Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

niedziela, 12 października 2014

Wieczny bieszczadzki ogień...


Szanujmy wspomnienia, smakujmy ich treść 
Nauczmy się je cenić 
Szanujmy wspomnienia, bo warto coś mieć 
Gdy zbliży się nasz fin de siècle...



Zbliżał się wieczór, gdy pociąg zajechał na stację w Komańczy. Ledwo pojawili się na peronie, gdy z miejsca podszedł do nich patrol WOP.
- Dzień dobry, służba graniczna. Poproszę państwa dokumenty...
Nie zdziwiło to ich zupełnie. W 1987 roku kontrola dokumentów w strefie nadgranicznej była czymś powszechnym i nie dziwiła nikogo...
Gdy podali swoje dowody osobiste dowódcy patrolu, WOP-ista najpierw rzucił okiem na dokumenty, po czym zmierzył ich szybkim spojrzeniem.
- Państwo turyści, jak sądzę... to gdzie państwo planujecie się teraz udać?
Najwyraźniej udzielone wyjaśnienia przekonały wojskowych, bo po udzielonych odpowiedziach dosyć szybko dali im spokój i pozwolili iść w swoją stronę.
Nocowali na pustym polu biwakowym. Była połowa września. Po letnich turystach pozostało jedynie trochę śmieci i wydeptana trawa.

Kolację zjedli już niemal po ciemku. Nie, nie po ciemku - pięknie przyświecały im gwiazdy, a później także księżyc. Była prawie pełnia. Tamte gwiazdy i tamten księżyc pamięta jakby to było wczoraj; no, może przedwczoraj...
Pamięta też, iż własnie tamtej nocy była pierwsza atrakcja: jakiś pies /a może wilk? - do dziś tego nie wie/ wył gdzieś, ale było to dosyć daleko.
Tamta noc była chłodna, ale nie narzekał, bo miała przyjemne, ciepłe piersi :)

Gdy się wreszcie obudzili, słońce było już wysoko na niebie, a wokół nich wszędzie połyskiwała poranna rosa.


http://www.zolki.jcom.pl/zb/janusz%20grzech/nowy%20folder/0316a2003%2016a1jesien.jpg

Na przedpołudniową bieszczadzką ciuchcię niestety nie zdążyli, wobec czego poszli na drogę złapać jakąś okazję. Po pół godziny bezowocnego machania rękami ulitował się nad nimi kierowca żuka i podwiózł aż do samej Wetliny.

Szybko znaleźli szlak turystyczny, ale zaraz na jego początku musieli przeprawić się przez miejscowy potok, który był szeroki w tym miejscu na kilkanaście metrów. Żadnego mostka ani kładki w pobliżu nie było, zatem szybko zdjął buty i skarpety, po czym najpierw przeniósł oba plecaki na drugą stronę, a potem niezwłocznie wrócił po nią. Czekała na niego cierpliwie jakoś nie spiesząc się z zamoczeniem stóp... toteż niewiele myśląc wziął ją na ręce i trzymając ją przed sobą jak cenny skarb, rozpoczął przeprawę. Uśmiechnęła się do niego mówiąc, że traktuje ją jak księżniczkę i objęła ciasno za szyję. Woda była zimna, nurt bystry, a dno śliskie, kamieniste. Dlatego starał się stąpać bardzo ostrożnie, cały czas uważając aby się nie pośliznąć. Raz czy dwa lekko się zachwiał brnąc przez głębsze bystrze, ale za każdym razem szybko odzyskiwał równowagę. W takich momentach przywierała do niego, zapewne w obawie przed nieplanowaną kąpielą. W końcu udało mu się stanąć na drugim brzegu. Ostrożnie postawił ją na ziemi, chociaż wcale jej się nie spieszyło wysunąć się z jego objęć :)


http://dn3xvn5nu3tgm.cloudfront.net/fotki/upload/31/41/71/3141711321025998s2.jpg

A potem zaczęło się strome podejście...
- O nie - westchnęła w pewnej chwili, gdy byli na najbardziej stromym miejscu - dalej z tym plecakiem nie dam rady...
- W porządku, daj mi swój plecak, oddam ci go na górze...
- Dasz radę? - zapytała z niedowierzaniem w głosie.
- A czy mam inne wyjście? Przecież nie będziemy nocować na tym stromym stoku...
Dał radę. Był wtedy w życiowej formie i parł do przodu niczym czołg. 
- Ależ ty jesteś niezmordowany! - mówiła patrząc na niego z podziwem gdy taszczył dwa plecaki naraz.
- No wiesz, dorabiałem kiedyś w Himalajach jako tragarz - zażartował.
Gdy wreszcie znaleźli się na szczycie widok z góry wynagrodził im poniesiony trud. Połonina była skąpana w złocie, a odległe górskie szczyty spowijała delikatna błękitna mgiełka.


http://janusz-wanczyk.pl/jw-kontent/gallery/12-11-2011-bieszczady/imgp3510a.jpg

Teraz szli wśród wysokich traw górską ścieżką rozciągniętą wzdłuż grzbietu góry mijając czasem sterczące skały, co rusz kontemplując przepiękne widoki. Aż wreszcie dotarli do schroniska.

Następnego dnia weszli na Caryńską, ale tam mieli pecha - szczyt spowijała gęsta mgła. Była tak gęsta, że nie było widać niczego, co było oddalone o więcej niż kilka metrów.
 - Musimy tutaj kiedyś wrócić, aby się przekonać, co stąd można zobaczyć - powiedział pół żartem, pół serio.

Ale już tam nie wrócili... a przynajmniej - nie razem...

Minęło już prawie 30 lat, ale od tamtej wyprawy Bieszczady na stałe wrosły w jego serce i od tego czasu tli się w nim wieczny bieszczadzki ogień...


40 komentarzy:

  1. witam, studiowałam w Rzeszowie mniej więcej w tej dekadzie czasów około stanu wojennego i takie historyjki miłosne też były moim udziałem, kilkakrotnie nawet. A ja najbardziej lubię Zielone wzgórza nad Soliną i starą Balladę Bieszczadzką. Ostatni raz w 2002r. z tymi wszystkimi grzecznościami wobec siebie ze śp. pierwszym mężem pochodzącym z Rzeszowa. Pozdrawiam z daleka tym razem, z mojej tajemniczej podróży- ucieczki w nieznane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i co, wróciły wspomnienia? :)
      Pozdrawiam gdziekolwiek jesteś :)

      Usuń
    2. Nie jestem sentymentalna. Wrócil raczej żal, to wszystko nie tak,nie tak, nie tak,no, a jeśli, jeżeli
      nie tak, nie tak,
      no to po co nam było w to gnać,tamto rwać, iść pod prąd, pod wiatr,gniazdo wić niby ptak,
      no - jeżeli ma byćnie tak?
      Słowa jak sztuczny miód,ersatz, cholera, nie życie.
      Tu, gdzie teraz jestem jest jak najbardziej TAK.

      Usuń
    3. TAK?
      W takim razie tak trzymaj :)

      Usuń
  2. tak fajnie czyta się takie posty-wspomnienia,właśnie teraz,jesienią....magia gór,magia młodości,wolności,szlaki turystyczne i bycie we dwoje...kiedy nad głową było niebo pełne gwiazd,obok ktoś bliski...i niczego do szczęścia nie brakowało...i jeszcze góry w tle...teraz już człek wygodny,na stare lata...D
    ale wspomnienia...zostają na zawsze,uśmiechamy sie do nich...
    pozdrawiam jesiennie,zadumana...:-)
    piękne zdjęcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie, że pozostają wspomnienia z takich wypraw. Dzięki temu otrzymujemy najlepszą, najbardziej nam bliską pamiątkę, z której zawsze możemy skorzystać jak tylko poczujemy taką potrzebę.
      A po latach - uśmiechamy się do tych wspomnień i pielęgnujemy je w sobie jak najcenniejszy skarb.
      Zdjęcia wybrałem z netu. Jeśli czegoś żałuję z tamtej wyprawy, to właśnie tego, że nie zabrałem wtedy ze sobą aparatu i nie robiłem zdjęć... teraz mamy komórki, smartfony... nie ma problemu ze zdjęciami, ale w tamtym czasie takich gadżetów nie było... szkoda.

      Usuń
  3. A dzisiaj penetruje Połoniny, podziwia widoki , zdobywa sprawności mój dziesięcioletni wnuczek którego Bieszczady bardziej oczarowały niż Apeniny...Ale chyba jeszcze jest za mały , bu docenić jak "woła jesienią wiatr od Połonin od Wetliny"Ale jeszcze trochę i będzie wiedział, że wspomnienie to raj , z którego nigdy nie będziemy wygnani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "wspomnienie to raj , z którego nigdy nie będziemy wygnani"
      Pięknie powiedziane, Andante. Właśnie tak jest.
      Pozdrowienia dla Ciebie i Małego Bieszczadzkiego Odkrywcy :)

      Usuń
    2. Smurfie , byłeś może na filmie Bogowie ? Zapraszam na moje refleksje (na scenie)Drugi blog, adres na Przedostatnim Przystanku..

      Usuń
    3. Zaraz tam zajrzę. Poza tym dopiszę tego bloga do mojej listy, wtedy będę na bieżąco informowany o nowych wpisach.

      Usuń
  4. W Bieszczadach byłam tylko raz i to w czerwcu, więc bez tej feerii barw.Jednak i wtedy mnie zachwyciły. Chciałam pojechać w tym roku, teraz właśnie ,ale nie udało mi się znaleźć zastępstwa (bezrobocie ??????? gdyby przynajmniej dochodziło do rozmów o pieniądzach.... - słodkie życie pracującego u siebie krwiopijcy:)) ) .a tak ciepło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówi się trudno. Może w przyszłym roku Ci się uda?
      Bo że za rok znów będzie tam cudna jesień z piękną feerią barw, to rzecz pewna :)

      Usuń
  5. Jestem dosyć idiotycznym przypadkiem, bo wprawdzie nigdy nie byłem w Bieszczadach, ale zakochałem się w nich. Wakacyjnie dojechałem już do Jasła i Sanoka - wydaje mi się, że w końcu dotrę. Mój dziadek walczył w Bieszczadach przeciwko UPA, kontynuując walkę rozpoczętą na Wołyniu, ale nigdy nie mówił o Ukraińcach z nienawiścią.
    Dziękuję za wzruszający wpis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję Dibeliusie, że w końcu tam dotrzesz, także przez pamięć dla Twojego Dziadka. Będziesz wtedy mógł zweryfikować, czy warto było wcześniej zakochać się w tym miejscu :)
      Miło mi, że tak uważasz z tym wpisem, pozdrawiam :)

      Usuń
  6. urocza historia, można pozazdrościć tych szczegółów, które dopisała wyobraźnia :) w Bieszczadach byłam tylko raz z wycieczką szkolną i ciągle sobie obiecuję, i z roku na rok przekładam, ponoć jesienią jest tam najpiękniej co widać na zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta historia to po prostu przeniesienie na bloga pewnego wspomnienia :) Chyba na starość robię się sentymentalny i zaczynam grzebać w swojej głowie, aby tego typu historyjki wyciągnąć na światło dzienne :)
      Zdjęcia wziąłem tym razem z Internetu, bo nie wziąłem na tamtą wyprawę aparatu, czego dziś bardzo żałuję - pozostały co prawda "zdjęcia" z tamtej wyprawy zapisane w mojej głowie, ale nie mam jak ich pokazać :)

      Usuń
  7. Bardzo ładne wspomnienie.
    I chociaż nigdy po Bieszczadach nie chodziłam, to wyobrażnia zadziałała. Dzięki Twoim plastycznym opisom.
    Tylko szkoda że już nigdy razem tam nie poszli.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie było odświeżyć sobie te bieszczadzkie wspomnienia przy okazji pisania tego posta. Powracają te same wrażenia i widoki, jakie wtedy miały miejsce. Miło jest w ten sposób odświeżyć sobie pamięć.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Bosz, ile wspomnień wywołałeś. I ja tam z 'nim' już nie wróciłam, ale jest co wspominać, oj jest i pewnie to uczynię oficjalnie ;-))) Buziaki za tę wędrówkę w czasie**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz przyszło mi do głowy, że to mogłaś być Ty tam wtedy - a teraz, po latach, odnaleźliśmy się nawzajem w blogosfrze :)
      No i całkiem romantyczna historia by z tego wyszła, prawda Kocurku? :) Buźka :)

      Usuń
    2. Ma się rozumieć, bo ja jestem romantycznie usposobiona do życia ;-))))

      Usuń
    3. Nigdy nie miałem co do tego wątpliwości Kocurku :)

      Usuń
  9. Kiedy jeszcze nie miałem żadnych astmatycznych dolegliwości, to w sezonie letnim i nie tylko zdeptałem cały Beskid, ponadto Pogórze Dynowskie i oczywiście Bieszczady. Urody bieszczadzkich połonin nie da się, ot tak, opisać, tam trzeba być!
    Podobne pejzaże spotkałem w Reńskich Górach Łupkowych z z górującym tam Masywem Taunusa, w okolicach słynnego kurortu Bad Ems.
    pozdrowienia & ukłony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, najlepiej tam być i zobaczyć te widoki na własne oczy, wszystko inne jest zaledwie pewną namiastką naszych doznań.
      Ukłony.

      Usuń
  10. Pięknie, kiedy się ma takie wspomnienia. Ja ostatnio miałam okazję pochodzić po Beskidzie Niskim..., a i tak za wysokim dla mnie - nie nadaję się na górskie wycieczki. A jeszcze zimne górskie potoki.... brrrrrrrr... ;D
    Jednak widoki niezapomniane, setki zdjęć, bo nie wiadomo, gdzie wzrok zatrzymać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mnie wszystko w górach się podoba łącznie z tymi zimnymi górskimi potokami :)

      Usuń
  11. No to Smurffie, wycieczkę trzeba powtórzyć. Choćby dlatego, by się przekonać, jak się zmieniły. Może nie wyglądają tak romantycznie, ale ludziom, którzy tam mieszkają jest o wiele łatwiej. Swój urok jednak nadal mają, czasami bajeczny. Szczególnie jesienią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtórzyłem, byłem tam w 2006 roku. Ale to już nie było to samo, nastrój i czar tamtych czasów jednak prysł, dawało się wyczuć komercję i..."spęd" turystów, wtedy się tego nie czuło...

      Usuń
  12. Ach, ten dawnych wspomnień czar :) W górach jest wszystko to, co kocham...
    Bieszczady podobnie jak Twoje wspomnienia są tak żywe i pełne uroku, że teraz z powodzeniem można wsiąść w wehikuł czasu. Cudowne są takie sentymentalne podróże i powrót do niezapomnianych chwil na szlaku....
    Miłego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło jest od czasu do czasu wsiąść w taki wehikuł czasu i zanurzyć się we wspomnieniach - taka sentymentalna podróż w przeszłość :)
      Miłego Dejaniro :)

      Usuń
  13. Trudno uwierzyć,że zdjęcia przedstawiają Bieszczady.Nie wiem, nigdy nie byłam. Jaśmi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to są Bieszczady. Wybierz się kiedyś, a wtedy sama się przekonasz. Warto! :)

      Usuń
  14. Cudowne widoki!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. no dobrze ale czy to nie za długo zaszyłeś się w tych Bieszczadzkich wspomnieniach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie trochę długo, ale miło było tak się zanurzyć, pewnie dlatego tyle to trwało :)

      Usuń
  16. Super, naprawdę bardzo fajne...

    OdpowiedzUsuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P