Witaj Miły Gościu na pokładzie Linii Lotniczych "Smurffair". Rozgość się tutaj - mój wirtualny barek jest zawsze obficie zaopatrzony ;) Życzę wyłącznie miłych lotów i wielu przyjemnych wrażeń!

wtorek, 6 stycznia 2015

La Vie już tu nie mieszka...

Rok 2015 zaczął się niewesoło.

Kilka dni temu Siostra Judyta, którą nazywałem La Vie /nazwa wzięta z bloga Judyty: "La vie est belle i ja też"/, niestety przegrała walkę z chorobą nowotworową i odeszła od nas na zawsze.

La Vie była osobą nietuzinkową i prowadziła bardzo ciekawego bloga /o którym już kiedyś pisałem w tym poście/.
Judyta od początku nie ukrywała swojej choroby, toteż każdy z nas wiedział co się dzieje i wewnętrznie liczył się z takim smutnym zakończeniem. Ale ja aż do końca wierzyłem, że La Vie pokona chorobę.
Myślałem sobie w duchu:
- kto ma wyzdrowieć, jeśli nie Ona, osoba która tak bezgranicznie wierzy i jest tak silna psychicznie?

Pomimo tego, że wiara La Vie w przezwyciężenie swojej choroby stopniowo gasła, ja nadal wierzyłem, że z tego wyjdzie.
Myślałem sobie wtedy:
- tyle osób się za Nią modli, tyle osób Jej dobrze życzy; to nieważne, że sama zaczęła wątpić, ja nadal wierzę, że wyzdrowieje.

Niestety, stało się inaczej i parę dni temu La Vie odeszła... 

Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie...




PS.

Siostry Pallotynki pięknie pożegnały La Vie na Jej blogu - warto przeczytać ten post, bo wszystko co jest w nim napisane nt. Judyty to prawda...

A ja na "do widzenia" chciałbym pokazać pewne zdjęcie z bloga La Vie i opatrzyć je komentarzem, który Judyta napisała mi kiedyś na moim blogowym forum. Nie wiem, czy to zdjęcie zrobione zostało w tym samym czasie, co ów komentarz, ale połączenie tego zdjęcia z komentarzem mówi wiele zarówno o nastawieniu Judyty do życia, jak i znakomicie akcentuje francuskojęzyczny tytuł Jej bloga:

La vie est belle i ja też




W tej chwili siedze nad ...oceanem, jest przyplyw. Nie wiedzialam, ze uwielbiam nie tylko konie, ale takze ocean czyli wielka wode...Dlaczego to pisze..., bo zycie zawsze daje cos dobergo, gdy ma sie wszystkiego dosyc... Przede wszystkim daje ludzi, z ktorymi latwiej isc przez zycie... Dziekuje i pozdrawiam

Judith

18 komentarzy:

  1. niestety, szczęście nie trwa długo, trzeba je łapać, żeby zdążyć, tak pisała na blogu, nie myśleć zbyt długo, tylko działać...

    Ave Maria, to piękna melodia:) Ulubiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, dosyć często o tym pisała, czasem wprost, a czasem w bardziej zawoalowanej formie.

      Ave Maria pasuje mi do tego posta. Lubię ten utwór i akurat w tym przypadku bardziej mi się podoba wersja śpiewana w języku niemieckim /czyli ta, którą zalinkowałem/ niż wersja angielskojęzyczna. Niewiele jest takich utworów, bo na ogół język niemiecki mnie drażni. Tłumaczę to tym, że Schubert napisał go w oryginalnej wersji z myślą o języku niemieckim, dlatego właśnie w tym języku ten utwór brzmi najlepiej.

      Usuń
    2. a ja lubię każdą wersję,
      i też bym była zadowolona gdyby mi zagrali zarówno na ślubie jak i na pogrzebie.

      A najbardziej lubię śpiewaną po łacinie, ten język zachował czystość słowa, jest dla mnie językiem ważnych spraw w tym modlitwy takiej ponad językami. Lubię też Msze prowadzone po łacinie.

      W muzyce rozróżniam dwa stany
      w wersji instrumentalnej- śpiewa moja dusza,
      w wersji a capella - dusza gra,
      może dlatego że życie nie lubi próżni i jak czegoś brakuje to szuka, zmusza się do wysiłku, walki...
      w wersji połączonej tylko słucham :)

      moja ulubiona wersja to jest oczywiście Chrisa Bottiego - taka wersja hejnałowa albo wyzwanie do walki pomimo...:)
      http://youtu.be/C1lx38-jxWY

      znalazłam w necie interesujące wersje śpiewane:

      http://youtu.be/v8O15DogWgg?list=RD4RojlDwD07I

      http://youtu.be/rX3JivHZqEA

      Twoja jest klasycznie piękna, nawet w bezdźwiękowym języku niemieckim :)

      Usuń
    3. Wszystkie wersje tego utworu coś w sobie mają, ale chyba w tym wypadku pozostanę przy wersji oryginalnej :)

      Usuń
  2. krakowianka7.01.2015, 18:20

    tak Smurffie...do końca wierzyliśmy,że stanie sie cud,wiele ludzi wychodzi z tej choroby,chemia pomaga...ale stało sie inaczej...szkoda,żal...
    Judyta miała dar przyciągania ludzi do siebie...coraz wiecej osób czytało Jej blog,komentowało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rosnąca popularność bloga Judyty świadczy o tym, że ludzie lubią czytać mądre i przemyślane teksty, które pokazują życie widziane oczami osoby głęboko wierzącej. To budujące, że ludzie oprócz końca swego nosa dostrzegają także coś jeszcze, coś więcej niż trywialne sprawy przyziemne. Judyta znakomicie pokazywała na swoim blogu to "coś więcej".

      Usuń
    2. wspaniałe jest to zdjęcie Judyty...ona i Jej wnętrze...wiara w ten świat i ludzi...cieszyła się każdym dniem
      ja chyba też na bloga Judyty trafiłam tak jak Elatroska od ciebie,zainteresował mnie link,najpierw pod względem obcobrzmiącego tytułu...a potem już poszłooooo...:czy to zakonnica pisze,zadawałam sobie pytania...zmieniła mój wewnętrzny obraz zakonnicy totalnie...

      Usuń
    3. Tak, to zdjęcie wiele mówi o Judycie i Jej nastawieniu do świata.
      Z pewnością była wyjątkowa i właśnie taką będziemy Ją pamiętać.

      Usuń
  3. Ja tez zagladałam na jej bloga wczesniej. Podziwiałam jej pracę w Afryce. Taka zawsze serdeczna była. Nie wiedziałam, ze była chora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, była serdeczna, a przy tym ciepła i wesoła. Była szczęśliwa nawet wówczas, gdy była już ciężko chora. Zazwyczaj ludzie w takiej sytuacji biadolą i rozpaczają, ale Judyta nigdy nie rozczulała się nad sobą, nie narzekała i starała się godnie, z pogodą ducha znosić swoją chorobę, której bynajmniej nie ukrywała. Pokazała nam, czytającym Jej bloga, jak można godnie żyć i równie godnie umrzeć. Chciałbym mieć w godzinie śmierci Jej siłę, wiarę i tę godność, z jaką znosiła swoje cierpienie.

      Usuń
  4. W sumie to przez twojego bloga znalazłam się na blogu Judyty. Jej sposób pokazania od kuchni jak wyglada praca na misjach.
    Judyta była osobą bardzo autentyczną. Jej słowa zmuszały do myślenia i rozważania.
    Niech odpoczywa w spokoju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisała niezwykle uduchowione, ponadczasowe teksty. Miała autentyczny dar zjednywania sobie ludzi. Była osobą niezwykłą i mam nadzieję, że wielu ludzi myśli podobnie.
      Cieszę się Luśka, że z pomocą mojego bloga doszłaś do bloga Judyty, dzięki czemu miałaś okazję wirtualnie poznać tę niezwykłą kobietę.

      Usuń
  5. Odpowiedzi
    1. O Siostrze Judycie będę z pewnością pamiętał aż do końca mych dni na tym ziemskim padole. Takich ludzi nie sposób zapomnieć.

      Usuń
  6. "Dni człowieka są jak trawa;
    kwitnie jak kwiat na polu.
    ledwie muśnie go wiatr, a już go nie ma,
    i miejsce, gdzie był, już go nie poznaje."
    Ps 103, 15-16

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą"...

      Usuń
  7. Nie znałem siostry Judyty ani jej bloga. Poznałem dzięki Twojemu pożegalnemu wpisowi i jestem wzruszony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra Judyta znakomicie potwierdza tezę, że w blogosferze można poznać niebanalnych i ciekawych ludzi.

      Usuń

Jeśli nie wiesz jak to skomentować, ale koniecznie chcesz zaznaczyć swoją obecność, lepiej wstaw trzy kropki, zamiast goopio gadać :P