"...I gdzieś tam wśród tej ciżby Ziemia nasza, malutka jak wisienka. I wtedy, gdy byłem poza, daleko poza, ujrzałem całą jaskrawość tego, że to w ogóle nie chodzi o to, co się na wisience dzieje. Życie, śmierć, miłość, nienawiść, dobro, zło i tak dalej, i tak dalej, ale o to wszystko razem wzięte i podane jak na tacy..."
Edward Stachura
Nie wiem czy Lars von Trier czytał Stachurę, a może oglądał wcześniej "Siekierezadę" Witolda Leszczyńskiego, niemniej w bardzo intrygujący sposób "pociągnął" temat rozmowy prowadzonej przez Michała Kątnego i Janka Praderę /granych w "Siekierezadzie" odpowiednio przez Daniela Olbrychskiego i Edwarda Żentarę/.
Tak tak, mam na myśli omawiany przez obu ww. panów temat "całej jaskrawości".
W dodatku Lars von Trier podjął ten temat, nomen - omen, z całą jaskrawością na jaką go było stać...
W tym miejscu wyjaśnię - chodzi mi o film von Triera pt. "Melancholia", który w zeszły czwartek miałem okazję oglądać w telewizyjnej "Dwójce".
Film dość niezwykły pod wieloma względami.
Gdybyśmy używali języka Stachury, moglibyśmy w tym momencie lakonicznie stwierdzić, że film von Triera opowiada o dwóch "wisienkach", które przypadkowo znalazły się na kolizyjnym kursie... cały pech polega na tym, że jedną z dwóch "wisienek", podobnie jak u Stachury jest nasza stara dobra Ziemia, na spotkanie której zmierza druga "wisienka" - czyli planeta o swojsko brzmiącej nazwie "Melancholia". Skąd się wzięła? Najprościej rzecz ujmując - wychynęła z otchłani kosmosu.
Pomimo kosmicznej tematyki, reżyser nie epatuje w filmie nadmiarem kosmicznych scen. Obraz koncentruje się raczej na postawie ludzi stojących w obliczu potężnych sił natury reprezentowanej tutaj przez dwa ww. ciała niebieskie.
Ot, kolejne spojrzenie "spoza elipsy" posługując się przenośnią Steda...
Jak wygląda Ziemia widziana "spoza elipsy" oczami von Triera?
Dość intrygująco... zobaczmy prolog filmu "Melancholia"...
Zaskakujące są pewne podobieństwa w filmach Leszczyńskiego i von Triera.
W niektórych scenach oczy Justine z "Melancholii" /granej przez znakomitą w tej roli Kirsten Dunst/ zdają się niemo wypowiadać to samo, co głośno mówi w "Siekierezadzie" Janek Pradera w rozmowie z Peresadą...
Zadziwiające jest także podobieństwo losów obu ww, postaci - wszak oboje podążają tą samą ścieżką zmierzającą w kierunku nieuchronnego końca...
Edward Żentara grający Janka Praderę mocno identyfikował się z graną przez siebie postacią. Do tego stopnia, że podobnie jak Janek /i Edward Stachura - twórca tej postaci/, w 2011 r. udanie targnął się na swoje życie...
Edward Żentara grający Janka Praderę mocno identyfikował się z graną przez siebie postacią. Do tego stopnia, że podobnie jak Janek /i Edward Stachura - twórca tej postaci/, w 2011 r. udanie targnął się na swoje życie...
Czy jednak jest czego żałować?
Jak mówi von Trier ustami Jasmine:
- Świat jest zły. Nie ma innego życia poza tym na Ziemi, jednak nie na długo. Nikt nie będzie po nas tęsknił.
Jak dla mnie bardzo dołująca deklaracja...
Ciekawe, że w obydwu filmach, tj. i w "Siekierezadzie", i w "Melancholii" dominuje nastrój przygnębienia i swoiście pojętego wyczekiwania, przypieczętowanego zderzeniem z Nieuchronnym.
- Świat jest zły. Nie ma innego życia poza tym na Ziemi, jednak nie na długo. Nikt nie będzie po nas tęsknił.
Jak dla mnie bardzo dołująca deklaracja...
Ciekawe, że w obydwu filmach, tj. i w "Siekierezadzie", i w "Melancholii" dominuje nastrój przygnębienia i swoiście pojętego wyczekiwania, przypieczętowanego zderzeniem z Nieuchronnym.
Czego mi natomiast brakuje w obu omawianych obrazach?
NADZIEI, że to nie jest ostateczny koniec... że bez względu na rozmiar zniszczeń COŚ po nas zostanie... dusza albo jakiś inny niematerialny byt... absolut... zresztą mniejsza o nazwę... jak dla mnie to bardzo krzepiąca wizja...
Wówczas byłaby to "cała jaskrawość" z którą mógłbym się bardziej identyfikować.
Wówczas byłaby to "cała jaskrawość" z którą mógłbym się bardziej identyfikować.
P.S.
Podobny temat wałkowałem już na samym początku mojego blogowania /dla zainteresowanych - tutaj/.
Czy to znaczy, że /używając słów Mości Zagłoby/ zaczynam "gonić w piętkę" i moje blogowanie zatoczyło koło?
Mam nadzieję, że jednak nie całkiem ;)
jestem zbyt zmęczona na takie psychoanalityczne jaskrawości...wisienka wystarczy mi ta na torciku a na niej bita śmietanka :)ale prawdą jest że obraz z perspektywy jest pełniejszy widać w nim błędy których z bliska nie da sie zauważyć, perspektywa jest zbiorem zależności które składają się ma doskonałość w proporcjach i równowadze...szczegóły czasem zapętlają umysł i zawiesza się on niebezpiecznie...muzyczka ta ostatnia bardzo mi sie podoba :)
OdpowiedzUsuńPaa :)
To prawda, że obraz widziany z perspektywy jest pełniejszy, wtedy łatwiej zauważyć ową "całą jaskrawość" o której pisał Stachura... ale prawdą jest też stwierdzenie Janka Pradery, że "to jest może jakieś boskie, ale straszliwie nieludzkie" - bo ludzie są niesamowicie egocentryczni, widzą tylko to, co wokół nich się kręci, co uwypukla także von Trier w "Melancholii".
UsuńTak, ta wokaliza jest naprawdę piękna, jak najbardziej celowo zakończyłem nią tego posta.
Pa :)
Może dobrze,że nie jesteśmy poza...tylko na tej wisience? Nie widzimy tej jaskrawości,podanej na tacy,tego tygla wszystkiego dobrego i złego,wymieszanych dwóch światów,które i tak kiedyś...bedą miały swój kres.
OdpowiedzUsuńMy ,jako częśc tego,też zmierzamy ku końcowi.I na tym by zakończyła się myśl ogólna,w sumie dołująca,bo wtedy po co dalej iśc?Najlepiej przerwac tę podróż,jak to właśnie zrobili niektórzy,m.in.Stachura.Bo zabrakło nadziei,jak piszesz Smurffie,bez nadziei można nie widziec sensu życia na tej "wisience".
Nie jesteśmy jednak zbudowani tylko z myśli ponurych,dekadenckich...ci co mają nadzieję będą dalej szli...bo kto powiedział,że będzie łatwo?
Niesamowite jak wyłowiłeś zbieżności w tych dwóch filmach,tego drugiego nie oglądałam,ale obrazowo przybliżyłeś sens...
Ten ostatni klip...piękna melodia,wokaliza chyba to jest...
pozdrawiam:)
Nie widzimy tej jaskrawości, czy też nie chcemy jej widzieć? Ja myślę, że raczej to drugie, jak napisałem powyżej, jesteśmy skoncentrowani głównie na sobie, bardzo rzadko myślimy takimi kategoriami, że jesteśmy tylko jednymi z wielu gatunków zamieszkujących malutką wisienkę gdzieś na krańcu wszechświata. Zauważ, że koniec świata utożsamiamy przede wszystkm z końcem bytowania naszego gatunku, dla nas to już jest koniec świata, tymczasem prawda jest taka, że wszechświat nadal będzie istniał i nawet tego nie zauważy, że na jakiejś malutkiej kosmicznej wisience jeden z tamtejszych gatunków przestał istnieć... dla kosmosu jako takiego będzie to właściwie bez znaczenia. Właściwie wszystko jest względne i zależy od skali odniesienia, z punktu widzenia kosmosu nasze ludzkie problemy nie mają żadnego znaczenia.
UsuńMnie też ta wokaliza bardzo się podoba, pewnie nie wiesz, że wykonuje ją Hanna Banaszak. Sam całkiem niedawno się tego dowiedziałem :)
Pozdrawiam.
patrząc na to z Twojej perspektywy ,to na pewno dla Kosmosu,koniec naszego bytu będzie nieistotny aż tak bardzo,albo w ogóle...Wszechświat będzie istniał,z nami,czy bez nas.Może jesteśmy skoncentrowani na sobie,na naszym bycie,ale...czasem szukamy sygnałów,dowodów na to,by przekonac się,czy tam,gdzieś gdzie nie dosięgamy wzrokiem,a bardziej wyobraźnią,nie ma czegoś ,kogoś poza nami.Jest ta myśl w nas,siedząc na tej...wisience.
Usuńa to Hanna Banaszak...dzięki za wiadomośc:)
Owszem, niektórzy ludzie /głównie naukowcy/ starają się w jakiś sposób "zajrzeć" w głąb wszechświata, ale to są wyjątki. Większość ludzi śledzi tylko to, co się na wisience dzieje... kiedyś czytałem takie porównanie, że ludzie są w gruncie rzeczy podobni do pcheł siedzących w kudłach jakiegoś psa, który jest dla nich całym światem...
Usuńhm...dobre określenie,coś w tym jest,ale naukowcy to też ludzie,siedzący w tych kudłach i nie jest ich tak mało...:P)))))
UsuńTak, ale oni przynajmniej próbują zaglądać, co się dzieje na innych psach ;)
UsuńJedni mówią : " po nas choćby potop". Inni zadają pytanie:"Co po nas zostanie, popiół jedno,czy dyjament?". Jestem za jaskrawością, bo przecież "nic", to nic, więc musi być COŚ. Jaśmi
OdpowiedzUsuńdla mnie Żentara to przede wszystkim "Karate po polsku"...
Usuń/niesamowicie zajebisty film, z Trelą, który jest po prostu (dla mnie) centralnym gwiazdorem, jako aktor/...
tam jest taka scena:
Buczkowski /Roman/:
- nic do ciebie nie mam, zrobisz piwo i będzie w porządku...
Żentara /Piotr/:
- nie tym razem...
i wycofka z tematu... mnie się ten moment nie podobał...
miałem kiedyś analogiczną, nieco podobna sytuację...
odpowiedziałem inaczej:
- to ty zrobisz piwo...
koleś pojął...
i przy tym piwie okazało się, że gość jest na poziomie...
więc drugie piwo zrobiłem Ja...
zasłużył...
...
co do do blogowania...
no cóż, kręcimy się w kółko, ale cóż w tym złego?... każdy ma swojego mola, co go szmola... jesteśmy artystami, którym o coś chodzi... a wianki z mleczy kiedyś dopłyną...
pozdrawiam Cię, Blogokumplu i napierdalamy dalej...
tak?...
...:)))) nie wytrzymałam :)
UsuńNo właśnie Jaśmi, jak dla mnie poruszyłaś fundamentalną sprawę NICZEGO.
UsuńJa nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że powstaje COŚ z NICZEGO, dlatego nie przemawia do mnie, że Wszechświat mógł powstać z NICZEGO.
NIC to nic i z NICZEGO nie może powstać COŚ, podobnie jak w matematyce z zera nie otrzymamy jedynki, ani żadnej innej liczby. Owszem, wierzę że coś może być poza znaną nam materią i poza znaną nam energią, ale to nie oznacza, że to jest NIC - nie to jest COŚ, tyle że przybrało taką formę skupienia, której jeszcze? nie znamy /lub w ogóle jej nie poznamy, bo mamy zbyt ograniczone umysły, co też jest możliwe/.
Ptr...Ja w kwestii (z)robienia. Kobieta facetowi robi loda, a facet facetowi piwo?
Usuńdobre... czujne...
Usuńtylko pytanie jeszcze brzmi, co facet robi kobiecie?...
i będziemy mieli komplet...
bo to, że kobieta kobiecie przeważnie robi na złość, to wiemy...
Czasem podobno dzieci robi... tak słyszałem ;)
Usuńale jooo... wbiłem się teraz z komentem pod Jaśmi.... przypadek czy "frojdka"?... jakby nie było, "fascynujące", jak mawiał Pan Spock...
OdpowiedzUsuńTam pod komentarzem Jaśmi galimatias się zrobił, bo jeszcze Makową jakaś głupawka ogarnęła i zaczęła się chichrać, zresztą nie wiadomo z czego, dlatego tutaj odpowiem, będzie większy porządek ;)
UsuńDobrze znam film "Karate po polsku", zresztą co jakiś czas jego emisja jest wznawiana w TV. Najbardziej podobają mi się tam wszystkie sceny plenerowe. Znam te okolice, gdzie film był kręcony i faktycznie są to piękne okolice, co widać także na filmie.
To prawda, każdy z nas na blogach koncentruje się na jakiejś tematyce, która w pewien sposób dominuje nad resztą tematów, to taki "blogowy konik" można by powiedzieć.
I masz rację, "psy szczekają, a karawana idzie dalej" - aż nastąpi kres tej podróży ;)
ja się tu "podepnę",bo tez bardzo lubię "Karate po polsku",ale Smurffie,podejrzewam,że co do widoków w plenerze jedna szczególnie jest tam scena,która przyciąga,głównie męskie oko...:P))))
Usuńale nie powiem,nie dziwię się...aktorka jedna z najładniejszych,też jej się tam plenery podobały...jak widac było na filmie...:P
Jak widać nie tylko męskie oko, skoro Twoje oko też ta scena przyciągnęła i tak gruntownie ją sobie zapamiętałaś :P
Usuńtak czułam,że sprytny Smurff odbije piłeczkę,cały On...hahaha
Usuńjak jeszcze dodam,że na tym filmie byłam kiedyś z mężem w kinie,bo grali,to obraz będzie pełny,dla męża był pełniejszy jakby...:P)))
A niby czemu dla męża był pełniejszy? :P
Usuńoj tam...bo na większym ekranie ,lepiej widac te piękne...plenery i jakby bliżej...:P))))
UsuńZ tego co piszesz wynika, że nie tylko lepiej widać, ale też znacznie... pełniej :P
UsuńOj tam, oj tam, przypadek to, bo zazwyczaj ja jestem pod:))) Jaśmi
OdpowiedzUsuńmówisz "zazwyczaj"... czyli "reversed cowgirl" też Ci pasuje?... chyba musimy o tym poważniej pogadać... ale chyba nie tutaj, nie tak "przy ludziach" :D...
UsuńAleż mówcie, nie krępujcie się, ludzka rzecz w sumie, poza tym sami swoi ;)
UsuńZaraz , zaraz, mówiąc o pozycjach , to i owszem, ale w komentowaniu, czyli "zazwyczaj" jestem pod koniec listy komentujących, taka mniej wyrywna jestem :D Jaśmi
OdpowiedzUsuńNic to, Jaśmi.
UsuńWszak napisane jest "ostatni będą pierwszymi" ;)
Wiesz dobrze,że do pierwszego szeregu, to ja się nie pcham, zawsze to pierwsi do odstrzału, ale ostatnich także łatwo wyeliminować. Najlepiej chyba w środku :)Choć czasami taki środek, to samo oko cyklony. Zatem , gdzie będę , to będę :))Jaśmi
UsuńJestem pewien, że gdzie byś nie była, zawsze będziesz sobą ;)
Usuńtak wracając jeszcze do "Siekierezady", to jest tam fajna scenka, jak Krzycho Majchrzak wpada do remizy z siekierą i szuka swojej baby... dostaje stół do rozwalenia na odreagowanie...
OdpowiedzUsuńale czy ktoś zauważył, że ma na imię Kaziuk /jak w "Konopielce"/... ot taka ciekawostka, być może zbieg okoliczności...
Dla niektórych to kultowa scena... a Kaziuk? Faktycznie ciekawe...
UsuńLubię takie filmy jak Melancholia, świetnie wpisały się w klimat naszej aury 'szarości';-)) Bardzo mi też do gustu przypadła skąpa narracja, odpowiednia do narastającej w obrazie grozy. Nie było happy end'u, mało tego,jedyny mężczyzna 'zdezerterował'. Film zostawił nas z wieloma pytaniami bez odpowiedzi i o to chyba chodziło.....
OdpowiedzUsuńPs. Ja jednak nie tracę nadziei, że inne 'melancholie' nas ominą, pomimo doniesień medialnych, trzymających nas w ciągłym katastroficznym napięciu ;-))
Masz rację Kocurku, film zostawił po sobie sporo pytań i widz nawet przez dłuższy czas po jego obejrzeniu zaprząta sobie nimi głowę... i o to chodzi ;)
UsuńJa też mam taką nadzieję, buziaki :)