Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

niedziela, 19 lipca 2015

O wzajemnej pomocy słów parę.

Tradycyjnie w okresie wakacyjnym powstrzymuję się od blogowania, ale tym razem zrobię wyjątek i jednak napiszę parę słów. A wszystko za sprawą Luśki, której nie tak dawno pomogłem w dość poważnych blogowych tarapatach, w jakich się znalazła, zresztą poniekąd na swoje własne życzenie. 
Krótko wyjaśnię o co chodzi, choćby po to, aby przestrzec innych blogerów przed takimi samymi problemami. Otóż Luśka zdecydowała się połączyć swoje blogowe konto z Google+ i to okazało się wielkim błędem. Nie dość, że widać było tylko część komentarzy, to w dodatku niektórzy blogerzy, którzy nie mają swoich kont połączonych z Google+ /w tym ja również/, nie mogli już tam komentować.
Luśka poprosiła mnie abym to jakoś odkręcił. Okazało się, że nie da rady w 100 % tego odkręcić, a jedynym możliwym rozwiązaniem było założenie nowego bloga i przerzucenie do niego skopiowanych postów i komentarzy ze starego bloga, który w tym momencie zwyczajnie "poszedł w odstawkę". Ale najbardziej mnie w tym wszystkim zdziwił fakt, że blogerzy zostali wpuszczeni w klasyczny kanał i po tym jak zdecydowali się połączyć swoje blogowe konta z Google+ nagle okazuje się, że system nie daje im do ręki żadnych instrumentów, aby się z tego kroku wycofać. Najwidoczniej komuś zależy, aby tak właśnie było, inaczej nie potrafię tego wyjaśnić.
Dlatego chcę wszystkich przestrzec przed pochopnym podejmowaniem decyzji o połączeniu swoich blogowych kont z Google+ ponieważ w sensie decyzyjnym jest to klasyczna "droga w jedną stronę".

Wracając zaś do głównego tematu tego posta.

Luśka wzruszona moją pomocą opublikowała coś w rodzaju posta z podziękowaniemczym mnie z kolei lekko wzruszyła, bo to jednak bardzo miłe uczucie, gdy się przeczyta czyjeś ciepłe słowa na swój temat. Wcześniej pomogłem już kilku osobom przy prowadzeniu bloga, teraz też oprócz Luśki pomagam na bieżąco np. Alicji, ale do tej pory każdy ograniczał się do ustnych podziękowań, bez pisania o tym na blogu - a więc w tym wypadku muszę oddać Luśce palmę pierwszeństwa.
No więc Luśka, dzięki za ciepłe słowa pod moim adresem, bo udało ci się w ten sposób mile połechtać moje ego :) 

A teraz już przejdę do meritum i powiem, dlaczego staram się pomóc o ile leży to w zasięgu moich możliwości.

W sumie to proste - po prostu uważam, że my - blogerzy jesteśmy jedną wielką blogową rodziną i powinniśmy sobie nawzajem pomagać. Nie przeszkadzać sobie nawzajem, nie obgadywać się, nie wyzywać, nie walczyć ze sobą, ale właśnie  - pomagać. 
W szerokim znaczeniu tego słowa, a więc nie tylko przy prowadzeniu blogów, ale także pomagać mentalnie, służyć innym blogerom swoją wiedzą i doświadczeniem.
Ubolewam nad tym, że czasem bywa na odwrót, a więc jedni blogerzy walczą z innymi blogerami i jak tylko mogą starają się im szkodzić. Nie bierzmy jednak z nich przykładu. Jeśli tylko możemy - pomagajmy. A być może kiedyś w nagrodę przeczytamy na swój temat czyjeś miłe słowa. Tym bardziej miłe, że niczym nie wymuszone, płynące z głębi serca. 
Luśka pokazała, że i takie cuda czasem się zdarzają. 
A wtedy i Wam miło się zrobi na sercu, czego Wam, rzecz jasna, serdecznie życzę.


44 komentarze:

  1. No ja to muszę mieć w sobie moc że ty smurfie wyszedłeś poza ramy swoich zasad i skreśliłeś post w okresie wakacyjnym a wiadomo jest o tym twoim bywalcom ze tego nie robisz:)
    Swoje podziękowanie tobie za twoją pomoc zamieściłam między innymi dlatego by pokazać że możliwa jest pomoc również ludzi których poznaje się w necie.I że nie wszyscy są oszustami i kłamcami .Napisałam to również dlatego by nie odrzucać zaraz na starcie kogoś kto próbuje nawiązać kontakt bo nigdy nie wiadomo czy ten ktoś w przyszłości nie uratuje ci dupeczki :)) Tak jak ty smurfie ratujesz mi moją.
    W życiu blogowym bardzo ważna jest współpraca i mówienie o tym co nas boli i z czym sobie nie radzimy bo tylko w taki sposób można przekonać się o tym kto potrzebuje naszej pomocy i komu my sami jesteśmy w tanie pomóc.Dla mnie pomoc wydaje się być czymś naturalnym jednak to w jaki sposób się pomaga ma dla mnie ogromne znaczenie bo uważam ze tak naprawdę prawdziwa pomoc jakby ona nie wygladała jest wielką sztuką.Pomagać a pomagać tu według mnie jest pies pogrzebany.
    Ale poważnie tu się zrobiło:)))
    Smurfie powiadasz że cie połechtałam ? I na dodatek zrobiłam ci tym dobrze? Hmm no nie pozostaje mi nic innego jak być w pełni usatysfakcjonowaną hahahaha
    Więcej nie bede ci już dziękować bo cię zagłaszczę na prawdziwą smierć i kto wtedy bedzie ratował kobitki które wyczóły ze na ciebie mogą liczyć:))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętasz Luśka ten post, gdy na końcu napisałaś "Klikasz i ktoś jest, klikasz i już kogoś nie ma"?
      Na pewno dobrze go pamiętasz. I pamiętasz też, że mnie wtedy zainspirowałaś, i niedługo potem napisałem parę własnych refleksji na ten sam temat.
      Dlaczego o tym przypominam? Bo patrząc na ten problem z dzisiejszej perspektywy /mam na myśli ten Twój post z podziękowaniem oraz ten mój post powyżej/, wydaje mi się, że nie zawsze tak musi być jak wtedy napisałaś. Bo jak klikasz - to ja jednak się pojawiam. Nie zawsze od razu, ale jednak pojawiam się i pomagam w miarę możliwości. Nie znikam, nie popadam w wirtualny niebyt, nie udaję, że mnie nie ma. Wyjątek od reguły? Nie sądzę, bo w Twoim przypadku jest przecież tak samo.
      A więc chyba jest tak samo jak w realu - zależy na kogo się trafi.
      Jeśli dobrze się trafi, to klikasz i... ten ktoś z drugiej strony kabelka jest gotów do pomocy. I to jest budujące.
      Mam nadzieję, że w tych moich wywodach przyznasz mi rację, zołzo :)

      Usuń
    2. okazuje się smurfie ze ja to dla ciebie nie raz nie dwa byłam inspiracją:)))pamiętam ten post ale przypomniałam sobie go czytajac u ciebie.chyba bardziej mi chodziło o to ze łatwiej jest wykreślic kogoś ze swojego życia w wirtualu bo rzeczywiście może tak być ze mozesz usunąć kogoś ze swojego jakby nie patrzeć życia własnie jednym kliknięciem.Realnie to już takie proste nie jest.Zgadzam się z tobą że to wszystko zależy na kogo sie trafi.W realu znasz konkretny adres a w wirtualu....nie koniecznie.
      ty smurfie sie sprawdziłeś bo całkiem prawdziwy jezdeś:)A to że mnie czasami wnerwiasz...hmm powiecmy ze to wszystko się wyrownuje:)))

      Usuń
    3. No dobra, mogę się zgodzić z tym wyrównywaniem /we wnerwianiu i nie tylko/.
      Myślę, że wyrównałem też w pewnym stopniu całkiem poważne grzeszki i grzechy poczynione przez inne osoby, które poznałaś wirtualnie, wiesz co mam na myśli. Wtedy się zawiodłaś, a skoro ja nie zawiodłem, no to w jakimś stopniu i to się wyrównało.

      Usuń
    4. Niby się wyrównało Smurfie a jednak to ze się zawiodłam ciąży bardziej. Niektórzy ludzie są jak świnie którym smród swoich odchodów pachnie.

      Usuń
    5. No cóż, takie rozczarowania w stosunku do ludzi którym się wcześniej zaufało zawsze są bardzo przykre i pamięta się je całymi latami. I te przypadki, gdy nie doznało się takiego rozczarowania nie są w stanie zlikwidować tej goryczy, mogą ją jedynie trochę osłodzić, ale ta gorycz jednak pozostanie.

      Usuń
  2. Kurcze dopiero teraz widzę że moj komentarz śmiało uszedłby za post:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest ciekawy temat, a więc może kiedyś napiszesz taki post :)

      Usuń
    2. To temat tak zwana rzeka....

      Usuń
    3. Szeroka i głęboka :)

      Usuń
  3. jeszcze tylko dorzucę bo zapomniałam że nutkę którą podałeś to... CAŁY TY :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no widzisz jak ja cie znam!

      Usuń
    2. Trochę mnie już znasz :)

      Usuń
    3. Trochę? a pamiętasz jak wygrałam konkurs wiedzy o smurfie? ha ha

      Usuń
    4. Tak, ale to musiał być przypadek, bo wtedy mało mnie jeszcze znałaś :)

      Usuń
  4. Ja przeciez napisalam, ze tylko dzieki Tobie ukazal sie moj post, pomimo error certificate czy cos tam. I z nastepnym moze byc podobnie. Jesli pomozesz. Dzieki z gory.
    i musi byc z nazwiskiem, bo anonimowo znika, a na haslo jest reakcja, ze ktos niezidentyfikowany wchodzi na moje konto. Ja tu korzystam z.dziwnego dostepu- giffgaff karta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że napisałaś i wszystko pod tym względem jest OK. Ten mój post nie był w żadnym wypadku wyżalaniem się, że inne osoby nie są skore do podziękowań, chodziło mi raczej o przedstawienie moich pobudek którymi się kieruję, gdy pomagam innym blogerom.

      Usuń
  5. Smurffie,
    Szacunek za to, że potrafisz zgromadzić w blogowej przestrzeni wokół siebie grono wartościowych, sympatycznych osób, które pomagają sobie nawzajem.
    Ja jednak nie potrafię zapomnieć, że wśród blogerów są i psychopaci, mordercy, demoniczne bestie obojga płci - zarówno biologicznych jak i społecznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dibeliusie,
      Rację masz ze nie wszyscy których spotykamy na blogach mają delikatnie mówiąc szczere intencje ale nasz przykład świadczy o tym że trafiają się perełki o uczciwych zamiarach. Pozdrawiam cię serdecznie:)

      Usuń
    2. Zgadza się Dibeliusie, świat wirtualny nie jest wolny od takich osobników, ale to przecież nie znaczy, że nie ma tam ludzi wartościowych, których warto poznać, aby potem z takiej znajomości w jakimś sensie korzystać.

      Usuń
  6. są ludzie i ludziska,jednych i drugich poznałam blogujac już ładnych pare lat...tego sie nie uniknie,ale najwierniejsi pozostają ci,którzy naprawdę blog traktują jak blog,pole do wzajemnych wirtualnych i nie tylko rozmów,dyskusji, przyjacielskich kontaktów ,które polegają m.innymi na wzajemnej pomocy...bo blog,to też,a może przede wszystkim ludzie...nie tylko nicki-wirtualne tworki:)
    Smurffie wiele mi pomogleś i tu i na onecie,gdzie oboje pisaliśmy blogi...i miło,że i ja zaliczam sie do wiernych czytaczy Twojego bloga,z onetu przylazłam i tu...tylko nie łaź gdzie indziej,bo smok już jakiś ociężały na starość, siły mniej i tu sobie już na dobre przysiadł...uff i łypie jednym ślepiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze piszesz Crackie. Zależy na kogo się trafi, w necie trafiają się różni ludzie, jedne znajomości smutno się kończą, a inne wprost przeciwnie.
      My się już długo znamy i myślę, że akurat ta nasza znajomość przetrwała próbę czasu i trochę wykracza poza ramy zwykłej znajomości blogowej. Ale mam nadzieję, że tego nie żałujesz, bo jeśli o mnie chodzi, to ja tego nie żałuję :)

      Usuń
  7. @ Smurff

    Nie żałuję ani ciepłych, ani przykrych słów napisanych pod adresem innych blogerów. W czym "obgadywanie" drugiego blogera jest gorsze od obgadywania kolegów i koleżanek z pracy, rodziny, znajomych czy choćby obcych ludzi? Publikując w Necie określone treści bądź zachowując się tak, a nie inaczej w jakimś blogu, wystawiamy się pod osąd swoich bliźnich tak samo, jak w realu. Istotnym jest, żeby nie czepiać się życia prywatnego, tylko chamstwa, głupoty, upierdliwości czy innych przywar. Tak samo postępuję w realu, tyle, że - w przeciwieństwie do wirtuala - nie wywalam kawy na ławę z:
    - grzeczności
    - obawy przed konsekwencjami
    - lenistwa
    - niechęci do wdawania się w polemikę
    - litości dla osądzanego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że należy tutaj odróżnić dwie sprawy - pierwsza to krytyka pewnych zjawisk dostrzeżonych na blogach, czy nawet szerzej - w necie. W tym wypadku jestem za, bo niby dlaczego mielibyśmy powstrzymywać się z naszą krytyką? Sam też parokrotnie krytykowałem pewne zjawiska czy też osoby i nie czułem, że robię coś nieodpowiedniego, bo niby dlaczego? Po to mamy blogi, aby w nich manifestować nasze uczucia i emocje, w tym także naszą krytykę.
      Druga sprawa to toczenie regularnych wojenek blogowych, notoryczne obsmarowywanie kogoś, nieustanne toczenie pyskówek z naszymi "wrogami". To mnie zupełnie nie kręci i na takie działania absolutnie się nie piszę. Jeśli kogoś to kręci - jego sprawa, ale ja staram się od takich "zabaw" trzymać z daleka.

      Usuń
    2. Regularne wojenki blogowe to zupełnie inna sprawa.

      Usuń
  8. istotnie, jest w ustawieniach punkt "g+", ale gdy kiedyś zajrzałem, to nic mnie w tej ofercie nie zainteresowało... dobrze jednak wiedzieć, żeby nieopatrznie na minę nie wleźć...
    tylko od czasu do czasu kiedyś /bo od jakiegoś czasu jest spokój/ przy logowaniu potrafił mi wyskoczyć formularz z żądaniem numeru telefonu, ale przy drugim podejściu już tego nie było...
    ...
    a w kwestii ogólnej, którą dalej poruszasz...
    myślę, że trochę inaczej było /a może tylko ja tak to widziałem?/ w okresie, gdy zaczynaliśmy... ciepełko, sami fajni ludzie /akurat taki skład się dobrał/, zaś ostrzejsza wymiana zdań od czasu do czasu na forach blogowych szybko szła w niepamięć... złudzenie, że tak jest wszędzie prysło, gdy się okazało, że po blogosferze grasują też ludzie chorzy /nie piszę "głupi lub/i źli", bo to tylko kwestia różnego spojrzenia na tą samą bajkę/, którzy wybrali taką akurat formę realizowania się w swojej chorobie... siła tego złudzenia brała się też stąd /przynajmniej u mnie/, że w realu intuicyjnie takich ludzi się omija /albo wie, jak z nimi postępować, gdy się na nich natknie/... co prawda nadal uważam, że real i blogosfera zbyt wiele się nie różnią, ale różnice są głębsze, niż kiedyś mi się wydawało... po prostu w blogosferze nie działają pewne mechanizmy, które w realu są wręcz naturalną oczywistością...
    ale za to dla równowagi doszło mi też nowe podobieństwo do reala... uważam, że nie jesteśmy /blogerzy w ogólnym sensie, czyli także blogerzy "bez blogów"/ żadną "rodziną" i ten termin wolę zarezerwować dla tych, których sam za taką "rodzinę" uznam... a że każdy ma inny gust, inny system wartości, więc nie ma jednej rodziny, za to jest tych rodzin tyle, ile/u blogerek/ów...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "myślę, że trochę inaczej było /a może tylko ja tak to widziałem?/ w okresie, gdy zaczynaliśmy... ciepełko, sami fajni ludzie /akurat taki skład się dobrał/, zaś ostrzejsza wymiana zdań od czasu do czasu na forach blogowych szybko szła w niepamięć"

      Mam podobne odczucia. To był inny czas niż teraz.
      Wydaje mi się, że kiedyś szukało się w necie przyjaciół i dlatego ludzie byli wobec siebie bardziej otwarci, nastawieni przyjacielsko wobec siebie, bez "nastroszenia sierści". A teraz wygląda to tak, że świeżo poznanych ludzi traktuje się jak potencjalnych wrogów, ludzie nie wiedzą czego się mogą po takich spodziewać, a więc siłą rzeczy "stroszą sierść" i zaczynają "ostrzegawczo powarkiwać" ot tak - na wszelki wypadek, aby niepotrzebnie "nie dostać po nosie". Nie wiem czy się ze mną zgodzisz w tej kwestii, ale tak patrząc z perspektywy tych kilku lat blogowania - wydaje mi się, że coś w tym jest.
      Pozdrawiać :)

      Usuń
  9. Pkanalia jak to mu sie często zdarza trafił w w tym co napisał w punkt G idealnie :) ))))
    My to już chyba sie rzeczywiście starzejemy bo coraz częściej przynajmniej ja używam sformułowania za dawnych czasów...haha Ale to prawda chyba dlatego że więcej czasu poswięcało się blogowaniu .Z poznanymi ludzmi w necie odbywa się to raczej w formie macania i dopiero kiedy znajomość ta przenosi się w życie na bok czyli prywatne zaczyna się dopiero dotykać siebie wtedy wychodzi prawdziwe szydło z worka którym albo da się coś zszyć albo nie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zgadzam się z tym, co napisał PKanalia, w odpowiedzi opisałem też własne obserwacje na ten temat, jestem ciekaw, czy się z tym zgadzasz, co napisałem.

      Usuń
  10. hej:) Mam do Ciebie pytanie, a raczej wielką prośbę:) Czy mógłbyś podać mi namiary do "kamila jovena" jeśli takowe posiadasz? Bardzo mi zależy, byłabym po stokroć wdzięczna! Pozdrawiam Cię serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś stare namiary /nie wiem, czy są jeszcze aktualne/ chyba posiadam, ale wolałbym je podać mailowo. Kliknij "wyświetl mój pełny profil" - jest pod zakładką "o mnie", a potem "Wiadomość e-mail" i napisz na mój adres, wtedy podam te dane re-mailem.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Drogi Smurffie, Dziękuję za odpowiedź! :) Niestety nie wyświetla mi się Twój email, w zakładce "o mnie", nie wiem dlaczego... Podam swój: panikracy@yahoo.com z góry wielkie dzięki !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OK, zaraz tego poszukam i puszczę Ci mailem.

      Usuń
  12. Ho, ho... Dobrze mieć takiego przyjaciela w sieci! Miło Cie poznać. Pewna pani tak Cię wychwalała, że z przyjemnością zajrzałam. Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba się domyślam o jaką Panią chodzi :)
      Witaj DD, mnie także miło Cię poznać, witaj na smurffowych śmieciach :)

      Usuń
  13. Wow jak miło czytać takie posty, wspaniale! :) Pomagajmy sobie nawzajem. Nie kłóćmy się. Bądźmy dla siebie życzliwi. Służmy sobie radą i wsparciem.

    OdpowiedzUsuń
  14. zaprawdę słuszne to i chwalebne

    OdpowiedzUsuń
  15. to takie naturalne - pomagać
    nigdy nie rozumiałam powodów dla których ludzie w sieci są dla siebie nieuprzejmi czy nieżyczliwi....
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tutaj takie osoby po prostu powielają swoje nawyki wyniesione z realu, czyli w moim mniemaniu są to jedni i ci sami ludzie...
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  16. Taka pomoc i tego typu posty sprawiają, że Sieć przestaje być egoistycznym, samolubnym, olewającym wszystko bezdusznym miejscem. Aż chce się tutaj przebywać.

    A swoją drogą - bardzo bym się zdziwiła, gdybyś nie pomógł :)
    Bo jak nie Ty, to kto? No kto, Smurffie? :)

    Pozdrawiam wraz z upalnym poniedziałkiem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przesadzaj Dejaniro, Ty też byś pomogła gdybyś mogła :)
      Pozdrawiam wraz z jesiennym nocnym wiaterkiem :)

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P