Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

piątek, 26 września 2014

Obelgi, insynuacje, ataki ad personam, wycieczki osobiste, itp.

Czytając zażarte dyskusje dwóch lub więcej antagonistów, których komentarze pełne są różnych insynuacji, mniej lub bardziej zawoalowanych wycieczek osobistych, a czasem także rozmaitych przytyków kierowanych ad personam w stronę przeciwników, zastanawiam się co jest tego przyczyną. Czy nie jest czasem tak, że osoba kierująca ataki tego typu sama czuje się niedowartościowana i usiłując pognębić swojego przeciwnika jednocześnie próbuje w ten sposób się dowartościować? A jeśli tak, to co stanowi właściwą przyczynę? Czy nie jakieś głęboko skrywane kompleksy, które powodują, że osoba niedowartościowana musi najpierw w jakiś sposób pogrążyć swojego interlokutora, wywyższyć się, bo inaczej nie potrafi prowadzić równorzędnej dyskusji? Czyżby więc u podłoża tego zjawiska leżała psychologia?

Tak czy inaczej, osoba dokonująca ataków tego typu osiąga efekt przeciwny do zamierzonego. Przynajmniej w moich oczach. Jeśli czytam komentarz pełen inwektyw, w którym zawarte są wycieczki osobiste lub w którym miota się obelżywe uwagi pod adresem swojego przeciwnika, wtedy niejako automatycznie moja szala sympatii zaczyna przechylać się w stronę ofiary takiej słownej agresji. Natomiast ów agresor tę moją sympatię zaczyna tracić.

Czy Wy też tak macie?


32 komentarze:

  1. ja mam takich często w pracy. Wiem jak to działa, niestety zanim inni to odkryją, to trzeba zebrać baty, bo walczyć z takimi to oznacza brak szacunku dla siebie :)

    ładny utworek i zdjęcie tez :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz takich klientów w pracy? No to moje wyrazy współczucia...
      Masz rację, że trzeba szybko odpuścić. Nie dość, że jest to walka z wiatrakami, to w dodatku uczestnicząc w takiej słownej pyskówce człowiek sam siebie pogrąża.

      Dziękuję, jednak mamy nieco podobne gusta muzyczne :)

      Usuń
  2. Zawsze u podłoża takich sytuacji leży problem w "samym sobie" osoby atakującej.Osoba zaczepiona reaguje w zależności od :temperamentu, własnego samopoczucia i samooceny a później i stosunku do osoby permanentnie podgryzającej kostki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naturalną rzeczą jest, że ofiara takiego ataku próbuje jakoś się bronić i często chce oddać pięknym za nadobne. Tym samym zostaje wciągnięta w pułapkę, bo agresorowi tylko o to chodzi. Właśnie takie coś go napędza i stymuluje do "pójścia na całość".

      Usuń
  3. Myślę, że niekoniecznie musimy sięgać do psychoanalizy. Przyczyną zaciekłego konfliktu jest nieraz spór o jakiś banalny szczegół. Jedna z osób wypowie się w sposób niedelikatny, druga osoba odpowie. Rozkręca się spirala agresji, której uczestnicy czują się boleśnie zranieni i szukają zemsty. To zranienie jest wirtualne, ale realne. Sam takich "zranień" doświadczyłem - cudzego niezmąconego poczucia wyższości, bezczelnego szyderstwa, chamskiego pouczania. Osobiście unikam wchodzenia w długotrwały spór, szkoda mi na to czasu, staram się w odpowiednim momencie przeciąć dyskusję i na przyszłość unikać takiej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często jest właśnie tak, jak piszesz. I tak od słowa do słowa dyskusja przeistacza się w zwykłą pyskówkę, która z normalną dyskusją ma niewiele wspólnego. Nakręca się natomiast spirala wzajemnej niechęci, która może prowadzić aż do wzajemnej nienawiści.
      Dlatego lepiej w ogóle nie wdawać się w takie słowne przepychanki, powiedzieć sobie "nie, ta dyskusja jest już poniżej mojego poziomu", co niejednokrotnie pozwoli nam zachować twarz w obliczu słownej agresji pozbawionej jakichkolwiek hamulców.

      Usuń
  4. na pewno osoba atakująca nie jest partnerem do dyskusji,potrzebuje bowiem jakiejś dziwnej podniety z tego,że może oszkalowac,obrazic dyskutującego...poczuc adrenalinę?...że oto dokopała komuś na blogu,a nikt nie wie kto ona...ta osoba to cham po prostu ,nie owijajmy w bawełnę...a na pewno rządzą tym wszystkim jakieś niezdrowe emocje tego kogoś...byc może w konfrontacji na żywo,to cichy,mały człowieczek,który cicho siedzi,w swoim małym korytarzyku,zamknięty na NOWE,INNE...
    każdy ma prawo do innego zdania,ale...nie do osobistych wycieczek...
    pozdrówki:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jeszcze dodam,po przeczytaniu poniższego komentarza pkanalii,że wycieczki osobiste typu"pogięło cie,oślepłeś chyba"...nie są najgroźniejsze i takowe sie czesto przewijaja w dyskusjach,ale chamstwem nazywam inne wycieczki osobiste,gdzie używa się słów obraźliwych,przezwisk,wyciąganie jakiś prywatnych podejrzeń względem danej osoby szkalując ją...to już nie emocje,a wyraźna chęc poniżenia autora...z jakiś niewiadomych przyczyn...a tak naprawdę przyczyna tkwi w osobie szkalującego,jego niedowartościowania...

      Usuń
    2. Również skłaniam się ku tezie, że jest to chęć dowartościowania się kosztem ofiary, którą się w ten sposób atakuje. Najprawdopodobniej agresor lepiej się czuje, gdy w ten sposób "dokopie" swojej ofierze i nie zdaje sobie sprawy, że w gruncie rzeczy to z nim, a nie z jego ofiarą jest coś "nie teges".

      W przypadku odzywek typu "pogięło Cię, czy co?" starałbym się dociec, do kogo jest to skierowane i jaki jest kontekst takiej wypowiedzi. Np. zupełnie inaczej brzmi takie coś, gdy w odpowiedzi na Twój komentarz napiszę "pogięło Cię Crackie, czy co?" i potem w jakiś żartobliwy sposób to rozwinę /czyli de facto obrócę te słowa w żart/, a zupełnie inaczej, gdy napiszę to pod adresem zupełnie nieznanej mi osoby i napiszę to na serio - wtedy już można mówić o ataku słownym z mojej strony.

      Usuń
  5. myślę, że różne "przysrywki", wycieczki osobiste, uwagi ad personam zdarzają w się w wielu dyskusjach każdemu, "a kto nie jest bez grzechu itd"... jest to po prostu ekspresja emocji, które odczuwamy, gdy z jakąś wypowiedzią się w pierwszym odruchu nie zgadzamy...
    ot, taki przykładowy dialog:
    - Brazylia przegrała z Polską, ale była jednak lepsza...
    - chyba cię pogięło, to Polska była lepsza, bo wygrała...
    wycieczka osobista była ewidentna, ale po chwili adwersarze wracają do omawiania gry obu drużyn...
    bywa jednak inaczej...
    - to ciebie pogięło chyba, nie widziałeś co się działo na boisku?...
    - to raczej ty oślepłeś, chcesz namiar na dobrego okulistę?...
    no, i poszło... granica została przekroczona, dyskutanci zapominają o czym zaczęli rozmawiać, skupiają się na stanie zdrowia swoich oczu, za kilka minut będą omawiać wzajemnie sposób prowadzenia się własnych mamuś...
    /kapitalny opis takiej sytuacji można znaleźć w książce Umberto Eco "Imię róży", scena dysputy religijnej/...
    w realu jeszcze pół biedy, bo w ostateczności można dać sobie po dziobach... w necie takiego wentyla bezpieczeństwa nie ma i konflikt przechodzi czasem w stadium chroniczne...
    czyli nie w tym rzecz, by wycieczek osobistych wcale nie było, bo nieraz jest to nie do uniknięcia, lecz w tym, by się pilnować, trzymać na wodzy emocje i pewnej granicy nie przekraczać...
    tu przyznam ze skruchą, że sam się dałem wkręcić kiedyś w taką spiralę, wkurzałem się na ewidentne kłamstwa, które mój adwersarz wypisywał, ale w pewnym momencie dotarło do mnie, że już od dawna nie dyskutuję z ta samą osobą, co na początku, że przez ten czas zachorowała ona psychiczne /być może wcześniej była chora, zaś ja tego nie zauważyłem?/ i plecie od rzeczy nie o mnie, i nie do mnie, tylko do i o jakiejś postaci powstałej w jego chorym umyśle... skutkiem tego spostrzeżenia zacząłem się z niego nabijać, a potem, gdy mi się to znudziło, przestałem na niego kompletnie zwracać uwagę...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to prawda Piotrze, ja też potrafię się wkręcić i nakręcić tej spirali, na szczęście moi znajomi wycinają z pamięci ten wątek artystycznej gry słów :) a Ci najlepsi wiedzą kiedy przerwać samoistne nakręcanie i za to ich najbardziej cenię...trzeba uważać na granice ale czasem ciężko utrzymać je u siebie ...cóż każdy ma jakieś słabości i daje się w coś wkręcić ale tylko głupcy z epizodów słabości tworzą obraz człowieka....pozdrawiam :)

      Usuń
    2. "czyli nie w tym rzecz, by wycieczek osobistych wcale nie było, bo nieraz jest to nie do uniknięcia, lecz w tym, by się pilnować, trzymać na wodzy emocje i pewnej granicy nie przekraczać..."

      No właśnie, najważniejsze to nie dać się wkręcić w wir takiej dyskusji, która niczego dobrego nie wróży. Nie zawsze to się udaje, bo wiadomo, czasem emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem, dlatego należy się pilnować i starać się, aby nie dać się ponieść emocjom.
      Co do różnych psycholi, z którymi też możemy mieć do czynienia /bo tak naprawdę to przecież nigdy nie wiemy kto siedzi "po drugiej stronie kabelka", to zawsze musimy brać poprawkę, że tacy klienci mogą się zdarzyć i w efekcie tego rodzaju sytuacja może mieć miejsce. I w zasadzie nic nie możemy na to poradzić, bo przecież nie mamy możliwości, aby wysłać takich gości na leczenie psychiatryczne...
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  6. Zgadzam się z Dibeliusem, że czasami chodzi o zwyczajne nieporozumienie, które przeradza się w dłuższą kłótnię. I że później uczestnicy pyskówki szukają rewanżu na oponencie, przekraczając niekiedy granicę potwornej śmieszności. Bywa jednak i tak, że u podłoża ataków leży tępota, nienawiść lub upodobanie do trollingu.

    Staram się ucinać pyskówki, ale wiem, że nierzadko sama bywam zarzewiem konfliktu. Np. kiedy opisuję w blogu czyjeś zachowanie lub szydzę z czyichś słów, poglądów, etc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem to nieporozumienie inicjujące konflikt jest oparte nawet nie na niedelikatności wypowiedzi tylko jej całkowicie opacznym zrozumieniu

      Usuń
    2. "Zgadzam się z Dibeliusem, że czasami chodzi o zwyczajne nieporozumienie, które przeradza się w dłuższą kłótnię."

      "Czasem to nieporozumienie inicjujące konflikt jest oparte nawet nie na niedelikatności wypowiedzi tylko jej całkowicie opacznym zrozumieniu"

      To prawda, ale prawda jest też taka, że "do tanga trzeba dwojga". A więc jeśli nieporozumienie przeistacza się w zażartą pyskówkę, to na ogół albo jedna strona, albo obie dążą do tego, aby tak się stało - inaczej, jeśli nie mają wrogich zamiarów względem siebie, będą starały się załatwić sprawę polubownie, bez agresji słownej. Podobnie rzecz się ma z opacznym rozumieniem; często bywa tak /chociaż nie zawsze, bo czasem faktycznie ktoś może zupełnie na odwrót coś zrozumieć/, że druga strona rozumie opacznie czyjeś słowa, bo CHCE je tak zrozumieć, ponieważ tak jest jej wygodnie, bo ma dzięki temu wygodny argument do przepuszczenia ataku. Innymi słowy jest to celowe działanie, które ma na celu "przyczepienie się' do swojego interlokutora, aby "dać mu popalić". Niejednokrotnie jest to nawet świadome opaczne rozumienie, czyli ktoś doskonale wie o co chodziło drugiej osobie, ale udaje, że rozumie daną wypowiedź dokładnie na odwrót, czyli w tym przypadku "udaje Greka".

      Usuń
    3. Żebyś Ty wiedział, jak mnie to wkurwia, Smurffie... :(

      Usuń
    4. Kiro, niestety ludzi nie zmienisz...

      Usuń
    5. Smurffie, nie wygłupiaj się, szkoda by było Cię stracić. Wyszło nieładnie, ale nie mam wyboru. Pozdrawiam.

      Usuń
    6. Kiro, chciałbym być dobrze zrozumiany: nie strzelam focha, że wykasowałaś mój komentarz, bo nie o to chodzi. Problem leży głębiej, ale postaram się go wyjaśnić w moim kolejnym poście i wtedy będziemy mogli wymienić nasze opinie na ten temat. Jeśli mnie wtedy przekonasz, że nie mam racji - nie będę miał nic przeciwko, aby wrócić na łono Twojego bloga.
      Ale miło się dowiedzieć, że Ci odrobinę na tym zależy :)

      Usuń
    7. Zależy mi na rozsądnych dyskutantach. Ale nie będę się narzucać...

      Usuń
    8. Zawsze pozostanę otwarty na dyskusję.
      Ale dyskusję rzeczową, bez prewencyjnej cenzury.

      Usuń
  7. Chyba jednak nie ma się co przejmować innymi tylko robić swoje ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pewnością.
      Zresztą ja się nie przejmuję, po prostu opisuję zjawisko jako takie.

      Usuń
  8. Szanowny Smuffie,

    Zupełnie pominąłeś jeszcze jeden aspekt inicjacji blogowych zadym. Mianowicie aspekt reagowania na zło, którego w sieci nie brakuje. Codziennie możemy poczytać sobie wywody podejrzanych typów, którzy nie tylko mają w głębokim poważaniu podstawowe zasady przyzwoitości, ale i również obowiązującego prawa. I co się okazuje? Niewielu to przeszkadza ba, ludzie ulegają fascynacji takim typem. Przypomina mi to już nie tylko nie reagowanie na bicie kogoś na ulicy, ale wręcz podkręcanie napastnika, aby jeszcze mocniej dokopał swojej ofierze. Ale ludziom się wydaje, że w sieci żadne zasady przyzwoitości nie obowiązują i można ignorować dosłownie każde kurewstwo. Ja uważam, że tak być nie powinno i na wyjątkowe zbydlęcenie należy reagować, zamiast się do takiego typa mizdrzyć w nadziei, że się go dobrym słowem zmieni. To jest właśnie wpadanie w pułapkę.

    Pozdrawiam, TF

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanowny T.F.
      Obawiam się, że reagowanie w Sieci na przejawy Zła jest niczym polowanie na czarownice lub walka z wiatrakami. Po pierwsze, każdy ma trochę inne kryteria owego Zła, a więc zachodzi ryzyko, że będziesz reagował na Zło, którego druga strona wcale tak nie klasyfikuje. Po drugie - bazujesz jedynie na czyichś słowach, które ktoś tam wpisał w jakimś komentarzu. Marny to dowód. Skąd możesz wiedzieć, czy tak jest naprawdę? A jak ktoś celowo to wpisał, aby Cię sprowokować? Nie wiesz jaka jest prawda, bazujesz co najwyżej na swoich domniemaniach. I wreszcie po trzecie - a co Ci to da, że zareagujesz? Myślisz, że Twoja reakcja spowoduje, że ktoś pójdzie po rozum do głowy i zmieni swoje postępowanie? A może myślisz, że w ten sposób go ukarzesz?
      Obawiam się, że to nie zmieni absolutnie niczego, dlatego nie widzę powodów do takich reakcji.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Szanowny Smurffie,

      " Po pierwsze, każdy ma trochę inne kryteria owego Zła"

      Owszem, i dlatego stworzono kodeks karny, aby tych którzy nie mają takich kryteriów izolować od reszty społeczeństwa.
      Jeżeli ktoś epatuje swoją odsiadką, rozpisuje się o zaletach nielegalnych narkotyków, usprawiedliwia kazirodztwo, pomawia innego komentatora o pedofilię (odszczekuje to dopiero po groźbie blogmatera, że zawiadomi prokuraturę), oskarża bezpodstawnie tego samego komentatora o współpracę z UB, grozi pobiciem innym dwóm komentatorom, ugodzenie kogoś nożem nazywa "odrobiną ruchu na świeżym powietrzu, regularnie obraża uczucia religijne chrześcijan (na obrażanie uczuć Żydów, czy Muzułmanów brak mu odwagi), to przepraszam bardzo, ale twierdzenie, że nic o takim osobniku nie wiemy, jest delikatnie mówiąc oznaką naiwności, żeby nie powiedzieć oznaką wszędobylskiego relatywizmu moralnego. Nadmieniam, że wszystko o czym wspomniałem to tylko "wyczyny" jednego osobnika. Tłumaczenie takich zachowań tym, że niby nic o takim osobniku nie wiemy bo może wymyślił sobie to wszystko, może też świadczyć o tym, że mamy do czynienia z kimś bardzo poważnie chorym psychicznie, a co za tym idzie bardzo niebezpiecznym. Nie zapominajmy jednak, że ofiary tych zachowań będą już zupełnie realne. Jeśli tobie to nie przeszkadza, to może wywoływać tylko moje zdziwienie, ale pomyśl o pryszczatych małolatach, które czytając te wypociny i nie widząc niczyjej reakcji zaczną to relatywizować i stosować w realu.
      " I wreszcie po trzecie - a co Ci to da, że zareagujesz?"

      Równie dobrze mógłbyś mnie zapytać co mi da zareagowanie na bicie kobiety na ulicy przez dwóch oprychów? Przeraża mnie te wszechobecna znieczulica, która panuje i w realnym świecie i w próżni internetu.

      Pozdrawiam bardzo smutno.

      Usuń
    3. Szanowny T.F.
      Jak każdy obywatel tego kraju, w przypadku uzasadnionego podejrzenia podejrzenia przestępstwa, masz prawo zgłosić to do prokuratury. I to w zasadzie tyle. Jeśli chcesz, zawsze możesz to zrobić. Natomiast nikt Cię nie mianował jakimś wirtualnym szeryfem, ani blogowym żandarmem, ani też blogowym prokuratorem. Nie masz tutaj większych praw niż pozostali. Dlatego Twoje działania są w gruncie rzeczy bezprawne, bo nikt Ci żadnych praw do takich interwencji nie wydał. Tak mają się sprawy na gruncie prawnym.
      Jeśli zaś chodzi o ww. osobę, to obawiam się, że mam większą wiedzę na ten temat niż Ty, ponieważ wirtualnie znam ją dłużej od Ciebie. O fakcie odsiadki wiem, bo ta osoba napisała kiedyś post na ten temat. Z własnej woli, a więc raczej tego nie tai. O wszystkich innych rzeczach także dowiedziałem się z bloga tej osoby. Czyli wszystkie Twoje zarzuty są de facto jawne. Skoro więc masz jakieś zarzuty, dlaczego nie pójdziesz z tym do prokuratury, a tylko wałkujesz w nieskończoność na blogach powszechnie znane fakty? Czy mam rozumieć, że chciałbyś, aby owa osoba poszła siedzieć po raz drugi za to samo? Bo tak odbieram te Twoje zarzuty. Ale sam wiesz, że to niemożliwe, bo nie można siedzieć dwa razy za to samo.
      Jeśli chcesz reagować na przejawy Zła w necie, to sobie reaguj. Moim zdaniem przynosi to więcej złego niż dobrego, bo utrwalasz w ten sposób swój negatywny wizerunek w blogosferze /vide - opinie na ten temat w dyskusji pod kolejnym postem/. Ale rób jak chcesz, to Twój wizerunek, a nie mój.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Szanowny Smurffie,

      "Jeśli chcesz reagować na przejawy Zła w necie, to sobie reaguj. Moim zdaniem przynosi to więcej złego niż dobrego, bo utrwalasz w ten sposób swój negatywny wizerunek w blogosferze "

      Już raz utrwaliłem swój negatywny wizerunek w realu, broniąc słabszego, kolegi nad którym inni się znęcali. To co napisałeś utożsamiam wprost z tym co mówili o mnie jego prześladowcy. Oni nie mogli pojąć jak się można nad "Bazylim" nie znęcać, a nawet przez chwilę nie zastanowili się dlaczego go bronię, bo już sama refleksja nad swoimi czynami była im obca. Najgorsi jednak byli ci, którzy biernie się temu przyglądali, a po cichu żałowali nieszczęśnika 'Bazylego', jednocześnie poklepując po plecach jego prześladowców. Natomiast to, że ktoś się do swoich haniebnych czynów otwarcie przyznaje, nie czyni tych czynów lepszymi, tudzież usprawiedliwionymi. Jeżeli nie dostrzegasz podłości tych czynów, a dostrzegasz mój wirtualny negatywny wizerunek , to mogę tylko stwierdzić, że wyraźnie widzisz źdźbło trawy w oku jednego, a nie dostrzegasz belki w oku drugiego.

      "Dlatego Twoje działania są w gruncie rzeczy bezprawne, bo nikt Ci żadnych praw do takich interwencji nie wydał."

      Bezprawne? gdyby tak było, to już co poniektórzy by to skwapliwie wykorzystali, a poza tym, to któż miałby mi takie prawa wydać? Jakiś samozwańczy internetowy autorytet nad autorytety? O ile wiem w sieci panują te same warunki prawne, co w świecie rzeczywistym. Przekonała się o tym pewna głupsza od własnej dupy "blogerka" lansując w swoim wirtualnym kurwidole domowe sposoby spędzenia ciąży za pomocą końskich dawek leków o zupełnie innym przeznaczeniu.To jak rozumiem też nic takiego, bo fakt iż jakaś gówniara mogła się od tego przekręcić, łagodzi sama doktryna internetu. W realu to co innego. Rozumiem też, że według Ciebie blogerzy, którzy złożyli w tej sprawie doniesienia do prokuratury (było ich kilku), utrwalili swój negatywny wizerunek w sieci. Nikt mi w sieci nie może dać żadnych ekstraordynaryjnych praw, ani ich odebrać, tak długo jak nie przekraczam istniejącego sytemu prawnego, tak długo pozostaję poza nieuprawnionymi oskarżeniami o działania bezprawne. Cóż, należę chyba do wymierającego już gatunku, choć jestem kilkanaście lat młodszy od Ciebie. Sądzę, że nadszedł czas na spisanie protokołu rozbieżności w tej jednak fundamentalnej sprawie.

      Kłaniam się

      Usuń
    5. Patrzący z boku3.10.2014, 11:10

      Szanowny Panie Smurff
      Zdumiał mnie Pański pogląd, jakoby piętnowanie w sieci zła przynosiło więcej złego niż dobrego. Bo nie podejrzewam Pana o obronę samego siebie, skoro z osobami emanującymi to zło jest Pan w serdecznej blogowej komitywie. Do tego stopnia zażyłej, że przez domniemanie, przyjął Pan poziom inteligencji komentatorek z Pana ulubionego bloga za tożsamy ze średnią ogólnopolska. A to błąd, który właśnie obnażył Pana uczciwość polemiczną, a ściślej biorąc, kompletny jej brak.
      Bo z tego co Pan napisał, wynika że osoba piętnująca łajdactwo, utrwala swój negatywny wizerunek w blogosferze. Natomiast osoba bratająca się z łajdakiem, jest czystsza od kropli porannej rosy.

      Usuń
    6. Szanowny T.F.
      Przychylam się do propozycji spisania protokołu rozbieżności w tej sprawie, bo zdaje się, że nikt nikogo nie przekona, a zatem nie ma potrzeby dalej dyskutować na ten temat.
      Kłaniam się również.

      @ Patrzący z boku.
      Ciekawe. Pierwszy raz widzę takiego nicka w blogosferze, który jednak całkiem nieźle orientuje się w tutejszych relacjach. Pozwala mi to przypuszczać, że stosujesz partyzantkę i z jakichś powodów nie chcesz komentować pod swoim stałym nickiem. Musisz wiedzieć, że z takimi fantomami w ogóle nie rozmawiam. Weź przykład z T.F., który nie boi się komentować pod swoim stałym nickiem, co szanuję i zawsze staram się merytorycznie odpowiadać na komentarze. Proszę zatem już tutaj nie komentować pod tym przybranym nickiem, bo ostrzegam, że każdy kolejny komentarz będę kasował.

      Usuń
  9. No cóż, szanowny T-F ma rację ale... może każdy zacząłby od siebie w tej sieci?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem takie reagowanie jest bez sensu - vide - mój komentarz powyżej.
      Natomiast nie mam nic przeciwko temu, aby każdy zaczynał od siebie.

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P