zdarzeniami, tego oczywiście nie wiem, niemniej wraz z wiekiem odnoszę coraz silniejsze wrażenie, że taka siła istnieje. Ale to tylko wrażenie i właściwie nic więcej, zresztą nic więcej być nie może, bo przecież żadnych namacalnych dowodów nie posiadamy...
Tak, należy się zastanawiać, pytać, poznawać... Inaczej, jak mówisz, zostalibyśmy na drzewach... :))))
UsuńKsięgę Urantii znajdziesz w necie
http://members.optusnet.com.au/~mpjaworski/
Polecam też Objawienia, np. Valtorty:
http://www.objawienia.pl/
Dzięki za namiary, postaram się sukcesywnie poznawać wskazane przez Ciebie ścieżki :)
UsuńTo sa trudne pytania i jeszcze trudniejsze odpowiedzi , bo faktycznie kto może wiedziec dlaczego na tego chłopca wypadło .Z wyliczanki? To trywialna odpowiedź - ja wiem , ale co może przyjść do głowy. I tutaj to wielkie Mozartowskie lanie łez jest cześciową odpowiedzią Najserdeczniej pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńTrochę się wcześniej zastanawiałem, jaka muzyka będzie pasować do tego posta - i po namyśle uznałem, że Lacrimosa powinna tu pasować :)
UsuńPozdrawiam.
Znamy dobrze z literatury sf i z filmu zagadnienie podróży w czasie. Jeśli podróże w czasie istnieją, to przyszłość istnieje i jest zdeterminowana. Jeśli podróżujemy w przyszłość, to przyszłość musi istnieć. Jeśli podróżujemy w przeszłość, to dla tej przeszłości jesteśmy przyszłością, która też istnieje. Jeśli jakiś chłopiec choruje na raka, to tak miało być i nie ma co wnikać, kto tym kieruje i po co. Musimy tylko uważać, aby nie spowodować paradoksu - np. zabicie własnego przodka w przeszłości.
OdpowiedzUsuńNo w sumie te filmy sf moga byc takim samym argumentem w sprawie, jak i ta cala fizyka kwantowa i objawienia i wizje swietych.... tez dobry kierunek filmy sf i podrozami w czasie obrales:))
UsuńAbyśmy mogli podróżować w czasie musielibyśmy przekroczyć prędkość światła, co jest sprzeczne z teorią względności. A więc albo podróże w czasie nie wchodzą w grę, albo teoria względności nie ma zastosowania do praw rządzących wszechświatem.
UsuńDla mnie to cały wszechświat jest zbudowany na zasadach, które dopiero poznajemy. I długa droga przed nami. Jeśli jakiś chłopiec zachorował to gdzieś jest przyczyna. Nie koniecznie sam na to zapracował, może któryś z przodków, może warunki w jakich przebywał itd. A jeżeli wyzdrowiał. Czasami pomocne są leki. Ważnym elementem, (nie zbadanym) jest mózg, nasze nastawienie , nastawienie ludzi wokół nas. Nie widzę potrzeby "kogoś karzącego czy nagradzającego" sami jesteśmy przyczyną naszych, czy naszych bliskich szczęść i nieszczęść. W mikro skali, w makro podlegamy zasadom na które nie mamy na razie żadnego wpływu.
OdpowiedzUsuń...albo mamy jakiś wpływ, ale nie wiemy na czym ten wpływ polega i w jaki sposób możemy nim sterować.
UsuńMam nadzieję, że znasz angielski; zajrzyj do linku, tam znajdziesz odpowiedź na dręczące Cię pytania ;-)))
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=4IVIx_vOgHk
Wayne Dyer "Power of Intention'.
Dzięki Kocurku :) Sporo tych filmów już się zebrało, jeszcze trochę i zacznę robić habilitację na ten temat ;)
UsuńZabawne :) Wszyscy oczekują odpowiedzi na pytania, które przerastają w każdej mierze zwyczajną ludzką percepcję, uruchamiają tym samym kojarzeniowe drogi i mechanizmy racjonalizacyjne :) Zabawne.
OdpowiedzUsuńaby pojechac do przodu cos trzeba uruchomic:))
UsuńNo wiesz Brunet, pchły skaczące po psie i mrówki łażące po mrowisku zapewne nie zaprzątają sobie tym głowy, ale my /chyba/ stoimy jednak cokolwiek dalej w rozwoju ;)
Usuń