"Dajcie Polakom rządzić, a sami się wykończą."
Skończyło się Euro we Francji i skończyło się chwilowe polsko-polskie pojednanie.
Pod wspólnym sztandarem występowaliśmy krótko, bo tylko w czasie, gdy wszyscy razem dopingowaliśmy naszych piłkarzy. Nie było wówczas podziałów na "kibiców gorszego sortu" i tych, którzy "noszą moherowe berety". Nie było też podziałów na "lemingów" i "oszołomów". Na tych "stojących po właściwej stronie" i "stojących tam, gdzie kiedyś stało ZOMO".
To chwilowe "zawieszenie broni" sprawili nasi piłkarze z Adamem Nawałką na czele.
Ale Euro już się skończyło i powoli wracamy do naszej ulubionej polsko-polskiej wojenki.
O jakiej wojence mowa?
Polska klasa polityczna jest podzielona na dwa wrogie obozy. Pierwszy obóz, który nazwę lewicowo - liberalnym grupuje następujące partie i ugrupowania polityczne: PO, PSL, SLD, Nowoczesna, KOD oraz kilka pomniejszych partii i ugrupowań. W skład drugiego obozu, który nazwę obozem konserwatywno - narodowym, wchodzą: PiS, KORWIN, KUKIZ15, Ruch Narodowy i kilka mniejszych frakcji. Wraz z upływem czasu do tych dwóch obozów stopniowo przyłączały się coraz to nowe grupy społeczne i dziś można stwierdzić, że ów podział obejmuje większą część naszego społeczeństwa.
Ten podział zaczął się niemal zaraz po tym jak komuniści oddali władzę tj. w 1989 roku, ale wtedy nie był to podział ostry, ani tak bardzo widoczny jak obecnie. Zaostrzył się w 2005 roku, gdy PiS wygrało wybory parlamentarne, a począwszy od katastrofy smoleńskiej w 2010 roku stawał się on coraz bardziej widoczny.
Obecnie niemal każde wydarzenie, czy to na gruncie krajowym, czy europejskim sprawia, że Polacy natychmiast stają po jednej stronie politycznej barykady, skąd od razu zaczynają "strzelać" do swoich politycznych przeciwników.
Jak ów podział wygląda w praktyce?
Spróbujmy to przeanalizować biorąc pod uwagę kilka wiodących tematów, którymi żyje polskie społeczeństwo w ostatnim czasie.
Zagadnienie Obóz l-l obóz k-n
Przyczyny wystąpienia
katastrofy smoleńskiej wyjaśnione nie wyjaśnione
Stosunek do sprawy
przyjmowania emigrantów pozytywny negatywny
Podejście do aborcji dopuszczalna niedopuszczalna
Stosunek do przeszłości
Lecha Wałęsy pozytywny negatywny
Ocena ostatnich działań
Trybunału Konstytucyjnego pozytywna negatywna
Można by tak jeszcze długo wymieniać w mniej znaczących kwestiach, bowiem prawie każdy dzień przynosi nam jakieś nowe tematy, co do których natychmiast następuje podział polskiego społeczeństwa na dwie zwalczające się grupy. Np. kilka dni temu przy okazji szczytu NATO w Warszawie odbyła się konferencja prasowa Baracka Obamy i obecnie trwa gorąca dyskusja, co prezydent USA miał na myśli, gdy powiedział to, co powiedział.
Obawiam się, że toczenie tej polsko-polskiej wojenki to jedna z naszych najbardziej paskudnych cech narodowych. Podobna sytuacja jak dziś miała miejsce w XVIII wieku i wiadomo, jak się to wtedy skończyło. A jak się skończy obecnie?
Czyżby kolejny raz miały się spełnić złowróżbne słowa Bismarcka?
Oby nie.
Nie chciałbym dożyć polskiej wojny domowej.
Do tej pory dopiero utrata niepodległości sprawiała, że na powrót jako naród stawaliśmy się zjednoczeni. Jednak nasi piłkarze potrafili nas zjednoczyć przynajmniej na parę dni.
Dlatego wciąż wierzę, że prędzej czy później pójdziemy po rozum do głowy i będziemy w stanie się zjednoczyć, aby działać wspólnie dla dobra kraju, któremu na imię Polska.
trzeba przyznać, że polska piłka chyba się odradza /tak to patetycznie nazwę/, skoro zmotywowała mnie do obejrzenia obejrzenia polskich meczy /ok. 70%/ i fragmentów finałowego...
OdpowiedzUsuń...
zakładając, że komentujemy kompletnie z boku, chowając na tą chwilę własne poglądy do kieszeni, to przyznam, że dość trafnie podsumowałeś ten podział, choć przyznam, że znam osoby, które choć na ogólnym poziomie można umownie, z grubsza zaliczyć do jednego "obozu", to w niektórych punktach mają poglądy przeciwne...
ale rozumiem, że się teraz bawimy i nie wdajemy w precyzyjne analizy naukowe...
...
czy grozi realna wojna polsko-polska?... nie wydaje mi się... co prawda jakaś toczy się w necie lub mediach, ale w realu za bardzo jej nie widzę... dostrzegam raczej unikanie pewnych tematów... być może jest to jakiś zbiorowy mechanizm obronny, by do tej wojny naprawdę nie doszło?...
pozdrawiać jzns :)...
Też mi się wydaje, że poziom polskiej piłki zwyżkuje, szczególnie dobrze to widać gdy się porówna uzyskane wyniki z Euro 2012 i 2016 roku - wtedy nie wyszliśmy z grupy, a teraz dotarliśmy aż do fazy ćwierćfinałów, gdzie zremisowaliśmy z późniejszym mistrzem Europy...
UsuńOczywiście pisząc tego posta musiałem generalizować, stąd wynikła konieczność pełnej polaryzacji naszego społeczeństwa, które oczywiście nie jest aż tak bardzo spolaryzowane jak to przedstawiłem w tym poście.
Chyba masz rację, ja też dostrzegam to unikanie jakichś głębiej idących deklaracji politycznych - to może być ów mechanizm obronny o którym wspominasz lub po prostu znaczne znudzenie bieżącą sytuacją polityczną i stąd ten brak zaangażowania.
Pozdrawiać :)
Ja nie lekceważyłbym wojny polsko-polskiej. Spory doprowadziły do nieodwracalnych? podziałów pomiędzy ludnością obecnej Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Białorusi, Ukrainy i obwodu kaliningradzkiego. Głównym celem musi być przywrócenie jedności narodu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Trudno to lekceważyć zważywszy w jaki sposób przebiegają i jak głębokie są te podziały. Linie demarkacyjne przebiegają wzdłuż i wszerz nierzadko w obrębie rodzin, a bywa, że podziały następują nawet pomiędzy mężem i żoną, czy też rodzeństwem. W tej sytuacji przywrócenie jedności narodu wydaje się dosyć karkołomną sztuką.
UsuńPozdrawiam.
@Dibelius, Smurff,
UsuńPanowie, o zadnym zjednoczeniu się narodu pod jakimś utopijnym wspólnym ideałem mowy być nie może, albowiem nie ma takiego ideału, a piłka nożna, to trochę na taki ideał za mało. Posłużę się tu słowami klasyka, który powiedział, że we współczesnej Polsce trzecie pokolenie AK, NSZ, walczy z trzecim pokoleniem UB, GL, KBW, PZPR. Nie bardzo sobie wyobrażam, że miałbym się jednoczyć z jakimiś pomiotami tych ostatnich dla jakiejś wspólnej idei, bo taka idea jak już wspomniałem nie istnieje. Podobnie sprawy się mają z jakimś zjednoczeniem z użytecznymi idiotami, którzy świadomie lub nie wysługują się tym ostatnim. Takie współdziałanie jest po prostu niemożliwe, gdyż zantagonizowane obozy mają kompletnie różne cele, prowadzące do kompletnie różnych wizji Polski. Wizje te są oczywiście nie do pogodzenia i nie mają punktów stycznych, które mogłyby być zarzewiem jakiegoś dialogu. Zważywszy zresztą na różnice taki dialog byłby bez sensu. Stawiam więc hipotezę badawczą, że jeden z tych obozów musi przegrać. Niekoniecznie musi się to odbyć na polu fizycznej konfrontacji, choć nie miałbym nic przeciwko wybiciu lewactwa jak wszy, bo taką w mojej ocenie w społeczeństwach to lewactwo rolę spełnia. Niemniej pewnym wydaje się to, że światopogląd lewicowo liberalny po prostu zbankrutuje - ludzie wbrew wszystkiemu przestaną się na te żałosne lewackie miazmaty nabierać. To odejście od lewicowego światopoglądu obserwuję już od jakiegoś czasu, a wybuchające na zachodzie bomby skutecznie fiasko stosowanych w praktyce lewicowych ideologii unaoczniają. I jeszcze na koniec jedno małe sprostowanie do tekstu bazowego. Otóż kwalifikowanie PiS do obozu prawicowego czy co gorsza narodowego jest nieporozumieniem. Jest to klasyczna partia władzy i władza jest jej zasadniczym celem. Cała ta programowa otoczka ma za zadanie utrzymanie tej władzy, a nie rzeczywiste działania na rzecz suwerena. Tyczy się to wszystkich partii zasiadających w sejmie. Poza tym jest to partia zabetonowanego układu, która dla niepoznaki udaje opozycyjną, a jej członkowie dla odmiany lubią pokazywać się w kościele i udawać przywiązanie do tradycyjnych wartości. Jednak uważna obserwacja działań tej partii w sejmie, skutecznie obnaża jej hipokryzję, obłudę i zakłamanie. Ja nie mam złudzeń.Pozdrawiam obu Panów.
Historia pokazuje, że w obliczu zagrożenia przez wrogów z zewnątrz Polacy potrafią się zjednoczyć i działać wspólnie. A więc pojednanie w imię najbardziej istotnych celów jest możliwe. Cała reszta może być załatwiona w sposób demokratyczny, a więc zgodnie z decyzją większości. Żadne wewnętrzne wojenki nie są do tego potrzebne.
UsuńCo do PiS - zgoda, ale obecnie w Polsce linie podziału nie przebiegają tylko między lewicą i prawicą, te podziały są bardziej skomplikowane, również przez uwarunkowania historyczne.
Pozdrawiam.
"Historia pokazuje, że w obliczu zagrożenia przez wrogów z zewnątrz Polacy potrafią się zjednoczyć i działać wspólnie. A więc pojednanie w imię najbardziej istotnych celów jest możliwe."
UsuńNie mogę się zgodzić z tą diagnozą. Jeżeli cofniemy się choćby do wybuchu ostatniej wojny światowej, to rzeczywiście można mówić o takim fenomenie, gdyż mimo wewnętrznych podziałów osobnicy tacy jak rodzice Adama Michnika (skazani za działalność antypolską na długoletnie więzienie) byli marginesem marginesu. W czasach PRL-u odsetek takich osobników, którzy wysługiwali się sowieckiemu okupantowi wynosił już 30%. Te 30% reprodukuje się już w n-tym pokoleniu i zasila szeregi takiego choćby KOD-u czy niezliczonych organizacyjek takich jak formacja uśmiechniętego brodacza z Che na koszulce. Tego ludzkiego robactwa jest w Polsce naprawdę sporo i z całą pewnością nie mniej niż te 30%. Dlatego też w obliczu zagrożenia zewnętrznego nie może być mowy o zjednoczeniu się z tymi 30%-tami, albowiem oni po staremu przewerbują się na służbę do agresora i po staremu wbiją nóż w plecy swoim rodakom. Względnie część z nich da drapaka za granicę, gdzie będzie bezpiecznie i z wypiekami na twarzy będzie śledzić newsy z Polski, żeby wiedzieć po której stronie się opowiedzieć po ewentualnym powrocie. Co do linii podziału możemy dyskutować, bo jest ich wiele, ale główną osią owego podziału będzie ten, który podałem.
Pozdrawiam.
Nie chciałabym dożyć żadnej wojny, tym bardziej bratobójczej. Aż 'strach się bać' gdy czyta się komentarze na forum, gdzie ten podział widać gołym okiem.Ileż nienawiści, jadu w komentarzach. Smutne to. Ja, której przyszło wiele lat żyć w kanadyjskiej demokracji ze zdumieniem i z przykrością patrzę na to, że poprzednia władza i jej zwolennicy nie są w stanie uszanować wyniku wyborów, fundując nam zamiast opozycji-totalną opozycję. Czemu w innych krajach zmiany rządów są czymś normalnym, naturalnym a u nas okazuje się, że monopol należy się tylko jednej ze stron?
OdpowiedzUsuńNiebieskie, smutne ;-(
Nasza młoda demokracja wydaje mi się jeszcze zbyt słaba, aby poradzić sobie z tą polityczną zawieruchą, która się nagle rozpętała zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów. Konstytucja też niczego nie ułatwia, sporo rzeczy nie jest w niej w pełni uregulowanych. Stąd ta "jazda po bandzie", którą w gruncie rzeczy uprawiają obecnie obie strony politycznego sporu.
UsuńOde mnie też niebieskie, ale wesołe mimo wszystko :)
Witaj, Smurffie.
OdpowiedzUsuńWojenek bym sobie nie życzyła, ale kiedy słyszę lub czytam o "jedności narodu", to mi się paw formuje. To normalne, że ludzie się różnią - światopoglądem, upodobaniami, dążeniami, moralnością. Nawet w obrębie jednej wioseczki występują poważne różnice, cóż mówić o kilkudziesięciomilionowym państwie.
Dobro Polski? Każdy je widzi inaczej. A niektórzy mają je w dupie. Słowem "patriotyzm" każdy może sobie wytrzeć mordę, ale powiedzmy sobie szczerze - ilu z nas postawiłoby dobro państwa wyżej niż własne?
Witaj Kiro.
UsuńZgadza się, różnice między ludźmi są naturalną sprawą, ale w tym przypadku jest nieustanna walka, walka w której zaciera się sens i cel, o co tak naprawdę ta walka się toczy. Przypomina mi to pojedynek dwóch facetów na tonącej łódce pośrodku morza, którzy zamiast wspólnego działania na rzecz naprawy tonącej łodzi, cały czas zajadle walczą, podczas gdy łódź powoli tonie. Ale dla nich to nieważne, oni są zajęci tylko sobą i nie zwracają uwagi na tonącą łódź. Nic sobie z tego nie robią, że za chwilę łódź zatonie i obaj znajdą się w morskiej toni, dla nich ważna jest głównie walka. Patrząc na to z boku doskonale widać jak ta walka jest bezsensowna, ale oni tego nie widzą.
Patrząc wstecz, na pokolenie naszych babć i dziadków, którzy nie szczędzili swojej krwi walcząc w obronie Ojczyzny, odpowiedź jest oczywista.
Ale czasy się zmieniają i teraz faktycznie mało kto będzie stawiał wyżej dobro państwa niż swoje własne. Ale politycy nie powinni w ten sposób stawiać sprawy. Dla nich dobro państwa powinno być sprawą priorytetową, którą powinni przedkładać ponad własne interesy oraz korzyści płynące dla partii, które reprezentują. Niestety tak nie jest. A tak być powinno jeśli Polska ma ruszyć z miejsca.
Przypuszczam, że zarówno zwolennicy PiS jak i PO są przekonani, iż to ich partia uratuje tę "tonącą łódź". Jest to jakaś forma zaangażowania w sprawy Polski. :)
UsuńPrzy okazji - zapraszam do nowego bloga.
wtrącę się i przypomnę pewien komiks /jedną scenkę/ z kultowego cyklu "Tytus, Romek i A'tomek"...
UsuńTytus z Romkiem kują... nie do matury, ale tak realnie, kuźniczo, kowalsko, rąsią... kują mocno, porządnie, "z chlebem", "z krzyża" /fizjologicznego/, tak od bazowego czakramu, aż drzazgi lecą w przestrzeń konfiguracyjną na chwałę Teopsitusa... pospołu zresztą kują, jeden kawałek złomu na jednym kowadle... ale młotki mają każdy swój... nie są to Młoty Thora, ale zawszeć jakieś młoty...
przychodzi A'Tomek...
- coś słabo mi wychodzi ten miecz...
mówi Tytus...
- coś słabo mi wychodzi ten lemiesz...
mówi Romek...
A'Tom wykonuje swoją klasyczną figurę, czyli łapie się za głowę krzycząc głosem wielkim:
- To wy, kurwa, nie uzgodniliście, co kujecie?!!!!...
/wersja uncenzored/...
i tak to jest...
pozdrawiać ogólnie :)...
No właśnie, jedni kują miecze, a drudzy lemiesze. Zamiast się dogadać, co obecnie powinni robić /bo być może wcale nie kucie czegokolwiek jest w tym momencie najważniejsze/, to nawet nie potrafią wspólnie uzgodnić, co mają kuć jako pierwsze - a może nie są to ani miecze, ani lemiesze, tylko np. topory? Problem polega na tym, że jedni i drudzy ślepo wierzą w to co robią i ani myślą wspólnie uradzić, co aktualnie jest priorytetem.
UsuńJedność narodu to nie jest jednakowość i brak różnic. To propanstwowosc,ktora nakazuje w ważnych dla kraju sprawach działać wspólnie. Tymczasem politycy i często zwyczajni ludzie, raz przystawiwszy komuś etykietkę, będą odrzucać każdą jego inicjatywę, nie zgadzać się z definicji .
UsuńFaktycznie tak jest i taka postawa nie wróży rychłego zakończenia sporów, a raczej dalsze ich zaostrzenie.
UsuńJeśli by się dogadali, skończyłaby się polityka. Ona właśnie na takich wojenkach polega i nie tylko w naszym kraju.A głownym jej celem nie jest dobro społeczeństwa, jano własne korzyści. Wszak raz się żyje. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńChyba masz rację -
Usuń"Nie o to chodzi by złowić króliczka
Ale by gonić go" - jak śpiewają Skaldowie.
Inaczej mówiąc - gdyby wszystko było OK to po co by byli potrzebni politycy? Pozdrawiam.
Obyś miał rację ! Ja jednak obawiam się ,że pewne wady narodowe trudno wyplenić . Nie chciałabym abyśmy obudzili się w Korei ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wypleniamy te nasze wady narodowe już co najmniej od trzystu lat z hakiem, ale jakoś wyplenić nie możemy...
UsuńPozdrawiam.
Smurffiku, składam zapotrzebowanie na jakiś wakacyjny temat ;-) krysia
OdpowiedzUsuńKrysiu - mówisz i masz :)
UsuńPozdrawiam :)